właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
To, że Klaus w niego wierzy, było mimo wszystko krzepiące - teraz sobie uświadomił, jak bardzo tego potrzebował: żeby ktoś z całym przekonaniem mówił mu, że to wszystko nie jest jego winą i że jest dobrym człowiekiem. Arthur czasem mu to mówił, ale jego słowa nieco mniej trafiały do Saula - możliwe, że również dlatego, że to nie był jego partner. A może też dlatego, że Arthur za dobrze go znał...? Albo może po prostu jego słowa nie wydawały się Saulowi aż tak szczere - ciężko powiedzieć, w każdym razie podejście Arthura nieco różniło się od podejścia Klausa: chłopak wydawał się być głęboko przekonany o dobroci Saula mimo, że ten coraz więcej przed nim odkrywał i mimo, że torpedował jego zapewnienia o Saulu jako dobrym człowieku - Klaus nie dawał się zbyć. Arthur nie wydawał się do swoich słów aż tak przekonany chyba - choć z pewnością nie uważał Saula za kogoś z gruntu złego i zgniłego, to na pewno. Miał o nim zapewne lepsze zdanie, niż Monroe sam o sobie, ale chyba mniej serca wkładał w to, żeby mu przemówić do rozumu.
- Nie szkodzi, nie przejmuj się tym - jemu z kolei zrobiło się głupio, że się wystraszył: zawsze strofował w myślach samego siebie za takie zachowania, nie znosił tego u siebie. Wiedział, że ludziom zwykle jest przykro i że czasem boją się go dotknąć przez jego strach - czasem to było dobre (choć akurat ci, którzy dotykali nadmiernie, nie przejmowali się niczym i zdawali się nie zauważać, że on tego dotyku nie chce), ale nie w przypadku, kiedy chciała go dotknąć ukochana osoba. Nie, kiedy chciał go dotknąć Klaus - Ja tak mam po prostu, nie zwracaj uwagi. Czasem po prostu kiedy się nie spodziewam dotyku, to tak reaguję odruchowo... To nic takiego.
To nie wynikało tylko z bicia w domu, choć to również - ale zaczęło się wcześniej, kiedy miał te cholerne pięć lat. Chciałby kiedyś o tym komuś wreszcie opowiedzieć, wyrzucić to z siebie, ale nie miał komu - bał się o tym mówić komukolwiek. Kilka słów powiedział Isaacowi, ale to nie było wyrzucanie z siebie wszystkiego, co tam się wydarzyło, nie było to dla niego - to było dla Isaaca, żeby jemu uświadomić, że Saul zrozumie i można mu powiedzieć o swoich przeżyciach. To było tylko ślizganie się po powierzchni tamtych wydarzeń, a nie opowiadanie komuś o tym, co było. Po tym Saul milczał przez długi czas, nie dał się przesłuchać policji, nie dał się wypytać komukolwiek. Był co prawda wysłany na terapię po porwaniu, ale udało się osiągnąć tyle, że wreszcie zaczął się odzywać - odmówił opowiadania o swoich przeżyciach twierdząc, że ich nie pamięta; ale pamiętał, bardzo dokładnie. Do dziś męczyły go koszmary z tym związane, do dziś czasem zdarzało mu się bać w łóżku, choćby ktoś był dla niego niesamowicie delikatny. Z Klausem na szczęście mu się to jeszcze nie zdarzyło, ale tak naprawdę możliwe, że to było tylko kwestią czasu - miewał gorsze momenty w życiu, gdy bal się własnego cienia i lęk wywoływało w nim bardzo dużo rzeczy.
Ale nie sądził, że kiedykolwiek będzie zdolny o tym komuś opowiedzieć tak naprawdę, że będzie zdolny to z siebie wywalić i zaufać komuś na tyle, żeby w ogóle się do niego odezwać na ten temat.
Wysłuchał Klausa, a po jego sercu rozlało się ciepło - nie spodziewał się takich słów, nigdy nie myślał w ten sposób i czuł się winny, że nic nie zrobił; ale Klaus miał rację: Saul nie powinien był w ogóle próbować czegokolwiek zrobić dla dzieciaków, jeśli sam nie był w stanie zaopiekować się sobą. Nadal nie bardzo mógł, ale naprawdę się starał i robił wszystko, żeby jego życie stało się lepsze, żeby móc faktycznie pomóc rodzeństwu. Uśmiechnął się do chłopaka, po czym objął go za szyję i wtulił się w niego.
