34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
chapter five

Tamtego dnia Lincoln Buckley nie posprzątał prania. Nie obchodziło go to, że ubrania były mokre – nie należały do niego, więc nic sobie z tego nie robił. Resztę czasu spędził w swoim pokoju i wychodził z niego jedynie po to, by zrobić sobie coś do jedzenia. Poszedł spać naprawdę wcześnie i tym razem nie bał się, że Brianna obudzi go następnego dnia, bo wyjeżdżał do pracy tuż po 4. Wstanie o tak nieludzkiej godzinie było dla niego okropne, jednak w głowie cały czas miał myśl, że wreszcie będzie mógł wyrwać się z Lorne Bay. Już za kilka godzin będzie mógł poczuć wolność i zapomnieć o całym świecie. A przynajmniej miał nadzieję, że będzie tak, jak było do tej pory.
Niestety podczas rejsu nie mógł skupić się całkowicie na swojej wolności. Jego umysł raz za razem płatał mu figle i powracał do Brianny. Lincoln nie miał pojęcia co się z nim działo, ale to było naprawdę dziwne i nigdy nie doświadczył czegoś podobnego – myślał o kimś niekoniecznie w zły sposób (nie ulegało wątpliwości, że obrazy w jego głowie były niewłaściwe, lecz raczej powodowały przyjemny dreszcz, którego Buckley nie doświadczał do tej pory). Próbował wyzbyć się tych myśli, jednak niestety nie było to w pełni możliwe.
Prawdopodobnie właśnie dlatego, pierwszy raz od naprawdę dawna wracał do domu i w pewien sposób był zaintrygowany. Chciał zobaczyć Briannę, bo podejrzewał, że kobieta znów wkurwi go samą swoją obecnością, a on... On będzie mógł znów się z nią pokłócić (a to znów przyczyni się do tego dziwnego pożądania). Wchodząc do domu, rozejrzał się po pomieszczeniach, lecz nie dostrzegł kobiety. Odetchnął z ulgą, bo okazywało się, że zamiast rozczarowania poczuł spokój. Jednak nie popierdoliło go do końca i to głupie uczucie nie zawładnęło nim do końca.
Położył się na swoim łożku i zasnął. Rozbudził go dopiero dochodzący z kuchni dźwięk audiobooka. Momentalnie podniósł się ze swojego łóżka i z impetem nacisnął klamkę swoich drzwi. – Możesz to kurwa wyłączyć?! – krzyknął, ruszając do kuchni. Nie musiał tego robić, bo prawdopodobnie współlokatorka go słyszała, ale... Chciał. – Uwaga, jestem, wyłącz to gówno. – powtórzył, nie odrywając od kobiety swojego spojrzenia.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
Zostawił ją samą. Kompletnie nie wiedziała kiedy ma się spodziewać powrotu. W jej myślach był jednak bez przerwy, tak jakby nie wyjechał ani na sekundę. W dzień jego wyjazdu, pojechała hulajnogą do rodziców, po maszynę do tlenu. Z powrotem wróciła do domu z tatą, który wszedł do góry by wnieść jej hulajnogę, a potem ułożył w jej pokoju maszynę z tlenem, by nie przeszkadzała, a jednak był w nocy pod ręką. Wtedy tez dostała reprymendę na temat kobiecych rzeczy na ziemi i czy chciała czy nie, musiała posprzątać swoje rzeczy z ziemi i wyrzuciła je do kosza.
Te kila dni w samotności bardzo ją męczyły. Głównie w kość dawały jej myśli co by było gdyby. Było to strasznie męczące, bo sprowadzało się to dość... nieodpowiednich myśli. Za które chwilę się karała, ale ostatecznie dała sobie spokój, bo przecież nie można nikogo winić za zbereźne myśli. Nikomu krzywdy tym nie robiła, no... może sobie. Chodziła poza tym do pracy i chyba z dziesięć razy posprzątała mieszkanie by nie umrzeć z nudy. Pewnego wieczoru zadzwoniła też do Polo. Chciała mu się z tego wszystkiego zwierzyć. Wiedziała, że zostawi to dla siebie i jakoś jej doradzi. Nikogo chyba nie zdziwiło to.... że kazał jej sobie odpuścić i darować sobie jakiekolwiek relacje z Lincolnem. Całkowicie namieszał jej w głowie, ale postanowiła, że zacznie w końcu myśleć racjonalnie i nie da się wciągnąć w tą grę.
