walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
way down we go
kilka dni temu, w odległej willi na Pearl Lagune

[akapit]

Ostatnio wychodził z domu częściej niż zwykle.

[akapit]

Ten prosty fakt tłukł mu się w głębi czaszki, kiedy zakładał przez głowę koszulkę odsłaniającą misternie wytatuowane rękawy, które traktował jak dzieło sztuki. Przelotnie spojrzał na swoje odbicie w lustrze, niemal w biegu zakładając buty i łapiąc kurtkę, po czym wyszedł wprost w zapadającą na zewnątrz noc.

[akapit]

Gdyby starał się to analizować, być może doszedłby do wniosku, że to kwestia mniejszej ilości wyznaczonych terminów walk — spowodowanych koniecznością dojścia do siebie po ostatniej bardzo dotkliwej przegranej, po której wciąż miał ślad w postaci łukowatej rany przecinającej skórę tuż ponad łukiem brwiowym i zabandażowanymi oraz usztywnionymi dla bezpieczeństwa palcami lewej ręki — albo większej ilości kłótni z Ilianą. Może obu tych rzeczy i skutków, jakie za sobą ciągnęły.

[akapit]

Ale nigdy nie lubił tego robić; zagłębiać się w przyczyny i konsekwencje, starać się wyciągnąć logiczne wnioski. Falcone żył tu i teraz nie dlatego, że był zbyt głupi na analizę, ale dlatego, że tak było wygodniej. Można było zostawić gdzieś w głębi umysłu zarys sylwetki dziewczyny, która doprowadzała go do szaleństwa w tak skrajne sposoby; zakopać swoją miłość, oddanie i podziw wraz z obrzydzeniem i pogardą. Powtórzyć sobie, że w sumie i tak nie mają żadnej wspólnej przyszłości — i powtarzać to wciąż, aż do momentu, w którym znów stanie z nią twarzą w twarz, żeby przekonać się na własnej skórze, że nikt inny nie działa na niego w taki sposób.

[akapit]

Prawdopodobnie dlatego bez chwili wahania przyjął zaproszenie dobrego znajomego na domówkę. Dlatego właśnie wspinał się po płaskich schodkach zewnętrznych prowadzących do eleganckiej, niezbyt dużej willi o tej porze wypełnionej już po brzegi ludźmi. Muzyka wylała się na zewnątrz, kiedy otworzył drzwi. Z lekko uniesionymi brwiami minął parę wręcz wybiegającą w ciemność; oboje chichotali głośno i zdawali się go w ogóle nie dostrzegać.

[akapit]

W środku krzyki rozmów i dudnienie z głośników zlewały się w jedno. Lorenzo niespiesznie lawirował pomiędzy zebranymi gośćmi; część znał, ale dużo osób widział po raz pierwszy. Cierpliwie wyszukiwał w tłumie Arthura, bo ten miał się pojawić z nową laską, którą w wiadomości opisał mianem „zajebistej dupy” albo czegoś równie wysublimowanego.

[akapit]

Leniwy uśmiech wcisnął mu się na usta, kiedy wreszcie wyłapał twarz kumpla. I tak samo szybko zniknął, a Lorenzo zatrzymał się nagle w pół kroku, kiedy spojrzenie prześlizgnęło się na stojącą obok niego kobietę. Nie pamiętał dokładnie jej imienia — zdaje się, że nie ono było wtedy najważniejsze — ale nie mógłby jej pomylić z inną.

[akapit]

Lorenzo był już zbyt blisko, żeby się wycofać, zwłaszcza że Arthur go zauważył i coś do niego krzyczał. Dlatego podszedł, niechętnie, powoli.

[akapit]

— Odette, Falcone, Falcone, Odette — rzucił nonszalancko, przenosząc wzrok z mężczyzny na kobietę i z powrotem. Ale tego Lorenzo nie zauważył; cały ciężar spojrzenia ogniskował się wprost w tęczówkach nieznajomej.

[akapit]

Wymknęła się z jego domu bez słowa, przed wyjściem wypiła sok pomarańczowy i nie kwapiła się nawet napisać jebanej wiadomości, że Lorenzo może pocałować się w dupę. Podrażniła jego męskie, wybujałe ego. Dodatkowo najwyraźniej szlajała się z Arthurem, który już tytułował ją „swoją”. Ale nie to wszystko razem spowodowało, że krew zagotowała mu się w żyłach. Zrobił to jej wyniosły uśmiech rysujący się na pięknych wargach. Jakby nic z tego nigdy nie miało miejsca. Nagle zapragnął wyjaśnić Arthurowi z kim ma do czynienia. Skompromitować ją w jego oczach i być może przekreślić jej szanse na upojną, jedną noc, bo te kobieta zdawała się wyjątkowo lubić — ale ostatecznie ugryzł się w język i zmełł w zębach przekleństwo.

[akapit]

To nie moja sprawa.

[akapit]

Miło poznać — sarknął tylko, uśmiechając się przy tym krzywo i nie dając koledze szans na zadanie oczywistego pytania: „Wszystko okej?”. — Do zobaczenia później, stary, zakręcę się gdzieś w pobliżu — dodał i bez dalszych wyjaśnień wyminął parę wyciętą jak z obrazka.

[akapit]

Dlaczego dał się wyprowadzić z równowagi i zdenerwował się aż tak bardzo? Jedyną odpowiedzią na to retoryczne pytanie miał być kolejny drink. Po drodze przystanął jeszcze przy kilku znajomych, wymieniał z nimi po kilka zdań, ostatecznie jednak kilkanaście minut później znalazł się w kuchni, gdzie spodziewał się zastać zapasy alkoholu. Było tu tak samo głośno jak w całym domu, ale po otworzeniu lodówki problemy przestały mieć aż takie znaczenie.

[akapit]

Wlał pierwszy lepszy alkohol do leżącej nieopodal i wyglądającej na czystą szklanki, po czym wypił jego potężny haust i głośno odstawił szkło, wciąż jeszcze nie podnosząc spojrzenia znad blatu ani nie odwracając się przodem do drzwi.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.


[akapit]

Bawiła się. Korzystała z życia i czerpała z niego całymi garściami. Postronny obserwator mógłby się popukać w czoło i zasugerować jej, że powinna wydorośleć. Tylko, że ona wcale nie chciała dorośleć. Było jej dobrze z brakiem zobowiązań, telefonem pełnym nowym numerów telefonów i krótkimi, ale wyjątkowo intensywnymi, znajomościami. Dużo pracowała, a jej praca miała bardzo nieregularny tryb – była nieprzewidywalna, a ona sama nie chciała słuchać pretensji, że wiecznie jej nie ma albo w ostatniej chwili zmienia plany. No cóż… w przypadku Odette najlepszym planem był brak planu i tej wersji się aktualnie trzymała.

[akapit]

Kiedy była w mieście nie lubiła siedzieć w domu. Zazwyczaj udawało jej się znaleźć towarzystwo na wieczór, dwa lub kilka następnych. Czy spotykając się z kimś kilkukrotnie mogła mu robić nadzieję, że coś z tego będzie? Teoretycznie tak. Praktycznie od początku grała w otwarte karty i uprzedzała, że musiałaby dostać naprawdę poważnego zwarcia na obwodach żeby chcieć czegoś więcej. W tym przypadku nie chciała.

