Uczennica | Kelnerka — HUNGRY HEARTS
17 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Kawka na wynos dzisiaj towarzyszy mi
To cappuccino niesłodzone będę fit
Szekspirowski sznyt całe noce mi się śnił
Gdzie Romeo był
011
Wolne dni zawsze szybko znikają, nawet nie wiadomo kiedy a ich już nie ma. Tak właśnie było z nauką, chociaż ma to swoje zalety, tak jakoś wrócić do szkolnej ławki i powrócić do nauki to jednak coś nie fajnego. Wstawanie z samego rana, zaliczanie przedmiotów oraz dodatkowe zajęcia, które mają kiedyś pomóc w mojej przyszłości. Przez jakiś czas musiałam chodzić na korki, Johnny bardzo dobrze uczył mnie ogarnięcia cyferek lub czegoś zupełnie innego. Po czasie miałam nawet zrezygnować, ale jednak po za nauką to całkowicie przyjemnie się z nim gadało. I tak właśnie od czasu do czasu, okłamywałam wszystkich. Ojciec płacił za korki, których nie potrzebuję, a ja mam dodatkowy czas na spędzanie z nim. Do chwili, aż nikt się nie dowie, tak mogę dalej bawić się w takie zagrania. A teraz jest nowy semestr, dodaje on kolejne możliwości jedynie tylko trzeba trochę poczekać.
Akurat mieszkanie Stephens jest niedaleko mojej szkoły. Dzięki czemu mogę wpaść do niego przed zajęciami lub po nich. I patrząc na wszystko z biegiem czasu, nie żałuję że wybrałam trudniejszy stopień nauki, on teoretycznie da mi o wiele lepszy papierek niż w zwykłych licealnych szkołach. Jedynie czym trzeba za to wszystko zapłacić to dobre oceny i jakiś udział w szkolnym życiu. Byłam pod mieszkaniem bruneta, zadzwoniłam do domofonu, aż mogłam wejść na klatkę. Kierowałam się do jego mieszkania, poprawiłam swój plecak, gotowa na przekazanie fajnej jak dla mnie informacji, że czego go kolejny rok dawania mi korków. Nie ma chyba nic lepszego, niż korki dla takiej uroczej osóbki jak ja. Nacisnęłam dzwonek, czekając aż otworzy mi drzwi.

Johnny Stephens
ambitny krab
Martyna
21 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1 + Outfit

Wolne od zajęć przeznaczył na zlecenia, które robił w wolnym czasie. Był już tak wprawiony w swoją pracę, że większość robił automatycznie i jedynie skupiał się na jakichś bajerach, które wybrał sobie klient. Był zadowolony, że miał pracę, która pomagała mu się dalej kształcić i która go nie męczyła. Jakoś nie wyobrażał sobie życia na kasie czy w fabryce, ale jeśli mu się nie uda niczego osiągnąć w dziedzinie informatyki to co go w sumie czeka? Musi się z czegoś utrzymać, a kto wie czy na jego miejsce nie czeka już dziesięciu innych? Dlatego zamierzał się uczyć i to porządnie. Na zajęciach i poza nimi, żeby nie być w tyle i ogarniać wszystko co się da.
Ale póki co dorabiał też na korepetycjach, które trochę ratowały jego budżet. Niewiele, ale miał przynajmniej na paliwo. Miał szczęście, że trafiali mu się sami kumaci, którym nie musiał jednego tematu tłumaczyć przez pół roku bo chyba by ześwirował i to rzucił. Nawet ktoś taki jak on miał ograniczoną cierpliwość i tylko czekać aż wybuchnie, a wtedy lepiej uciekać.
Dobrze, że póki co się nie zapowiadało. Ale kto wie? Zaczął się nowy rok szkolny, nie wiadomo kto będzie potrzebował korepetycji, bo w nowej szkole niczego nie rozumie. Ale wracali do niego też z poprzedniego roku i już miał kilka telefonów w tej sprawie, żeby złapać dla siebie najlepsze terminy. Dlatego nie zdziwił się, kiedy przez domofon usłyszał znajomy głos. Zerknął szybko na mieszkanie czy jest w miarę ogarnięte i otworzył drzwi, by zobaczyć w nich Aurorę. Uśmiechnął się na jej widok i odsunął, żeby zrobić jej miejsce.
— Hej. Już tak szybko wam coś zadali, że potrzebujesz mojej pomocy? — zapytał żartobliwie, zamykając za nią drzwi kiedy weszła do środka.

