wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rzadko kiedy ktoś jej sugerował, że być może w pozytywny sposób wyróżnia się na tle rówieśników, zwykle działało to w drugą stronę, więc skłamałaby mówiąc, że nie było jej przyjemnie tego słuchać, ale też nie chciała za bardzo w to zawierzać, by potem się smutno nie rozczarować.
- Auć, dzięki... używam tej wymówki od lat - złapała się za serce, jakby naprawdę ją to ubodło, ale tak naprawdę jedynie sobie żartowała, raczej nie sięgała po podobne wymówki, chociaż też niejednokrotnie w ogóle po nie nie sięgała, stawiając na bezpośrednią szczerość. - A co do tego, jakie robię wrażenie... jeśli na tobie wywarłam pozytywne, to może po prostu masz jakiś niecodzienny gust - podsumowała z cwaniackim uśmiechem na ustach, zadowolona z siebie, że udało jej się obejść przypuszczenia, w których faktycznie mogłaby wierzyć, że jest oceniana dość dobrze przez otoczenie.
- Hm... to nie lepiej, żebyś swobodnie o sobie mówił? - przekrzywiła głowę do boku, niekoniecznie będąc fanką zadawania komuś kilkudziesięciu pytań. Nie należała do osób wścibskich, które chętnie męczyły innych o odpowiedzi, więc wolała formę rozmowy, w której druga strona zdradzała tyle, ile chciała.
Nie musiał też się martwić o to, że ją wystraszył. Była w szoku, oczywiście, że tak, ale bynajmniej z powodu jakiegokolwiek przerażenia. Raczej niedowierzała w to, co właśnie odkryła i była wściekła na siebie, że zrobiła z siebie taką idiotkę.
- Przestraszyłeś mnie? Nic z tych rzeczy - mruknęła, nie wiedząc jak inaczej miałaby zareagować. Machnęła też dłonią w kierunku dokumentu, chociaż mimo wszystko na niego zerknęła. - Nie jestem z policji, żeby ciebie legitymować - dodała, nadal lekko w tym wszystkim zagubiona. Nie spodziewała się takich rewelacji po tym dość pozornym sklepiku muzycznym. Wzięła więc głębszy wdech i spojrzała na niego spode łba. - Mogłeś mi wcześniej powiedzieć, nie robiłabym z siebie idiotki... - zauważyła z lekką nutą pretensji. Nie była zła, ale też nie wiedziała jak ma się d tego odnieść. Przeczesała więc włosy dłonią, kupując sobie chwilę na przemyślenie wszystkiego. - Nie mam pojęcia, co mam zrobić z tą informacją... jesteś sławny, a ja pierdolę jakieś farmazony od dwudziestu minut - jęknęła pod nosem, bo mimo wszystko uważała, że ta ich rozmowa mogła przebiegać inaczej, gdyby znała prawdę.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Jego skromnym zdaniem ludzie jej nie doceniali. A przecież była interesującą młodą osobą. Przynajmniej on tak uważał. Nie nudził się z nią. Nie wgapiała się cały czas w telefon ani nie ćwiczyła układów do Tik Toka. Nie znosił Tok Toka, ale to nie o tym.
- Sorry. - zaśmiał się, ale wcale mu nie było przykro.
- No tak... i znów wychodzi na to, że jestem dziwakiem. - wywrócił teatralnie oczami. Czemu taka śliczna i mądra dziewczyna miała tak mało wiary w siebie, nie umiał zrozumieć. Czy ktoś jej tak wmawiał, czy sama to sobie wmawiała? Trudno powiedzieć. Nie był psychologiem, nie znał się na tym. Pewnie mógł jej mówić jaka jest świetna cały dzień, a potem ona i tak by w to nie wierzyła, bo nie wierzyła sama w siebie.
- Jestem przyzwyczajony do odpowiadania na pytania o mnie. - odparł, bo wywiady to jednak pytanie i odpowiedź, a nie swobodne wynurzenia. Sam o sobie pewnie niewiele by umiał powiedzieć, tylko suche fakty. Łatwiej mu było odpowiadać na zadane pytania, albo chociaż podchwytywanie luźno rzuconych tematów. Ale chyba większość ludzi tak miało, że na zadanie "opowiedz coś o sobie" jąkało się, albo rzucało ogólnikami lub suchymi faktami jak kraj pochodzenia czy data urodzenia.
