szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

Miała dziś koszmarny dzień, naprawdę. Prezentował się trochę tak, jakby nic nie szło po jej myśli. Intensywny trening skończył się kilkoma potknięciami, co zdeterminowaną Posy doprowadzało do szewskiej pasji, ponieważ nie była przyzwyczajona do tak dużej ilości niepowodzeń. Zachowywała się trochę tak, jakby dopiero zaczynała swoją przygodę z szermierką, a przecież była zbyt doświadczona na podstawowe błędy, które dziś raz za razem popełniała. Ewidentnie była rozproszona, ale nie potrafiła stwierdzić co za tym stało, dlatego denerwowała się jeszcze bardziej. Nie tak powinny wyglądać jej treningi, jeżeli liczyła na to, że na kolejnych zawodach pójdzie jej lepiej, dzięki czemu zdobędzie mistrzostwo. Była w kwiecie swojej sprawności, na czym musiała się skupić, bo w innym wypadku koło nosa mogła przejść jej szansa, na której zmarnowanie nie mogła sobie pozwolić.
Na krótko po treningu zdecydowała się odwiedzić jedną ze swoich koleżanek, z którą do nadrobienia miała całą masę zaległości. W ostatnim czasie strasznie trudno było im się ze sobą zgrać, dlatego Posy tak bardzo zależało na tym, aby dotrzeć na miejsce bez większych poślizgów i komplikacji. To udało jej się, ale za to tego samego nie można było powiedzieć o jej koleżance, na którą O’Brallaghan od dłuższego czasu czekała pod mieszkaniem, aby ostatecznie dostać tylko krótką wiadomość, że jednak zejdzie jej dłużej w pracy, więc z ich spotkania nici. Poirytowana zdecydowała się po prostu wrócić do siebie, dlatego zeszła w dół klatki schodowej, tuż po wyjściu zatrzymując się, żeby wezwać ubera. I prawdopodobnie to był jej błąd, ponieważ jakimś dziwnym trafem drzwi, które same się zatrzasnęły, przycięły również kawałek jej swetra, o czym Posy przekonała się, kiedy zrobiła kolejny krok naprzód. Od razu musiała się cofnąć, a chcąc wydostać się z potrzasku szarpnęła za klamkę. Drzwi oczywiście nie otworzyły się, dlatego zaklęła pod nosem, nerwowo wpisując na domofonie odpowiedni kod. A przynajmniej wydawało jej się, że był odpowiedni, ponieważ kilkanaście minut temu weszła do środka bez problemu, co teraz jej się nie udało. Zaklęła raz jeszcze, szarpiąc się z klamką, ale to było na nic. Miała wrażenie, że utknęła tu na zawsze, ale cień nadziei pojawił się, kiedy na klatce schodowej zamajaczyła jakaś postać. O’Brallaghan od razu uderzyła otwartą dłonią w szybę drzwi, chcąc zaalarmować nadchodzącą osobę o swoim problemie, a później wskazała palcem miejsce, w którym znajdowała się część jej swetra. Miała nadzieję, że jeśli ktoś otworzy te cholerne drzwi od środka, w końcu zostanie uwolniona, dlatego naprawdę się ucieszyła. Przynajmniej przez chwilę, bo kiedy tylko postać za drzwiami stała się wyraźniejsza, mina nieco jej zrzedła, a ona sama rozważać zaczęła porzucenie swetra i natychmiastową ucieczkę. Nie była gotowa, żeby się z nim skonfrontować.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Pracoholizm to choroba, a może bardziej uzależnienie. W przypadku Lincolna Burke'a chyba bardziej to drugie, bo skupiając się na zadaniu, które aktualnie miał do zrealizowania zapominał o całym otaczającym go świecie. Nie zanotował więc tego, że jego współlokatorka udała się do pracy, pralka skończyła swoją robotę, a i jego zamówione sushi też jest gotowe do odebrania. Całe szczęście, że w ogóle poczuł głód i wpadł na pomysł, by coś sobie zamówić w tym całym zapracowaniu.
Zarzucił na siebie pierwszą lepszą marynarkę, złapał portfel oraz kluczyki i zbiegał po schodach, myśląc jedynie o tym, jak dobrze będzie wrzucić cos szybko do żołądka, by móc pracować zaraz dalej nad swoją mową końcową w sprawie rozwodowej państwa Thompson. Niezbyt ambitna sprawa, ale cóż... Czasem trzeba przejść i przez takie, by mieć co wrzucić do garnka w oczekiwaniu na to coś większego.
