płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Inej podejrzliwie. –Cały czas oskarżałaś mnie o brak spontaniczności i śmiałaś się, że wszystko planuję i jak to porzucam to jesteś zszokowana? – Zapytała i teraz było jej przykro i zastanawiała się czy podjęła dobrą decyzję. Połasiła się na spore hajsy, była gotowa podzielić się nagrodą z Inej, a teraz wychodziło na to, że mogłaby umrzeć, bo jej plan się nie powiedzie, bo po prostu nie ma żadnego planu.
-Wooow. Lubisz mnie czasami? – Teatralnie zatrzepotała rzęsami i nawet ułożyła sobie dłoń na klatce piersiowej robiąc nieme „awwww”. –Okej. – Westchnęła ciężko, bo wzięła arsenał broni żeby zrobić rozpierduchę. Dobrze, że jednak była sobą i zainwestowała w bronie z tłumikami. –Czyli bez wysadzania posiadłości. Bez wybuchów, bez rozpierduchy. Wchodzimy po cichu i działamy po cichu. – Gdyby była Inej to zaczęłaby podejrzewać, że ze strony Sam była to zagrywka psychologiczna. Niestety Sameen naprawdę, pierwszy raz w życiu miała ochotę wpaść do tej posiadłości i strzelać we wszystko co się rusza. Jasne, chciałaby przeżyć, ale jednocześnie nie miałaby nic przeciwko pięknej śmierci. Najważniejsze było to, że nie musiała obmyślać całego planu od początku. Musiałaby wtedy zawrócić helikopter, przystanąć gdzieś randomowo na parkingu pod marketem i wszystko przemyśleć.
-Prawda. – Zgodziła się, Inej miała rację. Jeśli ona nie zabiłaby ojca to nadal żyłaby w tym piekle, a przynajmniej jej matka na pewno. Albo ostatecznie pewnego dnia tatuś przesadziłby ze swoim znęcaniem się i wszystko skończyłoby się całkiem inaczej. –Nie myślisz o nich? Nie sprawdzasz ich? Nie tęsknisz? – Sameen to wracałaby bardzo często w rodzinne strony i upewniała się, że matka po śmierci ojca wiedzie jakieś normalne życie. Oczywiście musiałaby się tam pojawiać anonimowo i nie mogłaby za bardzo ich wspomagać, żeby nikt się nie domyślił, że mają wsparcie, ale jednak nie zostawiłaby ich samych sobie. Tak jak teraz odnalazła swoją rodzinę i wspiera ich, mimo, że nie są tego świadomi.
-Świetnie. W takim razie trzymam cię za słowo. O ile przeżyjemy. – Nie wiedziała na ile poważnie mówi Inej, ale nie mogła się doczekać takiej wycieczki, o ile jej zaproszenie było prawdziwe. Bo wycieczka to raz, ale jednak Inej chciała zabrać ją w miejsce, które miało dla niej znaczenie. A przynajmniej tak myślała Sam. –Hm. Dużo czytam. Klasyki. I wszystkiego co mnie zainteresuje. Uczę się też rzeczy, których mnie nie uczono. Próbuję nowych potraw, słodyczy. Czasami obejrzę jakiś film. Rzadziej serial. – Wzruszyła ramionami. Starała się wieść normalne życie, więc pewnie nie będzie w tym nic satysfakcjonującego dla Inej. –A ty co robisz w wolnych chwilach? – Zapytała i spojrzała na Inej i dotarło do niej, że Marlowe jej się przyglądała. –Mogę w ogóle pytać czy to jest po prostu wykorzystywanie twojej nagrody? – Wolała dopytać, bo kto wie.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Tak, bo zupełnie się tego nie spodziewałam, to dla mnie spora nowość - przyznała śmiejąc się pod nosem. - Nie mówię, że mi się to nie podoba, jest to jakaś szalona nowość - nie wiedziała czy to co prawda do Sam pasuje, czy nie. Czasem dobrze było jednak zmienić trochę styl pracy. Inej jednak wiedziała, że 4 miliony Sameen należą od schwytania i zabicia tej całej obrzydliwej Polki. Nie chciała jej pozbawiać takich pieniędzy, ani swojej szansy na przeżycie tej akcji, może i nie bała się śmierci, ani nie odczuwała za bardzo strachu, ale wolała myśleć logicznie w takiej sytuacji.
- Gdybym nie lubiła to bym się nie zgodziła na tą całą operację - tak naprawdę to nie była pewna jakimi uczuciami darzy tą kobietę. To było dla niej skomplikowane, a jak wiadomo Marlowe i uczucia to coś co nie do końca szło w parze. Nie potrafiła sobie radzić z większością z nich, no może poza euforią i entuzjazmem jaki dawały jej walki czy morderstwa. - Zróbmy tak... wejdźmy tam po cichu, tak żeby nikt nie miał czasu na powiadomienie tej świruski, a na miejscu zobaczymy co się wydarzy - Inej nie wiedziała dokładnie jak są ulokowani ludzie w posiadłości, ani jak są uzbrojeni. Skoro nie miała takich informacji to uważała, że mogły sobie trochę poimprowizować.
- Nie, zostawiłam to życia za sobą, dawno, dawno temu. Nie byłam nawet w tamtych okolicach odkąd skończyłam z wojskiem - a to też nie było jakoś super dawno, bo jednak Inej była jeszcze stosunkowo młoda. - Nie wiem czy dalej żyją - akurat ta część była trochę smutna, ale Marlowe sądziła, że lepiej dla wszystkich jak się z nimi nie kontaktuje. Nie miała pojęcia czy matka wydała ją policji, czy zataiła, czy cokolwiek. Musiała tą sprawę zostawić na pustyni.
- Teraz mam poważny powód, żeby się postarać przeżyć - rzuciła uśmiechając się do niej. - No i nie pozwolić nikomu żeby Cię kropnął - dodała, bo dobrze byłoby żeby przeżyła i, żeby mogły tam rzeczywiście pojechać wspólnie. Chyba lubiła jeździć z nią po świecie. Była już w Szczecinie, Norwegii, Rosji i kilku innych miejscach, w których wyprzedziła Sameen w likwidacji celów. Zwiedzały sobie razem świat.