- Nie zrobiłaś z siebie idiotki. Fajnie było porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, wiesz. Bez tego całego halo, że jestem kimś tam. - wzruszył ramionami. - Właściwie wyświadczyłaś mi przysługę, bo mogłem chwilę poczuć się jak normalny koleś. To znaczy normalny dziwak ze sklepu z płytami. - dodał ze śmiechem.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli sama miałaby wymienić jakąś swoją zaletę, to pewnie też wspomniałaby o tym, że w przeciwieństwie do rówieśników, ona przynajmniej nie spędza czasu na Tik Toku.
- Ej, nie od razu dziwakiem... poza tym to tylko brzmi tak źle - podjęła od razu, bo ona także nie chciała go w żadnym stopniu obrazić. W zasadzie dawno nie prowadziła z nikim w Lorne Bay tak przyjemnej rozmowy. Ludzie raczej patrzyli na nią spode łba, bo w takich mieścinach plotki szybko się roznosiły. Czasem tylko z sympatią traktowali ją miejscowe pijaczyny, ale Hunter akurat nie wyglądał na kogoś, kto pasowałby do takiej kompani. Był raczej tego typu mężczyzną, z którym chciało się podejmować rozmowy, chociażby z uwagi na jego aparycję. To co jednak Desiderii podobało się przede wszystkim, to fakt, że na przystojnej twarzy się nie kończyło i te ich nieoczekiwane spotkanie przebiegało w dość przyjemnej atmosferze.
- Ja natomiast nie jestem typem wścibskiej pindy - wyrwało jej się, gdy zmarszczyła odrobinę nos. - Wolałabym nie musieć z ciebie wyciągać informacji... poza tym to pewnie niezbyt przyjemna forma otwierania się przed kimś - dodała po chwili, pozwalając sobie na większą szczerość i podzielenie się z nim własną opinią. Ona należała do osób całkiem skrytych, nawet nie tyle ceniących sobie swoją prywatność, co najzwyczajniej w świecie obawiających się tego, jak pewne fakty zostaną przyjęte przez otoczenie.
- Może wieczorem jak już się położę, dotrze do mnie, że naprawdę spotkałam tutaj sławnego muzyka - nie była pewna, czy mówi bardziej do niego, czy może do samej siebie. Była wyraźnie zagubiona, ale raczej nietrudno jej się dziwić. - No ale skoro wyświadczyłam ci przysługę, to się cieszę... to znaczy, że jesteś moim dłużnikiem, tak? - obróciła te słowa przeciwko niemu, patrząc na niego intensywnie, by napięcie nieco wzrosło. Kiedy uznała, że osiągnęła już ten efekt, parsknęła śmiechem, pozwalając by atmosfera się rozluźniła. - Spokojnie, żartuję sobie. Nie będę jak jakaś psychofanka, która zacznie się teraz czegoś domagać niczego od ciebie nie chcę - zapewniła go, by i on mógł odetchnąć. Nie wiedziała jak to jest być sławną gwiazdą, ale domyślała się, że ludzie poznani przypadkiem na ulicy mogli czasem dość mocno świrować. Niekoniecznie chciała dołączyć do ich grona.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
A to się ceniło, bo jednak dla wielu ludzi to było jedyne zajęcie w ciągu dnia, Taki Tik Tok to było zło, które zdaniem Huntera sprawiało, że ludzie jeszcze bardziej głupieli. A jak jego agent wpadł na pomysł, żeby Hunter założył konto i też coś tam publikował, to prawie gościa zwolnił, tak się wkurzył samą tylko koncepcją robienia z siebie debila i tańczenia durnych układzików. Miał nadzieję, że żaden jego kawałek nie posłuży jako tło do takiego tańca, bo wtedy chyba ogłosi koniec kariery. Na innych social mediach był, ale miał od tego człowieka, który mu to ogarniał.
- Już mówiłem - mi to określenie nie przeszkadza. - zaśmiał się. Mógł być nazwany dużo gorzej. I kilka razy był nazwany dużo gorzej.
