lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
No właśnie – miała wrażenie, że tacy faceci jak on zwyczajnie nie chodzą tak po prostu na jakieś tam randki. To do nich kobiety ustawiały się w kolejkach, wodziły za nimi wzrokiem, a potem – zupełnie tak jak ona – ochoczo korzystały z okazji, żeby uszczknąć dla siebie choć trochę ich czasu, nawet jeśli nie miałoby to nic wspólnego z randką. Był odrobinę poza jej ligą. Ligą prostej, typowo amerykańskiej dziewczyny z małego miasteczka, bez pracy, bez planów na siebie, z kilkudziesięcioma dolarami w kieszeni i potrzebą znalezienia siebie, cokolwiek miałoby to tak właściwie znaleźć. Ewentualnie ucieczki od siebie, jak zwał tak zwał. Być może dlatego wycofała się ostatnio, mimo że miała ochotę go pocałować. Wiedziała, do czego by to zmierzało. Trochę żałowała. Przecież ostatecznie nie miała nic do stracenia. Była tu tylko przybyszem na chwilę, w każdym momencie mogla odlecieć w inne miejsce, gdyby cokolwiek poszło nie tak, nie miała zamiaru przywiązywać się do czegokolwiek ani kogokolwiek tak czy siak... Ale po prostu go lubiła i chyba tak było lepiej. A to był po prostu zwykły spacer.
Zerknęła na niego. Otworzyła usta na wzmiankę o kapoku. Przez chwilę wahała się, czy powiedzieć to, co miała na końcu języka czy może jednak zachować to dla siebie i nie dać po sobie poznać, że w gruncie rzeczy była trochę idiotką… - …Okej, kapoki są totalnie nie-stylowe – przyznała z rozbawieniem, ostatecznie stwierdzając, ze będzie całkiem sobą i przyzna się do wszystkiego. - Poza tym są strasznie niewygodne i krępują ruchy – dodała już nieco racjonalniej, ale jednak główne znaczenie miał fakt, że nikt nie wyglądał dobrze w kapoku. Nie wspominając o tym, że na obozach żeglarskich noszenie kapoka, bo nie potrafiło się pływać, zawsze było synonimem totalnego przypału. Dlatego Stevie kłamała. No i przecież nic złego jej się do tej pory z tego tytułu nie stało, prawda?
Podniosła dloń do czoła, osłaniając tym samym oczy od słońca. Uśmiechnęła się szerzej. Faktycznie, wyglądało, jakby byli niedaleko, zwłaszcza że po jeszcze paru krokach zza drzew zaczęła wyłaniać się plaża. Obróciła głowę w stronę Noah… O-ho. Zatrzymała na nim wzrok, w idiotycznym ruchu podążając spojrzeniem za palcami jego dłoni rozpinającej guziki. Głupia myśl, że mogłaby zaproponować, że mu pomoże, przemknęła przez jej głowę, ale szybko została odgoniona przez racjonalną część jej umysłu. - Chodź, jest strasznie gorąco – rzuciła pogodnie, na chwilę kładąc dłoń w okolicach jego łokcia… A że praktycznie widać już było jeziorko migoczące w oddali, Stevie zrobiła kilka większych kroków do przodu, zanim nie przeszła płynniej do truchtu, wpadając na odrobinę piasku. Obróciła się wtedy w biegu jeszcze za siebie, wykonując praktycznie piruet, żeby sprawdzić, czy nadal był za nią… Ściągnęła sukienkę przez głowę, zostawiając ją za sobą razem z torbą i butami i pobiegła dalej, włażąc w końcu do wody.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
"Tacy faceci jak on".. Chyba nie chciałby wiedzieć jacy to byli faceci; prawdopodobnie tacy, z którymi nie chciał mieć nic wspólnego. Tak, nie lubił się, tak, całkiem otwarcie sobą gardził i przyznawał bez ogródek, że jego pewność siebie jest całkowicie fabrykowana. Ale działała. Nie miał zbyt mocnego kręgosłupa moralnego, granice pomiędzy tym, co wypadało, a tym, czego ani trochę robić nie powinien, były w jego głowie zupełnie zatarte i, szczerze? W większości nie miał z tym ani trochę problemu. Nikt nie musiał go lubić. Serio. Doskonale radził sobie sam; jak mówił raz po raz, jak powtarzał w swojej głowie, licząc na to, że kiedyś to będzie rzeczywiście prawda. Chociaż.. Nie miałby nic przeciwko, gdyby ona go akurat lubiła. Wydawała mu się bardzo pozytywnie działać na jego głupią głowę i, tak, w tym wszystkim był tak samo egocentryczny jak zawsze, myśląc o tym, co on z tej znajomości miał. Ładne widoki i odrobinę jaśniejsze myśli. Całkiem sporo.
