wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
O celebrytach wiedziała w sumie niewiele. Fakt, miała jakiś swoich idoli, jak większość ludzi na świecie, ale w ostatnich latach nieszczególnie śledzenie nowinek ze świata show biznesu miała w głowie. Głównie próbowała poradzić sobie po stracie ojca, równocześnie próbując zniszczyć sobie życie, co szło jej zdecydowanie lepiej, niż to pierwsze.
- Nie ma za co, możesz się tak przedstawiać - zasugerowała, chociaż po sposobie, w jaki to powiedziała, jasno można było stwierdzić, że tego nie oczekuje. Nie spodziewała się, że między nią, a nieznajomym wywiąże się dłuższa rozmowa, prędzej posądzałaby go o to, że zwieje od niej przy pierwszej lepszej okazji, a tym czasem nadal stał obok.
- Ta... jak to ludzie - zgodziła się z nim i chociaż powinna tutaj ten temat zakończyć, bo przecież nie znali się wcale, to jednak spojrzała na niego zboku. - Z czym problemy masz ty? - zapytała, nie gryząc się w język. Może naprawdę brakowało jej towarzystwa? A może taka rozmowa działała jak lekarstwo, kiedy chorobliwie w każdym punkcie tego sklepu doszukiwała się pamięci swojego ojca? Nie chciała się nad tym szczególnie zastanawiać.
- To zależy... czasem bycie zbyt pewnym siebie, to już pycha, a to chyba nieładnie - mruknęła, jakby się nad tym nieszczególnie zastanawiała. Taka maniera wypowiedzi była dla niej całkiem charakterystyczna. Jakby całemu światu chciała powiedzieć, że o nic nie dba, kiedy w rzeczywistości wyglądało to całkiem inaczej. Nawet teraz było to widać, skoro mimo słów i tak sprawdziła gitarę o jakiej wspominał mężczyzna. Niech ma. Jeśli jednak miało to być jego małe zwycięstwo, to Siri na pewno nie zamierzała zbyt długo zostawać w tyle. Już tak miała, że lubiła podnosić rękawicę, grać w gry, nawet jeśli zasady nie były jej kompletnie znane, a cała rozgrywka zdawała się zmierzać donikąd.
- I jedna i druga opcja brzmią trochę, jak wyssane z palca - przewróciła oczami, nawet nie będąc świadomą, że stojący obok mężczyzna przyznał jej się do prawdy. No, może z małym wyjątkiem. - Mieszkasz w Stanach? - zagadnęła więc od razu. - Sama stamtąd jestem - wyjaśniła też skąd to zainteresowanie, ale przecież podjęli ten temat nie z uwagi na miejsce zamieszkania, a tą kwestię gry na gitarze. Naprawdę wstydziła się grać przed ludźmi. Pewnie niesłusznie, ale... może uważała, że nie powinna tego robić? Głupoty jakieś, którymi sama siebie ograniczała. - W zasadzie to chętnie bym posłuchała, jak grasz... skoro mówisz, że się na tym znasz - zauważyła z szelmowskim błyskiem w oku. Nie chciała się deklarować z tym, że weźmie udział w lekcji i zaraz przed nim zagra, bo no... wiedziała, że może mieć z tym problem, ale też, chociaż to głupie i pewnie nieodpowiedzialne, bo faktycznie mógł wyciąć jej nerkę, nie chciała od razu skreślać tej jego propozycji, skoro w końcu rozmawiała z kimś, kto nie patrzył na nią, jak na złodzieja.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
- Za długie na przedstawianie się. Ale może tak zatytułuję moją autobiografię. - zaśmiał się. Nie planował jednak takowej pisać. Uważał to za przejaw zadufania w sobie, gdy ktoś pisał autobiografię. Chociaż z drugiej strony jego piosenki w jakimś stopniu taką autobiografią były. Nie były jednak tak bardzo wprost, nie mówiły o konkretnych ludziach czy sytuacjach, a jedynie on wiedział co się pod czym kryje. Lubił to, że choć mówił wiele, to tak na prawdę nie mówił nic. Każdy mógł interpretować te kawałki po swojemu, a prawdę znał tylko on.