Nie, nie zauważył, że ktoś po drugiej stronie drzwi pragnie go w jakikolwiek sposób zaalarmować o tym, że znalazł się w potrzasku. Za bardzo blondyna pochłaniało dobieranie odpowiednich słów, pomimo przerwy jaką aktualnie miał. Z impetem otworzył więc drzwi, prawdopodobnie, popychając kobietę na ścianę i też nieco ją obijając. Niezbyt eleganckie posunięcie. Nawet jeśli ta kobieta złamała ci serce.
-O mój boże, nie zauważyłem pani, jak to... Nie wiem czemu... - zaczął się plątać, bo jedyne co widział to burzę ciemnych włosów, zebranych w ciasną kitkę, zgrabny kark, kształtne pośladki, smukłe plecy i wtedy dopiero, kiedy powoli się odwróciła do niego twarzą, to wyraz jego zmienił się z zakłopotanego na wyraźnie zasmucony. -Przepraszam - mruknął tylko, chowając ręce do kieszeni dżinsów, choć czy to on powinien być tym wypowiadającym te słowa? Nie do końca tak uważał. -Idę po sushi, mogę się nim podzielić w ramach rekompensaty - tak jak i nie do końca powinien składać takie propozycje, sam Burke był zaskoczony czemu to w ogóle padło z jego ust i jak do tego doszło, ale może... Za duże zanurzenie się w pracy sprawiło, że nie myślał logicznie. W końcu zamiast jedzenia, powinien proponować jakiś opatrunek, ewentualnie totalnie nic, bo niby o czym mieliby rozmawiać w trakcie opatrywania prawdopodobnych zranień lub jedzenia? Cóż... Może o tym jak to łatwo rozdrapać te wewnętrzne zadrapania, bo poniekąd to się chyba teraz działo z Linkiem. Otwierał rozdział, który miał pozostać zamknięty.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Kiedy obraz zbliżającego się mężczyzny wymalował się w jej głowie nieco wyraźniej, serce Posy przyspieszyło tempa. Nagle doszła do wniosku, że wcale nie potrzebowała ratunku i mogłaby tkwić w tych drzwiach przez kolejnych kilka godzin, aż do powrotu swojej przyjaciółki, byle tylko nie musieć się z nim skonfrontować. Nie była na to gotowa, bo odkąd ich relacja dobiegła końca, ona sama nie miała okazji zamknąć tego rozdziału. Nie zrobiła nic, aby uporządkować sobie to w głowie i przemyśleć w jaki sposób się zachowa, jeśli kiedykolwiek na siebie wpadną. Starała się podchodzić do sprawy tak, jakby ich relacja w ogóle nie istniała, a ona nie wycofała się właśnie wtedy, kiedy mieli szansę zbudować ze sobą coś prawdziwego. Była ogromną idiotką, jeśli wierzyła, że uda jej się unikać go przez wieczność, bo przecież Lorne nie było wcale tak dużym miasteczkiem, ale udało jej się ten stan rzeczy utrzymać tak długo, iż liczyła, że jeszcze trochę to potrwa, a kiedy już do tego dojdzie, będzie wiedziała jak się zachować. Mała podpowiedź - nie wiedziała.
Starcia ze ścianą nie spodziewała się zupełnie, dlatego pisnęła nieco przerażona, kiedy odbiła się od drzwi. Zdołała zarejestrować, że ramię odrobinę ją bolało, ale ten ból i tak nijak miał się do dyskomfortu psychicznego, który teraz ją dopadł. Poczuła się jeszcze dziwniej, kiedy słowa blondyna uświadomiły jej, że jej nie poznał. Nie zmieniła się przecież, ale może w jego pamięci nie była już kimś, kto malował się tam wyraźnie. Może w ogóle o niej nie myślał? Nie wiedzieć czemu, kiedy ten pomysł przemknął przez jej umysł, coś zakuło ją w piersi. I kiedy odwróciła się w jego stronę, nie miała pojęcia czego się spodziewać - zmiany nastawienia na złowrogie, zignorowania czy może po prostu udawania, że wcale się nie znali? Wszystkie te opcje wydawały się równie prawdopodobne, ale też równie niezadowalające. Musiała jednak przyznać, że propozycja, która wyrwała się z ust Linka szczerze ją zaskoczyła, dlatego Posy rozchyliła szerzej usta i nie odpowiedziała na nią od razu. Biorąc pod uwagę to, że on cały czas mówił, a ona tylko gapiła się na niego jak idiotka, z boku musiała teraz wyglądać tak, jakby coś było nie w porządku z jej głową. - To jakaś nowa taktyka? Zwalenie kobiety z nóg, a później zaproszenie na posiłek? - odezwała się w końcu, chcąc w ten sposób sprawić, aby ta dziwna atmosfera wokół nich zelżała. Nie miała pewności na ile mogła sobie na tego typu żarty pozwolić, ale nie chciała, żeby to spotkanie od razu zepsuło im humory, chociaż… czy uniknięcie tego było w ogóle możliwe? I co powinna teraz zrobić? Zgodzić się, podziękować, a może zapytać co u niego? Możliwości było wiele, ale żadna nie wydawała się właściwa, dlatego obecnie nie powiedziała nic. Chyba potrzebowała kilku głębszych wdechów, aby opanować miotające nią emocje i w końcu zacząć zachowywać się tak, jak podpowiadał jej umysł. Bo serca przestała słuchać przecież już dawno temu.