adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przystałby zapewne na te jej prośby, nawet jeśli rzucane byłyby nieśmiało i niewyraźnie wobec świadomości kłopotów, w które oboje mogliby się wpakować. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy uczestniczyłby w podobnym precedensie; nie napotkałby chyba nawet większych problemów w momencie prób wybronienia swego zachowania, skoro już kilkakrotnie, gdy żyła jego siostra, zmuszony był się tłumaczyć. Chyba zresztą nigdy nie miał większych problemów, by wyjaśnić wszelkie przewinienia tak, by wyjść z tego obronną ręką. Czy więc wobec tego nie powinien złamać rzuconego w strachu przyrzeczenia, później jakoś zuchwale broniąc tego, że zdecydował się Mari szczerze o wszystkim opowiedzieć?
To dość przykre — pozwolił sobie stwierdzić, naturalnie wciąż rozbawiony, nie próbując jednak odnaleźć w jej słowach prawdy. Wolał do swych relacji z innymi podchodzić w sposób naiwny, pozbawiony wnikliwych analiz i dopisywania do niektórych aspektów wielkich znaczeń. Może właśnie przez to komplikował wiele znajomości, ale nie zamierzał niczego w swym życiu zmieniać. No a przynajmniej jeszcze nie teraz. O tej całej historii z Mari w ogóle za to nie pamiętał, bo może tak też po prostu było łatwiej. Ta ich przyjaźń była przecież ważniejsza niż to, że początkowo faktycznie pozwalając sobie na zbyt wiele, gdy nie znali się dobrze, traktował ją trochę jak jedną z tych kobiet, które w jego życiu goszczą tylko na chwilę. A raczej gościły, bo od roku zdawał się być zupełnie innym człowiekiem.
Trzy szansy? Przynajmniej nie będziemy musieli kłamać, że faktycznie sama to wszystko rozszyfrowałaś — trochę było to naciągane, ale faktycznie kryło się w tym dużo sensu. Bo to nie tak, że Ben odkryć miał przed nią prawdę — skoro sama jakoś się domyśliła, nawet jeśli zachęcana przez niego do tych podejrzeń, nie łamał wcale rzuconego słowa. Umknęło przy tym mu to, że gorzej się poczuła — zapewne dostrzegając najmniejszy znak, że rozmowa ta źle na nią wpływa, przestałby się bawić w te podchody i wszystko jej wyjaśnił, porzucając już te wszelkie niepewności i obawy.
Trochę mnie przeceniasz — stwierdził z lekkim uśmiechem, wdzięczny jej jednak za to, że stara się w jego zachowaniu odnaleźć logikę. — Ale to prawda, bo... Wiesz, mój jedyny poważny związek przetrwał tylko kilka miesięcy i zdaje się teraz i tak jakąś wielką pomyłką. Wiec z jednej strony wściekam się i obrażam za to, że nie traktuje tej naszej relacji poważnie, a z drugiej strony nie chcę wcale tego zmieniać — wymamrotał, wzdychając przy tym. Bo nie tylko przed nią tę prawdę odkrywał, ale i przed samym sobą. Miała rację w tym, co mówiła, choć nie do końca gotów był to przyznać. — A Jona o uczuciach rozmawia? — spytał ze śmiechem, nie wiedząc jak inaczej mógłby na jej pytanie odpowiedzieć. Bo takie rozmowy dużo komplikowały i łatwiej było jednak pozwolić na to, żeby wszystko układało się samo.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Szkoda więc, że nie wiedziała, do czego byłaby zdolna nakłonić Bena. Najwyraźniej, jak i z niej, tak też z niego nie był żaden anioł, chociaż to nie było aż takim zaskoczeniem. Prawnicy nie pasowali do tego określenia. Z resztą nie można się im dziwić, teraz gdy znała ten świat, rozumiała nieco więcej... Sława, pieniądze, władza, prestiż, blichtr... kto w takich warunkach pozostałby porządnym w każdym calu?
- Prawda często bywa przykra - przyznała głosem znawcy, jakby wiele już przeżyła i widziła, niczym jakiś mnich, co medytuje całe dnie na szczycie góry, wdychając kadzidło i mirrę. Oczywiście długo nie utrzymywała takiej maski i zaraz parsknęła śmiechem, chociaż faktycznie wierzyła, że dużo kobiet może mieć tak, jak ona sama miała. Marzyć o swoich przystojnych przyjaciołach, wyobrażać sobie, że coś z tego będzie, że może któryś świąt staną wspólnie pod jemiołą i ich znajomość całkowicie się odmieni.