- Ja? Jak to facet - z kobietami. - zaśmiał się, choć w tym temacie mu do śmiechu nie było. - Tak nas uczą... bądź pewny siebie, ale nie za bardzo bo to pycha, bądź przebojowy, ale nie za bardzo bo nikt nie potraktuje cię poważnie, pracuj dużo, ale nie za bardzo, bo to pracoholizm. Moim zdaniem najważniejsze to być sobą i nie ranić innych. A jeśli będzie się trochę zbyt pewnym siebie... trudno. Zawsze znajdzie się ktoś kto jest za mało pewny siebie i się skompensuje w ogólnym rozliczeniu. - wzruszył ramionami.
Zaśmiał się, gdy nie uwierzyła w żadną z jego historii.
- To może faktycznie jestem tylko dziwakiem ze sklepu muzycznego. - kątem oka zauważył, że ktoś go właśnie pokazał palcem, szepcząc do kolegi. Może nie spalą jego przykrywki. - Na co dzień tak, San Francisco. Ale pochodzę stąd. - doprecyzował. - A ty? - zapytał, trochę z grzeczności, trochę z faktycznego zainteresowania. Stany były ogromne i mieszkało tam mnóstwo ludzi, więc w sumie nawet nie było to takie dziwne, że trafił na Amerykankę nawet tutaj. Amerykanie byli wszędzie, nawet na księżycu przez chwilę.
- Mogę? - rzucił pytające spojrzenie pracownikowi sklepu wskazując na gitarę, gdy Siri zaproponowała, by coś zagrał. Gdy zobaczył skinienie głową, wziął jedną z gitar z wystawy, sprawdził poprawność nastrojenia i zaczął grać. Oparł się pokusie zagrania czegoś swojego, zamiast tego wybrał coś z klasyki rocka (ale nie wiem co, bo właśnie mam pustkę w głowie).

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W dalszym ciągu patrzyła na niego trochę, jak na tego pewnego siebie cwaniaka, typ kobieciarza, który był świadomy własnego wyglądu. Nie powiedziałaby, że jest gwiazdorem, ale nie dlatego, że na takiego nie pasował, a po prostu przez wzgląd na nikłe prawdopodobieństwo co do tego. Z drugiej strony ilekroć zerkała na jego twarz, w te błękitne oczy, coś z tyłu głowy mówiło jej, że już jej widziała.
- No to może powinieneś sobie znaleźć taką nieśmiałą kobietę... może to rozwiązałoby twoje problemy i zachowało utrzymany ład we wszechświecie? - podsumowała nieco odważnie, bo wchodzenie na takie tematy z praktycznie obcym człowiekiem nie było pewnie codziennością, ale też sama Desideria lubiła wierzyć, że mało jej takich tematów, których bała się poruszać. W zasadzie o ile jakaś kwestia nie dotyczyła jej osoby, nie miała oporów przed brnięciem w nią.
- Oboje w zasadzie możemy za nich uchodzić... za tych dziwaków ze sklepu muzycznego - zauważyła poprawiając kosmyk włosów, który poleciał jej na twarz. Wzmianka o dużym Amerykańskim mieście przywołała na jej twarzy uśmiech i chociaż on sam podchodził do tego lekceważąco, ona poczuła się nieco lepiej z myślą, że rozmawia z kimś ze stanów. - Z Nowego Jorku, ale rodzice urodzili się w Lorne Bay - wyjaśniła, skoro i on wspomniał o swoich korzeniach. Zamilkła na moment, gdy sięgnął po gitarę, uprzednio pytając właściciela o pozwolenie. Tym razem Siri nie umknęło to, że jakiś dwóch typów wyraźnie interesowało się drobnym występem jej rozmówcy. Sama po prostu stała i skłamałaby mówiąc, że nie zrobił na niej wrażenia. Inna spawa, że jej nieco trudny charakter zabraniał pokazać po sobie zbyt wiele entuzjazmu. Z tego też względu po prostu słuchała, nie przerywając aż do momentu, gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki.