W typowym, domowym stroju. Czyli kolarkach i wyciągniętej koszulce, spędzała czas w domu. Rozłożyła mozaikę diamentową w salonie i długo nad tym siedziała. Później zostawiła to wszystko i zamknęła się w swoim pokoju. Słyszała, ze wrócił. Ale postanowiła nic z tym nie robić. Wtuliła się w poduszkę i z całych sił próbowała zasnąć. Ostatecznie wzięła swój czytnik i poszła do kuchni. Ustawiła go całkiem cicho.
Zrobiła nieco głośniej kiedy zaczęła myć naczynia. Musiała zrobić głośniej, bo inaczej nic by nie usłyszała. Aż podskoczyła kiedy usłyszała jego głos. Mokrymi dłońmi chciała wyciszyć, ale na marne, krople spadły na dotykowy ekran i nic nie szło zrobić. - Nie wydzieraj się. - jęknęła kiedy pojawił się w kuchni. Zerknęła w jego stronę, ale szybko spuściła wzrok, wytarła czytnik o jedną z piersi i w końcu wyłączyła czytnik. - Już! Pasuje?! - wrzasnęła równie głośno co on, jakby niedosłyszał.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
Nie powiedział jej niczego z dość prostego powodu – nie czuł obowiązku informowania swojej WSPÓŁLOKATORKI o planie swojego dnia. Niechętnie dzielił się takimi informacjami nawet ze swoją rodziną, więc nic dziwnego, że w jego głowie nawet przez chwilę powiedzenie Briannie, że wyjeżdża nie było istotnym do zrealizowania punktem. A teraz już niestety był i musiał na nowo mierzyć się z jej pieprzonym czytnikiem i nią samą.
Zmrużył oczy i prychnął. – Nie mów mi, co mam robić. – wypowiedziane słowa bez chwili zawahania można było zaklasyfikować pod kategorię hipokryzji, jednak Lincoln miał to głęboko gdzieś. On pragnął jedynie ciszy i spokoju, by odpocząć po pracy. To chyba nie tak dużo, prawda? W końcu mieszkali razem, więc powinni respektować pewne zasady.
– Nie, nie pasuje. – odpowiedział krótko, nieznacznie ściszając swój głos. Nie chciał na nią raz za razem krzyczy, bo podejrzewał, że takie zachowanie mogłoby być alarmujące dla ich sąsiadów. – Nie masz pieniędzy na słuchawki? – wysyczał. Naprawdę nie potrafił zrozumieć, dlaczego Brianna nie używała tak podstawowej rzeczy. Oczywiście nie dopytywał, bo, przede wszystkim, wcale go to nie interesowało, jednak on za którymś razem sięgnąłby po sprzęt dla świętego spokoju.
– Wydaje mi się, że dla dobra nas obojga powinnaś się stąd wyprowadzić. – mruknął, lecz cały czas zbliżał się do Brianny. Zupełnie tak, jakby kobieta miała w swoim ciele jakiś pieprzony magnez, który go przyciągał, choć Lincoln wcale tego nie chciał. A może właśnie chciał? Inaczej nie dało się wytłumaczyć tego, że zbliżał się do niej i że powracał myślami do kobiety podczas rejsu; dotychczas statek był miejscem, w którym całkowicie odrywał się od Lorne Bay. Ten jeden raz nie potrafił, bo nie mógł wyrzucić z umysłu pieprzonej Brianny Whitbread.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
- Będę, tak długo, jak ty będziesz to robił. - był okropnym hipokrytą. I choć Brianna na co dzień taka nie była i ostatnie co chciała robić to krzyczeć na kogoś i komuś rozkazywać, to jednak budził w niej te wszystkie złe rzeczy. Po prostu samą swoją obecnością i tym jak ją traktował. Bo nie mogła sobie na to pozwolić. Nie mogła pokazać, że tak naprawdę jest bardzo krucha i słaba. I że może robić z nią co tylko chciał. Bo to tak nie działało. Nie mógł. Choć niepodważalnie zawładną jej myślami. Być może również też jej ciałem, ale do tego nie chciała przyznawać się nawet przed samą sobą.