Wysłuchała jej słów w spokoju kiwając sobie głową i zapamiętując to co jej mówiła. Jej zainteresowania mogą się przecież kiedyś przydać. Nie wiedziała jeszcze do czego, ale lepiej jest mieć więcej informacji niż mniej. - Gotujesz? Czy raczej zamawiasz na mieście? - No skoro próbowała nowych potraw to może sama je przyrządzała co w ogóle, by Inej wywaliło z butów. - Jak już wiesz, robię na drutach, chodzę oglądać różne walki, wieczorami pracuje jako barmanka i próbuje rozwiązywać problemy innych osób - przede wszystkim tym, że słuchała jak się wygadują i nalewała im alkoholu. Niektórym to pomagało. Minęła się z powołaniem, powinna zostać psychologiem. - Możesz pytać, nie mam aż tak wiele do ukrycia - wzruszyła ramionami. - Daleko jeszcze? - Zapytała patrząc przez okno helikoptera. - Nie chciałaś nigdy tego rzucić? - Mówiła oczywiście o ich pracy. Miała pewnie na tyle pieniędzy, że mogła sobie żyć miło i wesoło do końca swoich dni.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Dla mnie też. – No nie zamierzała ukrywać tego, że co jak co, ale ona to wolała jednak działać po cichutku. Jasne, miała misje gdzie coś się nie udawało i ostatecznie dochodziło do rozpierduchy. Podczas swojej pierwszej, oficjalnej poznała nawet Zoyę. Ale tym się nie pochwali Inej. Zbędne info. Teraz jednak chciał zrobić taką rozpierduchę kontrolowaną. Taką, którą trochę zaplanuje, ale jednocześnie nie zaplanuje.
-Nie lubisz pracować z kimś? – Sam to wolała zdecydowanie misje indywidualne. Miała przynajmniej pewność, że nikt jej nie spierdoli planu. Teraz nie miała planu, więc nie musiała się martwić, że Inej coś skopie. Poza tym chamsko jakby się martwiła o Inej skoro sama przyszła do niej prosić o pomoc. –Okej. Super. Coś takiego bardzo mi pasuje. – Była zadziwiona zdrowym podejściem Inej do całej tej sprawy. Bardziej obstawiałaby, że ona będzie się tak zachowywała. A tu proszę. Plot twist we własnej osobie.
-Chcesz się dowiedzieć? – Zapytała. –Wiesz… jak chcesz to mogę tam pojechać z tobą. Sprawdzimy z daleka i usuniemy się w cień. Żebyś po prostu miała pewność. – Zaproponowała, bo wiadomo, że czasami takich rzeczy nie chciało się robić w pojedynkę. Jak Sam poznawała swoją rodzinę to też wolałaby mieć kogoś u swojego boku. Niby mogła poprosić Zoyę, ale jednak chciała ją trzymać z daleka od tego wszystko, żeby jej nie narażać. Im mniej wiedziała tym lepiej dla niej. Tak jej się przynajmniej wydawało.
Odwzajemniła uśmiech. –Ja też nie pozwolę, żeby ktoś kropnął ciebie. – Obiecała chociaż nie miała pojęcia na ile jej obietnica będzie ważna czy istotna dla Inej. Sam miała zamiar obietnicy dotrzymać, ale wiadomo… nie były jeszcze na tym etapie gdzie sobie ufały. Sameen chciała doprowadzić tą misję do końca. Nie tylko ze względu na cztery miliony, które były nagrodą, ale też po prostu chciała współpracować z Inej. Chciała, żeby wynikło z tego coś dobrego.
-Ani to, ani to. – Uśmiechnęła się. –Chodzę do restauracji. Lubię przebywać samotnie wśród ludzi. Obserwować tych bez mózgów. – Dziwiło ją to jak bardzo ludzie są nieświadomi otaczającego ich świata. –Ty sobie gotujesz? – Nie wyobrażała sobie Inej przy garach, ale kto tam wiedział. –Nie obiecałaś mi czasem, że coś dla mnie wydziargasz? – Uniosła brwi. –Rozwiązujesz problemy innych? Pracując za barem? – Zaśmiała się, bo to też było dosyć abstrakcyjne. –Mogę wiedzieć gdzie? Coś ekskluzywnego pewnie. Paryż? Mediolan? Turyn? – Zaczęła zgadywać. Stawiała raczej na jakieś stolice mody. –Albo może Berlin? – Też jej pasował do Inej. –Będę pytać w takim razie. – Powiedziała i zerknęła na kokpit. –10-15 minut. – Oznajmiła i powoli zaczęła obniżać lot.
-Chciałam. Nawet próbowałam. – Wyznała. –Miałam dosyć pracy dla ludzi, którzy mnie porwali. Miałam ogólnie dosyć tej pracy. Więc zabiłam wszystkich z organizacji, która mnie wyszkoliła. Zabiłam wszystkich, którzy kiedykolwiek z nimi współpracowali. No i myślałam, że się uwolniłam i że mam spokój. Ale ostatecznie okazało się, że nie mam zielonego pojęcia o życiu i jedyne co umiem robić to zabijać. – Wzruszyła ramionami.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Nie przepadam, w sensie kiedyś nie było to dla mnie problematyczne jak byłam w armii, ale później okazało się, że ludzie, z którymi pracowałam to pieprzone pizdy i gdy trzeba się pobrudzić to nie można na nich liczyć. Wtedy zrozumiałam, że skoro i tak musze odwalać brudną robotę to wolę to robić sama, a nie oglądać się na innych - wolała żeby jej życie nie zależało od słabości innych. Plus nie była osobą, która lubi dzielić się "chwałą", czy ta była zła, czy dobra. Dodatkowo nie z każdym mogłaby się dogadać co do metod działania, bo jednak była hmm specyficzna. Co dziwne, z odpowiednią motywacją potrafiła zgodzić się na współpracę z Sameen, pewnie nawet mogłaby usunąć się w cień i zostawić kobiecie cały fejm zdobyty w świecie przestępczym po wykonaniu tego zadania. Nie wiedziała dlaczego, ale o wiele bardziej interesowały jej informacje, które może przekazać jej Sam na swój własny temat. Podejrzewała, że może mieć to coś wspólnego z tym, że Sam nie mówiła nic o sobie nigdy więc blondynka chciała być jedną z tych niewielu osób, które znają jakieś sekrety kobiety. Drugim powodem mogły być jej mokre sny. Albo po prostu (i tu wchodzi ta brzydka, mała azjatka) WHY NOT BOTH!?
- Hmmm... nie wiem, nie myślałam nigdy nad tym. Chciałabym myśleć, że tamto miejsce i sytuacja, agresywny ojciec i matka, która nie potrafiła się mu przeciwstawić zrujnowali mi życie, ale istnieje też możliwość, że mi je uratowali - bo inaczej byłaby skazana na życie w jakiejś wiosce na pustyni z kozami, teraz byłaby pewnie już czyjąś żoną, zmuszona do zostania matką i dusiłaby kury gołymi rękami, żeby poczuć trochę sensu życia. - Ale jak będziemy w Jerozolimie to przy okazji możemy zerknąć - no skoro i tak będą w tamtych rejonach! - Dobrze - kiwnęła głową, nie wiedziała na ile może ufać Sameen i czy rzeczywiście w pewnym momencie nie spróbuje sama strzelić jej w głowę, ale na razie nie miała innego wyjścia. Wolała sądzić, że znalazły nić porozumienia i przypieczętują to krwią swoich wrogów.
