rzecznik prasowy — ratusz
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa i matka czteroletniej Penny, którą wychowuje razem z Dawsonem, do którego wciąż coś czuje, choć udaje, że wcale tak nie jest, więc zaczęła chodzić na randki
1
Piątek oznacza zazwyczaj dla Nali dwie rzeczy — koniec tygodnia, czyli początek weekendu, a także całe popołudnie wolne. Żadnych zakupów, żadnego odbierania Penny z przedszkola, żadnych zabaw z rozpieraną przez energię czterolatką — cisza i spokój aż do późnego wieczora. Naprawdę uwielbia te dni, gdy wreszcie ma chwilę dla siebie i przez moment nie musi się troszczyć o małe dziecko, które czasem doprowadza ją do szewskiej pasji i granic cierpliwości. Nie zmienia to oczywiście faktu, że córkę kocha ponad wszystko i wszystkich, że jest jej oczkiem w głowie i jest w stanie zrobić dla niej dosłownie wszystko, ale nieważne jak bardzo kochasz swoje dziecko, czasem każdy rodzic ma po prostu dość. I, powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie ogromna pomoc Dawsona, zapewne szłoby jej o wiele gorzej i, prawdopodobnie, już dawno wylądowałaby w wariatkowie. Prawda jest bowiem taka, że nigdy nie chciała mieć dzieci — nie czuła się na nie gotowa i wiedziała, że nie ma wystarczającej ilości cierpliwości nawet do jednego. Nie potrafiła jednak zmusić się do przerwania ciąży, gdy na teście (jednym, drugim, piątym, a nawet i dziesiątym) pojawiły się dwie kreski. Wiedziała, że nie będzie idealną mamą, ale skoro mleko już się rozlało, postanowiła wziąć odpowiedzialność za swoje czyny — i naprawdę cieszy się, że Dawson podjął tę samą decyzję (nawet jeśli zajęło mu to dużo więcej czasu, niż jej). Mała szansa na to, że dałaby sobie radę bez niego, bo musi przyznać, że we dwójkę tworzą naprawdę zgrany zespół. Bo tym właśnie są — zespołem. Nie żadną parą, za którą czasem niektórzy ich biorą. Ten pociąg odjechał już dawno temu, czego wciąż poniekąd trochę żałuje — po części dlatego, że chciałaby, aby Penny miała normalny dom, ale taka naprawdę mała część jej, do której nie chce się przyznać, wciąż coś do niego czuje. A może to tylko zwykły sentyment?
Wiedząc jednak, że prawdopodobnie już nic z tego nie będzie, w końcu postanowiła ruszyć naprzód. Wszakże to, że ma córkę, wcale nie oznacza, że musi być sama do końca swoich dni, prawda? Dlatego kiedy Dawson opiekował się Penny, ona wcisnęła się w ładną sukienkę, umalowała się, po czym wyszła na randkę z mężczyzną, z którym zapoznała ją jej koleżanka z pracy. I trzeba przyznać, że był to naprawdę przyjemny wieczór, a jednak cały czas miała wrażenie, że coś jest nie tak, że nie powinno jej tutaj być. Oczywiście zignorowała to uczucie, a kiedy nadszedł czas pożegnania, zgodziła się nawet na drugą randkę — choć cały czas coś w niej krzyczało głośne nie. Ale może to po prostu strach? W końcu od Dawsona nikogo innego nie miała, a minęło już niemal pięć lat, więc to chyba normalne, że się stresuje. Ale czy to aby na pewno tylko stres?
Stara się jednak o tym nie myśleć, gdy wsiada do swojego auta (bo przez cały wieczór wypiła jedynie jedną lampkę wina), po czym rusza w kierunku mieszkania Buckleya, by odebrać od niego Penny i zabrać ją do domu. Oczywiście w ogóle nie myśli o tym, jak Dawson może zareagować na fakt, że była na randce, bo w zasadzie co go to obchodzi, tak? Może robić co chce i z kim chce, w końcu to nie tak, że są razem. Nie są i czasem ma wrażenie, że nigdy nie byli — ot, spotykali się, mieli na krótką chwilę siebie na wyłączność, ale wszystko to posypało się w tej samej chwili, w której dowiedziała się, że jest w ciąży. Koniec historii.