Aurora Hammond
powitalny kokos
m.
Uczennica | Kelnerka — HUNGRY HEARTS
17 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Kawka na wynos dzisiaj towarzyszy mi
To cappuccino niesłodzone będę fit
Szekspirowski sznyt całe noce mi się śnił
Gdzie Romeo był
Tak naprawdę rok szkolny dopiero się zaczął, prawda? Dobrze jest przygotować się, zająć czas korepetytora tylko dla siebie. Bo nigdy tak naprawdę nie wiadomo, ile osób będzie potrzebować lekcji i czy dana osoba będzie miała czas. A że nadal będę, udawać, że dane lekcje mi są jednak naprawdę potrzebne do życia. Także im szybciej to lepiej, zwłaszcza dla mnie. Jednak lepiej mieć najlepszy czas, tylko i wyłącznie dla siebie. Przekrzywiłam głowę, uśmiechnęłam się łagodnie i spojrzałam się za niego, jakbym dzięki temu mogła ogarnąć czy on jest sam w swoim mieszkaniu.
- Hej! Dopiero dostałam plan, a w nim dużo matematyki i rozszerzona chemia. Naprawdę nie wiem jak uda mi się w tym roku zdać - Wydęłam dolną wargę, tak naprawdę sama jeszcze nie miałam czasu, aby ogarnąć nowy plan. Jeszcze przecież muszę dodać durne zajęcia dodatkowe, które pomagają w studiach. No i dodatkowo w tym roku, mam zrobić jakaś pracę dodatkową, można powiedzieć ze bardziej projekt. Naprawdę mam nadzieję, że te projekty pójdą z górki. - Johnny jak tam twoje studia? Kiedy wracasz na uczelnie? - Spytałam ciekawa, zajęłam wolne miejsce na kanapie. Zaczęłam szukać swojego rozkładu, aby jakoś lepiej to wszystko do siebie dopasować. Na stolik położyłam notes, gdzie wszystko zapisywałam. Uderzyłam dwa razy w notes, może trochę za szybko do niego przyszłam?
- Nie wierzę, że to ostatni rok i potem nie będę mogła już chodzić na twoje korki - Zasmuciłam się. Ale będzie szansa, że spotkam go może na uczelni. Chociaż sama nie wiem, czy pójdę na tą samą uczelnie co on. Jeszcze trochę mam czas, ale reszta mojego rodzeństwa na pewno nie i dalej będę dla nich małą dziewczynką.

Johnny Stephens
ambitny krab
Martyna
21 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Johnny i fast-foody to jedność. Jak Yin i Yang. Nie potrafił bez nich funkcjonować, a nawet jeśli to nie chciał tego robić. Bo po co odbierać sobie taką przyjemność? I tak wszystko co zjadł spalał na siłowni i bieganiu z Suzie, więc tak jakby się nie liczyło, nie? Jego lekarz pewnie by się przeżegnał kilka razy i wysłał go na jakieś egzorcyzmy, gdyby przyznał mu się jaką stosuje dietę. Warzywa to w ogóle były fuj i weź je pan kilometr ode mnie bo parzą od samego patrzenia, o ile to nie była sałata i pomidor w jego burgerze czy czymś podobnym. Wtedy zalewał wszystko toną ketchupu i majonezu, więc jakby nie istniały. O dziwo wyniki miał dobre i nie musiał martwić się przedwczesnym zawałem czy innymi chorobami. Żył pełnią życia jak Pan Bóg przykazał, nie przejmując się niczym. Martwił się jedynie o swojego ulubionego rudzielca, ale zawsze jej powtarzał, że wszystko będzie dobrze i nie ma się czym martwić. On nigdy nie dopuszczał do siebie złych scenariuszy, nie ważne jak małe szanse były na powodzenie czegokolwiek. Taki z niego niepoprawny optymista. Dlatego zawsze starał się jej nie dołować i podtrzymywać dobry nastrój kiedy się widzieli. A czemu niby mieliby się smucić w McDonaldzie gdzie mieli się właśnie spotkać? Toć to kraina szczęścia. Dla dzieci do siódmego roku życia, ale co tam. Każdy w głębi duszy jest dzieckiem i nie ma co przejmować się takimi ograniczeniami. W to miejsce akurat leciał z prędkością światła, więc dość punktualnie znalazł się na miejscu, machając z daleka do przyjaciółki.
— Hej, mała. — przywitał się, obejmując ją mocno i lekko unosząc do góry. Trzeba się pokazać jako silny mężczyzna, nie? No i zawsze to jakieś lekkie rozciąganie przed wyżerką, dzięki czemu więcej się zmieści. Albo tak sobie to tłumaczył, żeby jakoś wyjaśnić zaskoczonym ludziom swoje obżarstwo. Dla niego działało, więc luz. — Jeszcze się pytasz. Od rana robię miejsce na te pyszności. — zaśmiał się, klepiąc po brzuchu. Oczywiście miał na myśli, że zjadł tylko o kilka ciastek mniej niż normalnie, bo jego brzuch był jakąś cholerną studnią bez dna. Zadowolony ruszył z nią do środka, otwierając przed nią drzwi. — Zamawiamy sami tutaj czy idziemy do kasy, żeby zobaczyć minę kasjerki gdy wezmę tonę żarcia? — zapytał, zerkając w stronę stojących obok kiosków przy których już ustawiała się kolejka głodnych ludzi, a przy kasie jakoś pustki. Tym lepiej dla nich.
powitalny kokos
m.
ODPOWIEDZ