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Nie można przygotować się na spotkanie z kimś, kto odebrał ci nawet złudzenia o, powiedzmy, wymarzonej codzienności. Lincoln nawet nie próbował. Tak, nie myślał o niej. Starał się nie wracać pamięcią do wspólnych spotkań, rozmów, spojrzeń... Przypadkowych muśnięć dłoni. Nic więcej nie miał. Nic więcej mieć nie mógł. Nie wracał więc do tego, bo wolał uznać, że to była jedynie iluzja, która nie miała prawa się wydarzyć. Tak było prościej. Nie potrzebował więc analizować spotkania, bo żadnego nie planował. I gdyby miał jakikolwiek wybór, gdyby życie nie wzięło go po raz kolejny tak cholernie i perfidnie z zaskoczenia to... Nie zaczynałby w ogóle żadnej rozmowy z nią. A już na pewno nigdzie, by jej nie zapraszał.
Teraz pożałował tego kompletnie nieprzemyślanego zaproszenia, które wyrwało się z jego ust, bo gdzieś, mimo wszystko, jego miękkie serce odezwało się pierwsze, a sentyment, którego udawał, że nie ma też się wylał. Żałował cholernie tej impulsywności, braku przemyślenia słów, klepania co przyniesie ślina... Nie mógł jednak cofnąć czasu ani wtedy, ani teraz. Zaśmiał się więc cicho, nieco kpiąco pod nosem, wciskając dłonie do kieszeni spodni. Pokręcił jeszcze z lekkim niedowierzaniem głową, a na koniec dodał:
-Nieważne, zapomnij, że cokolwiek mówiłem - zupełnie beznamiętnie. Zero znaku wcześniejszego zakłopotania, dezorientacji. Tamte chwile minęły. tak sobie chciał wmówić, bo przecież wewnątrz dygotał i cóż.. Znów poczuł, że dostał siarczysty policzek od Posy, choć ona przecież nawet nie podniosła dłoni, nie skierowała jej w jego stronę... A i bez tego piekło tak przeraźliwie... Nie do zniesienia. -Cześć - dodał jeszcze, odwracając się na pięcie. Wiadomo nie od dziś, że prościej od strachu uciec niż się z nim mierzyć. Właśnie z tej prawdy miał Lincoln zamiar skorzystać, bo jak widać nie był gotowy na tę konfrontację. A ona zupełnie jej nie potrzebowała, co pokazała mężczyźnie dosadnie. Burke odebrał w końcu słowa O'Brallaghan kompletnie na opak, nie doszukał się w nich ani odrobiny niewinnego żartu... A jedynie kąśliwy przytyk, który miał zaboleć tam gdzie zawsze. Auć.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Gdyby ona miała wybór, również uniknęłaby dzisiejszego spotkania. Nie była na tę konfrontację gotowa, choć z drugiej strony, może wcale nie o gotowość się tu rozchodziło? Może Posy po prostu bała się tego, czym to spotkanie mogło zaowocować, bo przecież oczywistym było, że nie skończy się ono dobrze. Domyślała się, że Link mógł mieć do niej żal, jak mógłby go nie mieć, skoro ona sama żywiła go pod swoim adresem? Żałowała, że pozwoliła mu odejść, choć przed dwoma laty naprawdę obudził w niej jakieś uczucia. Uczucia, bez których nauczyła się funkcjonować przy swoim poprzednim partnerze, a których nieświadomie naprawdę potrzebowała. Nie doszła do tego wniosku od razu, otwierając się na niego dopiero z biegiem czasu, wraz z tym, jak Burke coraz skuteczniej chwytał ją za serce. W końcu była skłonna rzucić dla niego wszystko – zrezygnować z życia, które wtedy wiodła, ponieważ ono nie przynosiło jej szczęścia. Nie, to znaleźć mogła dopiero przy blondynie, ale choroba ówczesnego partnera pokrzyżowała jej plany. Pokrzyżowała to, co mogli zyskać wspólnie, a za czym ona przez długi czas tęskniła. I choć wmówiła sobie, że uporała się z tym już pewien czas temu, dzisiejsze spotkanie pokazywało, że niewiele miało to wspólnego z prawdą.