W jego opinii Des była przesympatyczną i inteligentną kobietą, która po prostu się jeszcze tu nie odnalazła. I być może miała wobec siebie zbyt duże oczekiwania, albo inni od niej oczekiwali czegoś, czego ona nie chciała. Trudno było powiedzieć, ale na pewno była kimś wartościowym w jego oczach.
- Kwestia przyzwyczajenia. - na początku wywiady go peszyły, potem nauczył się ich udzielać, odpowiadać na pytania tak, by wilk był syty i owca cała. Nie zdradzając zbyt wiele udawało mu się jakoś ustatysfakcjonywać prowadzącego wywiad.
- Eee tam, aż tak sławny nie jestem. Nie mam o sobie jakiegoś kosmicznie wielkiego mniemania. Nie jestem Kardashianką. - zaśmiał się. Znał kilka celebrytów, nawet osobiście, którym wydawało się, że są bóg wie kim i gdyby nie zostali rozpoznani, to pewnie by strzelili takiego focha, że przez tydzień by dawało się wyczuć iskrzenie w powietrzu. Hunter był normalnym gościem, który po prostu miał pracę taką a nie inną. Proste, ale wiedział, że ludzie bywali w jego towarzystwie onieśmieleni. Fani piszczeli na jego widok, płakali, mdleli i zapominali jak się nazywają. Na początku go to peszyło, teraz już wiedział, że po prostu tak niektórzy reagują. Wiedział też, że znacząca większość świata ma go w głębokiej d.
Przez moment mógł wydawać się spięty, ale po chwili odetchnął.
- Nie, masz rację. Skoro mam u ciebie dług, to powinienem go spłacić. Możesz sobie coś wymyślić, co chcesz w zamian. Tylko coś osiągalnego. - zaznaczył, bo nawet on nie mógł wszystkiego - A jak ty nie wymyślisz, to ja to zrobię. - dodał, bo już nawet miał pewien pomysł.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie miała pojęcia ile już tak stoją i rozmawiają, ani nawet kiedy ostatnio toczyła konwersację z kimś nieznajomym przez tyle czasu. Nawet przed przyjazdem do Lorne Bay nie była na tyle otwarta, by to robić, więc bez wątpienia było to dla niej czymś niecodziennym.
- No tak... masz do siebie dystans, ale nie rób z tego dla mnie wyzwania - mruknęła żartobliwie, chociaż naturalnie nie planowała teraz szukać w głowie epitetów, które już by go bardziej obeszły. Zwyczajnie taki miała przekorny charakter, gdy ktoś mówił a, ona z samej zasady musiała powiedzieć b, często robiąc to nawet odruchowo i bez zastanowienia.
Faktycznie się tu jeszcze nie odnalazła, ale przez tu, w jej własnej opinii, nie należałoby mówić o Lorne Bay, ale o całym świecie. Miała wrażenie, że nie pasuje do żadnej grupy, towarzystwa, czy schematu, jakby to ona, a nie Hunter była tym dziwakiem, tylko, że w jej przypadku, nie potrafiłaby szczerze przyznać, że nie ma z tym żadnego problemu. Lubiła udawać wielce zdystansowaną, ale rzeczywistość była całkowicie inna.
Mimo jego zapewnień, nie planowała też go teraz atakować pytaniami. Chyba nawet nie umiałaby tego zrobić, czując się z tym niezręcznie. Z tego też względu jedynie skinęła głową, jakby chciała powiedzieć, że przyjęła to do wiadomości.
- Może ty nie masz, ale wiesz... ja jestem nadal zwykłym śmiertelnikiem, my takie rzeczy przeżywamy dość mocno - niby ubierała to w takie słowa, ale przy tym wzruszyła ramionami i patrzyła na niego cały czas w ten sposób, bez przesadnego entuzjazmu. Mimo wszystko wciąż była sobą i też czułaby się niesamowicie zażenowana, gdyby tutaj odwalała jakąś akcję głośnego fana, który swoim oczom nie wierzy. Była z tych osób, które generalnie czuły się niezręcznie, okazując emocje, jakby sama sobie odbierała do nich prawo, a już na pewno tak to wyglądało od śmierci jej ojca.