- No dobra... znasz się na rzeczy, nie można Ci tego odmówić - pochwaliła, przygryzając dolną wargę ust, bo nie wiedziała, jak ma się teraz zachować. Osobiście wstydziłaby się tak po prostu dać popis w sklepie, więc naprawdę jej to imponowało. Nie wierzyła w swoje zdolności na tyle, by wyskakiwać z nimi przed szereg, ale jednocześnie lubiła zgrywać pewniejszą, niż była w rzeczywistości. - To może jednak tylko ja jestem dziwakiem ze sklepu muzycznego. Chyba powinnam zacząć bardziej doceniać umiejętności przypadkowo spotkanych osób - uniosła na moment kącik ust do góry, ale czuła się niezręcznie z tym uśmiechem, więc ukryła go pod włosami, udając, że coś na regale obok zainteresowało ją na tyle, aby musiała chylić do tego głowę i przyjrzeć się lepiej jakiejś płycie.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Bo trochę był pewnym siebie cwaniakiem, świadomym swojego wyglądu i tego, jak działa na kobiety. Był też romantykiem, od lat zakochanym w jednej kobiecie, piszącym o niej piosenki, choć oficjalnie nigdy tego nie potwierdził. Nieoficjalnie też zresztą nie.
- Nieśmiała kobieta pewnie by się przy mnie męczyła. - przyznał, nie zdradzając jednak co miał na myśli. Nie chodziło mu tylko o to, że jego partnerka budziłaby zainteresowanie i fanów i paparazzi, ale też o to, że on był zawsze w biegu. Może nie potrzebował u swojego boku drugiego dynamitu, ale nie chciał też kogoś skazywać na ciągłe wychodzenie ze strefy komfortu. Jemu była potrzebna kobieta, która umiałaby tupnąć nogą i mu czasem walnąć w głupi łeb.
- Z dwojga złego lepiej być dziwakiem ze sklepu muzycznego, niż kimś normalnym znikąd. - stwierdził po chwili zastanowienia się. Normalność bywała przereklamowana i nudna. Pokiwał głową ze zrozumieniem. - Też jestem stąd. Ale od kilku lat mieszkam w Stanach. - doprecyzował. Mógł powiedzieć, że jeszcze niedawno mieszkała tu jego mama, ale umarła. Ale nie chciał psuć atmosfery. Dziewczyna była sympatyczna, może trochę zagubiona, co było trochę paradoksalne być zagubionym w Lorne Bay, kiedy wcześniej się mieszkało w Nowym Yorku, jednym z największych miast świata. Ale sam bywał tu bardziej zagubiony niż w San Francisco więc choć to było dziwne, to wiedział jak ta dziewczyna może się tu czuć.
- Dzięki. Trochę gram to tu i to tam. - wzruszył ramionami, odkładając gitarę. Usłyszał przy tym prychnięcie kasjera, jakby właśnie mówił "taaa jasne, może jeszcze jej wmówisz, że jesteś jakimś księgowym". Nie skomentował jednak tego, bo nie kłamał przecież. Po prostu bawiło go to, że nie wiedziała kim jest.
- Nie odbieraj mi tego. - obruszył się - Na prawdę zatytułuję tak moją biografię. Więc nie możesz mi tego odbierać. Ale w zamian ci ją zadedykuję... współdziwaczko. - zaśmiał się.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może nawet zrobiło jej się lepiej, gdy sam uznał, że z nudną kobietą nie byłby najlepiej dobrany. Jakoś tak dzięki temu poczuła na swój sposób nić zrozumienia z mężczyzną, chociaż nie dopisywała do tego większego znaczenia. Bądź co bądź, wciąż stanowili dwójkę nieznajomych, którzy z jakiegoś powodu prowadzą dyskusję.
- Czyli masz skomplikowane wymagania co do relacji? Nic dziwnego, stąd te problemy - rzuciła, jak rasowy psycholog, chociaż oczywiście nie miała pojęcia o tym, w jakiej życiowej sytuacji jest jej rozmówca. Tak sobie gdybała, pół żartem, pół serio.