[akapit]

Arthur był fajnym facetem, naprawdę dobrze się z nim bawiła, ale chyba był właśnie tym, któremu wydawało się, że to on ciągnie za sznurki. Pochwali się nią przed kolegami, zaliczy na tylnym siedzeniu swojego auta, rozkocha ją w sobie i później porzuci. Tylko, że ona nie zamierzała się zakochiwać. Za to chętnie przyjmowała od niego kolejne drinki, które jej serwował. Cały wieczór mówił o tym, że musi jej przedstawić jednego kumpla, że jest świetny, że tak… zdecydowanie zależało mu na aprobacie przyjaciela. Odette miała być przez niego oceniona i nawet jej to nie przeszkadzało. Tak długo jak nie stanęła z jego przyjacielem twarzą w twarz.

[akapit]

Nawet jej powieka nie drgnęła, chociaż sama sytuacja wydawała się być dość zabawna. Nie przestawała się uśmiechać, nie przestawała sprawiać wrażenia jakby widziała go pierwszy raz w życiu, gdy oboje doskonale wiedzieli, że pierwszy raz to nie był. Świat był mały.

[akapit]

Dom, w którym dzisiaj imprezowali również nie należał do największych, bo kiedy kilka chwil później skierowała się do kuchni, żeby dorzucić trochę lodu do swojego drinka znowu go zauważyła. Siedział tyłem do wyjścia, ale poznała tą sylwetkę i wytatuowane ramiona. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła bliżej. Zaledwie opuszkami palców musnęła męski kark, jak gdyby nigdy nic i sięgnęła tak, by móc wyszeptać do jego ucha – Był pierwszy – właśnie tak. Nie sprawiała wrażenia jakby się tym szczególnie mocno przejęła. Wyminęła mężczyznę i podeszła do zamrażarki, by sporą ilość lodu wrzucić do swojej szklanki – Nie robi to chyba z ciebie najlepszego kumpla w tym zestawieniu. – kontynuowała, odkręcając butelkę, która stała przed Lorenzo i zalała alkoholem lód w szklance – Ja przynajmniej nikomu nic nie obiecywałam, ale te wasze męskie kodeksy – nie dało się ukryć, że była odrobinę złośliwa. Jednocześnie ciągle się uśmiechała, więc raczej nie powinien brać jej słów na poważnie. Mało co w jej życiu można było brać na poważnie. Uniosła szklankę z drinkiem w geście toastu – Dobrze cię znowu widzieć, Falcon – dokończyła ten toast i upiła spory łyk alkoholu nawet się przy tym nie krzywiąc.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Poczuł jej obecność zanim ją zobaczył. I to całkiem dosłownie, a palce niespodziewanie sunące po jego skórze wzbudziły natychmiastowy odruch obronny; wyuczony od najmłodszych lat, niemożliwy do powstrzymania. Ten sam, który uratował mu zdrowie już niejeden raz.

[akapit]

Dlatego żachnął się, spiął wszystkie mięśnie ciała i odwrócił się w krótkim, ale zabójczo szybkim ruchu w kierunku napastnika. To był ułamek sekundy, a w następnej już się opamiętał; nie był przecież w klatce tylko na pieprzonej domówce. Nie mógł usłyszeć jak ktoś do niego podchodził, bo muzyka dudniła zbyt głośno, a nieznajomy poruszał się zbyt cicho. Ale kiedy tylko jego spojrzenie zatrzymało się ponownie na tej samej, ironicznie rozbawionej twarzy kobiety, Falcone znów się najeżył. Kiedy usłyszał sarkastyczne w swoim znaczeniu słowa ledwie szepnięte mu prosto do ucha, udał, że nie czuje przyjemnego dreszczu spływającego wzdłuż kręgosłupa.

[akapit]

Faktycznie, istniały pewne zasady. Nie należało starać się iść do łóżka z dziewczyną, z którą umawiał się kumpel. Głównie dlatego, że było zbyt wiele tyle innych, żeby w tak głupi sposób tracić przyjaciół. I być może — ale tylko być może — gdyby był świadomy powiązań pomiędzy Odette a Arthurem, Lorenzo nie złamałby ów zasad. A także gdyby chodziło o inną kobietę. Taką, której pragnąłby mniej.

[akapit]

Odprowadził Odette czujnym spojrzeniem do lodówki, nie poruszywszy się już ani o cal.

[akapit]

Skoro był pierwszy — odparł, kiedy wreszcie odzyskał panowanie nad sobą na tyle, żeby mieć pewność, że jego głos będzie równy, spokojny i wyprany z emocji — to może zapomniałaś mi powiedzieć, że masz chłopaka? — zapytał i zmrużył lekko oczy, co nadało jego twarzy drapieżnego wyrazu. Hipokryta. Sam zapomniał dodać, że ma dziewczynę. Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. On wiedział o niej coś, czego ona nie wiedziała o nim. I w tej sytuacji wyraźnie to ją okoliczności stawiały w słabym świetle – nie jego. — Takie zapominalstwo nie czyni z ciebie przykładnej partnerki — odbił piłeczkę, celowo w ten sam złośliwy sposób, skoro sama przed chwilą powiedziała, że nic Arthurowi nie obiecywała. Lorenzo właśnie dostał dowód na to, że Arthur został albo w najbliższym czasie zostanie perfidnie wykorzystany, a na dodatek grubo przesadzał tytułując Odette swoją.

[akapit]

Odepchnął od siebie tą myśl. Odpowiedział uniesieniem pustej szklanki na jej toast i sam uśmiechnął się przy tym krzywo. Właściwie nie był już zły; w ogóle rzadko kiedy bywał, głównie w bliskim otoczeniu Iliany. Teraz jednak wygrywała ciekawość i przyjemny rodzaj ekscytacji, której źródła nie musiał nawet szukać, bo dobrze wiedział gdzie leży. Powinien być zażenowany, że dzielił z kolegą tą samą laskę. Powinien się wycofać. Tak zrobiłby każdy porządny facet na jego miejscu.

[akapit]

Ale Falcone od dawna przestał się łudzić, że jest porządny.

[akapit]

Chciałbym powiedzieć to samo o tobie — odpowiedział na jej toast i urwał, na moment na końcu języka powstrzymując słowa, które cisnęły mu się na usta. Wyprostował się i podszedł do blatu szafki kuchennej, po czym zatrzymał się zdecydowanie zbyt blisko niej, żeby można było to uznać za przypadkowe czy komfortowe. Bez pośpiechu czy jakiegokolwiek skrępowania sięgnął po butelkę z alkoholem i ponownie wypełnił nim swoją szklankę. Dopiero kiedy wypił łyk, cały ciężar niewiele mówiącego swoim wyrazem spojrzenia przeniósł wprost na jej twarz; na jej bezdennie ciemne tęczówki. — Ale lepiej byłoby cię tu widzieć bez towarzystwa.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Nie była na tyle spostrzegawcza by widzieć jego reakcję na swój gest, raczej czuły, może trochę prowokujący, ale nie do agresji – w żadnym stopniu. Nie atakowała go, a jedynie… no właśnie, prowokowała. Tak samo, gdy stała po drugiej stronie blatu, gdy mówiła te wszystkie rzeczy, gdy radziła sobie z butelką alkoholu i jednocześnie na moment nie spuszczała z niego spojrzenia. Nie przestawała się też uśmiechać w ten irytujący sposób, nonszalancki i jak… no cóż, jak kawał francy. A nawet jeśli zaistniała sytuacja nie stawiała jej w najlepszym świetle to wcale nie była francą.

