Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell najzwyczajniej chyba miał w sobie to coś. Ten dziwny, nienazwany czynnik który sprawiał, że niezwykle dobrze szło mu wyprowadzanie kobiet wszelakich z równowagi nie raz zupełnie nieświadomie. Piekliła się na niego Joan, piekliła się Julia i piekliła się ta strażaczka, którą w tym momencie uważał za zło najgorsze gdyż postanowiła uszkodzić jego kochaną Ritę. Męska duma ucierpiała wraz z wgnieceniami na zderzaku i nie był nic w stanie poradzić, że wylewał teraz wiadro pomyj na kobietę która już wcześniej zalazła mu za skórę. I zapewne dalej wylewałby na nią swoją złość stojąc w strugach deszczu, gdyby burza nie poczęła drastycznie przybierać na sile. Do tego stopnia, że drzewa słaniały się na ziemię, a jedno z nich uderzyło tuż obok. Nie, to nie były okoliczności w których powinni dalej się tu kłócić - Hyde zrozumiał, że muszą znaleźć jakieś schronienie. Więc gdy tylko pomógł dziewczynie wstać wyjął swój plecak i zarzucił go sobie na plecy by patrzeć jak… dziewczyna próbuje sama iść. Z kostką która napuchła do tego stopnia, że nawet ten mało spostrzegawczy kucharz zauważył, że co jest z nią nie tak. Nie był lekarzem, nie wiedział co dokładnie przytrafiło się dziewczynie jasnym jednak był fakt, że potrzebowała pomocy… Nie tylko jego, ale i jakiegoś doświadczonego lekarza bądź ratownika.
- Ja pierdolę, czy wy zawsze musicie takie być?! Na czworaka, ale by pokazać, że nie potrzeba wam pomocy faceta?! - Prychnął wyraźnie podirytowany, a kolejna fala złości rozprzestrzeniła się po jego ciele. Wiedział, doskonale wiedział, że Julia zapewne postępowałaby podobnie - dumnie trzymając głowę wysoko i nie dając po sobie poznać, że cokolwiek jest nie tak. Ta myśl jeszcze bardziej go rozzłościła, to też Hyde, korzystając ze swojej sporej postury oraz znacznej przewagi sił, zwyczajnie złapał dziewczynę w pasie, aby przerzucić ją sobie przez ramię niczym przysłowiowy worek zieminiaków. - Nie wierć się, z tą nogą do zimy nie dojdziesz… - Mruknął, poprawiając sobie dziewczynę na ramieniu. I już, już miał coś dodać gdy kolejny potężny grzmot przeciął powietrze. Poczuł dziwny, nieprzyjemny posmak metalu w ustach, a ciche przekleństwo uleciało z jego ust. - Nie spadnij, dobra? - Poprosił, nim puścił się biegiem przez deszcz, z uszkodzoną dziewczyną na ramieniu.
No pięknie, a mówili, żeby zostać w domu!

autumn goldsworthy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Spoiler
Obrazek
U Autumn to była trochę też kwestia ostatnich wydarzeń, które rzutowały na ogólną niechęć do gatunku męskiego. Zwłaszcza takich męskich osobników, którzy prezentowali się… może nie groźnie, ale na pewno całą swoją posturą wołali, że nie należą do najprzyjemniejszych typów. Oczywiście, pozory mogły mylić. Ale po ich pierwszym spotkaniu Autumn była przekonana, że nie myli się co do Hyde’a ani trochę. I jeszcze inna kwestia, że mężczyźni pokroju właśnie Hyde’a zazwyczaj podobali się Autumn. Stąd więc ta cała niechęć i wyparcie wobec tego mężczyzny. W dodatku wciąż w głowie miała to nieprzyjemne pierwsze wrażenie nadętego buca, które zakotwiczyło się w jej głowie po ich pierwszym, feralnym spotkaniu.