Wywróciła oczami, kiedy usłyszała o słuchawkach. Nie zamierzała mu się z tego tłumaczyć. To nie tak, że nie było jej stać, albo że nie miała słuchawek. Zarówno mogła sobie je kupić, jak i miała jedne w szufladzie które dostała w zestawie z czytnikiem. Ale nie mogła ich nosić, nie mogła się przełamać niezależnie jak bardzo by chciała. Zgryzła delikatnie wargę i choć chciała się jakoś wytłumaczyć, ostatecznie nic nie powiedziała, tak jakby nie czuła się zobowiązana do jakichkolwiek wyjaśnień. - Och, zamknij się. - tylko tyle. Bez wielkich wyjaśnień na temat niechęci do słuchawek. W sumie bez czegokolwiek.
Zakręciła wodę, tym razem niczego nie urywając. W połowie mokre i czyste naczynia czekały na resztę, która spoczywała brudna w zlewie. Ale jak widać nie mogła tego dokończyć. Wytarła ręce w szmatkę i ścisnęła ją w dłoni, jakby chciała jakoś spaść na ziemię. Ale nie mogła. Patrzyła na niego. Będą w pułapce. Mogła się cofnąć, o krok. Bo wtedy wpadała już pupą na kuchenny blat. I tak zrobiła. Cofnęła się, uciekając w swoją pułapkę. Ale... czy gdyby miała możliwość, naprawdę by uciekła? Przecież mogła wyjść z kuchni. Porzucić wszystkie plany i zamknąć się w swoim pokoju. Ale udawała, że była w potrzasku. - Droga wolna... mogę pomóc ci się spakować. - szepnęła, a potem delikatnie przełknęła ślinę. Zmierzła go wolno spojrzeniem, aż zatrzymała wzrok na jego twarzy. Kurwa. Uciekaj, uciekaj, uciekaj!

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
– Ja ci po prostu mówię, że zachowujesz się chujowo i że w ogóle nie respektujesz granic. – burknął. To ona zdawała się mieć wieczny problem: budziła go rano, darła się na niego o to, że zostawiał swoje skarpetki w bębnie i wiecznie słuchała tego pieprzonego czytnika.
– Sama się zamknij. O to mi właśnie kurwa chodzi, żebyś wreszcie była cicho! – krzyknął. Naprawdę chciał wreszcie się wyspać i w ten sposób zregenerować swój organizm, jednak raz za razem Brianna mu to skutecznie uniemożliwiała.
Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. – Masz problem ze słuchem? – zapytał, podchodząc jeszcze bliżej. Nie miał pojęcia co robił. Mogłoby się wydawać, że naprawdę go popierdoliło i zdroworozsądkowa część jego mózgu zdawała się to zauważać – krzyczała, że Lincoln powinien uciekać z tym, że on nie słuchał. Podchodził bliżej i bliżej aż wreszcie, w pewnym momencie, zmniejszył dystans do tego stopnia, że bluza, którą miał na sobie dotykała materiału jej koszulki.
