biolog morski — ale bezrobotny
38 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Znam się na oceanach, morzach, jeziorach i rzekach, to chyba tyle? Często słyszałem, że na niczym więcej, ale to nie szkodzi przecież. Grunt to zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Miał nie inwestować, naprawdę interesowało go życie najniższym kosztem. Niczego nie kupuje, tak żeby mógł spakować cały swój dobytek w małą walizkę podręczną i polecieć chujwiegdzie. Taki był jego plan. Tylko jak do cholery miał się nagle stać wyzwolonym naukowcem, skoro po pierwszych paru dniach kupił łóżko zajmującą znakomitą część jego pokoju, ale z odpowiednio wygodnym materacem i przede wszystkim takie, z którego jego nogi nie dyndały żałośnie. Nie był raczej mistrzem składania mebli, ale to łóżko złożył naprawdę błyskawicznie. I spało się na nim wybornie. No, ale wróćmy może do chwili obecnej, bo to szkoda czasu na zachwycanie się łóżkiem, które na pewno będzie jeszcze centralnym elementem rozpoczynającego się poranka.
Marcus nigdy nie twierdził, że jest szczególnie biegły w romanse. W rozumienie kobiecych subtelności. Kiedy tak znaczy tak, a kiedy znów znaczy nie. To było zajebiście skomplikowane. Dlatego dziewczyna, którą dżentelmeńsko wpuścił najpierw przez drzwi wejściowe, a potem przez drzwi od swojego pokoju musiała być albo bardzo zdesperowana, albo po prostu… Nie, musiała być zdesperowana. Nie, że Glinsky uważał, że czegoś mu brakowało. Miał to, co kobiety lubiły najbardziej – więcej niż 180 centymetrów wzrostu, głęboki głos, niegłupi żart i klasę. No dobra, może z tą klasą to przesadził. Ale nos miał spoko, zawsze słyszał całkiem sporo komplementów w tym temacie.
Julia. Sukces, zapamiętał imię. Podobał mu się jej śmiech i zapach włosów. W tym seksie, na nowym, wygodnym materacu odpowiedniej długości było coś odświeżającego i może teraz o tym nie myślał, ale chętnie by to powtórzył. Z płytkiego snu wyrwał go dźwięk spadającej na ziemię szklanki, podniósł się na łokciach, mocno zaspany wpatrując się w dziewczynę. Ubierała się? Uśmiechnął się pod nosem i rzucił:
- Nie kłamałem, naprawdę robię zajebistą jajecznicę – zdecydowanie za dużo wypił poprzedniego wieczora, nie ma co. Dawno nie pił. I dawno nie próbował wyrwać żadnej laski na jajecznicę ( swoją drogą naprawdę wybitną). Obrócił się na bok, przyglądając się bez cienia skrępowania zastygłemu i wpół nagiemu ciału dziewczyny. Dobrze, że na kacu też była taka ładna:
- Z resztą nie radziłbym teraz stąd wychodzić, chyba że chcesz zostać staranowana przez moją współlokatorkę rowerzystkę – parsknął pod nosem, nie spuszczając z niej oczu. Nie chciał, żeby wychodziła, ale w ogóle nie istniał nawet cień szansy, żeby się do tego przyznał. – Musisz poczekać tak 30 minut, parę przekleństw i dźwięk dzwonka rowerowego. – wywrócił oczami, przypominając sobie każde spotkanie ze swoją współlokatorką. Kolejny dowód, że kupowanie łóżka nie było mądre.
Julia Crane
powitalny kokos
bejbi#2175
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Trzydzieści pięć lat i romanse na jedną noc. Cholera, była przekonana, że ten etap w jej życiu zakończył się, gdy ze statusu panna przeszła na status mężatka. Z tym, że ostatnio okazało się, że pół życia tkwiła w czymś, co mogła określić jedynie jako to skomplikowane, więc zamiast dłużej rozczulać się nad sobą i swoim nieudanym małżeństwem, a potem również kiepskim romansem pozamałżeńskim (tak, to naprawdę nie było łatwe) przeszła do porządku dziennego nad faktem, że jest singielką. A co one robią po wyrzuceniu obrączki do oceanu?
