malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Nie wiedziała, co konkretnie wzbudziło jego szczery śmiech, ale gdy tak go obserwowała, mogła stwierdzić, że chciałaby, by to działo się częściej. Jego twarz od razu się zmieniła, a napięte mięśnie nagle zaczęły się rozluźniać. Fakt, nie znała go zupełnie i dawna Julia zrobiłaby wszystko, by wziąć go na spytki, ale ta była dość zachowawcza. Z prostej przyczyny – diabelnie szybko traciła ostatnio ludzi wokół siebie i nie była gotowa na kolejne pożegnanie. Te ostatnie kosztowały ją praktycznie życie, choć naprawdę chciała się zabić czy to był tylko impuls? Była jednak wdzięczna, że Laurent ją powstrzymał i z tego też powodu pozwalała mu na dawkowanie informacji o sobie czy swojej pracy.
- Wiesz, ja widziałam w Shadow strach w twoich oczach – co nie znaczyło, że nie zamierzała mu dogryźć mimo wszystko. Wychodziło to trochę samo z siebie, a jej przekorny charakter i zupełnie rogata dusza wcale nie pomagał. – Ale cieszę się, że nie jestem twoim najgorszym koszmarem. Jesteś jedną z niewielu osób, które mogą tak o mnie powiedzieć – dodała rozbawiona, może i nie brała na poważnie wszystkich słów, które ostatnio usłyszała w gniewie i zacietrzewieniu, ale mimo wszystko bolały ją, zwłaszcza że padały od najbliższego jej człowieka.
Wówczas, bo teraz już sama nie wiedziała jak kategoryzować Adama i brak szufladki nieco ją uwierał. Podobnie jak tego mężczyznę, bo początkowo sądziła, że wykorzysta jego łatwowierność i naiwność do stworzenia perfekcyjnego obrazu, ale zamiast tego wylądowała najpierw w jego kuchni z nożem w ręku, a obecnie… cóż, siedziała na jego kolanach i decydowała, że aktu nie będzie.
Może oboje za dużo wypili i zwyczajnie to był kiepski pomysł, ale gdy zatrzymał jej dłoń na guzikach swojej koszuli, spojrzała dłużej w te hipnotyzujące niebieskie oczy i przestała myśleć. Gdyby tylko Julia zaczęła się zastanowić, to na pewno uciekłaby od tego spojrzenia i od niewerbalnego rozkazu rozpięcia jego koszuli, a przynajmniej zapytałaby, czy tego chce.
Nie obrazu, a jej, rozdygotanej, pijanej, wściekłej na cały świat poza nim, bo on ją uratował. Znała siebie za dobrze i była przekonana, że może tego nad ranem pożałować, ale teraz nie było odwrotu. Była za to chwila, w głowie szumiało jej za bardzo, jego bliskość uderzała równie mocno jak wypity alkohol i nim się obejrzała, po prostu zaczęła całować go śpiesznie i namiętnie, rozpinając te pieprzone guziki koszuli. Przy tej gwałtowności zapewne niejeden odskoczył z impetem od materiału i stał się już tylko bałaganem na podłodze, do którego zaraz miała dołączyć jej koszula.
O ile nie przerwie (oczywiście) tego szaleńczego pędu przyśpieszonych języków i poznawania się na nowo, tym razem cieleśnie, bo przecież czas na rozmowy już dawno nie skończył, a Crane podświadomie wiedziała, że oboje tego chcą.
Przynajmniej pragnęła tego ona, choć to był karygodny pomysł, by tak okazywać mu wdzięczność. Inaczej jednak nie potrafiła i z chęcią wsunęła ręce pod jego już rozpiętą koszulę, by przejechać dłońmi po jego ramionach i bliznach, których jeszcze nie dostrzegała. Dla niej i tak nie miało to najmniejszego znaczenia, bo w końcu były to tylko ślady po pewnie nieświadomych, złych rzeczach, w które przyszło mu się wplątać.

Laurent Buchinsky
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Jego uśmiech na chwilę się zmniejszył, kiedy usłyszał jej komentarz. Trafne spostrzeżenie. Z tym, że w Shadow czyniło mu się, że próbowała specjalnie zachowywać się jak żmija. Roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości, ale i coś z rodzaju strachu – nie tyle odpychającego, a budzącego podziw. Teraz jednak, kiedy zdołał powstrzymać ją przed samobójstwem nie zdawała się być aż tak tajemnicza i „straszna”. Kiedy jednak usłyszał kolejne zdania, ponownie się uśmiechnął.
