lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
student weterynarii — lorne bay wildlife sanctuary
25 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Ja byłem tylko jednym ze zdarzeń Twojego życia – i nigdy Ci nie biło serce z niepewności, czy mnie spotkasz. A mnie biło.
Stary kuter rybacki unosił się delikatnie na spokojnej tafli morza; Charles Hughes powiedział, że to dobry znak — że nie ma fal. Pakował na pokład naręcza bibelotów, kiedy Rome stał kilka metrów dalej, oparty o murek, wypatrując wszędzie Lainie.
Odkąd pojawili się w mieście, zdążyła spotkać się ze wszystkimi znajomymi, którzy po liceum pozostali w okolicach; bawiła się na trzech różnych imprezach, z których lekko pijana wysyłała mu zdjęcia i te same wiadomości: szkoda, że cię tu nie ma!
W przeciągu tych samych dni Romulus spotkał się z mężczyzną, który opowiedział mu o seminariach, podał kilka niezbędnych kontaktów i przypomniał o konieczności podjęcia decyzji. Ale Rome potrzebował czasu. W przypływie złudnej nadziei zapytał, czy mogliby to jakoś połączyć — studia duchowe z weterynarią; czytał gdzieś, na kilku forach, że księża posiadali często dodatkowe wykształcenie, że nie wymagano tego, ale chętnie wspierano, ale mężczyzna od razu zaprzeczył; nie w naszym zborze, objaśniał mu to z uśmiechem, nakazywał zerwanie z tym, co grzeszne, chociaż Rome niczego nigdy nie podpisał ani nie wyraził jednoznacznej zgody na dołączenie do ich wspólnoty. A mimo to czuł się już przez nich pozyskany; jakby nie istniała już droga, która mogłaby go od nich odwieść.
Czemu się opierał?
Nie posiadał niczego, co mógłby utracić; dom, rodzina, przyjaciele — to wszystko miał dopiero zyskać. Wierzył nawet, że Lainie mogła mu to wybaczyć, że ostatecznie w jej spojrzeniu odnalazłby zrozumienie; jeśli nie od razu, to za kilka miesięcy. Może lat. Poza tym wszystkim, miał studia. A teraz także pracę, w której wystarczyło zanurzyć się raz, by pokochać jej zasady, by odnaleźć w niej radość. Jakże mógłby to poświęcić? Utracić? Zapragnął porozmawiać o tym z Lenore; przecież i tak musiał, w końcu, wyznać jej prawdę. Dlatego, kiedy wysłano go na Gahdun Island z nakazem otoczenia opieką żółwi, poprosił ją o pomoc; brakowało im rąk do pracy, a intymność wyspy gwarantowała im prawo do przeprowadzenia poważnej rozmowy. Istniał jednak problem, argument będący jednocześnie po każdej stronie (czasem bardziej za, niekiedy przeciw), o którym nie mógł jej powiedzieć. P r o b l e m, rozlewający się słodyczą w jedno słowo. Imię.
Tillius.
Tillius!
Ręka Romulusa wystrzeliła ku górze, machając zamaszyście. Uśmiechnął się, powstrzymał przed okrzykiem; Tillius na szczęście go dostrzegł. Zmierzał ku niemu. I dopiero wtedy w Romulusie rozbudziła się ta sama, sztampowa nieśmiałość; był przy nim tak nieznośnie zakłopotany, tak przejęty wszystkim tym, co mówił. A mimo to ucieszył się, że na siebie wpadli, że zestawieni zostali w obliczu tak wielkiego przypadku; w Sapphire River, do którego Rome nie chciał wracać nigdy, ale dzisiaj musiał; nawet jeśli tylko na chwilę.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
wymiana Posiadany przez was licznik żółwi zostaje wymieniony z licznikiem pary z poprzedniego pola planszy.

