lorne bay — lorne bay
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Nie nazwiesz jej najodpowiedzialniejszą osobą na świecie. Możesz za to zajrzeć do sklepu z antykami i kupić spod lady amulet. Ucieka przed zobowiązaniami, choć za to powinna smażyć się w piekle.
Wspomnienia sprzed lat zlewały się z teraźniejszością, wykradając z zamkniętych pudeł, upchniętych na dnie głowy. Czuła się jakby wyjazd z Lorne Bay oddalił się o kilka lat i przykrył warstwą kurzu, blednąc pod wpływem zderzenia z wąskimi ulicami miasteczka, z którego rozpaczliwie przez te wszystkie lata chciała uciec.
Krótka, niespodziewana myśl rozbłysła w jej głowie, jarząc się światłem tysięcy jarzeniówek. Nie potrafiła jej zignorować, tak jak robiła to przez cały ten czas, który tkwiła miasteczku. Zobaczysz, nie uwolnisz się nigdy od tego miejsca. Słowa malowały się jasno i wyraźnie. Nabierały kształtów, tak samo jak pośród nocnej ciszy, gdy leżała w bezpiecznym mieszkaniu, daleko od Lorne, skupiając się na ciężarze powiek, niezdolnych do zamknięcia jej w objęciach snu. Widziała jego usta, ze zjadliwością, choć bez złych intencji, wypowiadające to zdanie, które miało zostać z nią do końca życia. Odpowiedziała mu wtedy, że chyba śni, wierząc, że czarne chmury zawisłego nad nią fatum, rozejdą się w dniu, w którym spakuje walizki i wyjedzie. Ale zawsze wracała. Za każdym razem, obiecując sobie, że to będzie ostatni raz. Że to na chwilę. Że już nigdy więcej nie będzie musiała brodzić w śnieżnych zaspach, próbując się dostać pod numer dwa.
A potem obraz nabrał życia. Blada skóra, wychylająca się spod warstwy ubrań, wyróżniała się na tle poszarzałych budynków. To samo spojrzenie, którym na nią patrzył ukradkowo kilka lat temu, przy pierwszym spotkaniu. Te same usta, zdradzające jej tajemnicę przyszłości, która miała z nią zostać. Musiała zamrugać oczami, żeby się upewnić, czy to naprawdę się dzieje, w obawie, że to tylko wytwór zmęczonej wyobraźni. W końcu wszystko już się zaczynało jej mieszać.
- Matt - mruknęła cicho w ramach powitania, zastanawiając się, jak to jest, że po latach, nawet w absolutnej niewiedzy, znowu musieli na siebie trafić. I choć tym razem powodem nie było to, ze ktoś (mianowicie jej ojciec) już nie żył, nie miała zielonego pojęcia ze tym razem to jego powód przyjazdu tutaj był związany z tym nieprzyjemnym doświadczeniem. - To jest chyba ostatnie miejsce w którym bym się ciebie spodziewała. Co się stało z zamiłowaniem do deszczowego Londynu? Gdzie tu jakiś sens? - zaśmiała się cicho, przełykając gorzki posmak goryczy, pozostałości po wcześniejszym, bardziej mrocznym wspomnieniu. - Jeśli mam być szczera, to Lorne Bay ma w sobie o wiele więcej mroku i wiesz co, chyba nie umiem się z niego wyrwać. Miałeś rację - dodała, spoglądając mu głęboko w oczy. Rzeczywiście, nie mylił się co do tego, że ciężkie kajdany niewielkiego miasteczka, nigdy nie odpuszczą sobie trzymania w niewoli jej wycieńczonego wieczną ucieczką ciała. - Co tutaj robisz? Przyjechałeś żeby upewnić się, że znowu wrócę? – ostatnie słowo pod znakiem zapytania było prychnięciem, choc tak naprawdę miał być luźnym żartem. Cichą rezygnacją z dalszych prób. Być może takie było jej przeznaczenie? Zostać tu i dać się pogrzebać.

Matthew Hammett
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