dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- And I believe we both decide to take a stand or run and hide~ – zaśpiewała odruchowo, gdy tylko mogła wtrącić się w tekst zanim Presley zapytała o pozostałą drogę. - Osiem godzin. – Rzuciła okiem na GPS w telefonie i znów przesunęła pośladkami po fotelu. – Tyłek mi zdrętwiał – jęknęła, gdy poczuła na sobie wzrok Presley zastanawiającej się, czy jej towarzyszka serio miała jakieś owsiki. – Nie patrz tak! – Bo Prescott wciąż miała wątpliwości, dlatego Calie wyciągnęła rękę, przykleiła ją do policzka dziewczyny i odwróciła jej twarz w drugą stronę (bo miała się nie gapić). – Zaoferowałabyś masaż a nie, że od razu owsiki.. – Miłą trzeba być a nie wredną, z czego podobno to słynęła Presley, a jednak Goldsworthy kojarzyła ją też z tej drugiej strony. Mimo wszystko nie rzucała fochem. Przez cały czas uśmiechała się z rozbawieniem, bo to nie było coś za co powinno się obrażać. Miała trochę dystansu do siebie, więc nie przejmowała się takimi tekstami, które były tylko zaczepką a nie jawną obrazą. Tę potrafiła odróżnić. Wtedy Prescott miała zupełnie inną minę i ton głosu; wiedziała, bo już to przerabiała.
- I na masaż pośladków? – zapytała uśmiechając się zaczepnie, po czym pokręciła głową, bo sama nie wiedziała, skąd jej się to wzięło. – And I won't let go on the heart. I know I see your smile in an open door as you wait for me and my return~ – Znów dołączyła się do wokalisty tym razem legalnie mogąc pokręcić bioderkami w ograniczonym tańcu za kierownicą. Posłała Prescott szeroki uśmiech tym bardziej zaczepnie trącając ją dłonią, żeby ta się dołączyła. Wtedy jednak na horyzoncie pojawił się znak oznajmiający, że za dwa kilometry będzie możliwy postój.
Calie nuciła dalej, ale bardziej skupiła się na drodze, żeby przypadkiem nie przegapić sugerowanego zjazdu. Spodziewała się raczej zajezdni, może jakiegoś baru lub stacji benzynowej, ale zamiast tego natrafiły na stary budynek a przed nim wyblakły szyld z napisem „Barbie Museum”. Każdy, kto znał Goldsworthy spodziewałby się, że ta będzie cała podjarana. Nie żeby uwielbiała lalki, ale kochała odmienność i była ciekawa wielu rzeczy, nawet abstrakcyjnego muzeum Barbie, a jednak.. niekoniecznie.
Wyszła z auta niepewnie patrząc na budynek, a potem na towarzyszkę odpalającą papierosa.
- Jakoś tu pusto.. – Bardziej stwierdziła niż rzuciła z zaskoczeniem, bo widok starego budynku odstraszał zamiast zachęcać małe dzieci do zajrzenia. – Dziwnie to wszystko wygląda. – A jednak drzwi do chaty były otwarte i podparte starą cegłą, co oznaczało, że muzeum nadal funkcjonowało i przyjmowało wizytujących. – I nie wiem, co myśleć o muzeum pełnym starych lalek. Kogoś to w ogóle obchodzi? – Czy ludzie licytowali Barbie z 98’? Albo bili się na aukcji o limitowany dodatek w postaci francuskiego beretu? – Zajrzymy do środka? – A jednak, pomimo sceptycyzmu była chętna i ciekawa. Ile to mogło je kosztować? Parę dolarów? Nie zbiednieją a zawsze to będą bogatsze o kolejne doświadczenie i zabawną anegdotkę, bo inaczej nie dało się tego odebrać. Samo istnienie muzeum Barbie było śmieszne i dziwaczne jak to, że po wejściu nie zobaczyły różowej papeterii, chudych nóżek małych laleczek i tysiąca dodatków sprzed 2000 roku a to (klik).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Osiem godzin, powtórzyła w głowie i pomyślała, że w sumie to żadna tragedia. Byle samochód się nie rozkraczył po drodze i będzie dobrze. Na szczęście Jeffrey regularnie sprawdzał tę kupę złomu, którą się przemieszczał, więc szansę na to, że samochód da radę dowieść zdrętwiałe tyłki dziewczyn do Brisbane były naprawdę duże. Tak osiemdziesiąt procent, a to już można uznać za sukces.
- Masaż? I co jeszcze? Jakieś inne, specjalne życzenia? - posłała Calie rozbawione spojrzenie, bo Presley była ostatnią osobą proponującą masaż i inne przyjemności. - Nie będę ci masować pośladków - skwitowała dobitnie, bo Goldsworthy za daleko wybiegała w swoich wyobrażeniach.
Prescott kręciła biodrami jedynie po alkoholu, ewentualnie kiedy nikt nie patrzył, więc jedynie bębniła palcami w rytm muzyki i co jakiś czas kiwała na boki głową, ale to wcale nie oznaczało, że nie spędzała dobrze czasu. Spędzała, tylko czasem nie umiała tego pokazać. Nawet na zaczepkę ze strony Calie nie pozostała bierna i zareagowała sprzedając jej kuksańca.
Wysiadła z samochodu i obojętnym wzrokiem zlustrowała budynek, po czym odpaliła papierosa. Pres nigdy nie bawiła się lalkami, choć w dzieciństwie miała kilka własnych. Zwykle rodzice i dziadkowie prezentowali jej takowe na urodziny lub święta, ale ona zdecydowanie preferowała zabawy autkami młodszego brata i kopanie piłki z tym starszym, a wspinanie się po drzewach było znacznie ciekawsze od wciskania Barbie w nową, błyszczącą kieckę.