Ilość wylosowanych kart: 1
Zebrane żółwie: 1 (licznik pozostaje bez zmian)
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 1
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
rzeźbiarz — lorne bay
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
a wszystko co kochałem — kochałem w samotności
Drzwi miedzianego, upstrzonego pieczątkami z leśnych kałuż i piaskowego kurzu PickUpa domknął przy użyciu większej siły, niż początkowo zamierzał; a więc przy ozdobie głośniejszego huku. W płytkich wgłębieniach między liniami papilarnymi, a także w niektórych zakamarkach między paznokciami zasychała jeszcze popielata glina; obecne narzędzie tortur, z którego próbował uformować nie tylko rozmazane migawki wyobraźni, ale też potencjalny koncept nadciągającej wypłaty; jeśli tylko ktoś skusiłby się na pieniężne przekształcenie projektu w faktyczne dzieło. Lainie przekrzyczała swoim zwykle delikatnym, w tamtej chwili jednak stanowczo niskim głosem dudnienie rytmicznej muzyki, Tilly przerwał modelowanie dłońmi miękkiej gliny, przetarł nieroztropnie wilgotne od upału czoło (niemal zapomniał domyć je w kuchennym kranie przed opuszczeniem domu), a później bez zająknięcia powiedział: w porządku, zastąpię cię, ale będziesz mi dłużna. Nie minęło dużo czasu, odkąd po tamtej beztroskiej decyzji przetransportował się w nędzniejącą dzielnicę Lorne Bay, z zapasem nigdy niezapominanych uśmiechów (choć teraz mniej pewnych siebie, z początku nieco zagubionych), czarnego plecaka, a w nim kremu przeciwsłonecznego upchniętego do kolorowego opakowania i fiołkowej czapki z daszkiem, jaką bezwstydnie odebrał z rąk swojej córki, krzyczącej przed wyjściem: weź coś na okrycie głowy, żebyś nie dostał udaru!
Oparłszy się o samochodowe drzwi, wypatrywał karmelowego błysku znanej mu czupryny; a kiedy ku jego zdumieniu uwagę przyciągnęło nie rozpoznanie poczynione wzrokiem, a zamaszyste ruchy czyichś wyciągniętych dłoni, roześmiał się niemal bezgłośnie i ruszył w kierunku chłopaka. — Lainie kiepsko się czuje, wysłała mnie na zastępstwo. Wiesz, jeśli nie masz nic przeciw; mówiła, że to poważna sprawa i że ktoś musi ci potowarzyszyć — wytłumaczył się miękko i z uśmiechem, obejmując spojrzeniem cały rozgrzewający się dookoła nich poranek.
Nie myślał za wiele, kiedy po chwili opowiedział mu o całonocnej imprezie, która wymęczyła zdrowie jego córki i kiedy wspomniał, że to na dodatek ten tydzień w miesiącu, wobec czego w drodze powrotnej będzie musiał wstąpić do supermarketu po jeden z higienicznych wspomagaczy tych ciężkich dni, a także zapasy słonych i słodkich przekąsek. Kiedy w zaćmieniu ojcowskiej dumy napomknął coś o dwutygodniowej delegacji swojej żony, która wypadła ponad dekadę temu i to akurat w dzień, kiedy Lenore obwieściła mu z przerażeniem, że chyba rozpoczęła ten krwawy i problematyczny okres dojrzewania, o jakim opowiadała im w szkole higienistka i że to on, wobec nieobecności Nisidy, musiał zabrać ją do okolicznej apteki, wybierać niemal godzinę między wszystkimi kolorowymi opakowaniami, radzić się stojącej za ladą farmaceutki i wreszcie, już w zaciszu domu, oglądać z Lainie długie audiowizualne instrukcje zamieszczone w internecie, razem z nią zaskakiwać się opisywanym dogłębnie układem rozrodczym, a potem wypełnić dom głośnymi nutami odprężającej muzyki i czasem krzyczeć do drzwi łazienki: i jak? Wszystko w porządku? Żyjesz? próbując zapanować usilnie nad swoim zatroskanym przerażeniem.
Istniały takie aspekty jego wrodzonej swobody, o jakich nie myślał.