- Trudno się nie zgodzić - przyznała mu jeszcze całkiem zgodnie. Ona miała wrażenie, że jest po prostu nikim znikąd, bo do normalności pewnie jej brakowało, a chociaż pochodziła ze Stanów, to tutaj, w Lorne Bay sama już nie była pewna tego skąd przybyła, dokąd zmierza i kim w ogóle jest. Strasznie to było skomplikowane. - Moi rodzice też się stąd wyprowadzili... ładne to miasteczko, ale trochę... sama nie wiem, hermetyczne? - skrzywiła się delikatnie, bawiąc przez moment jakąś płytą, którą porwała z jednej z półek. W jej odczuciu było to dość dobrą oceną Lorne, bo nie mieszkała tu długo, nie znała praktycznie nikogo, a mimo to nie czuła się anonimowa i doprowadzało ją to do szewskiej pasji.
Reakcja kasjera jej nie umknęła, nawet zerknęła w kierunku mężczyzny, a potem z powrotem na swojego rozmówcę. Uniosła brew, nie kryjąc się z tym, że dość bacznie mu się przygląda. Nie była w ciemię bita, potrafiła ocenić, że coś nie gra, a poza tym należała do osób chorobliwie wręcz nieufnych.
- To tu, to tam? - podchwyciła jeszcze, ale kim była, by oczekiwać jakiś istotniejszych informacji. Po prostu westchnęła cicho i zaraz uśmiechnęła się nieco ponuro. - Dzięki, to chyba nawet kupię tą biografię, będziesz miał już jeden egzemplarz sprzedany - zażartowała, chociaż nie mogła wiedzieć, że pewnie na taką książkę chętnie skusiłoby się więcej osób. - Jak już zostanę sławną autorką piosenek, to może też coś o tobie napiszę - dodała, przeciągając trochę ten dowcip, bo dlaczego by nie. Oczywiście wątpiła, że tak się stanie. Piosenkę mogła napisać, ale wszystko co tworzyła, lądowało w zamkniętym zeszycie i tyle. Raczej nie rwała się do tego, by komukolwiek cokolwiek pokazać.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
- Czy ja wiem czy takie skomplikowane? Piękna, inteligentna, seksowna, niebanalna... - zaczął wymieniać, uginając przy tym kolejne palce, jakby robił jakąś długą wyliczankę. Na koniec się zaśmiał. Mógłby jej powiedzieć, że jego największym problemem jest to, że od lat kocha jedną kobietę i, że ona ma męża, ale nie chciał ryzykować. W końcu blondynka ze sklepu mogła sobie uzmysłowić z kim rozmawia i sprzedać taką sensację jakiemuś brukowcowi. Przez lata w show biznesie Hunter nauczył się ostrożności. Zdradzał tyle ile chciał, pozostawiając swoje tajemnice dla siebie. Na szczęście nie był tak hiper popularny żeby mieć zawsze na głowie paparazzich, bo tego by chyba nie zniósł, ale i tak było kilka osób które pewnie z chęcią przygarnęłyby jakiś pikantny sekrecik o nim.
- W porównaniu z Nowym Yorkiem to każde miasto jest hermetyczne. - stwierdził. W końcu Wielkie Jabłko słynęło z różnorodności i możliwości jakie oferowało każdemu, kto tam przyjechał. Taki przynajmniej był mit tego miasta - Lorne może być męczące, ale da się tu żyć. Jest kilka spoko miejscówek, nawet dobrą kawiarnię znajdziesz. Niezłe miejsce by zacząć. - podsumował. Sam tu zaczynał, a teraz miał u stóp cały świat.
- To tu, to tam. - powtórzył, bawiąc się dalej w tą ich grę. Przyjemna pogawędka, która pomogła mu nie myśleć o Leonie, o Tessie i całej reszcie problemów. Może powinien częściej zagadywać nieznajomych.
- To by była nawet fajna odmiana jakby ktoś napisał piosenkę o mnie. - zastanowił się na głos. Zwykle to on pisał o kimś i najczęściej o Leo. Ale ta mała blondyneczka ze sklepu płytowego mogła być niezłą inspiracją. Melodia już nawet powoli grała mu w głowie, słowa gdzieś kołatały się na brzegu podświadomości.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Z początku chyba nawet nie wiedziała, że on żartuje, ale to zaraz stało się jasne i wówczas ni to prychnęła, ni to parsknęła.
