Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Spacer z psem to najlepsza wymówka na świecie, żeby wyjść i zniknąć na bliżej nieokreślony czas, a przy tym zrelaksować się w wybornym towarzystwie (psim), który generalnie było bardziej małomówne niż on sam. Podczas tego swojego domowego remontu nie bardzo miał czas na zatrzymanie się, sunąc jak lawina i żonglując milionem rzeczy na raz; taki spacer był fantastycznym relaksem, który jednocześnie nie spowalniał jego rytmu. Jeśli już biegali, to zazwyczaj rano, na dobry początek dnia, a wieczory rezerwowali na plażę, aportowanie jednej z dziesiątek tenisowych piłek, które przepełniały plecak Gusta (bo przecież nie będzie szukał głupiej piłki jak ta się zgubi) i, powiedzmy że blondyn swojemu terapeucie powiedziałby, medytację. Tak naprawdę, zamiast robić w głowie OMM czy inne takie, układał sobie plan działania na dzień jutrzejszy; wieczorny spacer był tym wyznacznikiem końca roboty na ten konkretny dzień. A kiedy już skończył układać sobie po kolei za co się zabierze jak już sturla się z łóżka rano, zwykle próbował sobie przypomnieć co jest w lodówce i co by mógł z tego zrobić. Nie ważne, że teraz mieszkał z kobietą i to w teorii kobiety gotowały, blah blah, nie ma opcji, kuchnia była jego królestwem. Zastanawiał się nad jakimiś prostymi tostami albo może nawet wysiliłby się na sałatkę, rzucając kolejną, oblepioną piaskiem piłkę, ale.. Ollie postanowił najpierw, owszem, za nią biec, a potem zwęszył coś znacznie lepszego, odbił w bok, w stronę schodów i zanim w ogóle Gust zdążył wystartować, porwał jedzenie jakiejś dziewczyny.
- HEY. Zostaw to, już! - huknął na niego, jeszcze zanim dobrze do nich potruchtał, z kieszeni wyciągając super-zajebiste psie nie ludzkie smakołyki i.. Może to musztarda, a może smakołyk, może jednak szczera irytacja w głosie właściciela, ale postanowił jednak wypluć burgera, za co dostał smaka. Dostał to dużo powiedziane, blondyn praktycznie tym smakiem w niego rzucił.
- Przepraszam. Nie było mnie... zbyt długo i się rozpanoszył. Odkupię? - zwrócił się tym razem do dziewczyny na schodkach, robiąc użytek z psich kupoworków i zbierając to, co zostało z burgerka. Fakt, dużo tego nie było, ale i tak nie miałby zupełnie nic przeciwko, żeby w ramach rekompensaty kupić całego.