Cześć. Penny już gotowa? — rzuca z lekkim uśmiechem, gdy w drzwiach, w które chwilę wcześniej pukała, pojawia się Dawson. Sytuacja zawsze wygląda tak samo — wpada, zgarnia Penny i jej rzeczy, a potem wypada. Czasem tylko zamieni z nim więcej, niż dwa zdania o tym, co ich córka zjadła i co robiła — czasem podpyta o pracę, innym razem ogólnie o życie. Prawda jest jednak taka, że mimo tego, że mają córkę, którą wspólnie wychowują, są dla siebie niemal zupełnie obcymi osobami.

Dawson Buckley
ambitny krab
nonsens#5543
need more space — more space!
34 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
budowlaniec, flanelowiec, big scary boss (not really), ojciec na pół etatu małej Penny, commitment issues lvl: chandler bing
1

Jedyną z ciemniejszych rzeczy jakich nauczyło go życie w ciągu tych ostatnich trzydziestu paru lat — niestety, uczyć zaczął się dość późno — to to, by niczego nie planować. N i c z e g o. Nie warto nawet wspominać głośno, czego się chce, o czym się marzy, bo los bywa cholernie złośliwy — nawet w chwilach, gdy nie wiesz czego chcesz, da ci dokładnie to, czego jesteś absolutnie pewny, że nie chcesz! To wszystko brzmi okropnie, ale tylko dla tych, którzy wiedzą, że ma na myśli swoją córkę, a raczej… miał, pięć lat temu, i wtedy jeszcze nie była jego córką, nie była niczym jak tylko dwoma kreskami na teście (na jednym, drugim, piątym i dziesiątym). To też nie brzmi najlepiej, nie oszukujmy się… Lecz nie bez powodu mówi się, że kobiety zostają matkami w momencie, gdy wiedzą, że spodziewają się dziecka, a mężczyźni, dopiero w chwili, gdy widzą je po raz pierwszy w życiu, albo biorą na ręce. Wyobrażam sobie, że tak właśnie było! Bardzo długo próbował oswoić się z tą myślą, nie tyle tą, że będzie miał dziecko, ale że… ono będzie miało jego. Że będzie czyimś ojcem — and that’s a lot! — co do tego miał ogromne wątpliwości już wtedy, gdy siedząc na podłodze w łazience, studiował tę ogromną ulotkę dołączoną do testu, na której dostrzegł słowa „fałszywie dodatni wynik”. Cóż, nie taki fałszywy…
Pięć lat później spędzał piątkowe wieczory na kanapie, oglądając bajki, które sam znał już na pamięć, choć wcale ich nie oglądał, zerkał może jednym okiem, podnosząc wzrok znad telefonu za każdym razem, gdy Penny wołała „Widziałeś?! Widziałeś to?” Ona też znała je na pamięć, a mimo to za każdym razem była tak samo zaskoczona, jakby oglądała je po raz pierwszy. Do tego też powinien już przywyknąć, prawda? Do pluszaków upchniętych w kanapie, do połamanych kredek leżących to tu, to tam, i do rysunków na odwrocie stron umów, które podpisuje z klientami — tym sposobem wszyscy dowiadują się, że ma córkę. I… pytają o żonę. Zabawne, co? Wszyscy zakładają, że nie nosi obrączki, bo pracuje w budowlance, to ma sens, lecz w momencie, gdy zaczyna tłumaczyć, że nie ma żadnej Pani Buckley, ludzie zakładają, że jest wdowcem i nawet silą się na kondolencje! Sam już nie wie co jest gorsze, więc czasami zwyczajnie… potakuje. To też bywa zabawne! Ale nie wolno mu się śmiać, prawda? Właśnie stracił żonę!