- Dziękuję - wymamrotał gdzieś w jego obojczyk. Potrzebował takich słów, choć sam o tym do tej pory nie wiedział, bo nawet jemu nie przyszło do głowy takie tłumaczenie samego siebie - ale to była prawda.
Zesztywniał słysząc pytanie chłopaka i zastanowił się nad nim głęboko. Wreszcie odsunął się od niego, oparł na ręce za plecami i ponownie się napił, patrząc w ognisko. Czego by mu nie wybaczył?
- Zdrady - powiedział wreszcie - ale niekoniecznie takiej pojmowanej w najprostszy sposób. Zdrady moich uczuć, emocji... Gdybyś zyskał moje pełne zaufanie, gdybym opowiedział ci o czymś dla mnie bardzo ważnym, a ty byś to na przykład wyśmiał. Gdybyś mimo naszych wielokrotnych rozmów na ten temat, moich próśb, nadal pieprzył się z kim popadnie i miał w dupie moje uczucia pod tym względem. Gdybyś kochał kogoś poza mną i był z tą osobą w drugim związku - ale nie takim tylko na seks, tylko takim z uczuciami. Gdyby okazało się, że nic do mnie nie czujesz, tylko udajesz. Gdyby okazało się, że z podobnym problemem, z jakim byłeś ostatnio u mnie, poszedłbyś do kogoś innego. Nie chodzi o seks, chodzi o zdradę uczuć - popatrzył na Klausa - Nie chciałbym, żeby tak się okazało i zdrady uczuć bym nie wybaczył.

klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
Nie mogli wiedzieć, jak wiele łączyło ich na tej bolesnej płaszczyźnie. Klaus, podobnie zresztą jak Saul, zdecydował się być zamknięty na poruszanie tego tematu. Głównie dlatego, że bał się reakcji - już raz pożałował swojej przesadnej otwartości. Inną kwestią był fakt, że nosił w sobie irracjonalną obawę przed tym, że kiedy wymówi te słowa na głos, nadając im konkretne brzmienie, oficjalnie staną się prawdziwe. Od momentu, kiedy przyznał się do tego, co się z nim działo, przed Mauricem (przyznał - oczywiście, że we własnych myślach musiał używać tego określenia, bo czuł się winny; zupełnie tak, jakby to on robił coś złego), nosił w sobie poczucie winy za to, że przedstawił tych ludzi - którzy, mimo wszystko, na wielu płaszczyznach przecież też mu pomogli, którzy wsparli go (w spaczony i niepoprawny sposób, ale to zdawało się mniej ważne) w przebrnięciu jakoś przez żałobę po matce, którzy pozwalali mu na to, żeby płakał w ich ramionach, wyrzucał z siebie cały swój żal i gniew, topił smutki w podsuwanych pod nos używkach - jako złe osoby. Może przesadzał? Przecież sam się na to godził, przecież nigdy nie zaprotestował. Przecież poddawał się temu wszystkiemu, jakby nie miał własnego rozumu i żadnej godności. Stale prowadził z własnymi uczuciami polemikę na ten temat - z jednej strony nie potrafiąc zaakceptować możliwości posiadania traumy, z drugiej - potrzebując móc w jakiś sposób nadać wartość swoim emocjom.
Nie chciał mówić o tym Saulowi. Czasem uważał, że powinien, bo przecież dla Monroe’a to mogło być ważne - może nie chciałby wcale być kiedykolwiek z kimś, kto w dzieciństwie robił tak obrzydliwe rzeczy? Może brzydziłby się go, gdyby wiedział o tym, co się działo - jak często, z iloma osoba, w jakich konfiguracjach. Może próbowałby wtedy policzyć, jak wiele razy Klaus oddawał się tym ludziom i jak dużo ich było - i to odrzuciłoby go jeszcze bardziej. Werner bał się takiej perspektywy. Bał się, że mógł przez własną, dziecięcą naiwność stracić coś, co było teraz dla niego ważne, że ten oddech przeszłości był na tyle wyraźny, że ostatnie się w końcu na szybach saulowych okien. Bał się, że to mogło warunkować go już do końca życia - że przywykł do tego, że seks jednocześnie koił go i sprawiał, że czuł się bezwartościowy, że jednocześnie pielęgnował z oddaniem i nienawidził swojego ciała. Wiedział, że był cały pełen sprzeczności, które go ograniczały. Pozornie wiedział, z czego wynikały, choć nie chciał przyznać im racji. To, co działo się w jego wnętrzu, było istnym chaosem.
