właściciel warsztatu — LORNE BAY MECHANIC
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
3.


Od czterdziestu minut walczył ze spływającymi po czole kroplami potu, który doskwierał mu gdy pochylał się nad silnikiem starego Chryslera. Temperatura nie sprzyjała pracy w nieklimatyzowanym warsztacie, który od świtu do wieczora otwarty był dla lokalnych klientów, dlatego posiłkował się dwoma wiatrakami, które powiewały prosto na jego zbolały kark i fundowały mu niemiłosierne bóle dnia następnego. Kiedy robił sobie krótkie przerwy na napitek i papierosa, korzystał z zimnej wody, którą obmywał twarz, dłonie oraz klatkę piersiową, jednak miał wrażenie, że nim ponownie zdążył zbliżyć się do auta, jego skóra znów świeciła się i przegrzewała. Marzył o chłodnym prysznicu, którego nie opuszczał by do zmroku, jednak czekało na niego jeszcze jedno auto, które zobowiązał się skończyć do końca tego tygodnia.
Kiedy wrócił ze służbowego zaplecza, po warsztacie kręciła się widocznie zbłądzona dusza. Odchrząknął w końcu i zrobił kilka kroków naprzód, a kiedy odwróciła twarz w jego stronę, uniósł kącik ust ku górze.
Założę się, że nie mnie spodziewałaś się tu zastać — odezwał się w końcu i chwycił zwisającą z maski szmatkę, którą odrzucił gdzieś na bok. Po ich ostatnim spotkaniu i jej ucieczce bez słowa pożegnania, zdążył połączyć kropeczki i zarejestrować fakt, że przygodny seks z byłym facetem nie był czymś, co uważała za słuszne - przynajmniej kiedy jej krwioobieg opuścił alkohol. Osiem lat temu, ich drogi rozeszły się w przeciwnych kierunkach, bo o ile ona ułożyła sobie życie u boku innego, o tyle on kisił się za murami stanowego więzienia i pragnął zakończyć swój żywot. Jedna noc nie była w stanie wymazać wspomnień, które zafundował jej podczas trwania ich związku, ani faktu, że był byłym skazańcem, który spierdolił w swym życiu chyba wszystko.
Szukasz kogoś? Albo czegoś? — zapyta w końcu, przyglądając jej się badawczo.

Posy O'Brallaghan
powitalny kokos
marta
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

Na samochodach nie znała się kompletnie, a zresztą nie była też jakąś wielką ich fanką. Zresztą, istniał cały szereg powodów, dla których wolała wsiąść na rower, albo po prostu przespacerować się gdzieś pieszo, choć z takich rzeczy nie zawsze mogła korzystać. Czasami po prostu musiała pojechać gdzieś dalej, co miało miejsce poprzedniego wieczora. Kiedy wracała do domu, jej auto zaczęło zachowywać się na tyle dziwnie, iż Posy zaczęła szczerze się obawiać, iż nie uda jej się wrócić w jednym kawałku. Co więcej, na desce zaświeciła się nie jedna, a kilka kontrolek, dlatego obiecała sobie, że kolejnego dnia się tym zajmie. Jeśli nie zrobiłaby tego od razu, prawdopodobnie odkładałaby to w czasie aż do następnego wyjazdu, a wówczas byłoby za późno na to, aby jeszcze cokolwiek z tym zrobić. Zanim zdecydowała się tym zająć, poprosiła jedną ze swoich znajomych o polecenie jej miejsca, w którym załatwią wszystko od ręki, a w dodatku zrobią to dobrze. I nie, zdecydowanie nie spodziewała się tego, że przy okazji przyjdzie jej trafić na demony własnej przeszłości, więc kiedy już znalazła się w warsztacie i zakręciła się w pomieszczeniu w poszukiwaniu kogoś, kto byłby w stanie jej pomóc, dźwięk jego głosu bardzo zbił ją z tropu. Zdecydowanie się go tutaj nie spodziewała, dlatego jej serce mimowolnie zabiło szybciej. Aż tak się stresowała? - Daruj sobie - odezwała się, kiedy dotarł do niej jego komentarz. Miał rację, nie spodziewała się go tu zobaczyć, ale czy to musiało cokolwiek zmienić? Przecież nie przyszła tu na pogaduszki, a jedynie po to, aby doprowadzić swoje auto do porządku. I właśnie z myślą o tym chciała zachować się profesjonalnie, tylko trochę bała się, że w przypadku ich dwójki nie było to możliwe. - Mechanika - odpowiedziała, po czym lekko wzruszyła ramionami. Przyszła tu w konkretnym celu, którym bynajmniej nie było ponowne krzyżowanie ich dróg ze sobą. Gdyby już wcześniej wiedziała, że trafi właśnie na niego, w ogóle by się tu nie pokazywała. - Chyba mogę pojechać gdzieś indziej - dodała, po czym zaplotła za ucho kosmyk włosów. Czy czuła się tu nieswojo? Zdecydowanie, dlatego zaczęła brać pod uwagę wycofanie się. Może w pewnym stopniu uciekała? Przecież to samo zrobiła wtedy, kiedy przed kilkoma miesiącami wylądowała w jego łóżku. Zamiast stawić temu czoła, wzięła nogi za pas, ponieważ tak było wówczas łatwiej.