- A mówi się, że to kobiety mają wygórowane oczekiwania - zauważyła, nie mogąc się powstrzymać od tej uwagi. Swoją drogą, co było chyba naturalnym odruchem i nie miało nieść za sobą żadnych większych znaczeń, zaczęła się zastanawiać ile z tych wyznaczników sama spełnia i cóż... żałowała, że w ogóle się za to wzięła. Dobrze więc, że Hunter wspomniał o Nowym Jorku, bo zdecydowanie był on tematem, w którym Siri czuła się najlepiej.
- W sumie racja... nawet jeśli zarzucasz mi subiektywizm - zauważyła, uśmiechając się kącikiem ust, chociaż widzieć było po niej, że chciała to ukryć. - Cóż, będę miała dużo czasu, by dać mu szansę... mam nadzieję, że będzie to działało w dwie strony - ostatnie ze słów wybrzmiały o wiele bardziej ponuro, niż by sobie tego życzyła, ale nie mogła niczego na to zaradzić. Zdecydowanie przesadzała, ale miała wrażenie, że miasteczko to już ją zdążyło skreślić i teraz tutaj, tak samo jak u siebie, jest już jedynie intruzem i ciężarem.
- Jak tajemniczo... trochę, jakbyś robił coś nielegalnego, a nie grał na gitarze - wytknęła mu, trochę chcąc go podrażnić, bo we własne słowa naturalnie sama nie wierzyła. Mimo wszystko nie wyglądał jak bandzior, ale też co ona mogła o tym wiedzieć? Miała tylko te swoje przeczucie, które nieraz wywiodło ją w pole.
- Piszesz teksty piosenek? Zaraz się okaże, że jesteś tak naprawdę mną z przyszłości... - wyszczerzyła się na moment, całkiem zadowolona ze swojego spostrzeżenia. Poza tym zaraz pokręciła głową na boki, jakby chcąc wyciszyć wizje podróży w czasie i innych takich. - To by była dobra piosenka... pisana o człowieku, który pisał piosenki, ludzie lubią słuchać takich opowieści - parsknęła półgębkiem, ale w taki sposób, jakby już na starcie chciała powiedzieć, że to co mówi to mrzonki, których nigdy nie będzie nawet próbowała wcielić w życie, bo przecież wiadomym byłoby, że zawiedzie i jedynie się skompromituje. Cóż, ona nie miała u stóp całego świata... wydawało jej się, że nawet ta odrobiona gruntu, który tam się znajdował, stale się wykruszał.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
- Wszyscy mają. Tylko jak facet się do nich przyznaje, to jest szowinistą. Dlatego się z tym nie obnosimy. - przyznał. Taka była prawda, każdy miał jakieś swoje oczekiwania, swoją listę która składała się na idealnego kandydata czy kandydatkę. Jak z poszukiwaniem pracownika, ale tutaj nie można było dać ogłoszenia z wymaganiami. Bo jeśli mężczyzna przyznałby się głośno, że szuka długonogiej blondynki, to by zaraz był zwyzywany od najgorszych. A każdy miał prawo mieć swój typ i swój gust. Tak samo kobiety, jak i mężczyźni. A czy finalnie człowiek się wiązał z tym swoim typem, to inna sprawa. Bo gusta jedno, a serce drugie.
- Jeśli to miasto nie da ci szansy, to nie widzę dla niego przyszłości. Jesteś warta poznania. - uśmiechnął się ciepło, zupełnie bez próby flirtu. Po prostu odczuł, że dziewczyna czuje się tu zagubiona, może nawet niechciana. A dla każdego, nie tylko dla młodych ludzi, poczucie odtrącenia jest bolesne. A przecież Des była śliczną i inteligentną dziewczyną. Gdyby była odrobinę starsza, to pewnie by ją zaprosił na kolację i pewnie byłby to miło spędzony czas.
- Zapewniam, że robię to legalnie i na dodatek zarobkowo. - przyznał, zdradzając minimalnie więcej o sobie.
- Myślisz, że w przyszłości będziesz facetem? - zapytał zaskoczony taką wizją. Szkoda by było takiej piękności, ale cóż... był tolerancyjny.