- ..ah, czyli w dupie masz, czy się utopisz czy nie. To po co ja cię mam uczyć pływać, hm? - zagadnął, pół żartem, pół serio, na moment marszcząc brwi. Skoro w gruncie rzeczy jej to nie przeszkadzało i generalnie nie miała nic przeciwko, żeby się jednak utopić... To nie, żeby to pochwalał, ale istniały też szybsze sposoby, żeby się skończyć. Przygarniał kocioł garncowi, utopienie się było i tak szybsze od głodzenia. Totalnie mu się to wszystko nie zgrywało w głowie, tak czy siak. Nic nie rozumiał, jeśli chodziło o jej osobę i miał wrażenie, że z każdą kolejną małą rzeczą, której się o niej dowiaduje, tak naprawdę wiedział coraz mniej. Było w niej coś, co sprawiało, że miał wrażenie, że są naprawdę podobni. Może podskórne bycie smutnym człowiekiem z tego czy innego powodu? Albo brak szacunku dla własnego życia właśnie? Z drugiej strony, inna jej cząstka pokazywała mu dużo ciepła i spokoju, którego ni cholery nie mógłby znaleźć u siebie.
I właśnie tego.. tego. Kiedy ruszyła biegiem do jeziora, bo tak, bo było gorąco, w połowie drogi zgrabnie odwracając się w biegu, by zobaczyć, czy dalej za nią idzie. Szedł. Pewnie miał przy tym bardzo głupi wyraz twarzy, uśmiechając się, tak, ale przy okazji będąc naprawdę zaskoczony całą jej lekkością. Pokręcił głową, trochę w niedowierzaniu prawdopodobnie. - Postaraj się nie utopić! - krzyknął za nią, widząc, że wskakiwała już do wody i nawet westchnął ciężko, mimo wszystko ze śmiechem, stwierdzając w duchu, że była wariatką po prostu. Musiała być. Nie przeszkadzało mu to ani trochę.
Nie spieszył się też nigdzie, z przyjemnością przyjął cień drzew, rzucając plecak i swoją koszulę obok jej rzeczy, zanim wylazł ze spodni i butów. Przypomniał sobie też, że woda ma tendencję do bycia cholernie zimną, zwłaszcza w porównaniu z gorącym słońcem i przeklął się w myślach, za cały ten pomysł.. Z drugiej strony widoki miał bardzo przyjemne, huh.. Worth? W sumie worth. - Hey, wytatuowana księżniczka to nowość. - rzucił na brzegu, luźnym gestem wskazując w stronę tych tatuaży, które rzuciły mu się w oczy, wchodząc do wody jedynie po kostki i.. tak. Była zimna jak cholera, aż się skrzywił. Preferował zimne prysznice, owszem, ale prysznic, a kąpiel w jeziorze, to zupełnie dwie różne rzeczy.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Jego pewność siebie zdecydowanie działała i była bardzo wiarygodna. Bo gdyby miała określić, do kategorii jakich konkretnie facetów by go zaliczała, ta pewność siebie byłaby jedną z tych cech, które wymieniłaby w pierwszej kolejności. Do tego niewymuszony sposób bycia. Zupełnie jakby był tylko i wyłącznie dla siebie, nie przejmując się opinią innych osób i tym, jak może wypaść. Nie brała tego za egocentryzm czy inny egoizm. Zawsze uważała podobną umiejętność nie przejmowania się za bardzo byciem postrzeganym przez otoczenie za coś dobrego… Uwalniającego. A teraz była w takim momencie życia, w którym ciągnęło ją do wszelkiego rodzaju wolności i poczucia, że wokół nie ma wielu rzeczy, którymi mogłaby się przejmować. Przejmowanie się było jej naturalnym stanem. Dbanie o wszystkich i o wszystko, wyciąganie zawsze pomocnej dłoni, bycie silną, gdy innym tych sił brakowało – właśnie w tym się specjalizowała. Przynajmniej dopóki coś w niej nie pękło i postanowiła przestać. Przestać wszystko, czym była wcześniej i… spacerować po lasach Australii z meżczyzną, który złamał pewnie już wiele wrażliwych serc. To nic. Przecież to nie tak, że podsunie mu swoje tak po prostu na srebrnej tacy…
- Bo rafy koralowe! – odpowiedziała mu z lekkim rozbawieniem, przypominając od czego się to wszystko zaczęło i nie potrafiłaby chyba stwierdzić, czy była rozbawiona bardziej tym, że zupełnie nie skojarzyła, że rafy koralowe słynęły z tego, że znajdowały się pod wodą, w związku z czym naprawdę ciężko byłoby je zobaczyć komuś, kto nie potrafiłby do nich dopłynąć (jak totalna blondynka, doprawdy), czy może jego zmarszczonymi brwiami i czymś w kształcie oburzenia. - Poza tym to nie tak – sprostowała zwyczajnie. - W tych wszystkich sytuacjach nigdy nie groziło mi, że mogłabym naprawdę wypaść – dodała i… nie wiedziała, czy to wymagało jeszcze jakiegoś komentarza. W gruncie rzeczy była trochę dzieckiem szczęścia, w większości przypadków spadała na cztery łapy jak kot, mimo że szczególnie się nie starała. Płynęła z prądem, dostosowując się do nurtu, a cała reszta jakoś wychodziła… Jakoś. Chociaż było trochę prawdy w tym, że ostatnio nieco mniej przejmowała się tym, co tak właściwie się z nią stanie i czy rzeczywiście będzie dobrze…