Rozchyliła usta, kiedy nagle tak drastycznie zmienił podejście. Tym razem to ona poczuła się tak, jakby wymierzył jej policzek, ale czy mogła się na to uskarżać? Zasłużyła sobie, przynajmniej tak musiało to wyglądać z jego perspektywy, bo przecież nie wyznała mu całej prawdy, kiedy zdecydowała się zniknąć z jego życia. Czy żałowała tego? Oczywiście, ale jednocześnie uważała, że dała mu najlepsze wyjaśnienie, na jakie mogła się zdobyć. Jeśli pomogło mu ją znienawidzić, może przynajmniej jemu łatwiej było uporać się z tym, że ich znajomość dobiegła końca. - Link, zaczekaj - tym razem to z jej ust wyrwały się słowa, których wypowiadać nie planowała. Kiedy to do niej dotarło, dogoniła go, a później wypuściła głośniej powietrze, nie będąc pewną tego, co mogła mu powiedzieć. Może nie powinna mówić nic? Skoro ich rozdział był już zamknięty, nie ma sensu do tego wracać. A jednak jakoś trudno było jej go teraz zostawić. - Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało - nie kłamała. Naprawdę nie chciała, żeby odebrał jej słowa w negatywny sposób i nagle wycofał się ze swojej propozycji. Co prawda nie umiała wyobrazić sobie tego, że nagle mieliby usiąść przy jednym stoliku i spożyć razem posiłek, ale nie chciała też, żeby traktował ją jak wroga. Byli dwójką dorosłych ludzi i najlepiej byłoby, gdyby w ten sposób nauczyli się traktować.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Może szkoda, że nie traktowali się jak dorośli ludzie od samego początku. A przynajmniej nie oboje. Skoro to Posy pozwalała sobie dawkować prawdę, bo tak lepiej dla Lincolna... To czy w ogóle go szanowała? Pozbawiała go jakby nie było w pełni świadomego wyboru. Może, znając wszystkie fakty, dwa lata temu (czy ile dokładnie temu to było) mężczyzna zdobyłby się na jakąś walkę? Nie odpuścił tak po prostu? Nie obrażał się jak mały dzieciak z powodu odrzucenia? Nie miał pojęcia. Tak samo jak i nie zdawał sobie sprawy, że od samego początku O'Brallaghan traktowała go jedynie jak nieświadomego dzieciaka. Może to i w gruncie rzeczy lepiej, że wiedział mniej. Zwłaszcza o tych wątpliwych decyzjach w teorii z nim, a w praktyce to bez niego i aż za bardzo o nim.
Czy celem Burke'a było to, żeby szatynka za nim poszła? Nie. Ucieszył się z takiego obrotu spraw, że to ona za nim biegnie? Ciężko ocenić chyba jemu samemu jak się z tym czuł. Może i za ciężko. Z całą pewnością nie spodziewał się, że Posy się na to zdecyduje. Nie wiedział więc teraz za bardzo, jak i on ma się zachować. Może to niezbyt kulturalne, ale kroku nie zwolnił. Nie po to powiedział a, żeby przy lekkim podmuchu wiatru zmienić zdanie na zupełnie inne b. O nie.
-Ale zabrzmiało - burknął, zbliżając się do celu swojej podróży, bo w końcu knajpka z której zamówił sushi nie była wcale tak daleko od jego miejsca zamieszkania. Bez słowa też wszedł do środka po odbiór zamówienia, chyba w duchu, modląc się, żeby ona sobie po prostu poszła. Po co on w ogóle sugerował te spotkanie? Czemu ona odpowiedziała tak, a nie inaczej? Dlaczego właściwie zależało im na tym, żeby jakoś się dogadać i oczyścić swoje intencje? Co tu... Co tu właściwie się działo? A przede wszystkim czy potrzebowali tego do szczęścia, skoro jak widać, chyba oboje zachowują się jak dzieciaki z co najwyżej gimnazjum... Ciężko określić cokolwiek. Jedyne co jest pewne to, że Lincoln pragnął ucieczki, bo w to też był dobry, ale chyba nie mógł na to liczyć, bo kiedy wyszedł ona wciąż tam stała. Choć sam już nie wiedział z jaką miną. -To co teraz? - zapytał nieco bezradnie, zerkając to na swoją torbę z jedzeniem, to na Posy. Będą próbować się dogadać teraz? Przełożą to? Tylko na kiedy? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Tylko czy to nie od zawsze tak właśnie było z tą dwójką?