- Powinnaś spróbować. A potem mi zagrać. - oznajmił z uśmiechem. - Mogę ci nawet pomóc z melodią jeśli chcesz. - dodał. Polubił tę drobną blondynkę ze sklepu muzycznego. Chciał ją jakoś zachęcić do grania, do pisania. Jeśli czuła przez skórę, że chce to zrobić, to powinna była spróbować, nie przejmować się opinią innych. Dopóki nie spróbuje, to się nie przekona czy to droga dla niej. - Póki jestem w Lorne, to nie mam za wiele do roboty, więc możemy ją napisać wspólnie. A jak nam wyjdzie, to nawet możemy ją nagrać. Jak u ciebie ze śpiewaniem? - zapytał.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przechyliła głowę do boku, tym samym dość jasno dając mu do zrozumienia, że zastanawia się nad jego słowami nawet bardziej, niż wypadało. Prawda była taka, że szczerze zainteresowała ją ta nierówność płciowa w tej kwestii.
- Pewnie to niepopularna opinia, ale dla mnie każdy ma prawo mieć jakiś swój określony typ - podsumowała w końcu wzruszając ramionami. Nadal była wyraźnie zamyślona, bo chyba właśnie dotarło do niej, że nie ma żadnego własnego typu. Próbowała się czegoś doszukać, ale nawet koloru włosów nie była w stanie ustalić i teraz, chociaż to takie głupie, zaczęła zastanawiać się nad tym czy może coś z nią było nie tak. - Dzięki, ale wiesz... znamy się jakieś piętnaście minut, a ja niestety tracę przy bliższym poznaniu - uniosła kącik ust do góry, po czym parsknęła zdawkowo, bo nie było w tym wcale za wiele szczerego rozbawienia. Bardziej dobiło jej to, że mówiła prawdę. No bo co innego być ciekawą nieznajomą ze sklepu, a co innego panną, której pozbyła się mama, po tym, jak złamała prawo. - Mimo wszystko doceniam próbę - machnęła dziarsko pięścią do boku w nieco przerysowanym geście, po czym pstryknęła palcami. Nie chciała być w jego oczach żałosnym dzieciakiem który się pogubił. Gdyby więc wiedziała w jakim kierunku zmierzały jego myśli, pewnie poczułaby się dość niezręcznie, bo wiek stanowił dla niej pewnego rodzaju kompleks i pewnie dlatego lubiła udawać starszą, niż w rzeczywistości.
- Straszne tajemniczy jesteś, trochę, jakbyśmy grali cały czas w kalambury - wytknęła mu, ale zaraz przez jego pytanie rozluźniła się, a nawet parsknęła, tym razem w szczerym rozbawieniu. - Sama nie wiem, aktualnie mam na sobie całkiem kobiecy sweter... ale lubię męskie koszule - wyrzuciła z siebie trochę bez ładu i składu, drapiąc się po poliku. Oczywiście trochę się zgrywała, ale też, tak szczerze miała dość jasne zdanie na temat samej siebie, nieszczególnie pochlebne. - Nieszczególnie umiem w dziewczęcość, więc niczego nie wykluczam - mruknęła sarkastycznie, znów skupiając uwagę na jakiś płytach. Tylko, że gdy ona przejeżdżała opuszkami palców po jakiś albumach, Hunter snuł plany, które brzmiały, jak żywcem wyciągnięte z jej marzeń, a przez to bardzo nierealistyczne.
- Ty tak na serio? - zapytała zerkając na niego z boku. - Umiem śpiewać... trochę - zakręciło jej się w głowie. Jeśli miała jakiś talent, to właśnie muzyczny, ale wstydziła się go na tyle, by mocno podkopywać swoje umiejętności. - Jasne, totalnie, zróbmy to! W końcu co może stać na przeszkodzie? Przecież nie realizm i szara proza życia - drwiła sobie dalej, no bo skąd mogła wiedzieć, że on sam tego nie robił?

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Uśmiechnął się.