W takich chwilach tak czy siak to, co będzie, znajdowało się gdzieś na marginesie. Nie była wariatką. Nie określiłaby siebie tym mianem. Może bywała faktycznie pomysłowa, nieco za bardzo kreatywna, a pewne rzeczy robiła w nietypowy, właściwy tylko sobie sposób, ale czy była rzeczywiście szalona? Nie sądziła. Czasami po prostu lubiła życie – i to była jedna z tych chwil. Słońce, jeziorko w środku lasu, obok niej miły facet. To było proste. Zaśmiała się w swoim biegu w odpowiedzi na jego prośbę. Nie, nie zamierzała się topić. Pisnęła tylko, gdy jej stopy dotknęły wody, ale brnęła dalej, aż zagłębiła się po kolana. Przestąpiła z nogi na nogę. Chciała mu powiedzieć, że jest diabelnie zimna… Ale ją uprzedził. Odruchowo dotknęła dłonią lewego boku, tuż obok piersi, gdzie znajdował się rysunek, do którego najprawdopodobniej pił. - Księżniczka? Dlaczego księżniczka? – miała wrażenie, że to nie był pierwszy raz, kiedy sugerował jej coś podobnego i była szczerze zaintrygowana. Chociaż głównie marzła. Przestąpiła z nogi na noge jeszcze raz, obejmując się ciaśniej ramionami. Zaśmiała się pod nosem. - Myślałam, że wasza woda jest odrobinę cieplejsza – stwierdziła z rozbawieniem.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W gruncie rzeczy nie chciał jej wcale przesłuchiwać, wypytywać dlaczego chciała się uczyć pływać, czy dlaczego podejmowała głupie decyzje i nie dbała o swoje bezpieczeństwo. To nie była jego sprawa. Był złośliwy, trochę wścibski, trochę chamski i zdecydowanie miał bardzo niewyparzoną gębę, ale nie wpieprzał się zazwyczaj w czyjeś sprawy, a już zdecydowanie nie miał zamiaru bawić się w terapeutę. Wystarczyło, że słuchał wynurzeń pijaczków w nowej pracy, serio no i że sam ze sobą czasami musiał przeprowadzać poważne rozmowy o życiu i nie-życiu. Każdy odpowiadał za siebie. Toczył sobie swoje gówno-życie i robił z nim co tylko chciał. A potem wszyscy umierali. Proste. Nie potrzebował się w to wgłębiać dalej, tak samo jak nie chciał wcale podważać tego, dlaczego się z nim spotkała dzisiaj. Byli tu, pakowali się do tej zimnej wody i był z tym naprawdę okay, reszta szczegółów była nieistotna.
Przechylił głowę, kiedy zapytała, dlaczego właściwie nazwał ją księżniczką, lekko wzruszył ramionami, "rozkopując" wodę, jakby chciał znaleźć cieplejsze miejsce. Tak, oczywiście, że nie było takiej opcji, ale próbować mógł. - Boo... - przeciągnął, wertując we własnej głowie wszystko co się składało na tą małą ksywkę. Bo była ciepła, łagodna, miękka, wydawała się mieć nieskończone pokłady cierpliwości i empatii i był to stwierdzić po jednym wieczorze, gdzie ratowała dupę facetowi, który godzinę wcześniej ją nagabywał. Totalna księżniczka z jakiegoś disneya czy innego takiego. Ale przecież jej tego nie powie, więc.. - ..bo tak mi się powiedziało wcześniej, więc tak zostało. - odpowiedział, rozkładając ramiona z bardzo zadowolonym z siebie uśmiechem, zaraz parsknął, doskonale wiedząc, że to w ogóle nie odpowiadało na jej pytanie. I dobra. Nie musiała wszystkiego wiedzieć, nie?
- Nope. - rzucił tylko na komentarz o wodzie, westchnął ciężko i.. Wykonał kilka zamaszystych susów, zupełnie nie zważając na to, że chapie wodą dookoła i robi fale. Życie! I tak się musiała zanurzyć i tak. Zatrzymał się na moment, kiedy woda sięgnęła jego pasa, nabrał w dłonie wody, żeby wylać ją sobie na łeb, wciągając powietrze gwałtownie ustami w typowym, lekkim szoku na różnicę temperatur. Pochlapał się szybciutko i w kolejnym susie zanurkował, płynąc przez moment pod wodą, zanim wynurzył się kilka kroków dalej. -Jak już się zanurzysz, to nie jest źle! - rzucił potrząsając łbem na boki, żeby pozbyć się nadmiaru wody, zanim ruszył znów w jej stronę, tym razem po powierzchni. Dawno nie pływał.. Już zapomniał jak to lubił.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Nie odebrała tego za przejaw wścibstwa z jego strony ani jakiekolwiek naruszanie jej personalnej przestrzeni. Zaoferował bycie jej nauczycielem, więc jej zdaniem miał wszelkie prawo do kwestionowania motywów, jakie stały za jej chęcią uczenia się pływania. Poza tym już kiedy przyznawała mu się do tego, że nie nosiła kapoka tylko i wyłącznie ze względów estetycznych, spodziewała się ciętych komentarzy i… Nie miała nic przeciwko. W przeciwnym razie zamknęłaby gębę jeszcze zanim ją w ogóle otworzyła.