Potem jednak nie wiedział już jak reagować. I być może zbyt wiele wypił ze względu na to, co się stało. A może po prostu to była wymówka, żeby sięgnąć po alkohol. Sam już nie wiedział. Za to wciąż przyglądał się Julii, nie wiedząc co ta zamierzała zrobić. Wciąż nie wiedział co odpowiedzieć na jej słowa. Miał już jakiś komentarz na końcu języka… ale ostatecznie nic nie powiedział. I nawet gdyby chciał to nie mógłby.
Choć był zaskoczony, to coś szalonego sprawiało, że nie protestował. Przeciwnie, sam poddał się temu niespodziewanemu pędowi. Podświadomość Julii mówiła prawdę, choć Laurent nie wiedział jeszcze dlaczego. Zapomniał nawet o tym, że zwyczajnie nie chciał pokazywać swoich blizn, nie mówiąc o tym, że nie planował takiego obrotu spraw. Dłonie same błądziły po obcym ciele.

Nie planował właściwie niczego. Po obudzeniu poczuł się oślepiony bielą swojego pokoju (i naprawdę zaczął żałować, że prawie cały dom po remoncie był w bieli). Głowa co prawda nie pękała od alkoholu, ale miał wrażenie jak gdyby uderzył się gdzieś głową, albo jak gdyby coś go oszołomiło. Przetarł twarz, próbując dojść do siebie. Wyciągnął się, żeby odnaleźć swój telefon, ale ten nie znajdował się w pobliżu. Westchnął ciężko, próbując odnaleźć spojrzeniem zegar, ale zamiast niego po drugiej stronie łóżka zobaczył Julię. Potrzebował chwili, żeby przypomnieć sobie to, co się działo poprzedniego wieczoru. Z powrotem zanurzył głowę w swojej poduszce. To nie tak, że żałował czegokolwiek, ale ogarnęło go dziwne poczucie winy. Kobieta jeszcze wczoraj próbowała zrobić sobie krzywdę, a teraz… Leżał tak chwilę rozmyślając o wszystkim.
Niepewnie się podniósł i przemknął do łazienki i garderoby, zgrabnie omijając Fiodora, który jak prawdziwy pies obronny leżał w pyskiem skierowanym w stronę drzwi. Musiał doprowadzić się do porządku i ubrać. Przed lustrem jednak westchnął, szybko zakrywając ciało pierwszą lepszą bluzką. Cicho wymknął się ze swojego pokoju. W salonie odnalazł swój telefon i część wczorajszych ubrań. Westchnął cicho, drapiąc się jednocześnie po głowie. Potrzebował kawy, czegokolwiek co by go rozbudziło, a nie było alkoholem. I podejrzewał, że i Julia będzie jej potrzebowała po obudzeniu. O ile nie będzie go chciała zdzielić po twarzy. Ale czy w ogóle zrobiłaby coś takiego? Sam już nie miał pojęcia. Nerwowo chwycił za leżący na blacie różaniec i zaczął obracać koraliki między palcami.

Julia Crane
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Takie pobudki nie zdarzały się jej często. Poprawka, miewała takie, ale po dwudziestce, a nie gdy już doszła do chrystusowych lat. Z prostej przyczyny – świętowała trzydziestkę zamążpójściem i potem już na dobre wyleczyła się z takich jednorazowych przygód. Jeszcze nie doszło do niej, że wraz z rozwodem powoli powraca do randkowania, bo i Julia nigdy tak naprawdę nie poszukiwała żadnego partnera. Jej życiowe aspiracje nigdy nie opierały się na związkach, a kolejne romanse były jedynie wypadkową jej swobodnego stylu życia, który przyciągał jak magnes naprawdę różnych ludzi. Będąc przez tyle lat nieszczęśliwie zakochaną nauczyła się nie łączyć seksu z miłością i teraz też nie czuła żadnego kaca moralnego, gdy budziła się naga, w nieswoim łóżku i z przeświadczeniem, że misja ratowania jej z samobójstwa przerodziła się w zwykłe zabawy dorosłych ludzi, którzy wypiją za dużo.