- Ty tak serio? - otworzyła szerzej oczy, jakby mówił do niej w innym odcinku. Może nawet nieco spanikowała... to znaczy, nie, że się bała, ale zaczęła analizować swoje słowa, by doszukać się przesady ze swojej strony, która mogłaby doprowadzić go do konkluzji, że naprawdę jest jej coś winien. - Daj spokój, niczego nie musisz mi dawać - uniosła dłonie nieco przed siebie, jakby ta gestykulacja miała go zapewnić, że nie jest jakąś pazerną małolatą. Może i Hunter miał za pięć minut zapomnieć o tym spotkaniu, ale i tak nie chciała zostać zapamiętana, jako jedna z wielu osób, które patrzyły tylko na swój własny interes. - W ogóle pewnie ciebie tutaj zatrzymałam na zbyt długo - rozejrzała się, chyba po to, by upewnić się, że na nich nie patrzy ze zniecierpliwieniem. Straciła wyraźnie poczucie czasu.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Polubił tą dziewczynę. Nigdy nie był starszym bratem, ale pomyślał, że gdyby miał młodszą siostrę, to pewnie byłaby taka, a on właśnie tak by ją traktował. Pomijając aspekt atrakcyjności, bo uważał Des za bardzo atrakcyjną. I gdyby była starsza, to pewnie nie pomyślałby o niej jak o młodszej siostrze, a raczej by z nią flirtował.
- Dlaczego? W sumie jestem ciekawy co byś takiego na mnie wymyśliła. - zaśmiał się.
- Z pewnością nie jesteś zwykła. Ale w ten pozytywny sposób. - dodał, żeby nie miała wątpliwości, że to jednak coś w stylu komplementu, choć może nie takiego typowego. Daleko mu było do kogoś, kto uważa, że cały świat to jego fani i jak go ktoś nie zna, to pewnie żyje pod kamieniem i to na Biegunie. Był znany, w jakimś tam niewielkim stopniu, na pewno miał grono wiernych fanów, jego piosenki leciały w radio. Ale pewnie o ile niektóre kawałki mogło znać dużo osób, to pewnie część z nich nie umiałaby dopasować jego twarzy do tych utworów. I jemu to nie przeszkadzało. Nie chodziło mu nigdy o rozpoznawalność, ale o to, by móc żyć z tego, co kochał. A to mu się udało. Uważał się dzięki temu za szczęściarza, przynajmniej w zawodowej sferze życia (bo prywatnie to mniej).
- Fakt, powinienem się zbierać. - przytaknął nie mówiąc nic w sprawie spłaty długu, miał już na to jakiś pomysł. - Słuchaj, mówiłem całkiem poważnie jeśli chodzi o napisanie piosenki razem. Napisz do mnie na Insta, jakbyś się zdecydowała. - zaproponował. - Miło było cię poznać. - uścisnął jej dłoń i pożegnał się uroczym uśmiechem. Zanim jednak wyszedł ze sklepu, podszedł do sprzedawcy i coś mu powiedział wskazując na Des. A gdy już zamknęły się za nim drzwi, do dziewczyny podszedł ów sprzedawca.
- Dorzucić ci do niej zapasowe struny i kostki? - zapytał, a gdy zobaczył pytający wzrok dziewczyny dodał - Zapłacił za gitarę dla ciebie i wszystko co będziesz do niej potrzebować. I powiedział, że jak odmówisz, to załatwi, że mnie zwolnią, więc błagam, zgódź się.

Desideria Wakefield
/zt (mam nadzieję, że taki koniec może być:))
christmas time
nick
brak multikont
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#30

Kręciła się po miasteczku nie za bardzo wiedzą co dzisiaj powinna ze sobą zrobić. Nudziło jej się, a jeżeli ktoś taki jak Marlowe się nudzi to zwiastuje to raczej jakieś kłopoty. No, bo jak inaczej urozmaicić sobie dzień nić poprzez stosowanie niczym nie uzasadnionej agresji. Łaziła więc po Lorne Bay czekając, aż znajdzie kogoś kto ją sprowokuje choćby jednym krzywym spojrzeniem. Ostatnio serio jej życie było pasmem nie łączących się ze sobą wydarzeń. Wyjazd, zlecenie i powrót do szarej rzeczywistości, a tutaj w miasteczku nie działo się nic. Nie miała nawet zbyt wielu jakiś szalonych znajomych, z którymi mogłaby coś porobić. Była sama i po raz pierwszy od dawna ta samotność zaczynała jej już dokuczać. Może powinna ogarnąć sobie zwierzaka? Kotki są podobno fajne i zmniejszają stres, a w swojej pracy Marlowe miała go sporo. Nie żeby jakoś specjalnie się tym przejmowała, bo po prostu brała to za uczucie, które zawsze towarzyszyło ekscytacji, gdy wiedziała, że już za chwilkę będzie obserwować swój kolejny triumf nad życiem odbierając je jakiemuś biedakowi.