Przyjrzała mu się uważniej, ale nie drążyła tematu dalej. Kąciki jej ust uniosły się nieco wyżej. Miała nieodparte wrażenie, że nie postrzegał jej do końca zgonie z rzeczywistością. Trochę jakby widział w niej osobę, którą ani trochę nie była. Nie czuła się w żaden sposób księzniczką. Jakakolwiek księżniczką. Niezależnie jednak od tego, jak ją określał, najwidoczniej nie kryło się za tym określeniem nic złego, więc postanowila to zwyczajnie przyjąć. Równie dobrze mogła być wytatuowaną księżniczką w jego oczach, w porządku. Zresztą, chwilę później śmiała się w najlepsze, gdy szedł w jej stronę, rozchlapując na boki wodę. Próbowala się nawet osłaniać, ale z marnym skutkiem. A kiedy on wylewał sobie wodę na łeb… Ona postanowiła chlapnąć też w jego stronę. Chciał się zamoczyć, to proszę bardzo! Zaraz potem faktycznie wzięła oddech i schowała się cała pod wodę, a gdy się wynurzyła, musiala się odwrócić, bo on kierował już się wgłąb jeziora, dalej od niej…
Nie zastanawiając się wiele, sama spróbowała oderwać stopy od dna i popłynąć w jego stronę. Nachlapała się, porozchlapywała dookoła sporo wody, opiła się jeszcze większej ilości. Przepłynęła w swoim żałosnym piesko-stylu może ze dwa metry, zanim się poddała… Stanęła na dnie ponownie, po czym oderwała nogi, żeby unieśc się na plecach. - To naprawdę beznadziejny przypadek – zawyrokowała, leżąc beztrosko z rozłożonymi ramionami. Przynajmniej tyle potrafiła. Być może dlatego, że z fizyką była za pan brat od zawsze, a tego typu manewr to tylko i wyłącznie prawo Archimedesa.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nic o niej nie wiedział; równie dobrze mogła być najlepszym manipulantem na świecie (chociaż wątpił) albo niesamowicie dobrym socjo/psychopatą. Serio. Nigdy nie uważał, że "znał się na ludziach", czy "potrafił ich czytać".. Dobra, czasami tak mówił, w zależności od kontekstu, ale wiedział doskonale, że to gówno prawda. Nie wierzył, że ludzi można było czytać, okay? Chyba, że ktoś czuł ogromną potrzebę pomagania losowym pijakom zdradzającym żony, to definitywnie świadczyło o księżniczkowatości i nie trzeba tu było Sherlocka Holmesa. A księżniczkowatość dla niego znaczyła.. chyba to, co zwykle w bajkach? Mała, błyszcząca drobina, która była, właśnie, dobra i nic co złe i nieczyste nie powinno się tykać.. W teorii chyba nie powinien jej tykać, idąc tym tokiem rozumowania? Nie, o tym nie myślał, bo jeszcze by coś mądrego wymyślił i stwierdził, że nie powinien ciągać ją na żadne spacery i popołudniowe pływanie.
Dodatkowe chlapanie zdecydowanie pomagało, więc chętnie odpowiadał tym samym. Serio, z jakiegoś powodu było znacznie łatwiej! Tak czy siak, zaraz potem dała mu lekki zawał, kiedy zobaczył, że próbuje do niego płynąć, ale.. Hey, nie szło jej źle. Może udawała, że nie potrafi..? Nic już nie rozumiał. Ostatni metr przepłynął do niej pod wodą, wynurzając się zaraz obok. Odrzucił włosy z twarzy, zaczesując je do tyłu, stając pewniej.
- Hey, nie jest źle, jeśli tak potrafisz. - rzucił, bo to chyba był pierwszy krok do nauczenia się pływać? Właściwie już nie pamiętał, to było tak dawno temu... Ale generalne zrozumienie jak działało utrzymywanie się na wodzie definitywnie pomagało. Wsunął dłonie pod nią, jedną kładąc na wysokości jej łopatek, drugą w teorii mógł pewnie oprzeć gdzieś na lędźwiach i też byłoby dobrze.. Nah. Drugą dłoń położył na wysokości jej pośladów. - I właściwie przed chwilą też płynęłaś, jakby nie było.. I teraz też pływasz.. Co ja mam z tobą zrobić, hm? - zakończył z lekkim rozbawieniem, wiedząc, że prawdopodobnie brzmiał co najmniej dwuznacznie, ale.. Naprawdę nie miał pojęcia czego mógłby jej nauczyć. To chyba była tylko kwestia praktyki? Nie? A mówił, że nauczycielem będzie marnym..

