Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy dbał o formę. Kontuzja którą dostał kilka lat temu nie zwalniała go z biegania czy jeżdżenia na rowerze od czasu do czasu. Kiedy kolano dawało o sobie znać to odpoczywał, choć bywały chwilę, gdy nie zwracał uwagi na pulsujący ból. Taki już był. Lekko uparty, dążący do celu, nawet po trupach. Czasami wspominał stare czasy, kiedy chodził do liceum. Czy właśnie te trupy miał teraz na myśli? Podobno rozpad związku to wina obu stron, ale on do dnia dzisiejszego miał wrażenie jakby zawalił, przecież się odsunął, przestał dzwonić, pisać czy wysyłać listy, które i tak dawno temu stały się przereklamowane. No i oficjalnie nie było żadnego pożegnania. Więc jak to możliwe, że dzisiaj nie potrafią ze sobą rozmawiać? Chociaż teoretycznie trudno to stwierdzić skoro się ze sobą nie widują nawet po koleżeńsku, prawda?
Musiał wrócić myślami do rzeczywistości. Wolny dzień to też powód do nowych wyzwań i jakże przyjemnego treningu. Padło na rower. Kupił go sobie jeszcze za czasów gry w rugby w latach szkolnych. To było lepsze niż dojeżdżanie autobusem, który kochał zanieczyszczać powietrze.
Wyciągnął swój cudny sprzęt na dwóch kołkach z małego kantorka przy domku i już kilka chwil potem wyruszył na wycieczkę.
Uwielbiał świeże powietrze, śpiew ptaków i podmuch wiatru we włosach. A tak serio to po prostu lubił sport. Przecież większość swojego życia był związany z wysiłkiem fizycznym.
Przez chwilę jechał przed siebie bez żadnego celu. Dopiero po jakimś czasie zjechał z obranej wcześniej ścieżki i skierował koła maszyny na przerzutki w stronę plaży.
Nie chciał wracać myślami do nieodpowiednich wspomnień. Wolał pamiętać to co było dobre. Wspólne spacery, wyjścia do kina, oglądanie gwiazd.
Nie rozumiał czemu kiedy spotykał Carmen to zapominał języka w gębie. Przecież są dorosłymi ludźmi. Musi sobie obiecać, że następnym razem kiedy spotka swoją pierwszą i zarazem jak na ten moment ostatnią miłość to zaprosi ją na kawę lub żelki. Facetem trzeba być!
I kiedy próbował podbudować samego siebie to o mało nie spadł z rowera gwałtownie hamując. Droga wzdłuż plaży była kręta, a on nie spodziewał się spotkać na niej chodzącego człowieczka. Wyszedł z szoku i spoglądając na rower westchnął cicho.
- Nic się nie stało? Nie zauważyłem.. - Zapomniał jednak języka. Wszystko co sobie powtarzał przez ostatnie kilka minut prysło jak bańka mydlana.
Carmen stała obok niego, a Troy zapewne trafił na jeden z tych dni w których miała ochotę pooddychać świeżym powietrzem. Wpatrywał się w kobietę raz po raz zmieniając mimikę twarzy. Z nerwowej na wyluzowaną.
Minęły wieki czy kilka sekund?
- Cześć. - Próbował się uśmiechnąć. Przecież to był jego znak rozpoznawczy, ale chyba mu to nie wyszło. - Nic Ci się nie stało? - Spytał przypominając sobie sytuację do jakiej doszło kilka chwil wcześniej. Niezły z niego gentelman. Nie ma co!

carmen eldridge
ambitny krab
Troy Hover
sekretarka — lorne bay state school
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
tutejsza dziewczyna, która zdecydowanie nie ma szczęścia do facetów; nie była z żadnym dłużej niż rok z haczykiem, próbując dowiedzieć się co z nią jest nie tak; obecnie sekretarka w miejscowej szkole, lubiąca w dalszym ciągu trochę poimprezować - zresztą, co będę opowiadać, przekonajcie się sami jaka ona jest!
001. | outfit

Potrzebowała przewietrzyć się. A raczej - swoje myśli, mając nadzieję, że trochę się uspokoi. Nie, że był to jakoś mocno stresujący dzień, ale te dwa miesiące zdecydowanie dały jej się we znaki. Niby jest też do tego przyzwyczajona - choć, czy można powiedzieć o przyzwyczajeniu do kończenia po raz kolejny związku z mężczyzną? To trochę zaskakujące, niemniej w przypadku Carmen to naprawdę normalne. Pomimo to - za każdym razem… boli.
I ten właśnie ból chciała jakoś załagodzić. Spacerowanie często gęsto pomaga, tym bardziej do takich miejsc, jak właśnie to. Dlatego nie zastanawiając się długo, najpierw przemierzyła odpowiedni odcinek drogi samochodem spod miejsca pracy, aż w okolice plaży, aby na nią już dotrzeć na piechotę. Jasne, mogła zaparkować na pobliskim parkingu, niemniej nie byłoby to samo. A tak - dzięki takiej przechadzce już zaczynała rozumieć, że to był doskonały pomysł.
Co znów zrobiła nie tak? Co sprawiło, że kolejny raz jej nie wyszło z następnym facetem? Choćby nie wiadomo jak się starała - to kończy się w podobny sposób. Musi być coś z nią nie tak. Zdecydowanie problem tkwi przede wszystkim w niej samej. Niemniej nie potrafiła go odnaleźć. I prawdopodobnie samodzielnie nie odnajdzie odpowiedzi na parę pytań, które posiada w głowie. Może powinna się go zapytać, nawet jeśli nie minęło wiele czasu? Może te ponad sześćdziesiąt dni wystarczy na to, aby porozmawiali jak cywilizowani ludzie, dzięki czemu uzyska choćby namiastkę informacji co do kwestii rozstania?
Nie wiedziała, tak naprawdę była w jednej, wielkiej kropce, która nie pokazywała aby za prędko doszło do zmian.
Dalsza droga sprawiała, że odchodziła myślami w inny kierunek. Patrzyła przed siebie, przysłuchując się kojącym dźwiękom związanym z lokalizacją. Była coraz bliżej plaży, co przyprawiało ją o coraz większy uśmiech. I co doprowadziło, iż zaczęła przypominać sobie o… byłych. Czemu o nich? Sama nie wiedziała, ale jakoś automatycznie niektóre wspominki pojawiły się przed oczami, nie broniąc się przed ich dalszymi slajdami. A najwięcej… związanych z jednym, nawet jeśli nie spodziewała się, że będzie o nim jeszcze aż tak wiele szczegółów pamiętać. Chociaż tak naprawdę - pierwsza miłość zazwyczaj najbardziej utkwi nam w głowach.
