lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
- Trochę tak. - przyznał z lekkim uśmiechem, bo no to im na dobre wyszło, te całe kilkuletnie podchody do siebie nawzajem, ale oni mieli o tyle dobrze, że w zasadzie też mogli sobie na nie pozwolić. Mieli czas, mieli możliwości na to, aby się poznawać i zbliżać do siebie każdego dnia. Spędzali ze sobą każdy dzień przez te wszystkie lata bez konieczności rozstania na dłużej, a Isaac z Lilith… no żyli na odległość, on w Korei, ona w Australii i poznawali się w zasadzie właśnie przez wiadomości i połączenia. Widzieli się tylko kilka razy i to im wystarczyło, aby zdecydować się zaryzykować wejść w związek, chociaż obydwoje przecież wiedzieli, że nie będzie to łatwe. Miało być wiele przeciwności losu, wiele wyrzeczeń, wiele komplikacji. Nie znali się bardzo dobrze, ale… no coś musiało być na rzeczy skoro postanowili zaryzykować, nie? Moon mało kiedy ryzykował jeśli nie miał obliczonych możliwości powodzenia! A to… no był spory skok w przepaść. Zwłaszcza, że niemalże następnego dnia poszedł do szefa stawiać warunki.
I chociaż Kim mógłby siedzieć z Moonem pewnie cały wieczór, bo przyjaciel wyraźnie tego potrzebował, to też sam podświadomie jednak ciągnął do swojego narzeczonego za którym był niesamowicie wytęskniony. Jakby nie było, to nie widział go prawie trzy tygodnie i każdego dnia strasznie do niego ciągnął, więc chociaż miał go teraz przy sobie, to… nie miał go dla siebie. Więc chociaż był wdzięczny Moonowi za wszystko co dla niego zrobił, tak pojawienie się Lilith chyba trochę też mu dupę uratowało! Zwłaszcza, że widział, że Kang tego wieczora był trochę nie w sosie, zwłaszcza po tej końcówce. Musiał się więc dowiedzieć co w trawie piszczało. Rozmowa z Isaaciem nie ucieknie, w końcu i tak widzą się każdego dnia!
Lilith nawet się lekko uśmiechnęła na to jego zapytanie czy ma innego chłopaka, ale zaraz potem ten uśmiech jej gdzieś zniknął, no bo jednak się martwiła tym, że zjebała. I może nie było to nic super poważnego, ale już jej było głupio, bo po tym całym wypadzie do Meksyku ostatnie czego chciała to jeszcze kłótnia z Isaaciem. Oczywiście cieszyła się, że w końcu wyrzuciła z siebie ten cały syf, który w niej siedział odnośnie Amandy, ale… no też jej było ciężko o tym mówić. Takie skarżenie się, że sobie nie radzi. No ale musiała faktycznie przywyknąć do tego, że nie była w tym związku sama i po to miała partnera, aby przy niej był, doradzał i ją wspierał w ciężkich chwilach, zwłaszcza kiedy te cię rujnowały psychicznie. I dotyczyły twojego bliskiego grona.
W końcu na niego spojrzała i westchnęła ciężko, opierając czoło o jego ramię, kiedy przyznał, że się nie gniewa, tylko się martwi, a przez to denerwuje i stresuje. No nie chciała, aby to tak wyszło, ale teraz mleko zostało rozlane, więc musiała się zmierzyć z konsekwencjami swojego zachowania.
– No wiem… - mruknęła, ponownie podnosząc na niego spojrzenie. Niby wiedziała, że dobra zazdrość… no jest dobra, bo też jest potrzebna. To też uświadamiało drugą osobę, że komuś na tobie zależy, nie? No i ona naprawdę miała uzasadnioną zazdrość. Nie wymyślała jej sobie! Amanda naprawdę chciała jej odbić Isaaca. I to w bardzo przebiegły sposób.
Brewka jej lekko drgnęła, gdy powiedział, że powinna przeprosić samą siebie, bo wcale nie jest kiepską dziewczyną.
– Oh, doprawdy? - mruknęła niezbyt przekonana, bo ona w tym momencie uważała inaczej, ale miło było, że on tak chociaż nie uważał. Dobrze, że chociaż ktoś w tym związku! Niby faktycznie mógł natrafić gorzej, bo na taką Chiarę… chociaż ona to pewnie by go wielbiła i ołtarzyk mu wystawiła. Cokolwiek by zrobił to byłoby super, nigdy by go o nic nie oskarżała i by go wręcz wychwalała, bo był idealny. No ale mógł też natrafić na taką laskę, która by zwyczajnie żerowała na jego sławie, rozgłosie i pieniądzach, a potem sama się na nim wybijała, wykorzystując jego wizerunek. A były takie!
Kanon siedział u siebie, nie wychylał się, Damon to chyba czekał aż Kang wyjdzie z łazienki… a może sam planował do niej zaraz wejść, aby sprawdzić czy z Songiem wszystko w porządku. Może faktycznie należało się eksmitować i dać nowym narzeczonym trochę czasu dla siebie, bo na niego w końcu zasługiwali, a oni siedzieli im na chacie. I to przez Kanga wykupionej! A obok mieli swój pokój, dlatego też przytaknęła na słowa Isaaca i zaraz potem znowu się w niego wtuliła jak koala.
– Ale musisz mnie zanieść. - powiedziała, bo przecież ona taka biedna i zmęczona była! Nie potrafiła chodzić. Nóżki jej ujebało.
Więc uczepiła się go i pozwoliła zanieść, bo iść naprawdę nie chciała. Dobrze jej było w takiej pozycji na przytulonego, małego koalę. Odczepiła się dopiero w momencie jak znaleźli się w swoim pokoju i została posadzona. A i tak zrobiła to bardzo niechętnie! Przeczesała palcami włosy, aby jej jakoś ułożyć i podniosła na niego spojrzenie.
– …to, chcesz dokończyć tamtą rozmowę? - spytała dość niepewnie, bo to też nie był pewny grunt. – Czy potrzebujesz też chwili dla siebie? - aby to wszystko przemyśleć i ułożyc, bo jednak lawina informacji, które na niego zwaliła były dość solidne i bolesne, więc wcale by się nie zdziwiła, jakby musiał sobie to wszystko poukładać.
/zt x2
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