Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Daryl wsłuchiwał się w to co ma do powiedzenia Sky. Naprawdę chciałby wiedzieć o niej jak najwięcej nawet gdyby jej jedynym hobby było turlanie się w pościeli do późnych godzin popołudniowych w piżamie z reniferami. Był zwykłym, prostym facetem, któremu nie były potrzebne skomplikowane rozwiązania. Zawsze przy problemie próbował znaleźć jedno wyjście i to takie, by każdemu wyszło na dobre. Mimo, że kobieta siedząca przed nim kochała zabijać kwiatki zaczytując się w międzyczasie w romanse nie sprawiło, że Daryl nagle stracił nią zainteresowanie. Wręcz przeciwnie. Był pod wielkim wrażeniem, że w świecie w którym przyszło im żyć, tym naszpikowanym przez internet i strony, które głosiły wielkimi literami swoje rację, uchował się ktoś tak kochany, miły i uroczy. Ciężko było teraz znaleźć kogoś kto nie wierzył w ideę instagrama i zretuszowanych zdjęć byleby podbić wyświetlenia.
- Masz fretkę? - Spytał z nieukrywanym entuzjazmem jakby właśnie usłyszał, że może lecieć na księżyc. - Czytałem kiedyś, że lepiej gdy żyją parami. To prawda? - Chociaż już po wypowiedzeniu tego zdania miał wątpliwości. Skoro Sky miała jedną fretkę i chowała się dobrze to po co byłaby jej druga? A może on coś namieszał i od nadmiaru informacji pomylił zwierzęta? Znając jego roztrzepanie mogło to być możliwe. - Nie wiem czy nie zgłosił Cię do ministra ochrony środowiska. To co robisz z roślinkami jest karygodne! - Próbował udawać poważnego, ale wystarczyła sekunda żeby wybuchnął śmiechem. Na szczęście uspokoił się po chwili żeby nie narobić kobiecie wstydu. - Powiem Ci coś w tajemnicy. Mi to nawet kaktus umarł. Serio. - Pokiwał głowa na znak, że mówi całkowicie poważnie. Kaktus nazywał się Benio i miał dwa ciekawe odnóża, którego tworzyły znał zwycięstwa. Najwidoczniej on tym zwycięzcą nie zamierzał być. - Wiedziałem, że na pierwszym miejscu będą książki. Możesz mówić o literaturze ile tylko chcesz. Nie zanudzisz mnie. No chyba, że czytasz coś z Sokratesa to wtedy może być różnie. - Daryl nie miał tolerancji do filozofii, a rozumienie ich dzieł i kazań było dla niego czymś ciężkim do zrozumienia.
Cieszył się, że zwykłym żartem o mózgu rozśmieszył Sky. Miał kilka takich wymyślnych słówek w zanadrzu, które zostały przez niego stworzone na poczekaniu.
- Nie znasz mózgomroza? Toż to szok! Pozwalam Ci odebrać mi prawa do tego słówka i od teraz możesz go używać bez konsekwencji. - Sięgnął po serwetkę wystającą spod szklanki z wodą. - Spiszemy od razu umowę. - Rzucił krótko udając, że pisze oświadczenie, a potem ze satysfakcją na twarzy i uśmiechem dał Sky do podpisania. Nie wiedział czy ten żart był na poziomie ich wieku, ale przynajmniej mógł jakoś rozładować swój humorek.
Kiwnął głową na znak, że zgadza się na pizze czekoladową i już miał zawołać kelnera, który akurat spoglądał w ich kierunku. W sumie patrzył na nich już od jakiegoś czasu, ale Daryl skutecznie to ignorował. Jednak coś go powstrzymało. Czy była to reakcja kobiety na jego propozycję? A może moment w którym zabrała dłoń i spojrzała na niego tak niepewnie? Znał ten wzrok. Powiedział coś nietaktownego, coś co spłoszyło Sky tylko nie mógł pojąć jakie słowa wywołały u kobiety taką reakcję.