ozzie broadbent
sumienny żółwik
Magda
właściciel warsztatu — LORNE BAY MECHANIC
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
Nie powinna go dziwić reakcją dziewczyny, zważywszy na piekło, które zgotował jej przed laty, jednak nie krył rozczarowania, które pojawiło się na jego twarzy wraz z jej oziębłym powitaniem. Po ich ostatniej wspólnej nocy nie spodziewał się większej sympatii, jednak wierzył, że zdołali przerobić wszelkie niesnaski i potrafili porozumiewać się ze sobą jak dwójka, dojrzałych emocjonalnie osób. Fakt, że pod wpływem wysokoprocentowych trunków wykorzystała go fizycznie, a następnie odepchnęła wcale mu się nie podobał.
Jaki masz problem, O'Brallaghan? Jesteś do zniesienia tylko kiedy wlejesz w siebie pół litra tequili? Wybacz, gdybym wiedział, że się pojawisz w moim warsztacie, zaopatrzył bym się w kilka zapasowych butelek byś nie musiała strzelać piorunami z oczu — wywrócił oczami i westchnął ciężko. Pomimo kąśliwych uwag, wcale nie miał ochoty na słowne przepychanki; wbrew pozorom naprawdę pragnął się z nią dogadać i jakoś zadośćuczynić wszystkiemu na co była skazana podczas trwania ich związku. Wierzył, że zdołał pozbyć się wielu prostackich nawyków jak choćby upijania się w biały dzień czy bezmyślnego szukania zaczepek w centrum miasteczka. Znacznie bardziej się kontrolował i podczas odsiadki mocno przewartościował swe życie, które przez naprawdę długi czas było nieustannie zagrożone. Był kiepskim partnerem i zdawał sobie z tego sprawę, jednak uważał, że każdy zasługiwał na drugą szansę. Nawet on.
No i go znalazłaś, lepiej trafić nie mogłaś — odparł i ruszył w kierunku samochodu, który stał na podjeździe. Nie miał w Lorne Bay zbyt dużej konkurencji, a poza tym dość ulgowo traktował znajomych i bliskich, czego nie można było powiedzieć o innych warsztatach. Mogła być pewna, że nie naciągnie ją na dodatkowe koszty, a auto będzie w pełni sprawne i bezpieczne.
Nie zachowuj się jak dziecko. Chcesz bym je naprawił czy będziesz prosić się innych i płacić dwu krotność tego co zostawisz u mnie? Decyzja należy do ciebie — podszedł do pojazdu i zlustrował go wzrokiem. Nie zamierzał jej specjalnie przekonywać do tego by zostawiła pod jego pieką swój samochód i jeśli miała potrzebę podjechania do innych mechaników - droga wolna. Nie bawiły go takie gierki i wolał sobie oszczędzić niepotrzebnych złośliwości z jej strony. — Powiesz mi chociaż z czym przyjechałaś? — zapytał w końcu i nie pytając o zgodę, pozwolił sobie otworzyć drzwi od strony kierowcy i pociągnąć wajchę, otwierającą maskę auta.

