Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Nie był pewien, co też podkusiło go aby skierować swoje kroki w tę stronę, którą od ponad dwudziestu lat omijał szerokim łukiem. Ostatnim razem gdy tu był nie przychodził sam, lecz w towarzystwie żałobników oraz biologicznej siostry, z którą zwyczajnie nie potrafili opłakiwać oprawcy. Ostatnim razem uciekli w połowie ceremonii by schować się pod starym, wielkim drzewem z nadzieją, że nikt nie zmusi ich na przyglądanie się martwej twarzy, która ledwie kilka dni wcześniej próbowała rozedrzeć ich serca kuchennym nożem. Tamtego dnia obiecał sobie, że nigdy więcej już tutaj nie powróci… A jednak teraz, po dwudziestu latach, kroczył kolejnymi ścieżkami w poszukiwaniu tamtego imienia, które tak mocno wyryło się w jego pamięci. Nie był pewien, co chciał przez to osiągnąć. Może miało mu to pomóc pozamykać dawne sprawy? A może liczył, że przy grobie oprawcy magicznym cudem ujrzy niewidzianą od dekad siostrę? Nie był pewien, a z każdym kolejnym krokiem narastała w nim coraz większa ochota, aby zwyczajnie zabrać nogi za pas i uciec z dala od tego miejsca. Niebieskie spojrzenie uważnie wodziło po zapisanych na grobach imionach.
Marianne Terrell, zmarła 13 października 1999 roku.
Nieprzyjemny dreszcz przemknął gdzieś wzdłuż jego kręgosłupa na sam widok nawet zadbanego pomniku oraz słów wyrytych w kamieniu. Wspaniała matka głosiły litery, a Hyde O. Terrell miał ochotę prychnąć pod nosem i pięścią przetłumaczyć temu, który je wyrył, że był w ogromnym błędzie. I dlaczego w ogóle ktoś postawił jej pomnik? Według niego ten potwór powinien być już dawno zapomniany, zagrzebany gdzieś w głuszy bądź pożarty przez dzikie zwierzęta, byleby nie rzucał cienie na jego życie. Bo czy mało się przez nią nacierpiał? Stracił dzieciństwo, stracił siostrę oraz niewinność… A poczucie winy od dwudziestu lat ciążyło mu na ramionach, przypominając o kłamstwach jakich dopuścili się z siostrą. Złość rozlała się po jego żyłach ściągając napięte już mięśnie. Dlaczego ktokolwiek chciałby ją pamiętać?! Marianne Terrell w swoim życiu nie zrobiła choćby jednej, najmniejszej rzeczy dobrze bądź choćby odrobinę poprawnie a zwłaszcza w kwestii ich wychowania. I ta myśl była zapalnikiem który sprawił, że mężczyzna uniósł luźną cegłę pałętającą się gdzieś koło jego nóg, by z całej siły cisnąć nią w tablicę. Raz, drugi, trzeci… Skrupulatnie próbując zepsuć stary kamień; rozbić go na niewielkie kawałeczki tak, aby nic po nim nie zostało.
Zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że mimo wieczoru nie znajdował się tutaj sam.

Divina Norwood
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
14.

