dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Calie wiedziała, że ludzie tak łatwo się nie zmieniali, a jednak była typem osoby, która starała się dostrzegać w nich to co najlepsze. Dawała kolejne szanse, bo w nich wierzyła. Możliwe, że nawet bardziej niż oni wierzyli w samych siebie. Wiedziała, że to jej przekleństwo, ale zgodnie z teorią oraz prawdą wypowiedzianą przez Presley – ludzie się nie zmieniali. Cokolwiek Prescott teraz powie, Calie również się nie zmieni. Nie stanie się zimną suką, bo to było sprzeczne z jej charakterem, który kształtował się przez wiele lat. Mogłaby być inna. Miała wiele powodów, żeby nie wierzyć w ludzi lub nie lubić ich za to, co jej zrobili. Była gnębiona w szkole, pewna grupka zamknęła ją na całą noc w skrzyni i wiele osób uważało ją za naiwną, o czym śmiało mówili za plecami. Czy to ją zraziło? Nie. Powinno, ale Calie nie umiała tak łatwo skreślać ludzi. Nawet teraz, kiedy wspominała o kiepskich wyborach związkowych zrzuciła całą winę na siebie, na własne decyzje. Złego słowa o Apollo nie powiedziała, chociaż miała ku temu wiele powodów.
- To twoje życiowe motto? – zapytała odnośnie twardej dupy i miękkiego serca. Goldsworthy nie zmieni swej wrażliwości. Nie czuła się z nią źle lub zabłąkana. Radziła sobie. Umiała żyć z wachlarzem emocji bez sięgania po skrajne środki, jak ranienie samej siebie lub w gorszych przypadkach stając się zagrożeniem dla własnego życia. – Sprawdza się? – zapytała nie z ciekawości, jakby sama zamierzała z tego skorzystać, ale z zainteresowania, czy Presley to cokolwiek dawało. Czy naprawdę – szczerze – była zadowolona z takiego a nie innego podejścia do życia? A najważniejsze, co sprawiło, że zdecydowała się w taki sposób podchodzić do życia? To zastanawiało Calie, która nie była pewna, na ile mogła sobie pozwolić przy zadawaniu pytań.
- Czego najbardziej od siebie wymagasz? – Rzuciła okiem na towarzyszkę żałując, że teraz nie mogła się jej przyglądać. Tego, jaką minę robi, czy sznuruje usta, ucieka wzrokiem lub jak intensywnie zastanawia się nad odpowiedzią, o ile w ogóle było nad czym. To wszystko było bardzo ważne w dziennikarskiej pracy, o której Calie zawsze marzyła a jaka, na razie, jest jedynie formą dziwacznego hobby.
- Nieustannie – odpowiedziała po chwili ciszy, podczas której przysłuchiwała się słowom piosenki. Nie zamierzała kłamać bez względu na reakcję Presley, która jak sądziła, skrytykuje ją za takie podejście. Nie pierwszy i nie ostatni raz, chociaż ostatnio wiele się zmieniło i już od dwóch spotkań niczego sobie nie nawrzucały (a to postęp). – Wiem jaka jestem i co ludzie o mnie myślą. – Była tego świadoma bardziej niż niektórzy sądzili. – Wierzę w innych i przez to wiele osób ma mnie za naiwniaczkę. Za dużo się uśmiecham, za radośnie podchodzę do życia.. Sama wiesz. Na początku ludzie nie biorą mnie na poważnie, więc czuje potrzebę udowodnienia im, jak bardzo się mylą. Że mogę być kimś więcej, że mogę dostać tę konkretną fuchę, bo się nie boje i że tak naprawdę pójdę za nimi w ogień. – Mówiąc to nie była smutna ani zła. Wiedziała, jak jest. Znała siebie i nie bała się o tym wspomnieć. – Jasne, nie każdemu muszę coś udowadniać, ale gdzieś w środku chcę, żeby świat dostrzegł we mnie coś więcej. – Posłała Prescott delikatny uśmiech. – Coś poza miękkim sercem i miękką dupą, którą widzą na początku. – Umyślnie użyła tych konkretnych słów przez cały czas utrzymując na twarzy lekki uśmiech. – Nie masz tak czasem? Nie chciałabyś, żeby ktoś dostrzegł w tobie również miękkie serce a nie tylko twardą dupę? - Złapała Presley za słowa i się tego trzymała. Chciała ją poznać - o czym wcześniej wspomniała - i nie zamierzała z tego rezygnować tylko przez parę westchnień, przewracanie oczami i niezadowolonych jęków towarzyszki, której mogła działać na nerwy, przez swe wnikliwe pytania.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Przez większość czasu sprawdza się całkiem nieźle - skinęła głową i naprawdę posiadanie twardej dupy wychodziło jej na dobre. Pytanie, czy Presley miała miękkie serce. Czarne na pewno, ale czy miękkie? Ciężko stwierdzić. Raczej nie emanowała empatią wobec wszystkich dookoła, ale za to wiernie trwała przy ludziach, na których jej zależało. Mimo to łatwiej było ukrywać emocje, choć one bywały mądre i wcale w ukryciu pozostać nie chciały i trzeba było się trochę namęczyć, żeby tak ich z siebie nie wyrzygiwać. W tym akurat Pres nie była najlepsza i bardzo szybko nabyła umiejętność trzymania wszystkiego w sobie. To było zdrowe, ale na pewno bezpieczniejsze i na nikim się nie odbijało.
Może i Calie nie mogła przypatrywać się jej twarzy, która i w zasadzie i tak nie wyrażała zbyt wiele, za to Prescott z tej perspektywy miała doskonały widok na profil Goldsworthy, więc zerkała co jakiś czas na dziewczynę, słuchając uważnie jej słów.
