lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Nic w tym, co działo się w ostatnim czasie, nie było dla niej typowe. Nie należała do osób kochliwych. Czasami miała wręcz wrażenie, że jej serce było twarde jak kamień – jeśli w ogóle istniało gdzieś w jej piersi. Bo o ile całkiem łatwo nawiązywała kontakty i nie miała problemów z zacieśnianiem przyjacielskich więzów, tak bardzo rzadko miała okazję poczuć do kogoś coś więcej. Przypuszczała, że coś było z nią zwyczajnie nie tak. Ktoś przy wgrywaniu jej oprogramowania musiał zapomnieć o jednym z kluczowych plików systemowych. Nie widziała innej opcji… A przynajmniej to była opcja, którą najłatwiej byłoby jej przełknąć. Przecież znacznie łatwiej jest pogodzić się z tym, że jest się odrobinę zepsutym niż z faktem, że jest się nieczułą zołzą zupełnie niechcący łamiącą serca porządnych facetów tylko dlatego, że nie potrafiła poczuć do nich absolutnie nic, mimo że obiektywnie nie było w nich nic złego.
Musiała przyznać, że miło było w końcu poczuć coś. Nie miała bladego pojęcia, co się z owym czymś robi, jak do tego podejść i czy w ogóle mogła temu ufać, ale robiła, co mogła. Powoli, na spokojnie, całkowicie na swój sposób, stopniowo badając, na co mogła sobie pozwolić i nie chcąc być aż za nadto głupia. To nie mogłoby się skończyć dobrze. Zwłaszcza ze wiedziała, że prędzej czy później przyjdzie jej wyjechać z Lorne Bay.
- Mamy przecież wszystko, czego nam potrzeba – odpowiedziała mu zwyczajnie i posłała w jego stronę pogodny uśmiech. Odrobina słodkiej wody, w której można było pływać, plaża, troszkę słońca, ręczniki do osuszenia się, kiedy w końcu wyszli na ląd – hej, naprawdę nie potrzebowali wiele więcej. A przynajmniej ona nie potrzebowała wiele więcej. Noah sprawiał wrażenie, jakby przydał mu się termofor albo cokolwiek ciepłego, więc… Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo (mimo że totalnie powinna), podeszła do niego bliżej, przerzuciła ręcznik, który jej wręczył, nad jego głową, aby znalazł się wokół jego ramion i trzymając za oba jego końce przytuliła się do Noah na kilka krótkich chwil. - Przepraszam, działałoby lepiej, gdybym sama nie była mokra i pewnie lodowata – rzuciła po tym czasie, uwolniła go od ręcznika i zanim się cofnęła, potarła jego ramię kilka razy. Miał prawo do własnej przestrzeni, nie powinna jej ograniczać.
Wycofała się do swojej własnej torby i sukienki rzuconych niedbale kilka kroków dalej, zerkając na niego jeszcze przez ramię, gdy powiedział o tym podglądaniu. Zawiesiła na dłuższy moment wzrok, nie mogłaby powiedzieć, że nie, ale ostatecznie potrząsnęła głową. - Podglądanie jest większą frajdą, kiedy podglądany nie zdaje sobie z tego sprawy – odpowiedziała z lekkim rozbawieniem, zanim sama plecami do niego nie ściągnęła góry od bikini, żeby chwilę później narzucić na siebie sukienkę, którą miała, kiedy tu przyszli. A gdy przeciągnęła ją przez głowę i popatrzyła przed siebie na łagodnie szemrzącą wodę, lekko marszczoną wiatrem, na drzewa, pomiędzy których gałęziami przebijały się łagodne promienie słońca, zdała sobie sprawę z tego, jak miękki piasek ma pod stopami i jak łagodny wiatr rozwiewa jej włosy… - Pięknie tu. Cała Australia jest taka? – to wypadło jej samo, jakoś tak i nie pomyślała o tym, że powinna to pozbierać. Czasami bywała naprawdę głupio wrażliwa w najmniej odpowiednich momentach.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była urocza. Przyglądał jej się z ciekawością, kiedy podchodziła do niego bliżej, a potem zaśmiał, kiedy przytulała się do niego, otulając ręcznikiem. Tak, na pewno działałoby lepiej, gdyby nie miała na sobie mokrych ubrań; bo to, że obydwoje posiadali podobną temperaturę, raczej by im wtedy nie przeszkadzało, prawda? Zawinięcie się w burrito i trochę skóra-do-skóry kontaktu... Tak, na pewno by zadziałało. Objął ją na moment ramieniem, przyciskając do siebie mocniej, a zanim puścił, pozwalając się odsunąć, pochylił się do niej, muskając ustami jej skroń. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił, ale po raz kolejny, wybierał się nad tym nie zastanawiać. To była z resztą myśl przewodnia całego tego spotkania, prawda? Robił, co przychodziło naturalnie i nie zastanawiał się nad niczym zbyt długo, bo jeszcze by coś głupiego wymyślił.