Cmentarz był jej drugim domem, chociaż słowa te, wypowiedziane na głos, musiałby brzmieć tak ponuro, że aż żałośnie, w złym tego słowa znaczeniu. Prawda była jednak taka, że za swoją bezpieczną przestrzeń uważała głównie kościół i świętą ziemię dookoła. Zawsze dziwiło ją, dlaczego inni lękają się mogił... jakby to od zmarłych, nie tych żyjących, brało się ich cierpienie. Ona, tkwiąca między kamiennymi płytami i krzyżami, czuła się trochę tak, jakby w końcu miała towarzystwo, które ją akceptuje. Nie ocenia, nie wyśmiewa, nie spycha na boczny tor. Tutaj mogła czuć się swobodnie, a dodatkowo sprzyjał temu fakt, że mało kto się tu zapuszczał. Dzisiaj też kroczyła po alejkach, myśląc o tym wszystkim, co ostatnio w jej życiu się pozmieniało. Spoglądając raz po raz na swoje buty - takie, które kupiono z myślą o niej, na jej rozmiar, prosto ze sklepu. Nie powinna ich lubić, nie powinna też ich przyjmować, ale musiała przyznać, że były wygodne i chociaż od zawsze poruszała się z przerażającą lekkością, bez wydawania dźwięków, tym razem jej kroki nie objawiały się nawet najcichszym szelestem. Pewnie dlatego mężczyzna, niszczący jeden z nagrobków, nie mógł jej zauważyć. Może też był zbyt zaabsorbowany swoim zajęciem... trudno stwierdzić. Zatrzymała się jednak za nim, zbyt blisko, by nie przerazić go w chwili, w której zdecyduje się odezwać. Póki co jednak pozostawała cicho, patrzyła co robi, a chociaż dreszcze lęku przebiegł jej po plecach, jak zawsze strach zdawał się nie mieć nad nią swojej mocy.
- Szkoda takiego ładnego pomnika - rzuciła w końcu, a głos jej był tak abstrakcyjny, w tej nocnej ciszy, przerywanej jedynie cyklicznymi uderzeniami, że nawet dla niej samej brzmiał nieludzko. Rzeczywiście było jej szkoda. Na tym cmentarzu leżała jej matka... schowana pod najtańszą płytą, która parę zim temu pękła w wyniki większego ochłodzenia. A może ktoś też rozłupał ją cegłą? Możliwe, w końcu w życiu Norwood podobnych sytuacji nie brakowało. Teraz jednak patrzyła na nieznajomego, rosłego mężczyznę, który mógłby się odwrócić i jednym uderzeniem wydrzeć z niej duszę, przez roztrzaskanie głowy. Miała tego świadomość, ale nie ruszyła się. Nie planowała też w razie czego wołać o pomoc, a jej postawa zdawała się tym emanować, jakby była elementem odrealnionym od otoczenia, ale przecież, gdyby tak nie było, nie uznawano by jej za dziwaczkę.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Imiona ponoć miały niezwykłą moc, wiążącą duszę ze światem rzeczywistym, pan Terrell jednak od dawna miał wrażenie, że w jego przypadku imię było przepowiednią. Paskudną zapowiedzią obłędu w jaki popadał z każdym kolejnym rokiem, przytłoczony poczuciem winy oraz paskudnymi nocnymi koszmarami, w których przeżywał dzieciństwo raz jeszcze. Nie pomogły terapie, nie pomogły hipnozy oraz inne, dziwne metody o których wyczytała jego przyszywana matka - szaleństwo zawarte w jego imieniu mocno otoczyło go ramionami, wbijając swoje szpony w mięśnie. I zwłaszcza w chwilach takich jak ta wyłaziło na zewnątrz zniekształcając obraz przyjaznego szefa kuchni ze srebrnego ekranu. Zaślepiony złością próbował zniszczyć pomnik matki; zetrzeć go z powierzchni ziemi aby popadła w zapomnienie - bo to właśnie w piekielnej nicości było jej miejsce. Tłukł więc cegłą w nagrobek postawiony przez nieznaną mu osobę, ze złością w każdym kolejnym ruchu, a niebieskie oczy zaszkliły się od wilgoci, napływającej z każdym kolejnym uderzeniem, którego dźwięk sprawiał, że kolejne wspomnienia pojawiały się przed jego oczami. Dopiero dźwięk nieznanego głosu wyrwał go z tego dziwnego transu sprawiając, że niemal bezwiednie wycelował cegłą w jego źródło, ściągnięty strachem wywołanym przez niepasujący element. W ostatniej chwili przed wypuszczeniem jej z rąk jednak powstrzymał się. Niebieskie, zeszklone oczy zaskoczeniem odnotowały, że sprawcą zamieszania była dziewczyna. Młodziutka, zupełnie nie pasująca do ponurego otoczenia w jakim przyszło im się znajdować. Zwłaszcza teraz, gdy noc okrywała miasto woalem ciemnego granatu.