Kipiał pożądaniem, a pragnienie pocałowania kobiety przysłoniło mu wszystko inne. Musiał zapierać się ze wszystkich sił, by nie naprzeć na Briannę, bo naprawdę
– Naprawdę powinnaś się stąd wyprowadzić. – warknął, chcąc odwrócić uwagę od myśli, w stronę których uciekał jego umysł, chwytał się ostatniej deski ratunku – próbował być dla niej niemiły. Choć chyba finalnie to wszystko nakręcało go tylko jeszcze bardziej, bo Brianna była inna: nie odpuszczała, nie robiła rzeczy, które chciał i w niektórych momentach wydawało mu się, że specjalnie zachodziła mu za skórę, byleby tylko móc się z nim pokłócić.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
- Bo zamiast mi o wszystkim powiedzieć, to w koło się na mnie wydzierasz. Nie będę trzymać się granic, tak długo jak nie przestaniesz na mnie krzyczeć. - im głośniej krzyczał, tym ona mniej słyszała. Postanowiła, że będzie to całkiem sprawiedliwie, bo nie chciała, by wiecznie darł na nią mordę. To nie było ludzkie, nie mówiąc o tym, że nie było ani trochę miłe. Więc nic dziwnego, że w ogóle jej się to nie podobało. Cały Lincoln nieco jej... imponował? Nie. Podobał jej się. Miał bardzo seksowne ciało. W sumie cały był seksowny. Jego chłodny wzrok też przyciągał. Tak wiele tracił kiedy się odzywał. Kiedy się na nią wydzierał. A jednak przez całą swoją nieobecność siedział w jej głowie. Niszczył jej myśli. I czuł dziwne podniecenie na myśl o jego nagim torsie. Teraz też o nim pomyślała. Boże święty, kiedy stała się tak zbereźna? Wszystko, to jego wina. Siedział w jej głowie, ale mógł zabrać już swoje rzeczy i z niej uciec, bo ona nie chciała by nią zawładną. Był jak aktor, którego zaczynasz stalkować na instagramie, a potem wymyślasz sobie scenariusze jakby to było gdyby. Nie chciała tak o nim myśleć, a jednak.
- Msz problemy ze słuchem? - powiedziała dokładnie to co on i złapała paluszkami za blat kuchennych szafek. Nagle był tak blisko, że starała się nie oddychać zbyt głęboko, by przypadkiem jej ciało nie dotknęło jego ciała.
Westchnęła cicho, bo.... ciężko było jej sklepać jedno zdanie. - Nie. - powiedziała cicho, a potem zjechała wzorkiem na jego usta. Był stanowczo za blisko, by mogła skupić się na własnych myślach. Na czymś racjonalnym. Chociaż.... może lepiej by nie skupiała się na myślach, bo one prowadziły ją naprawdę w złe zakamarki. Mroczne zakamarki. - Co robisz? - spytała w końcu, a jej paluszki robiły się coraz jaśniejsze, od nacisku na cholerny blat.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
– Mówiłem, ale wtedy już w ogóle to do ciebie nie docierało. – mruknął, nie odrywając od niej swojego spojrzenia. Teraz miał już potwierdzenie tego, dlaczego nieustannie wracał do niej myślami: im bardziej ją od siebie odpychał, tym częściej zmuszony był słuchać jej komentarzy. Nie poddawała się i uważała, że to do niej powinno należeć ostatnie słowo, co go niesamowicie wkurwiało i po prostu nie mógł przejść obok tego obojętnie. Wręcz nie chciał widzieć innego wytłumaczenia czemu nie potrafił wyrzucić Brianny Whitbread ze swojego umysłu. Bo na pewno nie chodziło o to, że była naprawdę piękną kobietą. Nie, Lin przecież nie zawracał sobie kobietami czy mężczyznami, bo już całe lata temu wymierzył sobie karę – miał być sam do końca życia za to, co zrobił swojemu ojcu; za to, że spowodował ten przeklęty wypadek.
Co robił? Sam nie wiedział. Lincoln Buckley nie był osobą, która potrafiła wyrażać to, co czuł w danym momencie. Jego relacje międzyludzkie praktycznie nie istniały, a on sam nie umiał komunikować innym swoich potrzeb czy zmartwień. Najczęściej, jeśli w ogóle decydował się na rozmowę, to preferował krzyk. Już kilka dobrych lat temu wybrał tę metodę, a dodawszy do tego opryskliwość i niemiłe komentarze, wychodziła kwintesencja Lincolna.