Na przytyk o podglądaniu tylko się uśmiechnął, chociaż właściwie nawet by nie zauważył, gdyby rzeczywiście się na niego gapiła. Pewnie dlatego, że serio nie miałby nic przeciwko? Nie był najbardziej wstydliwym z ludzi, wręcz przeciwnie, był typem, który najchętniej chodził w całkowicie rozpiętej koszuli w upały, a gdyby nie dbał zupełnie o oczy Kay, pewnie chodziłby po domu nago. Ciało to tylko mięsny garnitur, nie? W gruncie rzeczy wszyscy byli całkiem podobni..
- Szczerze? Nie wiem. Ale wydaje mi się, że tak? - podszedł bliżej niej, kiedy już się ubrał, chociaż koszulę zapiął tylko do połowy. Zarzucił sobie plecak na jedno ramię, w drugiej dłoni trzymał swoją butlę wody, której zdążył już wydoić dobre ćwierć. Normalka, przecież żywił się wodą, nie?

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Chciała dobrze. To nie było zresztą nic nowego, w większości przypadków chciała dobrze. Kończyło się z różnym skutkiem, a niestety doskonale wiedziała, że dobre intencje nie znaczyły absolutnie nic, jeśli skutek był mierny. W tym przypadku dopadła do jego zmarzniętego ciała swoim równie chłodnym i mokrym ciałem, co pewnie nie pomogło mu w ogrzaniu się. Jedynym plusem był ten ręcznik wokół jego pleców… A dla niej to, że nie odsunął jej od siebie i nie zareagował, jakby była totalnie nawiedzoną kretynką, która ograniczała jego przestrzeń życiową w przypływie idiotycznego kaprysu. Sama poczuła się cieplej, kiedy ją objął, a gdy złożył łagodny pocałunek na jej skroni, coś w jej wnętrzu zatrzepotało gwałtownie. Spuściła wzrok, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak szeroko się właściwie uśmiechała. I tak, przedłużała dotyk swoich dłoni na jego skórze tak długo, jak mogła, aby nie wyjść na przesadnie creepy.
Obróciła się przez ramię, gdy usłyszała, że jest niedaleko za nią. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, chcąc go przyciągnąć bliżej. Naszło ja nagle na sentymentalny nastrój i chociaż nie chciała mu się z niczym narzucać, to… Chyba nic nie szkodziło, jeśli przez kilka chwil potrzyma go za rękę, prawda? - Co masz na myśli? – zagadnęła z zainteresowaniem. - Nie byłeś w wielu takich miejscach? Czy w ogóle cię to nie rusza? – zadała pytania pomocnicze i jeszcze przez kilka chwil patrzyła na ten widoczek, który się przed nią roztaczał, a który tak bardzo ją urzekł, zanim odwróciła się w jego stronę. Nie oceniała. Nie każdy musiał być przecież wrażliwy na to samo co ona. Zwłaszcza że pochodziła z zupełnie innego świata, widywała na co dzień totalnie inne widoki. Być może tutaj, w Australii podobne krajobrazy były codziennością i nikt tego nie przeżywał tak jak jakaś głupia, rozemocjonowana niepotrzebnie Amerykanka. - Noah… Jeśli chodzi o to jedzenie… Masz ochotę na cos konkretnego? – zapytała po chwili, bo to była kolejna z rzeczy, która zdawała się między nimi wisieć, a do której się jeszcze nie ustosunkowała.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie pomyślał, żeby nazwać ją w swojej głowie "creepy", szczerze mówiąc.. Była urocza, słodka, mógł ją nazwać trochę roztrzepaną, a to, że wyraźnie lubiła go dotykać, uznawał za komplement i wcale nie brał za nic złego. Dlaczego by miał? Była śliczna i chociaż był zdania, że nie miał "swojego typu", to byłby skłonny powiedzieć, że idealnie się w taki typ wpisywała. Było coś w jej uśmiechu, co sprawiało, że chciał go widzieć jak najczęściej. I w błysku w oczach, kiedy się do niej zbliżał, a na który to on nie potrafił się nie uśmiechnąć. Tak, bardzo dobrze, że się nie zastanawiał nad żadną z tych rzeczy, a przynajmniej jeszcze nie teraz; później zapewne skosi go wszystko jak ogromny tir, ale.. Ale to będzie później. W tamtym momencie, zanim złapał jej dłoń, wrzucił butelkę z wodą niedbale do lekko rozsuniętego plecaka i założył drugie ramię, żeby mu nie przeszkadzał.
- Dosłownie nie wiem. - wydawało mu się, że tym stwierdzeniem sprostował, ale kiedy tylko poweidział to na głos, zmarszczył brwi stwierdzając, że gówno wytłumaczył. Pokręcił lekko głową, robiąc kilka kroków w tył w swoim toku rozumowania. - Zacząłem pracować w bardzo młodym wieku? Byłem totalnie nieletnim gówniarzem, pracującym na zmywaku, więc moje życie składało się z trybu szkoła-praca-dom i na nowo. Pracowałem w tamtym miejscu właściwie całe życie i nigdy nie wziąłem dnia wolnego, oprócz jednego, kiedy musiałem ogarniać pogrzeb matki, więc.. - podrzucił lekko ramionami, kiedy zorientował się, że niepotrzebnie zaczął pieprzyć trzy po trzy o sobie. Nie o to pytała i nie do tego miał zmierzać, prawda? Prawda. - Zmierzałem do tego, że nigdy nigdzie nie byłem. Perth i od niedawna Lorne, to tyle. - nie można było tak od razu, hm? Wolną rękę podniósł do swojego karku, pocierając go przez moment. Było mu szczerze głupio, że tak się rozgadał.. Ale z drugiej strony nie miał zamiaru o tym mówić na głos.