- Ludzie są niespełna rozumu, więc serio dziwi cię, że kogoś może to jarać? - wskazała ręką na szyld, a potem przeniosła spojrzenie na Calie. - Za dużo horrorów naoglądałam się, żeby nie wiedzieć, jak to się skończy, ale skoro chcesz - wzruszyła lekko ramionami, jakby było jej kompletnie obojętne czy zostanie w tym muzeum na zawsze. Kto wie, może w środku ktoś odpierdalał podobne akcje jak w Domu woskowych ciał? Albo tak naprawdę zamiast uroczych Barbie normalnych rozmiarów, napotkają tam wychudzonych psychopatów poprzebieranych za lalki? - Swoją drogą to zabawne, że Babie przyjmowano za wzór kobiecego ideału. Pomyśl tylko, ile dziewczynek musiało nabawić się przez to kompleksów, które miały wpływ na ich dorosłe życie. Chude laski z nieproporcjonalnie dużymi cyckami i małym tyłkiem. No przecież to nie ma nawet za co złapać - Presley ostatni raz zaciągnęła się papierosem, cisnęła go pod nogi i przydeptała trampkiem. Ona przynajmniej, w przeciwieństwie do tych lalek, miała normalne proporcje i choć była szczupła, to jej cycki naturalnie współgrały z całością. No i wiadomo, w większości na budowę ciała i tak odpowiadały geny. - Naprzód, towarzyszko Goldsworthy. Jak chcemy obczaić te lale, to powinnyśmy się streszczać - po tych słowach sama ruszyła w stronę budynku i dopiero teraz dotarło do niej, że faktycznie dookoła było jakoś... Pusto. A to nie wróżyło niczego dobrego i w razie czego będzie musiała napomknąć Calie, żeby BROŃ BOŻE nie przyszło im do głowy jakieś rozdzielanie się, bo to nigdy nie ma najlepszego zakończenia.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Chcesz porozmawiać o horrorach? – Bo Calie mogła o nich dyskutować dniami i nocami. Była fanką numer jeden od tych najlepszych po najgorsze badziewia w stylu „Mordercza Opona”. Nie żeby wiedziała, ile Presley horrorów obejrzała i wcale nie negowała jej wiedzy, ale nie uważała, żeby wypad dwóch lasek do muzeum Barbie na odludziu skończył się jakoś źle. To się nie pisało w ramy scenariusza chyba, że w przeciągu paru minut dołączyliby do nich kolejni bohaterowie zagubieni/znudzeni w podróży. Wtedy Goldsworthy zaczęłaby się zastanawiać, czy Prescott miała racje.
Chwilę wpatrywała się w dziewczynę tak, jakby rzucała jej wyzwanie, ale wcale nie zamierzała się kłócić o horrorowe koncepcje. Podchodziła do tego z dystansem i uśmiechem, jak zresztą zawsze, bo taka już była. Nawet gdy czuła się źle starała się uśmiechać, chociaż bywały chwile gdy jednak nie dawała rady. A jednak uważano ją za pozytywną duszę, co wcale nie było kłamstwem. Uśmiechała się nawet w chwilach grozy, którą to Presley zapowiedziała.
- Chcesz powiedzieć, że byłaś jedną z tych dziewczynek? – zapytała, bo choć rozumiała sens historii, obawiała się ukrytego drugiego dna, który oceniła z pomocą jednego spojrzenia na sylwetkę Presley. – Bo wiesz, teraz nie masz powodów do kompleksów. – Kiedy była małą dziewczynką to co innego, bo te jeszcze przed dojrzewaniem w ogóle nie miały wielkich piersi. Nie żeby małe dzieci w ogóle powinny mieć kompleksy, bo to już przesada, ale w porównaniu z Barbie, naprawdę można było się ich nabawić. – Jeżeli chodzi o mnie, to jakoś nie zwracałam na to uwagi. – Wzruszyła ramionami. – Koleżanka z klasy miała Barbie i interesowały mnie głównie historie nią odgrywane niż jej ogólny wygląd. Nigdy się do niej nie porównywałam, bo szczerze powiedziawszy nie zwracałam uwagi na to jak wyglądam. – Dbała o siebie, myła regularnie, używała odżywek i innych rzeczy, ale nie miała fiksacji na temat swego wyglądu. Nie dopóki zaczęła spotykać się z chłopakami i wtedy czuła potrzebę odpowiedniego ubrania się lub umalowania. Zanim jednak do tego doszło ubierała się tak, jak było jej wygodnie. Robiła to dla siebie a nie dla faceta. – Gdyby nie fakt, że wszystkie laski ze studiów lub z pracy wciąż się malowały, to najpewniej bym tego nie robiła. – Ot, użyłaby tuszu do rzęs a na imprezy umalowałaby się nieco bardziej jak człowiek, ale na co dzień nie starałaby się jak teraz. Uważała, że nie potrzebowała podkładu, cieni ani całej reszty, a jednak robiła to, bo czuła presje ze strony innych kobiet. – Bo widzisz Pres, to my same sobie to robimy. Baby babom. To kobiety będą cię oceniać, jeśli źle coś dobierzesz lub umalujesz, to one po tobie cisną lub piszą jak to super jest być fit. Jesteśmy okropne – podsumowała jednocześnie będąc świadomą, że ulegała tej presji. Nie musiała, ale z drugiej strony, czemu kobiety robiły to innym kobietom? Naciskały na nie pod wieloma względami i owszem, jakiś wkład mieli w to również mężczyźni, ale nie wolno przypisać winy tylko jednej płci. Obie miały wpływ na to presję jaką wywierano na wyglądzie i psychice człowieka.
- Po tej całej rozmowie dyskryminacyjno krytycznej nie wiem, czy chce tam wchodzić – zapowiedziała, ale skoro wykazała chęć zajrzenia do środka, to ruszyła jako pierwsza gotowa wciąć na klatę wszystkie te piękne kształtne piersi Barbie. – Jednak jest coś, co zazdroszczę Barbie – przyznała i gdy otworzyła drzwi do muzeum to odwróciła się przodem do Presley. W efekcie zrobiła parę kroków tyłem wchodząc do środka. – Jędrne piersi i gładkie ciało. – Bez grama włoska, który trzeba depilować. Nie trzeba, ale sama Calie wolała mniej owłosione partie ciała, co już powinno dać jej do zrozumienia, że kobiety były bardziej w jej guście niż mężczyźni.
- Witamy w muzeum Klausa Barbie. – Tuż za idącą tyłem Goldsworthy odezwał się męski głos. Poprawka, temu to ani piersi ani gładkiego ciała nie zazdrościła.
Calie zaskoczona odwróciła się patrząc na mężczyzną, za którym na ścianie wisiała ogromna flaga ze swastyką. Szybko, choć na pełnym resecie serwera, ogarnęła dokąd trafiły. Od razu popatrzyła się na Presley, która stanęła obok i automatycznie sięgnęła ku jej dłoni w odruchu pełnym obawy o ich przyszły los. Nie podejrzewała stojącego przed nimi faceta o morderstwo, ale samo patrzenie na czerwoną flagę z czarnym oznakowaniem wprawiało ją w lekko przerażony nastrój. Owszem, były białe, więc nie istniało zagrożenie ataku, ale i tak względem przekonań Calie nie czuła się tu dobrze.
