Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
outfit

Nie czuła się najlepiej po ostatniej informacji dotyczącej zamordowanej dziewczynki w Adelaide. Nie chciała popadać w pewność, że był to ten sam mężczyzna, którego od siedemnastu lat policja nie potrafiła złapać. Miała nastawiony alert na temat podobnych wiadomości, więc część z nich nie tyczyła się jej faceta. Musiała umieć to przesiać, wytypować te, które uważała za jego działanie co niestety pewnym było dopiero gdy jakimś cudem zdobywała raporty. Znajomości w policji były bardzo przydatne i choć nie zawsze zdawały test, tym razem funkcjonariusz z Cairns w ramach przysługi obiecał, że postara się zdobyć dokumenty dotyczące morderstwa w Adelaide.
Czekała – jak na szpilkach – pracując i robiąc to co zwykle. Traciła czas. Cholera jasna, była bezsilna i bezużyteczna w sprawie, której gdyby mogła to oddałaby całą siebie. Musiała jednak zarabiać i jakoś żyć. Iść do przodu pomimo, że myślami wciąż tkwiła w przeszłości.
Przeszłości, której część miała dzisiaj do niej zawitać. Nie od razu to zauważyła. Dostrzegła auto parkujące przy domu, ale zajęta podopiecznym, z którym właśnie przerabiała kolejne przeszkody na ścieżce wybudowanej obok hali, nie rwała się żeby tam podejść. Jello i Apollo, koczujący przy domu nie rwali się na powitanie nowoprzybyłych. Apollo leżący w cieniu drzew uniósł łeb zaś Jello wstała do siadu i mocno wciągnęła powietrze wraz z zapachem samochodu, obcego człowieka i psa. Badawczo patrzyła na oboje nie wykazując chęci do zaczepki, ale to się mogło zmienić, gdyby obcy czworonóg ją zaatakował.
Sue Ann, zwana też cioteczką Sue czyniącą honory i robiącą tu za prawą rękę (głównie od dokumentów i planowania terminarza Paxton), wyszła przed frontowe drzwi.
- W czym mogę pomóc?! – zawołała przyglądając się przybyszom. – Właścicielka jest tam. – Machnęła ręką w kierunku placu i podejrzliwie zlustrowała mężczyznę. Wyglądał jakoś znajomo, ale nie potrafiła powiedzieć, skąd go kojarzyła.
Eve nie przerywała treningu z psem, w trakcie zauważając, że facet z psem szli w jej kierunku. Czemu Sue nie mogła ich spławić? Nie miała teraz ochoty na przyjmowanie kolejnych zleceń, a przecież bycie miłym to podstawa marketingu i dobrej sprzedaży (tu musiała sprzedać siebie oraz fakt, że była naprawdę dobra w tym co robiła).
- Słucham pana?! – odezwała się głośno, gdy wciąż dzieliło ich z dziesięć do piętnastu metrów. Przez słońce, które świeciło prosto w jej twarz nie mogła dostrzec rysów mężczyzny. Mrużyła oczy, ale to nic nie dawało. Dopiero gdy ten zbliżył się na pięć metrów a Eve osłoniła oczy dłonią zrozumiała, że los jeszcze nie przestał z niej kaprysić. Świat musiał się świetnie bawić podrzucając pod jej nogi byłego faceta, z którym nie rozstała się w zgodzie. Będąc konkretnym, to on ją porzucił bez słowa zostawiając w jednostce wojskowej. Tchórz, oszust i uciekinier.
Zastygła w bezruchu na moment zapominając o psie, który właśnie przebiegał przez rampę. Odruchowo zrobiła krok w tył w duchu czując, że nie miała na to ochoty. Cokolwiek to było, po cokolwiek Lorenzu tu przyjechał, nie chciała go widzieć, rozmawiać i słuchać. Nie ważne co chciał powiedzieć, jakie biznesy ugrać czy co zrobić z psem, z którym tutaj przyszedł. Nie i koniec.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
two

[akapit]

Może odczuwał odrobinę poczucia winy.

[akapit]

Choć nie przyznałby się do tego otwarcie ani nawet sam przed sobą, rzecz jasna.

[akapit]

Może, ale tylko może, właśnie dlatego zaproponował jej profesjonalne szkolenie psa, którego była dumną właścicielką i zobowiązał się do pokrycia wszystkich kosztów. Dlatego siedział za kierownicą w swoim aucie z nieco nadpobudliwym przez podróż czworonogiem gubiącym sierść garściami — i był pewien, że każdy włosek powtyka się złośliwie w najgłębsze zakamarki, z których nie będzie w stanie ich wydrzeć żadną siłą, a jego zapach będzie w środku wyczuwalny intensywniej i trwalej niż jakakolwiek debilna choinka wieszana namiętnie w samochodach przez starszych panów.

[akapit]

Zaparkował przed głównym budynkiem, odwrócił się do Milo i kazał mu być grzecznym, po czym oboje opuścili auto. Zbyt obawiał się o stan tapicerki po powrocie, żeby zostawić go samego w aucie. Na wrzaski od progu domu odpowiedział spokojnie dopiero, kiedy znalazł się w odległości pozwalającej na cywilizowaną komunikację bez podnoszenia głosu do krzyku. Spokojnie i zwięźle wyjaśnił czego szuka — najwyraźniej bezcelowo, skoro i tak będzie musiał to powtórzyć kolejnej osobie wskazanej wreszcie przez kobietę — i bez żadnej emocji odbijającej się w wyrazie twarzy czy w ciele zniósł dziwne, badawcze spojrzenie, którym obrzuciła go od stóp do głów.

[akapit]

Kolejna kobieta, do której skierował kroki również wrzeszczała. Najwyraźniej na farmach już tak mieli, że lubili sobie pokrzyczeć. Ale on nie zamierzał zdzierać gardła; dlatego właśnie szybko, w kilku długich, już mniej cierpliwych krokach skrócił dzielący ich dystans. Zatrzymał się dopiero, kiedy w twarzy kobiety zajmującej się psem bez grama wątpliwości rozpoznał Eve.