- Zaczęłaś to pytanie tak, jakbyś chciała poprosić o moją nerkę. - roześmiał się pogodnie, kiedy z tego poważnego "Noah" jednak nic poważnego nie wyniknęło. No, dobra, jedzenie było całkiem poważną kwestią, ale mimo wszystko nie taką, gdzie ludzie zwykle zaczynali pytanie jego imieniem, nie? - Możemy.. Czegoś poszukać, chociaż nie jestem fanem jedzenia na mieście? Możemy też napaść na jakiś sklep i coś zrobić. U mnie, u ciebie, wszystko jedno. - wymienił i zaczął się przy okazji zastanawiać, czy powiedział Stevie o swojej współlokatorce.. Meh, najwyżej powie jej po drodze, żeby się nie zdziwiła za bardzo.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Sama wolała we własnej głowie nie tłumaczyć się z tego, dlaczego wyciągnęła rękę w jego stronę, jakby co najmniej miała prawo do tego, aby trzymać go za dłoń – na dodatek w takich okolicznościach i właśnie w takiej scenerii. Po prostu to zrobiła i równie naturalnie przyjęła to, że faktycznie odpowiedział na jej gest, jak gdyby nigdy nic. Nie widziała też niczego złego z tym, że zrobił mały objazd podczas odpowiedzi na jej pytanie. Przecież wcale nie wymagala krótkich i zwięzłych odpowiedzi, nie musiał w swoich słowach zmierzać prosto do celu, bo to nie miało być przesłuchanie, a zwykła rozmowa i jeśli akurat poczuł, że to dobry moment, aby podzielić się z nią odrobiną swojej historii, to było to jak najbardziej w porządku. Nawet jeśli nie brzmiało jak historia najbardziej beztroskiego dzieciństwa. Ale hej, każdy jakąś miał.
- Przykro mi z powodu twojej mamy – powiedziała, trochę w odruchu ale też w części dlatego, że rozumiała, jak to jest stracić rodzica. Nie miała wprawdzie bladego pojęcia, jakie stosunki łączyły Noah z jego mamą, ale skoro musiał w młodym wieku pracować i do tego ogarniać ten pogrzeb sam lub w dużym stopniu, to prawdopodobnie nieco bliższe niż z ojcem… Odrobinę mocniej na chwilę ścisnęła też jego palce. - A myślałeś kiedyś o tym? O tym, czy chciałbyś zobaczyć coś, gdybyś mógł pojechać w dowolne miejsce świata? – zapytała znów, bo… Głupia sprawa, ale szczerze ją to ciekawiło. Nie chciała wychodzić na natrętną i wścibską, ale wychodziła z założenia, że tego typu pytania nie przekraczaly żadnej granicy. Ona natomiast doceniała, kiedy zdradzał jej cos o sobie, nawet jeśli były to tylko rozproszone informacje tu i ówdzie.
Zasmiała się razem z nim, a potem pokręciła głową. - No nie, nie o to mi chodziło – zaprotestowała. - Ale… Tak z czystej ciekawości, to jaką masz właściwie grupę krwi? – dodała i wyszczerzyła się do niego szeroko, przekrzywiając głowę i chętnie podchwycając ten dowcip. Nie, aż tak poważnie nie było, ale chyba zaczęła w ten sposób, bo w jakiś sposób ten temat był dla niej odrobinę niekomfortowy. Nadal była totalnym bezrobotnym biedakiem a po podróżowaniu przez pół świata jej fundusze zdążyły się znacznie skurczyć… Gotowa była jednak coś wymyślić w razie potrzeby. - Okej, powiedz mi, co lubisz – uznała, że to będzie dobrym punktem wyjścia. Ona sama naprawdę nie była wybredna. Przyzwyczaiła się do tego, że brała to, co dostawała od mamy w ramach obiadu, a potem szybko uciekała do swojego kąta, żeby przypadkiem nie rzucać się w oczy.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie uważał, żeby "historia jego życia" jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało, była jakkolwiek ciekawa. Historia jak wiele innych, nie? Niezbyt przyjemna, prawda, ale znał kilku takich, którzy spokojnie mogliby powiedzieć, że "mieli gorzej", jeśli to miał być jakiś konkurs. Wiadomo, chyba jeszcze nikt nie wymyślił takiego konkursu, to by było totalnie popieprzone, ale najprawdopodobniej znalazłby się jakiś thread na twitterze, gdzie ludzie przekrzykują się kto jest najlepszy w byciu najgorszym.. Na twitterze jest wszystko. Całe zło świata tam siedziało, ale to było trochę jak stłuczka od której ciężko było oderwać oczy, nie? Tylko niesmak pozostawał tak samo. Tak czy siak, postanowił tylko wzruszyć ramionami, kiedy dostał od niej coś w stylu kondolencji, uznając również, że nie wypada mówić, że jemu wcale nie było szkoda. Żyło mu się jakoś tak.. Lżej? Kiedy został sam w tamtym mieszkaniu, jakoś tak wszystko przychodziło mu znacznie prościej niż wcześniej, gdy musiał się nią zajmować między pracą i znajdowaniem sobie wymówek, żeby nie być w domu? Kiedy nie musiał po części utrzymywać jej nałogów, nie musiał znosić całej toksyny, którą w gruncie rzeczy była? Yeah, nie musiała tego wiedzieć.