- Czego wymagam od siebie? - powtórzyła pytanie, jakby nie do końca zrozumiała, a tak naprawdę po prostu musiała chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. - Chyba przede wszystkim determinacji. Żeby dążyć do celu, mimo zaistniałych trudności i nie poddawać się, kiedy coś idzie nie po mojej myśli. Jestem dla siebie takim skurwiałym rodzicem, chociaż moi nigdy tacy dla mnie nie byli - to prawda, państwo Prescott nigdy nie zachowywali się jakoś podle wobec własnych dzieci i nie wymagali od nich nie wiadomo czego. Dlatego Presley zaczęła wymagać od samej siebie, bo chyba właśnie tego jej brakowało. Jakieś takiej motywacji, choć wiadomo nie od dziś, że najlepiej motywuje inna osoba, która umie podbudować i w jej oczach zawsze chce się być najlepszym. Każdy potrzebował w swoim życiu kogoś takiego. Nawet Prescott.
- Od kiedy uśmiech jest wyznacznikiem tego, żeby kogoś nie traktować wystarczająco poważnie? - nie omieszkała wyrazić swojego szczerego zdziwienia. Bo co? Bo jak ktoś w tych czas był na pozór zbyt szczęśliwy, to na pewno było z nim coś nie tak? To głupie. - I nie ma nic złego w posiadaniu miękkiego serca - dodała, żeby nie było co do tego jakichś większych wątpliwości. - Tylko trzeba bardziej uważać, bo wtedy jest się częściej narażonym na bolesne rozczarowania - mówiła to, co myślała, ale to wcale nie oznaczało, że Calie musi się z nią zgadzać. W konwersacji chodziło o wymianę poglądów, a nie o ciągłe przytakiwanie i zgadzanie się ze wszystkim, chociaż w głębi duszy uważało się zupełnie co innego.
- A skąd wiesz, że nie pozwalam sobie czasem na pokazanie innym swojej miękkiej dupy? - od razu widać, że Goldsworthy jej nie znała. Z góry zakładała i patrzyła na Presley przez pryzmat przeszłości i tego, jak zachowywała się w jej towarzystwie, a nie miała pojęcia, jaka była wśród rodziny i najbliższych przyjaciół. - Nie jestem aż tak gruboskórna, Calie. Tylko z reguły nie lubię utrudniać sobie życia, a pozwalanie sobie na słabości często wszystko komplikuje - kto wie, może kiedyś Pres wpuści do swojego świata kogoś i nagle stwierdzi, że wcale nie musi być łatwo. I że wcale nie chce, żeby było za łatwo. Bo kiedy na kimś ci zależy, to żadne trudności i tak nie mają większego znaczenia.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- To jacy byli wobec was? Wobec ciebie, bo sama po sobie wiem, że inaczej traktuje się poszczególne dzieci w kolejce i nie ma w tym nic złego. To naturalne zachowanie rodziców, którzy przecież na dzieciach uczą się je wychowywać. – Wzruszyła ramionami, bo nie zamierzała oceniać żadnego rodzica chyba, że miałaby do czynienia z patologią, w której ci co mieli chronić i kochać w rzeczywistości krzywdzą i nienawidzą. Nigdy jednak nie słyszała, żeby u Prescottów działy się aż tak złe rzeczy. Plotki po szkole rozeszłyby się w mgnieniu oka a i w miasteczku nie pozostawiono by na nich suchej nitki. Ludzie by gadali, więc jeżeli rzeczywiście coś złego działo się w ich rodzinie, robili to naprawdę po cichu. A jednak Calie założyła, że źle nie było i po prostu była ciekawa jak Presley żyło się z rodzicami nie skurwielami (bo tym była sama dla siebie).
- Od kiedy optymistów bierze się za osoby, które nie dostrzegają złych rzeczy – odpowiedziała, bo myślenie niektórych było naprawdę wąskie. To, że ktoś był optymistą nie oznaczało, że 24/7 widział świat przez różowe okulary a pesymiści nie zawsze byli smętnymi chujkami. Nie istniało dobre podejście do świata. Takie uniwersalne, o którym można by mówić w samych superlatywach. Wszystko miało swoje plusy i minusy, a jednak ocenianie czegoś bardzo skrajnie było społeczną domeną, którą Calie dostrzegała. Ludzie ją lubili, czasem zazdrościli, bo myśleli, że ma super życie a inni uważali, że nie dostrzega świata tak jak trzeba. A jednak widziała to; słyszała ich słowa oraz zdanie na jej temat, bo wcale nie była głupia ani ślepa.
- Ja i ostrożność nie jesteśmy sobie bliskie – stwierdziła z uśmiechem, bo uważanie na siebie było dla Calie czymś praktycznie nieosiągalnym. Starała się i zawsze oglądała na boki przechodząc przez przejście, ale życie zawsze pakowało ją w nietypowe sytuacje, jak chociażby wizyta w muzeum Klausa Barbie.