Troy. Czemu akurat teraz? Na to zapytanie również nie wiedziała jak powinna sobie odpowiedzieć. W sumie nie myślała nad tym uważniej, pozwalając myślom dryfować dalej. Przechodząc z wspomnień o nim, do innego faceta, by zaraz powrócić do niego. Czy to normalne? Zdecydowanie nie, ale teraz nie przejmowała się tym jakkolwiek.
Zrządzenie losu czy jak inaczej to nazwać, skoro niespodziewanie - dosłownie jak grom z jasnego nieba - pojawił się właśnie on? Troy. Nie, to nie jest możliwe, ale jednak - po dłuższym przyjrzeniu się, oczywiście dopiero po chwili gdy uświadomiła sobie, że nie doszło do nieszczęśliwego wypadku, choć było bardzo blisko - to był on. Nie kto inny, a jegomość Hover, który o mało co nie potrącił ją w trakcie przejażdżki rowerem. Serce stanęło jej w gardle, oczy zrobiły się wielkie z początkowego przerażenia, a późniejszego zdziwienia na widok człowieka, jakiego nie widziała… zbyt długo. Ile czasu minęło? Nawet nie liczyła. Teraz nie było czasu na to, aby myśleć nad minionymi latami.
- Nic się nie stało… - ledwo wydukała, odpowiadając na pierwsze pytanie w sumie automatycznie, nie dowierzając w dalszym ciągu temu, co widziała przed sobą. Czy raczej, kogo. Pomrugała parokrotnie powiekami, by dopiero po całkowitym przetworzeniu informacji pojawił się finalnie lekki uśmieszek na jej wargach.
- Cześć - przywitała się również, co mogło w sumie wyglądać drętwo. Tyle lat minęło… Tyle czasu nie widzieli się, a ona jedynie co potrafiła powiedzieć, to głupie cześć? Żałosne… - Nie, nic się nie stało. Naprawdę - zapewniła już znacznie pewniejszym tonem głosu, poszerzając uniesione kąciki ust. - Dawno… dawno Cię nie widziałam. Zupełnie jakby minęły wieki - serio, Carmen? Nie mogłaś zacząć inaczej tej rozmowy? - Co u Ciebie słychać? Gdzie się przez ten czas podziewałeś? - zagaiła prędko, żeby nie było, że tylko w tak słaby sposób podjęła dalszą konwersację.

Troy Hover
powitalny kokos
patsy
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Spokojnie Troy. Tylko spokój może Cię uratować. A przynajmniej takie rozwiązanie próbowała mu podsunąć podświadomość. Nie miał dokąd uciec, a peleryny niewidki nie istnieją i chyba właśnie dotarło do niego dlaczego J.K.Rowling go tak bardzo zawiodła za dzieciaka i w obecnej sytuacji również. To wszystko wina tego Pottera. Zwinął ją dla siebie i nie chce nikomu oddać, a on teraz stał przed Carmen jak ten ostatni kołek. Bez pomysłu na rozmowę. Bez jakiejkolwiek odwagi. A dopiero co sobie prawił kazania. Jedynie co robił to się uśmiechał i zmieniał pozycję ciała z jednej nogi na drugą. Nawet nie wiedział czy kobieta życzy sobie, by na powitanie ją pocałował w policzek czy też delikatnie przytulił.
Chyba otworzyła usta. I prawdopodobnie wypowiedziała jakieś dźwięki, ale nie docierały one do Troya w takiej częstotliwości w jakiej powinny. Przytakiwał, a nawet nie wie na co. Może właśnie przyznał się, że jest kretynem? Albo potwierdził ich wieczorne spotkanie? Musiał wrócić do rzeczywistości.
- Nie. To moja wina. Trochę się zamyśliłem. - Powiedział spoglądając na swój rower. Hover miał wrażenie, że nawet maszyna patrzy na niego z politowaniem. Czy jego myśli ostatnio działały telepatycznie? Czy miał jakaś super moc, która przywoływała ludzi o których właśnie myśli? Jeśli tak to właśnie w tej chwili chciałby się tego pozbyć. A może to sen?
- Ładny dzień, prawda? - Spytał zdezorientowany rzucając wzrokiem na niebo, a potem na drzewa. Rzeczywiście. Był ładnie. Tylko dlaczego ciągle mówi do swojej podświadomości, a nie Carmen? Będzie musiał poszukać chyba jakiegoś specjalisty, który nauczyć go rozmawiać z dawnymi miłościami.
- Tak. Bardzo ładny. Taki słoneczny. - Bo świeciło słońce, prawda? Trot zaczął się właśnie przekonywać, że w obliczu strachu, zagrożenia czy też stresu człowiek nagle przestaje zwracać uwagę na inne czynniki dookoła. Skupia się wyłącznie na celu przed sobą. Żeby było jasne - Carmen to nie cel. To osoba o której Hover czasami, a nawet często nie potrafi przestać myśleć.
- To tego.. - Zaczął, ale zamknął usta. Przecież musiał jakoś zacząć rozmowę skoro o ucieczce nie było mowy. Trochę niezręcznie, ale od czegoś trzeba zacząć. - Gdzie się podziewałem? - Czy on właśnie odpowiadał pytaniem na pytanie? - To tu. To tam. Jestem strażakiem i w sumie nie wyjeżdżałem z Lorne Bay. - Powiedział jakby chciał jej dać do zrozumienia, że przecież mogła napisać. Odezwać się lub cokolwiek innego robi człowiek w momencie kiedy chce porozmawiać z kimś z dawnej przeszłości.
- Masz kogoś? - Wypalił z grubej rury i momentalnie chwycił usta dłonią. On naprawdę zadał to pytanie? Czy jemu już rozum odjęło? Chwycił za rower i podniósł go z prędkością jaką nawet światło nie znało. Już miał na niego wsiadać, ale w ostatniej chwili coś go powstrzymało.
- To znaczy może masz ochotę na herbatę i ciacho? - Spytał z nadzieją, że jednak odmówi i będą mogli ponownie udawać, że przypadkowe spotkania nie zostawiają na ich zdrowiu psychicznym żadnego śladu.