Nie spodziewał się na przykład, że jako obiekt czyichś westchnień (dobre sobie!) powinien zważać na zawsze uciekające w zbyt dużych ilościach słowa i dbać o zachowanie nienagannego, urzekającego wizerunku; że powinien uwodzić i żartować w ten pełen flirtu, czarujący sposób i raczej nie zdradzać szczegółów wszystkich prywatnych sekretów swojej rodziny. I że nie powinien dodatkowo bawić się w nieświadome, rzekomo niewinne dwuznaczności, kiedy, tak jak teraz, właściciel falującej na morzu łodzi zatrzymał się nieopodal nich i zapytał: to gdzie ta twoja dziewczyna? Możemy już wypływać, a Tillius odpowiedział z dumnym uśmiechem: dzisiaj ja mu ją zastąpię, nie dostrzegając w tym absolutnie nic nieprzyzwoitego.
dingo
silly tilly
O fatalna Pomyłko, córko Melancholii
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
podróż w czasie Niech każde z was uda się do ostatniego posta, którego dodaliście w grze innej niż w walecznych żółwiach. Skopiujcie z niego dialog posiadający minimum 4 słowa* i wklejcie w treści nowego, eventowego posta w niezmienionej formie, dodając do niego słowo: żółw.
* jeśli nie posiadasz w tym poście dialogów bądź są za krótkie, cofnij się do takiego, który spełnia wymagania

Przyklad: gracz A posiada grę w centrum Cairns w którym dodał post z dialogiem: "musimy uważać na mojego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
Gracz A musi skopiować cały ten dialog i wkleić go także jako dialog w najnowszym poście gry eventowej, np "musimy uważać na mojego żółwiego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
To samo, relatywnie, wykonuje osoba B.

Jeśli wylosujecie tę kartkę kilkakrotnie, musicie podać kilka różnych dialogów.


Ilość wylosowanych kart: 2
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 2
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
student weterynarii — lorne bay wildlife sanctuary
25 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Ja byłem tylko jednym ze zdarzeń Twojego życia – i nigdy Ci nie biło serce z niepewności, czy mnie spotkasz. A mnie biło.
Wróć do domu, Tilly.
Słowa ugrzęzły w chłopięcym gardle, powstrzymane nieroztropnie i jakby wbrew temu, co należało zrobić; spędzenie razem tego dnia nie mogło przynieść mu niczego dobrego, nie mogło ukoić jego obolałego, rozdygotanego serca. A więc: och, ależ to nic poważnego! Możesz wrócić do domu, nie zamierzam odrywać cię od pracy, powiedział w świecie przepełnionym rozsądkiem; kiedy Tillius odszedłby, Rome mógł wybrać się na wyspę samotnie, albo w przeciągu godziny odnaleźć czyjeś zastępstwo — nie było to planem niemożliwym w spełnieniu. Gdyby tylko był dla siebie łaskawszy.
Jeżeli ci to nie przeszkadza — odparł z nieskrywaną sympatią, uczepiony tych wszystkich elementów ich spotkania, które po prostu pełniły funkcję swego rodzaju obowiązków; myślał na przykład: przyjechał tutaj dla mnie, albo: wiedział, że będziemy s a m i, zamiast po prostu dostrzec, że Tillius nigdy nie odmówiłby Lainie.
Bo nikt nie posiadał dość śmiałości, by sprzeciwić się jej prośbom.
A więc słuchał. Jego wyjaśnień i opowieści, fragmentów nazbyt prywatnych, na które mógł tylko kiwać głową albo wtrącić: Lainie nigdy nie chodzi po tampony sama, przez co zarumienił się i postanowił już nie komentować, nie angażować się w to wszystko, co przypominało mu, że Tillius jest i pozostanie nieuchwytny. Był ojcem Lainie. Był mężem Nisidy. Więc po prostu wsłuchiwał się w te wszystkie opowieści, z zakłopotaniem i niezręcznością kiwając czasem głową.