[akapit]

Z jednym uderzeniem serca pod powiekami eksplodowało mu miliard obrazów, a wraz z nimi zapach i faktura dawno przeminionych wspomnień. Pasja, pożądanie oraz miłość. Znudzenie, rozgoryczenie oraz wina.

[akapit]

Wraz z kolejnym uderzeniem wszystko to wyblakło. Zniknęło, nie pozostawiając po sobie niczego poza być może niedostrzegalnym błyskiem w oczach sugerującym, że coś kiedyś w nich było. I że obudziło się, gdy przypadkiem przyszło mu stanąć ponownie twarzą w twarz z Eve Paxton we własnej osobie. Dziewczyną, którą tylko być może prawdziwie kochał, a którą z pewnością porzucił bez słowa.

[akapit]

Zajebiście.

[akapit]

Ten jej jeden krok do tył w momencie, w którym i ona go rozpoznała — bardzo wyraźnie świadczyły o tym jej oczy oraz jej spojrzenie — był bardzo wymowny. Gdyby Lorenzo był odrobinę bardziej wrażliwy, prawdopodobnie taka reakcja na jego widok ugodziłaby go prosto w serce. Choć akurat Eve mogła wątpić, że mężczyzna w ogóle posiada ten organ.

[akapit]

Eve — odezwał się w ramach powitania, nie starając się już skrócić dzielącego ich dystansu. Póki nie znajdował się w zasięgu pięści, był pewnie względnie bezpieczny, chyba że kobieta zacznie w niego rzucać przedmiotami albo pogoni psami, które najwyraźniej szkoliła; czego oczywiście nie doczytał przed wybraniem się tutaj z Milo. — Słyszałem, że szkoli się tutaj psy i chciałem się dowiedzieć, czy dla niego jest jeszcze jakaś nadzieja — odezwał się wreszcie, głosem zbyt neutralnym i spokojnym, żeby mógł brzmieć naturalnie, ruchem ręki wskazując na Milo. — Nie wiedziałem, że tym się teraz zajmujesz — dodał jakby w ramach pokracznie brzmiącego usprawiedliwienia.

[akapit]

Nie zamierzał pytać jej jak się czuje i co u niej słychać. Wątpił, że posiada jakiekolwiek prawo do poznania szczerej odpowiedzi.

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ze wszystkich ludzi na świecie nie spodziewała się spotkać Lorenzo. Była pewna, że jego zniknięcie przed laty było ostatecznym zamknięciem rozdziału. Chujowym i mało wyrafinowanym, ale to był koniec. Z początku źle go zniosła, ale pozostając w armii zebrała się do kupy bardziej niż gdyby zrezygnowała i wróciła do domu. Dojrzała i zrozumiała, że był to dla niej zamknięty temat. Że już nigdy nie będzie miała do czynienia z mężczyzną, za którym jak głupia zaciągnęła się do wojska. Pogodziła się z tą myślą. W końcu nawet stała się ona niezwykle pocieszająca i kojąca, w czym słuszność odnalazła w aktualnej chwili. W momencie, gdy znów ujrzała Lorenzo i powrócił do niej gniew, którego nie miała na kim wyładować. Zalała ją fala rozgoryczenia i rozczarowania wymieszanego z tym, jak fatalnie czuła się po ostatnich wiadomościach.
Rzuciła okiem na psa towarzyszącego mężczyźnie.
A więc o to chodziło.
Jeszcze raz uniosła wzrok i zmrużyła oczy, bo wciąż raziło ją słońce. Przez chwilę zastanawiała się, czym teraz zajmował się Lorenzo, skoro chciał szkolić psa akurat u niej. Z wojska zrezygnował, więc może zaciągnął się do policji? Może był ratownikiem na plaży i potrzebował psa, bo w niektórych miejscach stosowali pomoc czworonogów. Wszystkie opcje były możliwe i Eve rozsądnie wykreśliła tę jakże głupią, że mężczyzna nie ogarnął i przyprowadził swojego pupila, który sikał mu do butów. Nim jednak zapytała o psią specjalizację, Lorenzo powiedział coś, na co zareagowała wymownym prychnięciem.
- Jasne, że nie. – Czemu to ją nie dziwiło. – Miałeś mnie w dupie, kiedy byliśmy razem i teraz też. Nic zaskakujące. – Musiała. Po prostu musiała to z siebie wyrzucić. Może gdyby miała okazję zrobić to wcześniej, teraz jako tako udałoby im się normalnie porozmawiać, ale wyrzucone żale jedynie kiełkowały rodząc niechęć do tego konkretnego człowieka. Kogoś, dla kogo pognała do armii i choć kryła się w tym również potrzeba ucieczki, nie zrobiłaby tego bez Lorenzo.
Powróciła spojrzeniem na szkolonego psa, który zbity z tropu niuchał sobie kawałek trawy przy kładce.
- Drew! Leżeć! – zawołała stanowczo woląc mieć pewność, że psiak nie krząta się gdzie nie trzeba. To był pies klienta; lepiej mieć go na oku.
- Dobra, Enzo. Jaką specjalizację ma mieć pies? – zapytała, bo klientom nie powinna odmawiać i choć nie miała ochoty znów widzieć mężczyzny, to liczył się każdy zarobek. – Zakładam, że jest ci potrzebny do pracy – dodała widząc chwilowe skołowanie na twarzy Thompsona. Gdyby tylko wiedziała, że był to zwykły pupil, sama zareagowałaby podobnie. Specjalizacja psa? Bycie grzecznym futrzakiem?