- O mój boże... robisz sobie takie zoo tylko z ludźmi? Sprytne - zaśmiała się głośno i dziwnie jak to Inej czasem miała w zwyczaju, jak tematy był trochę chore. - To jak na razie, która kuchnia jest Twoją ulubioną? - Zapytała, bo będzie przynajmniej wiedziała, gdzie zabrać Sam na randkę. W sensie do jakiego kraju, a nie że restauracji, jak szaleć to szaleć. - Wydziergam Ci stanik i takie majtkospodenki jak chcesz - wiesz które, bo Ci wysyłałam zdjęcie. Tak, to było zdecydowanie to co Inej zrobi dla Sameen. Idealne. - Oczywiście, że tak. Daje im dobre rady, rozmawiam z nimi, mają mnie za prawdziwe słoneczko, a sąsiedzi mnie uwielbiają - starała sie dopasować do środowiska. - Akurat nie - zaśmiała się. - Chociaż mam mieszkanie w Paryżu, które jest wspaniałe... ma taki ubogi, artystyczny vibe, myślę, że by Ci się spodobało - powiedziała wymijając konkretną odpowiedź, bo nie chciała jej zdradzać swojej obecnej kryjówki. JESZCZE nie.
- Miałaś pewnie wiele pracy, słyszałam o takich organizacjach, jest ich kilka, większość z nich obecnie trudni się handlem ludźmi, wysyłają małe dziewczyny na dziwki do niemieckich klubów, z niektórych szkolą swoich osobistych ochroniarzy, małe armie . Słyszałam o tym jak mieszkałam w Rosji - no i jak pracowała dla CIA to też wiedziała co nieco. Nawet Inej wiedziała, że jest to obrzydliwe, a jej poziom empatii był przecież bardzo niski. - To na pewno nie może być prawda... zobacz mogłabyś trenować ludzi sztuk walki, albo zatrudnić się na strzelnicy, albo pójść do policji... jest pełno zawodów, które mogłabyś wykonywać i, w których byłabyś wspaniała... gdybyś była gliną to możesz mieć pewność, że wszystkie morderstwa niedaleko Twojego rejonu byłby moje - pewnie, by jej zostawiała jakieś kartki i kwiaty umieszczone w brzuchach ofiar. - Sam, cieszę się, że dostawałyśmy te same zlecenia, dobrze jest w końcu poznać kogoś, kto mnie rozumie chociaż w niektórych kwestiach - przyznała spoglądając na blondynkę i nawet się uśmiechnęła w jej stronę. - I przepraszam za nożyczki, ale przynajmniej będziesz mieć po mnie pamiątkę - tak to na bank była piękna blizna, tatuaże są już przecież przereklamowane, trzeba wymyślać coś innego.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową. Rozumiała ten punkt widzenia. –Ja nie mogłam się doczekać tego jak w końcu zaufają mi na tyle, żebym mogła pracować sama. Moja ostatnia grupowa misja zakończyła się taką porażką… – Przewróciła oczami. Mówiła oczywiście o strzelaninie podczas, której poznała Zoyę. –Upewniłam się, że to będzie moja ostatnia misja z kimś innym. – Dodała jeszcze i posłała Inej tajemniczy uśmiech. Oczywiście była dumna z tego, że pozabijała wszystkich, nawet ludzi ze swojego teamu. Chciała wtedy zrobić wszystko, żeby pracować solowo. No i wtedy jej pracodawcy uznali, że skoro jako jedyna przeżyła, to zdecydowanie się nadaje do solowych misji. Głupcy.
Nawet nie ogarnęła kiedy zaczęła gadać z Inej o tematach, których nigdy z nikim nie poruszała. Miała świadomość tego, że z nikim innym nie mogła o tym pogadać, bo nikt nie był na tym samym poziomie, a jej obecni znajomi i przyjaciele nie mieli pojęcia kim jest Sam z zawodu.
-Myślę, że sama uratowałaś sobie życie. I tym samym swojej mamie i rodzeństwu. – Chciała sobie zażartować i rzucić jakimś lamerskim tekstem, że Inej to taka super bohaterka, ale nie wiedziała zbyt wiele o super bohaterach, więc nie chciała brnąć w ten temat. –Super. – Szczerze się ucieszyła, że Inej zgodziła się na wspólne obczajenie czy jej rodzina żyje. Sam nie robiła tego nawet z jakiś egoistycznych pobudek. Naprawdę chciała jej pomóc, a może spotkanie rodziny było czymś czego Inej potrzebowała, a o czym nawet nie wiedziała. A takie coś to jednak łatwiej zrobić w towarzystwie niż w pojedynkę. Nawet jeśli zawodowo zabija się ludzi. Chcąc nie chcąc, rodzina zawsze była słabym punktem.
-No są fascynujący w tej swojej głupocie i nieświadomości. Poza tym w ten sposób też uczę się ich zachowania, które później może mi się gdzieś przydać. – Wyjaśniła. No na misjach szpiegowskich często odgrywała jakieś postacie, dla których tworzyła różne osobowości. A nie wszystko przychodziło jej naturalnie. –Śródziemnomorska i middle eastern. – Odpowiedziała bez zawahania. Trochę ciężka kuchnia, ale będąc w krajach z tych regionów jeszcze nie trafiła na coś co jej nie smakowało. Chociaż nie. Wszystko co miało w sobie liście winogrona było paskudne. –A twoja ulubiona kuchnia? Ulubione danie? – Zapytała.
Zaśmiał się. –Oczywiście, że chcę. Podać ci moje rozmiary? – Zapytała żartem i próbowała obczaić rozmiary Inej, ale jednak te stroje taktycznie nie były zbyt korzystne i ciężko było jej stwierdzić czy mogłyby nosić ten sam rozmiar. Aczkolwiek odnosiła wrażenie, że tak. –Będziesz musiała mnie zaprosić, żebym mogła przekonać się na własnej skórze. – Wzruszyła nonszalancko ramionami.
Pokiwała głową. –Tak. To my. A przynajmniej to byliśmy my. – Wyjaśniła. –Zabiłam wszystkich, którzy działali na terenie Grecji. Na wyspach i na kontynentalnej części. Później przeszłam na Gruzję i Czarnogórę. No i na koniec wytropiłam wszystkich, którzy byli szkoleni w tym samym czasie co ja, tych, z którymi się „wychowałam”. Obawiałam się tego, że coś im odjebie i będą chcieli kontynuować dzieło swoich stwórców. Nie ryzykowałam, że wykorzystają swoją wolność. – To były czasy kiedy Sameen psychicznie jeszcze była pod wpływem starej władzy i zabijała każdego kto stanął jej na drodze. Nie miała litości dla nikogo, nikt nie zasługiwał na to by żyć.