Tak; to znaczy, po prostu wyruszmy już w drogę — wymamrotał, wymijając prędko Tilliusa i Charliego, by ukryć swoje promieniste zawstydzenie; zapomniał nawet o tym, by ich sobie przedstawić. Bo wszystko przebiegało w sposób nieodpowiedni. Bo wszystkie słowa barwione były pokusą. — Chodzi o żółwie. Trwa teraz okres lęgowy i musimy sprawdzić, czy na wyspie wszystko przebiega w odpowiedni sposób; jacyś turyści zgłosili w sanktuarium, że coś lub ktoś mogło uszkodzić kilkanaście jaj — wyjaśniając wskoczył na kuter; obok przecisnął się Charles, znudzony podobnym rytem kolejnego dnia, a Rome wyciągnął dłoń przed siebie, z ofiarną chęcią udzielenia pomocy Tilliusowi. — Na Fitzroy Island, to dopiero mają żółwie! Najładniejszy, jakiego widziałem, nazywa się chyba hawksbill, widzieliście go już? — zawołał Charlie, odpalając silnik łodzi. A Rome trzymał tilliusową dłoń. Przesadnie długo, już bez powodu. — Nie, jeszcze nie; chyba nie ma ich, żółwi, teraz w Lorne Bay wybełkotał, odsuwając się prędko; nie miał nawet pewności, o co Charles zapytał. Warkot silnika odsunął ich od możliwości rozmawiania z kapitanem; Romulus wpatrywał się w oddalające się struktury Sapphire River, które w końcu złączyło się w jedną plamę z całym Lorne Bay. Starał się nie myśleć o rodzicach, ale mimo to zastanawiał się, czy się dowiedzieli. Czy usłyszeli, że wrócił do domu. — Byłeś już tam kiedyś? Na wyspie — zerknął na niego z błąkającym się uśmiechem zaciekawienia.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
żywioły Niech jedno z was uda się do tematu "rzut kością" i wykona losowanie 1d40. W zależności od wyniku:
1-10 = woda
11 - 20 = ogień
21 - 30 = powietrze
31 - 40 = ziemia
napiszcie (oboje) w jednym poście w dowolny sposób o wylosowanym żywiole - możecie wspomnieć o nim dosłownie, metaforycznie, poetycko, żartobliwie - jak tylko chcecie! Słowo/odniesienie należy podkreślić.

Ilość wylosowanych kart: 3
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 3
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
rzeźbiarz — lorne bay
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
a wszystko co kochałem — kochałem w samotności
Morskie powietrze schłodziło jego rozpalone rumieńcami policzki, kiedy unosili się na drżącej niewielkimi falami wodzie. Spoglądał na oddalający się kawałek szmaragdowego lądu, nie pojmując jeszcze, że wcześniej pochwycona męska dłoń wciąż znajduje się w jego miękkim uścisku, co najmniej kilka miarowych oddechów za długo. — Szczerze mówiąc, żółwie niewiele mnie ciekawiły, aż do teraz — odrzekł zwróciwszy twarz w kierunku rozmawiających mężczyzn; ciepło wspinające się po palcach nakazało spojrzeć mu w dół, a później zaśmiać się bezszelestnie z romulusowego rozkojarzenia i odłączyć od siebie sploty ich dotyku; dłoń przeniósł teraz na jego plecy, które poklepał delikatnie w okolicach barku w formie przyjacielskiego gestu. — Byłem, dawno temu, kiedy byłem jeszcze młody — zwykle odłączał się od swojego wieku, odmawiał przyznania przekroczenia granicy s t a r o ś c i, ale teraz słowa wybrzmiały głównie rozbawieniem; niewinnym żartem wymierzonym w samego siebie. Bądź co bądź, spośród znajdujących się na kutrze mężczyzn, był prawdopodobnie najstarszy.
To tutaj mieszkałeś, prawda? W Sapphire River. Ostatnio powiedziałeś, że wyjechali. Musi być ci ciężko; ja zresztą też nie miałem najlepszych kontaktów z rodzicami — zaczął ostrożnie, nie potrafiąc zignorować romulusowej chandry, wylewającej się wcześniej z brunatnych tęczówek zakotwiczonych w niknącej części miasteczka. Nie był pewien, na ile ballardowa sympatia łączyła się z uprzejmością kierowaną do każdej napotkanej osoby, a ile było z niej szczerości wręczonej tylko w dłonie Tilliusa — i czy wedle odpowiedzi na tę niepewność zapragnie wdać się z nim w tak prywatną, kruchą dyskusję. Pozostał im jednak jeszcze spory wykrój morskiego powietrza osądzającego się w kropelkach na włosach, ustach i nawet między oczyma, by odległość zbliżającą ich do lądu przeznaczyć na jednostajną ciszę.