Posy O'Brallaghan
powitalny kokos
marta
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
A czego tak właściwie się spodziewał? Sam przecież postanowił przywitać ją w sposób, który jej zdaniem sporo pozostawiał do życzenia, a ona nie zrobiła w zasadzie nic. Po prostu nie dała mu się sprowokować i ukróciła tę dyskusję zanim przerodziła się w coś nieprzyjemnego. A może inaczej, taki początkowo miała plan, ale prędko okazało się, że nic z tego nie będzie, ponieważ Ozzie wcale nie zamierzał sobie darować. Niemal z marszu zaatakował ją przytykami, co sprawiło, że Posy na moment przymknęła oczy i policzyła w głowie do dziesięciu. Miała nadzieję, że to pomoże jej się uspokoić, ale tak wcale się nie stało. Jakim cudem kiedyś tak bardzo za nim szalała? - Zawsze musisz zachowywać się jak frajer? Podbudowuje ci to jakoś ego? - odburknęła, bo właśnie tego chciała uniknąć. Kiedy się tu pojawiła, nie spodziewała się na niego trafić, ale kiedy już tak właśnie się stało, miała nadzieję, że będą przynajmniej w stanie zachować się tak, jak na dwójkę dorosłych osób przystało. Prędko okazało się jednak, że były to tylko czcze życzenia, bo oni wcale do tej konfrontacji nie dorośli. Zamiast tego, choć od ich rozstania minęło już przeszło osiem lat, zachowywali się jak dwójka nastolatków, która nie potrafiła się z tym pogodzić. Nie tak to miało wyglądać.
Omiotła go spojrzeniem, kiedy ruszył w kierunku auta. Na początku naprawdę łudziła się, że mogą być ponad to, ale wymiana zdań sprzed chwili potwierdziła, że nie było to możliwe. Wypuściła głośniej powietrze, kiedy Ozzie zasugerował jej, że mimo wszystko mógł się tym zająć. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć, ale w głębi duszy wiedziała chyba, że pozostanie tutaj nie było dobrym pomysłem. Oboje odetchnęliby, gdyby stąd zniknęła, a mimo to nie zdecydowała się tego zrobić. - Nie wiem - odezwała się, po czym wzruszyła niedbale ramionami. Wbrew temu, jak mogło to zabrzmieć, wcale nie unikała odpowiedzi dlatego, że nie chciała mu jej udzielić. - Wczoraj zaczął się dziwnie zachowywać, a później zapaliły się chyba wszystkie kontrolki, jakie są na desce. Możesz go odpalić, sam się przekonasz - wyjaśniła, po czym sięgnęła do swojej torebki, aby wyciągnąć z niej kluczyki, które wcześniej z niejasnych powodów tam wrzuciła. Wiedziała, że będą potrzebne, a i tak postanowiła je schować. Teraz jednak wygrzebała je ze środka, a później rzuciła w kierunku mężczyzny. Może minęło wiele czasu, ale przed laty wiedział, że zupełnie nie znała się na samochodach i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Jeśli chciał postawić diagnozę, musiał poradzić sobie sam.

ozzie broadbent
sumienny żółwik
Magda
mechanik — lorne bay mechanic
23 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
student mechatroniki, tutejszy mechanik samochodowy i przy okazji głupiec, który sądzi że wreszcie pewna dziewczyna spojrzy na niego jak na kogoś więcej, niż tylko na przyjaciela
pięć