- Mogą być trzy szanse - zgodziła się z nim, chociaż jednocześnie odczuwała pewien stres. Zwykle lubiła podobne zabawy, ale teraz jednak... stawka była wysoka, nawet jeśli nagrodą nie miało być siano, które swoją drogą Mari na pewno by się przyjęło. Nie chciała popełnić żadnego błędu. Dlatego też jeszcze nie spieszyła się aż tak ze swoim tropem.
- Nie wiedziałam, że nie masz za sobą większej liczby poważnych związków - przyznała zgodnie z prawdą i jednocześnie zaczęła zastanawiać się nad tym, kim mogła być osoba, o której wspominał. Naturalnie przyszła jej do głowy kobieta, którą zaprosili na ich wspólną Wigilię rok temu. Chociaż Mari chciałaby tamten wieczór wspominać jak wspaniałe przyjęcie, gdzie królowało wspólne biesiadowanie i śpiewanie kolęd dookoła choinki, to jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Miała wrażenie, że każdy poza nią był wówczas przygnębiony. - Skomplikowane to wszystko - mruknęła, trochę też zła na siebie, że nie potrafi wpaść na żadną znakomitą poradę. Była jak dziecko we mgle, a wolałaby być jak ten pasterz za którą podąża trzoda, bo jest takim doskonałym przewodnikiem. Ocknęła się nieco, gdy Ben zapytał o Jonę i aż parsknęła. - Sam z siebie nigdy, ale próbuję go zmuszać - oznajmiła bez skrępowania, nie owijając szczerości w żaden ozdobny papier. Z resztą Benjamin poznał Jonathana, więc pewnie nawet by nie uwierzył, gdyby Mari mu tu teraz ściemniała. Tylko, że kiedy myślała o blondynie, mimowolnie wracała do tego, że miała zgadnąć... te słynne trzy szanse. To, że mężczyzna o którym opowiadał jej Ben był znajomy, związany z pracą, skomplikowany... nie pierwszy raz też nawiązywał do Jonathana, a przy tym... pamiętała, jak kiedyś podał jej jakieś dziwne imię, które brzmiało dość podobnie do innego, które przecież znała. No i taka prawda wyjaśniałaby dlaczego bał się jej przyznać. Może nie była mistrzem dedukcji, ale nie była też skończonym łosiem, czy nawet reniferem.
- Słuchaj Ben... - po śmiechu nie został już żaden ślad. - Ten mężczyzna... to brat Jony? - no i stało się. Bała się wypowiedzieć w tym kontekście samo imię Waltera, nie dlatego, że przerażało ją, że mogła mieć rację. Bardziej bała się, że mogła coś pomylić i jej Ben źle odbierze ten strzał. Spojrzała przez ramię na niego, ciekawa jego reakcji, jednocześnie nie wierząc, że zdobyła się na to pytanie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nie miał pojęcia, jak mógłby potem wyjaśnić to wszystko Walterowi. Prawda była jednak taka, że to jedynie Wainwright zdążył wyrazić swą niechęć względem wyjawienia pewnych spraw, a Ben, dość przerażony możliwością nagłego zakończenia tego związku, po prostu na to przystał. Może jeszcze wtedy, gdy o tym rozmawiali, gotów był nawet się z nim szczerze zgodzić, ale okłamywanie Mari zbyt mocno mu ciążyło. I cóż, jeśli ta jedna kwestia miała na nowo zdefiniować ich relację, gotów był się z tym zmierzyć, bo brnięcie w kłamstwa zbyt wiele go kosztowało w tym jednym przypadku.
Trzy szanse i... musisz obiecać, że nikomu nie możesz o tym powiedzieć — naturalnie miał na myśli Jonathana, bo jednak tylko Walter miał prawo wyjawić przed nim prawdę. Jakkolwiek idiotyczne to było, bo przecież nie robili nic złego i ta ich relacja, czymkolwiek była, nie powinna budzić jakichkolwiek emocji. Tylko Rae pewnie miałaby prawo się wściekać, ale szczęśliwie wyjechała gdzieś daleko i pewnie nawet nie przejmowała się już tym, co dzieje się w Lorne Bay.