- Nie wiem – przytaknęła, bo taka była prawda. – Dlatego pytam. – Mówią, że kto pyta nie błądzi a jeszcze więcej pytań usłyszy się od kogoś, kto z tego żył. – Hej, nie nazwałam cię gruboskórną. – Nawet by jej to do głowy nie przyszło. – Po prostu wiem, jak zachowujesz się tutaj – Jedną ręką naznaczyła przestrzeń między nimi mając na myśli ich pokręconą relacje i skrajne zachowania, ale nawet na ich podstawie nie nazwałabym Prescott gruboskórną. – i byłam ciekawa, jak jest z innymi. – Z różnymi osobami, w której obecności Calie nigdy jej nie widziała. Nie licząc imprezy (ale wtedy wszyscy byli pijani) ich spotkania były jakby społeczną tajemnicą. Oficjalnie nikt ich razem nie widział a jak już to oczywiście się kłóciły (jak w sklepie przy kumplach Presley). – Poza tym, lubię twoją twardą dupę – dodała znów posyłając uśmiech ku towarzyszce. Calie miała słabość do twardych dup. Sama nie wiedziała – czemu – ale z drugiej strony gdyby miała zadawać się z kimś podobnym do siebie, to już dawno wpadałaby w gorsze kłopoty albo oszalałaby od nadmiaru emocji (bo swoich miała aż ponad to). – Na swój sposób podziwiam ludzi, którzy potrafią być twardzi, bo sama tego nie umiem. – Może jakby się postarała to wreszcie by to w sobie zmieniła, ale z drugiej strony wcale nie chciała tego robić. – Wierzę w istnienie równowagi we Wszechświecie, chociaż niekoniecznie jest to sprawiedliwy podział. – Bo nie mowa tylko o podejściu do życia czy emocjach, ale także przeżyciach i wielu innych aspektach.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Presley nie mogła powiedzieć o swoich rodzicach niczego złego. Pan Presley był okulistą i prowadził salon optyczny w centrum Lorne, natomiast pani Presley była właścicielką stoisko na targu rybnym. Byli normalnymi, niepatologiczni i wychowali swoje dzieci na (powiedzmy) całkiem normalnych ludzi. Nie każdy z nich skończył studia, ale wszyscy mieli pracę. I w głowie mieli raczej poukładane, przynajmniej na tyle, żeby radzić sobie w życiu.
- Wiesz czym jest syndrom średniego dziecka? - zapytała, nawet nie patrząc na Calie, która właśnie wymijała jakieś auto dostawcze. - Stajesz się wtedy trochę niewidzialna, bo rodzice pozwalają ci na więcej niż starszemu rodzeństwu i chuchają na ciebie tak bardzo, jak w przypadku młodszego. Tylko w ich oczach wciąż nie jesteś wystarczająco dorosła, ale nie jesteś już na tyle mała, żeby otrzymywać jakieś życiowe bonusy - dopiero po dłuższej chwili zerknęła na swoją towarzyszkę, jakby chciała się upewnić czy ta w ogóle słucha. - Najstarsze dziecko jest wyczekiwane, upragnione i ma rodziców przez pewien czas tylko dla siebie. Z kolei najmłodszemu najdłużej poświęcano najwięcej uwagi. A środkowe dziecko gdzieś tam ciągle musi walczyć o aprobatę ze strony otoczenia i uwagę rodziców. Dlatego podsumowując - Presley zrobiła krótką pauzę, przywierając mocniej do oparcia fotela. - Moi rodzice byli dla mnie dobrzy, ale ja nigdy nie czułam się dla nich wystraczająca. Rozumiesz o co mi chodzi? - nie miała pojęcia czy Calie jakkolwiek odniesie się do sytuacji, ale wiedziała, że miała liczną rodzinę, więc któreś z Goldsworthych musiało być tym środkowym dzieckiem.
Uśmiechnęła się pod nosem; nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna lubiła pakować się w kłopoty. Chyba taki już jej urok. A Presley, niczym ta księżna na białym koniu, czuła się dziwnie zobowiązana, żeby wyciągać ją z opresji. Wcale nie musiała, ale za każdym razem czuła, że postępuje słusznie.
- Lubisz moją twardą dupę, bo mam fajny tyłek - mrugnęła do niej porozumiewawczo, chociaż obie wiedziały, że w ogóle nie o to chodziło. - Słuchaj, jakbyśmy obie miały być twarde, to nie wiem jak długo byśmy pociągnęły - tak, to taka mała sugestia, że mogłyby skakać sobie do oczu bardziej niż miały w zwyczaju i zamiast na przyjemnych macankach skończyłoby się na obitych buźkach.
Pochyliła się nieznacznie w przód i zmrużyła oczy, a to przez kilka samochodów stojących przed nimi.
- Korek? - próbowała dostrzec coś, wystawiając głowę za boczną szybę, ale bezskutecznie. - Czy jakiś wypadek? - coś ewidentnie blokowało przejazd i zmusiło Calie to wolniejszej jazdy aż w końcu finalnie musiała się zatrzymać za ciężarówką, co ani trochę nie spodobało się Prescott, która westchnęła pod nosem i odpięła pas, żeby potem niechętnie otworzyć drzwi samochodu.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Nie. Błagam – jęknęła, kiedy ciężarówka przed nimi jechała coraz wolniej. – Jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie dojedziemy na miejsce i będziemy musiały nocować w muzeum Barbie. – Posłała Presley ni to rozbawione ni zmęczone spojrzenie, bo perspektywa stania w korku ani trochę jej nie zadowalała. Miała plan i z samego rana była umówiona z doktorem Strachovskym. Jeżeli nie dojedzie na miejsce facet może wziąć ją za jakąś niepoważną. Wystarczy, że ledwie co dał się namówić na pokazanie Calie swojego dorobku dotyczącego The Family. Nie mogła teraz powiedzieć, że nie dotrze na miejsce lub spóźni się parę godzin. To byłoby brakiem okazania szacunku wobec cennego czasu pana doktora. Cały plan pójdzie na marne, jeżeli korek okaże się wielkim karambolem zatrzymującym je na wiele godzin.
Przechyliła się nieco na lewo, ale niczego poza sznurek aut nie dostrzegła.
- Jeżeli to wypadek, musiał zdarzyć się naprawdę daleko – stwierdziła, chociaż równie dobrze to coś mogło znajdować się za niewielkim zakrętem paręset metrów dalej. – Dokąd idziesz? – zapytała, kiedy Prescott otworzyła drzwi. – Sama? – Niby nie było w tym nic złego, ale chyba jednak wolała pójść razem z nią. – Poczekaj! – Również rozpięła pas i wyszła z auta uprzednio zgarniając ze siostra swój telefon. Upewniła się jeszcze, że zamknęła samochód i spojrzała na korek tworzący się tuż za nimi, a potem do przodu. Pojedyncze jednostki wyszły ze swoich pojazdów również ciekawe, co takiego ich zatrzymało.