No cóż, Inej miała rację. Były zawody, które Sam mogłaby wykonywać. Zaśmiała się słysząc o zabójstwach, które należałyby do niej. –Nie wiem czy nie brakowałoby mi tego. Tych misji, nawet zabijania… – Skrzywiła się, bo pierwszy raz o tym pomyślała i powiedziała to na głos. Przy Inej jednak czuła się swobodnie mówiąc o tym. –Ty myślałaś, żeby kiedykolwiek z tego zrezygnować? – Inej mogłaby zrobić karierę jako projektantka, albo chociaż influencerka. Niestety o istnieniu tego drugiego Sam nie wiedziała, więc nie wiem po co to wspomniałam.
Spojrzała na Inej po jej wyznaniu. Aż jej się ciepło zrobiła, bo miała takie same odczucia. –Zgadzam się. Dobrze jest porozmawiać z kimś kto rozumie. – Odwzajemniła uśmiech. –Też się cieszę. – Dodała jeszcze i mówiła szczerze.
-Nie będę kłamać, nie było dnia, żebym o tobie nie myślała. – Przyznała z uśmiechem i po chwili dała znać Inej, że podchodzą do lądowania. Co prawda nie było to typowe lotnisko dla helikopterów, ale tutaj się umówiła ze swoim kontaktem. Wylądowała całkiem gładko, zabrała swój kask i wyskoczyła z helikoptera. Rozmówiła się po grecku, w dwie minuty ze swoim kontaktem po czym mężczyzna wsiadł w helikopter i odleciał.
-Tam mamy auto. – Wskazała na jakiś mały zagajnik i ruszyła w jego stronę.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Uśmiechnęła się łobuzersko, bo żałowała, że nie poznała tamtej Sameen. Musiała być niezwykle ciekawą osobowością. Nie, żeby ta współczesna nie była, ale tamta wydawała się być bardziej podobna do Inej, przynajmniej z opowieści, a takiego zachowania to Marlowe sobie nie mogła u Sam wyobrazić. To było dla niej tak strasznie abstrakcyjne. - No to zostaje mi mieć jedynie nadzieję, że w tym przypadku praca grupowa nie skończy się tak samo jak Twoja ostatnia - chociaż to jest raczej praca w parach i cóż, z taką parą to Inej mogła wykonywać różne prace, if you know what i mean.
- Jestem prawie pewna, że nie widzą tego w ten sposób - pewnie przeklinali dzień, w którym taka mała wariatka Inej przyszła na świat. - Zabiłam naszego psa, gdy miałam pięć lat, bo tak mnie wkurwiało jego szczekanie z samego rana, a rodzice nic z tym nie chcieli zrobić... musiałam rozwiązać ten problem sama - a wiadomo już, że Inej z łatwością wszelkie problemy rozwiązywała przy pomocy siły i przemocy. - Także nie współczuj mi Sam, bo nie jestem ofiarą w tej historii - no może tylko trochę, ale wiadomo, są inne rozwiązania niż zamordowanie kogoś... tylko, że te inne nie były stworzone dla Inej. Wolała rozwiązywać sprawy po najniższej linii oporu, a w jej przypadku było to po prostu morderstwo z zimną krwią i nie chciała żeby Sam się nad nią litowała.
- Kto, by pomyślał, że mamy ze sobą tak dużo wspólnego - Inej sama nie była w stanie wytworzyć jakiś silniejszych uczuć, no więc ich brak starała się ukryć swoimi zdolnościami aktorskimi i manipulatorskimi. Uczyła się dzięki obserwacji tego jak powinna się zachowywać w różnych momentach, kiedy powinna być smutna, kiedy wesoła, jak powinna się czuć, gdy stanie się coś złego, a jak gdy wszystko potoczy się idealnie. Wiedziała też jak powinna się zachowywać, by ludzie myśleli, że im współczuje, albo że się boi, bo z empatią i strachem miała największy problem. - Koszerna - odpowiedziała, ale żartowała sobie, bo żydówką była tylko z nazwy. - Lubię grecką, turecką, bałkańską... nie lubię azjatyckiej, nie ufam tym skośnookim psycholom - w końcu jedli psy! Coś z nimi musiało być porządnie nie tak. - Uwielbiam cevapi, a ze słodyczy rachatłukum - ta turecka "galaretka" to było coś co Inej mogłaby jeśc i jesć, aż by się porzygała. - Dobrze, napiszesz mi na kartce po wszystkim - chociaż Inej co nieco sobie zobaczyła jak Sam się przebierała, a reszta była już kwestią wyobraźni i inwencji twórczej, a jak wiadomo tej Inej nie brakowało.
- Nie próżnowałaś - pokiwała głową z uznaniem - jak udało Ci się ich wszystkich odnaleźć? Wiedziałaś chociaż jak się nazywają, czy działałaś na oślep podążająca za morderstwami? - Zapytała, chociaż szczerze mówiąc to, gdy to wszystko się działo ona jeszcze nie pracowała w tym biznesie. Była w tym wszystkim naprawdę świeża.
- Tak, często o tym myślę, ale wiem, że pewnie prędzej czy później ludzie w mojej okolicy zaczęliby znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, bo nie miałabym gdzie rozładować swojej wściekłości na tą bandę debili - wyobraź sobie Inej załatwiającą cokolwiek w polskim urzędzie. Przecież to byłaby krwawa jatka jakby baby w okienku jej kazały pójść po numerek i czekać w kolejce. - Musiałabym chyba zostać alpinistką, szanse na zgon są też spore i jak ktoś z ekipy zginie po drodze to można zrzucić na wpadnięcie w szczelinę albo chorobę wysokościową - chyba miała już nawet plan ułożony na swoją emeryturę, której nie dożyje. -Ale tak naprawdę to chyba chciałabym mieć farmę, albo rancho... takie ze zwierzętami, albo z winnicą - przyznała się, chociaż brzmiało to przecież debilnie. Seryjna morderczyni z farmą. To nie mogło się udać, chociaż z drugiej strony mogłaby wtedy mieszkać z daleka od wszystkich i mieć święty spokój.