Tylko fizycznie czuła, że umiera i że wreszcie zabije ją ta suchość w ustach i brak stabilnego podłoża, bo czuła niesamowity helikopter, gdy tylko podniosła się z zamiarem odnalezienia swoich rzeczy. Prawdopodobnie zostały w salonie, więc przeszukała wzrokiem każdy zakamarek tej sypialni, a gdy nie znalazła odpowiednich ubrań, po prostu ruszyła nago do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Nigdy nie była fanką porannego wstydu po seksie, które miało sugerować owinięcie się w prześcieradło. Nie była hipokrytką i wiedziała, że jej ciało jest na tyle sztuką, że każdy powinien je podziwiać, a już zwłaszcza facet, któremu pozwoliła się zniewolić. I całkiem jej to się podobało, choć miałaby do niego sporo pytań.
Te jednak musiały zaczekać, bo wprawdzie znalazła jego zakrwawioną koszulę, ale już jej sukienka utonęła gdzieś w mrokach tego sterylnie białego domu. Przywodziło jej to na myśl szpital dla wariatów.
- Ty się modlisz? – i to było pierwsze pytanie, które zadała, zachrypnięta jak zawsze, jeszcze dopinająca guziki, które ułożyły się całkiem niesfornie na jej nagim ciele. Dopiero, gdy spojrzała na psa i na jego legowisko, strzeliła się w czoło. – Twój pies uwielbia Dolce, nie jest przypadkiem homoseksualistą? – i posłała mu nieśmiały uśmiech, może i była weteranką jednorazowych przygód, ale to wcale nie świadczyło o tym, że w obliczu takich wydarzeń umie się zachować. Wręcz jej zachowanie mogło sugerować, że jest zupełnie inaczej, więc aby przerwać tę niezręczność zapaliła papierosa z paczki, którą zostawiła na stole. Bez nikotyny i kofeiny z rana mogła być nieobliczalna, więc powinien uważać.

Laurent Buchinsky
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
I on dawno nie pamiętał kiedy zdarzały mu się podobne… przygody. Choć on nie skorzystałby z tego właśnie określenia, uznając że zwyczajnie było nieodpowiednie. Nadal jednak, nie było sensu kryć, że nic się stało. Może i nie czuł poczucia winy co do samego zdarzenia, ale czuł go, kiedy przypominał sobie o tym, co działo się wczoraj, a szczególnie wtedy kiedy dostrzegł nóż leżący na podłodze w kuchni. Westchnął cicho i wrzucił ostrze do zlewu.
Wyjrzał zza ściany, żeby dojrzeć ilość alkoholu na stołach, a właściwie wypitą ilość. Czy przesadził? Nie miał pojęcia, ale biorąc pod uwagę to, że nie bolała go głowa i nawet dobrze pamiętał wczorajszy wieczór – to chyba nie wypił zbyt wiele. Zresztą, kto nie miałby dobrej pamięci, gdyby jego dłoń wciąż była owinięta wczorajszym bandażem, na którym widoczne były zaschnięte ślady krwi.
W ciszy przyglądał się temu jak krople kawy spływały do kubka i miał wrażenie, że cały ten proces zwyczajnie go hipnotyzował. Albo była to zasługa koralików które obracał między palcami? Nie zauważył, że pies zmienił sobie miejsce spoczynku i wybrał jako poduszkę coś o czym zupełnie zapomniał. Co gorsza, nie zauważył, że nie tylko Fiodor przemieścił się bliżej niego. Chwilę później pojawiła się i Julia.
Otworzył szerzej oczy, jak gdyby wybudził się ze snu.
Hm? – Wybrzmiało z jego ust, jak gdyby nie zrozumiał pytania. Potrzebował kilku sekund, żeby skojarzyć słowo „modlić się” z różańcem, który trzymał w dłoni. – Ach… – westchnął. – Powiedzmy. – Bo nie modlił się w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie powtarzał żadnej formułki, jedynie się wyciszał. Robił to na wpół mechanicznie.
Potem jednak nie zrozumiał i drugiego pytania. Zmarszczył czoło, jak gdyby Julia mówiła do niego po chińsku, nie angielsku. Jakie Dolce? Jaki homoseksualista? Wyjrzał ponownie, żeby zobaczyć gdzie był Fiodor i dopiero wtedy zrozumiał o co jej chodziło. Jego pies wybrał sobie jako legowisko czerwoną suknię, która pośrednio doprowadziła do wczorajszego wielkiego zamieszania. Nie odpowiedział jednak Crane’ównie, uznając że zwyczajnie nie musiał.
Wyspałaś się? – Zapytał za to, jak gdyby rozmawiał z lokatorką, a nie kobietą, z którą spędził noc. – Przygotowałem kawę – dodał, wyciągając kubek z automatu i stawiając go na kuchennym blacie. – Jak się czujesz? – Musiał o to zapytać, to było oczywiste.