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Nie zachowała się względem niego w porządku, czego miała pełną świadomość. Nie uważała jednak swojej decyzji za niewłaściwą, ponieważ wydawało jej się, że zrobiła najlepsze, na co mogła się wówczas zdobyć. Ich znajomość nie powinna mieć miejsca – nie wtedy, kiedy ona związana była jeszcze z kimś innym, a Link początkowo miał być dla niej jedynie odskocznią. Polubiła go jednak, a później stopniowo zaczęła tracić dla niego głowę i nim się spostrzegła, wpadła po uszy. Właśnie dlatego musiała pozbawić go możliwości podjęcia innej decyzji. Musiała zająć się tym sama i uniemożliwić mu ewentualną walkę, ponieważ bała się tego, że wówczas by mu uległa. Lubiła go tak mocno, iż na pewno chciałaby mu tę szansę dać, ale przecież nie mogła, bo w jej życiu był ktoś, kto naprawdę jej wtedy potrzebował. A ona nie umiałaby spojrzeć sobie w twarz, gdyby zostawiła go i to sobie dała szansę na szczęście.
Rozchyliła usta, chcąc zaprotestować, ale ostatecznie zdecydowała się nie pogarszać sytuacji. Bo owszem, wydawało jej się, że jeśli tylko podejmie się dalszych tłumaczeń, w ten sposób jeszcze to wszystko zaogni, a przecież nie chciała z nim walczyć. Pragnęła wrócić do momentu, w którym byli jeszcze przed chwilą – kiedy on z niczego proponował jej wspólny posiłek, a ona miała zamiar się zgodzić. Nie wiedziała dlaczego później wszystko stanęło w płomieniach, ale tak bardzo skupiła się na analizowaniu tego, że nim się zorientowała, została sama pod jakąś knajpką. I szczerze? Przez moment rozważała ucieczkę, ponieważ ta zrobiłaby dobrze im obojgu, ale zanim zdecydowała się na nią, drzwi od lokalu otworzyły się, a za nimi ukazał się blondyn. Teraz już nie mogła tak po prostu zniknąć, ale i tak nie miała pojęcia, co powinna zrobić. - Porozmawiamy? - zapytała niepewnie, a jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Od razu było po niej widać, że poruszała się teraz po gruncie, którego nie znała. Nie była dobra w te klocki, ponieważ do tej pory nie miała okazji zakopywać topora wojennego, który na jej drodze pojawiłby się na własne życzenie, a co do tego wątpliwości najmniejszych nie miała. W końcu to ona była tą, która wszystko między nimi zepsuła i nawet jeżeli we własnych oczach intencje miała dobre, to wcale nie znaczy, że Link spoglądał na to w podobny sposób. Nie, on znał przecież zupełnie inną wersję historii, którą sama mu dostarczyła. W przeszłości zadbała o to, aby miał powody, by ją teraz nienawidzić.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Lincoln nie rozumiał za wiele, ale też nie mógł tego dokonać, kiedy pozostawał z tak okrojoną wiedzą... Nie miał pojęcia, że robi z siebie idiotę. Ani wtedy, ani teraz. Choć dziś może jednak nieco odczuwał, że się błaźni, kiedy w nieprzemyślany sposób zachowywał się w zupełnie różny sposób. Trochę tak jakby cierpiał na zaburzenie osobowści. Gorzej, że przy O'Brallaghan obecnie faktycznie chyba coś nie do końca było z nim tak jak powinno... Przeklęte demony przeszłości, które w Lorne Bay zawsze muszą cię prędzej niz później dopaść... Nie było innego wyjścia.
