bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
#3

Ostatnie kilka dni było dla Sky niezwykle pechowe. Dziewczyna zawsze uważała, że jednak ma szczęście, a tu proszę. Nie dość, że kilka dni temu znów spotkała człowieka, który wiele lat temu złamał jej serce, to jeszcze musiała znosić idiotyzmy w pracy. Ludzie nie potrafili uszanować książek. Burke miała wrażenie, że sztuka czytania, zwłaszcza wśród młodych osób, powoli zaczynała zanikać, a ona sama nie miała pomysłu, w jaki sposób mogłaby zarazić dzieciaki, i poniektórych dorosłych, miłością do literatury. Spędzało jej to sen z powiek, więc nic dziwnego, że często zapominała o takich drobnostkach jak zakupy, czy wyprowadzenie swojej fretki na spacer.
Sky nie sądziła jednak, że szczyt jej głupoty i zapominalstwa przypadnie akurat na piątkowy wieczór. Jak zwykle siedziała w domu, mając nadzieję, że zatopi się w lekturze kolejnego romansidła, które niedawno zakupiła w księgarni. Była romantyczką z krwi i kości, nic więc dziwnego, że była tak wybredna jeśli chodziło o mężczyzn, skoro za wzór stawiała sobie pierwowzory amantów literatury, a przede wszystkim własnego brata. On też był jej ideałem, a jemu ciężko było dorównać.
Zbliżała się dwudziesta druga, kiedy Burke stwierdziła, że przed snem wypadałoby wyrzucić śmieci. A że była czyściochem jakich mało, bardzo nie lubiła zostawiać takich rzeczy na później. Wiedząc, że za chwilę wróci do swojego domu, nie ubierała kapci, a i szlafrok nie był jej potrzebny. Zsyp znajdował się na tym samym piętrze, a o tej porze na korytarzu nie kręciło się zbyt wielu ludzi, więc koszulka Linka, w której sypiała nadawała się idealnie.
Brunetka nie przewidziała jednak, że zatrzaśnie drzwi do mieszkania i nie da rady do niego wejść bez pomocy ślusarza. Przez chwilę próbowała się nawet mocować z drzwiami, klnąc pod nosem jak szewc, czego nigdy wcześniej nie robiła. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się co dalej. Nie miała ze sobą telefonu, ten został w mieszkaniu. Rozejrzała się dookoła i zdecydowała, że poprosi o pomoc jednego ze swoich sąsiadów. Padło na mieszkanie Remingtona. Sky znała go z widzenia. Kiedyś pomógł jej nawet z ciężkimi zakupami, jednak zbyt wiele ze sobą nie rozmawiali, bo mężczyzna nieco ją onieśmielał.
Zadzwoniła więc dzwonkiem, przestępując z nogi na nogę, bo jednak trochę jej było zimno na bosaka i w samej koszuli nocnej, modląc się w duchu, by mężczyzna był w domu.
– Dobry wieczór. - Zagaiła z lekkim uśmiechem, kiedy drzwi stanęły przed nią otworem. - Czy mogłabym zadzwonić od pana do ślusarza, bo tak jakby... - zawahała się przez chwilę, wiedząc jak głupio się zachowała. - ...zatrzasnęłam drzwi do mieszkania i nie jestem w stanie do niego wejść. - Dokończyła, przyglądając się Richardowi swoimi wielkimi niebieskimi oczami.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Pech. Właściwie gdyby był dla siebie łaskawy, to nazwałby ostatni upadek z drzewa nieszczęściem, ale tak naprawdę musiał być szczery i uznać to za własny błąd. Byle nie powiedzieć ostrzej – za głupotę. Gdyby był na tyle rozsądny, by nie pakować się samemu w środek akcji ze ściąganiem dziewczyny z drzewa, to pewnie nie skończyłoby się to tak zabawnie. Koń by się uśmiał, złamany bark, poważne otarcia, ochrzan od szefa. Mimo wszystko jednak musiał stwierdzić, że cała ta sytuacja budziła w nim lekkie rozbawienie, bo przynajmniej porozmawiał z kimś na luzie. Kosztowało go to wprawdzie chwilową utratę czucia w prawej ręce, ale pokazało mu, że nie ma powodu, by czuć się tak bardzo trędowatym.
A czuł, bo oczywiście koledzy z jednostki nadal traktowali go z dystansem, pamiętając, że jest ćpunem. Żadna impreza firmowa nie mogła się odbyć z jego udziałem, bo przecież jeszcze przez przypadek się naćpa i skończą się żarty. Dodatkowo do jego wiadomości doszło, że Lorry postanowiła opuścić miasto w popłochu, więc już oficjalnie stał się singlem. Nie, żeby wcześniej nie wyrywał panienek na jedną noc, ale zawsze łudził się, że prędzej czy później do niej wróci. Tacy jak oni byli sobie pisani.
Byli, słowo klucz, bo nim zdążył zauważyć, był tylko on i masa wspomnień po dziewczynie, która zawładnęła nim na tyle, że naprawdę sądził, że się zmieni. Szkoda tylko, że jego nałóg miał inne plany i z ich trzyletniego związku wyszła niemal nuklearna katastrofa. Przez niego, często to sobie powtarzał w takie wieczory jak ten i czuł, że nagle robi mu się przeraźliwie zimno w tej pieprzonej, dusznej Australii, a jego jedyną ucieczką jest znalezienie dilera.