Oddają się czystej rozpuście w piątkową, suto zakrapianą alkoholem noc. Zazwyczaj w takie imprezy jak ta miała dyżur w klubie i mogła jedynie obserwować grzeszników ze stanowiska dla dj-ki, ale tym razem trafiło się jej wychodne i bez namysłu dała się zaprosić koleżance na jakiś szalony rajd po klubach.
Zakończony poznaniem wysokiego bruneta. Już kiedyś grali taką piosenkę, ale Julia nie zamierzała skupiać się na takich szczegółach. Chciała po prostu zapomnienia i je dostała w naprawdę wygodnym łóżku, ale to przecież był tylko detal. Podobnie jak imię nieznajomego, które jakoś wyleciało jej z głowy. Nie chciała pamiętać, nie chciała zostawać na jajecznicę. Skoro wracała do starych przyzwyczajeń, to miało być jednorazowo, bezpiecznie i bez zawiązywania jakichkolwiek relacji.
Te zawsze kończyły się jednakowo, więc z góry za nie dziękowała.
Plan był również prosty. Ubrać się jak najciszej tylko potrafi i wybiec z tego budynku, by złapać taksówkę. Przed Shadow pozostała jej yamaha, która ją dowiezie spokojnie do domu, gdzie wreszcie położy się do małżeńskiego łóżka. Plan idealny, wykonanie zaś…
- Cholera jasna! – poczuła, że z jej stanikiem leci również szklanka, która wprawdzie się nie stłukła, ale narobiła tyle hałasu, że zbudziła śpiącego królewicza. Przyglądającego się jej. Gdyby miała trochę skromności w sobie, to wraz z nastaniem brzasku zawinęłaby się w jakąś kołdrę, ale zamiast tego siedziała toples i patrzyła na mężczyznę. Wysoki, chudy, anemiczna wręcz uroda, brzydki, ale w ten uroczo zachwycający sposób, który sprawiał, że naprawdę poczuła, że niepotrzebnie się śpieszy. W końcu nie miała już dwudziestu lat, by uciekać przed swoimi pragnieniami, prawda?
Które niekoniecznie wyrażały się jajecznicy, choć dawno nikt jej nie karmił w ten sposób. Ba, żyła na pudełkach, alkoholu i fajkach, które teraz stanowiły dla niej najsilniejszą potrzebę, więc żadne wyjście nie wchodziło w grę. Nie, jeśli nie znajdzie zapalniczki. I… współlokatorka? Czy on nie jest za stary na posiadanie współlokatorki?
- Ona tak taranuje ludzi dla sportu czy lubi? – zapytała w końcu zachrypnięta, gdy uspokoiła natłok myśli i powróciła do tu i teraz, do rozmowy nago z poznanym wczoraj mężczyzną, który opowiadał z taką swadą o tej dziewczynie, że musiała w końcu się zaśmiać, choć kac nie zostawił w niej sporo z życia i wciąż była niepewna, gdzie posiała majtki. Podejrzewała, że jeszcze w windzie. – Ale ty jesteś brzydki – brawo, Julia, właśnie tak wita się z osobą, z którą się pieprzyło ostatniej nocy. – Chciałbyś kiedyś mi zapozować? – znalazła zapalniczkę nad jego głową, więc stanęła nad nim i postarała się po nią sięgnąć, co sprawiło, że wylądowała znowu na nim. Przypadkiem, oczywiście.