melis huntington
golabki
AR#7194
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Rozumiała potrzebę samotności, ale sama nie była jej fanką. Generalnie już dość długo żyła bez nikogo – partnera życiowego, faceta, obojętnie, kogoś, z kim mogłaby chcieć spędzać wieczory, chodzić na spacery, kogo mogłaby uwieczniać swoim aparatem, dla kogo mogłaby zrobić śniadanie i brakowało jej tego. Im dłużej była sama, tym bardziej lgnęła do ludzi, tym trudniej było jej wyprowadzić się z rodzinnego domu. Ciągle powtarzała, że czas skupić się na sobie, ale im bardziej wydawało jej się, że tego pragnie, tym mocniej od tego uciekała. Jakby przerażała ją myśl, że będzie musiała działać sama, bez jakiegoś nadzoru. Dlatego była zdziwiona, że teraz potrafi czerpać z tych chwil tak dużo spokoju i głupiej, dziecięcej radości. Do tego stopnia, że nie przyszło jej do głowy, żeby obrazić się na dalmatyńczyka, który odebrał jej jedzenie. Nie wiedziała czy może go pogłaskać, a nie zauważyła w pobliżu właściciela, którego mogłaby spytać o zgodę i generalnie upewnić się, że zwierz czający się na jej bułkę nie jest agresywny. Nie wyglądał na takiego, a mimo to nie zaryzykowała wyciągnięciem ręki. Była na tym punkcie delikatnie przewrażliwiona, bo sama nie lubiła, kiedy ktoś podchodził znienacka, zbyt gwałtownie do jej koni. I choć były trenowane po to, żeby wozić na swoim grzbiecie ludzi to jednak nadal miały prawo do spokoju i swojej przestrzeni. Głos mężczyzny przywołał do porządku nie tylko psa, ale również ją, bo przestała gapić się na zwierzę i podniosła się z miejsca. Otrzepała tyłek z drobinek piasku i zrobiła krok do tyłu.
- Normalnie nie odmawiam jedzenia, ale chyba zjadłam już dostatecznie dużo – odpowiedziała, klepiąc się po brzuchu. Tak, zdecydowanie powinna sobie odpuścić, choć leniwe zerknięcie w stronę budki z fast foodami wskazywało na to, że była łakomczuchem. – A twój pies chyba zauważył, że powinnam zadbać o linię – zażartowała, żeby dać mężczyźnie do zrozumienia, że nic się nie stało. Nie poczuła się zagrożona aż tak, by wpaść w panikę. – No chyba, że to będzie deser – ugięła się albo wprosiła na spacer. Musiał zdecydować, co woli.
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Lubił być sam. W ten sposób dość często tłumaczył swoje ucieczki na otwartą wodę, kiedy chciał po prostu być zostawiony z własnymi myślami, żeby sobie je poukładać, pogrupować przetrawić.. Tak było łatwiej. Bez dodatkowego głosu brzęczącego za uchem, bez czyjejś obecności, którą nie sposób było zignorować i zdecydowanie bez obawy, że ktoś mu będzie przeszkadzać. Czasami potrzebował jej, żeby oddać się swoim, prawdopodobnie nerwicowym myślom gnającym na złamanie karku przed siebie, a czasem, żeby po prostu nie myśleć o niczym. Tak zupełnie, totalnie o niczym i dotychczas znał tylko jedną osobę, która rzeczywiście mu na to pozwalała i której to nie przeszkadzało. Nie, nie ta z którą teraz zaczął mieszkać, dlatego radził sobie spacerami, na razie w swojej łaskawości nie każąc jej się budzić do notki "wypłynąłem, będę jak wrócę", bo było by to po prostu nie fair. Tylko dlatego, że zostawiałby ją w niedokończonym domu... Tak, totalnie nie widział poza tym niczego złego w takiej praktyce.
Rzucił zwiniętym workiem z resztkami burgera do kosza oddalonego o te kilka metrów i nawet trafił. Za dwa. W duchu wykonał nawet gest zwycięstwa, zanim przywołał do siebie Olliego, przypinając smycz do szerokiej, miękkiej obroży.
- Deser brzmi świetnie. Mamy tu budy z takimi rzeczami? - nie ruszył tylko dlatego, że nie wiedział w którą stronę, szczerze. Biegał po tej plaży, spacerował i błądził razem ze swoim pupilem, ale za cholerę nie zwracał uwagi na budki które mijał.. Myślał natomiast o jakimś shake'u czy innym golonym lodzie z sokiem i o ile to pierwsze, może mogliby znaleźć w budzie z burgerami (shake z burgerem, bleh), o tyle na lód nie było pewnie co liczyć.
- Gust. - przedstawił się krótko, ale z przyzwyczajenia nie wyciągnął ręki, skinął tylko głową. - Niby tu mieszkam, ale zupełnie nie znam okolicy. - przyznał się, trochę szukając wymówki na to, że nie wiedział totalnie w którą stronę iść.