Wydarzenia z Sienną nie dawały mu kompletnie spokoju. Bo z jednej strony, spędzają przez pewien moment czas, jakby byli parą, by później... udawać, że nic się między nimi nie wydarzyło? Trochę to było dla niego chore, nawet jeśli godzi się na takie zachowania ze strony dziewczyny już od naprawdę długiego czasu. Ba - próbował na wiele sposobów wzbudzić jej ewentualną zazdrość. Zamiast jednak tego - przychodziło rozstanie z daną przedstawicielką płci pięknej, z jaką zdecydował się być, bo ta nie mogła znieść przyjaźni chłopaka z Hargreeves. Dobrze, iż takowa nie wiedziała, że pomimo wszystko nadal podkochiwał się w nie tej damie, co powinien! No ale - teraz z takim kłopotem borykać się nie musi, to i takowego problemu rozwiązywać w głowie nie musiał.
Wcześniej wspomniane wydarzenia sprawiały, że nie potrafił się również skupić w pracy. Tyle tylko, że dzisiaj Sienny nie było w pracy, co jako tako ułatwiało przebywanie w warsztacie, bowiem odkąd tamten wieczór miał miejsce, jakoś dziwnie omijają się w mieszkaniu i gdzie tylko się da. Tak naprawdę nie robił tego celowo, wychodziło to samoistnie - tym bardziej, że nie chciał aby tak wyglądała ich relacja. Jak widać jednak, jak na razie tak zapewne musi być i z czasem z całą pewnością ulegnie to poprawie.
W momencie rozmyślania znów o tym, co się działo, co mógłby w tej sytuacji zrobić i czy ogólnie jest sens zagadywać do Sienny w tej sprawie, pojawił się kolejny samochód w warsztacie, a zajęcie się nim zostało przydzielone właśnie Warrenowi. Może to i lepiej, bowiem będzie mógł się kompletnie myślami skupić na tym, na czym powinien. Na szybko przetarł się w sumie i tak brudną od smaru szmatką, w nadziei że choć trochę doprowadził się do jakiegokolwiek porządku - co w tej pracy jest niezbyt możliwe.
Pojazd zatrzymał się tuż przed kanałem, a z wnętrza wysiadła dziewczyna - chyba w jego wieku, jak tak na szybko ocenił po chwilowym obserwowaniu klientki. Tylko czemu odnosił wrażenie, iż skądś ją kojarzył? - Co się wydarzyło? - zagaił z uśmiechem, zupełnie jakby z tyłu głowy nie miał wkurwiających myśli na temat osoby, która go nie postrzega tak, jakby on tego chciał.

Luna Dashwood
ambitny krab
patsy#7401
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
#3

Fakt, że jej auto już od jakiegoś czasu odmawiało posłuszeństwa był dla niej nieco męczący. Kilka razy zdarzyło jej sie, że samochód nie chciał jej odpalić i musiała zostawić go w domu, a do pracy iść na piechotę. Dramat. Mogłaby o tym powiedzieć ojcu, który pewnie od razu kupiłby jej nowe, ale nie chciała zawracać mu głowy taką bzdurą. Miał wiele rzeczy do ogarnięcia. Zresztą, lubiła swoje autko, do którego się już przyzwyczaiła i nie chciała nic nowego. Dzisiejszego dnia miała dość sporo spotkań z klientami, wiele z nich miało odbywać się na mieście i wszystko było naprawdę spoko do czasu, aż samochód stanął jej na środku skrzyżowania i nie chciał się ruszyć ani w jedną, ani w drugą stronę. Co na to Luna? Popłakała się z nerwów, gdy nie mogła odpalić, a za nią ciągle ktoś trąbił! To było dla niej straszne przeżycie i czuła się okropnie. Przez pewien czas próbowała jeszcze odpalić samochód, ale niestety nic to nie dało, aż w końcu pojawili się obok niej jacyś ludzie, którzy pomogli jej zepchnąć maszynę na pobocze. Musiała wezwać pomoc drogową, co było dla niej też nie lada wezwaniem, bo nigdy czegoś takiego nie robiła! Ogólnie, był to dzień pełen wrażeń, których najwyraźniej miało być jeszcze więcej, bo gdy pojawiła się u mechanika to okazał się on być jakoś dziwnie znajomy.
- Nie mam pojęcia, stanął mi na środku skrzyżowania i nie chciał odpalić - powiedziała starając się zabrzmieć spokojnie, aczkolwiek było słychać w jej głosie pewną nerwowość. Zmarszczyła nieco czoło, bo człowiek stojący naprzeciw niej wydawał się być naprawdę mocno znajomy. Czy kiedyś już gdzieś go nie widziała? - Czy my się kiedyś nie spotkaliśmy? - Zapytała w końcu, bo pewnie nie będzie mogła spać po nocach jeżeli się tego nie dowie.