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Przyglądał się jej czujnym, wręcz badawczym spojrzeniem; zupełnie jakby z powodu zawodowego spaczenia przypuszczał, że zaraz się na niego rzuci z pięściami. W rzeczywistości jednak chodziło o coś zdecydowanie bardziej prozaicznego. Obserwował ją. Każdy dostrzegalny detal twarzy mocno oświetlonej słońcem padającym zza jego pleców, każdy rys konfrontował z obrazem zapisanym w pamięci, która przecież okrutnie wykrzywiała rzeczywistość wraz z upływającym czasem, żeby ostatecznie zostawić nieśmieszną karykaturę. Wydarzenia, osoby i emocje odbite w krzywym zwierciadle ułomności ludzkiego mózgu niezdolnego do prawidłowego przechowywania wspomnień. A jednak znalazł w tym wszystkim jedną prawdę, której nie dało się zaprzeczyć.

[akapit]

Falcone porzucił dziewczynę, a przed nim stała kobieta.

[akapit]

Miał z tyłu głowy oczywistość w formie stwierdzenia, że sam zmienił się przez te lata, że ciągłe walki odcisnęły się nie tylko w stalowych mięśniach, ale i czymś bardziej subtelnym — choć wciąż dostrzegalnym — na twarzy. Że czas pozostawił po sobie ślad, zmywając z niej nie tyle chłopięcość, co młodość w ogóle. Mimo to dopiero na widok Eve nostalgia podniosła się gwałtownie i zatańczyła przez kilka chwil niczym drobinki kurzu w strumieniu światła pod wpływem podmuchu.

[akapit]

Pierwsze jej słowa skierowane wprost do Lorenzo, a nie przypadkowego przyjezdnego którego nie rozpoznała, były dla niego niczym zderzenie rozpędzonego samochodu ze ścianą. Słowa, które nie miały jak znaleźć ujścia kilka — kilkanaście? — lat temu w ich związku. O to, żeby nie mogły trafić do niego wyrzuty, rozgoryczenie czy żal Eve na wieść, że to koniec, Lorenzo postarał się ze szczególną skrupulatnością. Ponieważ on podejmował tę decyzję dość jednostronnie, jego uczucia były proste, ale niespodziewane zniknięcie musiało ją dotknąć w szczególny sposób. Specjalnie — choć teraz nie zamierzał się wypierać faktu, że tchórzowsko — porzucił ją w taki sposób, żeby ominąć całe to emocjonalne bagno.

[akapit]

Nie odpowiedział. Nie znalazł odpowiednich słów, ale nawet jeśli jakieś istniały... Po co miałby to robić? To była przeszłość. Choć stojąc przed nim, ta przeszłość wyglądała cholernie aktualnie.

[akapit]

Enzo.

[akapit]

Następne pytanie dodatkowo zbiło go z pantałyku, a koło ratunkowe, którym najwyraźniej miały być kolejne słowa kobiety tylko jeszcze bardziej wszystko skomplikowały. Musiała zauważyć konsternację na jego twarzy i zanotować przedłużającą się trochę zbyt długo ciszę. Wychodził właśnie na idiotę i nic nie mógł na to poradzić.

[akapit]

Nie, nie potrzebuję go do pracy — odpowiedział więc z bolesną prostotą, marszcząc przy tym brwi, jakby stwierdzał oczywistość, której ciężko zaprzeczyć. Jednak pamiętasz jak się mówi. Brawo, oby tak dalej, stary.Nie znam się na psich specjalizacjach ani na psach w ogóle. — Podniósł dłonie do góry w krótkim, trochę ironicznym geście poddania, szarpiąc przy tym za smycz trzymaną w jednej ręce. — Zanim dodasz, że to też mam w dupie, mogę tylko powiedzieć, że chcę go nauczyć zwyczajnej karności, posłuszeństwa i całej reszty, która ułatwia życie z psem na tyle żywiołowym, że z drewnianych krzeseł zostają tylko smutne strzępy.

[akapit]

Opuścił dłonie wraz z napiętą smyczą, nawet na moment nie odrywając spokojnego spojrzenia nie zawierającego ani jednej emocji od jej twarzy. Pies miał tu być dzisiaj najważniejszy, ale Lorenzo nie sądził, że na tym zadupiu czeka go taka niespodzianka.

