tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
/omg przepraszam, ale jest mniej niż miesiąc wciąż XD

Zdecydowanie było w nich o wiele więcej podobieństw niż różnic, co tłumaczyłoby w zasadzie doskonale przyczyny ich życiowych niepowodzeń. Marlon z pewnością nie zliczyłby już, ile razy napominano go, by zaczął przejmować się, tylko i wyłącznie czubkiem własnego nosa. Owszem miał pełną świadomość tego jak komfortowym byłoby jego życie, gdyby skoncentrował się tylko i wyłącznie na sobie najbardziej egoistyczny możliwy sposób, ale po prostu nie potrafił. Nie wyobrażał sobie pozostawania obojętnym na wszystko, co większa część jego otoczenia przyjmowała bez mrugnięcia okiem.
- Jasne, przepraszam. Po prostu staram się nie mieszać w życie prywatne Milesa i niezbyt chyba nadążam za tym co się w ogół niego dzieje.- wyznał po chwili już nieco mniej speszony. Kwestie związków, zwłaszcza tych należących do przeszłości zawsze wprawiał go w zakłopotanie. Szczególnie gdy był to relacje, które nie dotyczyły go w sposób bezpośredni. O ile o swoich podbojach miłosnych, których zresztą nie było zbyt wiele, potrafił rozmawiać z odpowiednią dozą opanowania, to o miłosnych poczynaniach rodzeństwa wspominał niechętnie. Z rodzeństwem był wprawdzie blisko, ale chyba nie na tyle by zagłębia się w te wszystkie trójkąty i kwadraty, które to od pewnego czasu były nieodzowną częścią życia jego starszego brata. A tak przynajmniej przyszło mu to zaobserwować, gdy podczas ostatniego spotkania z bratem, wsłuchiwał się w te wszystkie rewelacje, które to spędzały sen z powiek starszego Vanderberga. Cóż, pozostawało mu tylko cieszyć się, że to nie Posy stanowiła część tego niezgrabnego trójkąta z Milesem w roli głównej, a wręcz oscarowej. W przeciwnym razie gaz pieprzowy były dopiero wierzchołkiem góry lodowej, na którą składałyby się wszystkie kolejne gafy popełniane tego wieczora. - Można powiedzieć im wiele, ale niekoniecznie będą chcieli słuchać.- wywrócił oczami, upijając łyk parującego napoju. Będąc w związku z Milesem, najpewniej zdążyła już poznać państwa Vanderbergów, którzy to w swej nieuchwytności za jedyne słuszne mieli tylko i wyłącznie własne osądy. Z pewnością nigdy nie poznali się zbyt dobrze, jednak wystarczyło, choć kilka krótkich chwil w towarzystwie zasępionych seniorów rodu, by zrozumieć, że nie byli najpogodniejszymi mieszkańcami tego miasteczka. Nie byli podatni na wpływy, sugestie czy prośby. Marlon już jako malusieńki chłopiec zrozumiał, że miłość oferowana mu przez rodziców będzie tą z gatunku dość szorstkich, a większość kierowanych w ich kierunku słów odbije się od nich niczym groch od przysłowiowej ściany. - Myślę, że to całkiem niezły pomysł. Siostra zawsze dostawała wełniane skarpety, wyobrażasz sobie? Co ja bym dał za skarpety zamiast kolejnej pomponiastej czapy!- zaśmiał się perliście, bo w zasadzie debata rękodzielnicza z jego matką wydawała się tak abstrakcyjna i równocześnie rozbrajająco zabawna w swej nierealności, że nie potrafił zachować spokoju. - A co u ciebie? Poza tym, że sporo biegasz wieczorami?- zapytał w końcu, po kilku głębszych łykach zadziwiająco dobrej herbaty. Wprawdzie kilka faktów z przeszłości Posy w sposób mniej lub bardziej wyraźny kołatało się po jego świadomości, ale chcąc nie palnąć kolejnej gafy, zdecydował się na taktyczne odbicie piłeczki. Mimo kiepskiego początku ten wieczór naprawdę nie należał do najgorszych w jego życiu. Jakby nie patrzeć podczas promocji na black friday oberwał pewnie w sposób bardziej inwazyjny niż od Posy.

Posy O'Brallaghan
ambitny krab
-
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Skinęła lekko głową, w pełni to rozumiejąc. Związki, zwłaszcza te zakończone, stanowiły jeden z najmniej przyjemnych tematów do rozmów, zwłaszcza wtedy, kiedy tak naprawdę nie znało się wszelkich szczegółów. Jednak to, co przed laty łączyło Posy z jego bratem, nie było niczym szczególnie przerażającym, ponieważ związek ten zakończył się równie szybko, co się rozpoczął, a ich dwójka w pełni skupiła się na przyjaźni. I to sprawdzało się do tego stopnia, iż obecnie nawet O'Brallaghan była wprowadzona w te dziwaczne zawirowania i nie uznawała tego za niekomfortowe. Nie miała ku temu powodów, ponieważ dawne uczucia już lata temu wygasły i teraz nie było po nich śladu. To nie była jedna z tych relacji, w której po kilku dekadach coś znów mogłoby wrócić do miejsca, w którym zakończyło się za młodu.
Nie powiedziała nic, ale jej mina była dość wymowna. Tak, znała jego rodziców i to nie tylko z własnych, nielicznych doświadczeń, ale w dużej mierze właśnie z tego, o czym opowiadał jej Miles. Zdawała sobie sprawę z tego, że ciężko było się przebić przez ich przekonania, czego szczerze młodszym Vanderbergom współczuła. Znała to bowiem z autopsji, ponieważ jej życie dokładnie tak wyglądało na samym początku, ale pożar sprzed kilkunastu lat sprawił, że jej rodzicom otworzyły się oczy. Nie była to więc wyłącznie jakaś wielką tragedia, a przełomowy moment w życiu ich wszystkich, który tak właściwie tę rodzinę uratował. Dzięki niemu ich relacje ociepliły się i dziś byli ze sobą bliżej. A Posy nie bała się już otwarcie mówić o swoich wyborach, choć to też nie tak, że rodzicom chwaliła się wszystkim. Część rzeczy nadal lepiej było zachować dla siebie. - Jesteś pewien, że chciałbyś akurat te wełniane? Przecież one gryzą - zauważyła, bo sama nieszczególnie była fanką tego konkretnego materiału. I szczerze? Na ten temat wolałaby się rozwodzić bardziej, zamiast musieć zastanawiać się jak odpowiedzieć na jego późniejsze pytanie. Nie lubiła tego, ponieważ nie znosiła rozmawiać o sobie, zwłaszcza teraz, kiedy wiązało się to ze zdaniem No wiesz, od śmierci partnera… Naprawdę tego nienawidziła. - Sporo też trenuję w zamkniętym pomieszczeniu i chyba na to się przerzucę. Tam nie ma ryzyka, że kogoś przypadkiem zaatakuję - wspomniała pół żartem, pół serio, dopiero później opowiadając mu coś na poważnie. Dzięki temu mieli szansę nadrobić trochę więcej zaległości i dopić tę herbatę do końca, może nawet czerpiąc jakąś przyjemność ze swojego towarzystwa? A zanim Marlon wrócił do domu, Posy jeszcze kilka razy przeprosiła go za to dzisiejsze zajście, będąc tym naprawdę zawstydzoną. I pewnie prędko jej to nie przejdzie.

zt.

Marlon Vanderberg
sumienny żółwik
Magda
ODPOWIEDZ