Z tym, że pokasował wszystkie numery i był czysty. A obecnie zaś uratowany przez dzwonek do drzwi. Otworzył je i zerknął na dziewczynę. Sąsiadka? Rozpoznawał tę miłą i ładną twarz, choć kokaina wyżarła mu tyle szarych komórek, że czasami miał problem z tym, by zrozumieć, o co ludziom chodzi. Zupełnie jakby był opóźniony w rozwoju, zresztą matka swojego czasu też dawała w palnik, nawet w ciąży z nim, więc nie mógł stwierdzić na sto procent, że jest zdrowy i to tylko efekt zmęczenia.
- Jasne, wejdź – uchylił drzwi i spróbował się do niej uśmiechnąć. – Pewnie zmarzłaś – wskazał na koszulę nocną i znowu się zawiesił, typowo po męsku, bo to piękna dziewczyna była, a on właśnie potrzebował pocieszenia. – Napijesz się czegoś? – spojrzał na zegarek, było dość późno, więc miała minimalne szanse na złapanie ślusarza, a on… aż zacierał rączki.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Sky chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znalazła. Żaden szanujący się ślusarz nie odbierze od niej telefonu o tej porze, a ona mając nadzieję, i pokładając wielką wiarę w ludzi, sądziła, że uda jej się sprawę zatrzaśniętych drzwi załatwić najwyżej w godzinkę.
- Dziękuję, naprawdę. - Uśmiechnęła się do mężczyzny najpiękniej jak potrafiła, pakując się zaraz do jego mieszkania i przy okazji, starając się nieco zapanować nad niesforną koszulką, bo właśnie zdała sobie sprawę z tego w co jest ubrana, że materiał ledwo zasłaniał jej pośladki. - Nie chcę panu... to znaczy... ci przeszkadzać, ale pech ostatnio mnie nie opuszcza. Zadzwonię tylko do ślusarza i zaraz uciekam. - Dodała, a przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, kiedy tylko znalazła się w środku.
Rozejrzała się dookoła z ciekawością, bo w tym mieszkaniu jeszcze nigdy nie była, a Richard zawsze wydawał jej się mężczyzną niezwykle onieśmielającym. Nie znała jego historii, w sumie to nawet nic o nim nie wiedziała, ale jej naiwne myślenie, według którego wszyscy ludzie byli dobrzy i nie mieli niecnych zamiarów, kazało jej sądzić, że trafiła na człowieka, który chętnie jej pomoże. Czy nie tak właśnie zachowywali się jej ukochani bohaterowie literaccy? Sky była naiwna, jak bardzo naiwna może romantyczna do cna dziewczyna, która z miłością i związkami miała do czynienia tylko na kartach tak ukochanych powieści.
- Pozwolisz? - Zapytała, dostrzegając telefon, by zaraz chwycić go w drobne dłonie i wybrać numer do ślusarza. Jeden raz, drugi, trzeci. Sky próbowała kilkukrotnie, jednak nikt się nie odezwał. Westchnęła cicho i przygryzła dolną wargę nie bardzo wiedząc co ma teraz zrobić. Nie miała jak wrócić do domu, nie miała gdzie spać. W zasadzie w tak patowej sytuacji jeszcze nigdy się nie znalazła.
– Nikt nie odbiera. - Odezwała się po chwili, odkładając telefon na miejsce. - Chętnie napiję się czegoś, żeby odrobinę się rozgrzać, a potem... - No właśnie Sky, co potem? Będziesz zmuszona spać na korytarzu.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Gdyby był złym wilkiem – czytaj: wróciłby do starych nawyków i nie zastałaby go trzeźwego – to ta bajka mogła skończyć się zupełnie inaczej jak żyła długo i szczęśliwie. Musiała być nieźle naiwnym dzieckiem, skoro wypuszczała się w takim stroju do mieszkania nieznajomego. Całe szczęście, że oprócz złamanej ręki miał również złamaną kartę kredytową od wciągania kreski i był całkiem smutny, więc nie groziło jej nic. Poza spojrzeniem, które jej rzucił mimowolnie.
Nadal był facetem i choć był dyskretny jak cholera – bo która lubi gapienie się jak cielę w malowane (?) – to jednak instynkty wygrały i musiał przyznać, że sąsiadka jest niczego sobie. Wystarczyło tylko zrzucić z niej te całe szerokie ciuchy.
Kiwnął głową ponownie, bo i raz wyraził werbalnie zgodę, a mimo wszystko trochę się zawstydził i poczuł się jak przyłapany na złym uczynku uczniak. To jednak nie on nabroił, a dziewczyna, która w nocy próbowała wezwać ślusarza. Zamknął drzwi za nią i rozbawiony obserwował jej wysiłki, które spaliły na panewce w chwili, gdy zamiast uprzejmego głosu usłyszała tylko ciszę. Mógł wezwać jeden ze swoich niezawodnych kontaktów, ale Dick nie był aż tak bardzo dobry. Skoro sama tutaj weszła, to postanowił wykorzystać okazję. To nie był scenariusz w stylu jak poznałem waszą matkę, ale przecież nie zaszkodziło próbować. Nowe znajomości same nawijały mu się na palce, pukały do jego drzwi, więc byłby debilem, gdyby tego nie wykorzystał.