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Niechętnie, ale musiała zmniejszyć dystans między nimi i przeszła bardziej na lewą stronę mężczyzny tak, żeby teraz słońce mieć z boku. Przez jasne promienie kolorowe plamki zdobiły świat. Przez dobre parę sekund nie miała jak przyjrzeć się dawnej miłości ani jego psu, z którym się nie przywitała, chociaż ten w niczym nie zawinił. A jednak pokusiła się o jawną oznakę, że nie chciała tutaj mężczyzny i nawet jeśli z grzeczności zapytała o jego plany wobec czworonoga wolałaby, żeby do tej rozmowy w ogóle nie doszło. Z chęcią cofnęłaby się o tych parę kroków do tyłu i Thompson mógłby zrobić dokładnie to samo udając, że wcale go tutaj nie było. W końcu był w tym mistrzem; w udawaniu, że niczego po sobie nie zostawiał. Tylko prycze, skreślone nazwisko na liście rekrutów i złamane serce, które mentalnie olał ciepłym moczem.
- To po co..Po chuj przyszedłeś?; chciała zapytać, ale powstrzymała się przed tym jednym wulgaryzmem woląc nie dawać Lorenzowi powodów do dumy z tego co zrobił. Że postąpił dobrze zostawiają ją w armii. – ..przyszedłeś? – dokończyła w myśl tego, na co właśnie wpadła, chociaż po chuj to robiła. Miała gdzieś co facet o niej pomyśli i czy będzie zadowolony z siebie. Było minęło, a jednak uraza i niewyrażony gniew pozostał rodząc w głowie Eve wiele niespójnych myśli. Równie chaotycznych co uczucia, które nią teraz targały.
- Chryste, jaki z ciebie ignorant – jęknęła i przewróciła oczami. – Sprawdziłeś chociaż, dokąd jedziesz? Sądząc po twojej obecności, nawet się nie pokusiłeś zerknąć, co to za miejsce. – Ani do kogo należało, co wypisane było od razu tuż pod nazwą ośrodka. Wystarczyło wyklikać to w wyszukiwarce, ale nawet o to Lorenzo się nie pokusił. To takie typowe.. – Po prostu tu wpadłeś taki.. taki dorosły i pewny siebie.. – Była świadoma, jak dziwnie to brzmiało, ale minęło tyle lat, że oboje zdążyli się zmienić. Wydorośleli, a jednak Eve nie wierzyła, że ludzie się zmieniali. Nie całkowicie. – ..uznając, że dostaniesz tu czego chcesz, chociaż nawet nie przyszło ci do głowy, że to nie jest ośrodek dla domowych pupilków, nad którymi nie umiecie zapanować. – Lenistwo właścicieli psów irytowało Paxton i choć nigdy im tego nie mówiła, to teraz mogła robić co chciała, bo miała do czynienia z osobą, której już dawno chciała wygarnąć. – Dla twojej wiadomości – szkole tu PSY SPECJALISTYCZNE. Takie, które pracują i ratują ludzkie życie a nie jedzą krzesła, bo najwyraźniej ten biedny psiak czuje się samotny siedząc całe dnie w domu, kiedy ty szlajasz się nie wiadomo gdzie. – Śmiało sobie pogrywała oceniając Lorenzo, ale potrzeba wyżycia się na nim była silniejsza od rozsądku, którego powinna się złapać zamiast ględzić obrażając Thompsona.
Chrzanić rozsądek a Enzo sobie zasłużył.
- Przemyśl to sobie. Przyda Ci się. – Nieco zmienić kierunek własnego postępowania, ale wątpiła, że to by cokolwiek dało. Palant zawsze pozostanie palantem. Niezależnie od tego, jak przez te wszystkie lata wyprzystojniał, dorobił sobie tatuaży, które Eve zawsze uważała za seksowne, zaś jego energia stała się silniejsza, prawie nie do przebicia, lecz akurat tego Paxton się nie bała. Już nie.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Uważał, że tłumaczyli się tylko winni, a on nie czuł się winny — cóż, przynajmniej nie w kwestii wyboru trenera personalnego dla psa Delilah, pomijając inne aspekty ich znajomości i historię, która ich łączyła. Właśnie z tego powodu nie wyjaśnił jej, że adres podał mu znajomy znajomego na imprezie; że nie przyszło mu do głowy sprawdzanie, czy przypadkiem jego była porzucona przez niego w wojsku nie zajmuje się teraz tresowaniem psów na jakimś zadupiu w Lorne Bay, tak jak nie sprawdzał czy przypadkiem nie pracuje jako bileter na basenie kiedy akurat chciało mu się popływać; że przyszedł tu właśnie po to, żeby doinformować o podstawowych rzeczach, o których nie ma pojęcia z racji nie posiadania nawet chęci bycia właścicielem jakiegokolwiek czworonoga.

[akapit]

Może to wiadro pomyj, które dość pochopnie wylała mu na łeb mu się w końcu należało za wszystkie lata, podczas których nie mogła mu wygarnąć jak chujowo się względem niej zachował. I tylko ta myśl powstrzymała go przed reakcją. Nie sparował ani nie uniknął zadanego ciosu, po prostu przyjął go i nawet mu przy tym powieka nie mrugnęła.

[akapit]

Wreszcie, po przedłużającej się nieco ciszy zrozumiał, że skończyła.

[akapit]

To pies mojej dziewczyny — odparł więc pierwsze, co przyszło mu na myśl, wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Tylko i aż tyle, kilka suchych, wypranych z emocji słów w odpowiedzi na cały potok obraz w jego kierunku. Wyprał się z potrzeby użycia sarkazmu czy ironizowania kwestii przemyślenia sobie wyboru osoby mającej zająć się nie należącym do niego psem. — W takim razie nie zajmuję więcej twojego czasu — dodał, a chociaż on z ich dwójki zamierzał zachować kulturę przystającą ludziom dorosłym, słowa podziękowań za stracony czas Eve nie dały rady przecisnąć się mu przez gardło.

[akapit]

Odwrócił się na pięcie z mocnym postanowieniem ruszenia przed siebie i zostawienia za plecami całego tego nieporozumienia, do którego miałby wrócić jedynie w formie ciekawej anegdotki do opowiedzenia znajomym w stylu: „Hej, śmieszna sprawa, spotkałem swoją byłą, która bardzo stanowczo dzieli psy ze względu na rodzaj wykonywanej przez nie pracy.”

[akapit]

Wtedy zrozumiał, że popełniłby drugi raz ten sam błąd.

[akapit]

Ta myśl sparaliżowała go zupełnie na jedno zdradliwe uderzenie serca. Zawsze uważał, że ten, kto nie uczy się na błędach jest głupcem; że wystawia się w żałosny sposób na powtórkę porażki. W klatce i w życiu — nagle to założenie zdało się pasować do obu sytuacji. Dlatego zatrzymał się, choć pies szarpnął na smyczy, wyraźnie niezadowolony z przerwania emocjonującego spaceru w stronę pozostawionego przy domu auta. Lorenzo zatrzymał się w miejscu, przełknął ślinę i jeszcze raz odwrócił się w stronę emanującej wkurwieniem Eve. Patrząc na nią i przywołując związane z nią wspomnienia, wyłącznie upewnił się w przekonaniu, że należało powiedzieć coś jeszcze.