- Goszzzzz... jakie jesteśmy urocze, jak ten chłopczyk z Omena - *świerszcze*. No, ale prawda była taka, że Inej tylko przy Sameen nie musiała nikogo ukrywać, mogła być sobą, opowiadać o najpodlejszych rzeczach jakie zrobiła bez obawy, że kobieta tego nie zrozumie, albo, że będzie chciała ją oceniać czy nagle odwróci się na pięcie i sobie pójdzie odcinając się od blondynki. - Ja też, raz widziałam w sklepie taką cudną suknię i pomyślałam, że musiałabyś w niej bosko wyglądać - Inej postanowiła, że jej ją kupi i jej wyśle... jak znajdzie już jej adres. Jakoś da radę. Później Marlowe przygotowała się do lądowania i gdy tylko dotknęły ziemi szybko odpięła pasy i wysiadła z helikoptera. - Dobra - kiwnęła głową idąc za Sam, a wcześniej wzięła jeszcze torbę z ich sprzętem, bo by tak typiary poszły zadowolone bez broni. - Zostawmy auto jakieś 500-800 metrów od posesji... albo możemy wjechać w bramę na pełnej piździe i YOLO - bo teraz, gdy już się ta misja zaczęła zbliżać to ta cała ekscytacja zaczęła nad nią brać górę i w sumie to może ta totalna rozpierducha nie byłaby takim złym pomysłem? NIE INEJ! Obiecałaś! Starała się więc jakoś uspokoić szczypiąc się w dłoń. Może to coś da.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Słuchała wywodu Inej i nawet ugryzła się w język, żeby nie skomentować zamordowania psa. Akurat tutaj Sameen była świadoma tego, że jeśli dziecko było agresywne w stosunku do zwierząt to nie wróżyło to niczego dobrego. No, ale też za mało znała Inej, żeby to komentować, może ten pies był naprawdę chujowy! –Jesteśmy ofiarami w tych historiach, Inej. – Powiedziała i nawet wyciągnęła rękę, żeby złapać dłoń Inej. Nie wiedziała czy w ogóle powinna i czy ten gest miał jakiekolwiek znaczenie, ale nie dało się ukryć tego, że Sam i Inej były marionetkami w rękach innych ludzi. Narzędzia zbrodni w grze kogoś innego. Sam trochę miała pretensje do swoich rodziców, że jej nie upilnowali, albo, że nie szukali jej bardziej intensywnie. Jasne, im starsza była to bardziej zyskiwała tą świadomość, że tak naprawdę nie mogli zrobić nic. Mimo wszystko, gdzieś tam miała do nich żal.
-Widzisz… a niby jesteśmy takie różne. – Uśmiechnęła się i sama była szczerze zdziwiona tym, że rzeczywiście miały z Inej wiele wspólnego. –No i patrz. Kolejna rzecz, którą mamy wspólną. – Ulubiona kuchnia Inej bardzo pokrywała się z tą, w której smakowała się Sameen. Lubią to samo, a jednak w Norwegii planowały wciskać w siebie owcze łby i zepsute ryby. –O jezu, też je uwielbiam! – Aż ją ścisnęło w żołądku, bo w sumie to zjadłaby cevapi, ale wiedziała, że tutaj nie dostanie najlepszych. Będzie musiała poczekać do końca misji. –Rachatłukum to nie moje klimaty. – Skrzywiła się. W sumie to są bardzo jej klimaty, no ale cóż… akurat to konkretnie nigdy jakoś jej nie podeszło. –Jasne. – Zaśmiała się, bo wizja pisania na kartce swoich rozmiarów i podawania jej, była dosyć śmieszna. W sumie aż szkoda, że nie miały penisów, bo dla żartu Sam by podała wymiary swojego. Chyba, że miałaby małego to wtedy nie, bo nie chciałaby sobie narobić wstydu.
-Wiedziałam jak ich wytropić, bo byliśmy tacy sami. Szkolili nas ci sami ludzie. Ich prawdziwych imion nie znałam. Tylko te, które nam nadali. Zajęło mi to około trzech lat. Już nie pamiętam. – Miała mieszane uczucia co do tej akcji. Niby była z siebie dumna, bo jednak wytropiła i zabiła wszystkich i oszczędziła bólu sobie, światu i im, ale jednak gdzieś tam miała świadomość tego, że mordowała ludzi, którzy nie chcieli być w tej pozycji. Po prostu, tak jak ona, zostali zmuszeni do tego życia. Dobrze tylko, że żadne z nich nie wpadło na ten pomysł pierwsze.
-Nieważne co byśmy chciały wybrać tak byśmy musiały skończyć z tym, że byłybyśmy odizolowane od ludzi. – Wzruszyła ramionami. Sameen była świadoma tego, że miałaby ten sam problem co Inej. Prędzej czy później musiałaby odreagować swój gniew, a trzeba było przyznać, że ta praca dawała taką satysfakcję. –To brzmi całkiem spoko. – Pokiwała głową. –No i mogłoby się łączyć z mordowaniem ludzi, gdybyś potrzebowała się wyładować. – Spojrzała na nią. –Wiesz, mogłabyś sobie część swoich terenów podzielić na miejsce do zakopywania zwłok. – Zażartowała sobie oczywiście, ale w sumie nie był to głupi pomysł.
-Serio? – Zaśmiała się, bo okej, tego się nie spodziewała, że Inej wyobrażała sobie ją w jakiś kieckach. –Czy to kiecka taka wiesz… bardzo w twoim stylu? – Zapytała unosząc brew i pewnie w międzyczasie doszły do tych krzaczorów, gdzie rzeczywiście czekał na nie zwykły, bordowy van, który absolutnie nie rzucał się w oczy. Nawet w tych krzakach. –Poważnie? – Zaśmiała się. –Dobra… to po prostu pozwolę ci zadecydować. Do Sciacci mamy nieco ponad godzinę drogi. – Powiedziała i kiwnęła głową na Inej, żeby poszła z nią na tyły. Sam otworzyła drzwi i pokazała blondynce całkiem pokaźny arsenał. –I jak? – Zapytała wchodząc do środka i kierując się do skrzyni, którą otworzyła i z której wyjęła zwykłego glocka i wsadziła go sobie do kabury przy udzie.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Inej nie widziała siebie w tym wszystkim jako ofiarę. Nie tylko ona miała chujowego ojca i słabe rodzeństwo, a jednak niewiele osób zostawało przez to seryjnymi mordercami, czy tam... zabójcami na zlecenie. Niektóre osoby zostawały po prostu prostytutkami. Nie chciała się jednak spierać z Sameen, jej historia była przecież zupełnie inna. Inej świadomie wybrała swoją ścieżkę, bo nawet jeśli zabójstwo ojca można tłumaczyć samoobroną, to tych okropnych rzeczy w wojsku już nie. Torturowała ludzi dla własnej przyjemności, to nie był rozkaz... znaczy był, ale nie ona musiała go wykonywać, a jednak zgłosiła się na ochotnika, widząc z jakimi cipami miała dookoła do czynienia. Niby faceci, a zachowywali sie gorzej niż dzieci.