Tak sobie pokrętnie tłumaczył własne (nie)godne czyny, nalewając jej spory kieliszek czerwonego wina za równowartość jej pensji w bibliotece i delikatnie okrywając swoją bluzą.
- Masz, pewnie marzniesz – choć raczej chodziło o to, że zapewne się wstydziła, a to nie wróżyło dobrze żadnej znajomości. Musiał ją więc jakoś onieśmielić, oswoić… zupełnie jak małego kotka, którym potem można się dobrze bawić.
- A potem prześpisz się na kanapie – dokończył, siadając naprzeciwko niej. – Może i jestem dość dziwny, ale nie zdarzało mi się jeszcze wyrzucać kobiet z mieszkania, zwłaszcza tych w potrzebie – wyjaśnił tonem dżentelmena, choć tak naprawdę był wilkiem, który czyhał tylko na niewinną owieczkę, odłączoną od stada.
Sky, strzeż się.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Nazwanie męskiej koszulki, którą Sky miała na sobie, szeroką , było zdecydowanie lekką przesadą, wszak pod spodem nie miała praktycznie nic, prócz majtek. Było późno, ona szykowała się do spania, a że te głupie drzwi nie chciały z nią współpracować, to już nie była jej wina.
- Naprawdę ci dziękuję. - Powiedziała po raz kolejny szczerze, uśmiechając się do mężczyzny, bo przecież nie każdy chciałby ugościć damę w potrzebie i jeszcze zaproponować jej miejsce na swojej kanapie. Nie każdy był tak miły i uprzejmy, jak Remington. I nikt nie był tak naiwny i ufny, jak Sky, która uważała, że każdy z gruntu jest człowiekiem dobrym. Chociaż może nie każdy, Hendrixa to ona nienawidziła, bo był bucem i dupkiem, a w liceum prawie udało mu się zabrać jej cnotę. Na szczęście w porę się połapała i uratowała swój wianuszek, trzymając go dla kogoś odpowiedniego.
Za chwilę też, upiła łyk wina, które dostała od Dicka i oblizała wargi. Było pyszne, nie jak te sikacze, które kupowała w dyskontach, bo na nic lepszego nie było jej stać. Opatuliła się ciaśniej jego bluzą, wdychając zapach drogich męskich perfum i dopiero wtedy zdała sobie sprawę z sytuacji, w której się znalazła. Jakby oszołomienie związane z zatrzaśnięciem drzwiami minęło, a jej wróciła trzeźwość umysłu. Zdała sobie sprawę z tego, w co jest ubrana i jak wygląda, więc szybciutko ruszyła w poszukiwaniu jakiegoś siedziska, co by gołym dupskiem nie świecić przed bądź co bądź, nie do końca znanym jej sąsiadem. Klapnęła na kanapie, napiła się wina i wtedy też przyjrzała się Richardowi.
- Co ci się stało w rękę? - Zapytała autentycznie zmartwiona, bo co jak co, ale Sky uwielbiała opiekować się ludźmi w potrzebie. Matczyne odruchy jej się włączały, gdy widziała, że ktoś cierpi. Pomagała bezdomnym, biednym i wszelkiej maści osamotnionym. Miała dobre serduszko pełne miłości, której nie mogła przelać na jedną konkretną osobę, bo takiej nie miała. Bo naiwnie wierzyła, że któregoś dnia, pojawi się w jej życiu książę na białym koniu i będą razem żyli długo i szczęśliwie.
- Ty nie pijesz? - Zapytała, jeszcze. Chciała z nim porozmawiać. Poznać go może, skoro nadarzyła im się taka okazja. Zresztą, przecież nie będzie siedziała cicho, skoro miała nocować na jego kanapie.


Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ależ on nie miał nic przeciwko, choć zdecydowanie wolał, żeby dziewczyny rozbierały się w jego obecności, gdy tylko tego chcą. Nie był może wzorem postępowania, raczej brakowało mu lat świetlnych do takiego, ale przynajmniej starał się czasami zachowywać porządnie. To była właśnie jedna z takich chwil, gdzie chciał zwyczajnie pokazać, że jest normalny i można zamienić z nim kilka słów.
Jak z typowym sąsiadem, a nie tym pieprzonym brutalem, który znęcał się nad swoją ciężarną dziewczyną. Czasami myślał, że za ten błąd przyjdzie mu jeszcze długo pokutować, ale zdawał sobie sprawę, że zasłużył i że chodzenie po cmentarzach, nawet w towarzystwie nowych dziwnych znajomych na niewiele się zda. Nie cofnie czasu, więc przynajmniej ochroni dziewczynę przed nocowaniem na klatce. Ciekawe, czy gdyby znała w pełni jego motywacje, to zostałaby tutaj? I gdyby przez moment umiała zajrzeć do męskiego umysłu, w którym w takich razach odbywał się wręcz wyścig zbrojeń, rodem z komunizmu. On musiał się hamować, by nie rzucić się na nią, a przynajmniej nie spróbować wykonać jakiegoś gestu, który doprowadziłby do sytuacji, w której sama schroniłaby się w jego ramionach.