- Zapraszamy, zaraz zaczyna się wycieczka.
Jak wycieczka? Były one dwie i.. jakiś łysy facet, który właśnie wyszedł z toalety.
Z drugiej strony, to było tylko muzeum, prawda?
- Przebrnę, jeśli zrobisz to ze mną – stwierdziła szeptem uprzednio przysuwając się bliżej Prescott, której te słowa wypowiedziała prosto do ucha. Nie chciała, żeby ktokolwiek dostrzegł jej przerażenie oraz zaskoczenie zaistniałą sytuacją. Nie chciała nikogo obrazić a zwłaszcza, nie zamierzała narażać się nazistom.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
O horrorach wiedziała to, że najlepiej oglądało się je w samotności, kiedy nikt nie gderał za uchem i nie rzucał zbędnych komentarzy. Jasne, zawsze fajnie było pocisnąć bekę, zwłaszcza na tych filmach klasy B, ale za nic w świecie nie potrafiła się wczuć i nie czuła tego dreszczyku emocji, który powinien towarzyszyć podczas oglądania gatunków tej produkcji. Ale jak Presley miała to poczuć, skoro rozpraszały ją te wszystkie drwiny, przez co sama rzucała śmieszne uwagi. I to też było fajne, ale na pewno niewiele miało to wspólnego z oglądaniem filmu.
- Najbardziej lubię te o nawiedzonych domach, chociaż ostatnio wróciłam do klasyków. Wiesz, Piątek Trzynastego, Koszmar z Ulicy Wiązów. Ale takie Zombiebobry i Rekinado też zawsze spoko - zdecydowanie nijak miało się to do Naznaczonego, Sierocińca czy Obecności, ale każdy potrzebował jakiegoś urozmaicenia. Te krwawe horrory, wszystkie Drogi bez powrotu i inne Teksańskie masakry piłą mechaniczną średnio jej siadały. Krwawy horror, to nie horror. Słabo działał na psychikę i wyobraźnie, wywołując tylko zniesmaczenie.
Pokręciła głową, dając Calie do zrozumienia, że nigdy nie była jedną z tych dziewczynek, które cierpiały na jakiekolwiek kompleksy. Odkąd tylko pamiętała, zawsze była szczupła i wysoka, i chyba nie było takiej części ciała, jakiej by w sobie nie lubiła. Czy była idealna? Oczywiście, że nie. Ale dobrze się ze sobą czuła i to było najważniejsze.
- Genów nie wydłubiesz - wzruszyła ramionami, bo ona była skórą zdjętą z matki. Długie ciemne, ciemne włosy, niebieskie oczy i ten wieczny bitch face. W przypadku pani Prescott bywało to mylne, bo ona z natury była bardzo przyjaźnie nastawiona do otaczającego ją otoczenia. Z kolei w przypadku Preski bywało bardzo różnie. - Nie wiem, nigdy nie patrzyłam na to, żeby być fit. Może dlatego, że jestem fit i gdybym nie była, miałabym inne podejście. Ale nie przeszkadza mi, kiedy laska jest większa, przynajmniej jest na czym oko zawiesić - uśmiechnęła się pod nosem i ponownie zerknęła na Goldsworthy, po czym wywróciła ślepiami na komentarz o cyckach Barbie. - Ich biust wygląda na sztuczny. Poza tym nie mają nic między nogami, więc nuda - to samo tyczyło się Kenów, którzy również nie mieli się czym pochwalić. Dlaczego w tych lalkach nie było realizmu? Czemu przy zakupie lalek - bobasów można było oglądać później ich sikające fujary, a takowych brakowało przy męskich wersjach Barbie? To dopiero dyskryminacja.
Chyba już nie było odwrotu i musiały przebrnąć przez nieszczęsne muzeum. I oby wyszły z tego cało, inaczej Presley będzie musiała przypomnieć Calie czyj to był pomysł.
- No co ty, Goldsworthy - mruknęła tuż przy jej uchu. - Nie mów, że się cykasz - powiedziawszy to, ruszyła przodem za mężczyzną, który jeszcze przed chwilą szedł za nimi, a teraz rozpoczynał oprowadzanie. Jeśli miały tutaj zginąć, Pres miała nadzieję, że przynajmniej czeka ją jakaś nieszablonowa śmierć. Ach, no i ktoś musiał oddać Jeffowi samochód, inaczej brat odnajdzie ją i zabije drugi raz.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- To nie tak, że się cykam, po prostu.. – Przerwała, bo Presley ruszyła za przewodnikiem i przez chwilę Calie została sama ze sobą. Niepewnie popatrzyła na boki i wymamrotała pod nosem: - ..czuje się niekomfortowo na myśl o otaczających mnie symbolach promujących zagazowywanie ludzie na śmierć. – Pokręciła nosem i nim zrobiła krok prawie że odskoczyła na bok, gdy tuż po jej lewej stronie objawił się wysoki łysy facet z wytatuowanym SS na czaszce. Uśmiechnęła się do niego i natychmiast zrobiła parę kroków dołączając do Presley i do lekko przymulonego przewodnika. Chwilę przypatrywała się mu podejrzewając o zażycie paru głębszych albo po prostu już tak wyglądał a jego postawa była formą szacunku, którego Calie nie czuła. Była wyrozumiała i dawała ludziom milion szans, ale nazistów nie popierała.
- Wolisz to od sztucznych biustów Barbie? – zapytała szeptem idąc tuż za Prescott, za którą nieco się kryła, ale zaraz szybko stanęła tuż obok świadoma, że za nimi szedł ów łysy pan. Nie wiedziała kim on był. Możliwe, że przyjechał do muzeum, był stałym jego bywalcem lub co gorsza pracownikiem, którzy zachodzili ludzi od dwóch stron tak, żeby ci nagle nie zniknęli (bez płacenia).
- Klaus Barbie znany również jako rzeźnik z Lyonu – zaczął przewodnik zawieszając wzrok na dwóch dziewczynach. Goldsworthy czuła presje zostania do samego końca, co było ciężkie do przetrawienia, ale jeszcze gorsze było wyjście w trakcie, czego nie dało się zrobić niezauważenie. – Ludzie bredzą o zbrodniach na ludzkości, ale my tutaj przedstawiamy nieznane oblicze Barbie’go.