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Naprawdę nie była żadną księżniczką. Pochodziła ze zwykłej wielodzietnej rodziny, w której nie zawsze wszystko układało się najlepiej. Miała mnóstwo sióstr i jednego starszego brata, ojca, który miewał problemy z agresją, nawet kiedy nie był pod wpływem alkoholu i matkę, która nigdy nie potrafiła mu się postawić. Miała też starszą siostrę, która była dla niej wzorem do naśladowania bardziej od pani Mayfield… Ale to było kiedyś. W gruncie rzeczy była tylko zwykła dziewczyną, która czasami nie do końca wiedziała, jak powinna się zachować w niektórych sytuacjach. Bywała niezręczna, odrobinę za bardzo zachowawcza a w innych momentach trochę nazbyt porywcza – ratując przypadkowych facetów walających się po australijskich chodnikach albo rzucając się biegiem w kierunku zimnego jeziora, ani przez moment nie zastanawiając się nad tym, że być może w tutejszych wodach grasowały krokodyle… Bo nie grasowały… Prawda? No i przede wszystkim – była tylko prostą dziewczyną, która uśmiechała się zdecydowanie zbyt szeroko do mężczyzny, który chciał spędzać z nią to popołudnie i poświęcał czas, aby próbować nauczyć ją pływać.
- Serio? A widziałeś jak przed chwilą płynęłam? Byłeś przy tym? – zapytała go ze szczerym rozbawieniem, no bo naprawdę – przypisywał jej zbyt wielkie umiejętności. To żałosne machanie dłońmi w wodzie ciężko było określić mianem pływania. Może i utrzymywała się na wodzie i nie tonęła od razu na dno, ale gdyby miała przepłynąć więcej niż pięć metrów, najprawdopodobniej nie dałaby sobie rady. To jej pływanie nie spełniało więc swojej podstawowej funkcji, a więc było całkowicie i absolutnie bezużyteczne i równie dobrze mogłaby nie umieć zupełnie niczego.
Mogła też udawać, że wcale nie podniosły jej ciśnienia jego dłonie, które nagle poczuła na swoim ciele. Zagryzła wargę. Prawie poszła na dno, kiedy poczuła dotyk na swoim pośladku… - Wymyśliłabym pewnie kilka rzeczy – odpowiedziała, skoro już ją o to zapytał. I nie, to wcale nie miało zabrzmieć dwuznacznie… Chociaż… Może trochę… Może faktycznie jakaś część z jej pomysłów wiązała się z naprawieniem tego, czego nie dokończyli poprzednio – lub raczej, od czego ona sama poprzednio się wycofała. A skoro podtrzymywał ją częściowo na tej wodzie, pozwoliła sobie podnieść dłoń i przejechać palcami po jego ramieniu. Bo tatuaże – oczywiście, że chodziło tylko o to…

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To była tylko jego skromna, subiektywna ocena. Księżniczki w jego głowie, były tymi ślicznymi i całkiem perfekcyjnymi istotami, które generalnie miały większość rzeczy ułożonych i ogarniętych. Cześć z nich miała jakieś super-moce, chociaż zwykle twierdził, ze pisarze powinni być trochę bardziej woke częściej i tworzyć takie księżniczki jak w Brave czy innej Moana… tak, czasem miał nastrój zostać w łóżku i zamiast spać, oglądać animowane filmy, które sprawiały, ze czuł za dużo. Nikt o tym chyba nie wiedział, może sam się trochę wystawiał; wiedząc rzeczy o tych filmach i zwykle zapominając udawać, ze wcale ich nie zna. Ups? Tak czy siak, przypominała mu księżniczkę, bo spełniała powierzchowne wymagania (bycie ładnym człowiekiem) i do tego wydawała się mieć zestaw cech, które widziałby w jednej z tamtych postaci definitywnie. Empatię, delikatność, to na pewno? Wydawała się tyleż generalnie dobrym człowiekiem, nie żeby na tym gatunku się jakoś specjalnie znał, a sam do niego na pewno nie należał.
Nie ważne.
Była tez trochę dla siebie surowa, mimo ze robiła to w dość zabawny sposób. Parsknął krótko, wywracając oczami. - Zaraz coś wymyślimy. - w sumie nie widział do końca co ona robiła ze swoimi kończynami, ze tak jej to chaotycznie wychodzilo; mógł właściwie zacząć od tego, poprosić, żeby przepłynęła się jeszcze raz i pokazała mu co właściwie robi.. mógłby. To był dobry plan. Ale trochę go rozproszyła, odpowiadając na jego dwuznaczność, swoją własna. Uniósł na moment brwi, zaraz potem znów krótko się zaśmiał. Nie należą do cnotliwych, grzecznych księżniczek jednak? W sumie bardzo dobrze. Uznał ze „zaraz coś wymyślimy” pasowało również do tego i zamiast odpowiadać, zerknął na dłoń na swoim ramieniu, przechylając ciekawie głowę. Tak, rzeczywiście pomyślał, ze była ciekawa jego bazgrołów.
- To „błędy młodości”. Ale i tak je lubię. - rzucił w odpowiedzi na niezadane pytanie, lekko wzruszając ramionami. Nie były najgorsze, nawet jeśli teraz zrobiłby je zupełnie inaczej, ale tak czy siak, modyfikowały jego ciało w sposób, który generalnie mu się podobał. Mogło być. Na pewno lubił, ze odciągały spojrzenia od całkiem licznych blizn, o których rozmawiać zwykle z byle kim nie chciał.