Mężczyzna westchnął ciężko na propozycję szatynki. Dobrze wiedział, że pragnął tej rozmowy tak długo. Dostał wreszcie tę szansę i kompletnie nie wiedział czy warto. Ba, sam jeszcze przed kilkoma minutami zapraszał Posy do siebie, a w tym momencie bił się mocno z myślami. Nie wiedział co odpowiedzieć. Przestąpił z nogi na nogę, zagryzł wargę i rzucił:
-Myślisz, że warto rozdrapywać stare rany? - a w jego tonie można było wyczytać, że odpowiedź brzmiała zdecydowanie w jeden sposób: nie warto. Nie zakończył jednak swojej wypowiedzi na tym, a dodał z jakąś nutą nadziei: -Czysta karta? - bo w sumie... Złościł się długo. Unikał jej ile mógł. A ostatecznie pierwsze co zrobił, kiedy ją spotkał to zaprosił na spotkanie. Tak naprawdę chciał z nią po prostu spędzić czas, ale chyba bez tych zbędnych żali, które przytłaczały go tak długo i z taką łatwością znów przejmowały nad nim całym kontrolę. Nie potrzebował tego. Miał nadzieję, że Posy O'Brallaghan też nie. W końcu czysta karta brzmiała naprawdę dobrze... I być może... Daliby radę z tego skorzystać? To co nieplanowane, podobno smakuje najlepiej. Czasem warto się przekonać.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Bała się jego odpowiedzi, głównie dlatego, iż domyślała się jaka ona będzie. Zakładała, że kiedy tylko wyjdzie z tą propozycją, Lincoln zmrozi ją morderczym spojrzeniem, a później po prostu sobie pójdzie, za co tak naprawdę nie mogłaby go winić. Zachowała się względem niego nie w porządku, choć pewien czas temu jej serce jasno sugerowało, że nie chciała niczego, poza jego szczęściem. Mało tego, chciała przy jego boku posmakować własnego, ale okoliczności niestety temu nie sprzyjały. Jej życie nagle wywróciło się do góry nogami, a może raczej wywróciło się ono osobie, której nie mogła tak po prostu zostawić. Z blondynem było inaczej – on miał przed sobą jeszcze długie lata, zatem jeden zawód nie mógł okazać się katastrofą, która wszystko by mu zepsuła. I właśnie w ten sposób Posy starała się spoglądać na to, że wtedy się wycofała. Była przekonana, że po tak długim czasie Burke uporządkował już swoje życie, a ona była dla niego jedynie mglistym wspomnieniem. Nie chciała nim być, ponieważ on nadal był kimś, kto znaczył dla niej wiele, ale z drugiej strony, może ten scenariusz gwarantowałby jej prostsze przebrnięcie przez tę konfrontację? Gdyby była mu całkowicie obojętna, nie wściekałby się, a kiedy ta myśl przemknęła przez jej głowę, coś zakuło ją w piersi. Czy skoro się złościł, nadal coś dla niego znaczyła czy po prostu był wściekły, bo kiedyś go skrzywdziła i do tej pory nie doczekał się nawet głupiego przepraszam?
I właśnie takiej odpowiedzi się spodziewała, dlatego jej usta wykrzywiły się w tym dziwnym grymasie, który wyrażał zrozumienie pomieszane z zawodem. Już miała wycofać się, kiedy padło drugie zdanie, a jej oczy rozchyliły się w szczerym zaskoczeniu. Tego nie spodziewała się zdecydowanie, ale z jakiegoś powodu naprawdę się ucieszyła. Choć wyrządziła mu krzywdę, nigdy tego nie planowała i niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, jak by było, gdyby udało im się wrócić do normalnych relacji. Teraz może i nie miała gwarancji, że do tego dojdzie, ale jego słowa napawały ją dziwnym optymizmem, co zresztą dość wyraźnie wymalowało się w uśmiechu, którym chwilę później go obdarzyła. - Byłoby bardzo miło - przyznała, po czym omiotła go spojrzeniem. Dopiero teraz zarejestrowała, że niewiele się zmienił odkąd widzieli się po raz ostatni, a więc nadal wyglądał zadziwiająco dobrze. - Trochę mi się to należy, skoro jeszcze przed chwilą przyłożyłeś mi drzwiami - dodała, a jej usta wykrzywiły się jeszcze bardziej. Żartowała, tym razem może nieco skuteczniej niż poprzednio, ponieważ nie tyczyło się to tematów, które między ich dwójką uznać można było za drażliwe. Rzecz w tym, że chciała nieco rozluźnić tę gęstą atmosferę, którą przed chwilą między nimi wywołała. W takich okolicznościach zdecydowanie nie czuła się dobrze.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
To głupie zakładać, że ma się na coś długie lata. Tak naprawdę nikt nie miał pewności, że ma jutro, a co dopiero długie lata... Absurdem było więc planowanie czegokolwiek. Burke nie miał aż takiego podejścia, że nie ma sensu pracować na przyszłość, bo jednak to robił i dość mocno skupiał się własnie na zawodowym życiu, ale też pozwalał sobie na większe oraz mniejsze przyjemności. Nie za miesiąc, nie za dwa, tylko tu i teraz, bo jednak wiedział, że ma właśnie jedynie to - teraz. Ulotną chwilę, która nie powróci. I od niego zależy to jak ją wykorzysta. Tak więc zakłady Posy, że jeden zawód miłosny nic mu nie zburzy... A co jeśli byłby ostatnim jakiego doświadczył, bo nie miałby jutra? Trochę okropnie to brzmiało, ale równie paskudne było to co zrobiła O'Brallaghan. Niemniej - było, minęło, a Lincoln pozostawał nieświadomy niczym dziecko. Może i warto być za to wdzięcznym. Tak długo jak się mleko nie rozleje, bo przecież... Nowe szanse, nowymi szansami, ale przeszłość i tak lubiła płatać ludziom figle... Od zawsze.