Warren Watts
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
mechanik — lorne bay mechanic
23 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
student mechatroniki, tutejszy mechanik samochodowy i przy okazji głupiec, który sądzi że wreszcie pewna dziewczyna spojrzy na niego jak na kogoś więcej, niż tylko na przyjaciela
W życiu nie pomyślałby, że spotkanie pewnej dziewczyny w ramach pojawienia się jej jako klientki sprawi, że cofnie się do pewnych czasów. Niemniej nadal niczego nieświadomy Warren po prostu uśmiechał się życzliwie do młodej kobiety, chcąc dowiedzieć się co takiego wydarzyło się z jej pojazdem.
- Stanął na środku skrzyżowania i nie chciał odpalić… - powtórzył po niej - nie wiadomo czy specjalnie, czy nie, ale taki sposób zawsze pomagał Wattsowi w myśleniu nad tym, jakie są możliwe opcje do rozwiązania tej sprawy. Mogło to być… tak naprawdę wszystko, jakby nie spojrzeć. Dlatego też dywagowanie nie pomoże tu w niczym - trzeba przejść do działać, zaglądając pod maskę.
Już rozważał wszystkie możliwości, zastanawiał się co mogło pójść nie tak z pojazdem nowoprzybyłej, gdy nagle strzeliło w jego kierunku zapytanie, którego kompletnie się nie spodziewał. Wtedy też uważniej - już jakby w formie prywatnej skupił tęczówki na dziewczynie, do jakiej za moment się uśmiechnął. - Wiesz, powiem Ci że… może i metoda na podryw stara jak świat, sam z niej często korzystam, ale nie sądziłem że przyjdzie mi w robocie usłyszeć takie zagajenie - zażartował z niej kompletnie, czy może chciał rozluźnić sytuację, jednocześnie dając sobie czas na zastanowienie? Sam nie wiedział jak się do tego odnieść, bowiem za chwilę zmienił postawę.
- A tak całkiem serio, też Cię skądś kojarzę - dodał, już z delikatnym przyjaznym uniesieniem kącików ust ku górze. - Tylko chyba oboje nie wiemy, skąd moglibyśmy się znać - przyznał, widząc tą samą niepewność po stronie rozmówczyni. - Ale zanim ustalimy co i jak, to może najpierw poproszę o kluczyki? W końcu podzielność uwagi jest jedną z moich mocniejszych stron, o dziwo, to i też dam radę ustalać szczegóły i naszej znajomości, i tego co dzieje się z autem - wyjaśnił, wyciągając w jej kierunku dłoń.

Luna Dashwood
ambitny krab
patsy#7401
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Helen Goldsworthy