melis huntington
golabki
AR#7194
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Chyba nie rozróżniała być samym od bycia samotnym. Melis z reguły jakoś łączyła te dwa pojęcia, a przecież w takich chwilach jak ta, kiedy rzeczywiście była sama (a przecież samotna nie czuła się w ogóle) było jej przyjemnie. Może zapomniała, bo przez naprawdę długi czas nie wiedziała do kogo zwrócić się, kiedy ta samotność rzeczywiście jej doskwierała? Teraz miała poczucie bezpieczeństwa, że posiada albo że w jej życiu są bliscy jej ludzie, na których może liczyć czy tacy, którzy mogą liczyć na nią (bo takie myśli też były jej potrzebne). To oznaczało, że wychodzenie gdzieś samemu nie było już takie złe i przerażające, bo zawsze mogła skręcić z wytyczonej ścieżki i zamiast pójść do pustego domu wybrać się do rodziny lub przyjaciół. Zdecydowanie miała ze sobą problem i nie zawsze czuła się dobrze w swoim towarzystwie, ale każdego dnia próbowała to zmieniać. Ostatnie miesiące, a nawet lata, kiedy skupiała się wyłącznie na pracy i ożywieniu trupa, sprawiły, że do pewnego stopnia stała się robotem. Nie poznawała samej siebie i pewnego dnia odkryła, że nie znosi osoby, którą się stała. Zgorzkniałej, pustej w środku, pakującej swoje uczucia we wszystko, co nie miało przyszłości. Od jakiegoś czasu czuła się jak raczkujące dziecko, następnie stawiające niepewne kroki. Podobało jej się to, bo to był jakiś nowy początek, którym musiała dobrze pokierować.
Skinęła głową. – Nawet całkiem sporo. To chyba najbardziej turystyczna dzielnica miasteczka – rozejrzała się. W Australii zaczynała się wiosna i już teraz temperatura bliska była trzydziestu stopni, dlatego tutaj zawsze było sporo ludzi. Plaża i pragnienie wody przyciągało każdego. – Melis – odpowiedziała. – To chodźcie. Pokażę wam budkę z najlepszymi shake’ami – zaproponowała, ruszając z miejsca w kierunku chodnika. Stamtąd i tak mieli widok na ocean, więc Melis czuła, że niczego nie straci.
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nowe początki były szalone. Nie był w stanie stwierdzić, czy mu się podobały, czy jednak nie był fanem; i właściwie szkoda mu było czasu na myślenie o tym fakcie. Decyzja o opuszczeniu wojska, która dojrzewała w nim latami, a do której dorósł względnie niedawno i jeszcze nie poruszył jej ze wszystkimi osobami z którymi powinien. Głupie pytanie, rzucone mimochodem w nieśmiesznym żarcie do dziewczyny z którą sypiał sprawiło, że teraz z nim mieszkała i była święcie przekonana, że są narzeczeństwem. Nie byli. W jego głowie ciężko mu nawet było oswoić się z faktem, że "należał" do kogoś. Miał coraz częściej wrażenie, że remontuje ten cholerny dom, żeby zająć czymś myśli i nie zwariować z szeregiem mocno życiowych i mocno nieprzyjemnych rzeczy, które mu się zbierały. Rozmowa z jego przełożonym? Odkręcenie cyrku, który nakręcił z wojskową lekarką, a która przyjechała za nim do Lorne? Zdecydowanie co właściwie ze sobą zrobi, kiedy przestanie już dostawać pieniądze od państwa za wojskową służbę? Nie chciał o tym myśleć.
- Shake brzmi dobrze. - zgodził się, klikając językiem, sygnalizując swojemu pupilowi, że ma trzymać się blisko jego nogi. Nie czuł się najpewniej w tłocznych miejscach, w dodatku na otwartej przestrzeni i, o ile uważał, że wcale nie cierpi na żaden zespół stresu, o tyle czasami, kiedy coś wyrywało go z rutyny, był przekonany, że prawda była nieco inna. Rutyna była bezpieczna, sprawdzona, trzymał się jakiejś za każdym razem, kiedy wracał i miał kilka konkretnych, których trzymał się w bazie, w zależności od sytuacji. Poza rutyną.. Nie wiedział, czego się spodziewać. Zupełnie podświadomie robił się bardziej spięty, rozglądał się trochę nerwowo i bardzo często zastanawiał, dlaczego ta rutyna właśnie robiła taką różnicę. Może dlatego nie mógł sobie znaleźć miejsca w nowym życiu? Nic nie pasowało, wszystko wydawało się zupełnie nowe i obce. Nawet dzielnica, do której się sprowadził, była przecież całkowicie nowa.
Poczuł się też ogromnie niezręcznie, w końcu szedł właśnie z obcym człowiekiem, który go nie znał, nie miał pojęcia o jego małomówności i tym, skąd mogłaby się brać ewentualna nerwowość. Eh. Socjalne rzeczy były irytujące.
- Wybacz. Nie jestem najbardziej rozgadanym towarzyszem spacerów. - rzucił, posyłając jej krótki uśmiech, ot, żeby zapewnić sobie jakiekolwiek alibi na nie-mówienie. Zwykle wśród obcych miał albo osobę, albo rolę za którą mógł się schować.. W tym momencie był tylko facetem ze średnio posłusznym psem.