Skoro byłoby bardzo miło to Lincoln szarmancko wyciągnął swoje ramię w stronę Posy, by kobieta mogła złapać go za nie i razem w tym uścisku nowej szansy, spokojnym krokiem mogli podążyć w stronę mieszkania mężczyzny. No, ale się odezwała, na co blondyn jedynie wywrócił swoimi ślepiami niby to nieco zmęczony, a niby to nieco znudzony.
-Czysta karta oznacza brak wypominania czegokolwiek, wiesz? - zapytał nieco uszczypliwie, ale tak, o to mu chodziło. I wiedział, że dla niego samego to też będzie dość ciężka sztuka, bo wciąż miał w sobie ogromny żal. Zdawał sobie jednak sprawę, że do niczego dobrego ich to nie zaprowadzi, a ciężka, gęsta atmosfera nie pomoże w żaden sposób. Mogliby jedynie wszystko pogorszyć, zepsuć te resztki dobrych wspomnień oraz fantazji o czymś więcej. Skoro mieli tylko dziś, o wiele lepiej było dać możliwość, by jawa jakkolwiek miała więcej wspólnego z rzeczywistością niż myśleli jeszcze wczoraj. W końcu dziś zawsze jest zaskakujące, o czym świadczył właśnie ten dzień w życiu zarówno Lincolna, jak i Posy.
Szybko dotarli do mieszkania, gdzie też zaprowadził ją najpierw do łazienki, później do salonu.
-Wybacz brak porządku, ale... To nie jest moja mocna strona- odparł szczerze, wzruszając ramionami. Ogólnie pewnie w dość surowym wystroju gdzieś, albo i więcej niż gdzieś, bo dosłownie wszędzie, O'Brallaghan dostrzeże damskie rzeczy należące do Padmy - wspólokatorki Linka - ale chyba z tego się mężczyzna nie będzie musiał tłumaczyć? No nieważne... -Co chcesz do picia? - zapytał jako dobry gospodarz, zerkając na nią. Na stoliku przed kanapą znajdowało się już odpowiednio przygotowane do zjedzenia sushi, a w tle sączyła się spokojna muzyka. Wręcz wzorowy z Burke'a gospodarz.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Ostatnie, co powinna zrobić to ingerowanie w jego życie prywatne, ale nie byłaby sobą, gdyby po wejściu do jego mieszkania odruchowo się po nim nie rozejrzała. Nie zrobiła tego w ten ciekawski sposób, nie przemknęła po korytarzu dokładnie oglądając wszystko, co stanęło jej na drodze, ale po prostu rzuciła okiem, rzeczywiście gdzieś w kącie rejestrując parę szpilek, kilka zapachowych świeczek, a także dekoracyjne poduszki, które, o ile dobrze pamiętała, kiedyś uznawał za zbędne. Wniosek nasunął się sam i chyba nie był do końca prawidłowy, ale nie była to rzecz, którą Burke miałby okazję sprostować. Posy założyła bowiem, że w jego życiu była jakaś kobieta, nie tylko współlokatorka, ale ktoś znacznie ważniejszy, bo przecież to miało sens, prawda? Pamiętała go jako świetnego faceta, ba, prawdopodobnie jej ideał, a zatem nie powinna się dziwić, że po tych kilkunastu miesiącach, które spędzili osobno, ktoś w końcu go docenił. I miała nadzieję, że był z tą osobą szczęśliwy, choć kłamstwem byłoby stwierdzenie, że coś nie zakuło jej w piersi, kiedy zwróciła uwagę na te drobnostki. Było to dziwne, irracjonalne, ponieważ jeszcze przed chwilą nie brał w jej życiu żadnego udziału i to prawdopodobnie nie miało się zmienić, dlatego nie miała prawa nawet do najmniejszych przejawów zazdrości. Uczucia i sentymenty bywają jednak na tyle przewrotne, iż bardzo często wymykają się spod kontroli wtedy, kiedy człowiek najmniej się tego spodziewa.