Zamiast tego zaś obserwował jak seksownie pije wino i dlatego sam nie powinien tego robić. Zmieszał się jednak, gdy zapytała o dłoń.
- To? Nic takiego, jestem strażakiem i podczas ostatniej akcji zlecieliśmy z drzewa z jedną taką… - wariatką (?), mimo wszystko uśmiechnął się na wspomnienie konkretnej sytuacji, bo wtedy ktoś potraktował go normalnie, nie jak byłego ćpuna, który i tak wróci do nałogu. – Złamałem sobie bark, musieli mnie trochę zreperować – kontynuował dalej. – Długo już tu mieszkasz? Rzadko poznaję swoich sąsiadów – bo i najczęściej był po jednej z imprez, których również nie pamiętał, ale takie wspomnienia chował głęboko.
Gdy zapytała wprost, czemu nie pije, nalał sobie i posmakował. – Mój ojciec powiedziałby, że zacny bukiet, ale ja się na tym kompletnie nie znam – parsknął, obserwując ją.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Sky od zawsze wychodziła z założenia, że każdemu należała się druga szansa. Uważała, że przeszłość trzeba było oddzielić grubą krechą, od tego co działo się w teraźniejszości. Jej sąsiad wydawał jej się naprawdę dobrym i porządnym człowiekiem. Może i nie znała jego historii, jednak w jego oczach dostrzegała może smutku. Czuła, że kryje się za tym jakaś mroczna historia, jednak zdawała sobie sprawę, że przy pierwszym spotkaniu nie wypada nikogo pytać o intymne szczegóły z życia.
Uśmiechnęła się do mężczyzny, rozsiadając się wygodniej na kanapie i obracając w jego kierunku. Kolanem dotykała jego uda. Nie spuszczała też z niego wzroku, będąc zupełnie nieświadomą tego, jaką walkę toczył w swojej głowie.
- Och, jesteś strażakiem? - Zapytała z ekscytacją w głosie. - Musisz być więc bardzo dobrym człowiekiem. - Stwierdziła, popijając swoje wino. – W końcu pomagacie ludziom, ratujecie małe kotki i takie tam. - Gadała trochę bez zastanowienia, oblewając się w końcu lekkim rumieńcem. I żeby nie wyjść na jeszcze większą kretynkę, zamiast dalej mówić, upiła spory łyk wina, przy okazji barwiąc swoją koszulkę jego czerwienią, bo zrobiła to nieco za szybko i trochę trunku się wylało.
- Przepraszam. - Powiedziała, odstawiając kieliszek na stolik i sprawdzając czy przy okazji nie oblała też bluzy Richarda. Na szczęście ucierpiała tylko jej piżama. Szybko więc, dziwnie się wyginając i korzystając z tego, że ma na sobie dodatkowe okrycie w postaci ubrania miłego sąsiada, pozbyła się brudnej koszulki, mając nadzieję, że mężczyzna nie zdążył zauważyć tego, że nie ma na sobie stanika. Zapięła zamek błyskawiczny tylko do połowy, bo zrobiło się jej dość duszno – zapewne z powodu jej małej wpadki i tego, że Dick uzna ją pewnie za niezdarę.
- Mieszkam tu dopiero od roku. - – Wyjaśniła, kiedy już nieco doszła do siebie, bo niedawnym incydencie, ponownie siadając nieco wygodniej na kanapie. Nie sądziła, że tak szybko poczuje się bezpiecznie w towarzystwie mężczyzny, którego praktycznie nie znała. Jednak fakt, że był strażakiem sprawiał, że patrzyła na niego jak na porządnego człowieka. - Nie jesteś sam, ja też nie znam większości ludzi, którzy tutaj mieszkają. Jakoś nie mam czasu na spotkania towarzyskie, a z sąsiadami mijam się zazwyczaj tylko na korytarzu. - Wyjaśniła, nie chcąc wnikać w szczegóły. Sky była szalenie nieśmiała i to w największym stopniu sprawiało, że nie do końca potrafiła otworzyć się na nowe znajomości.
Uśmiechnęła się, słysząc jego wyjaśnienia. Dla niej wino było chyba jedynym akceptowalnym alkoholem. Piła rzadko, jednak to było wyjątkowe dobre, co widać było po szybkości z jaką opróżniała kieliszek.
– Nie powiem ci, czy twój ojciec ma rację. - Powiedziała, przyglądając się mężczyźnie z równą uwagą. - Pensja bibliotekarki nie pozwala mi na kupowanie tak drogich trunków. Zresztą, dwie lampki wina to dla mnie bardzo dużo, a głowę mam naprawdę słabą. - Wyjaśniła, by zaraz się roześmiać, bo jednak jej lampka była już prawie pusta, a ona powoli zaczynała rozluźniać się pod wpływem wypitego alkoholu.


Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
W głowie cały czas miał słowa Barta o znalezieniu delikatnej i kochanej kobiety, która będzie go wspierać bezwarunkowo i jakimś cudem pojawiła się w jego życiu. Sky. Nie wierzył w żadne przeznaczenie, ale musiał przyznać, że to zabawny przypadek. Zwłaszcza, że po stracie Lorry tak naprawdę nie miał głowy do romansów. Wiedział, że ktoś wyłączył na amen jego uczucia, a raczej zostały one pogrzebane z małą istotką, która była niegdyś jego dzieckiem. Wtedy, gdy rozwijała się bezpiecznie w brzuchu mamy, bo obecnie była już tylko wspomnieniem. Może dlatego był smutny, choć starał się o tym nie myśleć.