carmen eldridge
ambitny krab
Troy Hover
sekretarka — lorne bay state school
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
tutejsza dziewczyna, która zdecydowanie nie ma szczęścia do facetów; nie była z żadnym dłużej niż rok z haczykiem, próbując dowiedzieć się co z nią jest nie tak; obecnie sekretarka w miejscowej szkole, lubiąca w dalszym ciągu trochę poimprezować - zresztą, co będę opowiadać, przekonajcie się sami jaka ona jest!
Nie wiedziała jak zareagować na początku. Czy jakoś specjalnie go powitać? Zrobić bądź powiedzieć coś bardziej szczególnego, co by wyróżniło fakt bycia kiedyś razem? Ciężko było podejść do tego tematu, tym bardziej gdy wcześniej nie miała sposobności widzieć się z byłymi partnerami - a nie mówiąc już tutaj o samej w sobie osobie Troy’a. Czuła się… źle. Dziwnie. Niekomfortowo. Ale to też nie tak, iż miała zamiar uciec w drugą stronę, udając iż do tego spotkania nie doszło kiedykolwiek. Bowiem jednocześnie… ucieszyła się na widok dawnej miłości. Zresztą, chyba uśmiech na jej ustach wiele podpowiadał, czyż nie?
- Nic się nie stało. Przeżyłam, nie odniosłam żadnych ran, więc jest dobrze - zapewniła ponownie, już bardziej konkretnie, żeby nie musiał się zastanawiać czy rzeczywiście nie mówiła tego tylko po to, aby nie zainteresował się nią zbyt bardzo. Nawet jeśli - czy kiedykolwiek Carmen go okłamała? Nie kojarzyła nigdy takiej sytuacji, toteż mogła mieć pewność, że Troy jej uwierzy w stu procentach.
Widziała to spięcie, to… zdenerwowanie. Zmieszanie. Speszenie całą tą sytuacją. Sama zresztą posiadała takie odczucia, jednakże sądziła iż nie dawała po sobie tego poznać. I to nie tak, że miała zamiar nabijać się z mężczyzny. Jak mogłaby? Musiałaby być naprawdę szurnięta, gdyby doprowadziła do wyśmiewania - choćby w myślach - Troy’a. Toteż nawet na moment nie pojawił się cień rozbawienia na rozpoczęcie tematu o pogodzie. Szczerze? Gdyby nie to, że on jako pierwszy zdecydował się taką kwestię poruszyć, to zapewne ona sama podjęłaby się tego. - Zdecydowanie słoneczny, przyjemny - dodała jeszcze do wypowiedzi swojego obecnego rozmówcy, co by nie pomyślał, że nie miała zamiaru z nim choćby słowa zamienić. Na sam koniec znów usta drgnęły w delikatnym uśmiechu - nie wymuszonym, nie przejawiającym sztuczności.
Dzięki temu odważyła się do samodzielnego rozpoczęcia kolejnego tematu, a to zdecydowanie przełamało lody na tyle, iż dali radę rozpocząć normalną konwersację. Bez spiny, odczucia zażenowania niespodziewaną sytuacją. Kiwnęła od razu głową, gdy padło z jego strony upewnienie co do usłyszanego zapytania. A następnie aż brew podskoczyła Carmen ku górze, nie mając zamiaru ukrywać swojego zaskoczenia. - Strażakiem? No proszę - uśmiechnęła się, zaczynając od pierwszej informacji. - Naprawdę nie wyjeżdżałeś? Nie spodziewałam się - bo go nie widywała. Czyżby aż tak bardzo się mijali na ulicach miasta? - I że też nie mieliśmy okazji się nawet na chwilę zobaczyć... No bo wiesz, ja też nie ruszałam się z miejsca - powiedziała swoje przemyślenie na głos, dopiero po chwili uzmysławiając sobie, że rzeczywiście takie słowa wyszły z jej ust. Pięknie. Nie ma to jak zrobić z siebie głupka po tak długim czasie nie widzenia się.
Ale spoko, nie była tutaj sama z popełnianiem wtop. I choć to okrutnie zabrzmi, niemniej poczuła się z lekka lepiej, gdy do tego doszło. Nie była sama z faktem palnięcia gafy, lecz to nie zmienia jednego - wypadałoby odpowiedzieć. - Znaczy… ee… - nie wiedziała jak zacząć odpowiadać na to pytanie, przez co aż spuściła spojrzenie na swoje stopy. W sumie tak, jak to zawsze miewało miejsce, gdy czuła się niepewnie w danej chwili.
Zanim jednak zdążyła dokończyć, Troy wtrącił sprostowanie, uprzednio chwytając rower zupełnie jakby chciał uciec z miejsca zdarzenia. Tak wiele reakcji i zachowań totalnie do siebie niepasujących… Sądziła jednak, że nie wypada się tym przejmować, skoro w dalszym ciągu tu stał, oczekując na odpowiedź od dziewczęcia. Przygryzła dolną wargę, patrząc na niego trochę dłużej, niż powinna. - Czemu nie? - odparła poniekąd bez zastanowienia. Wypuściła po tych słowach nieco ciężej powietrze poprzez usta. - Chętnie się wybiorę, będziemy mieć możliwość usiąść jak cywilizowani ludzie i pogadać - dodała chwilę po kolejnej ciszy ze swojej strony. - I nie, nie mam nikogo. Od… dwóch miesięcy - co by nie było, że nie odpowiedziała mu na wszystkie pytania. - Czy mam rozumieć, że skoro o to pytasz, to znaczy, że Ty też z nikim konkretnie się nie spotykasz? - no co? Skoro zdecydował się tak śmiało dowiedzieć o takiej rzeczy, to czemu ona nie miała do tego prawa?