Nie zajęło mu to długo, by zjechał wzrokiem na jej usta. Z uwagi na fakt, że dzieliła ich znaczna różnica wzrostu pochylił się, by znaleźć się bliżej twarzy Brianny.
– Po prostu chcę, żebyś się wreszcie zamknęła. – powiedział, a potem zadziałał pod wpływem impulsu, bo nie znał lepszego sposobu uniemożliwiającego jej wypowiadanie kolejnych słów. Nie zastanawiając się zbyt długo (i tym samym nie chcąc dać jej okazji do odezwania się), gwałtowanie połączył ich usta. Tak po prostu – ujął jej kark i pocałował, niekoniecznie zastanawiając się nad konsekwencjami.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
- Warczałeś. A to nie ma wiele wspólnego z mówieniem. - jak widać, dla niego nie było żadnej różnicy. Ale dla niej była. Była wychowana w domu pełnym miłości i troski o drugiego człowieka. Wiedziała, że to wszystko za sprawą jej choroby i tego, że prawie umarła. Ale wychowała się w naprawdę dobrym domu, gdzie walczyło się o życie i dobre samopoczucie drugiego człowieka. Jak widać z jego rodziną i z nim samym coś musiało być nie tak. Ale miała w sobie wystarczająco dużo taktuj, by w swoi zarzutach nie poruszać tematu rodziny.
Kompletnie nie wiedziała co ma miejsce w tej kuchni. Stała w końcu w niej bez makijażu. W wyciągniętej koszulce i pomarszczonymi paluszkami od wody w której jeszcze chwilę temu myła naczynia. Była totalnie nie seksowną częścią siebie. Nie mogła być bardziej nie seksowna. A jednak czuła jego wzrok na sobie, widziała jak zjeżdża na jej usta. Jej oddech nieco przyśpieszył i był ciężki, jakby nagle nie było powietrza w kuchni. Może to przez jego bliskość?
... żebyś wreszcie się zamknęła.
A potem się zamknęła. To znaczy. On ją zamknął. Zamknął jej usta. Mimo wszystko zaskoczona jego ruchem, cichutko jęknęła w jego wargi. Mogła zaprotestować. Nawet przeniosła paluszki z blatu na jego klatkę piersiową, opierając na niej otwarte dłonie. Ale ani przez sekundę nie naparła na jego ciało, by go odepchnąć. Zacisnęła w końcu paluszki na jego bluzie.... by mieć pewność, że jej nie ucieknie. Cholera, tak dobrze całował. Powoli brakowało jej powietrza, słyszała jak dudni jej serce. A jednak ustała na paluszkach by pogłębić pocałunek. cholera

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
– To praktycznie to samo. – burknął, wzruszając ramionami. Już dawno zatracił umiejętność normalnego porozumiewania się. Wypadek, w wyniku którego zmarł jego ojciec miał miejsce, gdy Lincoln miał 6 lat. Przez 28 lat Buckley zachowywał się jak ostatni gbur i na dobre przesiąknął takimi zwyczajami. W tym momencie – będąc całkowicie szczerym – chyba nie do końca wiedział, co to znaczy być miłym dla drugiej osoby. Zapewne nie raz, nie dwa tłumaczył mu to psycholog, lecz Buck już dawno wyparł to z pamięci (tak samo jak tę całą denną terapię, która mu nie pomogła).
Lincoln również tego nie wiedział. Nie rozumiał, czemu zmniejszał odległość, czemu się nad nią nachylał i czemu po głowie chodziły mu takie rzeczy. W tym momencie nawet nie zastanawiał się, czy będzie żałował. Po prostu podążał za impulsem.
Nieznacznie pomógł jej w zamknięciu się i prawdę powiedziawszy spodziewał się tego, że kobieta zachowała więcej zdrowego rozsądku i że go odepchnie. Jednak nic takiego nie miało miejsca, więc Lincoln pogłębił pocałunek, zmniejszając odległość między nimi jeszcze bardziej. Wreszcie podniósł ją i posadził na blacie kuchennym, bo dzięki temu miał lepszy dostęp do jej ciała.