Nala by się śmiała, był tego pewny, a jednak nigdy jej o tym nie wspominał, i zdaje się, że sam nie wiedział dlaczego… To co mieli, to co było między nimi, było dobre. I trwało tak długo… Nie chciał tego spieprzyć, a ilekroć o tym myślał, wiedział, że prędzej czy później to zrobi! Penny była najważniejsza, co do tego się zgadzali. I oboje starali się zrobić wszystko, by nie odczuła tego, że coś jest nie tak, że dzieci zwykle nie miewają dwóch domów, nie wędrują z pluszowym plecakiem od jednego do drugiego rodzica, podczas gdy ci planują kolejny tydzień…
Akurat wziął do ręki telefon, gdy usłyszał pukanie do drzwi, zdążył jednie zerknąć na godzinę na wyświetlaczu i wiedział, że… cóż, spieprzył! You had one job, Buckley!
Cześć. Właściwie… to śpi — odparł, krzywiąc się lekko, po czym wzruszył lekko ramionami i otworzył szerzej drzwi, o które opierał się przed chwilą, bo wszystko wskazywało na to, że jeśli nie miała zamiaru wejść, długo postałaby na progu. — Baterie padły jej jakąś godzinę temu, miałem Ci napisać — dodał, na usprawiedliwienie unosząc rękę, w której trzymał telefon. — Że podrzucę ją jutro… — Zabrzmiało kulawo, lecz tylko dlatego, że już w połowie tego zdania nie zamierzał go kończyć, zbyt skupiony na cóż, na niej, na tym, co miała na sobie, zwłaszcza na butach, które dostrzegł gdy, o ironio, starł się odwrócić wzrok i przywołać się do porządku! — Mówiłaś, że gdzie idziesz? — Wcale nie mówiła, w tym rzecz!

Nala Rushford
powitalny kokos
m.
rzecznik prasowy — ratusz
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa i matka czteroletniej Penny, którą wychowuje razem z Dawsonem, do którego wciąż coś czuje, choć udaje, że wcale tak nie jest, więc zaczęła chodzić na randki
Prawda jest taka, że odkąd urodziła Penny, jej świat kręci się głównie wokół córki. Dosłownie wszystko układa sobie pod nią, spełnia większość jej zachcianek (o ile jest grzeczna) i zawsze robią to, co ona chce, gdy zostają razem w domu. I tak już przyzwyczaiła się do jej obecności, że w tej chwili nie wyobraża sobie bez niej życia. Oczywiście nie zawsze tak było, bo kiedy dowiedziała się o ciąży, przepłakała chyba dwa pierwsze tygodnie. Szczególnie wtedy, gdy nie była pewna, czy jest skazana tylko na siebie, czy może Dawson pójdzie po rozum do głowy i postanowi stanąć na wysokości zadania, które na obojga tak niespodziewanie spadło. Zdecydowanie nie była gotowa na macierzyństwo i naprawdę obawiała się, że sobie nie poradzi. Ale, chociaż początki były cholernie trudne, w końcu wszystkiego się nauczyła. Z miesiąca na miesiąc radziła sobie coraz lepiej, tak samo, jak coraz lepiej zaczynała dogadywać się z Dawsonem — ale tylko w kwestii ich córki. W pozostałych sprawach nadal byli dla siebie tak samo obcy, jak na początku relacji i nie zawsze potrafili się ze sobą porozumieć. To zaś sprawiało, że Nala nie czuła się zbyt komfortowo w jego mieszkaniu — bo to nadal było jego mieszkanie, nie ich. Nic dziwnego, że pół roku później, gdy Penny była już większa, a ona potrafiła sobie bez problemu dać z nią radę w pojedynkę, podjęła decyzję o wyprowadzce. Nie było sensu w tym, aby ona i Dawson męczyli się w swoim towarzystwie tylko ze względu na córkę, która przecież i tak mogła mieć ich oboje.