Powinna być mądrzejsza, zwłaszcza zważywszy na fakt, że była strażakiem i pierwsza pomoc nie była dla niej niczym obcym. Ale w tym momencie włączyła jej się adrenalina i najważniejszym punktem było dojście do schronienia. Dlatego kuśtykała z tą napuchniętą kostką, skręcając się w duchu z bólu, ale starając się za wszelką cenę nie pokazywać tego na zewnątrz. Nawet nie pokusiła się o odpowiedź – a jakże – twierdzącą. Nie musiała mu niczego udowadniać, aczkolwiek jasnym było, że wolała dojść do schronienia o własnych siłach niż poprosić o pomoc. Zresztą, wiedziała, że da sobie radę. Tylko ta paskudna burza i zacinający deszcz nie ułatwiały jej prostego przejścia.
Nagle pisnęła, gdy poczuła, że coś – a raczej ktoś – unosi ją w górę. Brakło jej tchu, ale nie protestowała, prawdopodobnie będąc w szoku, i pozwoliła się nieść, choć faktycznie początkowo trochę się wierciła, niezadowolona. W myślach tylko go zwymyślał, bo to chyba pierwszy raz, kiedy poczuła się jak przysłowiowa dama w opresji. I cholernie koszmarne było to uczucie i Autumn miała nadzieję, że nigdy więcej go nie doświadczy. Jeszcze gorsze, gdy zaczął biec, a cała jej postać lekko podskakiwała w powietrzu. Chwyciła się kurczowo jego ramion, wbijając w nie paznokcie, bo niekoniecznie spodziewała się, że nagle zacznie z nią biec i tylko zacisnęła zęby. – O kurwa – jęknęła, bo bynajmniej nie było jej komfortowo i nawet odczuwała lekki ból żołądka. O nodze nie wspominając.
Ale dobiegli. I to nawet w jednym kawałku. Autumn jęknęła w proteście, gdy odstawił ją w końcu na stały grunt i tylko oparła się bezradnie o ścianę, siadając na ziemi, i prostując nogę. Syknęła, przyglądając się swojej kostce. – Zawsze tak brutalnie obchodzisz się z kobietami, olbrzymie? – parsknęła ironicznie, zanim zdołała ugryźć się w język. Nie zabrzmiało to zbyt ładnie i wdzięcznie, dlatego po chwili zerknęła na niego przepraszająco. Otarła mokrą twarz i westchnęła, odgarniając włosy. – To znaczy… dziękuję, że mnie tam nie zostawiłeś – dodała już znacznie łagodniej, co prawda wymuszając na sobie mocno, by znów nie zabrzmieć ironicznie, ale na szczęście połowicznie jej się udało pozbyć zgryźliwości. Zaczęła przeprowadzać wstępne oględziny na kostce, sycząc z bólu i zagryzając lekko wargę. Przez cały ten proces starała się na niego nie patrzeć.
Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Tachanie dziewczyny na swoim ramieniu niczym worka ziemniaków zapewne nie było najlepszym pomysłem - obijała się o jego ramię sprawiając ból zapewne nie tylko mu ale i sobie, w tym jednak momencie Hyde nie widział innego wyjścia. Lało, drzewa leciały na drogę, a ona była ranna - i choć jeszcze przed kilkoma chwilami miał nadzieję, że trafi ją szlag, tak gdy przyszło co do czego… Zwyczajnie nie potrafił pozostawić jej na pastwę losu wiedząc, że będą go męczyć wyrzuty sumienia. Starał się zachowywać jak najdelikatniej, strugi deszczu spływające po jego włosach i sprawiające, że ledwo widział na oczy nie ułatwiały jednak sprawy. Musieli znaleźć jakieś schronienie czy tego chcieli czy też nie będąc zdanymi jedynie na siebie w tej walce z paskudnymi siłami przyrody.
W końcu znaleźli się w bezpiecznym schronieniu, a Hyde odetchnął z wyraźną ulgą chwilę przed tym, jak odstawił dziewczynę na ziemię, przez chwilę, na wszelki wypadek, asekurując ją przed możliwym upadkiem. A gdy ta usiadła, rozmasował szerokie ramię obite przez jej biodro, po czym ostrożnie wycisnął wodę ze swoich długich włosów oraz brody.