Julia Crane
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Mogła teraz ona usiąść i zapytać jak na przesłuchaniu, skąd te blizny, po których tak zachłannie przesuwała palcami i dlaczego znalazł się w tym mieście, skoro coś ewidentnie ukrywa (a przecież małe skupiska nie służą do dobrego kamuflażu), ale była zbyt wdzięczna mu za to wszystko, by drążyć. W nocy zaś dała mu odczuć, że podobne skazy na ciele nie przeszkadzają jej zupełnie i nadal pałała ogromną chęcią na namalowanie jego podobizny, zwłaszcza, gdy tak pochylał się z różańcem w ręku.
Wprawdzie była katoliczką z domu, ale jej wiara stanowiła tak eklektyczną mieszankę, że jedynie, co mogła mu zaproponować to fakt, by znowu modlił się na jej krzyżu, na plecach, ale to już zrobił wielokrotnie, w nocy, więc jedynie uniosła brwi, gdy stwierdził, że to nie modlitwa.
Bo i co ona mogła powiedzieć na ten temat? Żeby dorzucił formułkę o braku dziewczyn trzymających nóż w jego kuchni? Brzmiało równie absurdalnie jak całe to wydarzenie, gdy już dzień zawitał w ich progi, a ona dalej stała na bosaka i w jego koszuli.
- Ach, więc teraz będziemy rozmawiać na tematy neutralne? A tobie podoba się pogoda za oknem? – zapytała rozbawiona i wzięła od niego kubek z kawą. Usiadła na taborecie, z papierosem smakowała niemal wybitnie, a ona mimo wszystko czuła się spokojniejsza.
To nie tak, że ból odszedł, znalazł się za cienką zasłoną i pulsował delikatnie w jej skroniach, przypominając jej o beznadziejności tej całej sytuacji. I o samotności, w którą zaraz wjedzie z impetem, gdy tylko wyjdzie z tego domu i Laurent stanie się już tylko nieznajomym.
- Lepiej, dziękuję – odpowiedziała więc i dokończyła kawę, a potem zwyczajnie podeszła i objęła go. – Dziękuję. Gdyby nie ty to nie tylko sukienka i koszula byłaby w opłakanym stanie, ja też, w sensie w kostnicy – musiała doprecyzować, bo zrobiło jej się niesamowicie głupio. Zachowywała się nienaturalnie, ale nikt do końca nie określił jak powinno to podręcznikowo wyglądać, a Julia może i była pewna siebie, ale nie dla ludzi, którym zwierzała się praktycznie ze wszystkiego. – Powinnam już iść, muszę się przebrać i pojechać do galerii. Poszukać modeli, by nie napastować takich ludzi jak ty – tym razem już się autentycznie zaśmiała i puściła go.
Dla niej oznaczało to zmierzenie się ze wszystkim, czego się wczoraj obawiała najbardziej. Z tym pieprzonym życiem.

Laurent Buchinsky
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Nieświadomie umykał przed gorszym niebezpieczeństwem niż groźby z nożem w ręce. Nie pojawił się w Lorne Bay po to, żeby ktokolwiek go poznawał. Miał być tylko cichym ochroniarzem. Czymś w rodzaju psa obronnego. Niemal jak Fiodor. Ale i on miał całą masę pytań, które nie wiedział kiedy zadać i czy w ogóle powinien. Bo czy w ogóle mógł? Sam już nie wiedział, rozrywając się pomiędzy swoją przyjazną i chłodną stroną. Rozmyślał o wszystkim. Być może i dlatego obracał koraliki w dłoni i hipnotyzował się patrząc na aparat do kawy. Nie chciał być ani natrętny, a przy tym nie chciał otrzymać jakichkolwiek trudnych kontrpytań. Chłodna, trzeźwa strona przeważyła na szali.
Usta drgnęły mu w drobnym uśmiechu kiedy zauważył jej reakcję na jego odpowiedź dotyczącą modlitwy. A musiał i przyznać przed samym sobą, że dawno nie był w cerkwi i zapewne długo nie miał do niej zawitać.