- Nie powinien tutaj stać. - Zaczął odrobinę ostro, ze złością nadal wybrzmiewającą w basowych tonach głosu. Niebieskie spojrzenie powędrowało w kierunku płyty która, przynajmniej według niego, przesunęła się odrobinę. A może to jedynie był wymysł umęczonego umysłu? Nie wiedział. - Była potworem, którego nie powinni nawet chować. A tym bardziej wystawiać ładnych pomników… Inni zasługują na nie bardziej. - Wyrzucił z siebie, pewien swoich słów. O takich osobach nie powinno się pamiętać, a na tym cmentarzu z pewnością znalazłoby się sporo innych, zaniedbanych mogił w których leżeli ci, bardziej zasługujący na pamięć. Nie chciał pamiętać matki i był gotów zrobić wszystko, aby ta pamięć nie przetrwała. - Nie powinno cię tu być. - Dodał z wyrzutem, słowa kierując w stronę dziewczyny. Bo faktycznie nie powinna, takie młode stworzenia wieczorami powinny oglądać seriale bądź wcinać pizzę z przyjaciółmi, zamiast chadzać po cmentarzach. - Co tu robisz? - Spytał, jakby kwestia ta była całkiem istotna… A może i ona była jedynie wytworem jego umysłu, który już do reszty popadł w otchłań szaleństwa? Nie był pewien.

Divina Norwood
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie drgnęła nawet w chwili, w której nieznajomy wycelował w nią cegłą. Jedynie jej wzrok powędrował w kierunku jego dłoni, a ciało przygotowywało się na uderzenie, które ostatecznie nie nadeszło. Serce znów zaczęło bić, płuca wypełniać się powietrzem, żyły tłoczyć krew po jej ciele. Na próżno było w niej jednak szukać uczucia ulgi. Po prostu zagrożenie minęło, suchy fakt, bo i zagrożenia nie były czymś, co ją przerażało. Była raczej ciekawa, zaintrygowana, bo mężczyzna nie wyglądał na pijaka, na tym akurat znała się doskonale. Może rozsądnie byłoby uciec, noc była ciemna, dookoła nikogo, ale ucieczka wydawała jej się nieodpowiednia. Z resztą niewiele miała do stracenia.
Na jego pierwsze słowa nie odpowiedziała, zerkając na kamienną płytę, by wyczytać z niej podstawowe informacje. Jakaś kobieta, nie znała jej tak samo, jak nie znała mężczyzny, który przed nią stał. Kiedy jednak dodał więcej, wydawało jej się, że lepiej rozumie tą sytuację. Więc to tak... musiał mieć do zmarłej jakiś żal, stąd próba zniszczenia pomnika. Jeśli wcześniej było w niej chociaż odrobinę lęku, ten teraz zniknął całkowicie.
- To nie ja dewastuję cmentarz - odezwała się dopiero, gdy powiedział, że nie powinno jej tutaj być. Wydawało jej się to niezwykle nietrafną uwagą, szczególnie z ust kogoś, kto niszczył nagrobki. Inna sprawa, że Divina w swoim życiu nie próbowała dostrzegać odstępstw od normy. Nie miała przyjaciół, nie jadła nigdy pizzy i nie posiadała telewizora, na którym mogłaby coś oglądać. Na cmentarzu bywała znacznie częściej, niż normalni ludzie, znała te uliczki doskonale, bo to tutaj czuła się najbezpieczniej. Z dala od ludzi, który mogli ją skrzywdzić. - Spaceruję - odpowiedziała po prostu, zgodnie z prawdą, nie domyślając się, że może nie było to wystarczającym wytłumaczeniem. Przechyliła lekko głowę, wciąż mu się przyglądając, więc nic dziwnego, że mógł ją brać za wymysł własnej wyobraźni. Była zbyt statyczna, wyprana z emocji, by mieć pewność, co do jej autentyczności.