- Cieszę się, że chociaż ty tak sądzisz. - zaczynał lubić tą dziewczynę. Miała w sobie jakąś taką dojrzałość i rozsądek. A fakt, że była ładna tylko działał na jej korzyść w jego oczach. Był tylko facetem, nie jego wina.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć. Albo może po prostu jesteś za dojrzała dla swoich rówieśników i tylko starsi są w stanie to docenić. - zasugerował, sam do końca nie wiedząc do czego zmierza. Dobra... może wiedział, ale się hamował. Flirtowanie z tak młodą dziewczyną i to w takim miejscu było pewnie kiepskim pomysłem. Ale przynajmniej Des była na tyle frapująca, że odciągała jego uwagę od jego problemów.
- Możemy zagrać w dwadzieścia pytań jeśli wolisz. - uśmiechnął się swoim popisowym uśmiechem. Ciekawe czy byłaby w stanie go rozpracować po tych dwudziestu pytaniach. Oczywiście wcześniej musiałaby w ogóle o nim słyszeć, a skoro go nie rozpoznała, to pewnie nie miała o nim pojęcia. Może słyszała kiedyś jakiś jego kawałek w radiu, ale nie przywiązywała do tego zbyt dużej wagi. A on będąc incognito nie musiał się obawiać, że zostanie posądzony o wykorzystywanie swojej popularności do wyrywania młodych dziewczyn.
Dobra, gdy wspomniała o męskich koszulach jego wyobraźnia trochę się zagalopowała i musiał się przywołać do porządku. Nie powinien był sobie pozwalać na takie fantazjowanie, ale coś było w kobiecie ubranej w męską koszulę i tylko w nią, nad ranem, w jego mieszkaniu... Stop!
- Ej, mówię całkiem poważnie. - obruszył się, bo wyczuł ten sarkazm - Przecież nie proponuję ci od razu wrzucenia tej piosenki na nową płytę, czy tym bardziej wydania jej jako singiel. Intuicja mi podpowiada, że mogłoby z tego wyjść coś fajnego. A intuicja mnie nie zawodzi. Nie jeśli chodzi o muzykę. - chwycił ją delikatnie za dłoń, zachęcając by na niego spojrzała. - Uwierz mi, nie jestem żadnym psychopatą, który zwabia dziewczyny do swojej piwnicy proponując wspólne pisanie piosenek. Nazywam się Hunter Williams i mam taki mały zespół Dark Horses. Możesz wygooglować, że nie kłamię. I szczerze mówiąc to w Lorne nudzę się jak mops, dlatego pisanie z kimś piosenki mogłoby mnie uratować przed śpiączką z nudów. - uśmiechnął się na koniec.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie przywykła do tego, by wywierać na kimś nowopoznanym dobre wrażenie, w zasadzie zwykle działało to w drugą stronę, więc teraz, gdy Hunter dał jej do zrozumienia, że jej opinia przypadła mu do gustu, zakłopotała się nieco, chociaż jak przyznało na nią, za żadne skarby świata nie zamierzała dać po sobie poznać tego faktu.
- Cóż, spodobałaby mi się ta teoria, gdyby nie fakt, że starszych też zrażam - wywróciła oczami, chcąc chyba tym gestem podkreślić to swoje zblazowanie i dystans do własnych słów, którego tak naprawdę nie posiadała. W końcu każdy chciał znaleźć jakieś towarzystwo, do którego by pasował, ona nie była tu żadnym wyjątkiem, ale udawała, że jest inaczej, bo to było łatwiejsze od przyznania się, że faktycznie stanowiła kogoś na kształt wyrzutka. - Serio, daj mi godzinę, a wykręcisz się żelazkiem zostawionym na gazie, byleby uciec - dowaliła sobie samej, bo to umiała najlepiej, tradycyjnie ubierając to wszystko w niewzruszone gesty, jakby ją samą podobne autodowcipy bawiły.