marcus glinsky
biolog morski — ale bezrobotny
38 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Znam się na oceanach, morzach, jeziorach i rzekach, to chyba tyle? Często słyszałem, że na niczym więcej, ale to nie szkodzi przecież. Grunt to zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Myślisz, że jest taka dyscyplina sportu? - zapytał przekornie, uśmiechając się lekko. I tu naprawdę nie chodziło o to, że jakoś szczególnie nie lubił swojej współlokatorki. Nie miał szansy nawet za bardzo jej poznać, bo od razu kopnęła go prosto między oczy zachowując się tak, że nawet dureń emocjonalny (taki jak Marcus) wiedział, że no przyjaźni to raczej z tego nie będzie. Dlatego wyczynowo grali w grę pod tytułem „Da się mieszkać w tym samym mieszkaniu bez widzenia się”. Tak, zdecydowanie powinien się wyprowadzić i to w trybie „teraz”. No może niedosłownie, bo leżał jak go Pani Bozia stworzyła, w dość zachęcających okolicznościach przyrody. Szkoda byłoby zmarnować taką okazję, zdecydowanie. Dobra to zabrzmiało seksistowsko. No ale nadal była to prawda. Ale do rzeczy.
Rzadko ktoś komentował jego wygląd, a Marcus nie przywiązywał do tego szczególnej uwagi, naprawdę. Było mnóstwo innych sposobów, przez które się definiował, nawet trochę nieświadomie. Miał poczucie, że to jak wygląda doskonale odzwierciedla jego osobowość, o której prawdę mówiąc, też nie rozmyślał szczególnie często. Mimo to, uśmiechnął się krzywo na ten komentarz, przeczesując już zdecydowanie za długo włosy palcami, zupełnie odruchowo. Może tę niezręczność spowodował nie sam komentarz na temat jego wątpliwej urody, lecz to co nastąpiło po nim.:
-Zapozować? Jestem dość niefotogeniczny. – Chrystusie słodziutki morelkami obsypany, to była cholerna prawda. Robienie zdjęć jego skromnej osoby zawsze było żałosne. Albo źle kadrowano zdjęcia (możliwe, że było to celowe zagranie) tak że nie było widać na nich jego twarzy, albo wyglądał jakby urwał się z planu zdjęciowego nocy żywych trupów. O, albo bobrów zombie. Nie wpadł bidulek, że Julii chodziło o malowanie – Ale jeśli twierdzisz, że się nadaje to pewnie. – dobra, na sztuce też się nie znał jakoś przesadnie. Miało to chyba za mało wspólnego z życiem pod wodą, nigdy nie rozumiał fenomenu ludzi manualnie uzdolnionych, tych z duszą artysty. Na pewno przyłożyli do tego cegiełkę jego rodzice, którzy całe swoje życie poświęcili wątpliwej jakości sztuce, narkotykom i temu dziwnemu transowi, który wynikał z takiego połączenia.
Nie mógł spuścić wzroku z półnagiej dziewczyny. Obserwował dokładnie jej ruchy, gdy wychylała się na palcach, żeby sięgnąć do wąskiej półki nad łóżkiem. Już nawet był gotowy podźwignąć się i pomóc jej w dostaniu do upragnionego przedmiotu, gdy przygniotła go swoim ciężarem. Najpierw ciężarem, potem zapachem. Przyjemny dreszcz, spowodowany wspomnieniami minionej nocy przebiegł po długim kręgosłupie Glinsky’ego, gdy złapał ją w tali, po tym jak jedna z piersi dziewczyny sprzedała mu solidny policzek. Przyjrzał się jej twarzy, która górowała teraz nad jego. Łady obrazek:
- Wystarczyło powiedzieć, podałbym – stwierdził, nie mogąc odgonić od siebie myśli, że chciałby ją pocałować. No a Marcus zdecydowanie był człowiekiem czynu, dlatego jak pomyślał tak zrobił. Mimo, że chętnie by zapalił, napił się kawy i zjadł jajecznicę. Mogło to poczekać.