Nie było to rozsądne.
Nie powinno się wydarzyć.
A jednak jeszcze chwilę temu, Lincoln Buckley pieprzył swoją współlokatorkę na blacie w kuchni. Nie zastanawiał się nad tym, jak zachowa się później, bo o wiele ważniejsza była cholerna satysfakcja i to, że zaspokajał szalejące pożądanie.
Niezręczność przyszła chwilę po ostatnim gwałtownym pocałunku. Lincoln popatrzył na Briannę, lecz nie potrafił wypowiedzieć żadnego, sensownego słowa. Nigdy nie był wylewny, więc chyba, w jakimś sensie, zdał się na nią. W końcu to ona chciała mieć zawsze ostatnie słowo, prawda?

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
To było... Czyste szaleństwo. W jednej chwili skali sobie do gardła. W drugiej był przeraźliwie blisko,a je myśli uciekały do wyobrażeń tak zboczonych ze sama się ich wstydziła... A za chwilę ja całował. Zbyt zachłannie jak się jej wydawało. A jednak cholernie się jej podobało. Chciała brać w tym czynny udział mimo że jej płuca sizalaly na najwyższych obrotach była lekko w tyle z oddechem.
Jej pośladki wylądowały na blacie kuchennym. A otem wszystko potoczyło się znacznie szybciej. Nie było czasu na zastanowienie się nad tym. Nie było czasu na protesty. Bo... Ona też tego chciała. W tej chwili była tak nakręcona że zdrowy rozsądek po prostu wyparował. Nie tracąc czasu nawet na rozbieranie się po prostu oddał mu się w pełni. A on nie kochał się z nią delikatnie jak Polo który kilka lat temu upewniał się po każdym ruchu bioder czy się nie rozleciała. On ja zwyczajnie pieprzyl, a ona jęczała tak głośno, że sąsiedzi na bank ich znienawidzą.
Przed oczami zrobiło jej się ciemno. Płuca na chwilę omówiły jej posłuszeństwa. Dlatego przez pierwszy moment nie była w stanie myśleć o tym jak było niezręcznie. Zmusiła go do tego by się odsunął. A potem zeskoczyła z blatu naciągając kolarki na odkryta pupę. Musiała się napić. Chociażby wody z kraju i tak uczyniła. Oblała swoje rozpalone policzki zimna woda i przy okazji wypłukała przesuszone gardło. Wciąż była nieco roztrzęsiona przepływająca przez nią fala przyjemności. Ale dopiero teraz gdy uspokoiła swój odrch była w stanie na niego spojrzeć. I... Nagle nie wiedziała co powinna powiedzieć. Że było fajnie? A może żeby więcej tego nie robił? Było fajnie, ale to było głupie. Chciała więcej. Może gdyby... Gdyby nie jakąś dziwna blokada... Chyba sama by się na niego rzuciła. - Żadnych pretensji? Miałam jęczeć cieszej? - chciała zmusić się do tonu przed seksu. Chciała być znów rozzłoszczona i pełna pretensji. Ale nie wyszło. Wyszło to strasznie sztucznie. Odwróciła się do niego plecami i odpaliła czytnik. A potem puściła wodę w zlewie by wrócić do mycia naczyń... Bo co miała powiedzieć?

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
Nie zastanawiał się nad tym, czy powinien być delikatny, bo to nie leżało w jego naturze. A poza tym, widząc zachowanie kobiety, mógł wnioskować, że jej to odpowiadało. Czy to złe, że chciał powtórki zaraz po tym, jak się od niej odsunął?
Obserwował ją jak piła wodę i jak przeszła w naturalny sposób do czynności, którą jej przerwał. Oczywiście nie miał zamiaru jej odpowiadać, bo gdyby to zrobił, wiedziałaby, że wszystko było zajebiście. Gdy tylko usłyszał dźwięk dobiegający z czytnika, spojrzał na Briannę i zmrużył oczy. Była... Tak bardzo go wkurwiała... Naciągnąwszy spodnie dresowe, zdecydował się podejść do współlokatorki. – Wyłącz to. – mruknął jej do ucha, delikatnie nadgryzając jego płatek. Nie chciał jednak przesadzać, więc po tym geście zdecydował się zostawić ją samą w kuchni. Chyba musiał przemyśleć sobie to wszystko na spokojnie, bo... Cholera jasna, to było szalone.