- Dwadzieścia pytań? Ale tylko ty będziesz odpowiadał? - spojrzała na niego bacznie, nie będąc pewną, czy sobie z niej żartuje czy też nie, ale gdyby jednak nie żartował, to wolała już na wstępie podkreślić, że sama wolałaby nie być przepytywaną. Nie lubiła o sobie mówić, nie umiała chyba tego robić, jednocześnie udając, że nie ma z tym większego problemu. Z resztą teraz miała poważniejsze sprawy na głowie, bo przez chwilę zaczęła wątpić w poczytalność swojego rozmówcy, szczególnie gdy ten zaczął mówić coś o nowej płycie. Już w szczególności, gdy robiąc to, złapał ją za dłoń deklarując, że nie jest psychopatą. No dokładnie to zrobiłby i powiedział każdy psychopata, tak podpowiadała jej własna intuicja, ale jeszcze nie planowała robić zamieszania i rabanu w sklepie.
- Słuchaj, fajnie się gadało, ale jednak... - nie wiedziała nawet, jak ma zakończyć, bo w głowie miała tylko spaloną już wymówkę z żelazkiem na gazie. Musiała więc iść w szczerość. - Nie wiem, co próbujesz osiągnąć. Znam ten zespół, może nie znam każdego ich kawałka, ale zapewniam, że zorientowałabym się gdybym rozmawiała z jego wokalistą... - stres sprawił, że zaczęła mówić nieco więcej, ale też czuła, że potrzeba jej argumentów, dlatego wyciągnęła wolną dłonią telefon, już wpisując odpowiednią nazwę. - Takie podszywanie się nie robi wrażenia w dobie Internetu, więc radziła... o kurwa - była w połowie zdania, gdy członkowie zespołu jej się wyświetlili na ekranie, a stojący przed nią mężczyzna wyglądał tak samo, jak jeden z nich. Przez to wyrwało jej się to niekulturalne słówko, a twarz wykrzywiła tak głęboka konsternacja, że przez chwilę stała z rozchylonymi wargami i musiała wyglądać, jak ktoś, kto jeszcze nie wie, czy zacząć uciekać czy może zemdleć.

Hunter Williams
ambitny krab
Lilka
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
W jego opinii Des była niebanalna, a na pewno nie była nudna, jak wiele jej rówieśniczek. Była inteligentna i ładna i prowadził z nią nieoczekiwanie przyjemną konwersację. Miła odmiana. Nic więc dziwnego, że miał co do niej pozytywne odczucia.
- A może tylko tak udają, bo nie chcą się przyznać, że tak młoda osoba zrobiła na nich tak pozytywne wrażenie? - zasugerował. Jakoś nie chciał wierzyć, że Des zraża do siebie ludzi, chyba, że robiła to z premedytacją, gdy nie chciała mieć z kimś do czynienia. - To strasznie głupia wymówka. - zaśmiał się - Wymyśliłbym coś bardziej subtelnego. - dodał, choć teraz mu nic do głowy nie przychodziło.
- Tak... ja bym odpowiadał. - nie mówił na głos, że często się w takie dwadzieścia pytań bawił, ale nazywało się to wywiadami i pytania nie miały na celu odkrycia jego tożsamości, ale raczej wyciągnięcie różnych ciekawostek i ploteczek z jego życia.
Nie zamierzał jej wystraszyć, a tymczasem efekt osiągnął oczywiście odwrotny do zamierzanego. Nawet cofnął się o krok widząc, że dziewczyna aż cała się trzęsie. Pewnie nie powinien był jej dotykać, tak, to pewnie to. Dlatego zabrał rękę i w czasie gdy ona wstukiwała dane w telefon, sam wyjął z kieszeni portfel a z niego prawo jazdy. W końcu mógł wyglądać jak Hunter Williams, podawać się za niego, a być tylko marnym sobowtórem. Dlatego gdy już jej się wypsnęło słowo na k, podał jej do ręki dokument.
- Na dowód, że nie jestem tylko podróbką. - uśmiechnął się. - I przepraszam jeśli cię przestraszyłem. Nie chciałem. - dodał. Nie chciał by Des miała go za wariata, psychopatę czy zboczeńca. Nie robił sobie wielkich nadziei na wspólne pisanie, ale nie chciał zostawiać złego wrażenia. Polubił tę drobną blondyneczkę, była powiewem świeżości. Pomyślał, że mogliby sobie wzajemnie jakoś urozmaicić pobyt w tym mieście na końcu świata. Jako znajomi czy przyjaciele, czy partnerzy do pisania piosenki.

Desideria Wakefield
christmas time
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