Skorzystała jednak z jego gościnności i najpierw nieco ogarnęła się w łazience, co nie zajęło jej wiele czasu. Poprawiła fryzurę, a usta delikatnie musnęła szminką, którą wygrzebała z dna torebki. Czy i to nie było dziwne? Znalazła się w jego towarzystwie i nagle pragnęła zadbać o to, aby wyglądać perfekcyjnie, tylko… jakie to tak właściwie miało znaczenie? Czasy, kiedy byli ze sobą blisko, przepadły bezpowrotnie, a teraz mieli tylko zjeść ze sobą posiłek. Po tym pewnie na nowo o sobie zapomną. - Woda będzie w porządku - odparła, nie tylko nie zamierzając za bardzo wykorzystywać jego gościnności, ale też będąc w stanie zupełnie się tą wodą zadowolić. W końcu na co dzień rzadko pijała coś innego. - Nie wiedziałam, że zaczytujesz się w magazynach plotkarskich - zagaiła chwilę po tym, jak zajęła miejsce na kanapie, a w jej oczy rzuciła się gazeta, która z pewnością nie należała do niego. Tak, w ten luźny sposób chciała chyba dowiedzieć się czegoś więcej na temat jego obecnej sytuacji mieszkaniowej, jednocześnie nie robiąc tego bezpośrednio. Już teraz nie była pewna czy nie naruszała przypadkiem jakichś granic, ale przecież nie powiedziała nic złego, prawda?

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Granice naruszyli oboje już dawno, kiedy tak po prostu postanowili przedłużyć to spotkanie o wiele bardziej niż ktokolwiek mógłby w niebiosach przypuszczać, że miałoby szansę trwać. Nie mieli się więc chyba już czym przejmować.
A mimo tego Lincoln uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zauważył to, że po powrocie z toalety usta O'Brallaghan lśniły o wiele bardziej wyrazistym kolorem, który tak dobrze podkreślał ich kształt. Cóż, ona zawsze wiedziała, jak się wyróżnić z tłumu.
Nalał po prostu kobiecie wodę do szklanki, a sobie whisky. Wiedział, że dziś już się nie skupi na pracy, dlatego zamknął laptopa oraz teczkę w gabinecie, kiedy szatynka znajdowała się w toalecie. Nieważne, jak długo tu zabawi fizycznie, na długo pozostanie po niej jeszcze ślad. Zwłaszcza w myślach Burke'a.
Spiął się nieco na pytanie o plotkarski magazyn, choć ani on do niego należał, ani był czymkolwiek złym. W końcu to żaden świerszczyk chowany przed matką, a zwykłe czasopismo, które kobiety czytają... A on chyba nie chciał, żeby Posy wiedziała, iż z kimś dzieli to mieszkanie. Tylko po co miałby to ukrywać? Padma w końcu nic nie znaczyła. Mieszkali razem, ale tylko dlatego, że z Lincolna jest naprawdę dobry człowiek i zaprosił ją do siebie, kiedy potrzebowała dachu nad głową. Towarzystwa. Tak, czasem ze sobą sypiali, ale to nic nie znaczyło. Nie byli parą. I nie będą. A mimo wszystko... To krótkie spięcie mu się nie spodobało. Nie rozumiał też go za bardzo. Wiadomo, przecież że Lincoln nie znosił rzeczy ani spraw, których zrozumieć nie mógł... Teraz jednak nie miał czasu, by poświęcić go na rozwiązanie tej zagadki. Musiał szybko odpowiedzieć. Tak, by było naturalnie i wcale niekrępująco. Jakby już nie było, ale cśś.
Zaśmiał się. Tak beztrosko jak tylko on sam potrafił, a następnie rozbawione oczy spojrzały na uroczą twarz Posy, która czekała na odpowiedź. -A zmieniłabyś o mnie zdanie, gdybym jednak to robił? - rzucił, siadając obok niej ze szklanką whisky w dłoni. O'Brallaghan podał tę napełnioną wodą. Mógłby odpowiedzieć od razu, ale uznał, że zabawniej będzie nieco to przeciągnąć. No, bo nikt przecież na tych niewinnych słowach nie ucierpi. A on wcale nic nie ukrywał. -Za nowe szanse - mruknął jeszcze swój toast, stuknął szklankami o siebie i przechylił whisky z nadzieją, że nie zabrzmiał żałośnie. Niczym mały chłopiec, który liczył na za wiele. Nie chciał na kogoś takiego wyjść. Choć może liczył na za dużo, biorąc pod uwagę, że sam nie wiedział na co tak właściwie chce bądź może liczyć...

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
ODPOWIEDZ