#10

Stary Puck Up był oczkiem w głowie starego Whitehouse'a. Dbał o niego jak o swoje dziecko, jak o skarb. To nim uczył pierwszej jazdy za kółkiem zarówno swojego syna, jak i córkę, oczywiście mężczyzna planował oddać go synowi wraz z farmą, lecz musiał bardzo wcześnie pochować swojego pierworodnego. Została mu córka, ale ją planował wydać za mąż za silnego farmera, który połączy ich majątek ze swoim i pomoże mężczyźnie, dopóki ten ze starości nie opadnie z sił. Właściwy kandydat się póki co nie znalazł, zatem to Cherry była wyuczona życia na farmie i opieki nad nią, ale samochód będzie cały czas jego oczkiem w głowie. Zatem sam go naprawiał gdy ten miał takową potrzebę, ale potem nieszczęśliwy wypadek sprawił, że mężczyzna został przykuty do łóżka, a wszystkim zajmowała się jego córka. Cherry nie miała ręki do naprawy aut, ani do zwierząt gospodarskich, lecz zmuszona była się tego drugiego przynajmniej nauczyć. Z Helen znały się od dziecka i pewnie nie raz szatynka słyszała słowa Cherry odnośnie tego, że jak dorośnie to ucieknie z farmy do dużego miasta, będzie malować obrazy, wystawiać je w galeriach i sprzedawać, będzie również chodzić w drogich ubraniach, malować się markowymi kosmetykami, chodzić do tej znanej fryzjerki z telewizji, a także wysyłać pieniądze na farmę, bo będzie miała ich tak dużo, że starczy jej na jej własne życie i na pomoc rodzicom. Przyszłość jednak malowała się inaczej, po stracie brata tylko ona mogła odziedziczyć farmę, a po wypadku ojca popadła również w długi, bo jego leczenie było drogie i rehabilitacja by ojciec stanął na nogi. Gdy zatem jak jechała jego Puck upem ze sklepu z nawozami, a ten zaczął się dławić i szarpać podczas jazdy, szatynka postanowiła zwieźć go do mechanika. Oczywiście jej ojciec mówił co ma zrobić sama, ale ona uważała że nie poradzi sobie. Poza tym dowiedziała się, że obecnie warsztat samochodowy prowadzi jej przyjaciółka z dziecięcych lat, Helen, więc liczyła tez na to, że ta naprawa będzie kosztowała ją mniej po znajomości. Z kilkoma zgaśnięciami na wertepach dojechała w końcu na miejsce i wysiadła wyraźnie zirytowana i zmęczona tą jazdą ze starego wozu.
- Hej Helen, czy masz może chwilę by zajrzeć pod maskę i sprawdzić jego bebechy? Ostrzegam że dawno nie widział prawdziwego mechanika samochodowego, więc może ugryźć. - zwróciła aię do kobiety, która wyszła z garażu, wycierając ręce ze smarów. Pewnie była w trakcie naprawy innego auta.
happy halloween
nick
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
✶ 4 ✶
O starych, rozlatujących się pick upach Helen mogłaby napisać całą książkę, bo sama była w posiadaniu jednego, wyjątkowo uciążliwego i trudnego do utrzymywania przy życiu. Powinna była pozbyć się go już dawno temu, ale po pierwsze, miała do niego zbyt duży sentyment i po drugie, lubiła grzebać przy nim w wolnym czasie. Naprawianie go było o wiele bardziej satysfakcjonujące niż zajmowanie się cudzymi samochodami w godzinach pracy czy dopracowywanie przydomowego bunkra, któremu poświęcała całkiem sporo wolnego czasu, choć i to lubiła robić, nie dało się zaprzeczyć. Cóż, była prostą osobą i wcale nie potrzebowała do szczęścia zbyt wiele.
Akurat grzebała przy Mindy, której Luke jakimś cudem znowu zrobił krzywdę (cud, że ten samochód w ogóle jeszcze jeździł!), kiedy do warsztatu zawitała chyba ostatnia osoba, której Helenka by się tu spodziewała. Nie widziała się z Cherry już trochę czasu, choć zawsze z sentymentem wspominała te wszystkie lata, kiedy bawiły się wspólnie na farmach Goldsworthych i Whitehousów. Mimo upływu lat wciąż miały dobry kontakt - choć z oczywistych przyczyn widywały się dużo rzadziej - nawet mimo tego, że z czasem ich spojrzenie na świat zaczęło znacznie się różnić. Helen nigdy nie potrafiła zrozumieć, co pociągającego może być w wielkich miastach, drogich ubraniach czy powszechnej rozpoznawalności, ale wspierała Cherry w jej marzeniach i naprawdę szczerze trzymała za nią kciuki... wielka szkoda, że ostatecznie wyszło jak wyszło i Whitehouse utknęła na farmie zamiast spełniać się i robić to, czego tak bardzo pragnęła. No i do tego wszystkiego śmierć brata i choroba ojca? Helen nawet sobie nie wyobrażała, przez co przyjaciółka musiała przechodzić i jak by to było, gdyby to któregoś z członków jej rodziny spotkała taka tragedia. Aż się wzdrygnęła na samą myśl. Zdecydowanie nie powinna dłużej się nad tym nie zastanawiać.
- Cherry, no proszę, co za niespodzianka! - przywitała się z uśmiechem, wycierając ręce w jakąś szmatkę, którą akurat miała pod ręką. - Pewnie, zaraz zerknę. Chociaż wolałabym nie stracić przy tym ręki - odpowiedziała żartem, gotowa zmierzyć się ze wszystkim, co znajdzie pod maską. Jak już wcześniej było wspomniane, miała doświadczenie ze starymi, zajechanymi pickupami. - Co słychać? Jak tam ojciec? - zapytała, wiedząc doskonale, że prawdopodobnie wchodzi na niełatwy temat, ale była ciekawa, czy jego stan zdrowia jest już w miarę stabilny. No i poza tym uważała, że takie zainteresowanie będzie całkiem miłe z jej strony, choć niektórzy pewnie uznaliby ją w tym momencie bardziej za wścibską niż miłą.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Helen Goldsworthy