Dopiero po jakimś czasie uderzyła go myśl – nie zabezpieczyli się. W ferworze pożądania i gwałtowności, Lincoln w ogóle nie zwracał na to uwagi. Dotarło to do niego w momencie, w którym ochłonął. Spojrzał na sytuację z innej strony i dostrzegł całą masę minusów. Bo co jeśli, Brianna zajdzie w ciążę? To miał być jeden, nic nieznaczący numerek, a nie zabawa w dom i rodzinę.
Musiał z nią porozmawiać. Podniósł się ze swojego łóżka i pierwszy raz to on pukał do jej drzwi. Cierpliwie czekał aż kobieta mu otworzy, a gdy to się stało, utkwił w niej swoje spojrzenie. – Musimy porozmawiać. – rzucił chłodno. Kompletnie nie widział, jak podejść do tematu, ale po prostu musiał znać prawdę i tylko to sprawiło, że w ogóle zdecydował się do niej przyjść. – Nie zabezpieczyliśmy się. – zauważył, choć chyba było już za późno na zmienienie czegokolwiek.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
Po tym jak wyszedł dokończyła mycie naczyń ale już nie miała włączonego czytnika. Wyłączyła go zaraz po tym jak zamknął drzwi swojej sypialni.
Kiedy poszła do swojego pokoju... Musiała mocno ochłonąć. Właściwie nie wiedziała co się między nimi wydarzyło. Chwilą wiedziała co. Ale nie wiedziała dlaczego. Włączyła maszynę z tlenem i założyła na twarz maskę. Musiała sobie pomoc. Małe niedotlenienie spowodowane wysiłkiem dawało w kość. Nie mogła zapominać, że jej płuca nie działały najlepiej. Umiliła sobie czas jakiś serialem. Ale kompletnie nie wiedziała o czym on był. Bo nie potrafiła się totalnie na nim skupić. Myślała tylko o tym jak pieprzyl ja na blacie w kuchni. To było zbyt zgubne. Kiedy zapukał do drzwi zamknęła laptopa i spojrzała na maszynę z tlenem. Kurwa. Szybko ja wyłączyła. A potem po prostu rzuciła na nią jedna ze swoich bluz. Chciała ja ukryć.
Z jakiegoś powodu poprawila włosy a dopiero potem otworzyła drzwi. Skinęła głową. Rozmowa? Z nim? To było dość ciekawe. Wyszła przed pokój i zamknęła drzwi by się o nie oprzeć. Nie chciała go zapraszać do środka. Nie chciała by widział wszystkie leki na nocnej szafce, albo nie daj borze maszynę z tlenem. Uśmiechnęła się słysząc o zabezpieczeniu. Ale było w tym uśmiechu coś smutnego. Gdyby była normalna. Gdyby była zdrowa... Zapewne zachodziłaby w głowę fo teraz?! A co jeśli okres będzie się spóźniał i nagle okaże się że jest w ciąży?! Ale nie była ani normalna kobieta, ani zdrowaą. Więc te zmartwienia choć ludzkie były jej obce. Nawet jakby bardzo chciała je meic. - Nie musisz się martwić. Nie mogę mieć dzieci. - co innego miała mu powiedzieć? HEJ NIE MARTW SIĘ MAM USUNIĘTA MACICĘ!? Przecież to w ogóle nie wchodziło w grę. Zaczesala wolno pasmo włosów za ucho i patrzyła na niego z dołu. Sprawiał ze odczuwała cholerne mrowienie w brzuchu. Musiała się naprawdę mocno powstrzymywaćzby nie odepchnąć się od drzwi i by się na niego nie rzucić.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
ODPOWIEDZ