- Przynajmniej nie będziemy się kłócić o wybór restauracji jak gdzieś razem pojedziemy - zaśmiała się, skoro lubiły podobne smaki, to był to jakiś plus, zaoszczędzony czas na łażeniu i szukaniu miejsca, które będzie każdej pasować. - Takim normalnym wyjeździe, a nie takim, gdzie mogą nam odstrzelić łeb - dodała, bo owszem, jeździły ze sobą czy za sobą dość często ostatnio i nawet jadły razem coś w Szczecinie i w Norwegii, ale jednak to nie było to samo. - Jesteś dziewczyną od baklawy? - Zapytała, bo tej natomiast to ona nie za bardzo lubiła.
- Pociesza mnie więc fakt, że nie jestem taka jak Ty, bo wtedy mogłabym źle skończyć - zauważyła i westchnęła sobie. Nie była aż tak szkolona, ale nie czuła się gorsza. Miała dużo umiejętności, a to, że nie potrafiła odczuwać strachu sprawiało, że stawała sie naprawdę twardym zawodnikiem. - Zanim zaczęłam przyjmować takie zlecenia byłam w CIA, zwerbowali mnie z wojska, byłam ich tajnym agentkem, miałam im dostarczać wiadomości z Teheranu i innych państw Bliskiego Wschodu, później kazali mi zabijać i odkryli, że jestem w tym dobra więc zafundowali mi szkolenie. Na dłuższą metę słuchanie tych pojebów było męczące i wtedy znalazł mnie wujek Vesemir, wspólnie upozorowaliśmy moją śmierć, chociaż jestem pewna, że CIA tego nie łyknęło - a skąd miała taką pewność? Bo pracowała tam przecież jej była, a ona tak łatwo nie kupiłaby jej śmierci, wiedziała do czego Inej jest zdolna. Trochę zrobiło jej się lżej na sercu, że mogła całą swoją historię opowiedzieć Sam. Poczuła się lepiej, jakoś dziwnie spokojnie, nikomu o tym wcześniej nie mówiła i jakoś dziwnie było się pozbyć ciężaru tej tajemnicy, chociaż było to kojące.
- Możesz ze mną zamieszkać na emeryturze - zaproponowała, bo w jej głowie to brzmiało jak całkiem niezły pomysł. - Mogłybyśmy ze sobą walczyć jakbyśmy potrzebowały się wyładować i nie byłybyśmy tak całkowicie odizolowane - stwierdziła, bo przecież czemu nie? Mieszkać z Inej było spoko, nie kręciłyby się w okolicy żadne dzieci, ani dzikie koty, bo przecież te Inej lubiła straszyć. - Oh... piękna jest ta kiecka, zakochasz się jak ją zobaczysz i powiesz w myślach "INEJ MIAŁAŚ KURWA RACJĘ", nie wiem co prawda gdzie ją założysz, ale możemy zorganizować jakiś mój zmyślony pogrzeb żebyś miała idealną okazję - mogłaby się nawet położyć w trumnie, co to nowego dla Inej. Pewnie się już tak bawiła, jak Ragnar zdobywający Paryż. - Prezentuje się super - powiedziała kiwając głową i zaczęła od zapięcia na sobie pasa z amunicją, potrzebowała jej sporo. Później dopiero przyjrzała się poszczególnym pistoletom, wybrała kilka, ale oprócz tego wzięła też ze sobą nóż, który schowała sobie w cholewce buta. - Dobra, jedźmy, rozwalmy tych zjebów - aż zatarła rączki! Zapowiadała się impreza! Rozsiadła się później w aucie na miejscu pasażera i przez bluetooth podłączyła swój telefon do samochodowego radia, żeby włączyć im porządną muzę. To znaczy jaką? Oczywiście, Bon Jovi "Wanted Dead or Alive".

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową. –Prawda. Ale pocieszę cię tym, że ogólnie lubię próbować nowych rzeczy, więc gdziekolwiek byśmy nie poszły, jestem pewna, że coś znajdę. – Znowu ogarniało ją to dziwne uczucie podczas, którego czuła się podekscytowana tym, że mogłaby spędzać czas z Inej. I to nie tak jak teraz, gdzie wybierały się na misję tylko tak, że mogłyby iść razem w jakieś publiczne miejsce. Zawsze czuła podekscytowanie jako jedna zabójczyni siedząca wśród ludzi, a teraz mogłyby siedzieć razem i obgadywać ludzi i wymyślać jak mogłyby ich zabić. –Możemy to połączyć z wycieczką do Jerozolimy. – Zaproponowała. –Tak. Jestem dziewczyną od baklawy. – Potwierdziła śmiejąc się. –Ale tylko tej pistacjowej. – Dodała. Inne były spoko, ale wiadomo, że oryginał najlepszy.
-Prawdopodobnie nasze ścieżki skrzyżowałby się wtedy szybciej. – Skinęła głową. Pewnie te kilka lat wcześniej nie miałaby żadnych obaw przed zabiciem Inej. Strzeliłaby jej w łeb zanim ta zdążyłaby powiedzieć pierwsze słowo. –Ile masz lat? – Zapytała, bo w sumie tej kwestii też nigdy nie poruszyły. W sumie niewiele poruszyły, bo dopiero teraz się poznawały.
-CIA cię znalazło i zwerbowało? – Zapytała i nawet nie potrafiła ukryć swojego podziwu. –To gruba sprawa. - Pokiwała głową. –Wujek Vesemir to ten siwy, który daje ci kontrakty? – Zapytała i no cóż, mogła już przyznać Inej, że wie o niej troszkę więcej niż chciała przyznać. –Czym się różni praca dla niego od tej dla CIA? – Była ciekawa co ją przekonało w pracy dla Vesemira, a co nie pasowało w pracy dla CIA. –Mi się wydaje, że miałam pojedyncze zlecenia od CIA. Zazwyczaj te, gdzie musiałam kogoś zabić przy okazji stacjonowania wojsk amerykańskich w Iraku. – Czasami współpracowała z wojskiem amerykańskim, czasami ich mordowała. Zależy od tego jaki był kontrakt. Płacili dobrze, a ona wtedy potrzebowała hajsu, więc bez zająknięcia brała takie zlecenia.
