posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
  • trzy
Nie pierwszy raz zdarzało mu się odpowiadać na zgłoszenie skierowane bezpośrednio i tylko dla niego. Zazwyczaj były to dzieciaki, którym kiedyś w jakimś stopniu pomógł, dał szanse i które znów wpadły w jakieś kłopoty - nic dziwnego, bały się, że inny policjant nie będzie patrzył na nich przychylniejszym okiem. Nigdy ich nie ignorował i teraz też nie zamierzał, choć tym razem wcale nie chodziło o kolejnego, trochę wykolejonego nastolatka.
Philipa znał - choć dla niektórych to słowo mogłoby zabrzmieć trochę na wyrost - ze spotkań anonimowych narkomanów. Nigdy ze sobą nie rozmawiali tak bezpośrednio, ale zdarzało się przecież, że będąc częścią tej samej grupy wysłuchiwali nawzajem swoim spowiedzi, cieszyli kolejnymi miesiącami czystości, cicho wspierali w następnych. W słowniku Rufusa to wszystko o wiele lepiej definiowało "znajomość", niż krótkie pogawędki z kasjerką w spożywczym, nawet codzienne. Dlatego też tym bardziej nie zamierzał się od tego wezwania migać. Szczególnie, że już teraz miał złe przeczucia, a przecież nawet z Morem o niczym nie rozmawiał.
Mieli się spotkać na głównej drodze prowadzącej do Carnelian Land, jeszcze przed pierwszymi farmami. Właśnie tam zaparkował na poboczu swoje prywatne auto (po co straszyć chłopaka radiowozem i przyciągać uwagę mieszkańców?), wysiadł z niego i oparł się o zamknięte drzwi, czekając. Policyjny uniform również sobie darował, tu też stawiając raczej na neutralność i zwykły, codzienny strój. Gdyby ktoś pytał, to nawet miał na podorędziu wymówkę - rozglądał się za farmą do kupienia. I właściwie mówiąc to, nawet by przy tym nie skłamał.
Szkoda, że nie zapowiadało się na to, by Philip wzywał go w sprawie gospodarstwa na sprzedaż... Rufus na prawdę miał złe przeczucia.

Philip More
Rufus Winthrop
ejmi
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Spotkania anonimowych narkomanów były dla Philipa pewnego rodzaju odskocznią. Nie było to nic przyjemnego, bo po wielu latach przed kamerami i dzieleniu się swoim życiem z innymi, obcymi ludźmi, ostatnim czego potrzebował było rozmawianie na temat swojego uzależnienia z osobami, które miały ten sam problem. Niemniej jednak fakt ten dodawał mu pewnej otuchy, a spotkania stawały się czymś, co pomagało chłopakowi dalej wytrwać w narkotykowej trzeźwości. Odkąd zaczął chodzić na te spotkania nie sięgnął po żaden narkotyk ani nawet alkohol. Nie mógł sobie jednak odmówić papierosów, bo wiedział, że bez tego zwariuje i stanie się nie do zniesienia. Miał jednak w planach wyzbycie się wszelkich poważniejszych używek.
   Ciężko przychodziło mu otwieranie się i mówienie o sobie. Uważał to za dziwne i nienaturalne. Z początku nie wiedział, jak słuchanie historii obcych mu ludzi, miałoby mu pomóc. No ale pomagało. Każdy członek tych spotkań stawał się niewielką inspiracją i motywacją, a każdy kolejny dzień, tydzień czy miesiąc niewielkim zwycięstwem. Z uzależnień się nie wychodziło, taką przejawiał opinię. Wiedział, że gdy sięgnie po narkotyki po raz kolejny, to nie skończy się na jednym i znów wpadnie w ten wir, a tego bardzo chciał uniknąć.
   Ostatnim czego potrzebował było męczenie Rufusa czymkolwiek. Zawsze wychodził z założenia, że znajomi ze spotkań powinni pozostać tylko nimi i nie powinni mieć kontaktu poza grupą. Nie był to dobry pomysł, bo jeszcze nakręciliby się do zrobienia czegoś głupiego, ale sprawa ta wymagała szybkiej reakcji i odpowiednich ludzi. A wiedział, że Rufusowi może zaufać, przynajmniej w tym. W końcu dla wielu policjantów telefon od byłego narkomana widzącego duchy byłoby czymś, czym nie warto się przejmować. Na szczęście dla Rufusa Philip raczej nie musiał przejmować się tą pierwszą łatką, skoro wspólnie ją dzielili.