- Dobrze. - Pokiwał kilka razy głową jakby miał jakiś paraliż, ale nic innego nie był w stanie z siebie wydobyć. - Przepraszam jeśli Cię uraziłem. Ja.. tylko.. - Podrapał palcem po czubku czoła jakby chciał się właśnie po nim mocno postukać. - Zawołam kelnera. - I w tym samym momencie rzucił niepewny uśmiech do mężczyzny stojącego nieopodal zamawiając czekoladową pizzę i ryż z kurczakiem dodatkowo domawiając po jeszcze jednej lampce wina i szklance wody.
- Obchodzisz Halloween? Ludzie zaczęli już przystrajać domy. Widziałem ostatnio jedną posesję, która wyglądała jak po apokalipsie zombie. - Próbował zmienić temat żeby nie wyszło niezręcznie. Nie preferował ciszy, bo ze Sky złapał naprawdę świetny kontakt, po prostu coś po drodze idealnie spieprzył. Jak zawsze.

Sky Burke
ambitny krab
Daryl Stark
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Sky faktycznie była jakimś dziwnym egzemplarzem. Czasami sama się zastanawiała, jak ona uchowała się w tym złym do szpiku kości świecie, mając te swoje bzdurne ideały i marzenia o księciu z bajki. Czasami patrzyła na swoje koleżanki, które więcej czasu spędzały przed lustrem i strzelały selfiki na instagrama ciesząc się życiem, podczas gdy ona sama tkwiła w swojej mydlanej bajce, usilnie trzymając się swoich zasad i marzeń. Zdecydowanie nie pasowała do tego brutalnego świata, ani do tego w jakim kierunku zmierzał. Czasami miała wrażenie, że tylko literatura była stałym punktem jej życia, bo jednak wszystko inne zmieniało się w jak w kalejdoskopie. Ludzie przychodzili i odchodzili, zostawiając po sobie jedynie masę wspomnień. Sky była krucha i delikatna, najbardziej jak tylko się dało. Czasami jej zachowanie zaskakiwało i ją samą.
– No wypraszam sobie. - Powiedziała chichocząc. - Całe szczęście, że mamy jeszcze takie dobrodziejstwo jak sztuczne roślinki. One chociaż mają się dobrze w moich rękach. - Wyjaśniła. Sky kochała kwiaty, jednak te prawdziwe pod jej okiem nie dawały rady, więc jej mieszkanie wypełnione było doniczkami ich plastikowych odpowiedników. – I fakt, fretki powinny żyć w duecie, jednak jak na razie ani nie mam miejsca na drugiego zwierzaka, ani tym bardziej środków. Zresztą, Ronnie chyba nie narzeka. Jest niewątpliwą panią i władczynią na włościach. - Zaśmiała się z własnego dowcipu, ale taka właśnie była prawda. Jej zwierzątko było bardzo kapryśne, potrzebowało wiele uwagi, ale to Burke do tego doprowadziła, rozpieszczając swoją fretkę do granic możliwości.
Zmiana zachowania Sky w żadnym wypadku nie była jego winą. Nie powinien był się o to obwiniać, bo to brunetka sprawiła, że atmosfera między nimi automatycznie siadła. Czuła, że zachowała się naprawdę głupio, bo do tej pory naprawdę świetnie im szło. Tylko propozycja Daryla wyszła od niego odrobinę za szybko. Nie chodziło o to, że nie chciała. Ona po prostu bała się ostatnio własnych reakcji, kiedy miała przebywać sam na sam z mężczyzną.
- Nie musisz mnie przepraszać. - Powiedziała cicho, bo to naprawdę nie była jego wina i to raczej ona powinna była go przepraszać za swoje bzdurne zachowanie. – Ja po prostu... - zaczęła nie mając pojęcia co powiedzieć, a przede wszystkim wrócić do poprzedniego stanu, kiedy tak dobrze im szło. - Opowiem ci kiedyś o tym, ale nie dziś. To nie jest temat na pierwsze spotkanie, zresztą... - Wzruszyła lekko ramionami i chyba tylko przybycie kelnera uratowało ją od tego, by nie zacząć zaraz płakać. Ostatnio Sky dużo płakała. Wylewała morze łez, wspominając i rozpamiętując swoją głupotę.