[akapit]

- Hmm.. – zaczęła, przez chwilę udając, że się zastanawia nad jego słowami. Czy faktycznie powinna mu powiedzieć, że ma chłopaka? Prawdopodobnie… byłoby to wskazane. Gdyby tylko go miała. Mało tego – gdyby go miała prawdopodobnie mocniej (a przynajmniej dwa razy!) zastanowiłaby się, czy wejście do jego mieszkania było dobrym rozwiązaniem. Czy rozbijanie się o szafki w przedpokoju, gdy w pośpiechu zrzucali z siebie ciuchy, jednocześnie nie mogąc oderwać od siebie rąk – było dobrym rozwiązaniem. Dzisiaj? Teraz? Nie żałowała. Gdyby ktoś ją zapytał o zdanie pewnie chętnie by to powtórzyła. Ale właśnie dlatego, że nie miała chłopaka – Nie jestem typem zapominalskim… ja po prostu nie mam chłopaka. – zakończyła swobodnie, wzruszyła lekko ramionami i naprawdę nie czuła się winna. Może Arthur powinien się zastanowić nad tym, czy warto tak szybko szufladkować relacje. Albo, czy wybrał odpowiednią dziewczynę.

[akapit]

I odpowiedniego przyjaciela.

[akapit]

Gdy przechodził na drugą stronę blatu cały czas sunęła za nim spojrzeniem. Gdy podszedł tak blisko… to było wymowne. Jednak jego bliskość nie była krępująca. Wręcz przeciwnie, a elektryzujący dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Zagryzła lekko dolną wargę, sunęła spojrzeniem po jego twarzy, lawirowała od jego oczu do ust. Cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że chciała go pocałować – tak po prostu. Może to był wypity przez nią dzisiaj alkohol? Może wrodzona złośliwość, która podpowiadała jej by jeszcze bardziej skomplikować relacje między kumplami?
- To, że przychodzę z kimś na imprezę nie znaczy, że jestem czyjąś dziewczyną. Mało tego, to wcale nie oznacza, że muszę z nim z tej imprezy wyjść. Po drodze… może się wiele wydarzyć. A ja nie lubię się ograniczać. – wyjaśniła swobodnie, zupełnie jakby tłumaczyła mu najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Jakby właśnie wykładała mu, że dwa to naprawdę jest dwa… albo setny raz tłumaczyła procedury bezpieczeństwa na pokładzie samolotu. Do znudzenia…

[akapit]

Odłożyła szklankę ze swoim drinkiem na bok, opierając się na dłoniach, wsunęła się na blat i zajęła na nim wygodne miejsce, co chyba jasno sugerowało, że nie planuje szybko wracać do reszty imprezowiczów. Nawet jeśli w kuchni nadal było głośno to i tak nieporównywalnie spokojniej. A i towarzystwo było zaskakująco intrygujące. Jeszcze nie wiedziała, co ten mężczyzna w sobie ma, ale była ciekawa - Powinieneś go ostrzec… że źle ulokował uczucia i to, co wydaje mu się, że jest jego. Jest absolutnie niczyje.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

W tym momencie, mimo własnych słów wypowiadanych na głos, tych z trudem przebijających się przez muzykę płynącą z głośników, Lorenzo zastraszająco mało obchodziło, czy była tutaj sama, czy z kimś. Czy był to jego przyjaciel, kompletnie nieznajomy czy zaciekły wróg. Arthur dawno wyblakł w jego świadomości; być może w chwili, w której poczuł na swoim ciele jej dłoń. Tak samo niewiele znaczenia miał fakt, czy sypiała z Arthurem już przed ich ostatnim spotkaniem zakończonym w sypialni jego rezydencji i czy przyjaciel fantazjował o niej w swoim mieszkaniu, kiedy Falcone ją zaliczał.

[akapit]

Bo z niego z pewnością był kawał skurwysyna.

[akapit]

Ale usilnie starał się trzymać tego tematu; żeby czymś zapychać myśli, żeby nie gapić się na jej nogi i dekolt, nie wsłuchiwać zbyt uważnie w nieprzypadkowo przedłużane sylaby cedzonych przez nią słów z pewnością mających więcej niż jeden cel i jedno znaczenie. Teraz znów skupił się na sensie jej słów, na wyjaśnieniach o braku zobowiązań, ale ten niknął szybko gdzieś głęboko w jego świadomości, pożerany przez rosnącą ekscytację całym tym przypadkowym spotkaniem.

[akapit]

A Arthur o tym wie? — zapytał zadziwiająco lekko jak na wagę takiego pytania, na chwilę unosząc wymownie obie brwi w wyrazie zdumienia. Mimo tego dość teatralnego gestu, w umyśle Lorenzo zwyczajnie nie było już miejsca na zawracanie sobie głowy kolegą i jego planami wobec Odette, zwłaszcza że ona wyraźnie ich nie podzielała.

[akapit]

Dla Lorenzo liczył się tylko on, jego zachcianki i potrzeby. Tak się złożyło, że jedna z nich po raz kolejny znalazła się bardzo blisko, tak blisko, że niemal czuł jej oddech na skórze, a mimo to wciąż nie wyciągnął ręki aby ją sobie zabrać. Przynajmniej nie dosłownie. Obrócił w palcach szklankę z alkoholem, wcale na nią nie patrząc, po czym upił z niej kolejny łyk trunku. Powinien teraz powiedzieć, że o tym, o czym mówiła Odette w kwestii towarzystwa Arthur na pewno nie ma zielonego pojęcia, ale on przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.

[akapit]

Zdążyłem zauważyć — skwitował o ograniczeniach i uśmiech na jego ustach stał się odrobinę szerszy, a zarazem zdecydowanie mniej grzeczny. — Ciekawe, że tak rzadko spotyka się kobiety dochodzące do podobnych wniosków. Zawsze wydawało mi się to bardzo logiczne, a kolejne miały do mnie pretensje, kiedy postanowiłem wyjść z inną — dodał, wprost przyglądając się jej ruchom, kiedy zajmowała miejsce na blacie. W ten sposób nie tylko zrównali się wzrostem, ale też oczy kobiety znalazły się wyżej niż jego i mogła spojrzeć na niego z góry. Rzadko się to zdarzało w jego przypadku.

[akapit]

Nie odsunęła się, mimo że podszedł tak blisko. Nawet na blacie zajęła to samo miejsce i cholernie mu się to podobało. Kusiło, żeby jeszcze raz zrobić krok do przodu, przypomnieć sobie kształt jej bioder pod swoimi dłońmi i drżenie jej ciała, kiedy się kochali.