Ale zapytała o inną rzecz, która właściwie była dość głęboka; czy nie chciałby trochę pożyć, coś zobaczyć, gdzieś pojechać i.. Nie wiedział. Naprawdę. To było super ciężkie pytanie. Złapał głębszy oddech i przez moment się zastanowić. W pierwszym momencie chciał odpowiedzieć tak jak zwykle; wzruszeniem ramion, machnięciem ręką i generalnym stwierdzeniem, że nie, totalnie go życie nie jara. I niby to była prawda? Niby. Tylko trochę.
- Przyzwyczaiłem się do trybu przetrwania chyba trochę za bardzo? Nigdy nie myślałem o tym, żeby gdzieś być, pojechać bo tak, zobaczyć coś, bo tak. - bo taka właściwie była prawda. Znał w życiu pracę i znał cielesne uciechy, a cała reszta.. No, pewnie też była fajna, tylko że wymagała chęci i rzeczywiście podjęcia jakiegoś działania, może trochę ryzyka? Zdecydowanie nie coś, co mógł zrobić ktoś w tym swoim trybie przetrwania.
- Czy ktoś w ogóle serio zna swoją grupę krwi? - zapytał zamiast odpowiadać, całkiem rozbawiony, że nawet nie zaprzeczyła, ostrzenia sobie zębów na jego nerkę.. to znaczy jakiegoś skalpelu czy czegoś. Chyba, że tak naprawdę była wilkołakiem, nie księżniczką, ale to raczej serce i wątroba wydawały się smakowite, nie jakieś brudne nerki, fe. I tak, serio nie pamiętał swojej grupy krwi, chociaż pewnie miał gdzieś zapisane.. Gdzieś. Cholera wiedziała gdzie.
- Lubięę... Lekkostrawne rzeczy. - to akurat była całkowicie prawda, jakoś lepiej było mu w głowę, jeśli już wrzucił w siebie coś lekkiego. - Ryby też lubię. Za mięsem w sumie nie przepadam jakoś specjalnie, a ludzie, którzy mówią, że uwielbiają krwawiące kawałki krowy, to psychopaci. - tak, musiał to wtrącić, krzywiąc się przy tym z niesmakiem. Surowe mięso. te wszystkie żyłki ścięgna... Nie, nie, to totalnie nie dla niego, był zbyt obrzydliwy.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Każda historia życia była na swój sposób ciekawa. Ludzie w głównej mierze składali się właśnie z tych historii. Doświadczenia kształtowały, potrafiły człowieka zgiąć, może nawet złamać, a potem poskładać na nowo, tworząc blizny bardziej bądź mniej widoczne, zgrubienia, miejsca słabsze i podatne na najlżejszy nacisk i te wyjątkowo silne, których nie było łatwo przebić. Podjęte decyzje i ich konsekwencje były nauką, podstawą do przyszłych wzorców zachowań, a sentymenty trzymane głęboko w sercu mimo upływu lat mogły świadczyć o pielęgnowanych wartościach. Stevie nie była filozofem i nigdy nie aspirowała do tej roli, nie miała też w zwyczaju wyciągać z ludzi czegokolwiek na siłę. Lubiła jednak słuchać. Szczególnie kiedy chciała kogoś poznać lepiej. Nawet jeśli tematy nie należały do najłatwiejszych a opowieści nie były pełne pościgów i wybuchów…
Nie przypuszczała, że to pytanie mogło należeć do trudnych. Ot, pytanie jak pytanie – o potencjalne małe marzenia, snute w głowie gdzieś na krawędzi świadomości, z wiedzą, że najprawdopodobniej nigdy nie będą zrealizowane. I wiedziała, że nie wszyscy marzyli o wielkich koralowych rafach i przytulani koali jak ona – i to było w porządku. Nie każdy przecież musiał. - Mi się zawsze marzył wielki świat, ale… Przez większość czasu to nie było tak naprawdę mimo że nie pytał, postanowiła opowiedzieć mu o sobie, ale szybko zdała sobie sprawę z tego, że to, co powiedziała, nie miało w sobie żadnych konkretów i pewnie nawet cienia sensu. - Marzyłam o zobaczeniu tych wszystkich miejsc, ale jednocześnie naprawdę lubiłam swoje małe miasteczko… Czy to ma sens? – spytała, patrząc na niego niepewnie, a chwilę później machnęła ręką i wzruszyła ramionami. To przecież nie było ani trochę interesujące, więc zakończyła uśmiechem mającym być znakiem, że nie oczekiwała żadnego komentarza.