   Na umówionym miejscu pojawił się jako drugi. Miał nadzieję, że nie spóźnił się zbyt długo, ale wiedział, że tak nie było. Szybko wysiadł z taksówki, którą przyjechał i podszedł do mężczyzny. Nie miał pojęcia, jak bardzo Rufus zaznajomiony był z jego osobą i realityshow, w którym występował, niemniej jednak jakakolwiek wiedza na ten temat byłaby teraz bardzo przydatna, bo zaoszczędziłaby nieco czasu.
   – Miło że przyjechałeś – powiedział, bo jednak mężczyzna mógł to zignorować. W końcu Philip nie powiedział mu dokładnie o co tak właściwie chodziło. – Chodź za mną – powiedział, po czym powoli zaczął oddalać się od drogi, zmierzając w kierunku niewielkiej polanki.
Rufus Winthrop
ambitny krab
Philip
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Rufus nie potrafił już sobie wyobrazić życia bez kolejnych spotkań anonimowych narkomanów. Choć wypowiadał się na nich coraz rzadziej i choć przynajmniej na tych w Lorne Bay nie opowiedział nigdy swojej historii tak w stu procentach, to jednak właśnie te grupowe sesje były jedną z tych rzeczy, które wciąż utrzymywały go na powierzchni. Doświadczenia innych, wsparcie i zrozumienie - to rzeczy, których nie potrafił sobie dostarczyć samemu i których nie był w stanie odnaleźć nawet w pojedynczych spotkaniach z terapeutą. Nic dziwnego, że pierwszym co zrobił po przeprowadzce tutaj te sześć lat temu, było zapisanie się do grupy, mimo że miał pełną możliwość odcięcia się (a przynajmniej próby odcięcia się) również od tej części swojego dawnego życia. Wiedział jednak, że kwestią czasu byłoby wtedy, gdy samotnie znów szukałby zapomnienia. I to nie tam, gdzie trzeba.
Rzadko utrzymywał jakieś znajomości poza grupą, głównie dlatego, że większość członków podzielała zdanie Philipa w tej kwestii. Rufus jednak nieco inaczej to wszystko postrzegał. Co prawda nie szukał kontaktu umyślnie i nikogo nie naciskał do rozmów poza tą jedną salą w Domu Kultury, gdzie spotykali się w większości regularnie (z paroma osobami nawet nie witał się na ulicy, bo wyraźnie sobie tego nie życzyli), ale też się na nikogo nie zamykał. I też dlatego między innymi bez żadnego sprzeciwu odpowiedział na to dzisiejsze, zagadkowe wezwanie.
Philipa przywitał uśmiechem i lekkim skinieniem odpowiedział na jego pierwsze słowa. Kiedyś, pracując jeszcze w Perth, raczej by na takie wezwanie nie odpowiedział. Zamiast pojechać samemu, wysłałby pewnie jakichś niższych mu rangą (na tamten moment) policjantów i nawet nie przejąłby się ich raportem z tego spotkania. Obecnie było mu wstyd za tamtego Rufusa. Nakierowanego na karierę, pnięcie się po szczebelkach i zdobywanie kolejnych pochwał i uznań po zamknięciu kolejnych spraw. Wciąż odczuwał tamten dawny pociąg do bycia wyżej w hierarchii i robienia "więcej". I choć tym razem może z nieco lepszych pobudek, to i tak czuł potrzebę studzenia w sobie tej chuci. Ze strachu, że może w pewnym momencie znów skończy tak, jak wtedy. I że pociągnie za sobą kogoś... Znowu. - Brzmiało jak coś poważnego - odpowiedział tylko, odrywając myśli od tego dawnego życia. Choć nie było to takie proste, kiedy samo imię chłopaka brzmiało tak podobnie do Philly - dlaczego dopiero teraz to do niego dotarło?
- Na co powinienem być gotowy? - zapytał, kiedy ruszyli już w obranym przez chłopaka kierunku. Może powinien wziąć chociaż broń? Oczywiście słyszał o zdolnościach More'a - jak nie podczas spotkań NA, to na pewno dotarła do jego uszu nie jedna plotka. Nie do końca był jednak skłonny w nie tak po prostu uwierzyć. Poza nabytą przez ostatnie lata otwartością na ludzi, ich doświadczenia i religie, wciąż pozostawał przede wszystkim stąpającym twardo po ziemi realistą i bycie medium w jakikolwiek sposób nie mieściło się w ramach postrzegania świata przez Rufusa. Wciąż jednak nie odstępowało go to złe przeczucie, którego nie potrafił tak po prostu zignorować. Miał nadzieję, że jego ciche, podświadome przypuszczenia jednak się mylą...