- Cokolwiek teraz sobie myślisz – Wysunęła palec wskazujący w stronę Presley w ramach mini groźby, niczym nauczycielka ganiąca ucznia za przeszkadzanie podczas lekcji. – nie jestem za to odpowiedzialna. – Tym samym palcem zrobiła kółko w powietrzu zaznaczając stojące w sznurze auta. Może i przyciągała kłopoty, ale na pewno nie była odpowiedzialna za nie wszystkie. Nie udźwignęłaby tego.
Minęły ciężarówkę i parę aut, z których również wysiedli kierowcy.
- Ej, wiecie może co się stało? – zagadnął facet, który wyszedł ze swej srebrnej Corolli tuż po tym, jak ją minęły.
- Nie. – Pokręciła głową. – Właśnie idziemy sprawdzić. – Nawet nie przyjrzała się facetowi tylko szła dalej obok towarzyszki, przed którą nagle otworzyły się drzwi kolejnego auta.
- Uważaj jak leziesz – warknęła jakaś baba, która najwyraźniej zapomniała o istnieniu bocznych lusterek. Calie nie czekając złapała Presley pod ramię i pociągnęła na bok, a potem dalej, bo teraz miały inną misję niż jakieś wredne ślepe babsko.
- Widziałaś kiedyś wypadek? – Patrzyła przed siebie starając się dostrzec w oddali coś, co sugerowałyby, że były bliżej niż dalej. – Ja tylko na zdjęciach. Nigdy na żywo. – Część z nich nawet opisywała, a raczej redagowała tekst starszych kolegów, którzy dawniej wykorzystywali Calie będącą na stażu.
Goldsworthy obejrzała się za siebie widząc, że niektórzy poszli w ich ślady i również ruszyli w drogę, żeby sprawdzić co było grane.
- Jak myślisz, co najdziwniejszego mogłybyśmy zobaczyć na końcu tej drogi? – Konkretniej, jaka nietypowa rzecz mogłaby zatrzymać każdy pas i to z obu stron, bo z przeciwnego kierunku od dłuższego czasu nic nie nadjeżdżało? – Obstawiam na protest nudystów, którzy stoją tam z wielkimi transparentami i hasłami na temat ciało pozytywności. W ramach wsparcia rzuciłabym w ich kierunku swój stanik. – Nie żałowałaby kawałka materiału, który zakładała tylko po to, żeby inni się na nią nie gapili zwłaszcza gdy miała na sobie jasne ubrania, przez które było widać więcej niż chciała komuś pokazać.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Los nie był dla nich życzliwy i najwyraźniej na każdym kroku próbował sobie z nich zakpić, cały czas odwlekając ich przybycie do Brisbane. Nie, żeby jakoś jej to przeszkadzało, w końcu sama zdecydowała, że będzie towarzyszyć Calie podczas tej podróży. Równie dobrze mogła pożyczyć jej samochód Jeffa, choć wtedy musiałaby zatrzymać się na kilka dni u koleżanki, w końcu jej brat, mimo że może nie wyglądał, nie był aż tak głupi i na bank wyniuchałby, że coś było nie tak, kiedy Presley wzięłaby od niego auto, jednocześnie zostając w mieszkaniu.
Spojrzała na Goldsworthy w taki sposób, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy; nie widziała niczego złego w samotnym opuszczaniu pojazdu, do którego za moment miała zamiar wrócić.
- Nie musisz mnie na każdym kroku pilnować - rzuciła, gdy mijały kolejną ciężarówkę, przypadkowo trącając jakiegoś mężczyznę ramieniem, ale na szczęście ten nie miał jej tego za złe. Jeszcze tego brakowało, żeby wdała się w jakąś zbędną, niekoniecznie przyjemną dyskusję.
Uważaj jak leziesz.
W jednym momencie Calie stała się bohaterką i można powiedzieć, że ocaliła Presley życie. No może nie do końca, bo istniało duże prawdopodobieństwo, że Presley nic by się nie stało, po prostu wpadłaby z impetem na drzwi, które wyrosły przed nią całkiem znienacka i w najgorszym wypadku urwałaby jakiś element bocznej tapicerki. Mimo to skinęła w podzięce głową, ale nie omieszkała posłać babsztylowi niemiłe spojrzenie. Pres nie byłaby sobą, gdyby wyjątkowo odpuściła.
- Widziałam, jak motocyklista rozpieprzył się na znaku drogowym. Po prostu w niego wjechał, a ten wygiął się aż do samej ziemi. Za to gościa wyrzuciło na co najmniej dziesięć metrów od miejsca zdarzenia - doskonale pamiętała ten moment, wracał wtedy z pracy i gdyby szła po drugiej stronie ulicy, to równie dobrze mogłaby zostać zmieciona z chodnika wraz z drogowskazem. Czy tym sposobem oszukała przeznaczenie? Bardzo możliwe. - Ale nie było krwi, facet połamał sobie obie nogi i zwichnął bark, a kask uchronił go przed urazami głowy - niewątpliwie motocyklista miał więcej szczęścia niż rozumu. Zwłaszcza, że nieźle zapierdalał na tej prostej na drodze wyjazdowej z Lorne.
Tym razem to ona pociągnęła Calie do siebie, chwytając ją za łokieć, bo idący przed nimi mężczyzna zatrzymał się gwałtownie i wyglądał tak, jakby nie zamierzał ruszyć się z miejsca.