- Hej, ja znam! – odpowiedziała i się zaśmiała. - Ale co masz na myśli przez serio? Myślisz, że grupy krwi to konspiracja? – z jakiegoś powodu jej myśli pobiegły w totalnie abstrakcyjne rejony i nie powstrzymała się nawet przed cichym parsknięciem. A skoro rozmawiali już o krwi… I krwistych kawałkach krowy… Na moment nie mówiła nic, tylko się w niego wpatrywała, a z chwili na chwilę jej uśmiech stawał się odrobinę coraz szerszy, zanim nie odchrząknęła cicho. - No wiesz, trochę głupia sprawa… - zaczęła dość wymownie. Jedną z lepszych rzeczy na świecie był stek, nadal trochę różowy w środku. Nie wspominając o tatarze… Gdyby wiedziała, o czym Noah myślał jeszcze przed chwilą, musiałaby mu pewnie przyznać rację - z minuty na minutę coraz bardziej wychodziła na wampira z amerykańskich deszczowych lasów.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niektórzy marzyli o tym, żeby mieć święty spokój? W gruncie rzeczy to chyba było to, czego chciał... Chyba. Nie mógł być pewny, bo przecież też sobie nigdy nie pozwolił mieć tak naprawdę świętego spokoju; dostawał szału, kiedy miał wolne i nie, nie potrafił tak po prostu pozwalać sobie na odpoczynek. Ciężko mu było stwierdzić czego tak naprawdę mógłby chcieć, trochę utknął w tym trybie, w którym nie mógł mieć niczego za bardzo. W niektórych kwestiach było to całkiem przydatne; był przyzwyczajony do nie wydawania pieniędzy, a jeśli już przypominał sobie, że ma idiotycznie dużo oszczędności, wypieprzał je jak szalony. Jak na przykład na przeprowadzkę na drugi koniec kontynentu, nowy telefon czy inną głupią zabawkę.... I to była chyba jedyna rzecz, która rzeczywiście była przydatna jeśli chodziło o to nie pozwalanie sobie na nic. Reszta była trochę od dupy, ale już się dawno przyzwyczaił.
- Chyba tak. W sumie wylądowałaś tak czy siak na drugim końcu świata, prawda? Więc chyba ci się udało? - zastanowił się przez moment nad tym co mówiła i przechylił nawet lekko głowę. Skoro marzył jej się wielki świat i przeskoczyła na jego drugi koniec... To chyba całkiem to marzenie spełniła? Chyba że miała na myśli coś zupełnie innego, a on najzwyczajniej nie zrozumiał. Była taka opcja.
- Nie.. Bardziej o to, czy istnieją ludzie, którzy znają swoją grupę krwi, ale odpowiedziałaś mi właśnie na to pytanie. -prychnął krótko, lekko kręcąc głową. Serio był przekonany, ze ludzie generalnie nie znają swoich grup krwi, okay? On miał swoją zapisaną, bo po co miałby sobie zajmować powierzchnię pamięci takimi pierdołami, których nie używał zbyt często... A gdyby mu się coś stało, mogli sobie przeczytać z karteczki wszystko co medycznie było istotne, miał ją zwykle w portfelu, proste.
Popatrzył na nią zszokowany, kiedy dała mu do zrozumienia, że lubi krwiste mięso. Otworzył usta, zaraz potem je zamknął i tak kilka razy, aż w końcu stwierdził, że nie, jednak nie będzie tego komentował. Dziwak. Znała swoją grupę krwi i lubiła krwiste mięcho. Fujka. Miała szczęście, że w sumie to ją lubił...
- Jedyne co jem surowe, to sushi. Dobrze zrobione sushi, bo jednak to surowe, więc.. - wolałby się nie zatruć? Dobra, dalej był trochę zdegustowany tym krwistym mięsem, tak zupełnie szczerze, więc nawet myśląc o pysznych rybkach, nie mógł się przestawić. Ew.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Czyli jednak to, co mówiła, nie miało do końca sensu. A przynajmniej nie do końca taki, jaki chciałaby, aby miało. Nie powinna się dziwić. W końcu nie mówiła mu niczego wprost. Krążyła pomiędzy niedopowiedzeniami, urywanymi historiami ze swjego życia, które tak naprawdę ciężko byłoby złożyć w większą całość. Zdawała sobie sprawę z tego, że być może była odrobinę za bardzo tajemnicza… Mimo że nie było to jej celem. Bo chociaż twierdziła, że każda historia należała do ciekawych, swojej własnej nie uznawała za cokolwiek wartego opowiadania. Poza tym…. Nie do końca uważała za stosowne opowiadać o niej byle komu.
Tylko że Noah wcale nie był byle kim. Nie znali się zbyt dobrze, to fakt. Nie mogła o nim powiedzieć wiele. Ale jednak mimo wszystko lubiła jego towarzystwo na tyle, aby nie czuć się przesadnie skrępowaną przed zdradzeniem mu większej ilości szczegółów o sobie. Nawet jeśli rozmawianie o tych konkretnych szczegółach wcale nie należało do najłatwiejszych i najlżejszych rzeczy pod słońcem.