– Nie bardzo. To znaczy mam w domu dwie, czy trzy wydrążone dynie, żeby było nieco klimatycznie. - Powiedziała, uśmiechając się do niego lekko. - Słuchaj... - zaczęła po chwili, kiedy wpadł jej do głowy pewien pomysł. – Co powiesz, żebyśmy w ramach rekompensaty za moje idiotyczne zachowanie, spędzili trochę czasu u mnie? Mam jeden horror do obejrzenia na Netflixie, ale boję się go sama oglądać. Pokażę ci też moją biblioteczkę, no i poznasz Ronnie. - Zaczęła paplać jak najęta, próbując w jakiś sposób ratować sytuację. Aż się zaczerwieniła, kiedy zdała sobie sprawę z tego, jak musiała brzmieć. Nie chciała iść z nim na spacer, ale chętnie zapraszała go do swojego domu. Tylko z drugiej strony, gdzie miała czuć się bezpiecznie jak nie w zaciszu swoich czterech ścian i w otoczeniu sąsiadów?

Daryl Stark
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Daryl mieszkał w chatce nad rzeką, którą otaczało mnóstwo zieleni jednak Stark nadal nie poznał nazwy żadnej z nich. Zazwyczaj podziwiał je z bezpiecznej odległości, by przypadkiem jakiejś nie złamać. Lubił przyrodę, ciszę w lesie i śpiew ptaków o poranku. Może właśnie dlatego wybrał Sapphire River jako dzielnicę, a raczej odnogę Lorne Bay do idealnego zamieszkania. Oczywiście musiał pamiętać, że bez przyjaciela i jego pomocy pieniężnej nie posiadał by nic poza kocem, poduszką i paroma drobnymi na spanie w przytułku dla bezdomnych. Pewnie będzie spłacać ten dług do końca życia, ale dla takich widoków jakie posiadał z okna i natury dla której wstawał wcześnie rano, by na tarasie wypić ciepłą herbatkę warto czasami poświęcić konto bankowe.
- Najwidoczniej rzeczy martwe są w Twoich rękach bezpieczniejsze! Nie warto zabijać czegoś co przyda się komuś innemu. - Wielokrotnie słyszał od swoich znajomych, że ich babcie czy dziadkowie dają radę odratować coś co już praktycznie nie miało prawa bytu. A Daryl wiele razy słyszał to słynne powiedzenie, że starsi ludzie naprawiają, a młodzi wyrzucają. Coś w tym było. Spoglądał na ludzi z boku, widział jak chłodno się do siebie odzywają, bez chemii, namiętności, zainteresowania. Obiecał sobie, że jego życie nie będzie tak wyglądać.
- Dziwisz się? Pewnie rozpuściłaś tą fretkę do granic możliwości! Czego Ty się spodziewałaś po takiej dawce miłości? Że będzie grzecznie czekać na kolejne czochranie? - Sam miał psa. Ze schroniska. Adoptował go żeby nie czuć się samotnie w wielkim mieszkaniu. Człowiek sobie radzi kiedy wymaga tego sytuacja.
Jednak cały ten czar prysnął. Pierwszy raz miał ochotę palnąć sobie patelnią w łeb. Jak to możliwe, że od luźnych rozmów, poprzez niepohamowany śmiech doszli do sytuacji w której znowu czują się niezręcznie w swoim towarzystwie? Daryl nie wiedział jak ma się zachować. Nie szukał miłości ani akceptacji. Przyszedł tutaj, bo chciał coś wreszcie zmienić w swoim świecie. I nie żałował. Może właśnie dlatego tak szybko chciał zmienić temat na Halloween. To przecież impreza na czasie, w Ameryce tylko co milionowa osoba nie obchodzi tego święta i właśnie tą jedna na milion był Stark.