Nie miał za to pojęcia, co może odpowiedzieć na jej kolejne słowa i czy w ogóle musi cokolwiek, bo analizowanie swojego życia niekoniecznie było czymś, na co miałby ochotę. Tym bardziej, że musiałby wskazać, że nudząc się ludźmi, sam wszystko zawsze doprowadza do upadku. Mijało się to znacznie z prawdą, ale masochistycznie lubił postrzegać to właśnie w tenże sposób. Nawet w historii o tym, że został przez kogoś zdradzony, doszukiwał się własnej winy. — Jakoś tak wyszło — odparł więc jedynie, wzruszywszy przy tym ramionami. Najważniejsze chyba było to, że gotowy był na zmiany? Że dość miał już tych krótkich relacji, kończących się po niecałym miesiącu? Pewnie mógłby i o tym z Mari porozmawiać, by wziąć pod uwagę jej rady, ale niekoniecznie był w stanie (a przynajmniej nie teraz) otwierać się tak bardzo. Wstępujący na jego usta uśmiech zniknął jednak prędko, a on rozważać począł prędką ucieczkę, bo podejście Mari do tego wszystkiego dość mocno go przeraziło. — Powiedziałaś to tak, jakby to było coś złego — wytknął jej, lekko urażony, by ta jej powaga była jednak dość uwłaczająca. Nie wziął wcale pod uwagę tego, że Mari po prostu boi się pomyłki — łatwiej było oskarżyć ją o jakąś krytykę, jak i dostrzec w barwie jej głosu jakąś surową ocenę.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Oczywiście pokiwała głową na znak, że rozumie i nikomu nic nie wyjawi, bo przecież nie chciała, aby Benjamin czymkolwiek się stresował. Wyjawianie prawdy nie powinno się wiązać z podobnymi emocjami, liczyła, że mimo wszystko będzie mu łatwiej, kiedy ktoś oficjalnie się dowie, gdy zyska kogoś, z kim będzie mógł porozmawiać otwarcie. Jakby nie patrzeć ona sama przyszła do niego, gdy przypadkiem przespała się z Jonathanem, bo ludzie mogą być skryci, ale każdy chce mieć przyjaciela, który pomoże mu się we wszystkim odnaleźć, zarówno w sprawach trywialnych, jak i tych skomplikowanych.
Serce waliło jej jak młotem, bo zdała sobie sprawę z tego, że jednak osobiste zgadywanie wiąże się z rydzykiem. Jeśli by się pomyliła, Ben mógłby jej zarzucić, że jakoś źle go ocenia, a tego nie chciała. Stąd ta cała powaga, gdy czekała na jego werdykt, ale zamiast potwierdzenia, dostała dość trafną uwagę. Z jednej strony była skołowana, bo wiedziała już, że się nie pomyliła, ale z drugiej poczuła ulgę, bo jej traf był słuszny, więc nie mógł go obrazić. Z tego też względu po chwili konsternacji, odetchnęła głęboko i ponownie się uśmiechnęła.
