29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
5:12 a.m.
Spojrzała na zegarek tuż po tym, gdy zgasiła silnik samochodu zaparkowanego przed domem. Miała wrócić do domu po północy, gdy nabierze pewności, że wielka impreza zorganizowana w dużej sali restauracyjnej nie wymknie się spod kontroli. To było ważne przyjęcie. Nie mogła zostawić go pod opieką reszty personelu. Gdyby coś się działo, goście oczekiwaliby jej wsparcia, pomocy lub interwencji. Po to tam była i po to posiadała biuro, żeby łapać w nim krótkie drzemki, pomiędzy którymi zaglądała na salę upewniając się, że goście mieli udaną zabawę. Podczas jednej z takich drzemek odleciała na dłużej i to akurat w momencie, gdy miała niebawem się obudzić, sprawdzić wszystko i wrócić do domu. Nim się obejrzała, była czwarta, goście już dawno się rozeszli a sala była prawie czysta i gotowa do podawania śniadań.
Zdarzało się i tak. Nie było biedy, chociaż najbardziej żałowała tego, że znów minął się z Babycino, która niebawem zacznie zbierać się do pracy.
Po cichu weszła do domu od razu zdejmując obcasy, które zostawiła w przedpokoju. Przez szparę w drzwiach sypialni dostrzegła delikatne światło lampki, więc wycofała się do kuchni i nastawiła ekspres. Już wiedziała co zastanie, gdy wejdzie do pokoju; pracującą Harwood, jakby samo to, że przesiedziała nad papierami cały wieczór nie było wystarczającym przygotowaniem się do pracy.
- Jaka jest twoja pierwsza myśl, kiedy się budzisz? – zapytała na dzień dobry tuż po przekroczeniu progu sypialni z kubkiem świeżo zaparzonej kawy. Nie myliła się. Baby siedziała w łóżku z dokumentami. – Zajrzeć do papierów i napić się kawy – odpowiedziała z przekąsem nie dając tej szansy kobiecie, której podała kubek jednocześnie pochylając się na tyle, żeby skraść krótkiego całusa na „dzień dobry”.
Nie kryjąc zmęczenia ruszyła w stronę garderoby, w której na moment zniknęła, co wcale nie przeszkadzało w rozmowie.
- Tak, wiem. Miałam wrócić wcześniej. – Zdjęła żakiet i wraz ze spódnicą odwiesiła go na miejsce. – Pilnowałam imprezy dla ważniaków i jedna z drzemek z biurze zamieniła w podróż do Krainy Morfeusza. – Ziewnęła zdejmując koszulę, którą wraz ze stanikiem rzuciła do kosza z brudami i zarzuciła na siebie czarny zwykły t-shirt. – Lubię swoją pracę – stwierdziła wychodząc z garderoby. – ale czasami mam dość lizania tyłków bogatych pierdzieli, którzy myślą, że wszystko im się należy. Jeden z nich porzygał się przed recepcją, a potem w windzie i to tak, że opryskał całe drzwi. – Wsunęła się na swoją połówkę łóżka cały czas patrząc na zapatrzoną w dokumenty Baby. Nie odrywając wzroku przesunęła się bliżej i leżąc bokiem uniosła głowę, którą podparła na dłoni zgiętej ręki. – A jak tobie minął wczorajszy dzień? – Próbowała kupić sobie parę minut w ramach nadrobienia codziennych plotek. Czuła, że za wiele nie dostanie, bo Baby ciężko było oderwać od pracy, ale liczyła na tych parę słów, którymi wstępnie się pocieszy.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Pracowała, pracowała całkiem dużo. W sumie odkąd poszła na studia pracowała dużo i ciężko było jej to powstrzymać. Bo lubiła swoją pracę. Nie dawała jej tyle szczęścia, co mogłoby jej dać bieganie. Jednak nie było sensu tego rozpamiętywać. Po pracy zajechała swoim motorem po jakiś obiad. Wiedziała, że jej narzeczona była w pracy. Więc musiała jakoś sobie poradzić. Gotowanie dla jednej osoby nie było przyjemne, szczególnie, że nie było się najlepszym w tej dziedzinie. Potem zrobiła rundkę po mieście z sushi w plecaku. Nigdzie nie musiała się śpieszyć. W domu nikt na nią nie czekał. Ale ostatecznie tam zajechała. Schowała motor w garażu, a potem rzuciła w pusta przestrzeń jakieś powitanie. Jedząc rolki oglądała jakiś gówno program. Potem postanowiła, że pójdzie pobiegać by oczyścić sobie głowę. Aż w końcu zajęła się tym co lubiła najbardziej. Wykąpana z zimnym winem leżała w łóżku z papierami. Brakowało tylko Vivian. Na którą chciała czekać, niestety.... nie doczekała się. Sen ostatecznie był silniejszy.