Troy Hover
powitalny kokos
patsy
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy czuł się głupio. Nie dlatego, że spotkanie dawnej miłości przyprawiało o dreszcze i nutkę niepewności. I nie dlatego, że praktycznie połamał jej nogi rowerem. Był raczej zmieszany z powodu tego, iż dwóch dorosłych ludzi, którzy kiedyś czuli do siebie miętę teraz spoglądają na siebie niepewnie jakby zaraz miał nastąpić koniec świata. Owszem, na początku czuł się nieco niezręcznie. Kiedy zaczął spotykać się z Carmen chciał być po prostu szczęśliwy. Ona dawała mu poczucie bezpieczeństwa, troski, miłości. Nie oceniała książki po okładce i akceptowała go takim jakim był. Śmiała się z jego żartów nawet wtedy kiedy były nie na miejscu. To wtedy przeżył swoje najpiękniejsze chwile i nigdy nie mógł o nich zapomnieć. Aż dziwne że przez tyle lat unikali siebie nawzajem i nie chcieli naprawić tego co przecież kiedyś tak dobrze funkcjonowało. Zapewne mogli mieć do siebie pretensje, że ta znajomość im uciekła przez palce. Nie tłumaczył ich młody wiek ani to, że być może nie dorośli do tego by stworzyć poważny związek. Te i inne myśli kiełkowały w głowie Troy'a już od jakiegoś czasu. Żałował wielu utraconych znajomości, ale tą z Carmen najbardziej. Przecież była jego pierwszą i jak na razie ostatnio miłością. Jego życie towarzyskie kulało i nie zanosiło się na to żeby miało się coś zmienić w tej kwestii.
Spróbował puścić w niepamięć, że prawie w nią wjechał. Musieli poprowadzić tą rozmowę do przodu, bo inaczej do wieczora będą stać w tym miejscu i zastanawiać się nad tym kto tak naprawdę zawinił. Wzmianka o pogodzie była równie głupia jak to podniesienie rowera i chęć ucieczki. Przecież miasto wcale nie jest tak duże żeby kogoś unikać do końca życia. Zebrał się w sobie i spojrzał Carmen prosto w oczy. Poczuł wtedy żal i pustkę. Nie z powodu tego, że widział ją po latach szczęśliwą i piękną, ale dlatego, że kiedyś pozwolił jej odejść. Może było to nie co nie na miejscu, ale nie potrafił oszukiwać uczuć.
Znasz mnie.– Powiedział wzruszając ramionami jednocześnie delikatnie się uśmiechając.– Fale przy plaży, ścieżki rowerowe i kilka przydrożnych knajpek wystarczyły mi do tego żeby zaszyć się w tym miejscu na długie lata.– Dodał przeczesując wzrokiem okolice jakby był tutaj pierwszy raz w życiu.– Wiele razy chciałem do ciebie napisać, ale stchórzyłem. Wiem, że to strasznie głupie i dziecinne, ale..– Zdawał sobie sprawę że właśnie wychodzi na totalnego durnia. Miał tyle czasu żeby się odezwać i porozmawiać z Carmen o tym co było, jest i będzie, ale odwaga mu na to nie pozwalała i za każdym razem kiedy wybierał jej numer ręce mu się trzęsły, a podświadomość podsumowała mu myśli, że telefon odbierze mężczyzna. To dziwna przypadłość, że człowiek który ratuje ludziom życie i wchodzi własnym ciałem w płomienie obawia się wykonać jeden telefon.
Pytanie o związek wyrwało się z jego ust niezapowiedzianie, ale na szczęście kobieta nie uznała tego za coś wścibskiego. Ucieszył się nawet, że zgodziła się na spotkanie i chęć porozmawiania.– A może miałabyś ochotę wpaść do mnie? Moglibyśmy wtedy jak za starych dobrych czasów obejrzeć film, a potem pooglądać gwiazdy..?– spytał niepewnie zagryzając lekko dolną wargę. Już miał znowu sprostować pytanie, ale Carmen odpowiedziała na jego wcześniejszą gafę i poczuł jak kąciki jego ust wyrywają się ku górze.– Szczerze powiedziawszy, nie miałem nikogo na poważnie od naszego rozstania. Być może to banalne, ale żadna z nich nie przypominała mi ciebie.– Wiedział że nie powinno tak być i że zachowywał się nie fair wobec tamtych kobiet, ale nie mógł oszukiwać samego siebie i żyć w Iluzji.

carmen eldridge
ambitny krab
Troy Hover
sekretarka — lorne bay state school
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
tutejsza dziewczyna, która zdecydowanie nie ma szczęścia do facetów; nie była z żadnym dłużej niż rok z haczykiem, próbując dowiedzieć się co z nią jest nie tak; obecnie sekretarka w miejscowej szkole, lubiąca w dalszym ciągu trochę poimprezować - zresztą, co będę opowiadać, przekonajcie się sami jaka ona jest!
Oczywiście, że go znała. Dobrze go znała. Nawet bardzo dobrze, o ile to w ogóle jest aktualne. Wiele lat się nie widzieli, toteż mogło sporo się zmienić w jego codzienności. Mógł już aż tak nie lubić jeżdżenia na rowerze, stać się znacznie bardziej otwartym na wypady, niż jak to było za czasów studenckich… Mogło wszystko mieć miejsce, tak naprawdę. I nie, tego drugiego nie miała nigdy mu za złe, choć niejako to też stanowiło w dawnych czasach powód do rozstania tej dwójki. Wtedy… Carmen myślała całkowicie inaczej, co zrozumiała dopiero po paru latach. I tak, pojęła jak wielki błąd wtedy popełniła…
Niemniej nie zmieni się tamtych czasów, a blondynka ruszyła do przodu. Pamiętając błędy, jakie popełniała przy Troy’u próbowała przy nowym partnerze ów poprawki wprowadzić, jednakże zamiast dostrzegać zmiany na lepsze - to ostatecznie wychodziło na to, że kolejny i jeszcze następny okazuje się kompletną klapą. Czyżby naprawdę była aż taka kiepska w te klocki?
Czemu jednak nie zdecydowała się tych zmian wprowadzić przy ponownym spróbowaniu z Hover’em? Sama nie wiedziała… Może z obawy, że jeszcze bardziej wszystko pogorszy, a oni zamiast się zgodnie rozejść, to doprowadzą do afery na pół miasta? To całkiem sensownie brzmi - ba, nie powiecie mi, iż to nie mogłoby się urzeczywistnić! Na samą myśl tak jak i wtedy, tak i teraz zrobiło jej się… przykro. Troy jest świetnym gościem i nie zasługiwał na to, a już nie mówiąc o tym, że to zablokowałoby możliwość późniejszej rozmowy nawet o głupiej pogodzie. Czyli tak - takie spotkanie, jak teraz, na pewno by się nie odbyło w prędszym czy późniejszym czasie.