W tym przypadku… może kiedyś. Nie teraz. Stwierdził, ze w sumie jak tak stał po biodra w wodzie, ze schnącym grzbietem, było mu trochę chlodnawo.. wyszczerzył się w wyjątkowo głupim uśmiechu, zanim zszedł znów pod wodę, nadal ja lekko podtrzymując. Przesunął się pod woda, pod nią i wyłonił z drugiej strony, znów otrzepując łeb jak pies, zanim zarzucił nią w tył, by włosy spadły do tylu. Musiał je w końcu ściąć.. - Okay. Do roboty. Możemy się macać później, jak będziesz chciała, tu jest zimno. -mrugnął do niej i w sumie tak, miał to na myśli. Potem mogą wrócić do tematu. Stanie w wodzie jak kołek było bardzo niekomfortowe. Do pływania.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Zawsze uważała, że odrobina samokrytyki jest zdrowa. Nie mogłaby się rozwijać i stawać lepszą osobą, gdyby nie dostrzegała w sobie absolutnie żadnych wad i niedociągnięć, prawda? Nie wspominając o tym, że jeśli ona była swoim własnym krytykiem, realnie postrzegając swoje słabsze strony i braki w niektórych umiejętnościach, łatwiej było jej znosic krytykę pod tym adresem ze strony innych osób. Lubiła uważać, że widzi siebie w obiektywnym świetle. Była świadoma posiadanych zalet, ale wiedziała, że nie jest totalnie idealna. Ba! Do tego ideału było jej naprawdę bardzo daleko, praktycznie od zawsze. Trochę czasu zajęło jej zrozumienie, że nie musiała wcale gonić ideału, zawsze zajmować pierwszego miejsca, mieć najlepszych ocen, być najbardziej lubiana czy popularna… Albo umieć perfekcyjnie pływać. I to było w porządku.
Kreatywnych pomysłów nigdy jej nie brakowało. Nie bez powodu w młodszych latach wybrała sobie ścieżkę kariery jako architekt. Jej fantazja była w stanie działać na wielu płaszczyznach i… Czasami rzeczywiście jej wyobrażeniem było daleko do myśli grzecznej dziewczynki. Hej, była prostą młodą kobietą. Jej myśli uciekały w różne strony, gdy znajdowała się tuż obok gościa, który jej się podobał. Ucieszyła się, że go rozbawiła, a w odpowiedzi sama uśmiechnęła się szerzej. Nie wątpiła, że coś faktycznie wymyślą… Kiedy już przyjdzie na to odpowiedni czas.
- Wyraz młodzieńczego buntu? – zapytała zainteresowana. Nie oceniała. Jeśli jemu się podobały, to w porządku. Zresztą, wcale nie były złe. Poza tym kim ona była, żeby kogokolwiek oceniać przez pryzmat wyboru tego, co miał na własnej skórze? Sama miała na własnej różę podpisaną inicjałami dziewczyny i odlatujące jaskółki nad łopatką i ani trochę nie przejmowała się tym, czy ktoś uważał to za oryginalne.
Kiedy postanowił przepłynąć pod nią, roześmiała się, bo zupełnie się tego nie spodziewała, ale wtedy straciła całą swoją równowagę i tym samym wyporność. Udało jej się utrzymać swój tyłek na tyle długo względnie blisko powierzchni, żeby nie klapnąć na niego, ale jak tylko się wynurzył z powrotem, jej stopy opadły na dno… A potem zaśmiała się po raz kolejny, kiedy postanowił zarzucić czupryną, przy czym lekko ją ochlapał. Chlapnęła na niego w odpowiedzi, a po chwili podniosła się na palcach i opadła znów na pełne stopy. - Dobra! – przyjęła z entuzjazmem i klasnęła w ręce. - Zaczynajmy – dodała. - To… Co mam robić najpierw? Skoro już wiemy, że bycie boją mam względnie opanowane. Ta cała reszta z machaniem rękoma... to mi totalnie umyka – przyznała i uzupełniła tę wypowiedź o kilka pseudo-fantazyjnych ruchów ramion. Tancerka się znalazła. I to jaka zadowolona z siebie, jakby jeszcze było z czego!