- Kup jeszcze cukierki. Dzieciaki same Cię zjedzą jak im otworzysz drzwi, a w misce będzie odbijać się echo. - Zaproponował próbując zapomnieć chociaż na chwilę o tamtej nieprzyjemnej sytuacji. Trzeba przecież iść do przodu. Jeśli ta randka mu nie wyjdzie to może któraś setna już tak.
- A czy to nie panienka powiedziała na początku naszej rozmowy, że obejrzała już praktycznie wszystko co oferuje Netflix? - Spytał podejrzliwie, ale z uśmiechem na twarzy. Rozumiał, że chciała dobrze, ale lekko się pogubił w tych zmianach zdania co kilka minut. Lubił Sky, podobała mu się, ale chciałby dojść do jakiegoś kompromisu. - Poczekaj, poczekaj.. Bardzo chętnie skorzystam z tej propozycji, ale nie chce się z niczym spieszyć. Znaczy.. Podobasz mi się, naprawdę tyle, że.. Chce żeby to szło normalnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć. - Powiedział próbując znaleźć odpowiednie słowa w swoim małym móżdzku. Nie miał pojęcia czy dobrze wytłumaczył Sky system myślenia i czy nie odbierze tego jako odrzucenie. Wziął głęboki oddech. - Jeśli coś z mojej strony Cię zabolało chcę byś mówiła o tym otwarcie. Nie da się niczego zbudować mając tajemnice. Wszystko powoli, w swoim czasie. Chyba, że już wiesz, że to nie wyjdzie to też bądź ze mną szczera. - Oświadczył z uśmiechem pełnym wsparcia, nadziei i rozumienia.

Sky Burke
ambitny krab
Daryl Stark
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Do pewnego momentu Sky czuła, że to może się udać. Że być może tym razem, coś w jej życiu się zmieni, a ona sama spotka w końcu na swojej drodze człowieka dobrego, a przede wszystkim, któremu będzie na niej zależało. Chciała się otworzyć, dać komuś całą siebie i naprawdę bardzo się starała żeby ta randka się udała. Zasługiwała na szczęście, a już na pewno zasługiwał na nie Daryl. Tylko dlaczego nadal się wahała i nadal nie potrafiła być z nim szczera? Przecież jeszcze niedawno sama o tym mówiła. Nie zbudujesz związku na kłamstwie Sky! Bała się tego, jak mężczyzna zareagowałby na jej wyznanie. Podejrzewała, że uciekłby gdzie pieprz rośnie. Ona sama, gdyby miała taką możliwość, uciekłaby od siebie, woląc to niż wiecznie kłębiące się w jej głowie myśli, które bardzo często nie dawały jej spać. Czuła się zbrukana i niegodna uwagi, jaką obdarzył ją Daryl. Naprawdę mocno się starała, by randka wypadła jak najlepiej, bo szczerze liczyła na kolejne spotkania, i na to, że może jednak im się uda. Niestety, spieprzyła wszystko dokumentnie, a teraz musiała mierzyć się ze wszystkim konsekwencjami.
– Obejrzałam prawie wszystko prócz horrorów. Tych nigdy nie lubiłam oglądać, sama, bo moja wyobraźnia za mocno później pracuje. - Wyjaśniła cicho, po czym spoważniała, kiedy usłyszała kolejne słowa Daryla. Wiedziała, jak głupio musiało to zabrzmieć, kiedy zapraszała go do siebie, a chwilę wcześniej nie chciała pójść z nim na plażę. - To nie tak. - Odezwała się po chwili, zdając sobie sprawę co musiał sobie o niej pomyśleć. - Nie o to mi chodziło. Chciałam po prostu obejrzeć film. Zresztą... nieważne. Nie będę cię namawiała. - Dodała jeszcze. Zaczęło robić się tak, jak się tego obawiała. Chociaż Daryl naprawdę jej się podobał, ona zepsuła wszystko swoimi wątpliwościami, strachem przed tym co nieznane, a przede wszystkim chęcią odegrania się na Dicku. Krzywdziła przy tym mężczyznę siedzącego naprzeciwko niej, czego świadomie robić nie chciała.