I tak to właśnie od ponad trzech lat działa — w jedne dni to ona zajmuje się małą, w inne zaś obowiązek ten spada na Dawsona i wygląda na to, że Penny wcale na taką sytuację nie narzeka. Przynajmniej na razie, choć zdarzały się już pytania typu a dlaczego mamusiu nie jesteś z tatusiem?, na które kompletnie nie wiedziała, jak odpowiedzieć. No bo jak wyjaśnić trzylatce, że po prostu… Nie wyszło. Nie wie jak, nie wie kiedy, nie wie dlaczego — po prostu zmarnowali swoją szansę. Poza tym jest dobrze tak, jak jest, prawda?
Och — wyrzuca jedynie z siebie, nie wiedząc do końca, jak powinna na to zareagować. Zazwyczaj brała Penny na ręce, jej zabawki pod pachę, po czym wsadzała ją do samochodu i ruszała w stronę domu. Czyżby aż tak długo się zasiedziała? Zerka na zegarek, ale nie — godzina jeszcze dość wczesna, a przynajmniej na tyle, że Penny zazwyczaj o tej porze nie śpi. I co teraz?Nie… To znaczy, nie chcę robić ci kłopotu. Może uda się ją wsadzić do samochodu bez budzenia? — zastanawia się na głos, przestępując z nogi na nogę. Wolałaby jej w końcu nie budzić, ale chciałaby też ją zabrać do siebie tak, jak powinna. A może jednak lepiej byłoby ją u niego zostawić? Te rozważania przerywa jednak Buckley pytaniem, które odrobinę wytrąca ją z równowagi.
Chyba nie? To nic takiego, tylko… Randka — rzuca niby luźno, wzruszając lekko ramionami, ale tak naprawdę cała się spina w tym samym momencie, w którym słowa ulatują z jej ust. Z jakiegoś powodu zaczyna nagle się przejmować, co na to wszystko powie Dawson, choć przecież nie powinno go to interesować. Może wychodzić z kim chce, gdzie chce i kiedy chce, nie musi mu się ze wszystkiego spowiadać, ani tym bardziej pytać o zgodę.

Dawson Buckley
ambitny krab
nonsens#5543
need more space — more space!
34 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
budowlaniec, flanelowiec, big scary boss (not really), ojciec na pół etatu małej Penny, commitment issues lvl: chandler bing
Już wtedy wiedział, że wszystko się zmieni, że całe jego dotychczasowe życie wywróci się do góry nogami. Czego nie wiedział, to to, że… to wcale nie jest najgorsza rzecz jaka mogła mu się w tamtej chwili przydarzyć! Nie mógł wiedzieć. A ta myśl nie miała najmniejszych szans do niego dotrzeć, bo był zbyt zajęty czytaniem tej pieprzonej ulotki i powtarzaniem “coś musieliśmy zrobić nie tak”. Owszem, zrobili, ale nie wtedy, tylko kilka tygodni wcześniej! Nie wiem czy kiedykolwiek doszli do tego, w którym dokładnie momencie… przywiązali się do siebie na resztę życia. Ostatecznie, nie miało to żadnego znaczenia, prawda? Mieli prawie dziewięć miesięcy by się na to przygotować, a jednak… nie byli nawet blisko — Penny jeszcze długo serwowała im niespodzianki, lecz ta pierwsza bez wątpienia była największa.
Oni sami też mieli ich dla siebie sporo. Okazało się bowiem, że kilka miesięcy to za mało, by poznać drugą osobę, by wiedzieć, czego naprawdę chce w życiu, czego oczekuje od drugiej osoby, bez względu na to, czy nosi pierścionek na palcu prawej dłoni, czy okazjonalnie odwozi Twoje — Wasze — dziecko do przedszkola. Jeśli chodziło o to drugie, owszem, początki były trudne — nocne karmienie, kolki i inne czkawki. Z miesiąca na miesiąc jego mieszkanie robiło się coraz bardziej zagracone, coraz bardziej przesiąknięte zapachem dziecięcej zasypki… Nic dziwnego, że nie znaleźli miejsca na nic więcej i ostatecznie, zostali przy tym, co było. Tak było prościej, a co ważniejsze działało. Przeważnie.