- Wybacz, bałam się, że nie trafię i źle zareagujesz - postawiła na szczerość, bo... zwykle na nią stawiała. Nie była mistrzynią zawoalowanych wypowiedzi, czy podstępnych zagrywek. Lubiła mówić, jak jest. Złapała się też za klatkę piersiową, bo teraz, kiedy już kurtyna opadła, wypadałoby się jakoś do tego ustosunkować. - Jej, czyli miałam rację? - dopytała mimo wszystko, a potem parsknęła, kręcąc głową na boki. Tyle czasu zachodziła w głowę, a odpowiedź cały czas miała pod swoim nosem. Walter... były mąż jej kuzynki. - Nie uważam, żeby było w tym coś złego, teraz więcej rozumiem... chociaż skłamałabym mówiąc, że nie jestem zaskoczona - po raz kolejny pozwoliła sobie na szczerość, ale nie chciała też przesadnie roztrząsać i przeżywać, domyślając się, że dla mężczyzny ta sytuacja też nie jest zbyt łatwa. Pewnie czuł się mocno zagubiony, a przynajmniej Marienne na jego miejscu tak właśnie by się czułą. - Ktoś poza mną wie? - zapytała jeszcze, ciekawa tej kwestii. Trochę interesowało ją, czy może Rae jakoś się dowiedziała, ale nie potrafiła o to zapytać wprost. W zasadzie to w głowie miała gonitwę pytań, ale ostatecznie uważała, że na te przyjdzie jeszcze pora, a teraz lepiej by było, gdyby do tematu podeszła dość spokojnie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Początkowa powaga, będąca wynikiem chwilowego wzburzenia, rozmyła się dość prędko pod naporem tej typowej dla niej reakcji. Prawdopodobnie Mari była jedną z grona tych nielicznych osób, na które złościć by się nie potrafił. Nieważne o co miałoby chodzić — pewność, że nie kieruje nią złośliwość, niemalże natychmiastowo odsuwała na bok jakiekolwiek pretensje. A więc wcisnął na usta uśmiech, tym bardziej, że o całej tej sprawie nie potrafiłby rozprawiać z jakąś niepotrzebną wzniosłością. — Nie wiem, o kim musiałabyś pomyśleć, żebym źle zareagował — stwierdził z rozbawieniem, bo ciężko było sobie wyobrazić, jakie inny typy mogła mieć w głowie. I czy aby na pewno mógłby się obrazić o jakąkolwiek próbę odszyfrowania, o kogo może chodzić? — Kogo jeszcze obstawiałaś? — spytał więc zaintrygowany, bo chciał spojrzeć na całą tę sprawę jej oczyma. Czy na przykład stawiała na ich — byłego już — szefa? Czy jednak tego idiotę z działu rozliczeń, który zatruwał wszystkim życie swym nużącym poczuciem humoru?
To trochę irracjonalne, nie? — rzucił, pozwalając na to, by jego uśmiech się pogłębił. Uprzednio skinął jeszcze głową, by potwierdzić jej założenie, czując się jednak… Dość niewłaściwie. Z jednej strony tak, jakby popełnił spory błąd dzieląc się z kimś w końcu tą tajemnicą. Z drugiej zaś znacznie mu ulżyło, bo Mari przez swój związek z Jonathanem zasługiwała na tę prawdę. Niekoniecznie chciał jednak omawiać z nią teraz cokolwiek, bo nie chodziło w tym wszystkim o dokonywanie jakichkolwiek analiz. Walter mylił się więc nieco w tym wszystkim, bo wyjawienie prawdy o nich nie było równoznaczne z rozmawianiem o jego osobie. Ben po prostu chciał, by choć jedna osoba wiedziała o tym, z jak wielkim wyzwaniem obaj się mierzą, to wszystko. Nie potrafił po prostu, tak jak on, zachowywać wszystkiego dla siebie. — Nie, pewnie nawet nikt się nie domyśla, skoro my sami nawet nie wiemy jeszcze czym dokładnie ta relacja jest — no i umówmy się, nikomu pewnie nie przyszłoby do głowy, by jakkolwiek ich ze sobą powiązać. — No i nie wiem czy kiedykolwiek nadejdzie moment, kiedy stwierdzilibyśmy, że… No i wiesz, Walter mnie na pewno zabije za to, że ci powiedziałem — ale przynajmniej chociaż ktoś znać będzie prawdę!

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Domyślała się tego, bo przecież... to nie tak, że nie dostrzegała pewnych znaków. Z Benem spędzała naprawdę sporo swojego czasu i o ile po Walterze nie mogłaby się dowiedzieć za wiele, to dzięki Hargrove zagadkę udało jej się rozwiązać. Teraz jednak, gdy ta nie była owiana już żadną tajemnicą, sama nie była pewna jak powinna na to wszystko patrzeć. Nie, aby uważała, że to jej sprawa, zaskakująco... nie myślała też źle o tym, że jej były szwagier teraz miałby związać się z mężczyzną, była w końcu romantyczką i szczerze wierzyła w to, że miłość może powiązać ze sobą każdego. Trudnością nie była więc dla niej relacja Bena z Walterem, ale raczej to, jak ich uczucie może wpływać na inne bliskie jej osoby, na Adrię przede wszystkim. Teraz naturalnie, skoro kuzynka była daleko, wolała skupić się na przyjacielu, bo wierzyła, że takie wyznanie, mimo uśmiechu na jego twarzy, nie było dla niego łatwe. No, a przy tym... zrobiło jej się przyjemnie na myśl, jak musiał jej ufać.