melis huntington
golabki
AR#7194
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Nowe początki były ciekawe tylko wtedy, kiedy się ich chciało. Kiedy jakieś przykre doświadczenia życiowe zmuszały nas do zamknięcia jakiegoś rozdziału i zaczęcia nowego, wtedy robiło się dość słabo. Melis świetnie znała to porównanie, bo po wypadku, utracie dziecka i rozpadzie związku (szalone combo), przeprowadziła się na farmę rodziców i tam zaczynała na nowo, ale nie potrafiła się wtedy pozbierać. Każda, nawet najdrobniejsza kwestia była dla niej gigantycznym wyzwaniem. Teraz było inaczej, przeprowadzka do własnego domu, kierowanie samemu swoimi sprawami było ekscytujące. Ba, wcale jej nie męczyło i po raz pierwszy w życiu do głowy nie przyszła jej myśl: czy sobie poradzę? Tak bardzo denerwowały ją lata spędzone na farmie, ale teraz była za nie wdzięczna, bo przekonała się, że to właśnie tam doszła do siebie. To dzięki temu nabrała pewności siebie, która teraz owocowała decyzjami, na które kiedyś nie była zupełnie gotowa. Nabrała również takiej pewności, by nie bać się przechodzących ludzi.
Ponownie skinęła głową, nie przerywając ciszy, która zabrzmiała po słowach Gusta. Nie trudno było zorientować się, że nie był zbyt gadatliwym człowiekiem i chciała to uszanować. Jednak po chwili do jej głowy wpadła myśl czy to dlatego, bo rzeczywiście taki ma styl bycia, czy po prostu to ona jest kimś, z kim nie chce rozmawiać. Może przypadkiem został zmuszony do czegoś, czego wcale robić nie chciał? Chyba właśnie wtedy nieświadomie zatrzymała się, a jej towarzysz ujął w słowa to, nad czym właśnie się zastanawiała. – Nie musimy tam iść, wiesz? I absolutnie nie próbuję sprawiać, żebyś czuł się winny. Jestem obca i jeśli masz inne plany, to znikam – wzruszyła ramionami. To też nie tak, że jej potrzeba przebywania z innymi ludźmi była tak silna, by rzeczywiście chcieć zaczepiać obcych. To on zaproponował odkupienie burgera, a ona potraktowała to jak zaproszenie na spacer. Po prostu. Tylko, że nie musieli sobie tego robić, jeśli nie chcieli. Chyba zaczynała się uczyć, żeby jak najbardziej ograniczać to co wypada, a robić to, czego pragnęła. Cholernie trudne, ale możliwe. A, i przestać obrażać się, kiedy ktoś nie chce czegoś robić razem z nią. Była zaskoczona swoją postawą, to znaczy tym, że powiedziała to na luzie.
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To nie było tak, że nie chciał przebywać z ludźmi.. Serio, ludzie wcale mu nie przeszkadzali, po prostu zdawał sobie przy nich sprawę z tego, jaki jest nerwowy; a od swojego wypadku kilka lat wstecz chyba rzeczywiście nabawił się jakiegoś zespołu stresu. Jeśli już ludzie, to na odległość, jeśli nowe miejsca to bardzo ostrożnie.. Naprawdę miał nadzieję, że nie dał po sobie tego poznać aż tak. A jednak, słowa dziewczyny utwierdziły go w przekonaniu, że było widać bardzo. Eh. Nigdy nie było mu dane być sercem towarzystwa, ale to była lekka przesada w drugą stronę, nie? Pokręcił lekko głową, również się zatrzymując.
- Nie, nie, w porządku. - zapewnił, podnosząc wolną rękę podświadomie w trochę obronnym geście. Nie wiedział, czy tłumaczy się teraz bardziej przed nowo poznaną dziewczyną, czy przed sobą tak naprawdę; myślał, że bardziej to drugie jednak. Chciał być w stanie spotykać ludzi, tak po prostu, jak każdy inny normalny człowiek.. Ale wyraźnie to nie było takie proste jak kiedyś.
- Jestem żołnierzem, niedawno wróciłem, muszę sobie przypomnieć jak się żyje. - dodał pół żartem, pół serio, bo tak naprawdę wcale nie sądził, żeby to była kwestia przypomnienia sobie. Nie wiedział też, czy ludzie się dzielą takimi rzeczami z nieznajomymi, ale z drugiej strony, zawód jak każdy inny, nie? Gdyby był barmanem, mógłby powiedzieć, że pracował nockę i jeszcze dzisiaj nie spał. Sięgnął do swojej szyi ręką, którą przed momentem podniósł i zza kołnierza pociągnął za długi łańcuszek, wyrzucając na wierzch nieśmiertelnik. Niby nikt nie prosił o identyfikację czy jakieś potwierdzenie tożsamości, zrobił to tylko prawdopodobnie tylko po to, żeby zająć czymś ręce.
Postanowił tym samym chyba pozwolić jej zadecydować, czy chce iść po tego shake'a, czy dać sobie spokój z szafą z ptsd i iść w swoją stronę. Przyjąłby powrót do domu, ale mógłby też przyjąć trening zachowania w społeczeństwie; nie zwykł wywieszać białej flagi.