- Co pan zyska zniszczeniem pomnika? - zapytała, bo mimo wszystko, dla niej ciekawszym zjawiskiem była tu jego osoba, a nie jej sama. - Jej już wszystko jedno... tylko żyjącym sprawi pan kłopot - zauważyła zgodnie z prawdą, ale nie przemycała do swoich wypowiedzi zbyt wielu emocji. Jej głos niósł się więc leniwie między mogiłami i alejkami, wtapiając się w tą nocną i być może osobliwą scenerię wręcz idealnie. Nie zamierzała prawić mu kazań, bo kim była, aby to robić. Nie była też wojownikiem walczącym o prawość. Po prostu chciała zrozumieć, nawet jeśli ostatecznie cała ta sytuacja nie dotyczyła jej osoby. Chyba za bardzo utożsamiała się z tym miejscem, by na jego ziemi pozostawać całkowicie obojętną.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Nie skrzywdziłby bezbronnego dziewczęcia, na oko wiekiem przypominającą jego młodsze rodzeństwo. Fakt, że cegła powędrowała w jej stronę był zupełnym przypadkiem napędzanym zaskoczeniem - był pewien, że o tej porze nie spotka nikogo między tymi uliczkami… I jedynie cicha nadzieja podszeptywała, że jeśli już ktoś tutaj będzie okaże się być jego biologiczną siostrą, której nie widział od dobrych dwudziestu paru lat.
Prychnięcie dziwnego rozbawienia wyrwało się z jego słów na to, jakże abstrakcyjne stwierdzenie. Bo przecież nie dewastował całego cmentarza, ba! Uważał nawet, aby przypadkiem cegła nie wysunęła się z jego dłoni i nie poleciała w kierunku innych nagrobków… Widoku tego jednego jednak nie potrafił znieść, będąc przekonanym, że zwyczajnie nie powinien istnieć, a miejsce w którym zakopano Marianne winno zostać zapomniane na wieki.
- Nie dewastuję cmentarza. - Zaprzeczył więc z pewnością w głosie, nawet jeśli jego działania mogły wskazywać na zupełnie inną prawdą. Niebieskie spojrzenie powędrowało w kierunku płyty, na której widniały litery doprowadzające go do szału. I już chciał wymierzyć kolejny cios z nadzieją, że zetrze je z powierzchni płyty (co, według wszelkich praw fizyki było nadzieją bardzo zwodniczą)… nie potrafił jednak ponowić czynu ze świadomością, że oto młode dziewczę stoi obok i bacznie obserwuje każdy jego ruch. Z cichym westchnieniem odłożył cegłę na płytę pomnika, a niebieskie spojrzenie ponownie powędrowało w kierunku ciemnowłosej dziewczyny.
- To dość specyficzne miejsce do spacerowania. - Stwierdził, wzruszając delikatnie szerokim ramieniem. Sam zapewne nigdy nie obrałby podobnego kierunku na wieczorny spacer - od tragicznego wypadku unikał takich miejsc, czując się w nich zwyczajnie nieswojo. O wiele bardziej wolał okoliczne szlaki wycieczkowe bądź piaszczyste plaże. - Dlaczego tutaj? - Pytanie samo uleciało z jego ust, bo dziewczyna wydawała mu się zwyczajnie o wiele za młoda, aby podobne miejsca sprawiały jej przyjemność… A może się mylił? Nie był pewien, świat wydawał się być o wiele zbyt skomplikowanym dla szefa kuchni znanego ze srebrnych ekranów.