Julia Crane
powitalny kokos
bejbi#2175
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Olimpijska zapewne. Kimże ja jestem, by niepokoić przyszłą mistrzynię Australii? – gdzie się podziały te czasy, gdy po dobrym seksie umiała jeszcze spojrzeć w oczy rozmówcy, rzucić przeciągłe dzięki i zniknąć z paczką fajek, znajdując się nagle nad ranem we własnej pracy. Nie chciała myśleć o sobie, że była łatwa – ilość partnerów seksualnych to zawsze był dziwny abstrakt patriarchatu, z którym jako wyzwolona artystka walczyła po swojemu – ale była na pewno bardziej skupiona na sobie. Niegotowa, by poznawać kolejnych jegomościów, których i tak nie planowała zapamiętywać. Czasami tylko uwieczniała ich na płótnach, które potem wystawiane na licytacjach zdobywały poklask wśród fascynatek męskiego ciała. I tak, jakie wtedy wówczas szyły plotki o nagich modelach i jej podłej reputacji, która nigdy nie wyprzedzała jej aktów. Jak dobra artystka chowała się za swoimi modelami, pozostawiając w alkowie chwilowe fascynacje.
Jej uczuciowa monogamia nijak się miała do kultu ciała, który chciała zgłębić wszystkimi zmysłami. Chyba właśnie zwróciła uwagę na kanciastego i niepasującego do wzoru pięknego chłopca mężczyznę. Jak ta niewiadoma w równaniu przyciągał wzrok i intrygował na tyle, że Julia Crane (bez obrączki, którą udławi się każdy rekin) poczuła się zaproszona.
A jeśli jej ktoś pozwoli wejść do swojego życia, łóżka, to rozgaszczała się w nim na dobre i kapryśnie, nawet jeśli nie to było intencją zapraszającego. Nie każdy zapewne po dobrym seksie chciał usłyszeć, że jest brzydkim, ale dla niej brzmiało to jak komplement. Ładni ludzie byli w gruncie rzeczy absolutnie nudni i na raz, zaś Marcus (właśnie, miał na imię Marcus) wydawał się jej na tyle intrygujący, że została, by mu się przypatrywać.
Przecież nie ze względu na jego cholerną współlokatorkę.
- Wiesz, tak mówią ludzie, którzy nie mieli dobrego fotografa bądź malarza. A ja jestem w tym cholernie niezła – posłała mu pewny uśmiech i im dłużej patrzyła w te oczy, w ten nieokreślony smutek na twarzy, w to zacięcie ostrych kantów twarzy, na których mogła pokaleczyć wytatuowane palce czuła, że miała rację, jeśli chodzi o jego fotogeniczność, zaś brzydota… Nie wpisywał się w kanon klasycznej urody, ale i jej było od niego daleko, a ciało pokryte rysunkami upodobniało ją do postaci z komiksu. Mimo wszystko jednak feromony latały w powietrzu, zapach seksu unosił się nad nimi i wystarczyła tylko iskra, którą zapaliła nieco (nie)świadomie, doprowadzając do czystej i fizycznej reakcji, gdy dwa spocone i nagie ciała spotkały się, a ona ponownie z chęcią wpiła się w jego usta.
To nie była już pijacka eskapada rozsądku, który po kilku kolorowych szotach mówi dobranoc i opuszcza grupę ani bezsenność w środku nocy, którą łatwiej znosić w odpowiednim towarzystwie; a zupełnie naga (dosłownie i w przenośni) i pierwotna chęć fizycznej bliskości, która nakazała jej być bliżej i zamienić plany opuszczenia tego mieszkania po innego typu śniadaniu.
Jak ona bardzo go chciała, gdy znowu w świetle dnia zaznaczała ustami mocną linię szczęki, drażniła się wargami z jabłkiem Adama i patrzyła mu w oczy z pełną premedytacją. Wczoraj tego zabrakło – wszystko było pośpieszne, jeszcze nieudolne, bo ze zrzucaniem ubrań, a teraz mogła wręcz leniwie sycić wzrok jego obecnością. I się nakręcać, pragnąć, wręcz pozwalać, by dreszcz czystego pożądania spływał po jej ciele jakby była pod napięciem, a samo muśnięcie jego warg mogło przenieść ją w zupełnie inny wymiar.