Lepiej, żebyś wzięła kapcie – mruknął, dostrzegając kątem oka, że chodziła boso. Zaraz jednak przypomniał sobie, że kobieta zapewne nie wiedziała gdzie są kapcie lub gdzie mogłaby je znaleźć. Być może była to taktyczna zmiana tematu… ale tylko na tyle było go stać. – Zaraz ci przyniosę – dodał, bo najpierw chciał przygotować kawę. No i upewnić się, że wszystko było w porządku. Po pierwszym pytaniu spotkał się jednak z jej rozbawieniem. Czy to brzmiało tak źle? – Mógłbym zapytać o to czym różnią się style w sztuce na dzień dobry, ale biorąc pod uwagę, że byłem dobry tylko z technicznego rysunku… wolałem wybrać coś neutralnego – odpowiedział jej (a przynajmniej tak to brzmiało) śmiertelnie poważnie. Nutka ironii była ledwie zauważalna w jego tonie.
Zaraz uśmiechnął się słysząc, że mu dziękowała. Nie było potrzeby, żeby to robiła, ale i tak był jej wdzięczny za próbę pochlebstwa. Słysząc, że raczej nie zamierzała robić nic podobnego w najbliższym czasie.
Do usług – bo co innego mógł powiedzieć Buchinsky? – Chcesz coś zjeść zanim wyjdziesz? – Zapytał, bo nie chciał przecież, żeby szła głodna. Nie skomentował jej chęci do znalezienie modeli i faktu, że „nie chciała go napastować” jeżeli chodziło o jej chęci malowania aktu. Odetchnął z ulgą, że jego ciało nie miało być uwiecznione na jakimkolwiek płótnie. – Fiodor, wstań – rozkazał psu, a ten natychmiast podniósł się z sukni jak na komendę wojskową.
Podniósł materiał z podłogi i zaczął strzepywać z niego niewidzialny kurz. Było mu głupio, że nie miał niczego w zastępstwie, ale nie mieszkał ani z siostrą, ani z matką, ani z nikim oprócz Fiodora. A to przypomniało mu jeszcze o kapciach, po które poszedł do przedpokoju i które postawił przez Cane.
To jak ze śniadaniem? Czy galeria jest ważniejsza? – Zapytał.

Julia Crane
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
- Roztłukliśmy coś wczoraj? – akurat tego nie pamiętała, ale ta jego wrodzona chęć do odziania jej nóg w kapcie sprawiła, że Julia roześmiała się całkiem szczerze. Ona, dziewczyna biegająca przez świat w bardzo wysokich szpilkach, ewentualnie ciężkich, motocyklowych butach miałaby paradować w babcinych butach? Brzmiało tak absurdalnie jak i cała ta sytuacja, którą musiała rozładować po swojemu, więc siliła się na wcale nieśmieszne żarty, paliła papierosy jeden za drugim i na dodatek przyglądała się uważnie różańcowi w jego dłoni. Wszystko lepsze niż powracanie do wspomnień z wczoraj i nie miała tutaj na myśli seksu, którego przecież się nie wstydziła, ale właśnie tego pieprzonego noża i faktu, że znaleźli się w tej samej kuchni, a do niej mimo wszystko powracały demony, choć usiłowała sobie wmawiać, że to nieprawda.
Najwyraźniej była w tym równie kiepska jak on w pojmowaniu sztuki.
- Dla mnie rysunek techniczny był katorgą, ale jeśli chcesz dobrze ujmować perspektywę to musisz przejść i przez niego – wzruszyła ramionami. – Co do stylów w malarstwie to raczej nie chcę rozmawiać o pracy z facetem, z którym się przespałam – miała ochotę go niemal za to przeprosić, bo wpadała w coraz większą panikę, że znowu spieprzyła kolejną, świetnie zapowiadającą się znajomość.
Zwłaszcza, gdy zamiast powiedzieć coś bardziej stosownego rzucił jedynie do usług. Nie chciał widzieć jak w tym momencie Julia przewraca popisowo oczami i szuka cierpliwości na suficie.
Na całe szczęście jednak po chwili mogła już przynajmniej teatralnie oburzać się w swojej sukience, która miała na tyle dobry materiał, że żadnych psich kłaczków nie było. Ani śladu zębów, więc bez żadnego skrępowania zdjęła koszulę, a potem wsunęła ją na nagie ciało. Na widok kapci pokręciła jednak głową i założyła swoje szpilki.
Znowu była tą pewną siebie dziewczyną, choć nie zanosiło się na to jeszcze wczoraj.
- Śniadanie – dla niej była to kawa, papieros, ewentualnie jakiś tost. Mimo tego jednak po chwili i tak już wybiegała, by odjechać motocyklem z piskiem opon. Równie dobrze Laurent mógłby myśleć, że to wszystko mu się przyśniło.

zt
Laurent Buchinsky
ODPOWIEDZ