- Inaczej nie mogę. Wiesz, gdybym był za miły, moja dziewczyna wydrapałaby oczy każdej z nich i zbankrutowałbym na odszkodowania. - Odpowiedział z cieniem rozbawienia w głosie, ciągnąc żartobliwy ton, chyba zwyczajnie chcąc odreagować w ten sposób nerwy kilku ostatnich chwil powiązanych z rozbiciem ukochanego auta jak i burzą stulecia, jaka nagle rozpętała się nad ich głowami. Wiedział, że zapewne gdyby był milusi i puchaty dla każdej dziewczyny, nawet takiej tonącej w opresjach, Julia prędzej czy później dowiedziałaby się o tym, a ich relacja i bez tego była skomplikowana. - Powinienem cię tam zostawić. - Odpowiedział, machając przy tym dłonią zupełnie jakby podziękowania nie były potrzebne. Bo nie były, mimo całej niechęci jaką posiadał względem dziewczyny był przekonany, że nikt raczej nie poostawiłby jej tam na pastwę losu… Przynajmniej nie nikt przyzwoity, a Hyde niezwykle lubił myśleć o sobie jako o właśnie takim facecie.
- Nie mam pojęcia o pierwszej pomocy i nie wiem, jak ci pomóc. Myślisz, że znajdziemy tu coś co się przyda? - Spytał, a niebieskie spojrzenie uważnie powędrowało po otoczeniu w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby opatrzyć nogę dziewczyny… Bądź czegoś, co pomogłoby im się rozgrzać. Mokre ciuchy przylegały do jego sylwetki, jednocześnie nieprzyjemnie chłodząc organizm, a Hyde czuł, że jeśli czegoś nie wymyśli zapewne skończy się na zapaleniu płuc… A raczej śmierci, gdyż Terrell myślał o testamencie już przy zwykłym przeziębieniu. - Hej, tam są jakieś skrzynki… Myślisz, że możemy rozpalić tu małe ognisko? Jeszcze chwila i zamarzniemy. - Spytał, bo przecież to ona była specem od ognia.

autumn goldsworthy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Nie zamierzała bynajmniej dłużej narzekać. Bo choć nie cierpiała, gdy ktoś robił coś wbrew jej pozwoleniu i generalnie wbrew jej woli – czy w zasadzie ogólnie robił coś nie po jej myśli, choćby najmniejszego. Ale w tym przypadku chyba byłaby głupią amebą, gdyby nie była wdzięczna za jego pomoc. Zwłaszcza, że działał instynktownie i nie tracił czasu na pytanie ją o cokolwiek, tylko przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł w bezpieczne miejsce. Za co była mu wdzięczna.
Siedząc już na ziemi, oddychała przez chwilę ciężko, ale równie wdzięczna była za podjęcie próby rozładowania tego napięcia. Autumn automatycznie wyobraziła sobie postać jeszcze straszniejszą i bardziej zadziorną, która jako jedyna mogłaby być dziewczyną tego nieokrzesanego olbrzyma. Zerknęła na niego z niejakim zdumieniem i uniesieniem brwi, ale szybko powstrzymała tą reakcję i odwróciła wzrok, odchrząkując nieznacznie, ale nie komentując jego słów, bo bynajmniej nie chciała tłumaczyć się, dlaczego to takie niewiarygodne, że Hyde mógłby mieć dziewczynę. Aczkolwiek dziewczynę, która wydrapałaby oczy komuś z zazdrości – już jak najbardziej. – Cóż, widocznie obudziły się w tobie instynkty rycerskości – odgryzła się ze złośliwym uśmieszkiem, ale już znacznie łagodniej i na pewno w bardziej niż wcześniej żartobliwie tonie.