Philip More
Rufus Winthrop
ejmi
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   O dziwo spotkanie Anonimowych Narkomanów sprawiały mu przyjemność, nawet jeśli musiał tam rozmawiać o swoim uzależnieniu, co było tematem, którego nie chciał poruszać nigdzie indziej. Będąc jednak w bezpiecznym otoczeniu innych osób, które się z tym zmagały, czuł się komfortowo. Najciekawszym w tym wszystkim było to, że pomimo krążącej opinii, narkomanami nie byli ludzie z marginesu społecznego. Byli to też politycy, biznesmeni czy policjanci. Philip sam zaczął uważać, że temat narkomanii nie ma wystarczającej uwagi i ciągle jest piętnowany. Trochę rozumiał takie podejście, niemniej jednak uważał, że powinno ono ulec zmianie. Na szczęście świat szedł do przodu i tego typu tematy przestawały być już tabu.
   Utrzymywanie znajomości z ludźmi ze spotkań nie należało do codziennej praktyki. Philipowi wydawało się, że coś takiego nie powinno mieć miejsca, jednak nie wzbraniał się przed tym. Oczywiście szanował granice innych członków spotkań i jeśli widział kogoś na mieście, to nie zaczynał rozmowy. Umiał ogarnąć, kto sobie tego nie życzył, a kto podchodził na spokojnie. Z Rufusem się dogadywał na tyle dobrze, że gdy tylko naszło go przeczucie, że ktoś może potrzebować pomocy, to od razu postanowił powiadomić mężczyznę.
   Wiele osób mogło się zastanawiać, jak działał Philip. Widzenie duchów było dla wielu osób abstrakcyjne i gdyby Philip nie znał tego od dziecka i ktoś miałby mu o tym opowiedzieć, to pewnie sam by tego nie kupił. Wbrew pozorom był strasznym realistą. Musiał potrafić odróżnić prawdę od fikcji i to pewnie jeszcze bardziej niż inni ludzie. Wiele osób próbowało go bowiem już w życiu oszukać. Widzenie duchów przychodziło mu jednak naturalnie i było dla niego jak oddychanie. Nie bał się tej zdolności, bo był już oswojony. No i zazwyczaj duchy całkiem nieźle wtapiały się w społeczeństwo, że nawet Philip potrzebował chwili, by odróżnić je od zwykłych ludzi. Czasami nie było to łatwe. Duchy przychodziły w różnych formach. Przeważnie wyglądali jednak jak zwykli obywatele. Nie raz i nie dwa More widział ich wpatrujących się w sklepowe witryny, zwłaszcza jeśli ktoś za życia bardzo lubił zakupy, czasami przesiadywali w swoich ulubionych miejscach, albo kręcili się wokół osób, które były im szczególnie bliskie. Jedynym, co ich wyróżniało to bijący od nich spokój. Były jednak takie dusze, które po swojej śmierci spokoju nie zaznały i tych nie dało się pomylić z żywymi. Tak właśnie było w tym przypadku.
   O swojej umiejętności nie wiedział wszystkiego. Jedną z tych rzeczy było to, jak duchy znajdują jego. Takie sytuacje często były dość niepokojące, zwłaszcza gdy jakaś dusza pojawiała się tuż pod jego nosem. Domyślał się jednak, że każdy człowiek byłby przestraszony, gdyby nagle inny człowiek wyskoczył zza drzwi bądź ciemnej uliczki. Szybko jednak zrozumiał, o co chodziło. Kobieta, która go odnalazła miała niedokończoną sprawę. Nie znał jej imienia ani nazwiska, wiedział jednak jak umarła i w sumie to mu wystarczyło, żeby powiadomić Rufusa. Dopiero po wykonaniu telefonu w jego głowie zaczęły pojawiać się obrazy i słowa, z których próbował on skleić jakąś historię. Było to jednak dość trudne, bo po śmierci czas nie ma już znaczenia i wspomnienia ludzi przeplatają się ze sobą tworząc nielogiczny dla śmiertelników ciąg wydarzeń.
   – Nie wiem na co, ty jesteś policjantem, znasz protokoły – odpowiedział, przemierzając pole. – Wydaje mi się, że możemy znaleźć jakieś ciało – wyjaśnił. Sam nie miał pojęcia dokładnie co się wydarzy, bo przecież nie szukał ciała sam. Nie był na tyle głupi, żeby bawić się w samotnego detektywa, bo pewnie nie skończyłoby się to dla niego zbyt dobrze.