melis huntington
golabki
AR#7194
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Generalnie dla niej to było całkowicie normalne, że ktoś mógł nie chcieć jej poznać. I to wcale nie musiało być spowodowane jakimiś problemami. Po prostu nie. Zrozumiałe. Koniec kropka. To, że ona lgnęła do ludzi i ceniła sobie towarzystwo, nie oznaczało, że ktoś inny miał tak samo. Tyle, że tym razem, zamiast ulotnić się dyskretnie, dając mężczyźnie przestrzeń, postawiła sprawę raczej jasno – dała mu prawo wyboru. Mógł zdecydować czy chce obok siebie głodomora, który nie pogardzi deserem, czy nie.
- Okej – odpowiedziała. Tak naprawdę, zaczęła się zastanawiać czy to wszystko było warte zachodu. Wyciąganie go gdziekolwiek. Całkowicie nieznajomego faceta, który pewnie zapomni o niej w drodze do domu albo ona o nim zapomni w tako samo szybkim tempie, w jakim wcisnęła mu się w życie. W ogóle nie przepuściła przez żaden filtr tego, co robiła, nie zastanowiła się, że to głupie i bezsensowne, że może trzeba było pożegnać się tam, na schodkach albo zażyczyć sobie kilka dolarów na tego shake’a. Cokolwiek. Jednak skoro już zaczęła swoją socjalizację, musiała ją dokończyć.
- No dobrze. Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, żeby ci to przypominać, skoro właśnie wymusiłam na tobie spacer. Chyba powinien to zrobić ktoś łagodniejszy, kto nie włazi z butami w życie obcych ludzi – zażartowała. Metoda małych kroczków? Chyba tak było lepiej w przypadku żołnierza. Melis nie znała żadnego, tylko z filmów kojarzyła te schematyczne zachowania i szczerze powiedziawszy, nie wiedziała ile jest w nich prawdy. Mężczyzna stojący przed nią potwierdzał, że rzeczywiście powroty są zazwyczaj ciężkie. – Chodźmy, okej? Pięć minut – zaproponowała, żeby wilk był syty i owca cała. Później każde z nich pójdzie w swoją stronę.
Rzeczywiście trwało to właśnie tyle. Po wypitym shake'u grzecznie rozeszli się w swoje strony.

koniec.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
011.