Sytuacja taka jak ta na pewno nie była niczym nowym, jednak zwykle gdy dawał ciała, w ostatniej czy przed ostatniej chwili dawaj jej znać, że nie da rady, że się spóźni, że… cokolwiek. Zresztą, to działało w dwie strony. Wszystko z uśmiechem, by broń boże Penny niczego nie zauważyła. Dziś, dzięki Bogu spała.
Nie ma sensu wyciągać jej z łóżka — odparł, sięgając dłonią do szyi w nerwowym odruchu, widząc jak przestępuje z nogi na nogę. Widać było wyraźnie, że wolałaby zabrać Penny i czym prędzej zniknąć z progu. Innym razem obwinił za to niedbale upięte włosy czy koszulkę, którą nosi tylko chodząc po domu. Dziś jednak miała na sobie sukienkę i wysokie obcasy…
To nic takiego, tylko…
Randka — powtórzył, a jego lewa brew powędrowała wysoko do góry, z czego zdał sobie sprawę dopiero po fakcie. Uśmiechnął się, by zatuszować swoją reakcję. Zdziwienie? Nie powinien się dziwić. Zazdrość też nie brzmi najlepiej, a jednak to najbliższe temu co czuł. Dziwne… — Nie mówiłaś, że idziesz na randkę. Wymówiłaś się dzieckiem, by szybciej się zmyć? — Zapytał, nie kryjąc rozbawienia. Tak, zamiast zastanawiać się, co czuje, postanowił się z niej ponabijać, a to już mniej dziwne! Nie z tego ni z owego, otworzył szerzej drzwi i ustąpił krok, by wpuścić ją do środka. — Wina? Trochę zostało, Penny nie dała rady dokończyć butelki. — I tak, uważał to za zabawne! Spodziewał się, że przewróci oczami, ale jednak się zgodzi. I nie dlatego, że nie wiedzieć czemu, bardzo chciał wiedzieć, czy uważa tę randkę za udaną.

Nala Rushford
powitalny kokos
m.
rzecznik prasowy — ratusz
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa i matka czteroletniej Penny, którą wychowuje razem z Dawsonem, do którego wciąż coś czuje, choć udaje, że wcale tak nie jest, więc zaczęła chodzić na randki
Naprawdę myślała, że dziecko ich do siebie zbliży. Nie oczekiwała cudów — małżeństwa czy kolejnych dzieci, bo jedno to i tak było zdecydowanie za dużo. Po prostu liczyła na to, że coś jeszcze z tego wyjdzie, że zamiast być dwójką obcych sobie ludzi, stworzą mocny i pewny związek, w którym oboje wychowają swoją córkę. Zamiast jednak tę więź umocnić, ciąża sprawiła, że się od siebie oddalili. Może dlatego, że Nala cały czas miała obawę, że w pewnym momencie Dawson się ze wszystkiego wykręci, a ona, koniec końców, zostanie z Penny sama? Oczywiście nic takiego się nie stało, ale zauważyła, że dziecko, które miała wydać na świat, kompletnie zabiło rozwijające się między nimi uczucie. Zamiast bowiem skupiać się na sobie, zbyt zajęci byli planowaniem tego, jak wychowają własne dziecko, którego w ogóle nie planowali i na które zdecydowanie nie byli gotowi.
Gdyby nie ta niespodziewana ciąża, kto wie, jak potoczyłaby się relacja. Może byliby szczęśliwym małżeństwem i razem mieszkaliby w domu, w którym mieszka teraz Nala? A może zerwaliby ze sobą po paru kolejnych miesiącach i teraz każde z nich żyłoby u boku kogoś zupełnie innego? Tego mogą się jedynie domyślać. Teraz jest, jak jest i Nala trochę żałuje tego, jak to się wszystko potoczyło. No, może nie wszystko, bo wbrew pozorom Penny za nic w świecie by teraz nie oddała, ale w głębi duszy chciałaby, aby jej relacja z Dawsonem wyglądała inaczej. Bo, kiedy tak stoi przed nim wystrojona, po randce, czuje się odrobinę niekomfortowo. Tak, jakby miała wyrzuty sumienia; tak, jakby go w jakiś sposób zdradzała, choć przecież wcale tego nie robi.