[akapit]

To w wojsku — zaczął na wdechu, powoli, mając wrażenie, że następne słowa będą go sporo kosztować. I jeszcze bardziej przemożne wrażenie, że tą cenę należało wreszcie zapłacić. — To była tchórzowska próba ucieczki od wzięcia odpowiedzialności za swoją decyzję. Teraz to wiem; ale wtedy każda opcja inna niż pozostawienie cię bez słowa nie wydawała się możliwa do zrealizowania. — Słowa były niczym. Ale jak na ironię, nic innego mu nie pozostało. — Przepraszam, Eve.

[akapit]

I tym razem nie chciał się usprawiedliwiać czy racjonalizować swoich wyborów. Choć tym razem czuł się winny.

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Patrzyła na towarzysza Lorenzo nieco łagodniej niż na niego samego. To nie czworonóg był winien a facet u jego boku, który wprost przyznał, że nie miał psa. Oczywiście, że nie. Eve je uwielbiała, ale on nigdy nie wykazywał chęci posiadania jakiegokolwiek futrzaka. Po prostu taki był a ona wtedy miała za mało lat, żeby pojąć, że niektórych rzeczy nie dało się zmienić. Głupia wciąż nastolatka, która wierzyła, że miłość zmieni wszystko. Poprawka – zauroczenie – bo to co wtedy do niego czuła teraz nie nazwałaby miłością. Pożądała go fizycznie i była zachwycona Thompsonem. Zakładała przy nim różowe okulary nie dostrzegając wad i wielu innych oznak tego, że nie nadawał się do stałego związku. Że stać ją było na coś więcej, co pojęła dopiero, gdy chłopak zniknął z jednostki.
Głupie szczeniackie zauroczenie, za które była zła również na siebie. Ten gniew, który ją wypełniał nie był skierowany tylko na Enzo, ale także na nią samą, bo jak nie skonfrontowała się z nim tak również nie zrobiła tego ze sobą. Po prostu zakopała tamto wydarzenie bez przetrawienia wszystkiego w sposób, w który zalecał jej terapeuta tuż po powrocie ze strefy wojny. Oczywiście porada ta nie dotyczyła utraconej miłostki a wydarzeń z bombardowania, ale śmiało mogła to przełożyć również na sytuację z Lorenzo.
Z zadowoleniem przyjęła moment, w którym mężczyzna się odwrócił i zamierzał odejść. Po dwóch sekundach zrobiła to samo wracając do tresowanego psa, który bez celu hasał pomiędzy rozstawionymi przeszkodami. Odwróciła się za siebie sprawdzając, czy Thompson rzeczywiście sobie poszedł, ale wtedy ku swemu zaskoczeniu natrafiła na jego spojrzenie. Ponownie zacisnęła wargi przybierając stanowczy wyraz twarzy.
Bądź silna; postanowiła sobie w duchu nie mając pojęcia, czego mogła się spodziewać.
Wzięła głęboki wdech rozumiejąc, że nawiązywał do tego, co zrobił i nagle pojęła, że ten cały gniew który w sobie nosiła nie był aż tak ogromny. Minęło wiele lat. Na swój sposób to przetrawiła. Po prostu choć raz musiała na niego huknąć, wkurwić się i wylać żale. Ten jeden raz, który wcale jej nie satysfakcjonował, bo już niczego nie czuła do Lorenzo. Skrzywdzone serce młodej dziewczyny zniknęło. Zagoiło się i dorosło. Nie było już tym samym co kiedyś, więc i gniew był bardziej zautomatyzowany niż naturalny wynikający z dawnego bólu. Po prostu na jego widok rozum sam podpowiedział, co powinna czuć, że należało się złościć, chociaż już dawno przykryła tamtą urazę wieloma innymi uczuciami (zwłaszcza tymi dobrymi związanymi z innymi osobami).
Przez dłuższą chwilę przyglądała się mu w ciszy aż gniewna mina zelżała.
- Dziękuję. – Znając tamtego chłopaka domyślała się, że nie było to dla niego łatwe. Tamten chłopak nie przyznawał się do słabości oraz do błędów. Czy wciąż był taki sam? Możliwe, że nie, ale i tak uznała, że było to dla niego nie łatwe. – Przyznaj szczerze, Enzo – poprosiła już nieco łagodniej. – Przestałeś mnie kochać? Wtedy. – Sprecyzowała, bo wcale nie miała na myśli teraz.Albo w ogóle nie kochałeś. – Nie obrazi się, jeśli przytaknie. – Jeżeli tak, to czemu chciałeś, żebym się z tobą zaciągnęła? – Do Armii, jakby potrzebował wsparcia albo przykrywki dla swej decyzji, której potem żałował. Jakby to on poszedł do wojska za nią a nie ona za nim.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Przepraszam. Dziękuję.

[akapit]

To nigdy nie było takie łatwe; to tylko puste słowa nie niosące ze sobą żadnego znaczenia, bo prawdziwe emocje, które mogłyby nadać im realny ciężar, wygasły lata temu. Ale też co innego mogło jeszcze pozostać poza zwykłymi zwrotami grzecznościowymi? Oboje dojrzeli, być może oboje założyli sami na siebie kajdany dorosłości i wpasowali się w schematy, którymi Falcone zawsze tak pysznie gardził. Skrzywił się na tą myśl; ale tylko przelotnie, bo już chwilę później ją od siebie odepchnął, żeby skupić się na tym, co miała do powiedzenia stojąca w coraz większej odległości Eve. A jej kolejne słowa odruchowo przykuły całą uwagę i zmroziły go na kilka sekund, nawet jeśli rysy jej twarzy przestał wyostrzać gniew, a w oczach roztopiła się wcześniejsza irytacja.

[akapit]

Zdał sobie sprawę że nie lubi, kiedy mówi do niego Enzo, bo robiła to w sposób, który kiedyś lubił za bardzo.

[akapit]

Poza tym szczerość nigdy nie należała do jego mocnych stron.