- Ale to i tak zaskakujące. Nawet raz, nawet dzięki wspólnym znajomym… To doprawdy niebywałe, ale przynajmniej mamy teraz… miłą niespodziankę - miała nadzieję, że i dla niego to będzie ta miła forma niespodzianki, jaką jest spotkanie byłej dziewczyny na swojej drodze. W momencie, gdy nikt się tego nie spodziewał, co jakby nie patrzeć, zalatuje z lekka komedią romantyczną, lecz tym to się akurat nie przejmowała. - Naprawdę? - nie ukrywała zaskoczenia, bo w sumie po co miała ukrywać faktyczną reakcję? Tym bardziej, że… wielokrotnie miała ta sytuacja i u niej miejsce. - Nie martw się, nie jesteś w tym sam - przyznała się po chwili, uprzednio delikatnie wzdychając. Myślała, że to tylko ona jest taka niepewna i… no cóż - jak to on określił - tchórzliwa, nie decydując się kiedykolwiek na taki krok. - Wiem jak to zabrzmi, ale miło jest mieć świadomość tego, że nie tylko ja nie wiedziałam jak zagadać, kiedy zagadać i czy w ogóle ma to jakiś sens - nie chciała go pokrzepić, decydując się na prędko do przyznania się do tego samego. Faktycznie tak było, była dzieckiem i nadal się tak zachowywała, nawet jeśli od dłuższego czasu postanowiła pokazać na wielu polach życiowych, jak odpowiedzialną osobą się stała - podobno.
Propozycja wydała jej się nader… ciekawa. Interesująca. I w sumie - nieco nie na miejscu, ale czy tym się jakkolwiek przejęła? Naturalnie, że nie, bo przecież to jest Troy - ten sam Troy, któremu ufała nad życie swojego czasu, a do jakiego… możliwe, że coś w dalszym ciągu czuje. W końcu pierwszej miłości się nie zapomina - a już tym bardziej, że był nim chłopak tak czuły, kochany, oddany i… można by tak wymieniać w nieskończoność.
Zresztą, czemu nie na miejscu? Dopiero się spotkali po latach, co może sprawić iż będą odczuwali jeszcze większe skrępowanie, niż jak to było przy pierwszych randkach w czasach licealnych. Niemniej Carmen nawet przez moment nie pomyślała o tym, jako o możliwej porażce, błędzie czy nie wiadomo czym innym. Mimo tych lat braku kontaktu mogła mu w pełni zaufać, co może i nieco naiwne, ale nikt nie powiedział, że miała podstawy do zmiany swojego zdania co do jego osoby.
- Wiesz, że brzmi to naprawdę dobrze? Tyle filmów powychodziło, które na pewno chętnie byśmy wspólnie przedyskutowali i ocenili, że nie wiem czy nie zrobi się z tego jakiś mini-maraton. Jak za dawnych lat - zażartowała początkowo, na koniec uśmiechając się delikatnie do Troy’a. Propozycja i sam w sobie pomysł ją bardzo zadowolił. Dawno nie miała czasu na takie rzeczy, jak spędzanie czasu z kimś, kto ją rozumiał i miał podobne podejście do kinematografii.
I choć przez jeszcze trochę czasu utrzymywał się na jej ustach uśmieszek, tak w jednej sekundzie zmienił się on diametralnie w nieukrywane i niewyreżyserowane zaskoczenie. Lekko aż się uchyliły dziewczynie usta, wyglądając zapewne jak ryba wyjęta z wody, nie wiedząc co z początku powiedzieć. Pomrugała moment później parokrotnie powiekami, nabierając głębszego wdechu do płuc i delikatnie wypuszczając powietrze poprzez nozdrza. - Och, to… - wyrwało się Carmen z gardła, nie wiedząc co dalej miałaby mu rzec. - To… to nietypowe. Ale… miłe. No ale mimo wszystko nie spodziewałam się… - mówiła kompletnie bez składni - zdawała sobie z tego sprawę, lecz była chyba w tej chwili usprawiedliwiona, czyż nie? - Nie wiem co mogłabym więcej powiedzieć… - podrapała się dyskretnie po karku, uśmiechając się delikatnie. - Tym bardziej, że moi kolejni partnerzy… też nie okazywali się być choć trochę podobni do Ciebie… - czy to był na pewno dobry krok? Tak przyznawać się na pierwszym spotkaniu po latach do takich rzeczy? Nie miała bladego pojęcia, ale teraz to już nawet nie ma jak się wycofać z tego, co powiedziała. Zresztą… nawet nie chciała.

Troy Hover
powitalny kokos
patsy
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy miał co do wspólnych znajomych nieco odmienne zdanie. Każdy kto go znał wiedział jaki jest pan strażak. Unikał imprez, dużych skupisk ludzi i rzadko kiedy opowiadał żarty. Taki właśnie był Hover jakieś dziesięć lat temu, wolał własne zacisze, swój pokój i książkę. Od czasu do czasu, oczywiście wychodzi z Carmen gdzieś razem, ale były to przypadki odosobnione i tak sporadyczne, że przyplątała się do niego łatka samotnika i introwertyka. Nie mieli wspólnych znajomych, jeśli ona myślała inaczej to była w wielkim błędzie. Nie mogli ich mieć, bo pod koniec związku już nawet razem nigdzie nie wychodzili. Troy pozwalał jej iść samej i nie zgłaszał pretensji kiedy wracała później. Była młoda, chciała poczuć trochę życia, a on czuł, że ją w jakiś sposób blokuje. Nie tylko swoim zachowaniem, ale i słowami. Jeszcze z początku prosił żeby skupiła się na ich związku i tym do czego chcą dążyć w przyszłości. Nie zastanawiał się nad tym co czuje Carmen tylko spoglądał na czubek własnego nosa. Uważał, że właśnie tak działały związki. Skoro dwójka osób, która się podobno kocha i od jakiegoś czasu spotyka i potrafi rozmawiać bez zbędnych kłótni, to potrafi przetrwać wszystko. Na próżno. Pomylił się tak bardzo, że pewnego dnia został zupełnie sam. Miał przez dłuższy czas pretensje do siebie, do tego jaki był i co robił, ale po kilku miesiącach dołowania własnych myśli doszedł na ścieżkę dzięki, której zrozumiał, że nie tylko on ponosi winę za rozpad tego związku. Carmen wiedziała dobrze jaki jest Troy, a mimo to go pokochała. Nie mogła mieć pretensji do mężczyzny o to, że woli muzykę klasyczną od dyskotekowego krzyku. A jednak go zostawiła.