[akapit]

A potem, kto wie, może to on zapomni zostawić jej liścik?

[akapit]

Jeśli wciąż jeszcze walczyły w nim resztki przyzwoitości powodujące, że się wahał, to ulotniły się one w chwili, w której dotarł do niego sens wypowiedzianych przez nią słów. Oczy mu zabłysnęły niebezpiecznie, kiedy poderwał spojrzenie z jej ud na twarz.

[akapit]

Z pewnością. Zaraz. To. Zrobię. — Mówił to głosem spokojnym, oddzielając każde kolejne słowo krótką pauzą. A w chwili skończenia ostatniej sylaby, Falcone pochylił się gwałtownie w jej stronę, żeby dosięgnąć jej ust.

[akapit]

Pocałował ją namiętnie, zaborczo, władczo, i jednocześnie dłońmi sprawnie i niecierpliwie rozepchnął jej kolana na boki w ten sposób, żeby mógł stanąć pomiędzy nimi przy samym blacie. Pocałował ją tak, że zabrakło mu tchu, kiedy omiótł go zapach jej perfum i ciała, kiedy dotarło do niego ciepło jej miękkich warg i skóry na udach. Przesunął dłonie wyżej i szarpnął za koszulę, żeby zsunąć ją z ramion kobiety, a jednocześnie wdarł się językiem zachłannie do jej ust.

[akapit]

Chciał, żeby dzisiaj znów była jego.

[akapit]

Nie wiernie i na zawsze, nie ślepo i zazdrośnie — tylko tutaj i teraz, kiedy powietrze pomiędzy nimi naelektryzowane było pożądaniem.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

To jak łatwo mężczyzna w drugim pokoju, który aktualnie musiał się tam kręcić bez przyjaciela i bez dziewczyny u boku, przestał mieć jakiekolwiek znaczenie prawdopodobnie też o nich źle świadczyło. On przyszedł do kuchni ukoić nerwy alkoholem po przypadkowym spotkaniu. Ona przyszła tylko po lód zupełnie nieświadoma, że go tutaj zastanie. Nie przyszła za nim specjalnie. Nie planowała tego spotkania, tej rozmowy… i tego, że oboje po raz drugi wyraźnie przekraczali granicę przyzwoitości. Wszystkim. Tym jak blisko siebie stali, tym co do siebie mówili, tym jak na siebie patrzyli i jak się do siebie uśmiechali. Gdyby ktoś w tym momencie wpadł do kuchni nie miałby najmniejszych wątpliwości, że pomiędzy tą dwójką było coś. Coś, co nie miało konkretnego kształtu albo nazwy, ale zdecydowanie było… i sprawiało, że atmosfera tutaj gęstniała, a temperatura o parę stopni się podniosła.
- Widocznie trafiasz na nieodpowiednie dziewczyny… nie wszystkie są tak wspaniałe jak ja – rzuciła pół żartem, pół serio. Chociaż nie, zdecydowanie bardziej żartobliwie, bo tylko głupie poczucie humoru i duża ilość alkoholu byłaby w stanie przekonać ją do nazwania się ‘wspaniałą’. Odette nie miała wcale szczególnie wywindowanej pewności siebie, nie uważała się ani za szczególnie atrakcyjną, ani szczególnie przebojową… po prostu korzystała z życia i to powtarzała sobie w myślach jak mantrę, robiąc kolejne nieodpowiedzialne rzeczy.

[akapit]

Głupie rzeczy. Tak jak teraz.

[akapit]

Mimo, że nie spuszczała z niego wzroku w momencie, gdy sięgnął jej ust – poczuła się zaskoczona. Wystarczył jednak ułamek sekundy, żeby to do niej dotarło i żeby w to poszła, całkowicie. Zachłannie i z pełnym zaangażowaniem odwzajemniając jego pocałunki, robiąc mu miejsce między swoimi udami i samej przesuwając się trochę bliżej krawędzi blatu, żeby być bliżej. Żeby móc zacisnąć dłoń na jego koszulce, żeby przyciągnąć go jeszcze bliżej. Żeby drugą dłoń wpleść w jego włosy nad karkiem. Żeby na kilka dobrych chwil zapomnieć o całej reszcie świata.

[akapit]

Serce biło jej mocniej, krew szybciej krążyła w żyłach i cała drżała z tej śmiesznej ekscytacji. Odsunęła się od niego na praktycznie żadną odległość, ciągle oddychali tym samym powietrzem, ciągle mógł czuł jej ciepły oddech na swojej twarzy. Jeszcze zacisnęła zęby na męskiej dolnej wardze i zaczepnie lekko ciągnęła ją w swoją stronę – Dobrze, że nikt nie zgłodniał – wymamrotała, mówiąc drażniąc jego usta. Mówiła o współimprezowiczach, ale czy na pewno? Biorąc pod uwagę, że jej dłoń wsunęła się pod męską koszulkę. Drażniąco przesunęła opuszkami palców po jego umięśnionym brzuchu i zsunęła się prosto do męskiego podbrzusza. Błysk w jej oku, gdy na niego spojrzała był wymowny, zresztą tak samo jak uśmiech.

[akapit]

Tylko, że w kolejnej sekundzie zabrała ręce, odsunęła się od niego, wyprostowała się i wzięła swojego drinka by upić z niego spory łyk – Chyba powinniśmy wracać, co? Arthur cieszył się, że cię zobaczy. – przeklęty Arthur, jednak mówienie o nim, granie nim na nosie Falcona sprawiało jej sporo frajdy. Może jednak była francą?


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Zbyt dobrze znał ten schemat. Wymianę głodnych spojrzeń i to szczególne uczucie niedające się określić słowami. Podekscytowanie. Grę, która — choć nigdy niepodobnie do siebie i tocząca się w nieco odmienny sposób — zawsze oscylowała wokół tych samych reguł. Jego akcję, która powodowała u dziewczyny reakcję. Przesuwając dłońmi po odkrytych ramionach i nagich łopatkach Odette, z których chwilę temu zdarł materiał koszuli, czuł wyraźnie drżenie jej ciała, a wraz z kolejnym zachłannie składanym pocałunkiem dokładniej odnajdywał to niemal dozgonne oddanie zmieszane z niecierpliwością w oczekiwaniu na to, co miało być później.

[akapit]

Zbyt dobrze znał schemat i jego następstwa, żeby przypuszczać, że teraz może skończyć się inaczej niż zwykle.

[akapit]

Może dlatego zdziwił go moment, w którym Odette się od niego odsunęła. Najpierw tylko w ten sposób drocząc się z jego skrajnie wyczerpaną cierpliwością, żeby wypowiedzieć kilka słów. Ich sens łapał z trudem, bo kobieta wciąż muskała jego przy tym jego nienasycone usta swoimi wargami wręcz czule, w głowie szumiała mu krew pompowana z oszałamiającą prędkością, a pożądanie szalejące w dole brzucha budzone drogą jej dłoni po nagiej skórze przyćmiewało wszystko inne. Nie zdążył odpowiedzieć — nie miał z resztą żadnej logicznej riposty teraz, kiedy na nowo przypomniał sobie kształt jej ciała i skosztował smaku jej ust — a kobieta wymsknęła mu się spomiędzy dłoni i usiadła głębiej na blacie, ponownie zwiększając dzielący ich dystans.