[akapit]

Patrząc na nią w bezruchu, kiedy zaległa między nimi cisza zaczęła się nienaturalnie przedłużać, Lorenzo zrozumiał, że odpowiedź na to pytanie jest jedna i na dodatek jest bardzo prosta. Kochał ją. Ale bardziej kochał klatki, adrenalinę i wolność — wszystkie te rzeczy, które wojsko mu wyszarpało z dłoni. Kochał ją jakoś ułomnie, bo ponad jej osobę i wszystkie te górnolotne uczucia, których ludzie dookoła tak rozpaczliwie pragną, on przedłożył spełnienie zawodowe i przyjemność. Teraz już zdawał sobie z tego sprawę, choć nigdy szczególnie nie rozdrapywał swoich motywacji. Nie ten typ.

[akapit]

A czy to cokolwiek zmieni? — zapytał wreszcie, właściwie wyłącznie retorycznie, rozkładając przy tym ręce na boki. Kiedy opadły one wzdłuż ciała wraz ze smyczą, Lorenzo znów się odezwał, prawdopodobnie tylko po to, żeby zaspokoić ciekawość kobiety: — Nie przestałem. Przynajmniej nie od razu.

[akapit]

Taka odpowiedź z pewnością była niczym niewielki kamyk, który mógł uruchomić lawinę pytań, wątpliwości i oczywiście pretensji. Dlaczego w takim razie zrezygnował z wojska? Dlaczego uciekł, zostawiając ją tam bez słowa, skoro teraz twierdzi, że jednak coś do niej czuł?

[akapit]

Nie był tylko pewien, czy chce odpowiadać na takie pytania. Ale skoro mieli tutaj chwilę szczerości, Lorenzo zaryzykował i zadał pytanie, których zazwyczaj nie zadają problematyczni nastolatkowie z zamiłowaniem do bójek, przynajmniej nie ci pochodzący z rozbitych rodzin, w których rodzice nie mieli czasu na wykształcenie autorefleksji:

[akapit]

Dlaczego poszłaś za mną do wojska?

[akapit]

Przecież nigdy jej do tego nie zmuszał. Chyba nie był też tym typem, który zapytałby ją wprost tak, jak przed chwilą zapytała ona; kochałaś mnie? Cierpiałaś, kiedy cię zostawiłem?

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Odpowiedź niczego by nie zmieniła, ale w jakimś malutkim stopniu potrzebowała to usłyszeć. Chciała poznać prawdę. Zweryfikować ją z tym, czego sama zdołała się domyślić a co nie znalazło potwierdzenia u samego Thompsona. Jego słowa na dobre zamknął tamten rozdział, który choć dawny i prawie zapomniany, był bardzo ważny w życiu Eve.
- A jednak to nie było wystarczające, żeby ze mną zostać. – Ta miłość, którą utkali w młodzieńczych latach. Paxton ledwie co ukończyła dziewiętnastkę. Co mogła wiedzieć o życiu poza tym, że to odbierało jej najbliższych? Niewiele. Lorenzo był jej pierwszą prawdziwą miłością albo ogromnym zauroczeniem opartym na tym, że w tamtym czasie nikogo nie miała. Prócz brata nie mogła liczyć na nikogo, ale Neil był młodszy, jeszcze uczył się życia i wielu spraw nie rozumiał. Nie widział ich w ten sam sposób, jak Eve, która zdecydowała się uciec z miasteczka z myślą, że tylko tak uchroni się przed dalszym cierpieniem.
Nic bardziej mylnego.
Teraz to ona kupiła sobie czas. Milczała zerkając na psa towarzyszącego Lorenzo. Nawet nie zapytała, jak się wabił, co w jej przypadku nie było czymś pożądanym. Uwielbiała psy. Stawiała je na pierwszym miejscu przed ludźmi (nie wszystkimi, ale jednak), bo w przeciwieństwie do ludzi, uczucia czworonogów były prawdziwe i szczere. Nie ważne, czy były wesołe, gniewały się czy smuciły z powodu długiej nieobecności właściciela.
- Myślałam, że z miłości. W tamtej chwili tak było. – Tak czuła, dopóki nie doszła do innych wniosków. – Byłam zauroczona po uszy. – Nie zamierzała tego ukrywać. Była dorosła i stawiała na szczerość zwłaszcza, że „było minęło”. Jasne, Lorenzo nadal był przystojny, a nawet bardziej niż wcześniej, ale już nie czuła do niego miłości. Było, ale się rozmyło. – Ale też chciałam uciec. – Z tego miejsca, od domu, miasteczka i wszystkich rzeczy, które tu się wydarzyły. – Po utracie siostry, matki i ojca byłeś jedyną stałą, której nie chciałam stracić. – Wmawiała sobie, że mężczyzna był lepszy od tego wszystkiego, co ją tutaj czekało. Wojsko było lepsze od tego.
- Wiesz, Enzo.. – dodała po krótkiej chwili i zrobiła krok przed siebie. – Jeżeli z twojej decyzji wyniknęło coś dobrego, to w porządku. – Jeżeli dzięki temu był szczęśliwszy, jako tako mogła na to przystać. – Źle, że złamałeś mi serce. Mocno to przeżyłam, ale skoro na dłuższą metę tak było lepiej, to najwyraźniej tak być musiało. – Wzruszyła ramionami, co było tak bardzo skrajne z jej niedawną reakcją i wybuchem złości. Cóż, zrobiła to co chciała lata temu. Pozwoliła złości się opanować, ale to był dawny gniew. Ten już przeżyty, przetrawiony i wyrzucony w osobę, w którą chciała nim wycelować.
Sięgnęła ręką do tylnej kieszeni spodni i wyjęła komórkę.
- Niech stracę. – Powiedziała z nutką przekąsu w głosie. – Podam ci namiary na kogoś w Cairns, kto szkoli domowe pupile – zaoferowała się robiąc kolejne kroki w stronę mężczyzny.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Jednak nie — potwierdził spokojnie, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie starając się być przy tym okrutnym. Po prostu taka była prawda, a on odniósł wreszcie wrażenie, że Eve należy się na tyle szacunku, żeby być wobec niej szczerym.