Pozwolił mu przytulić się do siebie, obejmując go ramieniem. Pogładził go czule po boku, znowu dogłębnie wdzięczny za to, że mieli dla siebie teraz czas; że mogli szukać nawzajem bezpieczeństwa w swoich objęciach, że mogli siedzieć przy swoim własnym ognisku i okazywać sobie czułość. Mimo późnej pory, Klaus czuł, że powoli już robi mu się za ciepło, ale bynajmniej nie miał zamiaru z tak prostego powodu ograniczać ich bliskości - tak potrzebnej, niemal na równi z powietrzem. Zwłaszcza, kiedy rozmawiali o podobnych, niełatwych rzeczach.
Oczekując na jego odpowiedź, a potem wysłuchując jej, mierzył się z wewnętrznym spięciem. Obawiał się, że usłyszy coś, co spełni jego najgorsze obawy, bo będzie równało się jego naturze, w której możliwą zmianę nie wierzył. W sumie, dużo się nie mylił. Odbierał jego słowa cierpliwie, starając się możliwie jak najbardziej rozluźnić i nie dać po sobie poznać, że to wszystko cholernie go stresowało.
- To brzmi uczciwie - oznajmił w końcu, choć trochę cicho. Potem poszukał jego spojrzenia. - Nie wyśmiałbym cię, nigdy. Niezależnie, o czym byś mi nie powiedział - powiedział z przekonaniem, bo nie uważał się za osobę, która jakikolwiek problem spłyciłaby do takiego stopnia, żeby go wyśmiać. Zresztą, sam miał nieprzyjemne doświadczenia z tym związane. Ale przecież doskonale rozumiał te obawy - współdzielił je z Saulem, choć nie chciał teraz się do tego przyznawać, w lęku, że mężczyzna zdecydowałby się go o to wszystko dopytać.
W końcu poruszył się niespokojnie.
- Okej, teraz wyzwanie - zawyrokował, zgodnie ze złożoną wcześniej obietnicą.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Właściwie nie miał na myśli tego, że gdyby po tych dwóch rozmowach na temat seksu z innymi Klaus nadal to robił - Saul użył słowa "wielokrotne" i zakładał, że faktycznie tych rozmów, być może nawet kłótni musiałoby być więcej: sam po sobie wiedział, że ludzie nie zmieniali się natychmiast, że potrzebowali na to czasu, a Klaus ewidentnie miał z seksem problem. Saul jeszcze nie rozgryzł tego, jaki konkretnie i póki co sądził, że może chodzić o uzależnienie (którym w pewien sposób na pewno ta przypadłość była), a jeśli chodzi o uzależnienia, to nie wychodziło się z nich nagle, po dwóch rozmowach z kimś na ten temat. Spodziewał się, że może być tego więcej, że może to być głębszy problem, ale nie chciał tego teraz roztrząsać, bo a nuż Klaus uznałby wtedy, że w takim razie tego problemu nie ma i może sobie robić, co chce, a Monroe i tak wybaczy - a to przecież nie tak. Naprawdę bolały go wszelkie informacje o dobrych numerkach, o innych mężczyznach, z którymi chłopak sypiał, o tym, jak mu było z tym dobrze i jacy oni byli wspaniali. Nie, nie byli, jak sam się przekonał przy ostatniej okazji i dzisiejszego wieczoru: zapewne w większości były to dupki, nie zważający na to, czy Klaus rzeczywiście miał ochotę robić to, czego chcieli oni. Wszystko jedno zresztą - nawet gdyby wszyscy byli cudowni, to Saul coraz mocniej był przywiązany do Wernera i chciał wyłączności dla siebie - nie z powodu poczucia własności (daleki był od tego), tylko właśnie z przywiązania. Podejrzewał jednak, że z tego samego powodu byłby w stanie wybaczyć mu naprawdę dużo, dlatego dobór jego słów był nieprzypadkowy.