-Jeśli dożyję emerytury to chętnie skorzystam. Mam tylko nadzieję, że nie zaoferujesz mi jakiegoś lamerskiego pokoju w stajni czy coś. – Nie żeby była przyzwyczajona do luksusów. Po prostu na starość pewnie będą ją boleć plecy i leżenie na sianku niekoniecznie będzie służyło. –Gdzie widziałabyś takie rancho? – Zapytała, bo jeśli miała poważnie rozważyć coś takiego to mogła podpytać o szczegóły. –A zobaczę ją? – Słowa Inej zabrzmiały jakby Sam miała ją zobaczyć. Była ciekawa czy Inej jej ją narysuje czy pokaże zdjęcie czy co. –Może wymyślmy coś innego? – Zaproponowała. –W obecnej sytuacji… kiedy już cię trochę poznałam, to nie sądzę, że byłabym osobą, która stroiłaby się na twój pogrzeb. – Pewnie teraz inaczej odebrałby śmierć Inej. Nawet nie chciała brać udziału w wymyślonym i fikcyjnym pogrzebie.
-Ekstra. – Ucieszyła się, że Inej była usatysfakcjonowana z arsenału broni. No i skoro blondi usiadła na miejscu pasażera to Sam wsiadła za kierownicę, odpaliła auto, nastawiła gps w telefonie satelitarnym, który wyjęła ze schowka i ruszyła.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Dobra, ale jak będziemy w Jerozolimie to pokażę Ci moje ulubione miejscówki z jedzeniem - gdzie pewnie serowali jakieś dziwne żydowskie dania, które kiedyś były dla Inej jakimiś wybitnymi potrawami. Teraz, z biegiem czasu blondynka zatraciła zupełnie jakieś połączenie z własną narodowością, kulturą czy tym bardziej religią. To było trochę smutne, ale kto wie, może coś się w niej przebudzi jak znajdzie się bliżej rodzinnych miejsc.
- Ścieżki? Pewnie bardziej kule od pistoletu - rzuciła rozbawiona, bo wtedy ich relacja pewnie juz byłaby martwa, tak jak jedna z nich. - Dwadzieścia siedem - odpowiedziała, całe szczęście nie miała jakiegoś kompleksu na punkcie swojego wieku, albo raczej była za młoda żeby taki kompleks mieć. - A Ty? - Może to nie było grzeczne pytać tak kobiety o wiek, ale skoro Sameen się nie bawiła w uprzejmości to tym bardziej czemu Inej, by miała.
- Yhym, tak wyszło... znałam doskonale kilka języków, miałam szkolenie militarne, pracowałam przy torturowaniu szpiegów i zwiadowców, więc pewnie pomyśleli, że jestem idealnym materiałem na agenta - nie dziwiła im się, też sądziła, że jest idealnym agentem. - Tak, pocieszny stary rusek - aż się rozczuliła jak o nim pomyślała. - Był agentem KGB, teraz pracuje dla rosyjskiej mafii, ale i nie tylko. Ma kontakty w wielu miejscach, nie tylko w tych nielegalnych organizacjach - uwielbiała wujka Vesemira, był jej najbliższą rodziną, jaką obecnie posiadała. - Pieniędzmi - rzuciła bez zastanowienia. - Poza tym daje mi zlecenia, które wie, że będą mogły mnie zainteresować, nie dostaje byle czego, zna mnie na tyle, że zdaje sobie sprawę z tego, że nudne zlecenia mnie irytują. Daje mi też zazwyczaj wolną rękę w działaniu, mogę robić co chcę, byle było sprawnie i cóż, opiekuje się mną, jakkolwiek głupio, by to nie brzmiało - wzruszyła ramionami. W sumie to zaczęła się teraz dziwić, że nigdy nie próbował jej przelecieć, co byłoby oczywiście obrzydliwe. - Całkiem prawdopodobne - kiwnęła głową. CIA zlecało różne zadania różnym ludziom, szczególnie, że często nie chcieli być w jakikolwiek sposób powiązani ze sprawą. - W Hiszpanii - odpowiedziała bez zastanowienia. Tam były piękne domostwa z widokiem i na góry i na rozległe plaże. Czego chcieć więcej. - Tak, zrobię wszystko żebyś ją zobaczyła - czyli zdobędzie jej adres, żeby jej podesłać pudełko z piękną kiecką. Inej już miała plan w głowie, teraz trzeba było tylko przeżyć tą misję. - Musiałabyś, chcę żeby mój pogrzeb był jebanym pokazem mody, kolorowym, głośnym i hucznym - było to trochę marzenie ściętej głowy, bo wiadomo, że jedyne na co mogła liczyć to co najwyżej zakopanie jej w jakimś grobie no name'a na cmentarzu w najbliższej wiosce.
No i dobra, pojechały w kierunku swojego obecnego przeznaczenia. Droga zajęła im około godziny, w międzyczasie Inej umilała im czas różnymi piosenkami, omawiając poszczególnych wokalistów i zespoły. Nie wiedziała czy Sameen była człowiekiem ogarniającym popkulturę, więc trochę ją w razie co wprowadziła. Zgodnie z tym co mówiła Marlowe zatrzymały się jakieś 500 metrów od posiadłości. Inej wysiadła z samochodu i zabrała przygotowaną wcześniej broń, a także lornetkę, którą użyła kilka razy, by określić ile osób jest mniej więcej na ich pierwszej linii ognia. Widziała dwóch strażników przy bramie, dwóch chodzących dookoła posesji i kilku na murach. - Dobra, mam pomysł - powiedziała i kiwnęła głową na Sam, żeby ta poszła za nią. Zatrzymały się dopiero kilkanaście metrów od wielkich murów otaczających cały obiekt, chowając się między drzewami. - Zabijemy strażników, ktorzy chodzą dookoła, weźmiemy ich krótkofalówki, przez co będziemy wiedzieć, czy Ci na murach coś zauważyli. Mają też pewnie jakieś karty magnetyczne, albo klucze, co może nam się przydać przy wejściu - brzmiało to chyba dość rozsądnie, a że przerośnięci faceci ze złotymi naszyjnikami na szyi znaleźli się w polu rażenia ich broni, to Inej prędko zastrzeliła obu, wykonując dwa czyste strzały prosto w skroń. jednego i drugiego mężczyzny. - Dobra teraz szybko - rzuciła cicho i podbiegła do ciał, które próbowała odsunąć pod mury, tak żeby padał na nie cień i nie były aż tak widoczne. Zaczęła też przeszukiwać pierwszego z mężczyzn, mając nadzieję, że znajdzie coś co może się im przydać.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#200 #500
-Trzymam cię za słowo. – Uśmiechnęła się i coraz bardziej miała nadzieję, że to nie jest jakaś głupia pogadanka tylko naprawdę gdzieś sobie razem polecą i Sameen będzie mogła poznać Inej jeszcze bardziej. Z tego może być prawdziwa przyjaźń i piękna współpraca! Będą razem podróżować, przekazywać sobie jakieś informacje, pomagać. To brzmiało tak cudownie, że aż nieprawdopodobnie.