Rufus Winthrop
ambitny krab
Philip
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Żałował, że jednak nie wziął broni. Philip co prawda nie wspominał mu jak dotąd o żadnym bezpośrednim zagrożeniu, ale cała sytuacja coraz bardziej się Rufusowi nie podobała. Nie, inaczej. Coraz bardziej go niepokoiła. Chłopak zdawał się wiedzieć, gdzie powinien się kierować, a jednocześnie nie mieć pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się koniec ich wędrówki. Jakby mieli się zorientować, że są na miejscu dopiero wtedy, gdy już tam będą. Jakby coś wskazywało More'owi odpowiednią drogę. Ktoś?
Winthrop odrzucił od siebie tę myśl w chwili, gdy tylko się pojawiła. Istniało wiele innych wytłumaczeń na to wrażenie, które wywierał nagle na nim chłopak. Niestety jego dość zagadkowe odpowiedzi nie pomagały w całym odbiorze sytuacji przez policjanta. Naprawdę wiedział tak mało? Czy coś przed nim ukrywał?
- Wydaje ci się - powtórzył spokojnie, zerkając na tył głowy idącego przed nim Philipa. O dziwo to właśnie te trzy słowa najbardziej go zaniepokoiły w tym zdaniu. - Skąd to przypuszczenie, Philip? - zapytał, starając się mimo wszystko nie okazać sceptyzmu. I lekkiej podejrzliwości. Przez chwilę nawet miał nadzieję, że wszystko okaże się jakimś głupim dowcipem, a to jakieś ciało będzie się trupem jakiegoś zwierzęcia. Chyba naprawdę wolał zostać obiektem żartu, niż myśleć o tym, co znaczyłoby znalezienie przez nich ciała zmarłego człowieka... - I skąd wiesz właściwie o tym... - miejscu, miał dokończyć, kiedy w jego nozdrza nagle uderzył charakterystyczny zapach, gdy tylko wyszli na niewielką polaną, do której zaprowadził ich chłopak.
Rufus schował usta i nos w zgięciu łokcia, wiedząc bardzo dobrze, że będzie tylko gorzej, kiedy zbliżą się bardziej do ciała. Bez słowa spojrzał znów na Philipa, czekając na jego dalszy krok. Naprawdę trzeba było zabrać tę broń...

Philip More
Rufus Winthrop
ejmi
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Wędrówka ciągnęła się w nieskończoność. Philip zawsze przeżywał to w taki sam sposób. Ludzie z początku zawsze mu nie wierzyli, bo wygadywał rzeczy, które przecież mógł sobie zmyślić i dopiero wtedy, gdy okazywało się, że miał rację, to zmieniało się do niego nastawienie. Takie sytuacje jak ta, w której się właśnie znajdował, była szczególnie podchwytliwa, bo Philip wiedział, co czekało na końcu ich wędrówki, ale nie miał pojęcia, jak wszystko potoczy się dalej. Nigdy nie rozmawiał z Rufusem o tym, że był medium i występował w tv. Sam nie chciał poruszać tego tematu, więc trochę też obarczał siebie winą za to, że teraz był w patowej sytuacji. Rufus jako policjant miał pełne prawo do tego, by nie dość że nie uwierzyć chłopakowi, to jeszcze o wszystko go podejrzewać. No ale prawda była taka, że More nigdy nie pokusiłby się o morderstwo kogoś, bo jako medium na pewno byłby prześladowany przez ducha. Było to gorsze niż australijski wymiar sprawiedliwości. No i oczywiście mógł się w to w ogóle nie mieszać, jednak ciężko mu było żyć ze świadomością, że mógł pomóc, a tego nie zrobił. Był bowiem przekonany, że prędzej czy później ciało zostałoby odnalezione, ale nie wiadomo kiedy i w jakim stanie, a gdyby to on był na miejscu ofiary, to z całą pewnością nie chciałby tak tkwić na świeżym powietrzu i być na łasce dzikich zwierząt, które przyszłyby się najeść.