Zerknął na chłopaka niepewnie, gdy ten powiedział, że nigdy by go nie wyśmiał, niezależnie od tego, co Saul by mu powiedział - sam nie był o tym do końca przekonany, ale wierzył mu. Mimo to jednak o wielu rzeczach bał się mu powiedzieć i obawiał się, że nigdy tego nie zrobi, mimo, że tego potrzebował.
- Podejrzewam, że obaj mamy sobie jeszcze dużo do powiedzenia - skwitował tylko z bladym uśmiechem: zdążył się już zorientować że Klaus ma dużo swoich demonów, z którymi Saul bardzo chciałby pomóc mu sobie poradzić.
Zastanowił się nad zadaniem dla niego: nie przepadał za wymyślaniem komuś wyzwań, bo były trudniejsze, niż zadawanie pytań - w pierwszym rzucie przychodziły mu do głowy jedynie szczeniackie głupoty, jak "pocałuj mnie" albo "zatańcz dla mnie", ale uznał, że to nie jest dobry pomysł. Chociaż może...? Chciał pocałunku, owszem - ale to za proste. Zatańczenie jednak... Właściwie dlaczego nie?
- Zrób coś, czego się po tobie zupełnie nie spodziewam w tym momencie - wypalił wreszcie, ciekawy, co chłopak zrobi.

klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
Oczywiście, że sam przed sobą nie przyznałby nigdy wprost i w tych właśnie słowach, że to było uzależnienie. A gdyby już miał to zrobić, zatrzymałby się pewnie na czysto cielesnej płaszczyźnie, nie zagłębiając dalej, potraktował jak nałóg nikotynowy i niespecjalnie dalej się nad tym pochylał. Faktem było jednak, że nie był przecież uzależniony jedynie od seksu - był uzależniony od autodestrukcji, od samoznęcania, od upadlania się w kółko i w kółko oraz naginania rzeczywistości pod stworzony przed siebie w głowie jej obraz, tak żeby każdy niewybredny pogląd, jaki miał na swój temat, można było bez zawahania udowodnić, wskazując na konkretne jego zachowania. To paradoksalnie odwrócone warunkowe poznanie, po którego dobrodziejstwa sięgał ciągle, sprawiały, że z trudem przychodziło mu choćby wyobrażanie sobie, że mogło być inaczej. Miał wtedy wrażenie, że oszukiwał samego siebie, że aby to się uskuteczniło, musiałby być kompletnie kimś innym, że snucie podobnych wizji można było przyrównać do marzeń tkanych przez małe dziecko, które chce być księżniczką, nieświadome swoich ograniczeń.
To prawda, że większość tych osób, na które trafiał, były dupkami, ale przecież nie mógł udawać, że nie wybierał ich celowo, według tego schematu. Kiedy tylko ktoś wydawał mu się odrobinę szemrany, zdawał się lgnąć do niego bardziej, jakby istotnie pociągała go i więziła perspektywa doznania krzywdy i ugruntowania się w swojej pozycji kompletnej ofiary, którą był na własne życzenie. Zazwyczaj to było przyciąganie obustronne - bo przecież Werner idealnie nadawał się dla tych wszystkich dupków, którzy potrzebowali rozpaczliwie mieć choć na chwilę kogoś, z kim można było zrobić wszystko, bez żadnych protestów czy oporów, aby podbić sobie ego. Gdyby wiedział, że Saul zaczyna to coraz wyraźniej dostrzegać, możliwe, że spłoszyłby się, a na pewno spiął. To nie był żaden powód do dumy, tego nie dało się ubrać w żadną finezyjną historię o upojnych nocach, którymi zasypywał Monroe’a jeszcze do niedawna - to był jeden z tych uparcie pomijanych przez niego faktów, bo wydawał mu się na tyle wstydliwy i ciężki, że wygodniej mu było negować jego istnienie.