Budzik był brutalny. Przetarła czy i była gotowa do działania. Nim wstała umyć zęby, nim rozgrzała wodę pod prysznicem sięgnęła do swoich notatek. Musiała przygotować się do dzisiejszego dnia w pracy i jakoś zabić myśli o narzeczonej, która nie wróciła na noc do domu.
Miała otworzyć usta i powiedzieć o swojej myśli... zapewne byłoby to kłamstwo, które miałoby przesłodzić ten poranek. Ale Vivian znała ją bardzo dobrze. Westchnęła cicho, a potem z wdzięcznością przejęła kubek kawy. To zapewne postawi ją na nogi i będzie w stanie dojechać do pracy. - Dobrze że wiesz. - jęknęła odkładając na chwilę papiery, by skupić się na kawie. Nie lubiła kiedy nie wracała na noc. Często noc była jedyną częścią doby w której mogły spędzić razem czas. Odstawiła kubek z kawą, była zbyt gorąca. Więc wróciła do dokumentu. Będzie musiała go poprawić i przepisać. - Proszę, bez wymiocinowych szczegółów. Bo jeszcze chwila i poczuje ich smród. - skrzywiała się nieznacznie. Nie rozumiała, jak wiele ludzi na poziomie pod wpływem alkoholu dostawało małpiego rozumu. Kręciła się w świecie bogatych dupków i wiedziała co procenty robią z ich głowami. Na chwilę odłożyła dokumenty na brzuch i sięgnęła ponownie kubek z kawą. - Nikt nie zwymiotował w moim gabinecie. Ale rozwodząca się kobieta wylała morze łez nad swoim ciężkim losem. - nie lubiła takich ludzi. Słabych, nie potrafiących pogodzić się ze swoim losem. Rozwodziła się, tyle. A jednak aż tyle. Wzięła kilka łyków kawy, a potem znów jej dłonie wylądowały na dokumentach. Takie było życie z Cino. Pełne dokumentów i narzekania na ludzi, który nie godzą się ze swoim losem, choć sami go sobie zgotowali.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
Była zmęczona, ale nie chciała bezczelnie odwracać się tyłem do Cino i iść spać zwłaszcza, że nie wróciła do domu o obiecanej porze. Nie uważała tego za wielką zbrodnię, ale wiedziała jak cenny był ich wspólny czas zwłaszcza, że obie dużo pracowały (z czego więcej przypadało partnerce, która nawet w domu nie umiała oderwać się od dokumentów). Tak naprawdę chciała skorzystać z tych paru minut, które teraz miały, bo potem zobaczą się dopiero wieczorem, o ile Harwood nie zasiedzi się w pracy. Nie chciała tego odwlekać, unikać choćby krótkiej interakcji, bo pomimo tych pięciu wspólnie spędzonych lat, nadal tęskniła za kobietą (kiedy długo się nie widziały). Dopiero przy niej nabierała pewności, że to nowe życie było prawdziwe. Że przeszłość nie wróci i jej nie pochłonie, bo tamtego życia już nie było. Istniało tylko to co teraz. Ona i Cino z wielce ważnymi dokumentami.
- A pani mecenas Harwood nie lubi, jak się przy niej płacze. – Lament rozwódki mogłaby porównać do rzygającego biznesmana. Obie te rzeczy wywoływały podobną reakcję u narzeczonej, pod której koszulkę wsunęła dłoń i przesunęła po skórze na brzuchu. Trochę, żeby poprzeszkadzać a trochę w ramach zaczepki i zaznaczenia, że nie ważne jak udaną drzemkę w biurze miała, tu było jej o wiele lepiej.
- Może znajdziesz dla mnie pięć minut? – zapytała szeptem pod koniec delikatnie mrucząc i najpierw ucałowała kobietę w ramię, a potem we włosy w okolicach szyi. Nie mogła ich odgarnąć, bo przecież jedną ręką się podpierała a drugą miała schowaną pod ubraniem Harwood.
Tylko, że coś było nie tak. Nic wielkiego, ale Vivian starała się dostrzegać różnicę pomiędzy „koniecznie muszę ogarnąć tę robotę przed wyjściem” a „nie muszę pracować, ale robię to z zasady i dlatego, bo coś naskrobałaś/nie mam humoru”. Czasami ciężko było odczytać, z którą wersją miała do czynienia.
Odsunęła się, ale nie zabierała dłoni, patrząc uważnie na narzeczoną.