   – Jestem medium, występowałem w telewizji, to nie były żarty – powiedział, nie przejmując się tym, czy mężczyzna będzie mu wierzyć czy nie, bo nie to w tej chwili było najważniejsze. – Widzę kobietę, bardzo niespokojną, zagubioną, co znaczy że pewnie została zamordowana albo umarła nagle. Wiem, że dziwnie to brzmi, nie umiem tego wyjaśnić – powiedział, nie zatrzymując się. Był kiepski w mówieniu tego, jak to było być medium, bo on miał doświadczenie, ale inni ludzie tego nie posiadali. Jak ktoś zapytał go, jak to jest rozmawiać z duchami, to odpowiedź, że jest to takie samo uczucie jak rozmowa z żywymi tylko bez użycia słów, to nikt mu w to nie wierzył, bo ludzie spodziewali się cudów i dziwnych rzeczy, a nie czegoś tak przyziemnego.
   – Będziesz zadowolony, jeśli powiem ci, że o miejscu tym dowiedziałem się od kobiety, którą znajdziemy? – zapytał. Uderzający smród zgnilizny jedynie umocnił go w przekonaniu, że miał rację. Oczywiście wolałby pojawić się na miejscu, żeby okazało się, że nie miał racji. Wyszedłby wtedy na głupka, który wyciąga Rufusa z jego własnego życia i wymyśla jakieś głupoty. – Chyba powinniśmy po kogoś zadzwonić – stwierdził.
Rufus Winthrop
ambitny krab
Philip
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Pracując jeszcze w Perth, jako detektyw, zawsze śmiał się z kolegów po fachu, którzy sami nie mogąc rozwikłać jakiejś zagadki w ostateczności kierowali swoje pytania do medium. Nie wierzył w to wtedy, nie chciał wierzyć też teraz. Mimo wszystko dalej szedł za chłopakiem, podskórnie i wbrew sobie czując, że chyba będzie jednak musiał zrewidować swoje dotychczasowe postrzeganie rzeczywistości i świata. To albo morderca lub bezpośredni świadek prowadził go właśnie do ofiary. Sam nie wiedział, co gorsze.
- Kiedy to się zaczęło? - zapytał, sam nie do końca pewny, czy pyta o te wizje kobiety czy ogólnie o widzenie zmarłych przez Philipa. Może trochę i jedno i drugie. Sam chciałby to zrozumieć. Przetłumaczyć sobie tę ich dzisiejszą wędrówkę w jakiś bardziej dostępny dla niego sposób. - Dlaczego to o mnie poprosiłeś? - dopytał też jeszcze o drugą męczącą go kwestię. Chodziło tylko o łączącą ich grupę i możliwość, że przez nią jakoś bardziej mu ufał? Czy za tym też kryło się coś więcej? Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach na samą niewyobrażalną myśl, że zmarła mogła sama chłopaka poprosić o Rufusa.
Chyba dopiero na miejscu tak naprawdę w stu procentach dotarło do niego to, co się właśnie zadziało. Philip przyprowadził go w jakiś sposób do ciała kobiety, której w żaden sposób nie mogli już pomóc. Poza jednym - dowiedzieć się, kto jej to zrobił.
- Nie podchodź bliżej! - Rufus zatrzymał chłopaka dosyć ostrymi jak na siebie słowami. Wyciągał już z kieszeni telefon jeszcze zanim Philip o tym wspomniał. Wiedział, co powinien robić, choć w środku świerzbiło go, by wrócić do auta po rękawiczki i woreczki na dowody, które mógłby zebrać z tego miejsca zbrodni. Musiał sobie w duchu powtarzać, że był tylko zwykłym posterunkowym. Że od lat nie zajmował się już morderstwami. Powstrzymał się przed podejściem jeszcze bliżej, gdy robił dwa ostrożne kroki w stronę zmarłej. Nie na tyle blisko, by zniszczyć ewentualne ślady, wystarczająco, by ocenić co też mogło tu zajść i przekazać swoje pierwsze spostrzeżenia dalej. Zdecydowanie kobieta została zamordowana.
Rozmowa nie trwała długo, bo właściwie nie miał za dużo do przekazania. Nie wiedząc co zrobić z tym, że to Philip go tutaj sprowadził, póki co o nim nawet nie wspomniał. Do czasu przyjazdu pierwszej ekipy miał czas na ocenę, czy chłopakowi zaufać i wyplątać jakoś z tego bałaganu, który z pewnością by go nie ominął, czy jednak dać mu się tłumaczyć jeszcze przed śledczymi.
- Opowiedz mi jeszcze raz, od początku, jak dowiedziałeś się o tym, że leży tu ciało - poprosił więc stanowczo acz spokojnie, odsuwając się od ciała i dołączając do chłopaka w miejsce na skraju polany i lasu, gdzie wiatr nie niósł ze sobą zapachu rozkładu. - Z wszystkimi detalami.