Tak jak istnienie tych wszystkich innych trupów, które upchnął w swojej szafie. Nie chciał jej otwierać. Tak naprawdę, do tej pory nawet nie myślał o takiej opcji z pełną powagą i wiarą, że będzie w stanie to zrobić - dopiero słowa Saula, które zdradzały, że domyślał się już, widział, a może nawet wiedział, że Werner nie odkrył przed nim jeszcze swoich najgorszych kart, uderzyły go dobitnie jak cios w policzek i uświadomiły, że Monroe najwyraźniej zakładał, że Klaus o w s z y s t k i m mu opowie. Żołądek skurczył mu się nieprzyjemnie. Choć Saul do tej pory nie zwiódł go w żaden sposób formami swojego wsparcia, zwłaszcza tym, którego udzielił mu po ostatniej sytuacji, wciąż czuł się niepewnie z perspektywą otwarcia zupełnie i wyrzucenia tych wszystkich swoich śmieci na światło dzienne. Nie rozumiał, czemu miałby to robić. Żeby poczuć się gorzej? Żeby Saul poczuł się gorzej? Miał świadomość, że podobne wyznania zamykały się w jakimś pożądaniu obustronnej szczerości, a skoro chciał - a chciał - żeby Monroe dzielił się z nim wszystkim tym, co w nim siedziało, to mężczyzna mógł oczekiwać od niego tego samego, ale jednocześnie wzbraniał się przed nadaniem temu przekonaniu realności.
Mimo tych wszystkich powątpiewań, odwzajemnił jego uśmiech, ale nic już na to nie odpowiedział.
Słysząc wyzwanie uśmiechnął się do niego nieco przekornie, przechylił głowę i rozejrzał się pobieżnie wokół, zastanawiając nad tym, czego Saul mógłby się nie spodziewać. Po paru sekundach głębokiego namysłu, przypomniał sobie o słowach wypowiedzianych przez mężczyznę zaraz po tym, kiedy przyszli. Podziemne jezioro? Bez ostrzeżenia zerwał się na nogi (trochę zbyt gwałtownie, bo lekko zakręciło mu się w głowie, ale zdawał się na to ani trochę nie zważać) i szybkim krokiem ruszył w kierunku domniemanej wody, na której wypatrywaniu wcześniej nawet się nie skupił, pochłonięty do reszty podziwianiem naskalnych malunków. W rytm kroku, pozbywał się kolejnych elementów stroju - guzik po guziku odpinając jego górną część, żeby pozwolić materiałowi opaść gdzieś na ziemię gdzieś po drodze, a następnie to samo robiąc też ze spodniami i bielizną, które porzucił tuż przy zejściu do wody.
W tym miejscu było dużo ciemniej niż przy żarzącym się ognisku, ale gdy obejrzał się za siebie zorientował się, że w istocie nie odszedł wcale daleko. Nie wahał się zbyt długo, bo wiedział, że gdyby zaczął to robić i zastanawiać się nad tym jak bardzo durny to był pomysł, to zrezygnowałby i całe to przedstawienie poszłoby na marne, także zaraz wsunął najpierw jedną, a potem drugą nogę pod taflę wody, sięgającej mu przy brzegu mniej więcej do bioder i dotarło do niego gwałtownie i empirycznie, że to, że za dnia na zewnątrz było już trzydzieści stopni, nie oznaczało wcale, że wody podziemne będą w jakkolwiek przyjemnej temperaturze. Chłód przeszył go w całości, ale - niezwykle uparty - zanurzył się gwałtownie aż po wierzchołek głowy, uważając, żeby czasem się nie przemieszczać i zostać na tym bezpiecznym poziomie wody, bo przecież wciąż nie umiał pływać, a utrata dna spod stóp wywoływała u niego panikę. Kiedy wysunął głowę z powrotem ponad taflę, żeby zaczerpnąć powietrza i nie zamarznąć, odgarnął mokre włosy z czoła i wyciągnął ramię do góry, żeby pomachać do Saula z idiotycznym uśmiechem, który miał przykryć fakt, że ziąb wody wbijał mu się pod skórę setkami drobnych igiełek, a podbródek drżał lekko z zimna.