- Nie wiem. - Przyznał, rozkładając szeroko dłonie w geście bezradności. Bo sam nie wiedział, dlaczego zapragnął zniszczyć ten pieprzony pomnik. Przekonany, że podobnych czynów nigdy nie dało się wybaczyć zwyczajnie chciał zapomnieć o wszystkich traumach z przeszłości, niszcząc pomnik tej, która na pamięć z pewnością nie zasługiwała. Niebieskie spojrzenie z zaciekawieniem przyglądało się dziewczynie, gdy ten bił się ze swoimi myślami. Jak miał jej to wyjaśnić? I czemu w ogóle czuł się w obowiązku wyjaśnić sprawę? Tego już nie wiedział, zamiast jednak cokolwiek mówić usiadł na jednej z ławek, zachęcająco klepiąc miejsce obok siebie. - Mogę powiedzieć ci, co zrobiła i czemu nie chcę, aby ktokolwiek ją pamiętał. - Zaproponował odrobinę drżącym głosem. Hyde O. Terrell o swoich przejściach rozmawiał jedynie z adopcyjnymi rodzicami oraz jednym psychologiem, do którego nie poszedł już po raz kolejny. I zapewne nie był to odpowiedni czas na podobne rozmowy, czuł się w pewien sposób oceniany przez niespodziewaną towarzyszkę… A oceniany, nigdy być nie lubił. Przez lata przywykł do tego, że to on oceniał innych.

Divina Norwood
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie planowała się z nim spierać, nawet jeśli całą sobą widziała tą sytuację znacznie inaczej. Domyślała się, że musiał mieć jakieś pobudki, silne uczucia, które przez niego przemawiały, ale jednocześnie po prostu niszczył grób... taki, na jaką samej Diviny nie było stać, a chętnie wymieniłaby pękniętą płytę zdobiącą mogiłę jej matki. Oczywiście nie zamierzała o tym mówić, czynić nieznajomemu wyrzutu, który pewnie niewiele go interesował. Patrzyła więc niewzruszona, już nie komentując jego zaprzeczenia, chociaż może, gdyby się na to zdobyła, jego gniew odwróciłby się w jej kierunku? Może w tym szaleństwie była metoda? Gdyby w to wierzyła, poszłaby o krok dalej, ale widziała po pierwszym spojrzeniu, że nie patrzą na nią oczy zabójcy, raczej kogoś, kto był zagubiony. Z resztą... to, jak odłożył cegłę, tylko potwierdziło jej domysły.
- Przeważnie jest tu spokojnie - odpowiedziała na jego słowa, chociaż rozumiała ich sens. Ludzie często woleli unikać cmentarzy, lękali się ich bądź odwiedzali jedynie w chwilach tęsknoty za bliskim. Divina miała tu wiele grobów, którymi się zajmowała, ale jednocześnie po prostu czuła się tu bezpiecznie, o wiele lepiej, niż gdziekolwiek indziej. - Bo nie znam bezpieczniejszego miejsca - odpowiedziała szczerze, skoro już pytał, chociaż zaskoczyła ją jego ciekawość. Spodziewała się bardziej, że w szale przerwanego aktu agresji, przeklnie ją, jak wielu przed nim i po prostu pójdzie, ciskając różnymi epitetami. Do tego była przyzwyczajona, chociaż zdziwienia nie dało się po niej zobaczyć. Twarz miała spokojną, trochę jak te kamienne rzeźby przy najbogatszych mogiłach. Obserwowała go, gdy rozkładał ręce, a potem siadał na ławce klepiąc miejsce obok siebie. Dopiero jednak, gdy zrozumiała sens jego słów ruszyła się z miejsca. Ludzie tu tego potrzebowali... rozmowy. Bardziej, niż mogliby się spodziewać, a Divina dobrze słuchała. Tylko na cmentarzu jej się zwierzano, poza nim była nikim, ale tutaj? Pełniła funkcję powiernika i przez kilka chwil czuła się potrzebna, nawet ona, pogodzona z losem wyrzutka, tego potrzebowała. Usiadła więc bez słowa obok, poprawiając ruchem rąk brzydką i niemodną od dawna spódnicę, która sięgała jej przed kostkę. Dłonie złożyła na kolanach, obracając głowę w jego kierunku i nie przejmując się tym, że może za długo już milczy.