- Jesteś zła, że nie wróciłam wcześniej? – zapytała z nutką ostrożności w głosie. Wiedziała, jaki Baby miała stosunek do ich mijania się. Sama nie czuła się z tym najlepiej. Dodatkową kwestią było to, że przy Vivian ciągle ktoś się kręcił a zwłaszcza swe pawie pióra puszył jeden z dostawców wina, który nie odpuścił nawet po oznajmieniu, że Liberto była zaręczona. O kogoś takiego można być zazdrosnym. – Naprawdę zasnęłam – dodała stanowczo acz z nutką luzu, bo wcale nie uważała, że musiała jakkolwiek się z tego wybraniać. – Za co cię przepraszam i w ramach rekompensaty ugotuje nam dzisiaj kolację. Dobrze? – Cały czas przypatrywała się twarzy Harwood chcąc odgadnąć jej myśli.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Baby nie miałaby jej za złe, gdyby tak po prostu poszła spać. Ale z drugiej strony, spała w pracy, to chyba nie powinna wracać do domu wielce zmęczona? O tym jednak nie zamierzała dyskutować. Ostatnie czego potrzebowała przed wyjściem z domu to kłótnia z narzeczoną. Baby o wiele bardziej wolała rozmawiać i rozwiązywać konflikty, niż się kłócić. Szczególnie z narzeczoną... albo tylko z nią. Nie miało to jednak znaczenia. Chciała wyjść z domu ze spokojną głową, a sprzeczka w łóżku na pewno by tego nie umożliwiła.
- Nie lubię kiedy łzami próbuje ugrać się więcej, niezależnie od tego czy ma się jeszcze jakieś argumenty czy nie. - o wiele bardziej wolała ludzi, którzy inteligentną dyskusją próbowali ugrać dla siebie więcej korzyści. Była wtedy w stanie przejść do negocjacji. W swoim zawodzie nauczyła się znieczulicy na ludzie łzy. Więc jeśli chcesz coś ugrać, lepiej sięgnąć za inne argumenty. Wciągnęła brzuch kiedy po nim przejechała. - Masz chłodne dłonie. - rzuciła w ramach wyjaśnień. W przeciwieństwie do Vi, on spędziła kilka godzin pod ciepłą kołderką. Mimo ze była samotna w łóżku, to nieco się rozgrzała. - Skarbie daj spokój. Za pięć minut muszę być pod prysznicem. - gdyby wróciła na czas, tak jak obiecała, nie musiałaby handlować się o wspólne pięć minut. Trochę chciała ją ukarać, a trochę naprawdę nie miała czasu na czułości. Musiała wziąć prysznic, wyprasować koszulę, a potem zjeść jakieś solidne śniadanie, bo pewnie do wieczora nie będzie miała czasu na jedzenie.
Westchnęła ciężko na słowa kobiety, a potem delikatnie pokręciła głową. - Nie jestem zła, że wróciłaś później. Jestem zła, że nie dotrzymałaś słowa. - wyjaśniła, a potem podniosła się z łóżka, jednocześnie uciekając spod ręki Vi. Schowała do teczki papiery w których grzebała. - Niedobrze, bo jeśli ma wyjść z tego tyle co wczoraj. To wolę nie głodować. - gdyby wczoraj miała czekać na kolację spod ręki narzeczonej to umarłaby z głodu. Wolała tego nie testować. Więc wolała na nic się nie nastawiać. Zdjęła z siebie koszulkę nocną w której spała i nago przespacerowała się do łazienki gdzie puściła wodę pod prysznicem. Prysznic zajął jej kilka minut. Ale po chwili wróciła do sypialni w ręczniku. Usiadła na łóżko, bo stoliczku nocnym miała poukładaną bieliznę, przynajmniej tą do codziennego użytku. Rzuciła na łóżko biustonosz i stringi, a potem obejrzała się na narzeczoną i położyła się mokra na łóżku. - Ostatnie spotkanie mam o osiemnastej. Więc nie będę szybciej niż koło dwudziestej. Jak do tego czasu nie wrócisz i nic nie ugotujesz, to chociaż mi napisz bym wzięła sobie coś na wynos. - rzuciła i w końcu przysunęła się do niej, by skraść jej buziaka, albo kilka.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
Przegryzła wargę wzrokiem odprowadzając Cino, która prowokowała ją swą nagością i na pewno doskonale o tym wiedziała. Robiła to specjalnie i bezczelnie, czemu Vivian ciężko było się oprzeć, chociaż wiedziała, że to kara za powrót do domu nie na czas. Z ciężkim westchnieniem opadła na plecy i popatrzyła na sufit. Często dochodziła do wniosku, że jej się przyfarciło. Sama zapracowała na swoje stanowisko, kawałek miejsca w Australii, którą wybrała lata temu i na znajomych, ale z Harwood było inaczej. Nieco zbyt pokrętnie, w czym ciężko doszukać się wielu starań na samym początku. To Babycino się przy niej kręciła. To ona sprawiła, że Vivian zaczęła pragnąć drugiej osoby i choć jawnie ją przy tym wykorzystano, to ciężko powiedzieć, że Liberto na to zapracowała. Podejrzewała, że gdyby nie była związana z Lachlanem, to Cino nawet nie zwróciłaby na nią uwagi. Nie w kontekście urody a osoby samej w sobie. A jednak stało się inaczej i choć wcale nie musiało Vivian tego nie żałowała. Była zadowolona i szczęśliwa na tyle, żeby nie roztrząsać tego co było.