- Jest super! - oznajmił głośno i z przekonaniem, wciąż tkwiąc zanurzony w lekkim przykucu.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Tego się rzeczywiście nie spodziewał: widząc, jak chłopak kieruje się w stronę jeziora, rozbierając po drodze, Saul zdębiał z szeroko otwartymi oczami i opadniętą szczęką. Dopiero po chwili otrząsnął się na tyle, żeby zdołać wykrztusić z siebie choćby parę słów.
- Wariacie, ale nie to! - zawołał za nim, choć nie zerwał się jeszcze, żeby za nim popędzić i odciągnąć go od wody: ostatecznie faktycznie było to spełnienie jego wymagania o czymś zaskakującym, a Klaus chyba nie zamierzał się mimo wszystko zanurzyć cały, prawda? Prawda?
A jednak. Kiedy chłopak zanurzył się od razu do pasa, Saul poderwał się z koca i podszedł do jeziorka niepewnie, patrząc z niepokojem na to, co działo się dalej - był mimo wszystko ciekaw, na co Klaus się zdecyduje i czy zostanie w tej wodzie na takiej głębokości, czy zamierza iść dalej. Popływać? Zanurzyć się z głową?
- Ciepełko, co? - zagadał widząc, że Werner się waha i wygląda, jakby było mu bardzo zimno, zwłaszcza w jednym konkretnym miejscu jego ciała było to wyraźnie widoczne, ale nie zamierzał tego komentować (przynajmniej na razie). Zaczął się za to zastanawiać, w co Klaus miałby się wytrzeć, kiedy już wyjdzie: nie mieli ze sobą przecież ręcznika, koc miał im służyć do siedzenia na nim (zresztą nie był najlepszym materiałem do wycierania się), ubrania trzeba będzie na siebie założyć...
Przez ten czas zaś chłopak zdążył się zanurzyć; Saul stanął na samym brzegu, obserwując to wszystko, gotów w razie czego natychmiast go wyciągnąć z wody, gdyby coś złego miało się stać. Pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy twarz Klausa wychynęła spod powierzchni, po czym poszedł jednak po ten koc.
- Chodź tu, głupku - zażądał żartobliwie i nastawił materiał tak, żeby chłopak mógł się natychmiast w niego owinąć. Miał nadzieję, że ten dureń się nie rozchoruje przez swój pomysł, ale może nie, jeśli zaraz usiądzie przy ognisku i się ogrzeje, a on sam miał zamiar mimo wszystko wytrzeć go jak najdokładniej i rozetrzeć zziębnięte mięśnie. Widział to już oczami wyobraźni i właściwie ten obrazek całkiem mu się podobał: był romantyczny, miły, ciepły i taki... normalny. To właśnie takie rzeczy powinny robić pary na randkach: tulić się i patrzyć razem w ogień, ćwierkając do siebie i spędzając wspólnie czas.
Przez głowę przemykała mu też mimowolnie myśl o rozgrzewaniu pewnej części jego ciała - również przez pocieranie: przecież nie mógł pozwolić, żeby jego chłopak tak cierpiał, prawda? Trzeba było go rozkurczyć...
Trochę było mu głupio przed samym sobą, że o tym myślał, ale im bardziej starał się tego nie robić, tym silniej wizje napierały na jego mózg i odzywały się w różnych zmysłach, a wyobraźnia galopowała coraz dalej, hulając wesoło i sprawiając, że jemu samemu robiło się nieco cieplej.

klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
Tak, każda sekunda spędzana w tej wodzie utwierdzała go w przekonaniu, że to był absolutnie idiotyczny pomysł. Zawsze był wrażliwy zarówno na ekstremalnie wysokie jak i niskie temperatury, więc teraz bardzo uparcie próbował nie dawać po sobie poznać, jak cholernie było mu zimno i uśmiechnął się tylko do Saula ironicznie, kiedy ten skomentował całą sytuację. Miał zrobić coś, czego się nie spodziewał, tak? A że był już trochę podpity, to do głowy przychodziły mu same głupoty. Mimo wszystko wyglądał, jakby był z siebie potężnie zadowolony - zwłaszcza, kiedy już wynurzył głowę znad tafli wody, a Saul stał nad nim, kręcił głową i widać było po nim, że faktycznie nie domyślał się nawet, że Klausa mogło najść na coś podobnego. Roześmiał się zatem - trochę drżąco, przez co musiał wyglądać jak skończony wariat i śledził go wzrokiem, kiedy ten wracał do ogniska, gotowy już, żeby zaraz zawołać za nim i opieprzyć za to, że zostawił go takiego zamarzającego w tej wodzie, ale zaraz zorientował się, że Monroe wraca do niego z kocem.