- Jeśli potrzebuje pan z siebie to wyrzucić, to śmiało - zachęciła go w końcu. - Da to panu więcej ukojenia, niż uderzenia cegłą - zapewniła, świadoma tego, że pewnego rodzaju spowiedź więcej może, od agresji. Liczyła, że i on tak na to spojrzy, kiedy już zrzuci z siebie pewien ciężar, o którym póki co niewiele wiedziała. Nie planowała go jednak oceniać, nie była od tego. Nawet jeśli sama była maltretowana przez ojczyma, nadal odwiedzała jego grób, bo nauczono ją, że tak należy, ale to nie znaczy, że zamierzała wymagać tego od innych.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Uwierzył jej na słowo w kwestii spokoju, jaki mógł panować na cmentarzu zwyczajnie nie mając najmniejszego pojęcia, czy aby przypadkiem nie wciskała mu kitu - nie bywał w podobnych miejscach, a w jego głowie istniało dziwne wrażenie, że większość rodzin tych, którzy odeszli bywali na cmentarzach w niezwykle regularnych interwałach, chociaż sam nie był w stanie powiedzieć, skąd wzięło się w nim akurat to przekonanie. Gdy jednak wspomniała o bezpieczeństwie, uniósł w zaskoczeniu brew ku górze.
- Czy mogę spytać, jeśli to nie jest zbyt prywatne, czemu akurat to miejsce uważasz za bezpieczne? - Zapewne nie powinien o to pytać, ciekawiło go jednak czemu to tu, w otoczeniu grobów (które jego przyprawiały o ciarki, mimo iż był dużym i silnym mężczyzną) dziewczyna czuła się bezpiecznie. Sam fakt, iż niewiele było tu latarni, a znicze palące się co kilka nagrobków nie zapewniały dobrej widoczności w tym ciemnym oraz ponurym otoczeniu. A może dziewczyna była duchem, zamieszkałym w jednym z pobliskich grobów, którego spokój na ruszył? Miała w sobie coś eterycznego, ulotnego wręcz, a w tej spódnicy do kostek (Hyde na modzie damskiej nie znał się zupełnie, długość jednak wydawała mu się staromodna) z pewnością mogła uchodzić na dziewczę sprzed kilkunastu lat, które oddało życie stanowczo za wcześnie… Chociaż to oznaczałoby, że duch jego matki również czaił się gdzieś w okolicy - a ta możliwość jeżyła włosy na jego głowie.
Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy dziewczyna zachęciła go rozmowy.
- Ta kobieta… to była moja matka, o ile w ogóle można było ją tak nazwać. - Prychnął pod nosem, nadal mając opory przed wypowiadaniem tego jednego słowa, nawet jeśli kierowane było w stronę matki zastępczej. Stres powoli począł ogarniać jego ciało, to też Hyde nieświadomie począł wygrywać nieznaną sobie melodię palcami, gdzieś o drewno ławki między nimi. - Zawsze skupiała się jedynie na sobie i ledwo wiązała koniec z końcem. Gdyby nie jej przyjaciele ja i moja starsza siostra chodzilibyśmy głodni i bez butów. Ona… zdawała się być pogrążona we własnym, abstrakcyjnym świecie, zupełnie nie rozumiejąc społecznych norm. - Skrzywił się, chyba pierwszy raz od wielu, wielu lat wspominając swoją biologiczną matkę. I nawet bez katastrofy do jakiej doprowadziła, nie byłby w stanie przypomnieć sobie choćby jednego dobrego wspomnienia powiązanego z jej osobą. - Któregoś dnia nie wracała do domu przez kilka godzin, ja i siostra siedzieliśmy w zimnym domu. Pamiętam, że w lodówce było tyle, że mogliśmy zrobić sobie jedną kanapkę którą podzieliliśmy równo na pół… - Mówił, a w miarę jak kolejne słowa uciekały z jego ust wypukiwany przez niego rytm przyspieszał. Nie lubił o tym mówić, pytany o te dni wpadał w złość teraz jednak… Było w tym otoczeniu coś, co sprawiało, że zwyczajnie chciał mówić. - Wróciła pijana, pachniało od niej tanim alkoholem, a w oczach miała coś takiego… Nie wiem, nawet jak to nazwać. Tak zwyczajnie ściągnęła moją siostrę z krzesła, cisnęła ją na podłogę i zaczęła dusić. Widziałem, jak twarz mojej siostry robi się sina, próbowałem ją odciągnąć a ona próbowała się wyrwać… Matka uderzyła głową o kant szafki, a nas rozdzielili, nie widzieliśmy się od dwudziestu lat… - Basowy głos drżał podczas gdy wypowiadał kolejne słowa, pomijając fakt, że to on zabił matkę, próbując obronić przed nią siostrę. Nie mógł tego wyznać komuś kogo nie znał; kogoś kto mógł być powiązany z policją i odkopać sprawę sprzed lat i odkryć kłamstwo rodzeństwa. - Nie chcę jej pamiętać, ktoś jednak postawił jej grób bez mojej zgody. - Dodał, uciekając wzrokiem w kierunku tej przeklętej płyty.