Tak, masz rację — mruczy, przygryzając zębami dolną wargę. Dlaczego dzisiaj? Dlaczego Penny musiała zasnąć tak wcześnie akurat dzisiaj? Nala przynajmniej nie musiałaby wtedy stać, jak ten ostatni kołek, tłumacząc się Dawsonowi z tego, gdzie była. Oczywiście wcale nie musiała mu mówić — mogła skłamać, mogła powiedzieć, że to nie jego interes, ale nie potrafiła. A teraz ma ochotę zniknąć pod jego zaskoczonym spojrzeniem, choć powinna raczej spojrzeć na niego twardo i wzrokiem powiedzieć mu to twoja wina. Choć, z drugiej strony, to również i jej wina. Nie musiałaby iść bowiem na tę randkę, gdyby oboje nie bali się spróbować od nowa.
Mhm, randka — powtarza i kiwa twierdząco głową, starając się zebrać resztki swojej pewności siebie. — I to zdecydowanie nie twój interes — dodaje po chwili, wywracając teatralnie oczami, bo nie zamierza mu się tłumaczyć. A już na pewno nie zamierza z nim na temat tej randki rozmawiać, choć pewna jej część chciałaby zobaczyć jego minę w chwili, w której opowiadałaby mu, jak dobrze się na niej bawiła. I że może będzie z tego druga randka.
Piorunuje go wzrokiem, gdy rzuca tym mało zabawnym żartem o Penny i butelce wina. Bo tak, wie, że to żart — zdążyła go bowiem poznać na tyle, by wiedzieć jakie ma słabe poczucie humoru. Ma tylko nadzieję, że Penny tego po nim nie odziedziczy.
Chętnie — odpowiada w końcu, wkraczając do jego mieszkania, po którym szybko przebiega wzrokiem. Zna je jednak doskonale, bo przecież przez niecały rok tutaj mieszkała. I tu przez pierwsze pół roku wychowywała się Penny. — Ale tylko jedną lampkę, bo jestem samochodem — dodaje po chwili, zdejmując na korytarzu swoje szpilki, od których powoli zaczęły boleć ją stopy. Pozbywa się więc ich z ulgą, po czym rusza prosto do salonu, rozsiadając się na wygodniej kanapie, na której niegdyś leżała z wielkim brzuchem, oglądając durne programy w telewizji i zajadając się lodami. Czasem ma wrażenie, że to było tak niedawno, a przecież minęły już cztery lata! — Penny była dzisiaj grzeczna? — pyta, zerkając na Dawsona, bo ich córka to chyba ich jedyny wspólny temat. Naprawdę nie wie, o czym innym mogliby rozmawiać i wcześniej nie było to dla niej problemem, bo rzadko kiedy spędzają dłuższą chwilę sam na sam. Jest to chyba pierwsza taka sytuacja odkąd się od niego wyprowadziła.

Dawson Buckley
ambitny krab
nonsens#5543
need more space — more space!