Oddychając mocno i ciężko, licząc, że w ten sposób trochę się rozgrzeje, powrócił do linii brzegowej, żeby - nieco niezdarnie - wypełznąć z powrotem na brzeg. Stał tak przed nim, śmiejąc się nadal (może to jakiś objaw hipotermii, nie miał pojęcia) i pozwalając mu na owijanie się kocem, którego krawędzie chwycił w końcu między dygoczące palce, i teraz już naprawdę musiał wyglądać jak psychopata zamknięty w kaftanie bezpieczeństwa.
- T-ten koc miał mieć inne przeznaczenie - oznajmił, kiedy wreszcie przestał rechotać, choć jego oczy śmiały się nadal. Przyciągnął koc do podbródka, licząc że w ten sposób będzie mu cieplej, choć na niewiele się to zdało. Mimo to, dobry humor zdawał się go nie opuszczać, bo wciąż uśmiechał się pod nosem, bujając z nogi na nogę i wpatrując w twarz Saula, po raz kolejny już dostrzegając, jaki był piękny. Nie wiedział czy to zasługa alkoholu, czy żywionych do mężczyzny uczuć, czy jednego i drugiego, ale miał wrażenie, że z każdym spotkaniem Monroe podobał mu się jeszcze bardziej - na każdej płaszczyźnie. Z coraz większym głodem poszukiwał jego spojrzenia, coraz więcej klausowej uwagi przyciągały detale jego skóry i coraz lepiej smakowały jego usta - i to wydawało się Wernerowi tak inne niż wszystko to, co czuł wcześniej, że nie potrafił znaleźć w sobie słów, które byłyby w stanie to opisać.
To nic, że te nie były wcale ukryte w jakiejś mitycznej oddali; to nic, że były tuż obok i mógł w każdej chwili po nie sięgnąć. Nie czuł się wystarczająco pewnie, choć przecież z nikim wcześniej nie pozwolił sobie na tyle luzu. Nie obchodził go nawet tak starannie przygotowany na tę okoliczność makijaż, który spływał mu po policzkach w kolorowych kroplach wody.
- Wygrałem w grę - oświadczył dumnie, niezbyt przejęty faktem, że niespecjalnie chyba dało się wygrać w prawdę czy wyzwanie. Jednocześnie zbliżył się do niego bardziej, z pojedynczym pociągnięciem nosem. - A ty przegrałeś - nie omieszkał się nadmienić, jak skończony gówniarz zresztą. Wciąż owinięty ciasno kocem, przysunął się już tak bardzo, że ich nosy stykało się ze sobą. - Więc teraz będziemy się całować - oznajmił jeszcze, zupełnie jakby to faktycznie wymagało werbalnego komunikatu, a potem faktycznie przylgnął do jego warg, w pocałunku nieco bardziej namiętnym niż te wymieniane wcześniej tego wieczoru.
Znowu chciało mu się uśmiechać, więc zrobił to prosto w jego usta, jakoś niespecjalnie przejęty niepraktycznością tego gestu. Zaraz jednak postarał się przywrócić skupienie, przenosząc jedną z dłoni (której palce wciąż kurczowo trzymały się koca) na jego szyję, tym samym czyniąc to prowizoryczne okrycie średnio skutecznym, ale to przecież nic - udawał, że wcale już nie było mu zimno, a że udawał to całkiem efektywnie, powoli zapominał o tym, jak było w istocie i tylko gęsia skórka, która wykwitła zdradliwie na jego skórze i okazjonalne drżenie, dawały świadectwo prawdzie.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
treści erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
trigger warning
treści o zabarwieniu erotycznym
Spoiler
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
+18
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
trigger warning
treści erotyczne
Spoiler
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
treści erotyczne, wspomnienia o samookaleczaniu
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
trigger warning
treści erotyczne
Spoiler
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Saul Monroe
ODPOWIEDZ