- Po drodze miałam kilka trafów... pamiętasz tego takiego nauczyciela, co kiedyś was poznałam? No i potem jeszcze Carl z działu rozliczeń, ale jednak... Carl zawsze wzbudzał w tobie wyraźne zażenowanie - podzieliła się z nim swoimi innymi typami, skoro był ich ciekawy. Zabawnie było... wiedzieć. Tak po prostu. Po tak długim czasie tajemnic, już nie musieli karmić się półsłówkami.
- Irracjonalne? To chyba za mocne słowo, Ben - teraz to ona się zaśmiała, kręcąc przy tym głową na boki. - Na pewno zaskakujące i chociaż zgadłam, to teraz jeszcze muszę sobie to w głowie poukładać - przyznała przyjaźnie, bo nie zamierzała udawać, że nie robi to wszystko na niej dużego wrażenia. On sam na pewno wiedział, że tak nie będzie.
- Nie zabije - w tym się z nim nie zgodziła. - No, ale zadowolony może nie być... ale wiesz... Jonathan denerwuje się na mnie przynajmniej trzy razy w tygodniu, to taki urok Wainwrightów - próbowała jakoś przyjaciela pocieszyć, a przy tym rozładować nieco napięcie. Poza tym, zaraz uśmiechnęła się do niego w nieco inny sposób, odwracając się przez ramię. - Dziękuję Ben - uważała, że powinna to powiedzieć. - Za to, że mi tak zaufałeś, nie zawiodę cię - obiecała, ale nim się odwróciła, postanowiła dodać jeszcze parę słów. Może nieco podniosłych, może przerysowanych, ale przecież tak pasujących do jej osoby. - Mam nadzieję, że mimo tej zawiłości... ostatecznie oboje siebie uszczęśliwicie - chwilę jeszcze spoglądała na niego, by ostatecznie usiąść już prosto w tym wózku i nie naciągać opatrunku.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przyznać należy, że — choć sprawa ta w późniejszym czasie przynieść miała mu tak wiele problemów — po raz pierwszy od dawna przypomniał sobie, jak prawdziwie smakuje oddech. Sądził że nie wadzi mu to wszystko, tajemnice i sekrety, ciągłe powtarzanie wszystkim, że owszem, jest ktoś, ale to wszystko, żadnych szczegółów. Bądź co bądź stan towarzyszący mu przy każdym spotkaniu z Walterem utrzymywał się niemalże od roku i choć naprawdę niczego nie chciał zmieniać, coraz bardziej go to męczyło. Udawanie i kłamanie, jak i zastanawianie się, czy Walter kiedykolwiek będzie chciał coś w tej ich relacji zmienić.
Cóż, wydaje mi się, że ten facet pozostaje jednak wierny kobietom — powiedział z rozbawieniem, nie pamiętając już nawet imienia wspomnianego przez nią mężczyzny. — A Carl jest paskudny, więc faktycznie to mogłoby mnie trochę urazić — musiałby zaliczyć poważne zderzenie ze ścianą, by odnaleźć w sobie zainteresowanie tego typu osobą. Bo jednak te żarty naprawdę nie były ani trochę zabawne, tak jak i ciekawe nie były którekolwiek jego wypowiedzi. Dobrze, że udało się im uciec przed tym człowiekiem! Skinął potem głową i milczał chwilę, bo niewiele mógł dodać — absurd gonił absurd, ot cała historia. I choć to przede wszystkim Mari potrzebowała teraz czasu, by tę całą historię sobie odpowiednio pokładać w głowie, i Ben musiał wiele spraw przemyśleć. Bo żałował nieco tej swojej zuchwałości, ale to nie dziś dostrzec miał, jak wielki błąd popełnił. Cóż jednak, czyż w życiu nie dokonuje się raz za razem niewłaściwych wyborów, na ich podstawie ucząc się wszystkiego? Dzięki jej słowom uśmiechnął się, pogłębiając gest ten wraz z kolejnymi zdaniami, które były mu w tym momencie niezwykle potrzebne. Pozwolił sobie jednak zmienić ostatecznie temat na inny, czując się nazbyt niekomfortowo wobec tych najnowszych rewelacji. A potem naturalnie pomógł jej wrócić do sali, orientując się, że spędził z nią w szpitalu więcej czasu, niż zamierzał.

koniec <3

Mari Chambers
ODPOWIEDZ