Zaśmiała się z żarciku Inej. Tak, zdecydowanie gdyby spotkały się te parę lat temu to nie doszłoby między nimi do żadnej rozmowy. Sameen jest teraz całkiem innym człowiekiem. Jest bardziej pewna swojego umysłu i podejmowanych przez siebie decyzji. –Jesteś jeszcze taka młoda. – Było jej przez chwilę przykro, że tak młoda dziewucha jak Inej musiała wieść tak popierdolone życie. –Trzydzieści trzy. – Sam też nie miała kompleksu na punkcie swojego wieku, bo niestety nie była świadoma tego, że kobiety powinny się strofować tym ile mają lat, bo nie są jak mężczyźni, którzy starzeją się jak wino. Co oczywiście było debilnym powiedzeniem, bo Sameen akurat wina nienawidziła, nieważne ile leżakowało.
Pokiwała głową. –To rzeczywiście brzmi jak idealny materiał na agenta. – Uśmiechnęła się. Tak młoda osoba z takim wachlarzem zdolności? Nic dziwnego, że zainteresowała sobą taką organizację jak CIA. Pewnie w ich rękach była bardziej narzędziem niż agentem, ale najważniejsze, że ostatecznie się od nich uwolniła i teraz była wolna. –Więc on wybierał dla ciebie kontrakty podczas, których się spotykałyśmy? – Zainteresowała się. Sameen sama sobie wybierała kontrakty, więc teraz zastanawiała się czym kierował się wujek Vesemir dając Inej te konkretne zlecenia. –To dobrze, że masz kogoś takiego. Kto o ciebie dba i kto jednak daje ci wolną rękę. – To było spore udogodnienie. Mniej zmartwień na głowie, nie trzeba było samemu szukać zleceń. Sameen trochę pozazdrościła Inej i żałowała, że sama w swoim życiu nie trafiła na takiego wujka Vesemira. Wręcz przeciwnie, musiała się uwalniać od każdego dla kogo pracowała.
-Dobry wybór. – Skinęła głową. Pogoda przez cały rok, piękne widoki, dobre jedzenie. –Okej. – Parsknęła cichym śmiechem, bo to zabrzmiało dziwnie, ale zdążyła chyba polubić Inej i nie miała zamiaru kwestionować jej słów. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale na razie nie miała też czasu, żeby się nad tym zastanawiać. –Dobra. Skoro takie byłoby twoje życzenie to tak będzie. – No cóż, Sam też była świadoma tego, że żadna z nich nie będzie miała zajebistego pogrzebu, bo prawdopodobnie nie będą miały pogrzebu. Ale jeśli wydarzy się tak, że Inej zginie pierwsza to Sam zrobi wszystko, żeby urządzić jej pogrzeb marzeń. Przynajmniej tyle mogła zrobić dla koleżanki po fachu.
Sameen poprawiła swój strój, wyposażyła się w tak dużo amunicji ile dała radę unieść, obłożyła się też pasami z amunicją. Do wolnych kabur powkładała pistolety i dwa noże. Na plecy wzięła Franchi SAS 12, a do ręki MP5, któremu przy okazji przykręciła tłumik. Kucnęła przy Inej i również przez lornetkę obserwowała teren i liczyła razem z Inej upewniając się, że nikt nie został pominięty. –Dajesz. – Odpowiedziała i ruszyła za Inej, w międzyczasie nałożyła sobie hełm na głowę upewniając się, że dobrze leży.
Pomogła Inej przesunąć ciała i zaczęła przeszukiwać drugie. Zabrała mężczyźnie krótkofalówkę i przypięła ją sobie do stroju. Znalazła też kartę, która mogła być ich wejściówką. –Teraz zdjęłabym tych po wschodniej stronie muru. Zasłania ich fasada, więc nie będziemy musiały martwić się tym, że ktoś mógłby zauważyć zwłoki. – Powiedziała i szła przy murze, żeby znaleźć idealną pozycję na zdjęcie dwóch strażników z muru.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Owszem, ale powiem Ci, że jesteś wszystkim kim chciałabym być mając 57 lat - no bo Sameen, tą którą do tej pory znała Inej, wydawała się być zgorzkniałą babcią, co nie zna się na zabawie, albo mordowaniu ludzi siekierą, jak zwał, tak zwał. Teraz poczuła jednak, że kobieta ma w sobie też coś z młodzieniaszka i, że potrafi działać spontanicznie co Marlowe się bardzo podobało. Miała nadzieję, że to nie będzie ich ostatnia wspólna misja. Lubiła Sam, mogłaby mieć taką znajomą czy tam koleżankę. - Tak, on je wybierał, jest trochę takim moim menadżerem, tyle że nie musze mu płacić - pewnie płacili mu jej zleceniodawcy i bardzo słusznie, bo Marlowe nie miała kompletnie głowy do liczenia i księgowości, jeszcze musiałaby go jakoś ubezpieczyć czy coś, za dużo problemów.
Zdecydowanie mniej problematyczne było po prostu przerzucenie się w tryb mordercy profesjonalisty i wykonanie misji. No, albo przynajmniej mordecy, bo Inej profesjonalna to nie zawsze była. Tak jak na przykład teraz, gdy ze swojego trupa ściągnęła kurtkę, którą założyła na siebie ściągając wcześniej kamizelkę. Z głowy biednego Włocha zdjęła też czapkę z daszkiem, którą założyła na swój skromny łeb, chowając blond włosy pod czapeczką. - Kamuflaż - rzuciła do Sam, bo wyglądając jak ktoś z ochrony łatwiej będzie można ewentualnie wtopić się w tłum. - Okej - kiwnęła głową i szła za Sameen, aż ogarnęła pewne miejsce, które aż prosiło się, by spróbować się po nim wspiąć na jedną z małych "baszt", czy jak to tam sie nazywa. - Czekaj, poświeć mi. Wejdę na górę i zrzucę Ci linę, będziemy mogły stamtąd zabić strażników na murze, ale też zobaczyć co jest na dole i wypróbować snajperkę - zaproponowała i w sumie zanim Sam cokolwiek zdążyła powiedzieć, to ta już miała gnata w ustach i szykowała się do wspinaczki po metalowej rurze i cegłach wystających ze ścian. Co mogło pójść źle? Mogła spaść. Wielkie mi halo. Trochę jej zajęło znalezienie się na górze, ale udało się. Zaczepiła linę, którą później zrzuciła do Sam, by ta babcia miała już trochę łatwiej ze wspinaczką, szczególnie, że już jej było ciężko poświecić. W międzyczasie Marlowe rozejrzała się dookoła. Zauważyła dwóch mężczyzn rozmawiających ze sobą na wschodniej ścianie. Na dziedzińcu też kręciło się kilku ochroniarzy.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