Aż w końcu w oddali zamajaczył pas złotej, otoczonej jaskrawą zielenią ziemi, kapryśnej i niechętnej na odwiedziny, bo nakazującej zanurzyć stopy w chłodzie szafirowej wody i drogę do brzegu pokonać samemu. Buty, niecodziennie zabudowane i przygotowane na wymagające wędrówki o nierównym podłożu obejmował w lewej dłoni, w prawą z kolei próbował pochwycić rozwiewane drobiny morza. — Tutaj wszystko jest poniszczone; obawiam się, że to w głównej mierze sprawka pijanych nastolatków — spostrzegł z rozżaleniem, kiedy nogi zakopywały się już w nagrzanym, złotym piasku. — Spójrz tam, na skały i konary; pełno butelek i śmieci, a tam na piasku rzeczywiście widać zasypane jaja. To dobrze, że tu jesteśmy. Później w końcu naprawię żółwi zamek. To znaczy naprawimy. Wiesz, tę ich fortecę — zdania wydobywał z siebie z zamyśleniem, pochłonięty nowo nadaną, dotychczas niedotyczącą go w żaden sposób misją.
dingo
silly tilly
O fatalna Pomyłko, córko Melancholii
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 4
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: aktywna
Łączny licznik postów: 4
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
student weterynarii — lorne bay wildlife sanctuary
25 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Ja byłem tylko jednym ze zdarzeń Twojego życia – i nigdy Ci nie biło serce z niepewności, czy mnie spotkasz. A mnie biło.
Czasem wystarczał dźwięk. Głośny, niespodziewany, przywodzący na myśl ojcowskie trzaskanie drzwiami albo matczyne oburzenie odkrywane w precyzyjnym rozbijaniu szklanych butelek o podłogę lub ściany. Rome się zapadał. Kulił, pochylał twarz ku ziemi, zaciskał ramiona; kiedy było za głośno, albo kiedy ktoś wyciągał ku niemu dłoń. Mógł, tak jak teraz, stać blisko kogoś, komu ufał w sposób niepodważalny, a mimo to jak cień zimnego oddechu, spowijało go nagłe przerażenie i przekonanie, że oto znów wydarzy się coś złego. W każdej innej sytuacji zacisnąłby usta, zatrzymał w płucach powietrze; upajałby się niespodziewanym, nierozważnym dotykiem, któremu przez cały kolejny miesiąc dopisywałby znaczeń. Małe, głupie zauroczenie. Karmione tylko takimi chwilami.
A zamiast tego wykonał ten swój unik, na który ludzie — poza jego rodzicami — reagowali dotkliwym przerażeniem. Wiedzieli, od razu. Nie pytali. Nie komentowali. Może za to jedno był wdzięczny.
Nie masz osiemdziesięciu lat, Tillius — upomniał go z pochmurnością wynikającą z popełnionego błędu; pragnął przeprosić go za wyuczoną przez ciało reakcję, ale wiedział, że podłość tego zdarzenia (krótkiego jak mrugnięcie oczyma) była jednocześnie zbyt błaha i nieważna. Należało udać, że nie miało to miejsca. — Czasem to faktycznie jest ciężkie, ale tak właściwie nie utrzymujemy kontaktu. Rozmawiałem z nimi ostatni raz w dniu, w którym wyjechaliśmy z Lainie do Perth — ku jej niezadowoleniu, a jego uldze autobusem, nie samolotem, bo uparł się wówczas samodzielnie zapłacić za swój bilet. Odwrócił się tyłem do niknącego miasta; nie czuł się komfortowo z przedstawioną półprawdą, ale przynajmniej nie okłamywał Tilliusa w pełnym wymiarze — nie był jeszcze gotowy by przyznać, że jego rodzice prawdopodobnie nigdy nie wyjechali. Że nadal są w tym samym miejscu. — Nie miałeś? Twoi rodzice już nie żyją? — pytanie wypłynęło w naturalnym odruchu; nie skryła się w nim niecność, dzięki której mógł zmienić trajektorię podjętego tematu. Nie chodziło nawet o to, że wolał dywagować nad jego życiem, niż własnym — po prostu wszystko wiążące się z Tilliusem było dla niego ważne. Ciekawe.