Była tutaj. Nie ważne jak, ale miała narzeczoną, dzieliły razem dom i planowały przyszłość; to był dobry powód, żeby nie oglądać się za siebie.
Sięgnęła po telefon i nastawiła budzik na siódmą trzydzieści. Zdrzemnie się jeszcze i zbierze do pracy. Przez ten czas na pewno sobie bez niej poradzą. Odruchowo chciała przetrzeć oczy, ale szybko się powstrzymała. Umyślnie nie zmyła makijażu, żeby po przebudzeniu tylko go poprawić i polecieć dalej.
Zamknęła powieki czując, jak sen sam do niej przychodzi, ale jeszcze z tym walczyła. Czekała, bo chciała zapewnić Babycino, że dziś na czas wróci do domu.
W ciszy obserwowała kobietę. Nawet obnażona w samym ręczniku emanowała pewnością siebie, co niezwykle przyciągało Vivian. Patrzyła na nią, na rzucaną w bok bieliznę, która przecież miała wylądować na ciele Cino i wreszcie na ciemne oczy.
- Wrócę i ugotuje – obiecała nie musząc dodawać, że w razie czego weźmie coś na wynos (gdyby jednak nie zdążyła dotrzeć do kuchni, ale do domu na pewno wróci). Nie była też mistrzem patelni. Tak na poważnie gotowania zaczęła uczyć się dopiero po przyjeździe do Australii i wszystko testowała na Lachlanie.
Z uśmiechem przyjęła pierwszy pocałunek i potem kolejne dłonią obejmując ręcznik, którym owinęła się Cino.
- Jesteś cudowna – wyszeptała tuż po oderwaniu się od drugich warg. – I zasługujesz na udany poranek. – Naparła na drugie ciało tak, żeby Cino ułożyła się na plecach, zaś sama dłonią sięgnęła do jej uda. – Pięć minut – podkreśliła zanim usłyszała choćby słowo sprzeciwu. Skradła kolejnego czułego całusa, po którym cała zsunęła się na dół znikając między udami narzeczonej
Pięć minut.

Tym razem dotrzymała słowa. Nie żeby, robiła to rzadko. Zdarzało się jednak, że nie mogła być na czas tam gdzie chciała lub powinna, chociaż nigdy jeszcze nie wystawiła Cino, gdy były umówione poza domem. Inaczej, gdy nie wracało się do domu na czas a inaczej, gdy druga osoba przez godzinę czekała na ciebie w restauracji. Gdyby to drugie się zdarzyło, już raczej nie byłyby razem.
Na styk wróciła do domu i na styk przygotowała kolację, z której była dumna, chociaż martwiła się, że mogła coś schrzanić. Łosoś mógł wyjść za suchy, makaron przegotowany a sos za mało sosowaty. Po wczorajszej wpadce nie chciała tego schrzanić, ale nawet jeśli spali łososia, to raczej Cino nie będzie na nią zła za starania i dobre intencje.
Dwa kieliszki oraz wino stało na niskim stoliku w salonie. Liberto nie przepadała za jedzeniem przy dużym stole. Miała ku temu swoje powody, lecz dla Harwood tłumaczyła się tym, że w podróży rzadko kiedy przy takowym jadła i po prostu nie przywykła. Oczywiście będąc gdzieś w gościach albo restauracji nie zamierzała jeść na podłodze, ale w domu wolała skorzystać z niskiego stolika oraz poduszek (zarezerwowanych do podłogi), które sama kupiła świadoma, że będzie z nich często korzystać.