Idąc ulicą przeglądała się w sklepowych witrynach. Przy jednej z nich zauważyła, że coś jej się przekrzywiło we fryzurze więc zatrzymała się, żeby poprawić sobie włosy i wtedy dostrzegła coś co nieco ją zaniepokoiło. Nie spodziewała się zobaczyć Mary w Lorne Bay. Myślała, że dziewczyna dalej prowadzi miłe życie w NYC, a tu coż. Dziwna sprawa. Trochę też serce zabiło blondynce szybciej, bo przypomniała sobie, że gdy poznały się w Wielki Jabłku to Marlowe miała nieco inne imię, niż to pod którym teraz jest znana. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zaczaić się na Mare gdzieś w ciemnej uliczce i zakończyć sprawę szybkim uderzeniem tępego narzędzia w tył głowy, ale jednak postanowiła, że rozegra to inaczej. Przecież i tak jej się nudziło. Weszła do środka sklepu, który okazał się być sklepem muzycznym i pewnym krokiem podeszła do kobiety. - Nie wiedziałam, że jesteś fanką winyli - rzuciła stając obok niej i wyciągnęła jedną z płyt. - Boney M... nie wiedziałam, że ktoś by jeszcze kupował takie starocie - albo w sumie może nie kupują dlatego tu tak to stoi. - Lata się nie widziałyśmy - dodała odkładając płytę na miejsce i spojrzała w końcu na starą znajomą lekko się przy tym uśmiechając.

mara somerset
towarzyska meduza
catlady#7921
kryminolog — bez pracy
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
29 letnia wdowa, która wróciła do Lorne Bay po latach, żeby załatać złamane serce i otworzyć w okolicy szkołę sztuk walki. Ale czy to jej się uda?
#Potemsprawdze

Dla Mary powrót do Lorne Bay był nieco dziwny. Z jednej strony… no doskonale znała te kąty, z drugiej… no wszystko było jakby trochę nowe. Patrzyła też na to zupełnie nowymi oczami, bo miała dość sporo doświadczenia życiowego na koncie, które złapała gdzieś po drodze. Musiała też przyznać, że to chyba wciąż było to miejsce, w którym czuła się najlepiej, chociaż patrząc na surową matmę jej życia i to, ile lat spędziła w którym z miast, to Nowy Jork raczej wygrywał. Tam też się zakochała, tam budowała swoją przyszłość i odkrywała przeszłość swoich rodziców. Przez to wszystko miała do tamtego miasta bardzo specyficzny stosunek i po prostu nie mogła tam już dłużej zostać. A tu? A to zamierzała zbudować swoje życie od zera i nie zamierzała przystawać ani na chwilę po drodze. Dlatego zaczęła chodzić po mieście i oglądać nieużytki, oceniać co by się nadawało na jej szkołę sztuk walki. Póki co oczywiście zastawała same rozczczarowanka, w których zarówno metraż, stan techniczny i… no generalnie wszystko bardziej przerażało, niż wskazywało, że można tu stworzyć wyjątkową szkołę. Niby wiedziała, że może robić cuda, jak się postara… ale pleśń i rozpadające się ściany, kiepskie fundamenty… no mogła zacząć od czegoś lepszego, nie ma co się oszukiwać. A przy wielu z tych obiektów to tak naprawdę lepiej zacząć totalnie od zera i zbudować sobie całą szkołę, niż to remontować. Czasowo i finansowo wyjdzie to bardziej opłacalnie.