Cherry nie była z osób, które by odebrały pytanie Helen jako wścibstwo, wiedziała że tamta pyta ją z troski, a nie dlatego, bo chciała wywiedzieć się wszystkiego i sprzedać jako plotki potem na wsi, tudzież w mieście. Cherry przecież doskonale znała Helen już od czasów dzieciństwa i żałowała, że nie mogły się widywać częściej przez jej ciągły natłok obowiązków, w końcu Cherry cały czas była albo w pracy, albo na farmie, nie miała nawet czasu dla siebie, a co dopiero na spotkania towarzyskie. Dlatego tak miło wspominała wyjazd do Aspen, bo to był jedyny czas gdy miała wolne i nie myślała o problemach tylko malowała, zwiedzała górskie szlaki i była po prostu szczęśliwa. Goldsworthy również miała swoje sprawy, dorosły w końcu, stały się odpowiedzialne i miały sporo spraw na głowie. Jednak stary pick up pana Whitehouse'a sprawił, że dziewczyny mogły się wreszcie spotkać i być może porozmawiać.
- Wiem wiem, długo mnie nie było, ale wiedz że często o tobie myślałam i za każdym razem szukałam jakiegoś wolnego terminu na spotkanie w moim dość napiętym terminarzu. - powiedziała na swoje usprawiedliwienie i weszła do środka, zapewne potem wychodząc z nią na zewnątrz.
- Porozmawiam z nim żeby się zachowywał grzecznie, bo przecież nie planujesz mu zrobić krzywdy, ale wiesz, on jest niczym Christine i słucha tylko jednego właściciela, a mianowicie mojego tatę. Odkąd ten jest po wypadku to strasznie się rozbestwiła ta nasza bestia stojąca właśnie tutaj. - nawiązała tym samym do znanego filmu o nawiedzonym samochodzie, choć wcale pick up jej taty nie był taką krwiożerczą maszyną, bez przesady. Zatem odparła żartobliwie i podeszły ostatecznie do pacjenta Helen.
- Stara bieda, tata co prawda uczęszcza na rehabilitację, ale na razie nie ma rewelacyjnych efektów. Zatrzymało się na etapie że jest w stanie się on podnieść by zmienić mu pampersa. Liczyłam na to, że po takim czasie będzie mógł już jeździć wózkiem inwalidzkim, ale ani ja, ani mama nie jesteśmy w stanie go podnieść. No i znów powoli kończą się mi fundusze na jego rehabilitację. - powiedziała prawdę, wiedząc że nie ma po co ukrywać jej przed kobietą, która była dla niej przyjaciółką. Jej mogła powiedzieć dosłownie wszystko.
- A co u ciebie? Biznes się kręci widzę. - i rozejrzała się po tym miejscu z uznaniem i pewnego rodzaju radością. Chociaż jednej z nich się coś w życiu udało.
happy halloween
nick
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Racja, akurat do plotek Helen zwykle była ostatnia - no chyba, że ktoś ewidentnie jej się wcześniej naraził, ale Cherry się do tego grona nie zaliczała, więc tak czy inaczej mogła być spokojna. Zdaniem Goldsworthy obrabianie komuś dupy za plecami i rozsiewanie niedorzecznych plotek nie miało najmniejszego sensu, kiedy istniało tak wiele ciekawszych tematów - choćby na przykład tłumaczenie jakiemuś zmanipulowanemu biedakowi, że szczepionki mają straszne skutki uboczne i lepiej wystrzegać się ich jak ognia. Tak, naprawdę głęboko w to wierzyła i zupełnie nie rozumiała, dlaczego inni ludzie nie chcieli brać jej życiowych mądrości na poważnie. Miała ich całe mnóstwo i bardzo chętnie się nimi dzieliła, zastanawiając się później, dlaczego niektórzy uważają ją za nieco odklejoną.
Absolutnie nie miała Cherry za złe, że widywały się ostatnio tak rzadko, bo doskonale wiedziała, że Whitehouse ma na głowie sporo problemów i to nimi w pierwszej kolejności się matwi. To było całkowicie zrozumiałe.
- Zepsute auto to całkiem dobry pretekst - stwierdziła, bo faktycznie najłatwiej było złapać ją właśnie tutaj, w warsztacie. - Chociaż jeśli to jakieś wcielenie Christine to chyba bardziej pomógłby tu egzorcysta - również odpowiedziała żartem, mimo wszystko podnosząc maskę, by wykonać rutynowy przegląd. Wierzyła naprawdę w wiele dziwnych rzeczy, ale w nawiedzone samochody na szczęście jeszcze nie. Nie posunęła się w swoich niestworzonych teoriach aż tak daleko.
- A nie myślałaś o założeniu jakiejś zbiórki, czy coś? Na pewno sporo by was to odciążyło. - Może nie było to rozwiązanie idealne, ale chyba warto spróbować, w końcu, jakby nie patrzeć, nie było tu za wiele do stracenia, a jeśli poszłoby dobrze to być może Cherry nie musiałaby martwić się kosztami rehabilitacji aż tak bardzo. Helen na pewno by jej w miarę możliwości ze wszystkim pomogła - mogła zrobić chociaż tyle, bo finansowo niestety też nie stała na tyle dobrze, żeby móc poratować przyjaciółkę takimi pieniędzmi. - U mnie wszystko po staremu. Powoli do przodu, chociaż też mam na głowie... kilka rzeczy. - Nie były to wprawdzie sprawy pokroju chorych członków rodziny, właściwie większość uznałaby to wręcz za głupotę, ale Luke otworzył jej ostatnio oczy na kilka spraw (nawet, jeśli sam nie traktował tej rozmowy do końca poważnie), przez co znów zaczęła kwestionować wszystkie swoje dotychczasowe plany na zabezpieczenie schronu. Eh, zdecydowanie ciężko było być jedyną osobą w okolicy, która na poważnie myśli o apokalipsie!