- Ja stawiam na farmera, który właśnie próbuje przeprowadzić swoje bydło na drugą stronę, ale krowy odmówiły współpracy, bo uważają, że ich ranczo nie jest wystarczają wysprzątane - hej, czy bydło z transparentami CZYTE RANCZO nie byłoby hitem? - A jednak jakaś kraksa - wskazała podbródkiem na dwa samochody, które po czołowym zderzeniu wylądowały w rowie. Przykra sprawa. - Nie ma tam iść. Lepiej wracajmy, pewnie będą kierować na objazd. Chyba będę musiała wziąć dodatkowy wolny dzień w pracy - dodała, robiąc w tył zwrot. Wszystko wskazywało na to, że ich wspólna wyprawa potrwa dłużej, niż z początku przypuszczały, ale takich sytuacji nigdy nie da się przewidzieć.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Racja, Presley nie trzeba było pilnować, ale Calie już tak. Jeszcze nie otrząsnęła się w pełni po niekomfortowej sytuacji w muzeum. Wolała więc nie zostawać sama w aucie, do którego ktoś mógł zapukać w ramach luźnej pogawędki, na jaką nie miała teraz ochoty. Przez cały czas myślała o jutrzejszym spotkaniu i tym, że może ono nie wypalić. Jeżeli tak się stanie, to równie dobrze mogły już wracać do domu.
Odruchowo i naturalnie odciągnęła Prescott na bok i po paru chwilach to samo zrobiono z nią, czego nie zakodowała jako czegoś niechcianego. To trochę jak taniec wśród zakorkowanych aut i ludzi nieumiejących zachować się w przestrzeni publicznej.
- Strój motocyklowy zatamował krew? – Wyobrażając sobie złamanie obu nóg widziała także dwie wystające na zewnątrz kości, dlatego zdziwiła się brakiem krwi. Wzięła jednak pod uwagę strukturę oraz grubość specjalnych motocyklowych strojów, przez które krew tak szybko nie ucieknie, a przynajmniej tak Calie pomyślała. Nie znała się. Nigdy w czymś takim nie jeździła, nawet na skuterze, chociaż słysząc tę historię pomyślała, że zakup specjalnej kurtki nie zaszkodzi. Dzięki temu uchroni skórę przed zdarciem jej aż z kości (nie żeby na swym skuterze osiągała prędkości przybliżone do typowego motoru, ale przezorny zawsze ubezpieczony).
Calie zaśmiała się słysząc o proteście bydła.
- W nie także rzuciłabym stanikiem – oznajmiła od razu. – W ramach wsparcia. – Bo po co innego? Na pewno nie miała żadnych fetyszy związanych ze zwierzętami, za to wizja protestów mocno ją rozbawiła. Była tak zajęta wyobrażaniem sobie krów i byków z transparentami, że nie zauważyła kraksy, na którą uwagę zwróciła Presley.
Stała w miejscu, kiedy towarzyszka zrobiła dwa pierwsze kroki kierując się z powrotem do auta.
- Nie pomożemy im? – zapytała niepewnie, bo dobre uczynki były silniejsze od zdrowego rozsądku, który przejawiała Prescott. – Wiem, wiem. Możemy im tylko zaszkodzić, ale.. – Ale co? Wyciągnął auta z rowu? Poskładają złamania? Uratują kogoś? Bez odpowiednich umiejętności mogły co najwyżej zranić kogoś i przy okazji także siebie. Calie zmarkotniała i ostatecznie ruszyła za Prescott dobrze wiedząc, że ta miała rację.
- To nam przedłuży podróż o parę godzin. – Jak nie całą noc, którą będą zmuszone spędzić w jakimś starym zajeździe na poboczu. – A ja muszę być jutro rano w Bellara. - Szła wolniej niż wcześniej intensywnie się nad czymś zastanawiając i z nerwów skubiąc palcami skórki przy kciukach, z których jeden zaraz znalazł się przy jej ustach. Zaczęła gryźć skórkę. – Facet ledwo zgodził się na to spotkanie. Specjalnie wziął wolne i powiedział, że to jeden jedyny raz. – Wydawała się mówić sama do siebie albo do pleców Presley, za którą cały czas szła. – Nie mogę nie przyjechać albo się spóźnić. Pomyśli, że nie szanuje jego czasu i cała ta podróż będzie bez sensu. – Nie miałyby po co tam jechać. – Jo znów powie, że mi nie zależy. Że ją zlewam i tę całą sprawę, ale przecież każdy czasami potrzebuje czasu dla siebie.. – Cały czas mamrotała na głos, ale bez pretensji, bo przecież nie miała ich ani do (pleców) Prescott ani do ludzi z wypadku. Mogła mieć co najwyżej żal do siebie, że nie pomyślała i nie wyjechały dzień wcześniej. Jednak teraz Calie nie brzmiała na złą a na lekko spanikowaną, bo najwyraźniej znów kogoś zawiedzie, co ostatnimi czasy nie było czymś nowym.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Szczerze? Nie mam pojęcia jak to zadziałało - może wcale nie było żadnej krwi, bo złamania nie były otwarte? A może faktycznie kombinezon zatamował pierwszą krew, nie pozwalając jej wydostać się na zewnątrz i dopiero w szpitalu trzeba było tamować masywny krwotok? Presley nie zagłębiała się w to zanadto, na tamten moment była tylko przechodniem, który miał zwykłe szczęście, bo przechodząc w tamtym miejscu chwilę później mogłaby znaleźć się pod kołami jednośladowca.
Oczami wyobraźni widziała, jak Calie ciśnie stanikiem w kierunku muczącego bydła, dlatego posłała dziewczynie rozbawione spojrzenie.
- Strasznie rozrzutna jesteś - skwitowała krótko i choć miała świadomość, że to tylko żarty, nie przywykła do negowania tego, co kto lubił robić. Jedni lubili się obnażać w ramach protestów, inni woleli stać z boku. Jak Presley, która raczej nie manifestowała w swoim życiu niczego, bo nie czuła takiej potrzeby. Nie uczestniczyła w paradach równości, nie przywiązywała się do drzew, nie wykrzykiwała głośno haseł głoszących o tym, że czarne życie też coś znaczy. To wszystko, to po prostu nie była ona. Ale żyła jak chciała i pozwalała żyć innym. Prosta zasada, której powinni trzymać się wszyscy, bez wyjątku.