- Wiesz.. Rozmowa ze mną bywa czasami utrudniona. - Bo Hover trzymał wszystkie emocje w środku, nie wyrzucał ich jak katapulta na zewnątrz, nie kłócił się niepotrzebnie i nie wdawał w konflikty. Może to też był jakiś problem. Może gdyby częściej rozmawiali to ich związek przetrwałby próbę czasu. Jednak Troy wolał zamknąć się w sobie, przytaknąć i puścić kobietę, którą kochał wolno, bo naoglądał i naczytał się zbyt wiele miłosnych bzdur.
Kiedy zwierzył się na te tematy swojej przyjaciółce otworzyła przed nim o wiele szerszą perspektywę. Zbyt bardzo żył przeszłością i nie potrafił ruszyć naprzód. Carmen była jego pierwszą i zarazem ostatnią miłością. Wytworzyła w jego głowie blokadę, której nie potrafił udźwignąć. Gdy tylko poznawał kogoś nowego, kogoś z kim mógłby się dogadać, przeżyć coś pięknego, on zamykał się w sobie i uciekał. Strach przed kolejnym odrzuceniem był silniejszy niż cokolwiek innego. Dopiero niedawno pozwolił sobie na kilka głębszych uczuć, ale one i tak nie sprawiły, że pokochał ponownie. Był jak wrak, który nie jest godny wydobycia. On nie jest godny do tego, by odczuwać miłość. Przez jakiś czas go to smuciło, ale potem nauczył się żyć sam ze sobą i szło mu nieźle. A przynajmniej tak uważał.
Propozycja obejrzenia wspólnie filmu i oglądania gwiazd wyrwała się z jego ust nie przewidywalnie. Od zawsze był romantykiem, ale nie sądził, że przypadkowe spotkanie wpłynie na niego tak dziwnie i niemoralnie. Przez chwilę nawet się nieco zmieszał. Chciał odwołać swoje słowa i zrzucić je na garb przemęczenia i braku jasnego ocenienia sytuacji. Ale chwilę potem Carmen przytaknęła, a Troy miał ochotę skakać z radości. Oczywiście się powstrzymał.
- To świetnie! Wiesz gdzie mieszkam, zawsze jesteś tam mile widziana. - Powiedział uśmiechając się szeroko. Może jednak będą mogli zostać przyjaciółmi? Bardzo tego chciał. Chociaż przyjaciółmi. Tyle by mu starczyło.
- To chyba dobrze, co nie? Moja natura doprowadziła do naszego rozstania. - Stwierdził na wieść o tym, że żaden z jej byłych partnerów nie był Troyem. Nie chciał jej w tej sposób zranić czy sprawiać wrażenie odrzuconego. Wręcz przeciwnie. Wykładał prawdę prosto przed siebie. Nie mogła zaprzeczyć.

carmen eldridge
ambitny krab
Troy Hover
sekretarka — lorne bay state school
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
tutejsza dziewczyna, która zdecydowanie nie ma szczęścia do facetów; nie była z żadnym dłużej niż rok z haczykiem, próbując dowiedzieć się co z nią jest nie tak; obecnie sekretarka w miejscowej szkole, lubiąca w dalszym ciągu trochę poimprezować - zresztą, co będę opowiadać, przekonajcie się sami jaka ona jest!
Tych wspólnych znajomych to w sumie można powiedzieć, że mieli na palcach u jednej ręki, niemniej tamta Carmen uważała, że nawet jeśli nie pokazywali się razem na zbyt wielu towarzyskich spotkaniach, to i tak jej koledzy oraz koleżanki stają się automatycznie osobami znajomymi dla Troy’a tylko i wyłącznie z racji faktu bycia w związku. Jakby nie patrzeć - wspominała o nim dosyć często kumpelom, niektórzy podpytywali kiedy w końcu chłopak pojawi się i samodzielnie przedstawi, jednakże… nigdy do tego nie doszło, a ostatecznie ta dwójka zdecydowała się rozstać. Było to bolesne, było to generalnie smutne, ale i jednocześnie - chyba wtedy tego potrzebowali. Nadawali na tych samych falach, a jednocześnie całkowicie różnili się od siebie. Decyzja o pójściu we własnych kierunkach sprawiła, iż uświadomiła sobie parę spraw, niemniej nie byłoby dobrze, aby zgłosić się do niego, aby prosić się o jeszcze jedną szansę. I to nie tak, że nie chciała, co uznała że nie będzie to zapewne fajnie wyglądało. Jakby była jakaś zdesperowana czy nie wiadomo jaka. Przez to Troy mógłby kompletnie zmienić o niej zdanie, a tego by nie chciała.
- Nigdy mi to w sumie nie przeszkadzało - przyznała bez większego zająknięcia, nie przejmując się tym jaki to może mieć wydźwięk. I tak ta cała rozmowa była - jakby na to nie spojrzeć - nieco nie na miejscu, chociaż czy aby na pewno? Gdyby tak było, to nawet jeden z wcześniej padniętych tekstów nie miałby miejsca, a zamiast się powstrzymywać - to kontynuowali ów rozmowę bez większego problemu. - Zresztą, ja też nie jestem idealnym przykładem rozmówcy - dodała za moment z lekkim uśmieszkiem na ustach. W końcu czasem zamiast powiedzieć o co jej chodzi - to udaje, że nic złego się nie dzieje, a myśli które posiada w głowie niby nie mają miejsca. Nie przejmowała się faktem, iż dzięki powiedzeniu o tym od razu, to dawno sprawa jedna, druga, trzecia i każda kolejna byłaby załatwiona, a kto wie? Może dzięki temu ten związek przetrwałby o wiele dłużej? Teraz już nie ma co nad tym dywagować, bowiem przeszłości nie zmienią, jednakże nieraz myślała o tym…
Propozycja Troy’a spodobała jej się na tyle, że bez większego zawahania przystała na to, gdzie tak naprawdę już teraz nie mogła się doczekać tego dnia, kiedy wpadnie do Hover’a na ten filmowy wieczór oraz na oglądanie gwiazd jak za dawnych czasów. Niektórzy mogliby to uznać za jakąś dziecinadę, ale szczerze? Brakowało jej takiej zwykłej normalności, spotkania z kimś, kto zna ją od dłuższego czasu, a nie tylko kojarzy z imprezy bądź z pracy. Nie mówiąc już o tym, iż w ostatnim czasie myślała o całkowitym klapnięciu sobie na tyłku, stając się bardziej domatorem niźli zwolenniczką spędzania weekendu poza swoimi czterema ścianami. - Dalej tam mieszkasz? - odparła trochę zaskoczona; to też dosyć nietypowe, ale to w sumie typowe dla Troy’a. Aż się uśmiechnęła na samą myśl, uświadamiając sobie iż blondyn naprawdę na przestrzeni lat się nie zmienił. To… doprawdy przyjemne, jakby na to nie spojrzeć. To tak, jakby tak naprawdę za wiele lat nie minęło od ich spotkania, a oni utrzymywali kontakt w dalszym ciągu. Zdecydowanie jest to zadowalające - ta świadomość, że znajduje się ktokolwiek w kręgu jej dawniejszych czy świeższych znajomych, kto się nie zmienił i z kim będzie mogła porozmawiać jak dawniej. - Będę pamiętać, chętnie skorzystam z zaproszenia - dopowiedziała z uniesionymi wesoło kącikami ust. Może być pewny - jak tylko będzie sposobność, to się u niego zjawi, oczywiście wcześniej ustalając termin żeby nie było, że wpada kiedy go nie będzie albo kiedy nie będzie miał humoru, czasu, cokolwiek.