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie, nie, totalnie nie wiedział jak ludzie działali normalnie, więc też nie miał odniesienia. Nie był mądry, do sprytnych raczej też nie należał, a w życiu radził sobie względnie tylko i wyłącznie przez znajdowanie się w odpowiednim miejscu i czasie. Albo tylko dlatego, ze gdzieś został tak długo, że ciężko go było wykopać. Miał swoje głupie stwierdzenia, jeszcze głupsze skojarzenia i bardzo często sam się zastanawiał jak to się stało, że nie wywalili go ze szkoły i że rzeczywiście ją skończył. Może nie było opcji, żeby go wykopać? Może przepychali go dalej dla świętego spokoju? Właściwie całkiem prawdopodobne, chociaż pewnie "młodzieńczym buntem" by tego nie nazwał. - Hm, to mi się bardziej kojarzy z paleniem trawki za szkołą. - nie z tatuażami i innymi pierdółkami, gdzie zwykle trzeba było zostawić większą kwotę i raczej gówniarzy na to nie było stać. Nawet takich, którzy zaczęli pracować w naprawdę młodym wieku, hm. Nie sądził też, że miał się rzeczywiście wobec czego buntować.. Właściwie równie dobrze mógłby żyć całkiem sam, tylko czynsz byłoby ciężko zapłacić z dorywczej pracy. Nie pamiętał już dokładnie co go po raz pierwszy skłoniło do zbłądzenia do salonu, wiedział tylko tyle, że po tym pierwszym trochę się uzależnił. Ból, który zamiast być zupełnie bezsensowny jak to ból miał w zwyczaju, dawał coś ładnego na końcu? Pewnie, że się uzależnił.
Przyglądał jej się z nie niknącym rozbawieniem, kiedy tak pyplała w najlepsze, machając rękami i bujała się na stopach. W wodzie. Była tak nadpobudliwa i chaotyczna, że bujała się na stopach w wodzie. To był chyba pierwszy raz, kiedy widział, żeby ktoś tak robił. Była przy tym cholernie urocza i sprawiała, że bardzo ciężko było mu się skupić na jakichkolwiek konkretach; najpierw macając jakby nigdy nic (nie, nie miał nic przeciwko), teraz trochę tańcząc, trochę pląsając bez celu, a trochę wymachując ramionami dla samej zasady. Tak, zdecydowanie powinna ogarnąć chaos chociaż trochę, jeśli miała pływać, prawda? Brzmiało jak bardzo sensowne rozwiązanie i... Uśmiechnął się do siebie, kiedy przypomniał sobie, że właściwie to znał jeden sposób, który całkiem ją uspokajał. Nie musiał się nawet bardzo zastanawiać. Położył dłoń na jej ramieniu, palce wsunął na kark, pochylił się do niej płynnie, drugą ręką kierując jej twarz w swoją stronę i kradnąc dla siebie całusa. Nie tak krótkiego jak ostatnio.. Ostatnio nie dostał nawet słownej reprymendy, więc tym razem był znacznie odważniejszy.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Pokolenie ludzi starszych od nich było w sporej części nie do końca pozytywnie nastawione do tatuaży. Stevie nie raz słyszała, jak ktoś posiadający tatuaż porównywany był do kryminalisty, nie wspominając o wszystkich negatywnych opiniach, według których ludzie z obrazkami na ciele nie wyglądali dobrze, a w przyszłości mieli wyglądać rzekomo jeszcze gorzej. Pewnie dlatego wiele osób w jej wieku robiło tatuaże, kiedy tylko miało do tego okazję, żeby zrobić na przekór tym głosom słyszanym ze strony rzekomych autorytetów – bo chcieli pokazać starym, że mogli i że w nosie mieli ich opinię. Przynajmniej tak to działało w otoczeniu, w którym się wychowywała. Dla niej to nigdy nie miało większego znaczenia. Nie uważała, że tatuaże były czymś złym ani tym bardziej szpecącym, a każdy miał prawo robić ze swoim ciałem, co uznawał za stosowne. I chociaż swój pierwszy tatuaż zrobiła w stosunkowo młodym wieku, to – o, ironio – zrobiła go właśnie w imię pamięci swojej Mamy i to wcale nie po to, żeby zbuntować się przeciwko wszystkiemu, w co jej rodzicielka mogła wierzyć i wszystkiemu, za czym stała. Bo jeśli chodziło o wyrazy młodzieńczego buntu…
- No tak, zdarzyło mi się to kilka razy – odpowiedziała mu i nawet się zaśmiała, bo rzeczywiście parę razy paliła trawkę za szkołą ze znajomymi, kiedy nie miała najmniejszej ochoty iść na lekcje… - I chodzić na wagary. Piłam nawet piwo z siostrą, zanim skończyłam dwadzieścia jeden lat – nie wiedziała, czemu się tym chwaliła, jakby w ogóle było czym. Wcale nie uważała się za wielką buntowniczkę, bo – umówmy się – daleko jej było do tego. Mimo wszystkiego, co wydarzyło się w jej życiu (szczególnie w ostatnim czasie), wcale nie czuła gniewu wobec świata i nie potrzebowala go w żaden sposób wyładować ani ukierunkować. Czasami zwyczajnie była smutna… Ale to była nieco inna kategoria emocji. Zresztą, nawet te jej przejawy buntu zawsze były na swój sposób kontrolowane, a Stevie starała się, żeby nie przegiąć i nie narobić sobie zbyt wielu kłopotów. Bywała spontaniczna i odważna… Ale tylko wtedy, kiedy wiedziała, że spadnie na cztery łapy.