Och, jakże ona tęskniła za tego rodzaju zbliżeniami, gdy każdy pocałunek sugerował możliwości, a ona nieco władczo zachęcała go, by się uniósł i oplótł ją ramionami.
- Nie jadam śniadań, ale jak mnie tak będziesz całować, to mogę zostawać – obiecała, łaskawa pani, ale do jej absolutnej pewności siebie należało przywyknąć. Mogła za to obiecać mu, że wykorzysta usta w innym celu, jeśli tylko będzie odpowiednio (nie)grzeczny.

marcus glinsky
biolog morski — ale bezrobotny
38 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Znam się na oceanach, morzach, jeziorach i rzekach, to chyba tyle? Często słyszałem, że na niczym więcej, ale to nie szkodzi przecież. Grunt to zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Jakby się nad tym dłużej zastanowić, Marcus nie miał najlepszego zdania o artystach. Może dlatego, że długo żył w przekonaniu, że to oni złamali mu życie. To przekonanie było ukryte gdzieś głęboko w nim, a Marcus nie należał do osób, które szczególnie się nad takimi rzeczami zastanawiały. Pozostawiał to w kwestii niedomówień, których przez lata nagromadziło się w jego życiu. Wiele rzeczy zbywał uśmiechem, wzruszeniem ramion. W końcu każdy żyje w jakimś schemacie, mniej lub bardziej świadomy. Może artyzm Julii, powinien go zaalarmować, kazać się wycofać rakiem, zamknąć drzwi i nigdy więcej ich nie otwierać. W tej dziewczynie było jednak coś, co go przyciągało. Nie potrafił zdefiniować, a może zwyczajnie nie wysilił się, żeby tę definicję wyciągnąć. Może chodziło po prostu o łatwość, o dostępność tych doznań. I wtedy zupełnie nie liczyło się, czy maluje obrazy za miliony, czy uczy dzieci w szkole matematyki. Była z krwi i kości, namacalna i ciepła. A Glinsky tęsknił za tym, równie nieświadomie jak nie znosił artystów.:
- Muszę się osobiście przekonać o twoim talencie – rzucił, nie pozwalając, żeby mózg objęty kacem zaczął projektować scenę, w której pozuje, skupiając myśli na swojej twarzy, na długiej bliźnie na barku, na pieprzykach na twarzy. Ta scena została w nim niewypowiedziana, niewykluta – naprawdę nie zamierzał nic z tym robić.
Gdy leniwe promienie słońca rozpraszały się na ich ciałach, smakowała o wiele lepiej. Ta zachłanność jej ust miała w sobie coś uzależniającego, coś, do czego chciał wracać jak do mentolowych papierosów. Zapach jej włosów, przyjemnie kręcił mu w głowie. Czy mogła być kimkolwiek innym? Oczywiście, nie powinna czuć się wyjątkowa. Nawet jeśli Marcus chciał sprawiać wrażenie, że była. Naprawdę, mogła być kimkolwiek.