[akapit]

Wiedział przecież doskonale jak z nim było. Własnoręcznie odpychał od siebie wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało. Najmocniej ranił tych, których kochał najbardziej. W świetle jego ostatnich problemów w związku z Delilah — nawet jeśli dopiero do siebie wrócili — ta myśl uderzyła go ze zdwojoną siłą i wycisnęła całe powietrze przetrzymywane w płucach. A następnie Eve znów się odezwała po przedłużającym się milczeniu, pozwalając mu chociaż na chwilę oderwać się od tej przygnębiającej wizji.

[akapit]

Jeśli choć przez chwilę łudził się, że po usłyszeniu odpowiedzi na tak postawione pytanie —odpowiedzi, którą spodziewał się przecież otrzymać — coś znów poruszy się w okolicy mostka, musiał się zawieść. Nawet jeśli ten niespodziewany powrót myślami do tamtych lat był przyjemny... Czas wypaczał wspomnienia.

[akapit]

Najwyraźniej oboje byliśmy bardzo młodzi, a tylko jedno z nas dodatkowo głupie — mruknął w odpowiedzi, uśmiechając się przy tym krzywo, niezbyt radośnie. Grymas i tak rozmył się, kiedy Eve dopowiedziała jeszcze kilka słów. Był jedyną stałą w jej życiu, która postanowiła opuścić ją z własnej woli; uzupełnił w myślach.

[akapit]

No tak, postawienie sprawy w ten sposób było niewygodne.

[akapit]

Lorenzo po raz pierwszy uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, nagle zainteresowany gospodarstwem i psem bawiącym się gdzieś za plecami Paxton. Spojrzał na nią ponownie w chwili, w której zrobiła krok w jego stronę i mimowolnie uniósł brwi w wyrazie szczerego zdziwienia. Czy wykrzyczenie kilku pretensji w jego stronę tak zmieniło jej nastawienie? A może to, że zebrał się na odwagę żeby się odwrócić i wreszcie zachować jak należy? Na odwagę zupełnie inną niż ta, którą miał na co dzień jako Falcone wchodzący do klatki bez żadnej gwarancji, że uda mu się ją opuścić o własnych siłach; że w ogóle z niej wyjdzie.

[akapit]

Chrząknął, nie mając pojęcia co powiedzieć. Miała rację. Jak na ironię, zostawienie jej było najlepszym, co mógł dla niej zrobić.

[akapit]

Wiesz — zaczął, niespodziewanie również dla siebie. — Cieszę się, że cię widzę. Naprawdę. Mam naiwną nadzieję, że rozwinęłaś skrzydła tak, jak ja rozwinąłem swoje po opuszczeniu wojska. Hm, nigdy nie byłem zbyt dobry w takich rozmowach... Takich szczerych... Z resztą na pewno pamiętasz. — Machnął nonszalancko ręką, jakby chciał zamknąć ten temat, a potem dodał coś, co ponownie zaskoczyło jego samego: — Dobrze wyglądasz, Eve.

[akapit]

Ale nie dlatego, że chciał się z nią przespać. Nie dlatego, żeby miał mieć z tego jakąkolwiek korzyść. Po prostu w jego oczach wyglądała na kogoś, kto ułożył sobie życie po swojemu. A kiedy patrzyła na czworonoga z którym się tu pojawił, Lorenzo był niemal pewien, że widzi jak stal jej spojrzenia mięknie.

[akapit]

A więc psy specjalistyczne, co? — zapytał, wyciągając swój telefon z tylnej kieszeni jeansów. — Długo zostałaś w wojsku?

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Gdyby Lorenzo podzielił się z nią swoimi myślami o tym, że był stałą, która jednak z własnej woli ją opuściła, to mogłaby mu przytaknąć. Nie był jedynym, który tak uczynił. Straciła wiele bliskich osób, w tym dwie w rodzinie, które z własnej woli od niej odeszły. Matka opuściła ich dawno temu jednocześnie odnajdując szczęście w życiu z dala od Paxtonów. Ojciec poszedł na całość i po postu strzelił sobie w łeb. Lorenzo wcale nie był inny, a jednak Eve mając tych dziewiętnaście lat chciała wierzyć, że jej nie zostawi. Że nie będzie przykładem powielającym zachowanie rodziców Paxton.
Myliła się i wtedy zrozumiała, że najpewniej była na to skazana. Jedni mieli słabą odporność i często chorowali a Eve Paxton porzucali najbliżsi. Każdy miał to, z czym się urodził.
- Pamiętam. – Przytaknęła zastanawiając się, czy rzeczywiście rozwinęła skrzydła. Wojsko wiele ją nauczyło. Już wcześniej była dojrzała, chociaż głupia z miłości, ale w armii nabrała nowych umiejętności, doświadczenia i podejścia do świata. Nie oceniała go zero jedynkowo. Nie było dobra ani zła samego w sobie. Czarno albo białe również nie istniało. Nie powiedziałaby jednak, że rozwinęła skrzydła. Częściowo na pewno tak, ale to wciąż za mało; bo nadal nie czuł się kompletna.
- Dzięki, ty także. Zadbałeś o siebie. – Nie spasł się, nie żłopał piwa, przez który miał charakterystyczny brzuszek i ogólnie dobrze się prezentował. Nie musiała raczej niczego dodawać zwłaszcza, że zauważyła ubranie, które się na nim upinało. Wyrósł, ale bardziej w mięśniach, co również było plusem.
- W wojsku dostrzegłam szansę. – Przytaknęła na temat psów specjalistycznych. Jeszcze nim pojechała do armii zdążyła zrobić odpowiednie egzaminy na treserkę. Już wtedy planowała zająć się psami, ale nigdy nie przypuszczała, że nie będą to jednak pupile domowe a psy pracujące.
Z telefonem w ręce podeszła jeszcze bliżej i odczekała chwilę aż Lorenzo będzie gotów wpisać numer.
- To Archie. Powiedz, że jesteś ode mnie, to znajdzie dla ciebie jakiś bliższy termin. – Miał napięty kalendarz, jak na dobrego tresera przystało, więc lepiej zadzwonić po znajomości, żeby mieć z głowy pewne problemy związane z psem. – Chociaż po tym, co powiedziałeś, radzę przygarnąć do domu drugiego zwierzaka. Wtedy zniknie problem gryzienia mebli. – Psy robiły to głównie przez samotność oraz z nudów. W towarzystwie drugiego czworonoga to zachowanie powinno występować rzadziej, jak nie całkowicie zniknąć.
- Do samego końca. – Pokiwała głową, jakby zgadzała się z własną odpowiedzią, która brzmiała dość dwojako. – Kiedy byliśmy gotowi. – Mówiła tu o sobie i swoich kolegach. – Wysłano nas do Afganistanu. Mnie nieco później, bo zanim tam trafiłam, zdołałam przekonać naszą armię do zaangażowania psów. Na początku kręcili nosem, ale gdy Amerykanie pojawili się ze swymi K9, to od razu chcieli być tacy jak oni. Zaczęłam więc szkolić psy, od czasu do czasu jeździłam na misję swe swoim czworonogiem, aż wreszcie trafiłam tam na dłużej i się skończyło. – Wzruszyła ramionami nie chcąc przy Thompsonie rozwijać tematu „końca” jej przygody w armii. – A ty, co robiłeś po odejściu z wojska? - Co takiego było ważne? A raczej lepsze od armii?