Zastanowiła się chwilę czy proszenie go o jeszcze jedną rzecz nie przechyli tej szali dobrych uczynków, ale postanowiła zaryzykować. – O ile nie znajdziemy w nich jakiegoś materiału to tak szczerze przydałaby mi się twoja koszulka – powiedziała ostrożnie i tak monotonnym tonem, by czasem sobie nie pomyślał, że z nim flirtuje. – No i koce by się przydały – oznajmiła, również odczuwając ten nagły chłód. Aż przeszedł ją dreszcz z tego nagle odczuwalnego zimna. – W zamkniętym pomieszczeniu? – zapytała lekko zaskoczona. – Chyba nie ma tu wystarczającego przewiewu. A nie chcemy zatruć się tlenkiem węgla. Poza tym zbyt dużo tutaj suchej trawy – powiedziała, rozglądając się i próbując wstać, by pomóc mu szukać, ale to było zupełnie bezskutecznie. Jęknęła ¬– tym razem z wyraźną frustracją i bezsilnością – i spojrzała na mężczyznę z westchnieniem. – Widzisz gdzieś może jakiś agregat? Koce? Cokolwiek? – spytała jeszcze, próbując odwrócić swoją uwagę od bólu w nodze.
Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Zaciekawienie błysnęło w niebieskich oczach, gdy nieznośna dziewczyna, jaką do tej pory była Autumn uniosła brwi i spojrzała na niego ze zdumieniem. W zasadzie nie dziwił się zupełnie tej jej reakcji, kto tylko znał pana Terrell odrobinę lepiej ten wiedział, że mężczyzna bywał niezwykle nieśmiały i jeszcze do niedawna uwikłany w niezwykle toksyczny związek ze swoją byłą. Ta jednak okazała się być nie tym, za kogo się podawała, a to niezwykle szybko sprawiło, że sprawy między nimi rozwiązały się, pozwalając panu Terrell zaangażować się w coś innego… Coś, będącego jednym, wielkim chaosem - bo właśnie tak postrzegał artystkę, z którą teoretycznie się spotykał. Praktyka, niestety, była o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłoby się zdawać.
- No co, co w tym takiego dziwnego? Widzę przecież, jak patrzysz. - Zagadnął więc, chyba zwyczajnie potrzebując chwili rozmowy o niczym, o jakichś prostych sprawach bądź błahych przekonaniach. Burza bowiem szalała w najlepsze, a wiatr hulał po starym budynku sprawiając, że gdzieś z tyłu głowy Hyde począł zastanawiać się czy ta rudera przypadkiem nie grozi zawaleniem. - Nie jestem taki zły, jak malują mnie niektóre panie strażak. - Mruknął więc z odrobiną przekąsu, bo przecież doskonale wiedział, że kobieta za nim nie przepadała. Od ich pierwszego spotkania dało wyczuć się wszechobecną niechęć jednego do drugiego… Choć teraz miał wrażenie, że ta niechęć powoli opada, zapewne zmieniona ekstremalnymi warunkami, w jakich przyszło im właśnie przebywać. - Moja koszulka? Jest cała przemoczona… - Stwierdził z zupełnym brakiem zrozumienia. Nie dało się w końcu ogrzać przemoczoną koszulką, po chwili namysłu jednak ostrożnie ściągnął ją z siebie odsłaniając przed dziewczyną tautaże… I nie chodziło tu wcale o dwa bądź trzy malowidła a praktycznie każdy centymetr jego skóry pokryty najróżniejszymi wzorami różnych artystów. Ostrożnie wycisnął z koszulki nadmiar wody. - Proszę. - Wręczył jej swoje ubranie, samemu pozostając bez żadnej koszulki… I ledwie chwilę później pożałował okrutnie podobnego gestu, gdyż wystarczył jeden, silniejszy podmuch wiatru a Hyde zatrząsł się z zimna.