[akapit]

Wtedy dopiero przeniósł spojrzenie z malującym się w nim przez moment niezadowoleniem na jej twarz. Błyszczące w szczególny sposób oczy Odette bardzo mu się spodobały.

[akapit]

Że kto? — rzucił natychmiast w odpowiedzi, bez chwili namysłu, uśmiechając się przy tym nad wyraz bezczelnie. Wzmianka o koledze w takim momencie była okropnym nietaktem z jej strony, ale tym bardziej się przez to nakręcał; przecież wszystko co tu robili było tylko jednym wielkim, pierdolonym nietaktem. Ktoś mógł wejść do kuchni w każdej chwili. Mógł to być Arthur. A Lorenzo nie musiał sobie odpowiadać dlaczego go to wszystko kręciło tak bardzo. Ponieważ on nie ruszył się do tyłu ani o cal, kobieta wciąż znajdowała się w zasięgu jego rąk i mógłby ją ponownie zamknąć w ramionach, gdyby tylko chciał. Ale zamiast tego przechylił się nieznacznie do przodu, opierając dłonie na blacie po obu stronach jej ud. — Wracaj, jeśli właśnie tego pragniesz — mruknął.

[akapit]

Jednocześnie nachylił się mocniej i pocałował ją w szyję, precyzyjnie w zagłębienie tuż ponad elegancką linią obojczyka. A następnie przesunął wargami i specjalnie mocniej drażniącym delikatną skórę zarostem wyżej, znacząc drogę ust kolejnymi, śmielszymi pocałunkami. Choć wnętrza dłoni spoczywające grzecznie na blacie paliły go żywym ogniem, wręcz błagając o przeniesienie ich na ciało Odette, Falcone jeszcze nie zamierzał dotknąć jej nigdzie indziej w żaden inny sposób. Najwyraźniej lubiła się drażnić; nie zamierzał pozostawać w tym dłużny. Chętnie doprowadziłby ją do granicy cierpliwości. Miał nadzieję, że ładnie prosi. Odepchnął tę myśl, kiedy przesunął językiem wzdłuż linii jej szczęki i ostatni raz pocałował ją tuż pod żuchwą, żeby w następnej chwili wyszeptać jej prosto do ucha:

[akapit]

Pewnie już się nie może na ciebie doczekać. — Nieprzypadkowo nie sprecyzował kto konkretnie. Granie na granicy ryzyka pobudzało Lorenzo mocniej niż cokolwiek innego na świecie.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Z każdą kolejną sekundą zbliżali się do granicy – nie przyzwoitości, bo tę już chyba dawno przekroczyli, ale do tego granicznego momentu, od którego nie będzie już odwrotu. Nie będzie miało znaczenia, że za ścianą bawili się ludzie, że w każdej chwili ktoś mógł tu wejść, że ktokolwiek mógł ich na tym przyłapać i właściwie nie mogli liczyć nawet na odrobinę prywatności. I tak, to na swój pokręcony sposób było podniecające.

[akapit]

Kiedy sunął wargami po jej nagiej skórze, przechyliła lekko głowę, prezentując mu swoją długą szyję a także zapewniając większe pole do popisu. Było to cholernie przyjemne, zawsze lubiła, gdy ktoś całował jej szyję, przyjemne dreszcze raz za razem rozchodziły się wzdłuż jej kręgosłupa, a każdy kolejny ślad, który zostawiał po swoich wargach palił żywym ogniem. Mocniej zacisnęła palce na brzegu blatu – z jednej strony chciała znowu złapać go za koszulkę, czy kark i do siebie przyciągnąć, ale póki co wygrywała z tym uczuciem, zachowywała pozory. Może nie tyle chłodnej obojętności, bo ciężko było ukryć reakcje organizmu na jego pieszczoty, ale zachowywała pozory, że chce go mniej niż chciała w rzeczywistości.

[akapit]

A chciała bardzo. Tylko czy tak? Tutaj? Teraz? Wystarczyło znów sięgnąć do paska jego spodni, sprawnie sobie z nim poradzić i przesunąć się bliżej blatu, ale czy szybki numerek na kuchennym blacie naprawdę był tym, co ich interesowało? Sama nie wiedziała.

[akapit]

- Nie przestawajnie przestawaj całować – wymamrotała cicho, zagryzając lekko wargę i chyba poniekąd podejmując decyzję. Walić wszystko. Dlatego mógł poczuć jej drobną dłoń na swoim kroczu, na wybrzuszeniu spodni, zaledwie kawałek od rozporka…

[akapit]

A sorry, nie będę przeszkadzać

[akapit]

Ktoś wszedł do kuchni, a zaraz na pięcie się odwrócił i wyszedł. I to było jak kubeł zimnej wody… no może chłodnej, bo jakaś część Odette wcale nie chciała się od niego odklejać. Dlatego właśnie odnalazła jego wargi i jeszcze je złączyła w krótkim, gwałtownym pocałunku – Noc jest jeszcze młoda – nie musieli jeszcze ze sobą kończyć, prawda? Zsunęła się z blatu, wysunęła się z jego uścisku, zabrała tylko szklankę z drinkiem i ruszyła do wyjścia z kuchni. Etatowa uciekinierka?

[akapit]

Tym razem jednak był to dobry ruch, bo była praktycznie przy wyjściu, gdy stanął w nim Arthur, uśmiechnięty od ucha do ucha z radosnym ‘tu jesteście, poznaliście się!’. Tak, niewątpliwie się poznali. Odette nie była w stanie powstrzymać rozbawienia, więc dla bezpieczeństwa schowała twarz za szklanką ze swoim drinkiem, a Arthur właśnie opowiadał kumplowi, że byli jakiś czas temu na jego walce i no cóż… rozgadał się. Jednocześnie w bardzo wymownym geście zaciskał palce na pośladku Overgaard. Naprawdę wydawało mu się, że jest jego. A ona nawet na moment nie spuszczała wzroku z Falcona. Zauważyła swoją koszulę na blacie tuż obok Thompsona i to również ją rozbawiło, ale jak widać nie wszyscy byli tak spostrzegawczy. Ostatecznie jednak stwierdziła, że ich na chwilę zostawi i po prostu wyszła z kuchni. Czas na męskie ploteczki? Zabawne, bo z nich mógł się dowiedzieć, że brunetka wcale nie była taka łatwa jak mogło się Lorenzo wydawać, bo na przykład jego kolega dopiero miał nadzieję, że uda mu się zaliczyć. Bo ile można czekać, prawda?

[akapit]

No właśnie… ile można czekać?

[akapit]

Wychodząc z łazienki miała nadzieję, że towarzystwo już skończyło spotkanie w kuchni i tylko nie wiedziała na którego z nich wpadnie w pierwszej kolejności. Wiedziała jednak na kogo chciała wpaść w pierwszej kolejności i kogo wypatrywała wśród imprezowiczów.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Nie zamierzał przestawać.

[akapit]

Aczkolwiek te kilka wymruczanych słów zdecydowanie przyspieszyło rytm jego serca.