Calie zerknęła na manekina ubranego w mundur i nieświadomie wciąż przyciskała się ramieniem w ramię Presley tak, jakby tylko to trzymało ją w miejscu oraz nadawało odwagi, której brakowało. Wpakować się w kłopoty umiała, ale gorzej było z przebrnięciem przez nie. Aż dziw bierze, że jeszcze jakoś żyła i obyło się bez większych problemów. Goldsworthy musiała mieć szczęście w życiu (nie licząc związkowych wyborów).
- Barbie wstąpił do SS w 1935 roku i szybko stał się ulubieńcem Fullera. – Mężczyzna wskazał na wielkie zdjęcie paru niemieckich oficerów, w tym uśmiechniętego Klausa. – Klaus Barbie był nie tylko żołnierzem w imię lepszego społeczeństwa, ale był również wspaniałym mężem, kochającym ojcem, znawcą win i trzykrotnym mistrzem tańca.
Słysząc ostatnie Calie niekontrolowanie prychnęła powstrzymując śmiech. Naprawdę wzięła to za żart, ale cała reszta.. cóż, spojrzeli na nią podejrzliwie, w tym również Presley bardziej z miną „Co ty odwalasz?”.
- Przepraszam, jestem.. uczulona na kurz – wyjaśniła udając, że jej reakcja to był przedziwny kich i nawet specjalnie dłonią przesunęła pod nosem, jakby zbierała fluki z tego kicha.
- Chce pani powiedzieć, że tu nie sprzątamy?
Z wrażenia i przerażenia Calie kichnęła jeszcze raz.
- Nie, skąd. Ja jestem.. właściwie uczulona na wszystko. Powinnam żyć pod kloszem. Co dwie godziny łykam tyle leków, że nawet sobie nie wyobrażacie. – Popatrzyła na przewodnika, a potem na faceta za sobą sprawdzając, czy jej uwierzyli. Nawet skrzywiła się na znak, że takie życie jej nie pasowało i miała nadzieję, iż nagle nikt nie zechce go skrócić. Konkretniej, że nie zostanie zaatakowana przez ów dwóch mężczyzn, bo Presley.. cóż, ta zabije ją, jeżeli obie wpadną w kłopoty.
- Dobrze, wracając.. – Przewodnik dalej zbliżał im sylwetkę Klausa, zaś Calie pomyślała, że wcale go nie chciała poznawać. Człowiek człowiekiem, ale przez otaczające ją symbole czuła się przytłoczona, bo wszystko to zaprzeczało temu w co sama wierzyła. Jednocześnie bała się, że przebywający tam mężczyźni wreszcie rozgryzą, że popieranie lewicy to jej hobby, zaś sportem było szerzenie otwartości a nie zamkniętych drzwi w komorach. Ciekawość ciekawością, ale tego było za dużo.
- Chodźmy stąd – zaproponowała szeptem dosłownie wciskając nos w skórę przy karku tuż za uchem Presley. Nie mogła pozwolić, żeby ktokolwiek ją usłyszał. Co niby powie? Że w planach miała zrobienie sobie tak cudownego tatuażu „SS”, który prezentował się na łysej czaszce gościa za nimi? - Proszę. - Odsunęła się i znacząco spojrzała na Prescott. Z drugiej strony może dziewczynie podobała się ta wystawa? Kto go tam wiedział? Przecież w ogóle się 'nie znały'.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Calie miała rację, cały ten widok nie był zbyt entuzjastyczny, ale Presley starała się podchodzić do tego na chłodno. Było jej o tyle łatwiej, że nie miała większego problemu z chowaniem emocji, więc jej twarz właściwie nie wykazywała niczego, a ona sama nie potrafiła określić, w jaki sposób czuła się na ten moment. A to wszystko dlatego, że Prescott nie rozczłonkowywała uczuć na części i nawet nie próbowała ich zidentyfikować. Była nieco upośledzona pod tym względem. Ale tak też żyło się o wiele łatwiej i chyba miała się lepiej od tych, którzy cały czas czymś się przejmowali.
- Przypominam ci, że to ty chciałaś tutaj zajrzeć - powiedziała cicho i chyba tylko ludzie, którzy mieli nierówno pod kopułą popierali hitleryzm. I Presley, mimo że nie odczuwała zbyt wiele, nie była ograniczona, a tym bardziej nie była głupia. Tylko obie nie zdawały sobie sprawy, że to muzeum będzie wyglądać właśnie TAK. Mundury, flagi, dekoracje ze swastykami, hasła wypisane na ścianach czarną i czerwoną farbą - to wszystko dawało do zrozumienia, że miały do czynienia z fanatykiem.
- Dobra, sztuczne cycki byłyby znacznie lepsze - nie mogła nie przyznać jej racji, bo wcale nie wolała tego widoku od bezsutkowych piersi plastikowych lalek. - Na zdrowie - rzuciła po tym, jak Calie kichnęła, ale mężczyzna obrzucił ich takim spojrzeniem, że jakby Goldsworthy kichnęła trzeci raz, rozstrzelałby je bez mrugnięcia okiem. I gdy mężczyzna zaczął mieć jakiś problem, Prescott nie miała zamiaru biernie się temu przyglądać, przyklaskiwać czy w ogóle sprawiać wrażenie, że niczego nie usłyszała.
- To prawda, jest uczulona. A największe uczulenia ma na pierdolenie - jeśli ktokolwiek myślał, że Presley będzie siedzieć cicho i skomentuje tego, co tutaj się wyprawiało, to był w ogromnym błędzie. Miała dużo cierpliwości, głównie obserwowała z boku i więcej słuchała niż mówiło, jednak kiedy przychodziło co do czego, nie miała zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku i to, o czym mówił przewodnik było okej. Bo nie było. Zrobił z Klausa Barbiego kogoś na wzór wspaniałego człowieka i przykładnego ojca zapominając, że był współodpowiedzialny za deportację do obozów zagłady, mordy i tortury. I nie bez powodu był nazywany Rzeźnikiem z Lyonu. - Z całym szacunkiem... Albo nie, bez szacunku, bo to wszystko - w tym miejscu Pres wykonała zamaszysty gest ręką. - To nie zasługuje na żaden szacunek. Odważę się nawet powiedzieć, że to, co robicie jest strasznie pojebane - nie miała oporów do nie przebierania w słowach, bo niby dlaczego miałaby nie wyrazić swojej opinii głośno i wyraźnie. Jak ludzie mieli poznać jej poglądy, gdyby bała się wyrażać je na głos? - Spadajmy stąd - zadecydowała, a właściwie przystała na prośbę Calie i pociągnęła ją w kierunku wyjścia.