- Czy ja wiem, czy Twoja natura do tego doprowadziła? Ja też niczego nie ułatwiałam. Zamiast spędzać z Tobą czas, to wolałam iść na imprezę, spędzać czas ze znajomymi bez Ciebie… - tak, to brzmiało okropnie. Byli razem, ale zarazem nie byli. Zamiast świetnie się bawić w swoim towarzystwie, to każdy siedział gdzie indziej i jedynie wymieniali zdawkowe wiadomości - i to też nie zawsze, z czasem coraz rzadziej to robiąc. - I przede wszystkim nie rozmawiałam z Tobą pod koniec - dodała, lekko wzdychając. Zdecydowanie, spieprzyła ten związek. Dopiero teraz to do niej bardziej dotarło. - Właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, jaką beznadziejną dziewczyną byłam - też nie ukrywała tego. Czemu miałaby to robić? Czemu miałaby udawać, że było inaczej? Żeby poczuć się lepiej? Może i na chwilę by faktycznie odczuła jakąś tam dozę ulgi, że w jego oczach zdołała się wybielić, lecz nie ukrywajmy - jak tylko ich przypadkowe spotkanie by się skończyło w takiej sytuacji, to zaraz czułaby ciężar przytłoczenia na barkach, iż z taką łatwością kłamała.

Troy Hover
powitalny kokos
patsy
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Gdyby te słowa wypowiedziała kilka lat temu Troy zapewne by jej nie uwierzył. Jeszcze czasami w głowie pojawia się scena z ich ostatniego spotkania i ostatecznego rozstania. Słyszał jak rzuca pretensjami, a raczej pojedynczymi słowami, bo Hover nigdy nie potrafił się wykłócać i walczyć o swoje. Nie uważał siebie samego za złego faceta, zawsze chciał dać Carmen to co najlepsze, bez względu na konsekwencje, a mimo to spieprzył coś czego zawsze pragnął. Pamiętał też każde słowo kobiety, którą kochał i zdanie zapadające w pamięci tak głęboko, że nie sposób się było go pozbyć w żaden sposób. Rozstawali się, bo Troy nie potrafił rozmawiać, nie chciał mówić, wolał swoje towarzystwo niż innych ludzi. I tak. Gdyby Carmen powiedziała te właśnie słowa - które usłyszał przed chwilą - w momencie ich rozstania, nie mógłby w nie uwierzyć. Teraz natomiast Hover był w stanie wierzyć we wszystko co powie. Była starsza, bardziej rozważna. Chciał to naprawić ze wszystkich sił, ale nie miał pojęcia na jak długi czas mu tych sił wystarczy.
Przez wiele nocy i dni tęsknił za Carmen. Wielokrotnie podnosił słuchawkę żeby wykonać jeden, niezobowiązujący telefon, zmienić coś w ich życiu na tyle by znów mogli być szczęśliwi. Nie zrobił tego.
Spojrzał w kierunku nieba jakby chciał zaczerpnąć powietrza. Tak naprawdę próbował sobie poukładać na szybko w głowie kolejne kroki na które będzie musiał się zdecydować. Przecież zaprosił ją przed chwilą do siebie, a to się wiązało z rozmową, nie chciał kolejny raz poruszać tych samych, im znanych tematów. Było minęło. Nie warto do tego wracać, ale mimo to coś ich ciągnęło w tym kierunku. Troy nazywał to nierozwiązanymi sprawami. Miał powiedzenie na każde wydarzenie.
- A co jeśli.. - Powiedział bardziej do siebie niż do Carmen, ale właśnie wtedy zakiełkowała mu w głowie mała myśl. Co jeśli nie potrafili tego zamknąć, bo nadal coś do siebie czują? Co jeśli nie potrafili przestać o tym mówić, bo w głębi serca tak naprawdę nigdy się nie rozstali? Hover nie chciał dawać nadziei ani sobie ani jej, ale pragnął jej od lat, czuł do niej coś czego normalny człowiek nie powinien był czuć.
- Słucham? - Spojrzał na nią nieco zamyślony. Uciekł w swoje i tylko jemu znane tereny na których mógł marzyć i nie sprawiać wrażenia, że ponownie ktoś go odrzuca. - Tak. Nadal tam mieszkam. Jest cisza, spokój, psy mają gdzie biegać. Dobrze mi tam. - Stwierdził bez żadnych dodatkowych argumentów. Kobieta znała go jak własną kieszeń, przecież nie raz i nie dwa przekonywał ją do tego, że mieszkanie nad rzeką to idealne miejsce. Co do tego również mieli odmienne zdania. Podobno przeciwieństwa się przyciągały, ale najwyraźniej w ich wypadku to nie podziałało tak jak podziałać miało. Zachowywali się jak zagubione dzieci we mgle szukając drogi wyjścia u innych osób zamiast zaufać sobie.