Podobała mu się ta pewność siebie, losowo rozrzucone tatuaże, pocałunki, które jedynie nakręcały go do tego, aby sięgnął po więcej. Mimo bólu w barku, który nigdy nie dawał o sobie zapomnieć, przeniósł dłonie, dziś zadziwiająco ciepłe na pośladki Julii i przyciągnął ją bliżej do siebie, tak aby mogła poczuć, bez cienia jakiejkolwiek wątpliwości, że może zaserwować jej inne śniadanie. Uchwycił spojrzenie jej oczu, uśmiechając się zawadiacko:
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Julia Crane
powitalny kokos
bejbi#2175
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


marcus glinsky
biolog morski — ale bezrobotny
38 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Znam się na oceanach, morzach, jeziorach i rzekach, to chyba tyle? Często słyszałem, że na niczym więcej, ale to nie szkodzi przecież. Grunt to zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Julia Crane
powitalny kokos
bejbi#2175
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

- Skąd ta blizna? – zapytała więc całkowicie bez przygotowania, bez poważnej rozmowy o życiu bądź zawodzie wyuczonym. Mogła wręcz zostać mistrzynią dyplomacji z tym swoim jakże bezpośrednim podejściem do życia, ale nie zamierzała przepraszać Marcusa. Musiał zauważyć, że jest bezczelna, głośna (choć na razie tylko w łóżku) i wręcz z lubością zabiera się za podobne psychoanalizy, zwłaszcza gdy nago ćmi papierosa i pozwala sobie, by ich uda (które niedawno wręcz płonęły) teraz stykały się beztrosko.
Mogła sama służyć za jedną z tych odważnych modelek, które nie boją się ujęć swojego ciała, więc nie zakryła się kołdrą. Miała tylko nadzieję, że ta cała jego współlokatorka nie wtargnie znienacka tutaj, bo bardzo chciała usłyszeć historię z blizną, a gdyby wtargnęła, to zapewne musiałaby zaprosić ją do trójkąta.
To chyba było w dobrym smaku, prawda? Przynajmniej tak sobie rozmyślała, gasząc papierosa o jego szafkę nocną (pewnie z Ikei) i czekając niecierpliwie na odpowiedź.

marcus glinsky
biolog morski — ale bezrobotny
38 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Znam się na oceanach, morzach, jeziorach i rzekach, to chyba tyle? Często słyszałem, że na niczym więcej, ale to nie szkodzi przecież. Grunt to zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Opadł na poduszkę, przecierając twarz dłońmi. Sięgnął po omacku na parapet, na którym leżała paczka papierosów, którą kupił poprzedniego wieczora. Normalnie nie palił, rzadko palił. No dobrze ostatnio palił znaczenie częściej. Ale przecież już nie miał dziecka, któremu to szkodziło. Nie miał żony, której przeszkadzał zapach. Był wolny. Może dlatego z taką satysfakcją odpalił papierosa. Zignorował cichy głos w głowie, który mówił, że przecież miał nie palić w środku. Nie chciał teraz myśleć o swoje współlokatorce.
Papieros pomógł uspokoić oddech, sprowadził myśli do odpowiedniego miejsca. Trochę jakby miał je złapać w siatkę na motyle. Marcus leżał pod kątem, mimochodem przyglądając się profilowi Julii, która miarowo wypełniała płuca dymem, a potem wypełniała jego pokój. Było w niej coś, nawet nie do końca potrafił powiedzieć co takiego. Nie planował niczego na stałe, ale wiedział, że będzie chciał to powtórzyć, nie raz.
Nie spodziewał się pytania o bliznę. Wyłączył tę część swojego ciała, ze swojego myślenia. Miał poczucie, że już wystarczająco długo przeżywał ten cholerny wypadek, żeby wracać do tego miejsca za każdym razem. Blizna był długa i paskudna, zajmująca większość część ramienia, końcem zahaczając o podstawę szyi. Mimochodem dotknął tego miejsca, żeby zaraz wrzucić niedopałek do starej puszki po coli.:
-Zaatakował mnie rekin – zażartował, pozwalając, żeby ciche parsknięcie wyrwało się z jego gardła. Potem jednak zwrócił oczy na Julie, łapiąc jej spojrzenie – A tak poważnie miałem wypadek samochodowy, gdzieś dwa lata temu? Nie z mojej winy, naćpany chłopak wsiadł do samochodu i wjechał mi w bok. Mam trzy metalowe śruby w ramieniu, ale w sumie tylko tyle. Miałem sporo szczęścia, mój syn, który siedział z tyłu, nie wyszedł z tego cało – cmoknął cicho pod nosem, wzruszając od niechcenia ramionami. Jakby chciał w ten sposób powiedzieć, że to nic takiego. – Nie nadaję się na modela z tą blizną? – zapytał niby szczerze przejęty, a tak naprawdę próbował odgonić przed oczu wspomnienia z tego mglistego wieczora. Sam siebie zaskoczył szczerością. Może trzeba było zostać przy wersji z rekinem?