- Jestem w kuchni! – zawołała słysząc narzeczoną, która właśnie wróciła. – W salonie czeka wino, więc korzystaj. – Vivian potrzebowała chwili, żeby ułożyć danie na dwóch talerzach. Makaron w pesto i łososia, z którymi pojawiła się w salonie. – Liczę, że dziś miałaś lepszy dzień od wczorajszego. – Że nikt się nie rozpłakał podczas rozmów, chociaż to jeszcze nic w porównaniu z innymi sytuacjami, o których opowiadała Harwood.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Uległa w końcu uległa i pozwoliła sobie na pięciominutowe leżenie w łóżko. Nie odwdzięczyła się jednak tym samym, choć bardzo by chciała. Niestety nie miała już na to czasu. Podziękowała jej soczystym buziakiem, a potem szybko się ubrała i zostało jej jedno. Życzyć narzeczonej słodkich snów. Potem zaniosła do zlewu kubek po swojej kawie i gdy była już w pełni gotowa to wyjazdu wcisnęła kask na głowę i pojechała do pracy.

Dziś również nie nudziła się w pracy. Spotkanie do którego się przygotowała znacznie się przedłużyło, przez co kolejne sprawy musiała potraktować nieco powierzchownie by nie wrócić do domu po północy. Przecież umówiła się z narzeczoną, a była dość słowna. Kiedy umawiały się na jakąś godzinę w domu, to Cino przyjeżdżała na czas, ale zazwyczaj przywoziła ze sobą pracę do domu. W sumie robiła to co dzień. Zamykała się wtedy w swoim gabinecie, gdy musiała naprawdę się skupić. Albo zalegała na kanapie z głową na kolanach narzeczonej i pracowała. Dużo pracowała. Tego wymagała od niej praca. Szczególnie, że po latach ciężkiej pracy i nauki w końcu mogła się tym zajmować i była w tym nowa. P
Pożegnała klienta, siedziała jeszcze chwilę w restauracji kończąc swoją kawę. Zebrała dokumenty, a potem po prostu uregulowała rachunek i ruszyła w drogę do domu. Standardowo zaparkowała w garażu swoim motorem i na półce zostawiła kask. A później już w przedpokoju zostawiła szpilki i plecak z dokumentami i... usłyszała jej głos. Cieszyła się, że tym razem nie wchodziła do pustego domu. - Nie rozpieszczasz mnie za bardzo? - rzuciła zapominając już całkiem o porannej dyskusji. Poszła umyć ręce do łazienki, a potem wróciła się po plecak. Może nie będzie pracować przy jedzeniu. Ale chwilę będzie musiała posiedzieć w dokumentach. Posadziła tyłek na ziemi opierając się o kanapę plecami. Nalała wina do obu kieliszków i z jednego od razu się napiła. W drugiej ręce miała już akta sprawy. Nie wiedziała w końcu jak długo będzie czekać na kolację, a każda minuta jest na wagę złota! Podniosła wzrok znad papierów i odłożyła je na bok. - Nikt nie płakał, ale pierwsze spotkanie tak strasznie się ciągnęło, że potem miałam problem z nadrobieniem czasu.... Wyspałaś się? - domyślała się, ze nie spała za długo. Poczekała, aż jej kobieta odłożyła talerze i usiadła obok, a wtedy złapała ją za koszulkę i przyciągnęła do siebie. Wszystko po to by skraść jej powitalny pocałunek. Zbyt długi, zbyt leniwy. Ale jak już przyssała się do jej ust, to nie chciała jej szybo wypuszczać. Wsunęła dłoń po jej koszulkę, wprost na jej koronkowy stanik. Miała cholernie seksowną narzeczoną. - Smacznego. - rzuciła cicho prosto w jej wargi i jak gdyby nigdy nic oparła się znów o kanapę by wziąć talerz i zaczęła jeść.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
Nie zdziwił ją widok dokumentów na stoliku, ale też nie pamiętała kiedy ostatni raz ich nie było. Tak często miała z nimi do czynienia, że przywykła, jakby to było coś normalnego a jednak Vivian wciąż zwracała na nie uwagę. Gdzieś z tyłu głowy czuła, że jej wadzą, zaburzają przestrzeń i tworzą barierę, przez którą nie umiała się przebić. Stanowiły tarczę, obcą ziemię, miejsce do którego nie miała wstępu przebywając blisko Babycino. Tak samo, jak Harwood nie miała wstępu do jej przeszłości, co zmuszało vivian do ugryzienia się w język. Gdyby zaczepiła o temat dokumentów i tego, że Cino ciągle przy nich siedziała, to ta odwzajemniłaby się pytaniami o dawne życie Liberto.