Podobnie jak o dziewczynie, która siedziała za blisko. Za każdym razem, gdy dotykała udem jego nogi czuł dziwny dreszcz, spływający od kręgosłupa aż po lędźwie. To nie było dobre, mógł nawet założyć się, że skończy się tragicznym nieporozumieniem, ale chyba chciał skoczyć na główkę i modlić się, by wpaść w głęboką wodę.
Albo by Burke wpadła w niego jak śliwka w kompot.
- Z tym dobrym człowiekiem to stereotyp. Z kotkami też! – zapewnił ją i pewnie wytłumaczyłby, co zazwyczaj znajduje na drzewie i dlaczego są to kobiety o chwiejnej psychice, ale wówczas oblała się winem i wszystko przestało mieć znaczenie. Nie zależało mu na bluzie bądź na drogim trunku, ale nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, która właśnie zdejmowała koszulkę i działała na jego męski instynkt jak płachta na byka.
Naprawdę czasami powinni pokazywać kobietom jak działa męski mózg i jak wpływa na nich takie z pozoru niewinne zachowanie jak nieświadomy i przypadkowy striptiz.
- Ależ nie szkodzi – wymamrotał i nagle odkrył, że ma cały czas rozdziawioną buzię, więc zamknął ją delikatnie dłonią i spojrzał na nią z uśmiechem. – Śliczna jesteś – dodał bez ładu i składu, ale nikt jak Dick nie potrafił zabijać atmosfery.
Widząc, że manewruje z zamkiem od bluzy, najchętniej jeszcze pobawiłby się z ogrzewaniem, ale zauważył, że nie ma pola manewru, więc mógłby ją jedynie upić. Siebie nie planował, bo od razu straciłaby do niego resztki szacunku.
Zresztą, zapewne dlatego mu ufała, bo był strażakiem, ewentualnie wyglądał jak ten dobry chłopiec z najbliższej okolicy. Nie tak jak potencjalny bokser. Wiedział, że ci stereotypowo nie noszą drogiego zegarka i sweterków z kaszmiru, ale bokserki i kilka tatuaży. Może dlatego był taki niebezpieczny, bo nie wyglądał groźnie.
- To wiele tłumaczy. Na pewno bym zauważył kogoś takiego – i gdyby był na haju, to nawet mógłby ją skrzywdzić, ale nie, Richard tego nie dodawał, starając się wyraźnie, by nie widziała w nim tego złego wilka, który czyha na jej cnotę. Albo cokolwiek innego, nigdy nie był dobry w te bajki. Ani w degustację wina, więc kieliszek szybko został opróżniony, a on podziwiał jej śmiech i lekkość, z jaką sączyła alkohol i opowiadała o swoim życiu.
To naprawdę była dobra dziewczyna. Wyjątkowa, śliczna i kochała książki. Właściwie tacy ludzie jak Dick powinni nosić na plecach wielką plakietkę z napisem nie zbliżać się, ale skoro nie wiedziała, to musiał to wykorzystać.
- Zamówię nam pizzę. Nie wolno pić na pusty żołądek – zadecydował i już wybierał numer. Przez żołądek do serca?
Pieprzony Bart, może i miał rację z tym całym znajdywaniem kogoś normalnego?
- I co robisz poza byciem panią bibliotekarką? – wrócił do rozmowy i do szukania kolejnej butelki wina. – Pewnie lubisz czytać książki i…. – dawał jej wolne pole manewru do snucia własnej historii. Wszystko zgoła lepsze niż opowiadanie o jego życiu, w którym prócz adrenaliny nie było nic pasjonującego.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Czy zdawała sobie sprawę z tego, jaką reakcję wywoła w Richardzie swoim zdejmowaniem koszulki? W żadnym wypadku. Była uroczo nieświadoma tego, co działo się w jego głowie. Może gdyby uczyli w szkole o takich rzeczach, wiedziałaby że tak nie powinna robić, że w ten sposób kusi los i samego Remingtona. Że jej zachowanie mogłoby być przez niego odebrane jako zachęta do czegoś więcej. Ona jednak, nie mając bladego pojęcia o takich niuansach, bo przecież nie rozbierała się jeszcze przed żadnym mężczyzną ( oprócz swojego brata w dzieciństwie), myślała, że nie robi niczego zdrożnego.
Śliczna jesteś. Dopiero te dwa słowa dotarły do niej z pełną mocną. Spojrzała na mężczyznę i zaraz spuściła wzrok, a na jej policzkach wykwitł rumieniec kolorem zbliżony do rdzawej czerwieni cegieł. Nikt jej tego jeszcze nigdy nie powiedział, więc nie wiedziała jak ma zareagować.
- Jestem całkiem zwyczajna. - Odpowiedziała w końcu, nerwowo bawiąc się zamkiem błyskawicznym bluzy, raz go trochę rozpinając, raz zapinając. Było widać jak na dłoni, że jest zawstydzona i nie bardzo wiedziała co jeszcze powinna powiedzieć, albo zrobić.