Julia Crane
powitalny kokos
bejbi#2175
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Jednonocne znajomości miały to do siebie, że nie wiązały się z żadnymi zobowiązaniami wobec drugiej strony. Po prostu poznawało się kogoś w barze (a Julia uwielbiała łączyć przyjemne z pożytecznym, więc pracowała i obserwowała), obdarzało spojrzeniem, łapało się nieistotną konwersację, która nie była dla niej najmniejszym problemem, a potem po prostu niby zahaczało się ciałem o tego kogoś. Zderzenie feromonów i voila (!), lądowała w czyjeś pościeli, nie pamiętając często imienia, które poprzedniej nocy zdarło jej gardło. To były jednorazowe akcje, więc nie musiała przywiązywać do nich szczególnej uwagi. Ba, nawet nie chciała zmieniać tej tradycji.
Poznać, zaliczyć, zapomnieć.
Adam byłby dumny z potwora, którego stworzył, gdy tłumaczył jej, że seks nie ma nic wspólnego z bliskością. Dla zgwałconej dziewczyny był to niemalże miód na uszy, więc nic dziwnego, że poszła w to jak w dym i pomimo swojego krótkiego małżeństwa i otarcia (nieskutecznego, ale wciąż) o monogamię, Julia wiedziała, że związki nie są jej pisane. Z pewnością nie takie, w której rodzi się niepotrzebna bliskość. Ta przecież zawsze prędzej czy później oznaczała problemy, a Crane już miała po dziurki w nosie zmartwień i nie zamierzała przyjmować kolejnych. Może dlatego tak łatwo jej wychodziło, skoro nie musiała się martwić, jaką Marcus ją zapamięta.
Wyzwolona, dzika, artystka. A niech przypina jej etykietkę, którą chce. Będzie ją nosić dumnie, bo tak naprawdę nie spotkają się nigdy więcej. Tak przynajmniej sobie dywagowała nad ranem, gdy zasypiała obok niego z zamiarem opuszczenia tego dziwnego mieszkania jeszcze przed jego pobudką. Obecnie zaś musiała przyznać, że jej plan spalił na panewce, a ona spaliła właśnie trzeciego papierosa, słuchając historii, która była zarezerwowana dla kogoś bliskiego. Może na dziesiątą randkę? Wówczas pewnie mogłaby poklepać go po ramionach i wyrazić szczere współczucie, a tak? Czy ona go znała na tyle, by mieć prawo odezwać się? Czuła, że w którymś momencie spieprzyła to przypadkowe spotkanie, ale gdy skończył opowiadać, a jej wzrok podążył za jego spojrzeniem i osiadł w tych ciemnych tęczówkach, razem z namacalnym bólem poczuła, że może coś powiedzieć.
Wzięła jego dłonią i przesunęła aż pod sam pępek, tam gdzie jeszcze niedawno były jego usta, a miała tam zgrubienie.
- Urodziła się w ósmym miesiącu. Nie miała szans na przeżycie. Byłam mamą jeden dzień – i to też wypowiedziała mimochodem, zupełnie jakby dzielili się ulubionymi smakami lodów (dwuznacznie), a nie traumami, a nie końcami świata. Doświadczenie jednak uczyło, że są one świętem ruchomym, bo jak widać, oboje przeżyli i siedzieli w łóżku, dzieląc się sekretami jak dwójka nastolatków.

marcus glinsky
ODPOWIEDZ