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Helen Goldsworthy

Sama Cherry nie wiedziała co jest w tym takiego super fajnego, by obrabiać tyłki innym ludziom i snuć na ich temat jakieś niestworzone teorie i tworzyć przez to kolejne plotki, które często nie miały w sobie ani krzty prawdy. Naprawdę niektórym starszym ludziom, zwłaszcza kobietom ewidentnie się nudziło, skoro zajmowały się takimi bzdurami, gdy dookoła było tak wiele spraw i problemów, które należało rozwiązać, bądź pomóc. Cherry może nie była jakoś wybitnie wykształcona, w końcu jej wykształcenie kończyło się na szkole średniej, ale tam chyba mówili że szczepionki nam pomagają, a nie szkodzą, co nie? Na pewno by tak twierdziła gdyby doszło między nią a Helen do rozmowy o tych ważnych dla społeczeństwa i zdrowia publicznego sprawach.
- Ja zawsze szukam dobrych, czy tam wiarygodnych pretekstów. - mówiąc to zrobiła przy tym cwane brewki, że niby to tak uknute przez nią to całe spotkanie było i takie tam. Tak naprawdę jednak rozważała jak tu znaleźć w ogóle czas na spotkanie z przyjaciółką od dziecka, aż samochód postanowił jej w tym pomóc. Dobry pick up tatusia, grzeczny.
- Jestem pewna że i z odprawieniem egzorcyzmów na tej diabelskiej maszynie sobie poradzisz bez problemów. - ona wierzyła w przyjaciółkę i wiedziała gdzieś w głębi siebie, że Goldsworthy ma jeszcze wiele uśpionych umiejętności, o których pewnie nawet sama Helen jeszcze nie wie. Potem przeszły na temat choroby jej ojca i Cherry aż westchnęła.
- Myślałam, ale mój ojciec jest zbyt dumny by przyjąć pieniądze od obcych mu ludzi. On nie chce niczyjej litości, a nie chcę robić czegoś wbrew niemu. - gdyby to wszystko było takie łatwe, jak nie było...
- Powiedz lepiej co masz na myśli przez kilka rzeczy, hm? - postanowiła zatem szatynka zmienić nieco temat z niej samej i jej problemów na temat Helen. To zawsze działało, przynajmniej w przypadku Whitehouse
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