what's next?
{outfit}
Kiedyś wydawało mu się, że organizowanie porządnych randek miał w małym paluszku. Musiał być w tym naprawdę dobry, skoro w szkole średniej dziewczyny z zadziwiającą łatwością zgadzały się z nim wychodzić. Może był więc to ukryty talent, a może chodziło po prostu o przystojną buzię i urok osobisty, którego również nie można mu było odmówić. Tak czy inaczej, młodzieńcze lata wykształciły w nim przeświadczenie, że nie radził sobie z kobietami najgorzej, co nie zniknęło nawet wtedy, kiedy jego żona, jeszcze zanim nią została, robiła mu pod górkę. Nie poddał się i dopiął swego, w końcu stając się uprawnionym do tego, aby zacząć nazywać ją swoją dziewczyną, a później jeszcze zdołał wcisnąć na jej palec nie tylko pierścionek, ale też i obrączkę. Z biegiem czasu zaczął w siebie jednak wątpić, bowiem niezależnie od tego, jak bardzo się starał, to wydawało się nie wystarczać. Im więcej robił, tym bardziej zawodził, więc może jedyne, co mu się udawało, to chwilowe uniesienia? Mężem okazał się więc marnym i teraz potrzebował czegoś, co wpłynęłoby pozytywnie na jego podburzoną samoocenę.
Miał więc nadzieję, że dzisiejszy wieczór będzie idealny. Chciał, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, oraz żeby Jamie spędziła z nim miło czas. Naprawdę się postarał, a przynajmniej tak wydawało się z początku, bo wystarczyło, że nadszedł dzień ich spotkania, aby wszystko zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Pierwszy w kolejności był jego samochód, którego opona ni z tego, ni z owego okazała się kapciem. Jak na złość, Gabe nie miał zapasówki, a mechanik miał znaleźć dla niego czas dopiero po weekendzie. Był więc zmuszony podjechać pod blondynkę taksówką, przez co spóźnili się na wybrany przez niego seans w kinie, a do wyboru zostały już wyłącznie filmy, które ani trochę nie nadawały się na randkę. Miał jednak nadzieję, że te dwa niepowodzenia nie przesądzą o reszcie wieczoru i choć kurczowo starał się trzymać tej nadziei, została ona rozwiana, kiedy nadeszło kolejne. Tym okazała się restauracja, w której, owszem, dokonał rezerwacji, ale na skutek jakiejś idiotycznej pomyłki ta została wpisana na poprzedni dzień i, z oczywistych powodów, przepadła. Właśnie wtedy górę wzięła nad nim frustracja, co było po nim widać, kiedy opuszczali progi knajpy. Nie chcąc jednak, aby ten wieczór został całkowicie zrujnowany (choć czy już taki nie był?), Flemming postanowił zrealizować jego ostatni punkt. Mieli wybrać się na spacer po plaży, po drodze zahaczając jeszcze o budkę z nachosami, z których jeden Gabe umoczył właśnie w ostrej salsie. - To chyba nie zapisze się w twojej pamięci jako jedno z lepszych wyjść, co? - rzucił w końcu, kiedy razem zeszli na piaszczystą plażę. Dobrze, że chociaż pogoda dopisywała, bo gdyby i ona zawiodła, z dzisiejszego wypadu nie pozostałoby im nic.

Trenerka i instruktorka — A po godzinach barmanka
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Kontuzja pokrzyżowała jej plany na przyszłość, więc zamiast zdobywać medale - trenuje i prowadzi zajęcia z jeździectwa dla dzieci. Wieczorami natomiast albo baluje albo barmanuje… albo jedno i drugie?

[akapit]

Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy była na ostatniej porządnej randce. A może nawet nie chodziło o jej porządność, a o to, żeby to była po prostu randka. Taka najbardziej schematyczna, może najbardziej oklepana, ale będąca randką. Prawdziwą. Nie po prostu wyjściem do baru albo nawet na kolację. Nie była spotkaniem, które można było uznać za nieistotne. Czy oczekiwała, że będzie idealna? Absolutnie w ogóle nie. Zwłaszcza, że Jamie przywykła do tego, że w jej życiu mało co jest idealne – jest raczej mistrzynią destrukcji. Ale chciała się dobrze bawić i przecież wiedziała, że w towarzystwie Gabe’a może się dobrze bawić. Nie wiedziała, czego więcej oczekiwać, ale… tak. Wiedziała, że może się dobrze bawić i taki plan na wieczór jej w zupełności wystarczył. Czy chociaż przez chwilę czuła się rozczarowana? Nie. Ani spóźnienie nie zrobiło na niej większego wrażenia, ani brak filmu – hej, to tylko Lorne… nie wymagajmy od tego kina nie wiadomo jak rozbudowanego repertuaru, prawda? Nawet to nieporozumienie w knajpie bardziej ją rozbawiło niż zdenerwowało. Bo czy był to koniec świata? Ani trochę. Dlatego widząc frustrację wymalowaną na twarzy mężczyzny chciała go jakoś rozpogodzić, nawet jeśli miało to być nieistotne trajkotanie w drodze na plażę.