- Hej! - mężczyzna położył rękę na ramieniu Prescott. - Chyba nie myślicie, że wyjdziecie stąd bez uiszczenia płatności? - nie wyglądał na takiego, który odpuściłby im, chociaż całe zwiedzanie trwało zaledwie kilka minut i nawet dobrze się nie rozkręciło. No i co teraz? Zagazuje je?
Presley wywróciła oczami i zerknęła na Calie, po czym z obrzydzeniem zrzuciła ze swojego ramienia rękę przewodnika.
- Bez obaw - zwróciła się do mężczyzny. - Dla świętego spokoju - dodała, tym razem patrząc na Goldsworthy. Nie miała zamiaru z nikim się kłócić ani szarpać, chciała po prostu stąd wyjść, wsiąść do samochodu i odjechać. A warto wspomnieć, że Presley naprawdę mocno ceniła sobie ten święty spokój, o którym wspomniała.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Pres – syknęła cicho łapiąc dziewczynę za ubranie przy talii i lekko pociągnęła na znak, żeby nieco przystopowała. Nie żeby nie popierała jej zdania, bo sama miała na ten temat skrajne zdanie od tego przestawionego przez przewodnika, ale bała się, że Prescott wpadnie w kłopoty. Calie tego nie chciała, nie życzyła nawet w najgorszych snach zwłaszcza, że to właśnie ona wpadła na pomysł zajrzenia do środka. Cholera, znowu jej wina. Z łatwością pakowała się w takie sytuacje, ale gorzej było się z nich wywinąć (a jednak jakimś cudem wciąż miała się dobrze).
Pociągnęła raz jeszcze, gdy usłyszała przekleństwo i jakby bliżej poczuła obecność drugiego typka, który przez cały czas stał za nimi. Świetnie, zostały oblężone przez nazistów.
- Ej, bez dotykania. – Była lekko przestraszona i jeżeli nie trzeba było to nie dopuszczała do konfrontacji udając, że wszystko jej pasowało, ale istniały pewne granice. Prescott nieraz widziała jak Goldsworthy odwracała się od niej i szła dalej, gdy dochodziło między nimi do sprzeczki. Calie się wycofywała, bo tak było bezpieczniej, ale bywały chwile, gdy przekraczano granice, z czym dziennikarka nie mogła się tak po prostu zgodzić. Jak teraz, czym zaskoczyła przewodnika, bo przecież do tej pory tylko trzymała się blisko tej drugiej. Na pierwszy rzut oka nie była niebezpieczna.
- Ile to będzie? – zapytała zerkając na drugiego mężczyznę. Dopiero teraz dotarło do niej, że facet również tu pracował, bo co innego mógłby robić w muzeum? Zwłaszcza, że zachowywał się tak, jakby to było jego terytorium. Brakowało tylko drzewka do obsikania.
- Dwadzieścia dwa dolary.
Tyle oto kosztowało ich życie. Za dwadzieścia dwa dolary wyjdą stąd cało – przynajmniej w założeniu.
- Masz dwadzieścia pięć. – Wcisnęła banknoty w jego rękę. – Ale powinnam ci potrącić za macanie mojej koleżanki – dodała wciąż jednak starając się za bardzo nie wychylać. Nie była taka i trochę też dlatego, bo nie miała przy sobie gazu pieprzowego. Raz się przydał. Może za drugim również zdałby test?
- Zainwestujcie w szyld albo jakąś swastykę przed wejściem, bo nazwa „Muzeum Barbie” jest bardzo myląca. – Powoli się wycofywała uważnie patrząc na dwóch facetów, których twarz ani na chwilę się nie zmieniła. Oboje jednak obserwowali Prescott jako potencjalne zagrożenie i cóż.. nie było co się dziwić, bo dziewczyna miała podobnie zaciętą minę co oni.
- Idziemy – zapewniła na głos w razie gdyby ktokolwiek miał wątpliwość i tuż po otwarciu drzwi najpierw popchnęła ku nim Presley, a potem sama wypadła na zewnątrz. Nawet nie kryła się z tym, że chce się jak najszybciej ulotnić. Prędko, prawie biegiem, dotarła do samochodu i jeszcze szybciej odpaliła silnik. Nawet nie zapięła pasów tylko od razu wjechała na główną drogę nie mając pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Była zmieszana i jakby zawieszona, bo nigdy nie wpadłoby jej do głowy, że odwiedziny w muzeum Barbie okażą się być wycieczką po nazistowskich mordercach.
Jeszcze chwilę milczała w międzyczasie zapinając pas, aż wreszcie przerwała ciszę:
- Czy to dobra pora, żeby wspomnieć, że babcia od strony mamy była żydówką? – zapytała, chociaż wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Spojrzała na Presley i prychnęła z rozbawienie, bo kiedy już były daleko od tamtego miejsca, poczuła ulgę a cała adrenalina opadła. – Nie wierzę. – Zaśmiała się. – Ze wszystkich rzeczy, których mogłabym się spodziewać, ta była ostatnią. Już nigdy nie spojrzę na Barbie tak samo. Nawet jej gładkie ciało i jędrne piersi do mnie nie przemówią. – Znów się zaśmiała musząc jakoś rozładować stres, który czuła w muzeum. - Na domiar złego wyszło, że zapłaciłam mu za macanie cię. - Te trzy marne dolary, ale jednak. Powinna odjąć, jak wspomniała, ale bała się, że faceci im nie darują i co gorsza w efekcie przebiją opony w samochodzie Jeffa. Wtedy Prescott już nigdzie by z nią nie pojechała. Nie żeby planowała wspólne wycieczki, ale skoro przeżyły tyle godzin jazdy (olać, że przez większość czasu jedna z nich spała), to może rzeczywiście potrafiły ze sobą przebywać bez wszczynania trzeciej wojny światowej (setnej w ich przypadku).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Doskonale wiedziała, kiedy mogła sobie na coś pozwolić, a kiedy powinna przystopować. Umiała wyczuć ten moment, w którym stąpała po cienkim lodzie, gdzieś na granicy, ale teraz nie miała poczucia, że mężczyzna mógłby zrobić im jakąś krzywdę. Miał fioła na punkcie nazistów, co już powinno wzbudzać niepewność, ale mimo wszystko wyglądał na takiego, co był mocny w gębie. Jak taki mały ratlerek, co ujadał, a jak przyszło co do czego, to trzeba było go bronić.