34 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
budowlaniec, flanelowiec, big scary boss (not really), ojciec na pół etatu małej Penny, commitment issues lvl: chandler bing
Czasami przyłapywał się na myśli, że to jego wina. To że im się nie udało, i że ostatecznie wszystko wyglądało tak jak wyglądało… Co zresztą nie jest tak dalekie od prawy, jak czasami usiłuje sobie wmówić, ale choć minęło pięć lat i dziś nie miało to większego znaczenia, poczucie winy wciąż przychodziło i odchodziło jak fale, zwykle w chwilach, gdy najmniej się tego spodziewał, w chwilach zwykłych i zwyklejszych… Jak przedstawienie w przedszkolu Penny czy wyjście do zoo. Jak nikt wiedział, że to ma znaczenie, że dziecko zasługuje, by widzieć ze sceny oboje rodziców na widowni, by spacerując po zoo trzymać obie ręce. To wszystko miało znaczenie. I choć uparcie powtarzał, że zrobił to wszystko dla Penny, że bez wahania zrobiłby to znowu, wybrałby ją znowu, to nie mógł nie pomyśleć o Nali… I o tym, że jego poczucie winy to głównie przekonanie, że ją zranił. I rozczarował. Zupełnie jakby okłamywał ją przez cały ten czas, a to przecież nieprawda. Może gdyby zobaczyli te dwie kreski na teście kilka miesięcy później? Może wciąż byliby razem? Nie to by się nad tym zastanawiał, nie musiał, bo był przekonany, że to niczego by nie zmieniło. Nie nadawał się na ojca, ani męża, ani… zresztą, powiedział jej to tyle razy, że to naprawdę dziwne, że zdecydowała się zostać! Nawet jeśli wtedy zrobiła to tylko przez wzgląd na dziecko, nie mogła przecież wiedzieć, że “wszystko się jakoś ułoży”, jak zwykli mówić niemal wszyscy dookoła. On sam też nie mógł tego wiedzieć. Cholera, pięć lat później, jestem przekonana, że nadal czeka aż “wszystko się jakoś ułoży”.
A widząc Nelę na progu, w sukience — która jak miał nadzieję, nie była czerwona — i butach na obcasie, mówiącą, że wraca z randki. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wszystko zaczęło się układać… bez jego udziału. Jakby miało być inaczej! Tak, zdawał sobie sprawę z tego, jak głupia była to myśl, dlatego jeszcze tej samej chwili postarał się, by zniknęła z jego głowy tak samo szybko jak się pojawiła!
I to zdecydowanie nie twój interes. Nie potrafił się nie uśmiechnąć pod nosem, gdy to powiedziała, bo naprawdę mało brakowało, a odparłby, że trochę jest, ale w porę ugryzł się w język! Zamknął za nią drzwi i przez moment stał tak, z ręką na klamce, patrząc jak zdejmuje buty, bo nagle dotarło do niego, że nawet nie jest pewny, czy ma w lodówce wino… Brawo, Buckley. Sam przed chwilą nalał sobie szkockiej, ale tylko dlatego, że Penny dawno spała, a on nie mógł pozbyć się z głowy piosenki o rekinach!
Daj spokój. Przecież możesz zostać razem z Penny do rana… — mruknął, wzruszając lekko ramionami, w końcu… to nic takiego, prawda? Tak przynajmniej mu się wydawało, ale fakt, że wraca z randki wszystko zmienił? Może to wcale nie była pierwsza randka, jak jeszcze przed chwilą myślał… — Nie mniej niż zwykle — odparł prawie odruchowo, po czym skinął na ścianę w salonie, na którą trafiła radosna twórczość ich córki! — Twierdziła, że skończyły jej się kartki — dodał, tonem podobnym do tego, którym posłużyła się Penny, próbując brzmieć przekonująco! W międzyczasie zdążył pójść do kuchni i dzięki Bogu, znalazł w lodówce butelkę wina! Nie pamiętał, by je kupował, ale jakie to ma znaczenie? Po drodze zgarnął jeszcze korkociąg, kieliszek dla Nali i swoją szklankę z blatu, i wrócił do salonu, by to wszystko zgrabnie odłożyć na stół. Zgrabnie, o mało się nie oblał.
A więc… Czy powinienem martwić się, że Penny zacznie opowiadać mi o nowym tatusiu? — zapytał, jak zwykle bez ogródek, rzucając jej nieco złośliwy uśmiech, i zerknął na nią kątem oka, by nie przegapić jej reakcji nim podał jej pusty kieliszek i zabrał się za odkorkowanie butelki.