[akapit]

Kątem oka zauważył przygryzioną wargę kobiety i sięgnął jej skóry ponownie, tym razem mocniej znacząc ślad swoich ust — ale nie na tyle mocno, żeby zostawić po sobie jakikolwiek ślad. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to przyjemne. Wiedział też, że może być jeszcze przyjemniej. Dlatego w dupie miał, że ktoś wszedł do kuchni i natychmiast wyszedł. Najwyraźniej jednak Odette była innego zdania.

[akapit]

Na twarzy musiał mieć wypisane „że co, kurwa?”, kiedy kobieta wyśliznęła się i odeszła, ale nie pozostało mu zbyt wiele czasu na rozmyślanie, bo w drzwiach niemal zderzyła się z Arthurem, który być może zaniepokojony zniknięciem zaczął jej szukać — albo chciał sobie tylko zrobić pierdolonego drinka w pierdolonej kuchni.

[akapit]

Falcone otrzeźwiał w jednej chwili, ale Arthur najwyraźniej nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że jego kolega może starać się zaliczyć jego laskę pod jego nosem. Rozluźnił się więc i wdał się w swobodną rozmowę o ostatniej walce, w wyniku której doznał poważniejszych niż zazwyczaj obrażeń i zmuszony był do krótkiej przerwy. To był bezpieczny grunt do rozmowy, zwłaszcza że nie mógł nie zauważyć jak otwarcie Arthur przeniósł dłoń na tyłek swojej nowej dziewczyny.

[akapit]

— Stary, dzisiaj jest ten dzień, mówię ci — wypalił dokładnie w tej samej sekundzie, w której kobieta zniknęła za kuchennymi drzwiami. Falcone’owi natychmiast zrobiło się niedobrze i sam najchętniej opuściłby to pomieszczenie, byle tylko zleźć Arthurowi z oczu, a jednak zachował pozory uprzejmego zainteresowania i mruknął niewyraźne „mhmm?”. Miało dać wyraz zaskoczeniu i brzmieć jak zachęta do kontynuowania tematu. Chociaż obie te rzeczy wyszły naprawdę słabo, najwyraźniej blondyn nie potrzebował wiele ze strony swojego rozmówcy. — To nasza piąta randka, chyba najwyższa pora żeby iść z nią do łóżka, co? Nie chciałem naciskać, wiesz, dać jej czas na oswojenie się z sytuacją jak prawdziwy gentleman. Laski lubią jak wszystko się wolno rozkręca, w romantycznej atmosferze. Ale ta domówka to perfekcyjna okazja: wypijemy trochę dobrego alkoholu, pozna moich kolegów, rozluźni się. Potańczymy na przystawkę, a później pojedziemy taksówką do mnie żeby zjeść danie główne — zakończył z szerokim uśmiechem. Zerknął szybko w stronę drzwi, jakby chciał się upewnić, że kobiety jeszcze tam nie ma, po czym odwrócił się w stronę Lorenzo z drapieżnym błyskiem w oku i dodał: — Ale ona cholernie na mnie leci.

[akapit]

Faktycznie — odparł bez grama wahania, a w jego głosie brzmiało rozbawienie, które mogłoby wydawać się ponure tylko dla tego, kto widział Lorenzo i Odette razem, wcześniej na kuchennym blacie. — Staliśmy tutaj może z pięć minut, a ona gadała tylko o tobie.

[akapit]

Kłamstwo, które nie mogło być bardziej prawdziwe.

[akapit]

— Wiem. Jezu, jest strasznie gorąca, żebyś widział co potrafi w tańcu. Zrobić ci jeszcze drinka?

[akapit]

Kiedy Falcone podawał mu ponad blatem stołu szklankę, miał głęboko zakorzenioną nadzieję, że w jego oczach odbiło się żadne z szerokiej gamy uczuć, jakie zostały rozbudzone przez tą rozmowę i wcześniej przez samą kobietę. Jej koszula wciąż leżała na blacie obok niego i Falcone nie mógł pozbyć się wrażenia, że on sam pachnie jej skórą i perfumami. Że jego ciało w końcu w jakiś sposób zdradzi się z pożądaniem, jakie rozbudziła krótka pieszczota. A on mimo wszystko wcale nie zamierzał psuć randki Arthurowi — zadziwiające, że to silne postanowienie tkwiło głęboko w jego świadomości tylko wtedy, kiedy Odette nie było w pomieszczeniu.

[akapit]

— Przyszedłeś sam? — niespodziewanie zapytał Arthur, szczęśliwie zmieniając temat na jeszcze gorszy, kiedy podawał mu ponownie napełnioną alkoholem szklankę.

[akapit]

Tak.

[akapit]

— Spoko — skwitował, ewidentnie oczekując czegoś więcej w odpowiedzi. Chwila wahania, w której blondyn próbował drinka zdawała się być dziwnie ciężka, zupełnie jakby Lorenzo oczekiwał na kolejne pytanie z jego strony. — Jesteście jeszcze razem?

[akapit]

Mhm.

[akapit]

— Normalnie zaproponowałbym ci znalezienie sobie jakiegoś rozpraszacza, ale skoro tak... To raczej słaba opcja, co? — zaśmiał się krótko. I odpuścił.

[akapit]

Razem, wracając do bezpiecznego tematu walk w ogólności, przeszli do pełnego ludzi salonu i znaleźli kilku innych kolegów regularnie uczęszczających na klatki w formie widzów albo zabawiających tłum. Lorenzo, choć powinien być pewnie wściekły za ucieczkę, rozluźnił się wreszcie i odsunął te wydarzenia w niepamięć; a wraz z nimi całą osobę w postaci Odette. Najwyraźniej jednak tylko do momentu, w którym znów nie pojawiła się w tym samym pomieszczeniu.

[akapit]

Zdał sobie sprawę, że wodzi za nią wzrokiem. Że przygląda się jej znad brzegu przystawionej do ust szklanki w chwili, w której Arthur do niej podchodzi i szepcze coś na ucho, a później ruchem głowy wskazuje na parkiet, na którym w ścisku tańczy już kilkanaście par. Że nie odrywa spojrzenia od jej pleców i ramion aż do momentu, w którym oboje znikają mu z pola widzenia.

[akapit]

Dopił alkohol i odstawił szkło na jakiś kredens, a następnie wyszedł z salonu wprost na taras. Tutaj było zdecydowanie ciszej i wszędzie kręcili się palacze oraz miłośnicy nocnych kąpieli w basenie pod wpływem najróżniejszych środków odurzających.

[akapit]

Ktoś poczęstował go papierosem, ale kiedy gryzący dym wypełnił jego płuca, on wciąż czuł tylko smak jej ust i zapach jej perfum.