- Udało – przyznała, uśmiechając się lekko, po czym zrobiła pół kroku w jego stronę. - Ten tatuaż, który zauważyłeś… Zrobiłam go po tym, jak moja starsza siostra umarła. Wtedy też uznałam, że muszę wyjechać… Gdziekolwiek – wyznała spokojnie, uznając, ze powinna tę kwestię doprecyzować. Nie była wcale wielką poszukiwaczką przygód, która pewnego dnia tak po prostu uznała, że zacznie spełniać swoje marzenia o zobaczeniu większego kawałka świata. Nic podobnego. Była zwyczajnie smutną małolatą, która nie potrafiła sobie do końca poradzić po śmierci starszej siostry, która zawsze stanowiła dla niej oparcie i wzor do naśladowania, więc robiła najgłupsze rzeczy, jakie przyszly jej do głowy, w tym wyruszenie na wyprawę na drugi koniec świata, bez grosza przy duszy i jakiegokolwiek sensownego planu.
Nie mogła się powstrzymać od chichotu, kiedy spojrzał na nią ze szczerym zdumieniem (rozczarowaniem?), gdy wspomniała o tym, że była jedną z osób, które lubiły krwiste mięso. Rozumiała jego podejście, nie zdziwiła jej jego reakcja… Ale jednocześnie nie potrafiła nic poradzić na to, że faktycznie była jedną z tych psychopatek, które chętnie ugryzłyby jeszcze żywą krowę prosto w tyłek, gdyby to był jedyny sposób na zjedzenie tatara… - No nie patrz tak na mnie, co? – rzuciła i lekko szturchnęła jego ramie. - Po prostu naprawdę lubię tatara z wołowiny – dodała w ramach wyjaśnienia. - Stek jest lepszy półkrwisty, bo krwisty ciężko się kroi – parsknęła, ale… To było tylko jej przypuszczenie, nigdy nie miała okazji spróbować prawdziwego steka z prawdziwej wołowiny, bo zawsze leżało to poza jej możliwościami finansowymi. - Przepraszam, przepraszam - dodała na znak, że nie będzie już o tym wspominać, skoro nie czuł się z tym komfortowo, ale nadal była lekko rozbawiona. Miała szczerą nadzieję, że nie potraktuje jej sympatii wobec tatara jako coś zupełnie nie do przejścia. Przecież nie musieli jeść go wspólnie, prawda? Stevie równie dobrze mogła jeść tylko i wyłącznie grillowanego kurczaka, naprawdę. Chociaż nie pogardziłaby też sushi...
- Lubię sushi - stwierdziła pogodnie. Ale chwilę później postanowiła się zamknąć, przypominajac sobie, że sushi zazwyczaj było dość drogą przyjemnością, podczas gdy ona już od jakiegoś czasu była biedakiem... - Próbowałeś je kiedyś zrobić? - rzuciła jak gdyby nigdy nic, jakby to było pytanie bez związku z czymkolwiek, totalnie przypadkowe. Chociaż zainteresowanie, z jakim podniosła na niego spojrzenie, było naprawdę szczere - ale to akurat nic nowego.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Hey, naprawdę nie miał nic przeciwko jej criptic opowieściom, które niby mu coś mówiły, ale jednak zostawiały dużo miejsca na domysły i niedopowiedzenia. Też nie był najbardziej wylewnym z ludzi? I to nie dlatego, że lubił być tajemniczy czy cokolwiek innego; po prostu uważał, że jego przeszłość była zbyt hardcorowa dla typowego człowieka z którym spędzał czas? Był samoświadomy do pewnego stopnia, zdawał sobie sprawę z tego, że na skali popieprzenia, zajmował całkiem wysokie miejsce a jego przeszłość nawet mogłaby coś wygrać w takim konkursie, więc.. Po co miał sprawiać, że ludzie nie wiedzieli co zrobić z jego opowieściami? Jej i tak sporo mówił, chyba tylko dlatego, że wydawała się na swój sposób do niego podobna? Takie przynajmniej odnosił wrażenie. Nie był z typu ludzi, którzy oczekiwali zwierzeń, naprawdę mogła zachować swoje tajemnice i inne takie... Ale z drugiej strony, kiedy już postanowiła się podzielić, po prostu pokiwał głową. Miało sens.
- Rozumiem, że byłaś blisko z siostrą, hm? Robienie tatuaży i jeżdżenie po świecie brzmi jak całkiem niezły sposób na radzenie sobie ze stratą. - na pewno lepszy niż zatracanie się w używkach, dla przykładu? Mógłby znaleźć kilka przykładów radzenia sobie, które były naprawdę znacznie bardziej niezdrowe niż zdobienie swojej skóry i wyruszanie w "spontaniczną" podróż. Brzmiało racjonalnie, mimo wszystko.