Musiała przyznać, że jej sąsiad był naprawdę troskliwy. Ktoś inny mógłby co najwyżej pożyczyć jej telefon, a potem wykopać za drzwi, bo co by go obchodziło, że jakaś idiotka zatrzasnęła drzwi do mieszkania. A Dick jej pomógł. Nie mógł więc być złym człowiekiem i Sky szczerze w to wierzyła.
- Naprawdę nie musisz... - Zdążyła powiedzieć, kiedy on już sięgał po telefon. Nie miała przecież przy sobie pieniędzy, a jedzenie na jego koszt to już było za dużo. Wszak, piła już jego wino, korzystała z jego bluzy i zamierzała spać na jego kanapie. Chociaż patrząc na tempo w jakim opróżniała drugą już lampkę wina, mogła na tej kanapie nie skończyć.
Sky nie bardzo lubiła mówić o sobie. Nie miała fascynującego życia, a już na pewno nie była duszą towarzystwa. W zasadzie, rzadko się odzywała, jednak niegrzecznym by było pozostawienie Dicka bez odpowiedzi.
– Książki uwielbiam, jednak nie chciałabym cię zanudzać opowieściami o literaturze. - Odpowiedziała uśmiechając się do niego, a niedawny rumieniec jeszcze nie zdążył zejść z jej policzków. - Oprócz tego... hmmm, co wieczór oglądam Netflixa, bo moje życie towarzyskie kuleje. Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy kiedyś nie zabraknie dla mnie tytułów do oglądania. - Zaczęła się śmiać, choć zazwyczaj się stopowała, bo miała lekko ochrypły śmiech, który strasznie jej się nie podobał. - Mam też fretkę. Nazywa się Ronnie, często zapominam zrobić zakupy, ze stuprocentową skutecznością dobijam wszystkie roślinki doniczkowe, no i od czasu do czasu lubię wpaść w kłopoty, tak jak dziś i prosić o pomoc przystojnych i nieznajomych sąsiadów. Dokładnie takich jak ty. - Dodała, nieświadomie przysuwając się jeszcze bliżej, pochylając lekko ku niemu i kładąc dłoń na udzie Richarda. Poczuła przyjemny prąd przeszywający jej ciało, kiedy to zrobiła i nieco się zawstydziła. Robiła to wszystko jednak całkowicie nieświadomie, dalej żyjąc w swojej bezpiecznej bańce i uważając, że wszyscy są dobrzy. Spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy. W tą bezdenną, błękitną otchłań, nie mając pojęcia w jakim niebezpieczeństwie mogła się znajdować. Uważaj Sky! Stąpasz po cienkim lodzie. Wszak, nie masz kompletnie żadnego doświadczenia w relacjach z facetami, a już na pewno, nie wiesz, co siedzi im w głowach. I nawet gdyby nad Richardem świeciła się właśnie setka neonów informujących o tym, że grozi jej z jego strony jakieś niebezpieczeństwo, brunetka jak nic by je zignorowała. Przynajmniej teraz, kiedy była wpatrzona w jego oczy.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie wolno, nie powinno się, nie wypada. Same zakazy latały nad jego głową i sprawiały, że zaczynał odczuwać coraz większą irytację. Zamiast żyć pełnią życia i rozbijać się jak przystało na dziecię sławnego rodzica, on sobie coraz więcej rzeczy zakazywał. Najpierw chodziło, oczywiście, o kokainę, która sprowadziła go na najgorszą drogę, a teraz nawet zaczął unikać słodkich i bezbronnych panienek, które same pchały mu się w łapy. Czyżby naprawdę tak bardzo sporządniał? Wcześniej raz, dwa wykorzystałby sytuację i nie przejmowałby się jej opłakanymi skutkami, a teraz starał się przynajmniej trzymać z daleka, choć jak mu Bóg świadkiem, z minuty na minutę było coraz gorzej i doprowadzało go do to do białej gorączki.
- Nie, na pewno nie jesteś zwyczajna – i przypomniał sobie, że ponoć mężczyźni zrobią i powiedzą wszystko, by zaprowadzić dziewczynę do łóżka, ale to nie do końca była prawda. Nie chciał przecież tego, próbował jej pokazać, żeby trzymała się z daleka, że taka przepiękna dziewczyna na pewno ma masę innych możliwości niż ćpun po odwyku i na dodatek ze złamaną ręką. Ona sama jednak nieświadomie pchała się w jego objęcia, będąc tak uroczo zawstydzoną jak tylko się da. Ten pieprzony Bart miał rację – skrzywdzenie takiej istoty wydawało mu się w tym momencie jakimś obrzydliwym świętokradztwem, więc mógł już szykować sobie ciepłą posadkę w piekle, jeśli komukolwiek przyjdzie do głowy wymierzenie mu sprawiedliwości. Pizza za kilkadziesiąt dolarów na pewno nie była dobrym uczynkiem, a przynajmniej wcale tak nie czuł, gdy widział, że zaczyna robić się jej głupio. Pewnie, nie przelewało się jej, a on chciał ją oszołomić i pokazać jej, że ta noc nie musi być całkiem spisana na straty. A właściwie, że może być całkiem udana, jeśli tylko zdecydowałaby się mu na tyle zaufać, żeby w końcu rozsunąć ten suwak do końca i… Do cholery, zaczynał zamieniać się w niezaspokojonego erotomana, ale jak ona na niego działała!