Podciągnięte do kolan spodnie ubroczyły się podmuchami wody; nie było to konieczne, ale w razie nagłego rozgniewania morza wyciągnął nad głowę dłonie, w których trzymał plecak; buty tymczasem związał sznurówkami i przewiesił wokół szyi. Nigdy wcześniej nie był na wyspie; Lainie wypływała z przyjaciółmi, i c h przyjaciółmi, ale wolał zawsze wtedy siedzieć w jej pokoju; jakby Gahdun Island nie była dość interesująca, by porzucić dla niej komfort wpisany w bezpieczeństwo jej domu. — W końcu to wyspa zakochanych — zaśmiał się, opadając na kolana, kiedy powitała ich słoneczna, ciepła ziemia wyspy; tym razem, prawdopodobnie pochłonięty jeszcze wszystkim co związane z rodzicami, pozwolił sobie na bezmyślność. Przywołanie tej nazwy, która skrywała w sobie pewną niecność.
Miejsce dla zakochanych.
Będziemy musieli poszukać jeszcze pozostałych gniazd i żółwi, które mogły zostać ranne; o tej porze się dobrze ukrywają — dodał, kiedy wydobywał z plecaka fioletowy worek na śmieci; przybyli tu co prawda z powodu żółwi, ale Rome nie zamierzał tak po prostu zignorować piętrzących się śmieci. Tilliusowi podał za to rękawice, by z ich pomocą mógł obejrzeć dostrzeżone jaja.

lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
strata Tracicie wszystkie posiadane żółwie!

Zastosowano kartę ochrony.

Ilość wylosowanych kart: 5
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 5
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
rzeźbiarz — lorne bay
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
a wszystko co kochałem — kochałem w samotności
Wymagało chwili; nadzwyczaj gorączkowych, prężnie wykorzystanych sekund, by neurony zdążyły poprowadzić wszystkie zgromadzone części układanki do jednego zdumiewającego wniosku: Romulus się wystraszył.
Wystraszył się nie tylko teraz, ale wystraszył się we wspomnieniach — nie jednym a przynajmniej kilku; w swoich skrzętnie przechowywanych w umyśle powidokach dawnego bólu, dłoni unoszących się nie do kordialnych gestów, przywitań, ciepłych pożegnań czy czułych objęć, a dłoni pozostawiających na skórze pąsowy odcisk piekącej krzywdy. Powinien był się domyślić. Powinien był pamiętać. Nisida mu przecież przypomniała: miał tak nieszczęśliwie podbite purpurowym odcieniem oko; zapuchnięte wąsko powieki, które ledwo odsłaniały spojrzenie. Wybrali się do jego rodziców, bo nie mogli bezczynnie przyglądać się temu, jak romulusowa sylwetka zakwita w fiołkowe, morelowe i szafirowe krwiaki.
A teraz zastanawiał się, czy Lainie go przestrzegła. Czy kiedyś wskazała mu zasadę, wedle której w pobliżu jednego z jej przyjaciół należało wykluczyć dotyk, czy może, z jakiegoś nieznośnego dla Tilliusa powodu, obawiał się tylko jego.
Potrzebował kolejnej chwili i kolejnych słów, by spiąć w myślach odpowiednią reakcję. Przecież nie mógł pozostawić romulusowego strachu w obojętności; z początku pomyślał niemądrze, że chłopak się wygłupia, a może chyli się przed czymś nacierającym z zewnątrz, czego Wellington jeszcze nie zdążył dostrzec. Nie jednak, że chylił się przez niego.