- Każdy z nas chciał od życia czegoś zupełnie innego. To zrozumiałe jeśli ma się odmienne charaktery. - Próbował jakoś załagodzić sytuację. Być może nieco za mocno zareagował, ale przecież przez te wszystkie lata żył w przekonaniu, że to właśnie z jego winy ich związek się rozpadł. - Pod koniec poniosły nas emocje. Nie zrobiliśmy sobie przerwy, nie daliśmy sobie szansy, odeszliśmy od siebie udając obcych. Tak nie powinno się stać. - Szepnął cicho jakby nie chciał zagłuszać swoich wyrzutów sumienia. A potem padły słowa, które chyba najbardziej zabolały Troy'a z tych wszystkich jakie kiedykolwiek usłyszał od Carmen. Położył dłonie na policzkach kobiety zmuszając ją tym samym, by spojrzała mu prosto w oczy. - Nie byłaś i nigdy nie będziesz. Dałaś mi wszystko co najlepsze, byłaś najlepszą częścią mnie. Carmen.. - Westchnął próbując zapamiętać wzrokiem każdy milimetr twarzy byłej dziewczyny. - Przecież ja Cię wciąż kocham. - Dodał jeszcze ciszej niż wcześniej zdając sobie sprawę dopiero po chwili, że powiedział te słowa na głos. Nie kierował ich do podświadomości, ale do kobiety, która stała przed nim.

carmen eldridge
ambitny krab
Troy Hover
sekretarka — lorne bay state school
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
tutejsza dziewczyna, która zdecydowanie nie ma szczęścia do facetów; nie była z żadnym dłużej niż rok z haczykiem, próbując dowiedzieć się co z nią jest nie tak; obecnie sekretarka w miejscowej szkole, lubiąca w dalszym ciągu trochę poimprezować - zresztą, co będę opowiadać, przekonajcie się sami jaka ona jest!
Mimo wszystko - to zaskakująco miło, że Troy aż tak bardzo się nie zmienił na przestrzeni tego całego czasu. Dalej jest taki kochany, jakim go zapamiętała. W dalszym ciągu potrafili ze sobą rozmawiać, co potwierdza obecne, przypadkowe, spotkanie. No i nawet to dalsze mieszkanie w tym samym miejscu sprawia, że tym bardziej upewnia się w przekonaniu, iż Hover nie zdecydował się poddawać jakimś diametralnym zmianom. To naprawdę przyjemne - świadomość, iż znajduje się w tym miasteczku ktoś, kto nie zdecydował się na przemianę w nieważne jaką stronę. Tym bardziej, gdy w ostatnim czasie jakoś urwały jej się kontakty i czuła się nieco… samotna. Ale nie narzekała, bowiem potrafiła sobie bez większego problemu uzupełniać plan dnia o własne pomysły na spędzanie wolnego czasu.
- Odmienne charaktery nie są przecież przeszkodą. To… to głównie moja wina. Nie podejmowałam większych prób rozmów, mimo iż wiedziałam że jest nam to potrzebne - przyznała bez większego problemu, biorąc na swoje barki całą odpowiedzialność za to, co się między nimi wydarzyło. Czy cofnęłaby ten czas? Zdecydowanie, z wielką chęcią. Naprawiłaby błędy, jakie wtedy miały miejsce. Może dzięki temu nie rozstali by się tak w sumie szybko? Tego już się nie dowiedzą.
- Tak… zdecydowanie nie powinno się tak stać. Ale mamy w sumie usprawiedliwienie. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni w kwestiach związkowych i… głupi. Znaczy ja nawet teraz mogę stwierdzić, że nadal jestem głupiutka jak wtedy, ale może odrobinę mniej niż jak te kilka lat temu - powiedziała w żartobliwym tonie, aby rozładować napięcie, jakie się delikatnie pojawiało pomiędzy nimi, bo tak naprawdę ten temat należał do trochę cięższych. Podjęli się go niespodziewanie, lecz nie uważała aby go prędko kończyć. Tym bardziej, gdy przecież chciała dowiedzieć się co ona robiła takiego, że nie wychodziło jej kompletnie z jakimkolwiek facetem po Troy'u.
Niespodziewane wyznanie, jakie padło z jej ust, poruszyło zaskakująco mężczyzną. I to tak, że nie sądziła aby miał tak zareagować. Pochwycił jej twarz, czemu nie zaprotestowała, wpatrując się mu głęboko w oczy. Wręcz się zawiesiła na jego tęczówkach, na moment zapominając o wszystkim, co ją otaczało. Liczyło się tylko to, co miało tutaj miejsce. I liczył się… Troy. Oraz jego słowa, których kompletnie nie przewidziała. Bo kto by przypuszczał po takim czasie usłyszeć od swojego byłego takie coś? Ona na pewno nie posądziłaby kiedykolwiek o to jakiegokolwiek dawnego partnera, a co dopiero Hovera, z którym nie widziała się tak długi czas. - Troy… ja… - urwała, nie wiedząc nawet co mogłaby mu powiedzieć. Stała kompletnie zaskoczona, nie przerwanie wpatrując mu się w oczy.
Wtedy padły kolejne słowa, jakich już w ogóle nie sądziła, że usłyszy. Widział zapewne natychmiast jej reakcję - powieki się bardziej rozszerzyły, nie ukrywając zaskoczenia. Jeszcze przez chwilę patrzyła na niego zdumiona, bo wyznanie jakie padło - szczególnie po takim czasie - jest niesamowicie wielkim zaskoczeniem.
- Troy… - na razie tylko tyle dała radę powiedzieć, wzdychając na koniec ciężej. Zaraz jednak podjęła się zrobienia czegoś, czego nie tyle co jasnowłosy, ale i ona sama nie podejrzewałaby siebie. Ni stąd, ni zowąd zmniejszyła całkowicie odległość pomiędzy nimi, łącząc bez słowa ich wargi w pocałunku. Zupełnie jakby nie minęło wiele lat od ich spotkania, jakby mieli jedynie parotygodniową przerwę. Nie trwał ów zbyt długo, delikatnie kończąc całusa. - Wychodzi na to, że ja Ciebie też - wyszeptała z lekkim uśmiechem na ustach, a wyznanie padło w takiej formie specjalnie - żeby znów spróbować choć odrobinę rozluźnić atmosferę. Choć… czy to dobry pomysł? Bo może się ona rozmyć, a przez to mogliby nagle wycofać się z tego, co właśnie powiedzieli.

Troy Hover
powitalny kokos
patsy
ODPOWIEDZ