- Niekoniecznie, ale nadrabiam drzemkami. – Nie narzekała. Przywykła do małej ilości snu i łapała go w biurze na krótkie chwile. Czasami było to pół godziny a czasami tylko dziesięć minut. Miała tę umiejętność, że potrafiła zasnąć od razu; niezależnie od miejsca oraz pozycji. Mogła leżeć, siedzieć, opierać się o coś. Po prostu dbała o energię, która na co dzień była jej potrzebna i zarazem podświadomie chciała być gotowa na wszelką możliwą katastrofę, podczas której nie zmruży oka.
Usiadła uśmiechając się do Cino i już była gotowa skupić wzrok na talerzu, po który sięgała, gdy nagle poczuła szarpnięcie. Ciało zareagowało automatycznie. Nawet nie potrzebowała podpowiedzi. Głowa od razu się odwróciła kierując twarz ku tej drugiej uprzednio biorąc głęboki wdech, jakby spodziewała się jego długiego braku. Przymknęła powieki rozkoszując się smakiem drugich ust oraz dotykiem, któremu nie była dłużna, choć na początku stać ją było tylko na ułożenie dłoni na udzie Harwood.
- Smacznego – odpowiedziała szeptem, acz w przeciwieństwie do partnerki, nie od razu się od niej odsunęła. Przegryzła dolną wargę. – Prowokatorka – stwierdziła tylko zanim uporała się z nagłą bliskością, którą równie brutalnie jej odebrano. Miała do niej słabość, która ujawniała się w takich momentach.
Zanim wzięła talerz, nalała im obu wina czekając na ewentualny werdykt dotyczący smaku dania. Starała się. Uważała, że wciąż się uczyła i choć daleko jej będzie do wielkich szefów kuchni, to przynajmniej umiała co nieco przyrządzić.
- Twoi rodzice do mnie dzwonili. – Nie był to najlepszy temat do rozmowy, ale wolała zacząć go teraz i zapomnieć niż rzucać na sam koniec. – A raczej twoja mama. Mówiła, że od niej nie odbierasz, co jak sądzę ma związek z ostatnim spotkaniem, na który cię zaprosiła i przy okazji zaciągnęła tam Lachlana. – Oh, jakiś to był nerwowy wieczór, gdy Cino wróciła czerwona i zła jak osa. Na jej miejscu również by była. Tak wrobić swoje dzieci w spotkanie, którego żadne nie chciało.. – Chciała zaprosić nas na kolacje. Nas dwie. Podobno chcą nam coś przekazać. – Wzruszyła ramionami, bo nie wiedziała, o czym dokładnie była mowa. – Powiedziałam, że to z tobą przegadam. – Decyzja nie należała do Vivian. – Rozumiem, że jesteś zła na mamę, ale nie możesz jej wiecznie unikać. A jeżeli znów wywinie taki numer, to zablokuje jej numer. – Nie zrobi tego, ale miała dobre intencje i chciała pokazać, że bez względu na wszystko zawsze będzie trzymać stronę Cino.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Dla Cino... praca była najważniejsza. Już jako dziecko była dość zawzięta. Wtedy jednak miała nieco inne ambicje. Kochała biegać i chciała się w tym spełniać. Z bieganiem chciała wiązać swoją przyszłość. Ale niestety wyszło jak wyszło. Przez głupie żarty swojego brata bliźniaka, straciła na zawsze szanse na życie w związku ze sportem. Ale to nie sprawiało, że była mniej ambitna. Straciła wiele lat młodości, na ciężką naukę. Chciała pokazać, ze nie zmarnowała tych lat. Była nowa w biznesie. Musiała pokazać, że jest godna zaufania. Dlatego musiała pracować dwa razy lepiej i dwa razy szybciej od innych. Jej narzeczona musiała jakość znieść ten szalony czas. Za jakieś... kilka lat wyrobi sobie renomę. A wtedy będzie mogła nieco zwolnić. Albo poradzi sobie z natłokiem zadań i lepiej będzie planowała swój czas.