- Chyba kręci się tam wystarczająco dużo ludzi - stwierdziła, bo faktycznie kiedy ktoś dobiegał do jednego auta, z drugiego próbowano wyciągnąć poszkodowanego. - Lepiej nie przeszkadzać. Poza tym zaraz na pewno zjawi się pomoc - co do tego nie było żadnych wątpliwości, w końcu nie one pierwsze trafiły na miejsce zdarzenia. - Wracajmy do samochodu, spróbujmy wycofać i pojechać objazdem. Widziałam boczną drogę jakieś piętnaście kilometrów wcześniej. Byłoby słabo, gdybyś nie skorzystała z tego spotkania, a i tak mówisz, że facet ledwo się zgodził na rozmowę - Prescott raczej nie chciała wdawać się w zbędną dyskusję. Wiedziała, że Calie mocno zależało na tym, żeby jak najszybciej dostać się do Bellara. - No chodź - ponownie pociągnęła Goldsworthy za rękę. - Będę jechać wystarczająco szybko, więc gwarantuję ci, że będziemy na miejscu na czas - zapewniła, jakby chciała uspokoić ją i rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie po to przejechały tyle kilometrów, żeby cała podróż poszła na marne.
Inne samochody też zaczęły zawracać na tyle, na ile miały taką możliwość. Nic dziwnego, nikt nie chciał stać w korku do późnego wieczora. No chyba, że ktoś akurat musiał przejechać przez ten kawałek trasy, bo nie miał innego wyjścia i tylko tym sposobem mógł dostać się z punktu A do punktu B.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Zaczęła zastanawiać się, co zrobi jeżeli nie dojedzie na czas i nie uzyska informacji, które spodziewała się dostać od profesora. Tak bardzo starała się z nim spotkać, że nie brała pod uwagę innych możliwości, jak kolejnego olśnienia w sprawie, nad którą pracowała od dłuższego czasu. Nawet nie chciała, bo była tak bardzo zdeterminowana, że uparła się znaleźć cokolwiek i zrobi to o ile.. dojedzie na czas i w ogóle na miejsce.
Przez cały czas nerwowo skubała skórki przy paznokciach, aż poczuła pociągnięcie za dłoń, co zmusiło ją do przerwania nerwowego odruchu.
- Żywe czy martwe? – zapytała z przekąsem, gdy Presley wspomniała o szybkiej jeździe. Nagle przystanęły i Calie spojrzała towarzyszce w oczy. – Tylko pytam. Nie żebym narzekała, ale wolałabym jednak dojechać w jednym kawałku. – Znów została pociągnięta w stronę auta, co musiała przyznać na moment oderwało jej myśli od wzburzonej paniki, którą poczuła wcześniej. Wszystko przez to, że teraz role się odwróciły, bo jeszcze dzisiaj przed paroma godzinami Prescott pytała Calie o to samo. Nie dosłownie tak samo, ale kontekst był podobny.
- Jesteś pewna, że dasz radę? – zapytała zanim znów wsiadły do auta. Wolała wiedzieć, że Prescott była w pełni sił i nie zaśnie po drodze za kółkiem. Oczywiście zamierzała się z nią zmieniać, ale z Goldsworthy rajdowiec żaden. Śmigała na skuterze jak potłuczona, ale autem już niekoniecznie; zwłaszcza nie swoim. – Po prostu nie chcę, żebyś dla mnie ryzykowała. Nie warto. – Spojrzała na Presley, która właśnie próbowała wykręcić unikając stłuczki z autem za nimi, które niespecjalnie wykazywało chęć ruszenia się z miejsca. Najwyraźniej kierowca jeszcze nie zdecydował co zrobić. – Chyba, że chcesz coś w zamian? – zapytała pytająco unosząc jedną brew. – Na to mogę się zgodzić. – Bo nie lubiła wykorzystywać ludzi a szybka jazda oznaczała pełne skupienie Presley, która przecież wzięła wolne i raczej chciałaby podczas niego odpocząć niż ścigać się z czasem. – Postawię ci kolację, kupię pamiątki, które chcesz albo kupię zgrzewkę alkoholu, który wypijesz z braćmi. – Możliwości było naprawdę wiele. – Tylko powiedz a zrobię wszystko. – Ni to prośba ni zapewnienie, bo naprawdę zależało jej na dotarciu na miejsce. Wreszcie udowodniłaby Jo, że wcale nie miała w dupie jej dawnej koleżanki ani tej całej sprawy. Po prostu przez parę dni musiała skupić się tylko i wyłącznie na sobie. Czy to takie złe?
- Dobra już nie gadam.. – Bo po minie Prescott zrozumiała, że weszła w ciąż nerwowego paplania, który mógł rozpraszać kierowcę. Milczenie też nie było najlepszym rozwiązaniem, bo jazda w pewnym momencie się nudzi, ale Calie i tak nie wytrzymała zbyt długo.