[akapit]

Czas płynął w niespiesznym rytmie rock’n’rolla na przemian z nowoczesnymi klubowymi kawałkami i Lorenzo kręcił się dookoła bez szczególnego celu. Zatańczył — choć tutaj w tańcu bardziej chodziło o macanie jak największego pola ciała partnerki i o oddechy mieszające się w niewielkiej odległości dzielącej usta tańczących — kilka razy, wypił jeszcze kilka drinków. Miło szumiało mu w głowie. Było ledwie po północy, kiedy postanowił się zmyć. Pożegnał się z paroma znajomymi stojącymi nieopodal, zaśmiał głośno z suchego żartu o porze dla staruszków na kończenie imprezy i wyszedł na taras; żeby trafić prosto w sam środek kotła. Ktoś coś wrzeszczał, jakaś dziewczyna piszczała wysokim głosem, ktoś rzucił się na kogoś. Kilka osób zamiast próbować rozdzielić pijane towarzystwo, zaczęło skandować imiona. Głośny gwizd wbił się w lekko otumaniony alkoholem umysł Lorenzo. Chciał wyminąć to zgromadzenie — nie brać udziału w przedstawieniu, które poza brakiem profesjonalizmu do bólu przypominało jego codzienne zajęcie — gdy nagle pośrodku zauważył znajomą twarz.

[akapit]

Zamrugał nerwowo, upewniając się w ten sposób, że to właśnie Arthur wpycha się bezpośrednio pomiędzy walczących jako pierwszy, który postanowił ich od siebie oderwać. A chociaż był dobrze zbudowany, nigdy nie bił się zawodowo i nie miał zbyt wiele doświadczenia; ktoś uderzył go prosto w nos. Zatoczył się chwiejnie do tyłu jakby zdziwiony impetem, polała się krew.

[akapit]

Kurwa... — Falcone warknął pod nosem w chwili, w której postanowił zawrócić.

[akapit]

Rozmasował lewą dłoń, której palce zawinięte były bandażem, żeby wyciągnąć przyjaciela spomiędzy coraz większej ilości osób chętnych do bójki. Uderzył kilku stojących najbliżej kolejno w twarz, splot słoneczny i kolana, zwijając się przy tym niczym tygrys, zadziwiająco szybko jak na swoją wagę i wzrost. Wreszcie dopadł do Arthura i wydarł go stamtąd.

[akapit]

Mógłby się oszukiwać, że kiedy znaleźli się poza zasięgiem bójki, Lorenzo rozglądnął się nerwowo dookoła w poszukiwaniu Odette tylko po to, żeby mogła zająć się chłopakiem. Kiedy wreszcie wyłowił spojrzeniem jej twarz, krzyknął w jej stronę coś, co miało zwrócić jej uwagę.

[akapit]

Co się stało? — zapytał, kiedy znalazła się obok.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Nie wiedziała jeszcze jak skończy się ten wieczór, ale z jej głowy nie mogły wyjść obrazki z kuchni, to śmieszne podekscytowanie i sam Lorenzo. Nie potrafiła się skupić na żadnych słowach Arthura, więc bez problemu dała się wyciągnąć na parkiet, żeby nie musieć go słuchać. Tam mogła się zapomnieć, chociaż na chwilę. Ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie szukała go wzrokiem wśród reszty imprezowiczów, albo że nie chciała, by na nią w tym tańcu patrzył. Chciała… chciała jak cholera. I gdy przez długość pokoju ich spojrzenia w pewnym momencie się skrzyżowały - nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się jej na usta. Nawet jeśli w tej samej chwili to dłonie Arthura znalazły się na jej biodrach.

[akapit]

Bawiła się naprawdę dobrze. Może wreszcie udało jej się skupić na własnej randce - chociaż częściowo. Było w porządku i właściwie to zniknęła jeszcze w domu, żeby odnaleźć swoją koszulę. Nie była świadoma, że w tym samym momencie wszystko się skomplikuje.
Kiedy wyszła na świeże powietrze, kiedy usłyszała swoje imię, kiedy spojrzała w kierunku chłopaków - nie mogła się nie skrzywić wymownie. Sporo krwi jak na zakończenie randki.

[akapit]

- Nie wiem! Weszłam do środka po koszule… - którą ze mnie zdarłeś, nie powiedziała jednak tego głośno, a teraz po prostu podała ją mężczyźnie, żeby mógł czymkolwiek i jakkolwiek zatamować krew cieknącą z nosa Arthura, który coś niewyraźnie ciagle przeklinał - Zamówię ubera, pomożesz mi go odwieźć? - bo chyba z randki już nici - Powinien zobaczyć go lekarz? - nie spuszczała wzroku z Falcona, który w tym momencie był specjalista. To, że krew nie przestawała lecieć mogło świadczyć o złamanym nosie, może faktycznie lepiej byłoby go odwieźć do szpitala? Nie wiedziała, nie lubiła szpitali… spędziła tam tak dużą cześć swojego życia, że teraz unikała ich jak ognia. Prawda była taka, że nie była dawno na żadnej kontroli, jakby wychodziła z założenia, że im mniej wie - tym lepiej. Tym bezpieczniej.
-Samochód zaraz powinien być… decydujcie - spojrzała na ekran telefonu, zaraz wracając wzrokiem do mężczyzn, przenoszą go z jednego na drugiego i z powrotem.

[akapit]

I decyzja musiała zostać podjęta.

[akapit]

Więc parę chwil później siedzieli ramie w ramię na szpitalnym korytarzu, czekając aż lekarz przyjmie Arthura, który raz za razem powtarzał, żeby z nim nie czekali i tuż przed wejściem do gabinetu lekarskiego kolejny raz poprosił, żeby Falcon odwiózł Odette do domu. Gentlemen!

[akapit]

Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym, żeby wiedzieć, że Odette nie czuje się tu komfortowo. Rozglądała się po korytarzach, ale jednocześnie każda jedna komórka jej ciała krzyczała, że nie chce tu być. Cholerny Arthur. Cholera impreza.

[akapit]

- Nie tak ten wieczór miał się skończyć… - zagryzła wargę, podnosząc wzrok na Falcona i podkręciła lekko głowa. Nie była niczyją dziewczyną, nie musiała czekać na wyniki prześwietlenia… nie chciała nikomu robić nadziei. A jednocześnie chciała być po prostu w porządku. Kurwa - Twoja dłoń… wszystko w porządku? Może też powinien ją ktoś zobaczyć. - zaproponowała, sięgając do męskiej dłoni i lekko sunąc po niej opuszkami palców. I znów intensywnie się w niego wpatrując.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Skinął tylko sztywno głową w ramach twierdzącej odpowiedzi na pierwsze pytanie. Z drugim nie był już tak optymistycznie nastawiony — w jego pobieżnej ocenie sytuacji najgorszym, co mogło dolegać Arthurowi był złamany nos, a do tego nie był konieczny lekarz. Przynajmniej w opinii Lorenzo, ale on z gorszymi obrażeniami unikał szpitali jak ognia, więc prawdopodobnie nie był zbyt obiektywny.

[akapit]

Wreszcie jednak sam Arthur pomiędzy kolejnymi przekleństwami zdecydował się na wizytę u lekarza, więc Falcone’owi pozostało tylko westchnąć ciężko i pomóc mu wstać.