- Zaraz zobaczę… - I z tymi słowami wyjął telefon, aby odpalić latarkę i ruszyć na przekopywanie pozostałości po czymś życiu. Pierwsze pudło, drugie… - Całe życie staramy się coś osiągnąć, a zostaje po nas tylko kilka pudeł… - Stwierdził chyba odrobinę aż nazbyt filozoficznie, zerkając kątem oka w stronę poszkodowanej dziewczyny. - Chyba coś znalazłem, czekaj… - Zaczął, po czym sięgnął po jedno, wielkie pudło w którym zauważył coś, co mogłoby się przydać. Z tym pudłem powrócił do dziewczyny, aby wręczyć jej swój telefon. - Poświecisz mi? - Poprosił, po czym począł wyjmować z pudła… Stare płaszcze. Które zapewne pamiętały lepsze czasy w których warte były naprawdę spore sumki, i z których wypadł plik pożółkłych od czasu listów. - Myślisz o tym, co ja? - Upewnił się, wyciągając w jej stronę jeden z płaszczy, choć niebieskie spojrzenie nadal tkwiło w pliczku listów.

autumn goldsworthy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
008.
Intuicja to jedynie suma drobnych, ale całkiem konkretnych rzeczy,
którym mózg nie zdążył jeszcze nadać nazwy.
Ella nie wierzyła w nic bardziej niż w intuicję. Może jeszcze w tę przeklętą wróżbę sprzed kilku lat, jednak to tego nie przyznałaby się na głos. Dzięki wrodzonemu instynktowi nie raz już udało jej się uniknąć tarapatów, czy też pomóc komuś, kto na tę pomoc czekał. Czując ten jeden, bliżej niezdefiniowany bodziec w swoim ciele nie potrzebowała zbyt wiele, aby działać. Jedni nazywali to głupotą, ona natomiast bardzo to w sobie ceniła.
Stąd też niedługo zastanawiała się czy zatrzymać się przy starej farmie, przy której jeszcze niedawno stał podejrzany samochód. Niby nic wielkiego; często przejeżdżając tą okolicą widziała grupki młodych ludzi, którzy z zainteresowaniem penetrowali obiekt. Tym razem czuła, że coś jednak jest nie tak. Tym bardziej, że gdy tylko jej stary volkswagen pojawił się na horyzoncie, kierowca obserwowanego przez nią auta ruszył z piskiem opon. Wszystkie te punkty złożyły się w jeden, oczywisty wniosek, który skłonił blondynkę do zatrzymania się przy starej budowli. Niepewnie wysiadła ze swojego auta, a jeszcze mniej odważnie przekroczyła granicę terenu. Jednak czuła, że powinna i jeśli tylko strach przezwycięży jej ciekawość w dłużej perspektywie będzie tego żałowała.
Ostrożnie weszła do budynku, czując jak stare deski chylą się pod jej ciężarem. Stanęła w miejscu i nasłuchiwała; próbowała skupić się na najmniejszym szeleście, w związku z tym, że okoliczności sprzyjały temu badaniu. Szybko jednak zorientowała się, że nieopodal było źródło pisku i cichych szczeknięć. Nie zastanawiała się zbyt długo i wyrzucając ze swojej głowy obawy dotyczące załamania się podłogi, pobiegła w odpowiednim kierunku.
Niewielki zakrwawiony worek, rzucony w jedną z dziur w podłodze wskazywał na to, że ktoś postanowił pozbyć się swoich pupili w najmniej humanitarny sposób. Wściekła blondynka, zorientowawszy się, że nie ma nigdzie w pobliżu bezpiecznego zejścia piętro niżej, zaklęła pod nosem, biorąc już pod uwagę jedno z mniej bezpieczny, ale za to dość spektakularnych zejść. Na całe szczęście do jej uszu dobiegł dźwięk silnika, dzięki czemu nabrała nadziei na pomoc i wspólne ratowanie szczeniaków od śmierci. Wybiegła z budynku, bezmyślnie zatrzymując nadjeżdżający samochód. Szybki gestem poprosiła kobietę za kierownicą o opuszczenie szyb, aby móc poprosić o pomoc. - Potrzebuję pomocy, proszę o chwilę! - nie tłumaczyła się zbyt wiele, nie czekała nawet na reakcję, ponieważ ponownie udała się biegiem w stronę budynku, bojąc się, że jeśli tylko zostawi maluchy na dłużej niż kilkanaście sekund, tym stanie się krzywda.

eloise howell-gordon
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
ODPOWIEDZ