Nie mógł być chyba rozczarowany, bo nie czuł się na miejscu, w którym mógłby od niej oczekiwać czegokolwiek? Lubiła surowe mięso... No, to totalnie nie było jego rzeczą i pewnie byłoby mu trochę niedobrze, gdyby wgryzł się w jakiegoś burgera i zobaczył, że jest różowawy w środku, ale.. Generalnie starał się nie oceniać aż tak bardzo?
- Co to tatar. - uznał, że skoro już rozmawiali na ten temat, to może się trochę doedukuje, nie? Nawet jeśli nigdy w życiu by tego czegoś nie spróbował.. Niech będzie, że poszerzy swoje kulinarne horyzonty. - To tłumaczy, dlaczego w sumie niewiele ludzi zamawiało w restauracji w której wcześniej pracowałem... - chyba generalnie nie był fanem mięsa. Gdyby się tak porządnie nad tym zastanowił, na pewno stwierdziłby, że z własnej woli rzadko kupował mięsne produkty. Kiedy żywił się cateringiem, generalnie nie miał nic przeciwko, ale i tak bywał strasznie wybredny. Mięso mogło nie istnieć, jeśli mógł dalej jeść ryby, a te produkty zastępujące mięso, były dobrze przyrządzone.. Tak. Może dlatego nie rozumiał miłości do krwistych krów.
- Niee, wolę chyba zamawiać takie rzeczy. Przynajmniej wiem, że są świeże i zdobione dobrze? - naiwnie z jego strony, w końcu rzadko cokolwiek było tak naprawdę "świeże" w kuchniach.. Prędzej świeżo mrożone? Ale to zupełnie inna bajka. Chodziło mu o to, że jego wybredna, rozpieszczona dupa preferowała dobrą jakość. Kto bogatemu zabroni.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
W innych czasach, w innym życiu była bardziej rozmowna i otwarta. Chyba po prostu te pozytywne historie, którymi chciało się z innymi dzielic, przychodziły do niej zupełnie naturalnie jako pierwsze i w bardzo łatwy sposób mogła zapomnieć o tych nieco bardziej negatywnych – a też miałaby ich kilka do opowiedzenia. Nie lubiła jednak opowiadać o swoim ojcu, o mamie, która dość szybko zachorowała, o wypadku młodszej siostry, turbulentnych historiach życiowych starszego brata… Nie widziała powodu, dla którego ludzie, których dopiero poznawała, mieliby chcieć o nich słuchać. Ona też nie chciała, żeby rozmowa stała się niezręczna. Znacznie bardziej wolała opowiadać o czymś pozytywnym. Tylko że ostatnio ta jedna negatywna rzecz zdawała się nieustannie znajdować na samym przedzie jej myśli, niezależnie od tego, jak bardzo Stevie starała się być dawną, pozytywną sobą, która ze współlokatorką polowała na szopa, który zabłądził do ich wspólnego mieszkania w środku nocy…
Skinęła głową w odpowiedzi na jego pytanie o jej siostrę i uśmiechnęła się lekko. - Była o dziesięć lat starsza i wiesz, nie była jedną z tych starszych sióstr, które robią wszystko, żeby uprzykrzyć młodszym życie. Mam wrażenie, że zawsze się nami trochę zajmowała. Kiedy mama umarła, to ona zebrała nas do kupy, zorganizowała pogrzeb, starała się zadbać o dom, który po niej dostaliśmy… Przepraszam, trochę rozpędziłam się z tą historią, co? – zreflektowała się i uśmiechnęła do niego. - Potrzebowałam na jakiś czas zmienić otoczenie. Australia wydawała się wystarczającą zmianą – tylko drugi koniec świata, nie? No, prawie. Biorąc pod uwagę, że Stevie pochodziła z zachodniego wybrzeża, miała do Australii nieco bliżej niż to przysłowiowe pół świata, chociaż i tak była to naprawdę długa podróż nad oceanem. - I mam wrażenie, że wszystkim naokoło ciągle opowiadam tę historię, chociaż to pewnie totalnie niezręcznie słuchać o umierających członkach rodziny nieznajomej dziewczyny – dodała już nieco bardziej w swoim stylu, nawet żartobliwym tonem. Mimo wszystko starała się utrzymywać względny optymizm, chyba zwyczajnie miała to we krwi, a ciężko walczyć z naturą. Chociaż faktycznie, trochę głupio jej było z tym, jak się rozgadała.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – spytała z szerszym uśmiechem, zerkając na niego z lekko przekrzywioną głową. Jeszcze chwilę wcześniej głośno prychał na samą myśl o surowym mięsie, a teraz o nie pytał? Tak czy siak – zapytała tylko pro-forma, bo skoro pytał, to zamierzała mu odpowiedzi udzielić, nawet jeśli miałby nagle zmienić zdanie i jednak zaprotestować. Za późno! - To posiekana surowa wołowina z różnymi dodatkami, szalotką, kaparami albo ogórkiem kiszonym, zazwyczaj z… Trzymaj się teraz.. – zastrzegła przed kontynuowaniem - surowym żółtkiem jajka – zakończyła i pozwoliła sobie na cichy chichot. Tak, zdawała sobie sprawę, jak to brzmi. Sama kiedyś była jedną z tych osób, które krzywiły się wymownie na samą myśl o tym, że można było coś takiego zjeść. A potem spróbowała i świat już nigdy nie był taki sam. - Dlaczego? – spytała jeszcze, bo ta zależność pomiędzy tym, co powiedziała a ludźmi zamawiającymi w jego restauracji, chyba trochę jej umknęła.