- Jeśli nie chcesz się dziś ze mną pokłócić... - zaczęła, a potem odłożyła talerz by spojrzeć na narzeczoną. Ich matka dawno się już poddała i Babycino nie sądziła, by ta podjęła kolejną próbę pojednania bliźniaków. Ba! Baby nawet zagroziła matce, że jeśli jeszcze raz zrobić coś takiego, to nie tylko będzie miała skłócone dzieci.... może nie mieć już córki. Baby nie miała ochoty spędzać czasu z Lachlanem, nie tęskniła za nim. W sumie wyparła z głowy, że bliźniak w ogóle ma. - Nie życzę sobie, by do ciebie dzwoniła i wciągała cię w to wszystko. Po prostu sobie daruj. Jak bardzo chcesz się z nią spotkać, to zaprosimy ją na weekend. Z tatą. Samych. - nie pojedzie więcej do rodziców, a jak jej narzeczonej tak bardzo zależało na spotkaniu z rodzicami Babycino, to mogły ich zaprosić. Straciła ochotę na wspólny obiad. Ale mimo wszystko wzięła w ręce talerz i wróciła do jedzenia. Może i miała lepsze plany na ten wieczór i chciała się narzeczonej odwdzięczyć za dobre jedzonko. Ale teraz wiedziała że z lampką wina i papierami pójdzie do wanny. - Z resztą co takiego może nam niby przekazać? - fuknęła niezadowolona i ponownie odłożyła talerz. Straciła apetyt mimo, że wszystko było naprawdę dobre. Jej matka była dość niereformowalna i za wszelką ceną chciała postawić na swoim. Ale chyba zapomniała, że jej dzieci były dorosłe i miały prawo do tego by decydować z kim chcą się spotykać, a z kim nie. Niezależnie jak ją to bolało, to nie była już jej sprawa.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
- Jak bardzo ja chce się spotkać? – zapytała marszcząc brwi. – To twoja mama zadzwoniła do mnie. – Czuła, że musi o tym przypomnieć Cino, która chyba źle to wszystko odczytała, chociaż od kiedy mocno angażowała się w pracę, wszystko ją mocno drażniło. Liberto wiedziała, że i tym razem tak się stanie, ale przecież nie naciskała. Łagodnie stwierdziła, że mogłyby to zrobić, ale wystarczyło proste „Nie chcę ich widzieć” a by odpuściła. To nie jej rodzina i nie jej zabawki, chociaż poczuła, że czasami powinna wspierać ich relacje, której im zazdrościła. Niekoniecznie kłótni, nienawiści z rodzeństwem i spisków rodziców, ale poza tym wszystkim byli rodziną, która w mniej lub bardziej się kochała. Vivian sądziła, że pani Harwood chciała o tym przypomnieć córce i dlatego nalegała na spotkanie, lecz i tego nie mogła wiedzieć.
- Nie mam pojęcia. To twoja mama. – Z rezygnacją opuściła ramiona i również odłożyła swój talerz starając się zachować spokój. Nie chciała się kłócić i wcale nie to miała w intencji, gdy wspomniała o telefonie pani Harwood. Była pewna, że dobrze robi. Przemilczenie tej kwestii byłoby gorsze. Nie chciała mieć przed kobietą innych tajemnic od tych które już posiadała. Tylko, że tamtego życia już nie było. Nie istniała Elira ani Pepermint. Była Vivian, która miała całkiem ciekawe życie w porównaniu z poprzednią dwójką.
- Kochanie – Znów postarała się o łagodny ton nieco odwróciła się bokiem, opierając łokieć na kanapie, zaś dłonią sięgnęła pod włosy narzeczonej i palcami dotknęła karku. – ja tylko przekazałam tobie jej słowa. – Miałaby to przed nią ukrywać? Jaki był w tym sens? Żadnego. – Nie musisz złości na nią przekładać na mnie. Przecież wiesz, że jestem po twojej stronie. Nie masz we mnie wroga – zapewniła palcami masując ciepłą skórę na karku. Vivian uważała, że Cino niepotrzebnie tak bardzo się denerwowała, ale zrzucała wszystko na stres związany z dużą ilością pracy. Inna sprawa, że wspomnienie pani Harwood przypominało o jej akcji z bliźniakami. – Jeżeli nie chcesz, to się z nimi nie spotkamy. Po prostu wiem, że mimo wszystko kochasz swoją rodzinę. – Pomimo tej złości, którą Cino okazywała, tęskniła za bratem bliźniakiem i za normalnością w kontakcie z rodzicami. Vivian to widziała, ale także raz została powiernikiem sekretu, którym narzeczona się z nią podzieliła; że żałuje zniszczonej relacji z Lachlanem.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Nie chciała rozmawiać o swoich problemach z rodziną, bo w sumie ich nie było. Poza problemami jeśli chodzi o kontakty z bratem. Ale... to nie było ważne. Miała dobry kontakt z matką i z ojcem. Z resztą rodzeństwa również. Po prostu nie chciała słuchać o zorganizowanych przez matkę imprezkach, bo te zazwyczaj źle się kończyły. Zawsze temat schodził na rejony, których nie chciała przekraczać. Babycino, choć w środku cierpiała, to niczego nie chciała zmieniać. Jej relacja z bliźniakiem taka już była. Cholernie ją zranił. Niszcząc nie tylko jej plany na przyszłość, ale i całą karierę. Tego nie da się wybaczyć. Bo już nic nie można z tym zrobić. Przez swoja kontuzje, może pobiegać sobie wieczorem, albo z rana w miejscowym parku. Ale nigdy nie będzie mogła robić tego co tak bardzo kochała.