To musiały być jakieś czary albo niesamowite feromony, które zostały przygnane razem z nią do tego mieszkania, bo nie mógł przestać myśleć o jej ciele pod tą bluzą i o niewinności, którą miał do zbrukania. On uwielbiał takie świętości, więc nic dziwnego, że gdy znalazł butelkę i nalał jej i sobie, ponownie znalazł się blisko i mógł posłuchać jej cudownej opowieści.
- Też ostatnio przesiaduję na Netfliksie, jestem żałosnym domatorem – nie dodał, że tylko ostatnio, że w innych okolicznościach zapewne nie spotkaliby swoich źrenic, które teraz dziwnie się rozszerzały, zupełnie jakby ta dziewczyna nosiła w sobie porcję najlepszej i najbardziej czystej kokainy, bo nie mógł oderwać od niej spojrzenia. – Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? – powtórzył i właśnie wtedy położyła dłoń na jego udzie, a jego samokontrola spojrzała na nich z dystansu i pobiegała pakować walizki do wyjścia.
Nie wiedział, czy odczekał od tego minutę czy może kilka sekund, ale nieco kapryśnie złapał ją za podbródek, by odnaleźć jej usta, w których zatopił swoje wargi. Mogła jeszcze uciec, tak właśnie by jej doradził, gdyby nie to, że smakowała tak dobrze, a on miał wielką ochotę dobrać się do jej ciała, które wydawało mu się teraz najbardziej zajebistym z narkotyków.
Och, skurwysyn z niego, to wiedział na pewno.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Gdyby Sky była bardziej doświadczona do niczego by nie doszło. Była by ostrożniejsza, a przede wszystkim nie prowokowałaby Remingtona właśnie w taki sposób. Wiedziałaby wtedy, że te wszystkie znaki ostrzegawcze, które dzwoniły z tyłu jej głowy były zupełnie prawdziwe i zupełnie na serio. Ale nie pomyślała o tym, zafascynowana nowym towarzyszem, którego koniecznie chciała poznać bliżej. Nie sądziła tylko, że będzie to poznanie dogłębne.
Chemię między nimi czuła prawie od początku, a atmosfera była tak gęsta, że dałoby się ją ciąć nożem. I zamiast właśnie wtedy wziąć nogi za pas, Sky zrobiła kolejny krok, kładąc Richardowi dłoń na udzie. Jego słowa ledwie do niej docierały. A jego oczy hipnotyzowały ją tak, że niemal nie mogła ruszyć się z miejsca.
– Dick... ja... - nie dał jej dokończyć. Zdążyła tylko dostrzec cętki malujące się na jego niebieskich tęczówkach, kiedy ją pocałował. Na pewno nie spodziewała się własnej reakcji.
Krew w niej zawrzała, a mózg całkowicie odmówił posłuszeństwa. Czując jego usta na swoich własnych pogłębiła pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję, by po chwili siąść mu na kolanach. Kompletnie się zatraciła, zapominając o całym świecie. Poddała mu się, pozwalając, by zrobił wszystko to, na co miał ochotę. Była jego.


***
Obudziła się tak nagle, jakby ktoś dał jej w twarz. Leżała przez chwilę bez ruchu, nie bardzo wiedząc, co się z nią dzieje i gdzie tak właściwie jest. Nie poznawała pokoju, w którym się znajdowała, a już na pewno nie pamiętała męskiego ramienia, które obejmowało ją w talii. I ta ręka właśnie sprawiła, że Sky jeszcze szerzej otworzyła oczy, a do nadal otumanionego winem mózgu zaczęły docierać strzępki wspomnień. Pamiętała wszystko, dokładnie wszystko do momentu pocałunku, a potem... potem kilka czarnych plam, urywki z rzeczy których robić nie powinna. Z rzeczy, które zrobiła z mężczyzną, którego kompletnie nie znała.
Sky ostrożnie zdjęła z siebie rękę Dicka i usiadła na łóżku. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że jest naga. Ukryła twarz w dłoniach, nie wiedząc, czy powinna płakać nad swoją głupotą, czy uciekać gdzie pieprz rośnie. Odwróciła głowę i spojrzała na śpiącego obok niej mężczyznę. Nie miała pojęcia, jakim cudem udało mu się pozbawić ją dziewictwa. A tak długo trzymała je dla tego wymarzonego księcia z bajki. Remington nie mógł nim być. Ukrywał coś. Widziała to w jego oczach, jednak dlaczego nie była na niego zła? Nie tego się spodziewała i nie tak to sobie wyobrażała, ale jednak miał coś w sobie. Pociągał ją, a to było dla niej zupełnie nowe przeżycie. Niemniej jednak popełniła błąd i wiedziała, że nie może jej tutaj być, kiedy Dick się obudzi.
Zerknęła na zegarek. Wskazywał dopiero szóstą rano, jednak wstyd i poczucie winy, kazały Sky jak najszybciej wyjść. I nigdy tutaj nie wracać.