Divina Norwood
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Przechyliła delikatnie głowę, pozwalając na to, by kilka kosmyków, które uciekły z upięcia, porwał wiatr, kołysząc nimi delikatnie. Ludzie rzadko kiedy cenili jej prywatność, ale w pytaniu nieznajomego nie dostrzegła powodów, dla których miałaby mu nie odpowiedzieć. Prawdę mówiąc, dla niej odpowiedź była dość oczywista, więc może stąd delikatna konsternacja wymalowana na jej twarzy. Delikatna, ponieważ Divina zwykle nie zdradzała wielu emocji, była z nich wyprana, wszystko odbierając dość neutralnie, jakby nie dla niej była zarezerwowana mimika.
- Z tego co mi wiadomo, głównym źródłem niebezpieczeństwa, poza warunkami atmosferycznymi, są zwykle ludzie - zaczęła ostrożnie, niczym uczeń odpowiadający nauczycielowi, który doskonale zna odpowiedź na zadane pytanie, a mimo to obawia się, że popełni jakiś błąd. - No a tu większość już nie żyje - skwitowała całkiem lekko, jak na rozmowę o zmarłych. W swoim życiu doświadczyła naprawdę wielu krzywd, chociaż nie zwykła się żalić, ale nigdy nie spotkały jej one ze strony kogoś, kto już nie żył. Tutaj, na uboczu, gdzie mało kto przychodził, mogła oddychać pełną piersią, w tłumach zaś trzęsła się wewnętrznie, świadoma tego, że z każdej strony może nastąpić atak.
Zamilkła, gdy mężczyzna począł mówić o kobiecie leżącej w grobie nieopodal. Umiała słuchać, lubiła to w zasadzie. Pełniąc tu rolę powiernika, mogła poznać historie wielu osób, prawie tak, jakby nie była samotnikiem, którego społeczeństwo zepchnęło na margines. W tych kilku skradzionych momentach nie była jedynie wyrzutkiem.
Czy wstrząsnęła nią informacja o tym, że niszczył mogiłę własnej matki? Raczej nie... nie chciała zbyt pochopnie wysnuwać wniosków, nigdy nie oceniała osób, które potrzebowały coś z siebie zrzucić. To nie do niej należało to zadanie. Jednakże... w opowieści mężczyzny odnajdywała trochę siebie samej i chociaż nie chciała, przypominało jej się, jak głodowała, gdy ojczym przepijał wszystko, co mieli... jak wystawiał ją za drzwi na całą noc, by w niewielkiej, rozpadającej się chacie, obcować z kobietami, które niczym nie odbiegały od opisu matki nieznajomego, którego przyjemny ton głosu przerywał panującą tu ciszę. Nie przerywała mu, nie planowała też porównywać jego historii do swojej własnej. Cierpienia się nie porównuje, wiedziała o tym doskonale, tylko okrutnicy sobie na to pozwalają.