[akapit]

Siedząc na wąskim i twardym krześle w białym, specyficznie pachnącym dezynfekcją korytarzu szpitalnym obok kolegi, przez cały czas zastanawiał się tylko nad tym, co on właściwie z nimi robi. Przeklinał w duchu, że odwrócił się ten jeden raz, że postanowił wmieszać w bójkę. I przeklinał Arthura za jego pierdoloną rycerskość. Siedząc tak, jednym uchem wpuszczał wypowiadane przez niego słowa, a drugim je wypuszczał niemal w tej samej chwili, w ogóle nie przetwarzając. Kiwał tylko mechanicznie głową w momentach, w których wydawało mu się, że ktoś oczekuje od niego jakiejś reakcji. A kiedy lekarz poprosił Arthura do środka, podniósł na niego nieco trzeźwiejsze spojrzenie. I ponownie kiwnął głową na prośbę o odwiezienie jego dziewczyny.

[akapit]

Dopiero gdy zostali sami na niepokojąco cichym korytarzu, po raz pierwszy przeniósł ciężkie, zmęczone spojrzenie na Odette. Skupił się, gdy do niego mówiła. Dlatego zauważył dziwną nerwowość w jej ruchach; była niczym spłoszone zwierzę w klatce, co natychmiast zwróciło jego uwagę. Poza tym miał wrażenie, że jej wzrok prześwietla go na wylot lepiej niż sprzęt znajdujący się za drzwiami gabinetu. Nie mógł nie zauważyć, że kiedy tylko Arthur znikał z pola widzenia, coś zmieniało się w jej spojrzeniu. I coś zmieniało się w nim.

[akapit]

O co jej chodziło?

[akapit]

Nie miał pojęcia ani cierpliwości. Cofnął dłoń, po której delikatnie przesunęła opuszkami palców, w ten sposób przerywając kontakt fizyczny, którego — jednak, mimo wszystko — dalej pragnął. Może zrobił właśnie dlatego, że nie potrafił jej rozgryźć; nie mógł też zrozumieć samego siebie. Na początku wszystko było proste. Pożądanie było proste, ich głodne spojrzenia, ich pocałunek i nadzieja na to, w jak słodko-kwaśny sposób mógł się skończyć. Teraz natomiast nie mógł pozbyć się wrażenia, że dookoła nich zaciskał się węzeł gordyjski.

[akapit]

Nie — odparł szorstko. Może zbyt szorstko, bo po krótkiej pauzie dodał: — Nic mi nie jest. Takich obrażeń nie powinna oglądać służba zdrowia, uwierz, próbowałem. Wynikają z tego tylko problemy.

[akapit]

Po tych słowach rozglądnął się jeszcze raz, ale korytarz spał o tej porze spokojnym snem i zdawało się, że cały szpital wraz z nim. Wreszcie zmusił się do podniesienia się z krzesła, po czym zerknął przez ramię w stronę kobiety. Ewidentnie nie chciała tutaj siedzieć, choć nie miał pojęcia dlaczego.

[akapit]

Chodź. Odwiozę cię do domu. Nie ma sensu tu czekać, mogą go zatrzymać na noc na obserwację jeśli dopatrzą się urazów głowy — powiedział. I naprawdę chciał na tym przestać. Dlatego zdziwienie rozlało się gdzieś z tyłu świadomości, kiedy jego usta rozciągnął krzywy uśmiech podczas wypowiadania kolejnych słów: — I może w ramach rewanżu opowiesz mi w taksówce jak ten wieczór miał się dla ciebie skończyć.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Był dużym chłopcem, a ona nie zamierzała go namawiać. Mogła dyskutować, mogła przypominać, że te dłonie są jego narzędziem pracy, że kontuzja albo przeciągnie w czasie jego następną walkę, albo da niesprawiedliwą przewagę jego rywalowi. Tylko, że on zapewne to wszystko doskonale wiedział, to nie był jego pierwszy raz. A ona mogła się tylko ugryźć w język i zabrać dłoń. Chciała dobrze, jak zawsze.
Nie musiał jej też dwa razy namawiać na opuszczenie szpitalnego korytarza. Jak na komendę wstała z niewygodnego krzesła i ruszyła razem z nim do wyjścia.

[akapit]

- W taksówce to odrobine nieprzyzwoite… bo zamiast opowiadać, mogłabym ci po prostu pokazać. - zażartowała, zagryzła dolną wargę znów przez moment się w niego wpatrując. Tylko nawet nie miał okazji odpowiedzieć na jej zaczepkę. Przerwał im donośny głos lekarza na korytarzu, który za nimi zawołał. Nie lekarza Arthura, a lekarza który po prostu minął och na korytarzu, odwrócił się za nimi i zawołał Odette.

[akapit]

Pobladła, bo jeśli wcześniej przypominała zwierzę w klatce tak teraz przypominała zwierzę, które wpadło w pułapkę i nie bardzo wiedziało jak się z niej wydostać. Mogła udawać, że to nie do niej, ale ciężko udawać, gdy panująca w szpitalu ciszę przerywa dokładnie twoje imię. Przejęła pod nosem - Moment… daj mi proszę moment - szepnęła w kierunku Falcona i w kilku krokach pokonała odległość dzieląca ją od lekarza. Wyraźnie się znali, ale jeśli chciał się doszukiwać jakichkolwiek oznak romansu, czy tego typu relacji to nie… zdecydowanie nie. Raczej jakby tłumaczyła się ojcu. Ciężko było wyciągnąć coś ze skrawków rozmowy, które docierały do Falcona, ale zdecydowanie było to coś o badaniach, testach, dbaniu o siebie i odwoływanych wizytach. Oczywiście. Miotała się i nie czuła się komfortowo tłumacząc się dlaczego nie przychodzi na wizyty kontrolne, szukając na szybko bzdurnych tłumaczeń… spojrzała w kierunku Falcona, ich spojrzenie znowu się skrzyżowały, a ona lekko się uśmiechnęła. I wreszcie urwała się z tej ojcowskiej reprymendy. Podziękowała, pożegnała się i wróciła do Lorenzo, uwiesiła się na jego ramieniu i uśmiechnęła się pogodnie.

[akapit]

- Zamówiłeś taksówkę? Swoją drogą mówiłam, że noc jest długa, że wszystko się może zdarzyć, a ty możesz jeszcze wyładować u mnie… ale nie przypuszczałam, że będzie to wszystko miało tak dramatyczny finał. - chociaż w tym momencie wcale nie wyglądała na przejętą. Uśmiechnęła się i wyprzedziła go o krok, gdy wyszli już na świeże powietrze i wystarczyło poczekać na transport. Okręciła się wokół własnej osi, wyglądała podejrzanie radośnie… i jakby nie było, ciagle znajdowała się pod wpływem alkoholu. Dodawał jej jednak chyba tylko uroku.

[akapit]

- Więc.. jakie ty miałeś plany na dzisiejszy wieczór? - odbiła piłeczkę, opierając się tyłkiem o murek oddzielający chodnik od parkingu, na którym miała pojawić się ich taksówka i wbiła uważne spojrzenie w swojego towarzysza podróży. Towarzysza dzisiejszego wieczoru. Mężczyznę, który miał w sobie coś, czego nie potrafiła nazwać, ale czym ją do siebie przyciągał… był kłopotami. Ewidentnie był kłopotami.



Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
ODPOWIEDZ