Spojrzała na Calie, jakby oczami chciała dać jej zrozumienia, że wszystko było w najlepszym porządku. Nie mogły pozwolić sobie na zastraszanie, bo gdyby mężczyzna zauważył ich niepewność, na pewno chciałby to wykorzystać. Zawsze łatwiej było tłamsić tych słabszych i przerażonych (z czego Goldsworthy powinna zdawać sobie sprawę), a życie nauczyło Presley, że nie można dać tak bezpardonowo wejść sobie na głowę.
- Spokojnie - zwróciła się do dziewczyny wyważonym tonem. - Zapłaćmy i chodźmy już stąd - zgodziła się z nią, choć obaj panowie nie wyglądali na zbyt zadowolonych ich decyzją. Trudno stwierdzić czy mieli jakieś niecne zamiary, a może chodziło o to, że muzeum nie cieszyło się zbyt dużą popularnością. Już pomijając fakt, że znajdowało się na totalnym zadupiu, to chyba większość zwiedzających, kiedy orientowała się, czego dotyczy wystawa, reagowała podobnie i zwyczajnie ewakuowała się, rezygnując z dalszej wizyty,
Faktycznie nazwa muzeum była myląca i Presley dopóki nie zobaczyła swastyk, niemieckich mundurów i herbu z czarnym orłem na złotym tle, to była święcie przekonana, że za moment jej oczom ukażą się różne kolekcje lalek. Barbie na koniu. Barbie w foodtrucku. Barbie i jej idealna kuchnia. A tu takie niemiłe zaskoczenie.
- Dlatego twoja prababka trafiła do Australii? Przez emancypację? - wielu Żydów musiało uciekać z Europy, która najzwyczajniej w świecie ich u siebie nie chciała. Nie wiedziała czy to był temat, który powinny teraz poruszać, chociaż w muzeum nie przyglądała się niczemu dłużej, żeby później o tym nie myśleć. Bo to nie tak, że Prescott w żaden sposób nie ruszały takie rzeczy, ona po prostu tego nie pokazywała. Potrafiła się maskować, a to, wbrew pozorom, było w życiu bardzo przydatną umiejętnością.
- Dwadzieścia pięć dolarów za macanki - westchnęła pod nosem z udawanym smutkiem. - Myślałam, że jestem warta o wiele więcej. Tyle lat w nieświadomości - pokręciła głową i odpaliła papierosa, żeby ugasić nikotynowe pragnienie przed dalszą trasą. - A tak serio, koleś złapał mnie za ramię. Nic takiego się nie stało - jasne, nie powinien tego robić, ale miał wiele szczęścia, bo gdyby jego ręka powędrowała gdzieś do przodu lub wylądowała na tyłku Preski, ta nie zawahałaby się, żeby go znokautować. A jej prawy prosty był naprawdę bolesny. - Może lepiej będzie, jak ja poprowadzę. Cała drżysz - nie dało się nie dostrzec, że Calie dalej była roztrzęsiona tym, co zobaczyła. Poza tym Prescott zregenerowała już siły i była zwarta i gotowa, żeby siąść za kółkiem.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Na pewno – Przytaknęła odnośnie wspomnianej babki, która swego czasu uciekła z okupowanej Europy. – Tylko, że mało o tym mówiła. W ogóle nie chciała i nie ma co się dziwić. Uciekła stamtąd i nie chciała wracać nawet wspomnieniami. – Może to kiepsko brzmiało, bo uciekanie źle świadczyło o ludziach, ale nie było co jej osądzać. Każdy działał i radził sobie z problemami na swój własny sposób i gdyby tak pomyśleć, tę cenę Calie odziedziczyła po niej. – W sumie mamy coś wspólnego – dodała ciszej patrząc prosto na drogę. Czy właśnie nie to robiła? Uciekała? Najpierw ze szpitala prosto na imprezę, która nie skończyła się na jednym wieczorze. A teraz pojechała w dwudziestogodzinną trasę w niby to szlachetnym celu, a jednak na swój sposób czuła się lżejsza o wszystko to, co zostawiła w miasteczku. Nie musiała patrzeć na zmartwionego brata, siostrę, która ostatnio częściej ich odwiedzała i na znajomych, przed którymi nie chciała tłumaczyć swojego stanu. Poza tym, z czego miałaby się tłumaczyć? Że ostatnio imprezowała i piła więcej? Czy to takie dziwne?
- Jak można celebrować i pochwalać takich ludzi? – zapytała zerkając w tylne lusterko i nie widząc nikogo na drodze, korzystając z pobocza, zatrzymała się. Dopiero teraz mogła jako tako odetchnąć z ulgą.
Spojrzała na Prescott, która wysiadła na zewnątrz i po dłużej chwili zrobiła to samo. Pomyślała, że by sobie zapaliła, ale szybko wyrzuciła z głowy ten pomysł. Na imprezie to co innego.
- Najpierw łapią za ramię, a potem za inne rzeczy. Chodzi bardziej o to, że w ogóle przekroczył społeczną granicę. – Ludzie z zasady tego nie robili chyba, że mieli złe intencje (lub te dobre, ale na to raczej tamten facet nie miał ochoty). – Trochę mnie tym przestraszył – przyznała mamrocząc pod nosem i uciekła wzrokiem w bok jednocześnie chowając ręce do kieszeni spodni. Uwielbiała horrory, mogła je oglądać i się nie bać, ale jeżeli do podobnych sytuacji dochodziło na żywo, to strach dopadał ją prawie natychmiast.
Uniosła brwi do góry i spojrzała w dół. Naprawdę drżała?