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Uśmiechnął się krzywo, choć wcale nie złośliwie, na dźwięk jej słów o dbaniu o siebie. Lorenzo, regularnie narażając się na kontuzje poważniejsze niż tylko złamany nos czy ręka, bynajmniej nie uważał, żeby to była cała prawda. Racja, regularnie ćwiczył i starał się dobrze odżywiać co skutkowało niezbędną do sportu muskulaturą — a jednocześnie zdarzało się, że chlał na umór i regularnie dawał się bić za pieniądze, które mogłyby zawrócić w głowie niejednemu szczurowi korporacyjnemu.

[akapit]

Ale cholernie kochał to życie i nie zamieniłby go na żadne inne.

[akapit]

Dzięki — mruknął, jednocześnie wstukując w telefon numer, który Eve mu podała. Podniósł wzrok i uśmiechnął się szerzej na dźwięk kolejnych jej słów. — Nie mam w domu nawet jednego psa, dla którego mógłbym dobierać kompana do pary — odpowiedział całkiem swobodnie. Nigdy nie chciał mieć zwierzęcia, a już z pewnością nie takiego, które wymagałoby jego opieki, zaangażowania i czasu. Może nie świadczyło to o nim zbyt dobrze, ale w gruncie rzeczy i tak go to nie obchodziło; nie były mu potrzebne dodatkowe obowiązki. — Ale poradę przekażę.

[akapit]

Schował telefon i spojrzał przelotnie na niecierpliwiącego się już czworonoga naciągającego trzymaną przez niego smycz, ale szybko stracił nim zainteresowanie na rzecz skupienia się na odpowiedzi Eve. Kiedy się nad tym zastanawiał, musiał sam przed sobą przyznać, że był szczerze ciekawy co robiła w wojsku później, kiedy już się rozstali; a raczej kiedy sam już zrezygnował z szansy posiadania informacji o jej życiu.

[akapit]

Tylko nie potrafił powstrzymać wrażenia, że w jej słowach kryło się coś niejasnego. Do samego końca? Nie miał pojęcia co to miało znaczyć, tak samo jak późniejsza równie nieoczywista próba kobiety wyjaśnienia wcześniejszych słów; że byli gotowi. Gotowi walczyć w nieswoich wojnach, za nieswoje kraje i interesy, w których nigdy nie będą mieć żadnego udziału, gotowi zostać zwykłymi pionkami w potężnej machinie przegniłej do samego dna polityki. Ta myśl zabrzmiała gorzko — bo cała przeszłość w wojsku była dla Lorenzo w tym właśnie smaku — więc nie podzielił się nią na głos. Nie zamierzał oceniać niczyich motywów, bo samemu daleko mu było do złotego chłopca.

[akapit]

Afganistan, no jasne. Długo tam stacjonowaliście? Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że pasowałaś tam, do wojska i całej tej atmosfery. Ale chyba z tego samego powodu to nie było dla mnie — odpowiedział zamiast tego, po czym natychmiast dodał w ramach wyjaśnienia: — Nie lubiłem myśli, że ktoś kieruje moim życiem. I nie nadawałem się do walki o ideały, które mnie nie dotyczą. — Co innego jeśli chodziło o walki w klatce na ocierające się o śmierć lub kalectwo. — Właściwie wróciłem do walk — odpowiedział na jej pytanie, wzruszając przy tym ramionami, zupełnie jakby to było oczywiste. Wiedziała przecież jeszcze przed wojskiem, przed całą sprawą z chorobą jego matki, która nieodwracalnie pokierowała wtedy jego wyborami, że zawodowo bije innych facetów po mordach. — Tym razem do takich, których nie puszczają w telewizji. Wtedy, kilka miesięcy przed odejściem, odezwał się do mnie kumpel i zaproponował mi pracę, która była naprawdę dobrze płatna. Zapewniała wolność, jaką pożerała armia, a nie odbierała jej ryzyka — dodał, mrużąc lekko oczy. Sam nie wiedział, w którym momencie rozmowa z nią stała się taka łatwa; a nawet przyjemna.

[akapit]

Przypominała mu nawet po tylu latach powód, dla którego się nią zainteresował.

Eve Paxton
przyjazna koala
Falcone
ODPOWIEDZ