Wyślizgnęła się zgrabnie spod kołdry i odnalazła swoje majtki, a także bluzę, którą wczoraj na sobie miała. Trudno, odda mu ją innym razem. Podeszła na palach do łóżka i wiedziona przedziwnym uczuciem, pocałowała Dicka w policzek.
- Przepraszam. - Szepnęła cicho i skierowała się w stronę wyjścia.
W salonie napotkała puste butelki po winie i opakowanie po pizzy, której jedzenia kompletnie nie pamiętała, ale zapewne wypity alkohol całkowicie zamroczył jej pamięć.
Nie przewidziała jednak tego, że kiedy złapie za klamkę przy drzwiach wyjściowych zacznie wyć jakiś dziwny alarm, który spokojnie mógłby obudzić połowę bloku, a w tym samego Remingtona.
– Cholera jasna! - Wyrwało jej się, kiedy zaczęła szarpać za klamkę jeszcze mocniej, pragnąc wyrwać się z tego mieszkania. Nie wiedziała dlaczego ucieka. Bała się spojrzeć mu w twarz. Bała się swoich uczuć. A przede wszystkim, bała się tego, co zrobiła.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Cholera jasna, niepotrzebnie to zrobił. Wyrósł z czasów, gdy pozbawianie dziewczyny dziewictwa było wyznacznikiem jakiegokolwiek męstwa. Ba, przez kolejne lata uświadomił, że to wcale nic nie znaczy. Jego partnerka mogła mieć nawet przed nim wielu, a i tak liczyło się to, że właśnie on z nią jest. Wiedział jednak, że pierwszy raz powinien mieć miejsce z osobą, którą się kocha. Przynajmniej dla kobiet, bo jemu było wszystko jedno, gdy przestawał być prawiczkiem. Nawet Jordan pamiętał jak przez mgłę, choć to zapewne przez ogromne ilości koki, które wówczas padały przez całe lato miłości w Australii. To były jego niewyraźne wspomnienia z czasów zatopienia się w seksie po raz pierwszy i na pewno taka romantyczka jak Sky widziała to zgoła inaczej. W blasku świec, z wyszukanymi daniami, z muzyką, która powoli wlewa się do uszu.
Tymczasem była pizza, potłuczony kieliszek wina, jego wybrudzona od ketchupu bluza i na dodatek jeszcze sąsiad zaczął coś wiercić akurat w kluczowym momencie. Już nie wspominając o tealightach, które zapalił, bo było mu naprawdę głupio, że tak to wygląda. Bzdura, akurat nieswojo zrobiło mu się w trakcie, bo wcześniej naprawdę łudził się, że może i niewinna i kochana, ale jakieś doświadczenie ma. Śladowe, może ktoś po prostu zerwał z niej tę plombę i nie wyjdzie na skończonego sukinsyna.
Wyszedł. Paradoksalnie, w momencie, kiedy w nią wszedł, uświadomił sobie, że jest debilem do kwadratu i że właśnie odbiera dziewczynie to, co pewnie dla niej w tej chwili jest najcenniejsze. Zamiast jednak wycofać się po dżentelmeńsku (tak, na pewno tak planował zrobić) przez całą noc korzystał z jej budzącego wątpliwości stanu i rano padł na łóżko obok niej, przytulając ją do siebie i mrucząc coś niezrozumiale.
Gdyby to przełożyła z języka podłego i oślizgłego gada na ludzkie, to zrozumiałaby, że ją przeprasza, ale chyba nie była na tyle przytomna. Albo trzeźwa. W każdym razie wiedział, że rano tego pożałuje i na dodatek złego, poranek przybył tak bardzo szybko, że nie zdążył się ocknąć, a już alarm wariował. Wiedział, że to ona bez unoszenia powiek. Na pewno wytrzeźwiała i postanowiła udać się do samotni, by przeżywać, że nie zachowa tego jakże cennego abstraktu jak kawałek błony dla swojego przyszłego wybranka. Pięknie, Remington, znowu zbrukałeś całkiem niewinną istotę w imię swoich chorych pragnień.
Seks czy kokaina, wszystko jedno.
Westchnął ciężko i ruszył przed siebie, nie zastanawiając się nad stosownym ubiorem. Chciała czy nie, już widziała go w całej okazałości i pewnie będzie się jej śnił po nocach, bo jako strażak źle nie wyglądał. Może potwór, ale taki na wzór współczesnych, gdzie zło jest tak bardzo sexy.
- Im bardziej tym szarpiesz, to wyje głośniej. Taka maszyna – wyjaśnił cierpliwie, podchodząc blisko. – I naprawdę nie musiałaś się zrywać o świcie, by uciekać z mojego łózka. Materac jest z jakimś kokosowym wkładem, ponoć bardzo wygodny. Na ból głowy też coś mam. Jeśli dalej z ciebie leci, to możesz wziąć prysznic – jakże on był konkretny, zupełnie jakby codziennie pozbawiał dziewictwa kolejne dziewczyny.
Mało brakowałoby, a wręczyłby jej poradnik jak sobie radzić po przejściu na drugą stronę mocy, to jest bez dziewictwa, ale za to po seksie z gumką. Chyba się zabezpieczyli, prawda? Nie zamierzał jednak zanadto histeryzować, to zapewne czekało go z jej strony.

Sky Burke
ODPOWIEDZ