- Nie, to nic takiego. – Pokiwała głową na boki. – Adrenalina opadła a akurat z jej skokiem mam największy problem. Pstryk i czuje całą gamę emocji oraz hormonów. – Zaśmiała się chcąc obrócić to w żart. Nauczyła się żyć z dużą emocjonalnością. Nic nie mogła na to poradzić. Właściwie kochała siebie taką, jaką była, ale czasami chciałaby po prostu żeby nikt nie widział jak wiele rzeczy na nią działało. – To nic przyjemnego. Nie polecam. – Znów się uśmiechnęła patrząc na auto przejeżdżające drogą. – Ale człowiek jest jaki jest. Jedni nie widzą niczego złego w odmienności a inni ich za to palą. – Nie dosłownie, ale palenie na stosie również było kiedyś stosowane. – Nie – dodała od razu. – Tego drugiego nigdy nie zrozumiem, nawet jeśli jest mi znane pojęcie manipulacji. – Bo wszystko można było sprzedać ludziom. Swego czasu ktoś wmówił społeczności, że kobiety odmienne, te które chodziły tańczyć do lasu (bo w domu im nie wolno było) to wiedźmy. Każde zachowanie nie pasujące mężczyźnie było objawem czarnej magii. Później Hitler gadał coś o czystej krwi i teraz rasistki pierniczyli o bieli swych przywilejów. Strach był cenny; wzbudzając go w drugiej osobie można było wmówić jej wiele rzeczy tak, jak przez lata wielcy władcy robili to swoich podwładnym.
- Przepraszam, że znów wpakowałam nad w coś takiego. - To nie było nic w porównaniu z włamaniem do chatki Greenów, ale jednak.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Wszystko wskazywało na to, że Calie nie tylko ma coś wspólnego z uciekającą prababką, ale również z Presley. Ona też uciekała. Od zobowiązań, odpowiedzialności, samej siebie. Od uczuć. Od wszystkiego. Jakby tym sposobem musiała udowodnić przed całym światem, że pozostaje niewzruszona. Sęk w tym, że wcale nie musiała niczego udawać. Tylko tak było znacznie łatwiej, a Presley nie cierpiała utrudniać sobie życia.
- Takich fanatyków nie brakuje - co prawda, to prawda. Mało to podobnych chodziło po globie ziemskim? Na pęczki. Co rusz można było natknąć się na jakiegoś świra, który popierał dziwne ideologie i miał odklejone poglądy. Albo popierał Jarosława Kaczyńskiego, który wprawdzie nie przyczynił się do śmierci sześćdziesięciu milionów ludzi, ale gdyby mógł, to na pewno by to zrobił.
- Daj spokój, nic się nie stało - posłała Calie lekki uśmiech, chcąc tym sposobem zapewnić ją, że naprawdę wszystko było w porządku. - Nic mi nie jest, nie ma co do tego wracać - dodała, chociaż mogło to zabrzmieć trochę tak, jakby przywykła do takiego obmacywania. Fakt, gość naruszył jej prywatność, ale nie miała zamiaru tego rozdmuchiwać, choć pewnie gdyby złapał ją za tyłek, upierdoliłaby mu łapsko. Bo Presley nie głaskała się w tańcu, kiedy ktoś bez jej zgody pozwalał sobie na zbyt wiele.
Czy Presley kochała samą siebie? Przeważnie tak, ale zdarzały się takie dni, że nie mogła ze sobą wytrzymać. Może to przez swoje emocjonalne upośledzenie, którego przecież nie wyssała razem z mlekiem matki, bo jej rodzice nigdy nie byli dla niej surowi, więc w pewnym momencie po prostu sama stała się dla siebie takim skurwiałym rodzicem. Nie możesz pokazywać ludziom, że masz miękkie serce, a jeśli takie masz, to musisz mieć wtedy twardą dupę. A najlepiej mieć skostniałą pikawę i tyłek ze stali, wtedy było prościej. Ale gdyby nie to wszystko, Pres nie byłaby w miejscu, w którym znajdowała się teraz.
Uchyliła boczną szybę i wystawiła przez nią rękę, jednocześnie wpuszczając do samochodu powiew świeżego powietrza.
- Chyba nikt nie jest w stanie pojąć tych masowych morderstw i samej nazistowskiej ideologii rasowej. Może to i lepiej, bo jakbyśmy zaczęli rozumieć, co kierowało wtedy niemieckim władzami, wydałoby mi się to mocno niepokojące. Bo to jest coś, na co nikt nie ma przyzwolenia - kto o zdrowych zmysłach wpadłby na pomysł oczyszczania Europy ze Słowian i Żydów? Nikt.
Przeprosiny Calie sprawiły, że Presley oderwała wzrok od tego, na co patrzyła przez okno, po czym przerzuciła spojrzenie w obręb jej skupionej na drodze twarzy.
- Zaczynam się przyzwyczajać, że kłopoty to twoja specjalność. Co nie, Goldsworthy? - kąciki ust zadrżały jej nie spokojnie i nie znacznie uniosły ku górze. - Spoko, lubię laski z problemami - czy uważała, że dziewczyna miała takowe? Jasne, całe mnóstwo. Ale to nie oznaczało, że Prescott zapragnie nagle, aby ją naprawić. Ktoś, kto był już zepsuty nie mógł pozwolić sobie na usuwanie usterek w innych ludziach.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Bardziej ciekawość i upartość w osiąganiu celu. – A od tych niedaleko było do kłopotów, bo poznawanie świata i dowiadywanie się prawdy, właśnie na tym polegało. Nie zawsze bywało kolorowo ani wspaniale. Czasami trafiało się do nazistowskich muzeów albo włamywało do czyiś domów. Wszystko miało swoją cenę i Calie doskonale to rozumiała wierząc bardziej w karmę niż przeznaczenie lub los. Wolała to pierwsze od pozostałych, chociaż karma również bywała suką jednemu wciąż podkładając kłody pod nogi a innemu rozdając same kokosy. Nic nie było idealne, nawet bycie dobrym w tym co się robiło a Calie nigdy nie powiedziałaby, że była złą dziennikarką; płaciła więc cenę za bycie dobrą w swoich fachu, bo robota ta nigdy nie kończyła się na pisaniu. Na pewno nie specjalizacja, którą sobie narzuciła, bo przecież w The Post Cairns pisała marne newsy. To co teraz robiła nawet nie miało związku z artykułem, co swego czasu wmówiła Prescott tylko po to, żeby ta nie wzięła ją za wariatkę. Kto normalny poświęcał czas na rozwiązywanie zagadek praktycznie nie do rozwikłania? I to za darmo!