Nala Rushford
powitalny kokos
m.
rzecznik prasowy — ratusz
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa i matka czteroletniej Penny, którą wychowuje razem z Dawsonem, do którego wciąż coś czuje, choć udaje, że wcale tak nie jest, więc zaczęła chodzić na randki
To nie tak, że to tylko i wyłącznie jego wina. Nala zapewne też ponosi jakąś część odpowiedzialności za to, co się stało, choć oczywiście nie lubi o tym myśleć. Wygodniej jest zrzucić winę na kogoś innego, prawda? Czasem jednak, szczególnie w bezsenne noce, które od czasu do czasu miewa, zastanawia się, co ona mogła zrobić, aby ich relacja wyglądała inaczej — lepiej. Może powinna być bardziej uparta? A może powinna jasno powiedzieć mu, czego od niego oczekuje, czego chce? Sęk w tym, że w całej tej sytuacji ona również najbardziej patrzyła na Penny — na to, co dla niej będzie dobre. Jej własne pragnienia zeszły na drugi plan w tej samej chwili, w której po raz pierwszy trzymała swoją córkę w ramionach. Chciała, aby miała nie tylko matkę, ale również ojca, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że oni sami nie będą razem, bo tak było bezpieczniej. Bo co jeśli faktycznie spróbowaliby razem być i nic by z tego nie wyszło? Jak wtedy wyglądałyby ich relacje i jak ona wpływałaby na Penny? Poza tym ona również założyła, że jakoś to będzie, że samo się wszystko ułoży. I poniekąd tak się stało — tylko nie w sposób, w który ona miała nadzieję.
Z czasem zrozumiała, że bez sensu jest dłużej czekać. Szczególnie że sama nie do końca wiedziała, na co tak naprawdę czeka. Na to, aż wreszcie zbierze się na odwagę? A może na to, aż to Dawson pójdzie po rozum do głowy? A skoro ich relacja działa dobrze w taki sposób, w jaki aktualnie działa, to czemu to niszczyć? To właśnie takie myśli sprawiły, że wreszcie wzięła się w garść i znowu zaczęła chodzić na randki — choć trzeba przyznać, że randkowanie jest o wiele trudniejsze, gdy jest się matką. Myślała, że nie będzie to robiło żadnej różnicy, ale niektórym mężczyznom wystarczy słowo dziecko, by uciec, gdzie pieprz rośnie. I wcale się im nie dziwi, aczkolwiek stwierdziła, że nie zamierza tak łatwo się poddawać — przecież nie wszyscy mężczyźni są tacy sami, wbrew popularnej opinii.
Nie mam nic na przebranie, a sukienka zbyt wygodna do spania nie jest — zauważa, poprawiając nieco swój strój, który notorycznie podwija jej się do góry, odsłaniając odrobinę zbyt dużo jej nóg, jak na jej gust. — Jeśli Penny się w trakcie nie przebudzi, po prostu podjadę pod nią w południe. — Wzrusza ramionami, nie uważając, aby spędzenie nocy w mieszkaniu Dawsona było dobrym pomysłem. Mogłoby to uruchomić zbyt wiele wspomnień, a tego zdecydowanie dzisiaj nie potrzebuje.
Gdyby to były moje ściany, chyba bym cię udusiła za to, jak świetnie pilnujesz naszej córki — stwierdza, spoglądając na niego spod lekko przymrużonych powiek. — Ale to twoje mieszkanie, więc… — dodaje odrobinę weselej, ciesząc się, że to nie ona będzie musiała zająć się tym problemem. — Tylko mam nadzieję, że dałeś jej odpowiednią reprymendę albo karę. Nie chcę, aby potem nasza córka była rozpuszczonym smarkiem, który myśli, że wszystko jej wolno — mówi, zerkając badawczo na mężczyznę. Z ich dwójki to pewnie ona jest tym bardziej surowym rodzicem, ale ktoś musi, aby Penny nie stała się zbyt rozpuszczona, prawda?
Hmm, za wcześnie, by orzec. Powiem ci po drugiej randce — odpowiada równie złośliwe, uśmiechając się do niego szeroko z zadowoleniem. A niech wie! Niech wie, że randka się udała i już planują kolejną. Nie chce dać mu satysfakcji i okazji do nabijania się z niej. Bo co go to w ogóle obchodzi? Przecież jej nie chciał, dlaczego więc nie może sobie ułożyć życia bez niego?

Dawson Buckley
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