- Przecież nie musi pan tutaj przychodzić - zauważyła spokojnie, kiedy wyraźnie zasugerował, że historia dobiegła już końca. Nie patrzyła na niego, czując, że mógłby nie chcieć teraz kontaktu wzrokowego. - Ona wtedy zginęła? Gdy uderzyła głową? - dopytała tylko. - Oskarża pan siebie? - dodała jeszcze, bo to ją interesowało. Spokojne pytania, bez zbędnej napastliwości. Ktoś postronny mógłby w szczególności to ostatnie uznać za głupotę, wybitnie nietrafiony trop, ale mimo to czekała... poczucie winy nigdy nie jest kwestią czarno-białą, ale często popycha do działań skrajnych, nawet destrukcyjnych.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Zaciekawienie błysnęło w niebieskich oczach szefa kuchni.
- Trafne spostrzeżenie. - Przyznał, kiwając delikatnie głową. Był w stanie w pełni zgodzić się z tym, że to żywi tworzą największe zagrożenie. Sam z resztą zapewne był człowiekiem, na którego widok mógł jeżyć się włos na głowie mimo dość spokojnego usposobienia osoby zwyczajnie zmęczonej życiem oraz tymi wszystkimi tragediami jakie podczas niego się rozegrały, uciekającej w wir ciężkiej pracy. Nie był jednak do końca pewien, że ci którzy nie żyją nie są w stanie zranić - wystarczył sam widok płyty, aby Hyde O. Terrell ponownie odczuł ten sam ból jaki czuł ponad dwadzieścia lat temu, gdy Marianne postanowiła zaatakować swoje własne dzieci w imię… Cholera, nie wiedział w imię czego. I chyba nie powinien był opowiadać tej historii podszytej goryczą, gdy jednak słowa poczęły lecieć z jego ust nie umiał zatrzymać ich aż do końca, gdy niebieskie spojrzenie utkwiło w buzi dziewczyny. - To pierwszy raz od tamtego dnia, na pogrzebie też nie byłem… Nie wiem, co mnie podkusiło. - Przyznał szczerze, doskonale wiedząc, że jego kroki nigdy nie powinny skierować się w tą stronę. A jednak był tu, koło pomnika którego z pewnością nie powinno tutaj być wyprowadzony z równowagi na sam widok spisanych na płycie liter. - Na miejscu. - Odpowiedział jedynie chłodno na pytanie, zupełnie nie poruszony. Marianne Terrell nigdy nie była matką, jedynie dorosłym od którego dawno powinni zabrać dzieci lecz jakimś dziwnym cudem zwyczajnie tego nie zrobiono. Kimś, kto tak czy siak skończył by dwa metry pod ziemią, zapewne również za sprawą wypadku bądź innych, dziwnych okoliczności. Czy się obwiniał? Zamilkł na chwilę dokładniej zastanawiając się nad brzmieniem tych słów, nie będąc w stanie jasno zadecydować. - Tylko o to, że jeszcze nie odnalazłem siostry. Ona… - Tu jego spojrzenie powędrowało w kierunku paskudnej płyty. - To było kwestią czasu kiedy zapije się na śmierć albo wpadnie pod jakiś samochód, dzieci nigdy jej nie interesowały… - Przyznał, wzruszając szerokim ramieniem zupełnie obojętny na los swojej biologicznej matki. Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy spojrzenie znów powędrowało w jej stronę.
- A Ty? Nie masz jakieś rodziny? Jesteś młoda, a godzina późna… - Spytał, chcąc przekierować zainteresowanie w jej stronę, by odsunąć od siebie narastającą w nim złość pchającą w ramiona czystej destrukcji - grób nadal stał, co zwyczajnie mu się nie podobało.
Chłodne powietrze wieczoru otaczało nieprzyjemnie, a Hyde wraz z nową towarzyszką spędził jeszcze kilkanaście długich minut na cmentarzu by pożegnać się w końcu, nie zapominając jednak o pomniku, który prędzej czy później miał skończyć w malutkich kawałeczkach.

|zt. Divina Norwood
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