Zmęczona ludzką niekompetencją i niepoważnością, skręciła do sklepu z muzyką. Przechadzała się między alejkami i nawet nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje.
- Hę? - podniosła wzrok na początku nie dodając głosu do twarzy. A potem zmarszczyła brwi i przyjrzała się Inej - Del? Co ty tu robisz? - zapytała bo naprawdę nie spodziewała się jej tutaj spotkać! - Jesteś w pracy czy dla przyjemności? - zapytała, bo w jej głowie ona wciąż pracowała dla CIA lub innego wywiadu… więc cóż, nie chciała jej spalić w razie czego! Dlatego czekała na jakieś info, szczerze zaskoczona co ona tutaj mogłaby robić. I jeśli była w pracy, to tym bardziej była zaintrygowana, oczywiście.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Trochę jej było nie na rękę to spotkanie. W końcu tutaj znają ją jako zupełnie inną osobę, niż tą, którą poznała Mara dawno, dawno temu. No, ale co jej zostało? Teraz musiała robić dobrą minę do złej gry i jakoś spróbować się z tego wyplątać. Całe szczęście była mądra i sprytna, na pewno coś wymyśli jednocześnie starając się jakoś mocno nie kłamać. No, a skoro Mara sama zaczęła pytać o pracę to Inej postanowiła w to pójść, w sumie nie było to przecież dużym kłamstwem. Pracowała w Lorne Bay, miała tu swoją bazę i mogła opalić tyłek w pięknym słoneczku. Gdy było jej za gorąco brała dupę w troki i jechała do Rosji, miała tam swoją drugą miejscówkę, gdy działała na rzecz rosyjskiej mafii.
- Ciii... - mruknęła przykładając palec do ust. - Zawsze jestem w pracy - wyszeptała lekko się pochylając w jej stronę. - No i tutaj mam swój pseudonim... Inej, wiec jak mnie gdzieś zobaczyć to tak do mnie mów - ej to się wszystko dość dobrze trzymało kupy. Była to całkiem spoko wymówka i nawet się nie musiała napocić. - A Ty co tu robisz? Lorne Bay? To strasznie mała wiocha w porównaniu do NY. Masz tu jakąś rodzinę? - Zapytała będąc naprawdę mocno zdziwioną tym, że akurat w tej mieścinie na siebie wpadły. Minęło trochę czasu odkąd się ostatnio widziały. Inej była szczerze zaciekawiona co się u dziewczyny działo przez ten cały czas.
towarzyska meduza
catlady#7921
kryminolog — bez pracy
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
29 letnia wdowa, która wróciła do Lorne Bay po latach, żeby załatać złamane serce i otworzyć w okolicy szkołę sztuk walki. Ale czy to jej się uda?
Gdyby Mara wiedziała kim Inej jest naprawdę, pewnie by jej nie było na rękę absolutnie nic z nią związanego. W końcu zadawanie się z psychopatycznymi mordercami nie należał do jej ulubionych czynności, a przez powiązania z CIA, nie stawiało jej w super dobrym świetle. Niby nie była super agentką, czy nawet policjantką, no ale wciąż, powinna mieć lepszy instynkt. A może po prostu jej rodzinne tragedie przyciągały inne tragedie w jej życiu. No na przykład jej porwanie i śmierć ukochanego… tak, to zdecydowanie było do bani. I zdecydowanie nie chciała o tym mówić ani teraz, ani no nigdy. Im mniej wiesz i myślisz, tym lepiej śpisz.
- Inej? Sama go wybrałaś? - zapytała zdziwiona, bo iks de, jakoś jej do niej nie pasował. Ale to chyba normalne jak się po raz pierwszy od dawna słyszy jakieś nowe imię czy pseudonim u kogoś, kogo zna się pod innym imieniem. To zawsze trochę dziwne.