- Wracając do naszej rozmowy o twoim syndromie średniego dziecka. – Obróciła się cała na siedzeniu i podwinęła nogę na siedzenie w tej pozycji mogąc bez pardonu patrzeć prosto na towarzyszkę. – Czy nadal czujesz się niewystarczająca dla swoich rodziców? – Mogła czuć się tak podczas wychowywania, ale może później coś się zmieniło? – Powiedziałaś im o tym? – Calie była tego ciekawa, jak zresztą wszystkiego, co tyczyło się osób z jej bliskiego otoczenia. Ciężko powiedzieć, czy dziewczyny były sobie bliskie, ale jednak od parunastu godzin tkwiły w ciasnym aucie w dość bliskiej odległości, więc pod tym względem zrobiły stosunkowo ogromny krok. Wcześniej albo się unikały albo krzyczały na odległość albo się macały (co jednak trwało krótko, więc się nie liczyło).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie były tutaj na wycieczce krajoznawczej. Właściwie nie były na żadnej wycieczce, miały konkretny cel, w zasadzie to Calie miała, więc powinny ściśle trzymać się planu. Już wystarczyło, że coś podkusiło je, żeby zajrzeć do muzeum Barbie, a teraz jeszcze ten korek. No nie, nie mogły pozwolić sobie na kolejny postój, kiedy ich pomoc była zbędna. Co innego, gdyby jako jedyne znalazły się na miejscu zdarzenia, to zupełnie zmieniałoby postać rzeczy.
- Nie ufasz mi? - zapytała, kiedy już usadowiła się na miejscu kierowcy. - I słusznie - to nie tak, że Presley jeździła brawurowo, raczej daleko było jej do podobnych ekscesów. Wbrew pozorom prowadziła ostrożnie i nie miała wiele wspólnego z nadmiernie szybką jazdą. - Dowiozę cię tam w całości, słowo - dodała, zerkając w lusterko, a potem spojrzała przez ramię chcąc upewnić się, że z tyłu było wystraczająco dużo miejsca na wycofanie pojazdu. Prescott nie rzucała słów na wiatr, więc w jej ustach brzmiało to niczym wyznanie miłości, więc lepiej niech Goldsworthy doceni to, co właśnie dla niej robiła.
Ostentacyjnie wywróciła oczami; czy ona serio myślała, że Pres oczekiwała czegoś w zamian? Czy wyglądała na taką, która nie mogła zrobić czegoś czysto bezinteresownie i w dobrej wierze?
- Wyluzuj - parsknęła pod nosem śmiechem tuż po tym, jak udało jej się zawrócić. Chwilę to potrwało zanim wykonała kilka odpowiednich manewrów, ale trzeba przymknąć na to oko, bo żaden z niej Colin McRae. - Niczym nie ryzykuję, już nie przesadzaj. Ale łatwo przekupić mnie żarciem, więc kolacja brzmi zacnie - zgodziła się na taki układ i warto zapamiętać jedną ważną rzecz - jeśli chcesz wkupić się w łaski Prescott, to jedzenie zda najlepszy egzamin. Kto nie lubił jeść? Presley nie ufała takim osobom i każdy, kto uważał inaczej automatycznie wydawał jej się mocno podejrzany.
Nie oponowała, gdy Calie zamilkła, ale była przekonana, że nie wytrwa w tej ciszy za długo. I nie myliła się, bo o ile Pres ta cisza w żadnym wypadku nie przeszkadzała i nie wydawała się drażniąca, to dziewczyna przerwała ją, jak tylko znalazły się na bocznej drodze i ujechały kilka kilometrów. I to było w porządku. W duecie musiał być ktoś, kto mówił więcej i w ich wypadku ta rola przypadała Goldsworthy. Pewnie dlatego, że Prescott zawsze była kobietą niewielu słów. Dlatego, jak już decydowała się coś powiedzieć, sama traktowała wypowiedziane słowa bardzo poważnie. Mimo to i tak uważała, że w życiu liczą się czyny. Bo czym pożyczenie od brata samochodu i towarzyszenie Calie w podróży do Brisbane nie wyrażało więcej niż tysiące słów?
- Nie zastanawiałam się nad tym. Mam z nimi niezłą relację i nie czuję potrzeby, żeby jakkolwiek to zmieniać. Dogadujemy się, ale nie mam zwyczaju zwierzać się im z tego, co się u mnie dzieje - wzruszyła lekko ramieniem, jak to miała w zwyczaju, kiedy pozostawał niewzruszona. - A jak jest u ciebie? Czy twoi rodzice stawiają któreś z was na piedestale? - zainteresowała się, bo choć mówiła niewiele, nie lubiła pozostawać bierna w rozmowie. A mogło się wydawać, że poruszane przez nie tematy nie miały końca.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- To komu się zwierzasz? – zapytała świadoma, że przekracza pewną granicę. Prescott wcale nie musiała zdradzać jej, kto był na tyle bliski, żeby mówić tej osobie o wszystkim. A jednak Goldsworthy była tego ciekawa głównie ze względu na to jak seriale i filmy promują rodzinę. Jak to cudowne relacje mieli rodzice ze swymi dziećmi, chociaż w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Pomimo luzu, jakim odznaczali się rodzice Presley, nie byli oni powiernikami sekretów córki, chociaż mogłoby się wydawać, że zachowują się bardziej jak kumple niż surowi wychowawcy.
- Ciężko powiedzieć. – Pokręciła noskiem zastanawiając się, czy rodzice lubili kogoś bardziej. – Może najstarszą, bo im się udała i przetarła szlaki. Wiesz, poszła na studia i prowadzi własny biznes. – Popatrzyła na bok, bo pomimo tego wszystkiego dobrego, to Rea przeżywała swoje własne tragedie, przez które Calie nie chciała zwierzać się jej ze swoich. Po prostu nie chciała zawracać jej głowy własnymi problemami. – Później już przestali na to naciskać. Jedno się wyuczyło, więc reszta mogła robić to co chciała i chyba przez to ja nieco sobie odpuściłam z byciem widoczną. – Popatrzyła za boczną szybę i na moment się zamyśliła. – Autumn była bardzo buntownicza i rozbrykana. Otis zresztą też, trochę przez nas, bo mając tyle bab w domu na pewno nie było mu łatwo i wpadał w kłopoty głównie przez to, że nas chronił. – Ile to razy dawał komuś w pysk, bo ów persona była niemiła dla Calie? Dużo. – Nie chciałam sprawiać rodzicom problemów. Wiedziałam, że mają na głowie całą resztę, więc po prostu byłam grzeczna, nie wychylałam się, nie wymagałam ani nie komunikowałam za bardzo tego, czego chce. – Wzruszyła ramionami, bo wcale nie narzekała na to jak zdecydowała się żyć. Wprawdzie dziecko nie powinno musieć wybierać, ale nie było idealnej metody wychowawczej i gdyby Calie to nie pasowało, to przecież zaczęłaby się buntować. A jednak miała z buntem tyle wspólnego co Presley z baletem (chyba, że o czymś nie wiem i Prescott za młodu ćwiczyła do Jeziora Łabędziego).