Bywała chaotyczna, to prawda, ale lubiła myśleć o sobie jako o chaosie uporządkowanym. Kiedy wchodziło się w jej przestrzeń życiową, można było odnieść wrażenie, że rzeczy nie mają swojego miejsca – ale miały. Po prostu to miejsce było ustalone przez Stevie i nawet jeśli nie było tym do końca intuicyjnym dla większości osób, to dla niej samej miało sens i bardzo nie lubiła, kiedy cokolwiek znajdowało się gdzie indziej. Potrafiła zostawiać pewne przedmioty na wierzchu, ale dzięki temu wiedziała, gdzie się znajdują. Inne z kolei układała w idealnym porządku, zgodnie z kodem dostrzegalnym już na pierwszy rzut oka… Natomiast w kontaktach międzyludzkich, kiedy tylko dało jej się szansę na to, by poczuła się swobodnie, okazywała tę swoją mniej uporządkowaną stronę właśnie w taki sposób – trochę mówiąc, trochę się ruszając, trochę tańcząc… I bardzo łatwo zapominając o tym wszystkim, gdy coś ważniejszego zaprzątnęło jej uwagę.
Uspokoiła się już w momencie, gdy tylko dotknął jej ramienia. Jej serce zatrzymało się na tę jedną chwilę, jakby w oczekiwaniu na to, co miało się wydarzyć. To było idiotyczne, zdawała sobie z tego sprawę, ale nie miała zamiaru protestować. Tak samo jak wtedy, kiedy pocałował ją po raz pierwszy. Przez jakiś czas podejrzewała nawet, że tylko sobie tamto wyobraziła. W końcu pocałunek przed jego barem nie trwał długo, a ona była po kilku drinkach, równie dobrze mógł jej się tylko i wyłącznie przyśnić z dość oczywistych powodów… Ale najwidoczniej był prawdziwy, iskierki przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa były takie same. Głupia naiwna, frajerka. Nie mogła nic poradzić na to, że wyraźnie się rozluźniła, a ręce, które do tej pory trzymała wyprostowane na boki, zaplotła wokół jego karku, tym razem mając okazję mu odpowiedzieć.

Noah O'Sullivan
barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zupełnie szczerze, lubił wszystkie przejawy auto-ekspresji. Czy ktoś chciał mieć cholernie dużo piercingu, skaryfikacji, tatuaży, implantów, czy każde pasmo włosów w innym kolorze; wszystko, czym ludzie modyfikowali swój wygląd tak, jak uważali za słuszne. To były ich ciała. Mogli z nimi robić co im się żywnie podobało i nie, wcale nie musieli sje zastanawiać nie wiadomo jak długo przed podjęciem decyzji w temacie, serio. Żyli w czasach, w których wszystko dało sie poprawić; tatuaże usunąć, rozciągnięte uszy zaszyć, zamaskować blizny. Wystarczyło miec czas, odłożyć trochę pieniędzy i viola, prawie jakby nigdy nic tam nie było.. on sam uważał, ze jego tatuaże, jakkolwiek stare i generalnie nic nie znaczące by nie były; to były wciąż jego tatuaże. Zapominał o nich często, właściwie nie dostrzegał ich nawet, bo były częścią jego ciała, prawda?
Nie wierzył jej jakoś specjalnie, kiedy opowiadała o swojej buntowniczej naturze.. to znaczy, inaczej, wierzył, ze robiła te rzeczy, o których mówiła, tak, ale mimo to nie mógł odgonić myśli, ze nie wyglądała na szalejący typ. Sam tez w gruncie rzeczy nie był tym szalejącym typem, mimo ze pewnej wyglądał na taki.. oprócz bojek w szkole i generalnego zlewania systemu edukacji wzdłuż i wszerz, nie był jakimś ogromnym rebelem. Nie miał na to czasu, jeśli miałby sie nad tym głębiej zastanowic. Tak czy siak, uznał, ze to nie był konkurs i generalnie nie musiał się zastanawiać jak miał ja przeskoczyć w byciu buntowniczym nastolatkiem; to było dawno temu i nieprawda.
W założeniu chciał, żeby przestała mu tak pląsać pod nosem, czy raczej, żeby się uspokoiła. Istniała szansa, ze pomogło by jej to w całej tej nauce pływania, nawet jest sam nie wiedział do końca jak się za to zabrać. Pocałunek ostatnim razem całkiem niezle się sprawdził.. chociaż nie wziął pod uwagę, ze okoliczności tez były trochę inne. To nie był środek ulicy i środek nocy, a oni nie byli zajęci podnoszenia z ulicy jakiegoś losowego faceta. Mieli czas, mieli wolne.. całkiem idealnie byłoby, gdyby nie stali przy tym w wodzie po pas, ale na to przyjdzie czas może później, Hm? Nie wiedział, czy mógłby powiedzieć, ze zdziwił się jej reakcja. Wcześniej nie zareagowała, ale tez nie dał jej czasu, a teraz.. teraz mógł wolna dłoń oprzeć na jej biodrze i przyciągnąć ja do siebie bliżej, pogłębiając pocałunek. Uznał, ze skoro zarzuciła mu ramiona na kark, nie odskoczyła, nie zrobiła afery.. to jego sposób na pacyfikacje był całkiem działający?
Pytanie tylko, czy rzeczywiście „uspokajał” jak mia w założeniu, Hm.

stevie mayfield
kawka
AR#7194
ODPOWIEDZ