[akapit]

- Oczywiście, że tak – zabrzmiała poważnie, nie dało się w tym wyczuć ani odrobiny kpiny czy ironii. Bo nie ironizowała – Spójrz na mnie – poprosiła, jednocześnie zagradzając mu drogę, zmuszając do zatrzymania się i wchodząc mu w pole widzenia tak bardzo, że nie miał wyboru. Zwłaszcza, gdy jej palce zacisnęły się na męskim podbródku i po prostu musiał jej spojrzeć prosto w oczy. Roześmiane i z tym charakterystycznym dla nich błyskiem – To prawdopodobnie najbardziej nieudana randka w moim dotychczasowym życiu, bo tak… mamy pecha. – przyznała, nie przestając się uśmiechać – Ale to wcale nie znaczy, że się na niej źle bawię. Wręcz przeciwnie. Nie denerwuj się tym tak, dobrze? I chociaż spróbuj udawać, że ci się podoba. Bo jeszcze pomyślę, że to nie… okoliczności, a moja wina. – lojalnie ostrzegła, a kącik ust drgnął jej w rozbawieniu zabierając temu trochę powagi. Po chwili znowu pogodnie się szczerzyła i pociągnęła go w kierunku plaży trochę odgrodzonej klifami, bo było tam spokojniej, nie wiało i można było spokojnie usiąść na piasku.

[akapit]

Jest jeszcze jedno wytłumaczenie, Gabe… – tak jej się nagle skojarzyło, ale to już nie było wcale tak... pogodne. Za to bardzo pasowało do ich historii, bo przecież wcześniej wystarczająco nabroili. Może to kara? – Wszechświat po prostu nie chce, żebyśmy chodzili na jakiekolwiek randki.


Gabe Flemming
ambitny krab
nick
brak multikont
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nie robił tego od bardzo dawna, a ilekroć próbował cofnąć się pamięcią do chwil, kiedy organizowanie tego rodzaju wypadów przychodziło mu naturalnie, jego myśli odruchowo uciekały w kierunku byłej żony. Dopóki jej nie poznał, wszelkiego rodzaju randki były wyłącznie czymś, na co decydował się, kiedy brakowało mu kobiecej bliskości. Nie dążył wówczas do związków, ani nawet do bliższego poznania drugiej strony, ponieważ jedynym, na czym mu zależało, była fizyczna bliskość. Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy poznał pierwszą kobietę, która zawróciła mu w głowie. To właśnie dzięki Noel nauczył się tego, czym są prawdziwe uczucia, a także zmierzył się z pierwszymi staraniami o czyjeś zainteresowanie. Nagimnastykował się wówczas, ale wiedział, że była tego warta. Źle czuł się więc z tym, że w którymś momencie ją zawiódł.
Poza jej zaufaniem, naruszył również to, którym obdarzyła go Jamie. Choć obecnie miał świadomość tego, że krótki epizod, w trakcie którego zbliżyli się do siebie, był w jej oczach prawdopodobnie czymś, co wymazać chciała ze swojej pamięci, nie mógł zaprzeczyć temu, że w którymś momencie zaczęło mu na niej zależeć. Polubił ją i dostrzegł w niej wartościową osobę, za którą, w dodatku, cholernie tęsknił. Tym razem to właśnie jej chciał udowodnić, że poza frajerem, który sprawił, że do samej siebie żywiła odrazę, był także całkiem przyzwoitym facetem. Złościł się więc, że dzisiejszego wieczora nic nie szło zgodnie z planem, a myśli o tym sprawiały, że teraz szedł ramię w ramię z nią, cholernie sfrustrowany. Uczucie to wyparowało dopiero, kiedy ni z tego, ni z owego, Jamie stanęła tuż przed nim i zmusiła go, aby spojrzał prosto w jej oczy – dokładnie te, w których jeszcze niedawno mógłby zatonąć. - To na pewno nie twoja wina - zapewnił, co może nie było konieczne, a jednak chciał, żeby to wiedziała. Chciał, żeby nie miała nawet odrobiny wątpliwości co do tego, że akurat jej towarzystwo było jedynym elementem, który sprawiał mu radość. Chcąc jej to udowodnić, w końcu pozwolił, by na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, choć ten pobladł nieco, kiedy w powietrzu zawisło jej późniejsze pytanie. Sprawiło ono, iż brunet miał wrażenie, że atmosfera momentalnie zgęstniała. - W takim razie dobrze, że nigdy nie wierzyłem w takie bzdety - rzucił z przekąsem, a chwilę później wpakował sobie do ust jeden ze schłodzonych już naczosów. Powiódł spojrzeniem po tafli wody, która rozciągała się przed nimi, a później ulokował spojrzenie w Jamie. Lubił na nią patrzeć, tak po prostu. - A ty? Chcesz tego? - wtrącił i uniósł ku górze jedną brew. Jeśli czyjeś preferencje miały interesować go w tej kwestii, tą osobą była właśnie ona. To na niej chciał wywrzeć dziś dobre wrażenie i to na jej twarzy uśmiech chciał dzisiaj oglądać.