- Ja też nie – skinęła głową. Chciała jeszcze dodać, że jeśli chodziło o gotowanie, to udawało jej się nie przypalić jajecznicy, ale ugryzła się w porę w język. - Tylko… Słuchaj, nie chcę, żeby to głupio zabrzmiało, ale… Na obecnym etapie mogę sobie pozwolić co najwyżej na gotowe sushi z supermarketu – powiedziała i postarała się, żeby zabrzmiało to żartobliwie, mimo że faktycznie taka była prawda. Jeszcze nie znalazła tutaj pracy, a jej fundusze nie były nieskończone i topniały w dość szybkim tempie…

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prawdopodobnie z racji swoich własnych doświadczeń, ale naprawdę ciężko było sprawić, żeby poczuł się niezręcznie, tylko dlatego, że ktoś poruszył nieco bardziej morbid temat. Przeciwnie, temat jak temat, ludzie mieli różne doświadczenia i nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego przyjęło się nie mówić o tych bardziej przykrych na głos. Po co? Żeby ta druga osoba nie poczuła, jak bardzo jest rozpieszczona w swojej małej, perfekcyjnej bajce? Czy żeby przypadkiem nie rozdrapać czyjejś mniej lub bardziej świeżej rany? Nigdy nie widział sensu ani w jednym, ani w drugim, możliwe, że po prostu z natury nie dbał o samopoczucie większości osób w swoim otoczeniu.. Czy raczej rzadko o czyjeś dbał. Pokiwał głową na jej opowieść, słuchając uważnie bez słowa, nie chcąc przerywać.
- Nie wiem, nie jestem jak inni ludzie. - wzruszył lekko ramionami, po raz kolejny nie przejmując się, że mogło to brzmieć jakby był totalnie zadufanym gnojem. Był. Nie uciekał od tego i nie próbował z tym walczyć. - Skoro się wami zajmowała i wszystkim wokół, nic dziwnego, że potrzebowałaś się trochę rozpaść i zwiać na drugi koniec świata, yeah. Brzmi jakbyś straciła naprawdę duży kawałek swojego świata razem z nią, zrozumiałe.. - nie, nie chciał jej tutaj terapeutyzować czy przeprowadzać jakąś analizę, po prostu uważał, że skoro już mu o tym mówiła, powinien powiedzieć co z tego zrozumiał i co o tym myślał. Chociażby dlatego, że w takich kwestiach łatwo było złapać coś zupełnie nie tak, jak było w rzeczywistości. Dawał jej miejsce, żeby poprawiła go, jeśli widziała taką potrzebę. - Widzisz, ja w przeciwieństwie, jestem skrajnym indywidualistą. Zawsze byłem tylko ja tak naprawdę? A kiedy moja matka zmarła, właściwie wszystko stało się łatwiejsze, jakkolwiek strasznie to nie brzmi. - po raz kolejny lekko wzruszył ramionami, przedstawiając sytuację brutalnie dokładnie taką, jaka była. Był sam i musiał ogarniać matkę, a potem był po prostu sam. Oczywiście, że lepszą rzeczywistością była ta druga.
- Gross. - rzucił, marszcząc lekko nos, kiedy już wysłuchał jak się robiło tatara. Właściwie nie wiedział, czego się spodziewał, gdy zadawał to pytanie.. Może, że coś w tym przepisie sprawi, że jednak będzie brzmiało dobrze..? Nope. - Surowe żółtko to mogę jeszcze zrozumieć.. - mięso be, ale surowe jajko spoko? No, dobra, Noah, pitu pitu, wybredny wyrośnięty gówniarz. - Bo twarde? Hm.. Wyobraź sobie, że jesteś w fancy restauracji, takiej, w której jest dress code. Wszyscy wokół wyglądają jak milion monet.. I w tym wszystkim jest ta jedna osoba, która naprawdę bardzo się stara pokroić zgrabnie kawał surowego, twardego mięcha i wygląda przy tym, jakby próbowała przepiłować stół na pół. - odpowiedział, stawiając na opisowość i nawet sam się lekko przy tym uśmiechnął. Zwracał uwagę na gości podczas serwisów, których był częścią, za cholerę nie mógł sobie wyobrazić, że któreś mogłoby się tak wystawić.
- Spoko, stawiam. Tylko tutaj jeszcze nie zamawiałem.. Trzeba się zorientować jak wygląda sytuacja. - tak, jedna z ważniejszych kwestii po przeprowadzeniu się, to ogarnięcie który dowóz był naprawdę spoko, a który znajdował się raczej w "meh" kategoriach.. A jeśli chodziło o sushi, to poprzeczka była jeszcze wyżej! Pieniądze natomiast nie stanowiły jakiegoś specjalnego problemu dla niego.. Zdarzało mu się wypieprzać hajs na znacznie głupsze rzeczy.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
ODPOWIEDZ