Dwudziestu też nie — spostrzegł z żalem, wystosowanym nie tylko do melancholijnej tęsknoty za wszystkimi latami, które zdążyły już bezpowrotnie minąć — ubolewał także nad tym, że teraz powinien być już przecież mądrzejszy. Skoro był już taki s t a r y.
Dla niektórych tak jest lepiej — podsumował wynurzenia dwudziestopięciolatka, spoglądając na niego z zakłopotaniem; w jego przypadku szczególnie należało dbać o to, by nie miał z tymi ludźmi kontaktu. Nie potrafił przypomnieć sobie, czy zrobili dla niego wystarczająco — zajrzeli do wynędzniałej, przepuszczającej drobiny deszczu chatki, spojrzeli na rozgniecione, powyginane butelki wytwarzające mdły, przykry zapach wygrzewającego się na słońcu alkoholu, Nisida otworzyła lodówkę. Tillius niemal nie wytrzymał, zaciskając dłonie w gotowe do walki pięści, kiedy dwójka starszych od niego osób, nietrzeźwych i niezbyt rozumnych, stwierdziła ze spokojem, że tak po prostu wychowuje się dzieci, a to ich jest nadzwyczaj niewdzięczne. Nie pamiętał, czy poza tą jedną wizytą było więcej; chyba nie. Nie pamiętał, czy rodzice Romulsa rzeczywiście zaczęli zachowywać się lepiej. Zastanawiał się, dlaczego mimo wszystko nie zrobili dla niego w i ę c e j.
Hm? Nie, nie, żyją. Miałem na myśli… Kiedy jeszcze z nimi mieszkałem. Później po prostu przestali być tacy ważni, rozumiesz? Założyłem własną rodzinę, tamta przestała już się liczyć — wytłumaczył ostrożnie, starając się wesprzeć go o kilka długich lat za późno. Czy Lainie z nim o tym rozmawiała? Jeśli tak, to czy radziła się później Nisidy, co powinna zrobić czy powiedzieć? To było przecież takie okropne; nie tylko żal oblekający stojącego nieopodal mężczyznę, ale też frustrująca myśl, co by było gdyby to Lenore doświadczyła romulusowych wspomnień na swojej skórze.
Słuchaj, ja wtedy… Wtedy nie pomyślałem, przepraszam. Ja bym ci nigdy nic nie zrobił, Rome. Nigdy — obiecał żelaźnie. Wzrok także miał nieugięty. Nie kłamał.

Zwilżył koniuszkiem języka wysuszone podróżą wargi i posmakował bezwietrznego, krystalicznie czystego, jakby wyszorowanego solą morską powietrza. Nieroztropnie skierowane ku niemu słowa przyozdobił z początku tylko delikatnym, nienarzucającym się uśmiechem. — Chyba nie tylko nie tylko zakochanych; spostrzegł miękko, a kiedy wyswobodził się z uwięzi obejmujących ramion plecaka i rzucił go na suchy obszar plażowego piasku, obejrzał się na Romulusa i przywdział na twarz enigmatyczny, niejednoznaczny wyraz. — Chyba że ciąży nad tą wyspą t a k a klątwa; wtedy nie wiadomo, co stanie się do końca dnia — modulowany z misternością ton zabrzmiał pompatycznie i lekko złowieszczo; jakby rzeczywiście w jego dłoniach leżało uprzedzanie wróżb i jakby te miały ciążyć nad nimi jak rzymskie fatum.
Później pokiwał głową: poszukamy, odebrał też wystawione ku niemu rękawice, w kilku niezdarnych (jak to zawsze w przypadku lateksowego materiału niewspółpracującego ze skórą) ruchach nałożone na dłonie i ukucnął nieopodal żółwich własności. — To niesamowite, że tym się zajmujesz. Wiesz, to ma prawdziwe znaczenie; bez ciebie by sobie nie poradziły — zauważył osjanicznie, z nadzwyczajną delikatnością starając się nie uszkodzić żadnej z perłowych skorup.

dingo
silly tilly
O fatalna Pomyłko, córko Melancholii
ODPOWIEDZ