- Zresztą wiesz, że nie zawsze mówię to co myślę. – Dopiero pod wpływem silnej prowokacji decydowała się na to, o czym Prescott już się przekonała. Calie jednak nie była z siebie dumna ani zadowolona z powodu tych wybuchów. Nie chciała nikomu uwłaczać ani obrażać. Nie lubiła tego chyba, że ów osoba rzeczywiście sobie zasłużyła (ale nawet wtedy swe myśli pozostawiała w głowie).
Spojrzała teraz na sznur aut przed nimi. Wszyscy zdecydowali się jechać objazdem, który uwzględniał wjazd w parę większych miasteczek a to przedłużało drogę o.. trzy godziny. Czy mogła wymagać od Presley, żeby tyle czasu prowadziła auto?
- Nie powiedziałam ci całej prawdy – stwierdziła nagle i znów wbiła spojrzenie w towarzyszkę. – Nie piszę artykułu. – Może kiedy zagłębi się w temat jeszcze bardziej to pokusi się o przełożenie tego na artykuł, ale jak na razie.. – Pewnego dnia znajoma poprosiła mnie o pomoc w znalezieniu koleżanki, która zaginęła pięć lat temu. Zgodziłam się i sama wiesz, dokąd mnie to poprowadziło. – Do domu Greenów i teraz tutaj, w podróż do Bellara. – Nikt o tym nie wie – przyznała cicho. – Wszyscy myślą, że robię to do pracy, bo pewnie powiedzieliby, że oszalałam robiąc takie rzeczy tylko w ramach przysługi. – Bo właśnie tym to było – przysługą. Spełnieniem prośby kogoś, kogo z początku znała tylko z Internetu. - Oszalałam? - zapytała ciekawa werdyktu Prescott.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Nikomu - odparła natychmiast i całkowicie zgodnie z prawdą. Nie zwierzała się nikomu, również w tym momencie, kiedy Calie zapytała ją o to, bo jej też nie zamierzała się wyrzygiwać ze swoich myśli i uczuć. Taka była, tak to u niej działało, i nie uważała, żeby było w tym coś niestosownego. Presley nie lubiła obarczać ludzi swoimi zmartwieniami, ale jeśli już coś ciążyło jej zbyt mocno, to wtedy, tak w ostateczności, wygadywała się któremuś z braci. Chyba częściej temu starszemu, może właśnie dlatego, że był starszy i miał mniej najebane w głowie niż ten młodszy. - Nie czuję takiej potrzeby - dodała na wszelki wypadek, gdyby Goldsworthy miała ku temu jakieś wątpliwości.
Nie mogła się z nią nie zgodzić, chociaż ona akurat miała swoje za uszami i jeszcze kilka lat temu sprawiała rodzicom najwięcej problemów. Teraz trochę z tego wyrosła, a raczej odkąd poszła na swoje i wynajęła z Jeffem mieszkanie, to po prostu matka i ojciec nie wiedzieli o wielu sprawach. I dobrze, zdrowiej dla nich.
- Plusy posiadania starszego rodzeństwa, nie? - uśmiechnęła się pod nosem, bo dobrze znała ten schemat. - Nikt od ciebie niczego nie wymaga, bo to najstarsze zawsze jest pod odstrzałem, a dodatkowo podglądasz trochę jego błędy i może nie uczysz się na nich, ale przynajmniej wiesz, żeby się z nimi nie wychylać i nie robić rodzicom podobnych przykrości. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal - piękne stwierdzenie, takie prawdziwe. Po co dokładać zmartwień, skoro można było ich uniknąć? Byle matka nie płakała po nocach, a ojciec nie patrzył wzrokiem, który oznajmiałby wszem i wobec, że odczuwał zawód. A nie było nic gorszego od usłyszenia pełnego rozczarowań zawiodłem się na tobie
Czy Calie oszalała, oferując pomoc w odnalezieniu zaginionej koleżanki swojej znajomej? Z pewnością. Czy było w tym coś złego? Presley chyba nie była odpowiednią osobą, aby oceniać jej postępowanie i negować zachowanie oraz zastanawiać się nad czynnikami, które nią kierowały. Ale mimo to zerknęła na dziewczynę z uniesionymi brwiami, odrywając na moment wzrok od korka, bo rzeczywiście wszyscy postanowili postawić na ten sam objazd. I nic dziwnego, bo chociaż sznur samochodów poruszał się w tempie konduktu pogrzebowego, to jednak się poruszał.
- To dlaczego to robisz? - zapytała Prescott i nie dlatego, że wypadało, a dlatego, że szczerze zainteresowała ją ta wiadomość. - Z czystego serca? Bo twoja empatia nie pozwalała postąpić inaczej? Kręcą cię kryminalne zagadki z Lorne Bay? A może chodzi o kasę? - no co? Może Calie miała z tego jakiś zysk, poza zdobywaniem doświadczenia? Ale Pres nie oczekiwała odpowiedzi. Właściwie niczego nie oczekiwała od swojej towarzyszki i nie miała pojęcia czym sobie zasłużyła, żeby ta zwierzyła jej się z czegoś, o czym nie wiedział nikt inny.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