Philip More
Rufus Winthrop
ejmi
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Zdawał sobie sprawę z tego, że stąpał po bardzo cienkim lodzie. Oczywiście był niewinny w całej tej sprawie i nie bał się żadnych oskarżeń. Jedyne co siedziało mu w głowie było to, że przez swoje postępowanie mógł stracić w oczach innych ludzi. Niby nie zależało mu na opinii innych, ale jednak nie chciał być postrzegany jako osoba, która mogłaby dopuścić się morderstwa. Inne łatki już do niego bowiem przylgnęły, bo był przecież „dziwakiem” i „ćpunem”. Jego zdolności były dziwne i niezrozumiałe. Nie dziwił się zwykłym ludziom o to, że mu nie wierzyli, bo sam nie był w stanie tego zrozumieć i wyjaśnić. Nie było przecież żadnych poradników i szkoleń dotyczących bycia medium. Nikt mu nie opowiadał o tym, jak to będzie u niego wyglądać, a jeśli już spotkał kogoś o podobnych zdolnościach, to zawsze spotykał się z tłumaczeniem, że u każdego medium sprawa wygląda inaczej i każdy musiał to ogarnąć na swój własny sposób. Nie było to łatwe, zwłaszcza gdy przez większą część swojego życia, i to tę najbardziej wrażliwą i podatną na wpływy, miało się kamery przed twarzą. Był wtedy zagubiony i nie mógł liczyć na niczyją pomoc, nawet w sprawach czysto ludzkiej natury.
   – Parę dni temu, ale ogarnąłem o co chodzi dopiero dzisiaj – powiedział. – Wiesz, to wszystko jest dość skomplikowane – dodał szybko, wiedząc, że nie była to odpowiedź, której Rufus oczekiwał. Uważał jednak, że nie był to najlepszy moment na to, by tłumaczyć o co chodziło i jak to wszystko działało. Oczywiście jeśli mężczyzna będzie naciskać, to z całą pewnością wszystko mu wyjaśni. – Bo ciebie znam, ty znasz mnie, raczej domyślasz się, że nie jestem typem osoby, która zrobiłaby takie akcje dla sensacji – wyjaśnił. Nie miał do czynienia z pozostałymi stróżami prawa w Lorne Bay, ale z doświadczenia wiedział, jak mogło to już wyglądać i wolał ułatwić sobie tę drogę. Może źle było, że tak zrobił, bo skoro znał Rufusa to teraz mężczyzna mógł mieć kłopoty. Mógł o tym pomyśleć, tym bardziej, że jedyne miejsce, z którego się znali to ich spotkania Anonimowych Narkomanów. Nie wyglądało to najlepiej, ale nic już nie mógł w tej chwili zrobić.
   – Nie podchodzę – zapewnił. Nie chciał zbliżać się do ciała kobiety. Nie było to jego miejsce, wiedział, że muszą to zrobić specjaliści, a on się do nich nie zaliczał. Zamiast spoglądać na leżące na ziemi zwłoki, zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu kobiety. Wiedział, że kręciła się ona gdzieś obok. Bardzo jej współczuł, bo domyślał się, jak mogła się czuć. Dusze osób zamordowanych zazwyczaj były niespokojne i nie wiedziały, co się z nimi stało. Nikt bowiem nie spodziewał się zostać zamordowanym, a więc po takiej śmierci można było być zagubionym i ogólnie odczuwać szereg różnych emocji.
   – Wydaje mi się, że nie pamięta, kto ją napadł – kiwnął głową, gdy w polu jego widzenia pojawił się duch kobiety. Nie wydawała mu się ona zła, ale na pewno nie była zadowolona ze swojego obecnego stanu. Chyba jeszcze nie pogodziła się z całą tą sytuacją, co było przygnębiające, bo przez to nie będzie w stanie ruszyć na drugą stronę. Westchnął cicho i od razu poczuł lekkie zawroty głowy i uczucie „miękkich nóg”. – Pewnie i tak zrobią toksykologię, ale chyba została odurzona, możliwe że przedawkowano jakiś lek albo narkotyk... cokolwiek, bo kreci mi się w głowie – stwierdził, jakby to miało też w jakiś sposób przyjść Rufusowi łatwo do zrozumienia.
   – No ona mi powiedziała, widzę ją od kilku dni – odpowiedział zgodnie z prawdą.
Rufus Winthrop
ambitny krab
Philip
ODPOWIEDZ