- Szczerze mówiąc to sama nie wiem co tutaj robie - przyznała szczerze, może aż za bardzo. - Właściwie to tutaj się trochę wychowywałam - dodała, żeby jednak Inej miała jakiś kontekst w tym wszystkim. - A NY… Ny to trochę ciężki temat, nie wiem czy chcesz o tym słuchać - dodała, krzywiąc się nieco, bo to takie średnie miejsce na takie wieści, co nie…. chyba.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Gdyby Inej nie była taka jaka jest to sama nie pracowałaby w CIA. Gdyby była nazwijmy to "normalną" kobietą, to dalej żyłaby w Izraelu u boku ojca, który od zawsze traktował ją, jej rodzeństwo i matkę jak popychadła. Sama pewnie zostałaby zmuszona do małżeństwa z jakimś starszym typem i zajęłaby się rodzeniem dzieci. Życie w biednym społeczeństwie pośrodku pustyni i w miejscu, które wciąż jest w stanie wojny, nie dawało jej zbyt wielkiej szansy na jakąkolwiek dobrą przyszłość. W tym wypadku przynajmniej miała szansę na ucieczkę z tego miejsca. Początkowo wcale nie było tak źle. Jej praca była legalna w armii, później w CIA, dopiero tam wszystko się zjebało. No, ale cóż. Wywiad zrobił to na własne życzenie, bo sam chciał żeby Inej wykonywała dla nich drobne zabójstwa, a nie tylko szpiegowała. Niestety dla nich, trochę za bardzo się rozkręciła w tej kwestii co wykorzystali inny ludzie. Teraz było jak było.
- Tak, to z książki. Czytam ich dość sporo - rzuciła z uśmiechem, bo no z książki jak nic. Z tym, że w jej uszach brzmiało to całkiem spoko i jakoś do niej pasowało. Na pewno o wiele bardziej niż to, które dostała przy narodzinach... Rakhela. Beznadziejne. - A co nie podoba Ci się? - Nie żeby ją to obchodziło, bo Inej miała już tak w życiu, że zdanie innych ludzi ją obchodziło tyle co i zeszłoroczny śnieg. Czyli niewiele. Może dzięki temu była zdrowsza?
Zmarszczyła czoło, bo się teraz zaczęła zastanawiać czy dziewczyna nie jest na coś chora, skoro nie wie, dlaczego tu jest. Problemy z pamięcią krótkotrwałą? - Oczywiście, że chcę, od razu widać, że stało się coś poważnego... - Inej zawsze lubiła posiadać informacje o różnych osobach, taka pozostałość po zawodzie szpiega. - No to o co chodzi? Możemy gdzieś pójść na kawę i mi opowiesz. - Wspierająca Marlowe. Tego jeszcze nie grali.
towarzyska meduza
catlady#7921
kryminolog — bez pracy
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
29 letnia wdowa, która wróciła do Lorne Bay po latach, żeby załatać złamane serce i otworzyć w okolicy szkołę sztuk walki. Ale czy to jej się uda?
To się w sumie wbrew pozorom aż tak nie wyklucza, psychopaci byli też w szeregach policji czy w wojsku. Mogli tam legitymizować swoją przemoc. Paradoksalnie były takie oddziały, w których czułaby się jak w domu. Są też tortury w Pentagonie, ale ja to w sumie nie wiem czy tam jest jakiś seksizm i kobiety psychopatki tam też pracują. Na pewno w serialach takowe są zatrudniane, bo z jakichś powodów wygląda to nie wiem, groźniej, bardziej niepokojąco… no ale, wracając. Mara nie była aż tak głęboko ani w znajomości Inej, ani samego systemu, żeby wiedzieć kto tam jest psycholem, a kto nie. Zmagała się z własnymi problemami i bólami, czy raczej uciekaniem od nich, nie miała czasu na nic więcej…
- Czyli nie do końca jesteś tutaj skupiona tylko na pracy, trochę też odpoczywasz? - zapytała, ciekawa skąd to czytanie książek. I cóż, może sama też powinna spróbować? Skoro nie wiedziała czego jej trzeba, można próbować wszystkiego! Czy coś tam…
- Nie wiem, po prostu jest totalnie inne - przyznała - muszę się najpierw przyzwyczaić - dodała, bo no ładne było, ale Mara nie była z tych osób, które skaczą do razu do komplementów. Ale może jednak powinna? Ciekawe.
- Jestem wdową - rzuciła nagle. - To nie coś na kawę, a bardziej na wódkę - dodała, krzywiąc się, bo… no chyba pierwszy raz powiedziała to na głos! I jeszcze nie wiedziała jak się z tym czuła.
ODPOWIEDZ