Trenerka i instruktorka — A po godzinach barmanka
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Kontuzja pokrzyżowała jej plany na przyszłość, więc zamiast zdobywać medale - trenuje i prowadzi zajęcia z jeździectwa dla dzieci. Wieczorami natomiast albo baluje albo barmanuje… albo jedno i drugie?

[akapit]

Chodzenie na randki kojarzyło jej się z tymi szczenięcymi latami, gdy właściwie wszystko było łatwe, proste i przyjemne, a świat stał przed nim otworem. Z perspektywy czasu ówczesne problemy wydawały się być drobnostkami i czasami myślała, że chętnie wróciłaby do tamtych czasów. I chyba właśnie dlatego chciała najzwyklejszej na świecie szczenięcej randki. Nie chciała, żeby ktokolwiek stawał dla niej na głowie, żeby wymyślał i kombinował. Sama nie chciała kombinować. Nie chciała tyle myśleć – o tym, co zrobić i jak się z tym wszystkim czuje. Może właśnie tego było w tym wszystkim za dużo? Myślenia? Rozpamiętywania? Niewątpliwie tak się ostatnio w swoim życiu czuła – rozpamiętywała to, co było i jak było, tracąc urok teraźniejszości.

[akapit]

- Nie wierzyłeś we wszechświat i jego złośliwość? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo nawet jeśli na momentu uderzyła w zdecydowanie bardziej poważne tony, to wcale nie chciała, żeby robiło się poważnie – Ja wierzę… ale to jednocześnie świadczy o tym, że cholernie mnie nie lubi i mógłby już skończyć. – zażartowała, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Bo wyjątkowo nie narzekała, naprawdę. Tak… w ostatnich latach wydarzyło się w jej życiu dużo, zdecydowanie więcej niż by chciała – i więcej niż właściwie była w stanie udźwignąć – ale teraz naprawdę nie chciała się na tym skupiać. Dość rozpamiętywania. Nie chciała też tu atmosfery grobowej jak na cmentarzu w brzydki jesienny wieczór. Zwłaszcza, że daleko im było do brzydkiego jesiennego wieczoru, a cmentarze i ich atmosfera nie były czymś, co lubiła i co chciałaby w najmniejszym stopniu kojarzyć z randką z Gabem – I czego chcę? Spotykać się z tobą? – uśmiechnęła się pod nosem, ale gdy się nad tym zastanowiła – musiała naturalnie spoważnieć, bo ich turbulencje ciągle siedziały jej z tyłu głowy i uważała, że wbrew pozorom ma najmniej w tym wszystkim do powiedzenia – Co jeśli bym chciała? To nie ma większego znaczenia, Gabe. To ty musisz zdecydować czego chcesz. – czy chce dać szansę czemuś nowemu, czy w ogóle odpuścić… dzisiejsza randka mogła o czymś świadczyć, ale Jamie była daleka od zakładania czegokolwiek. Nie chciała robić sobie nadziei.


Gabe Flemming
ambitny krab
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