- Naprawdę, Presley? – jęknęła z nutką rozbawienia, ale też z niedowierzaniem, z którym pokiwała głową na boki. – Czy ty właśnie powiedziałaś, że jestem dziewczyną z problemami? – Aż nie mogła uwierzyć, co z drugiej strony było dziwne, bo przecież do niedawna dość często słyszała z ust Prescott obraźliwe komentarze na swój temat. – Aż nie wiem czy się obrazić czy uznać to za przedziwny komplement, który spodobałby się tylko.. sama nie wiem.. pewnie nikomu. – Bo nikt nie lubił słyszeć o swoich wadach, które Presley przecież tak swobodnie wytykała, kiedy obie wpadały w ciąg bulwersacji wobec siebie. Można by powiedzieć, że Calie do tego przywykła, ale nie spodziewała się powtórki podczas wycieczki. Jasne, ton głosu Presley nie sugerował kolejnej poważnej przypierdolki, ale żeby tak bezczelnie mówić, że Calie miała problemy? Jasne, miała. Tylko czuła się gorzej, gdy ktoś jej to wypominał (bo przecież robił to słusznie i miał rację i w ogóle powinna gdzieś po drodze walnąć w słup).
- Ale pewnie masz rację. Nie. Poprawka. Na pewno masz rację. – Bo miała problemy i nie mogła temu zaprzeczyć. – Gdybym nie miała problemów albo gdybym nie była, jakby to nazwać – skrzywiona – to nie pakowałabym się w związek bez perspektyw i nie ratowałabym go na każdym możliwym kroku. – Zaśmiała się odrobinę zbyt nerwowo, bo wcale nie było jej do śmiechu, ale nie chciała też brzmieć zbyt poważnie. – Nieee, Calie zawsze ma nadzieję i wierzy w ludzi. – Umyślnie powiedziała to w trzeciej osobie, bo przecież była świadoma tego, jak podchodziła do innych. Że widziała w nich głównie dobre cechy i starała się wierzyć, że gdzieś tam w środku byli dobrzy. Tak, Goldsworthy wiedziała o tym i była świadoma, że wychodziła na naiwną, ale nie umiała się zmienić. Taka już była i próba ‘naprawienia jej na siłę’ nie zdałaby testu. – Wierzyłam też w twojego brata, wiesz? – Pewnie nie, bo nawet jeśli wcześniej o nim rozmawiały, to Calie nie wspomniała o Jeffreyu w ten sposób. – W to, że miał powód żeby traktować mnie tak a nie inaczej. Że musiał pokazać innym, że nie był słaby i nie był, ale życie w społeczeństwie jest skomplikowane i koniecznie wszystko trzeba udowadniać. Musisz udowodnić swoją miłość, siłę, przywiązanie, lojalność, szacunek, pozycję, rację.. Na krowie placki! Wszystko! – Wszystko należało udowodnić. – To na pewno trudne, męczące i.. – Przerwała rozumiejąc, że się rozgadała cały czas patrząc przed siebie. W tej jednak chwili zerknęła na towarzyszkę i wzięła głęboki wdech. – Nie masz takiego wrażenia? Że musisz wszystkim czegoś udowodnić? Wmówić światu, że jesteś taka a nie inna? – zapytała żałując, że nie mogła na dłużej zawiesić wzroku na Prescott, której reakcji ani miny w trakcie rozważania nie widziała.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Ale czy to nie tak, że każdy miał problemy? Te mniejsze, większe, ciągnące się od lat? Presley nie znała nikogo, kto by takowych nie miał, rozległa była tylko ich skala. I na pewno nie miała zamiaru urazić swoimi słowami Calie, które nijak miały się do komplementu. Po prostu żartowała, żeby nieco rozładować ciężką atmosferę po wizycie w muzeum Klausa Barbiego. Dlatego ten cały wywód na temat pakowania się w związek bez perspektyw i próba ratowania go sprawiła, że Prescott tylko wywróciła oczami.
- Naprawdę nie musisz tak wyolbrzymiać - oznajmiła, bo to wszystko brzmiało dość dramatycznie. - Szczerze mówiąc nie wiem, co kierowało moim bratem, kiedy tak cię traktował, ale nie odpowiadam za jego słowa i czyny - może i byli rodzeństwem, może Pres niejednokrotnie chciała chronić Jeffrey'a, ale byli dwiema oddzielnymi, ludzkim jednostkami. Mogła jedynie żałować własnych grzechów i za nie przepraszać, jeśli faktycznie uważała, że tym sposobem postąpi słusznie. - Czasami tak jest. Czasem wierzysz w ludzi i dajesz im kolejne szanse, bo masz nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Powinno być inaczej, zwłaszcza jak obiecywali, że się zmienią. Sęk w tym, że ludzie nie zmieniają się, nigdy nie do końca. Jak ktoś zdradził raz, będzie to robił do usranej śmierci. A jeśli ktoś był podły i bezduszny, z dnia na dzień nie przestanie być łagodnym barankiem. To tak nie działa, Calie. Nie będę uczyć cię życia, ale warto pamiętać, że trzeba mieć twardą dupę, jeśli ma się miękkie serce - uśmiechnęła się pobłażliwie i znów spojrzała przez szybę, gdzie drzewa za oknem przeskakiwały, a na ich miejsca pojawiały się nowe i gdy tak dłużej się na nie patrzyło, to od tego widoku mogło zakręcić się w głowie.
Zamyśliła się na moment, sięgając ręką do przycisków przy radio, żeby znaleźć jakąś przyjemną dla ucha stację. Czy Presley musiała komukolwiek coś udowadniać?
- Tylko sobie - odparła po dłuższej chwili. - Ale to raczej poprzez podnoszenie sobie poprzeczek i zwiększanie wymagań. Przed innymi już niekoniecznie. Nie dbam o to, co ludzie powiedzą. Nie przejmuję się ich opiniami i tym, że mogą pomyśleć o mnie coś, co nijak ma się do tego, jaka naprawdę jestem. Nie wiem - urwała i wzruszyła lekko ramionami, zabierając rękę z pokrętła, kiedy z głośników poleciała jeden ze spokojnych utworów The Kooks.

I'm not saying it was your fault
Although you could have done more
Oh, you're so naïve, yet so


- A ty? - zerknęła na Goldsworthy, przybierając wygodniejszą pozycję w fotelu pasażera. - Czujesz się tak, jakbyś musiała wiecznie komuś coś udowadniać? - zapytała i uniosła brwi, zanim uzyskała odpowiedź. - Po co? - no właśnie, po co? Dlaczego ludzie to sobie robią? Dlaczego zachowują się tak, jakby byli niewystarczający, choć nikt nie oczekuje od nich cudów na kiju?

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