Nagle poczuła, że nie powinno jej tutaj być, że nie powinna była decydować się na tą randkę. Odechciało jej się jeść. Nagle zrobiło jej się duszno. Musiała wyjść i to natychmiast.
- Daryl ja... - zaczęła, nie mogąc kompletnie znaleźć słów, które byłby w tym momencie odpowiednie. - Przepraszam. Nie mogę. - Wyszeptała jeszcze, a w jej oczach stanęły łzy. Podniosła się ze swojego miejsca, chwyciła torebkę i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia, wpadając przy okazji na kelnera, który niósł właśnie ich zamówienie.
Wypadła na zewnątrz, oddychając szybko i pozwalając, by łzy popłynęły z jej oczu. Była taka głupia. Cholerny Remington! Nawet nie będąc w jej pobliżu, potrafił zatruć jej życie. Pociągnęła nosem i powoli ruszyła w stronę parkingu. Nie mogła krzywdzić Daryla, a przyznanie się do tego, co zrobiła i co nie pozwalało jej funkcjonować normalnie, sprawiało że się wstydziła. Chciała mu wszystko wyjaśnić. Chciała dać im szansę, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić.


Daryl Stark
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Wszystko poszło nie tak jak powinno. Starał się od rana żeby jakoś wypaść, żeby oboje się świetnie bawili, by im się udało. Kiedy przyjaciółka opowiadała mu o Sky na jego buzi można było dostrzec szeroki uśmiech. Myślał, że los wreszcie podłożył mu pod nogi przyjemną kłodę, a nie tą większą żeby przewrócić go na ścieżce niepewności. Chciał kupić na tą okazję nawet nową marynarkę ponieważ od tak dawna nigdzie nie wychodził, że wszystkie inne ciuchy były wypłowiałe. Niegodne uwagi. Tak jak i sam Daryl. Nigdy nie wierzył w własne umiejętności, nie ufał swojej intuicji, przez większość życia kopany w tyłek nie był w stanie sobie wyobrazić, że taka osoba jak Sky mogłaby lub chciała stworzyć z nim coś więcej. A każde jej słowo przekonywało go o tym jeszcze bardziej. Był bezradny. Chciał coś powiedzieć, uspokoić kobietę, wmówić jej że wszystko będzie dobrze, ale wtedy mógłby skłamać. To czego on chce było już nieważne. Ona tego nie czuła, nie chciała Starka, a on mógł być jedynie zły na siebie, że robił sobie większe nadzieję z powodu tego spotkania.
- To nie tak. Sky.. - Szukał w głowie odpowiednich słów. Tyle, że miał kompletną pustkę, całkowicie zapomniał jak wypuszcza się słowa z ust. - Nie chcę żebyś myślała, że myślę tylko o jednym. Nieee. - Nie zabrzmiało to tak jak by chciał, ale musiał to jakoś wyjaśnić. Nie zależało mu na zaciągnieciu kobiety do łóżka. - Przepraszam. - Powiedział cicho, ale ona już wstała i kierowała się do wyjścia. Daryl patrzył z niedowierzaniem na Sky. Iście cudownie spieprzył tą randkę, był iście cudownym baranem.
Kiedy staranowany kelner podszedł do ich stolika z pytającym wzrokiem, Stark machnął tylko dłonią rzucając na stół banknot na zapłatę zamówienia wypowiadając pod nosem niezrozumiałe słowa. Nie chciał wyjść na kogoś kto ucieka bez pożegnania i podziękowań za obsługę, ale facet i tak dostał sowity napiwek.
Wybiegł za Sky szukając ją wzrokiem i znalazł ją niedaleko parkingu. Podbiegł do niej próbując wywołać imieniem, ale najwidoczniej albo go nie słyszała bądź słyszeć nie chciała. Kiedy ją dogonił dyszał jak po maratonie. Najwidoczniej brakowało mu formy. Pora zacząć od nowa ćwiczyć panie Stark.
- Spokojnie. Proszę, trzymaj. - Powiedział z troską w głosie podając jej chusteczkę, ale widząc lekkie zdenerwowanie ze strony kobiety sam otarł łzy, a potem niekontrolowanie przytulił. Chciał ją pocieszyć. Być przy niej mimo wszystko.
- Chodź. Odwiozę Cię do domu, dobrze? - I nie czekając na odpowiedz poszukał wzrokiem rozpadającego się garbusa.

Sky Burke
ambitny krab
Daryl Stark
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Daryl nie powinien był tak bardzo wątpić w siebie, bo w oczach Sky, jawił się jako człowiek naprawdę wartościowy, na którego ona kompletnie nie zasługiwała. Źle postąpiła, starając się, by ich randka wypadła jak najlepiej, jednocześnie nie mówiąc mężczyźnie, jak bardzo w tym momencie jej życie było pogmatwane. Być może, gdyby do ich spotkania doszło kilka tygodni wcześniej, nie tak potoczyłaby się ich historia. Sky wiedziała, że gdyby nie ten cholerny Remington nic by się nie wydarzyło, a ona nadal byłaby dawną radosną dziewczyną, jaką była przed spotkaniem jego. I taką powinien był ją poznać Daryl. Zasługiwał na to.
Niestety los chciał inaczej, a ona nie mogąc sobie poradzić z coraz większą ilością problemów po prostu uciekła od swojej randki, nie dając im kompletnie szansy.
Nie sądziła, że za nią pobiegnie. Nie po tym, jak sama wyszła w pośpiechu, nie racząc go ani jednym słowem wyjaśnienia. Rozkleiła się, a wiedziała, że nie powinna przy nim płakać, bo to nie on był winien jej łez.
Kiedy tak spontanicznie ją przytulił, początkowo nie wiedziała, co powinna zrobić i jak zareagować, jednak w końcu przylgnęła do niego, złakniona bliskości i pocieszenia.
- Przepraszam. Naprawdę. - Powiedziała cicho, wtulając się w niego jak małe dziecko, szukające schronienia przed złem tego świata. - Ostatnio nie jestem sobą. - Dodała jeszcze, by za chwilę przyjąć od niego chusteczkę i wytrzeć załzawione oczy. Odsunęła się od niego również rozglądając się za swoim garbusem.
– Nie chciałam żeby tak wyszło. I nie chcę też robić ci dodatkowego kłopotu. - Dodała, po czym zaprowadziła go do swojego auta i podała mu kluczyki. Ona w tym stanie chyba raczej nie powinna prowadzić.
Milczała przez całą drogę do domu, zastanawiając się jak uratować ten tragiczny wieczór. Naprawdę bardzo chciała wynagrodzić Darylowi to, że zepsuła wszystko wręcz koncertowo, więc kiedy zaparkowali pod jej blokiem, westchnęła cicho, zbierając w sobie siły.
– Na pewno nie chcesz wejść? - Zapytała z nadzieją w głosie. - Nie chcę być teraz sama, ale też chciałabym jakoś to wszystko naprawić. - Dodała już nieco ciszej, modląc się w duchu, by Daryl się zgodził.
Może udałoby się im jeszcze dobrze spędzić resztę wieczoru. Może nawet wyjaśniłaby mu dlaczego stało się, to co się stało. A przede wszystkim, może chociaż przez jeden dzień nie musiałaby siedzieć sama w pustym mieszkaniu, nie mając kompletnie kogo do kogo mogłaby się odezwać.

/tutaj zt x2
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
ODPOWIEDZ