Westchnęła cicho i zamknęła na chwilę oczy. Tak jakby magiczny dotyk narzeczonej miał sprawić, że nagle poczuje się lepiej, a całe spięcie mięśni zniknie. Już dawno miała zapisać się na rozluźniający masaż, dostawała nerwobóli od natłoku pracy. Ale... na to też nie miała czasu. - Przekaż jej, że nie mam czasu. - rzuciła cicho i otworzyła oczy by spojrzeć na swoją kobietę. - To wcale nie będzie kłamstwo bo go nie mam. - rzuciła jakby chciała wytłumaczyć samą siebie. - Powiedz... że kiedyś się umówimy... wiem, że to moja matka, ale skoro dzwoniła do ciebie to lepiej byś ty się tym zajęła. - usiadła po turecku i pochyliła się nad talerzem by znów coś zjeść. Żołądek jej się zacisnął i nie miała wiele miejsca na kolację, niezależnie jak pyszna była. Jedzenie się oczywiście nie zmarnuje, bo poprosi o spakowanie tego na jutro do pracy. Po prostuj matka dość dosadnie sprawiała, że traciła apetyt. - Co dziś robiłaś? - spytała, by zmienić temat i wepchnęła w siebie kolejną porcję i w końcu odsunęła od siebie talerz. Mimo szczerych chęci nie da rady. Zamiast tego podniosła się z ziemi i usiadła półleżąco na kanapie. Wiedziała, że przed nią jeszcze trochę pracy, ale nim do niej usiądzie, musiała nieco się odprężyć i co ważniejsze spędzić z narzeczoną trochę czasu, może nawet ułożyć ją do snu, nim spędzi kilka późnych godzin nad papierami. Złapała za pasmo włosów kobiety, by zacząć się nimi bawić.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
Chciała napomknąć, że lepiej będzie, jeżeli to Cino porozmawia ze swoją mamą, ale ta szybko wyjaśniła, czemu nie chciała tego robić. To był słuszny argument, a jednak nie pocieszał Vivian. W końcu pani Harwood nie zadzwoniłaby do niej, gdyby córka odbierała. Kobieta się martwiła, więc sięgnęła po alternatywę jednocześnie przepraszając Liberto, że przeszkadza jej w pracy. Czuć było, że to nietypowa i niekomfortowa sytuacja, ale skoro obie już trwały w narzeczeństwie, to teoretycznie Harwood mogła traktować Vivian jak córkę, co swoją drogą było bardzo miłe. Fakt, że starsza kobieta jej ufała i naprawdę dobrze traktowała, pomimo tego co zaszło między nią a Lachlanem i Babycino. Po czymś takim powinna dostać bana albo chociaż okres próbny na co najmniej 10 lat, z których minęło dopiero pięć. Dopiero albo już, bo Liberto nigdy nie oskarżyłaby się o dotrwanie aż do takiego stażu. Byłą z siebie zadowolona i zarazem szczęśliwa z własnego nowego życia, nawet jeśli w trakcie popełniła parę błędów.
- Razem ze współpracownikami zakładaliśmy się, kiedy Reves rzuci swoje męża. Opowiadałam ci o nich. – O parze, w której on zarabiał pieniądze a ona robiła za jego trofeum, chociaż po rozmowie z kobietą Vivian dowiedziała się, że tamtej ten układ nie pasował. Kiedyś była ambitną dziennikarką piszącą feliatony, ale po ślubie mąż zaczął przejmować nad nią kontrolę, aż – nim się obejrzała – nie miała już nic swojego. Znajomych, pracy i rodzinę też zostawiła na drugim końcu kraju. Wszystko dlaczego? Żeby zostać ładną ozdobą przy boku męża. – To ci, co przyjeżdżają do hotelu raz na dwa tygodnie, bo w Cairns znajduje się jedna z filii jego firmy. – Starała się przypomnieć narzeczonej, o kim była mowa. – Reves znów płakała w recepcji i musiałam ją odciągnąć do gabinetu, bo.. sama nie wiem, czasem szkoda mi takich ludzi a z drugiej strony robi złą reklamę rycząc po środku hotelu. – Narzeczona na pewno wiedziała o czym mowa. Harwood sama nie lubiła płaczu zwłaszcza, że ludzie sami to sobie robili. Podejmowali złe decyzje, tkwili w nonsensie i jeszcze komuś zawracali tyłek. – Wróciłam do niej po godzinie i.. tylko się nie denerwuj, ale zaproponowała, że w podzięce może nam udostępnić domek w Aspen. – Tak, w górach w USA. – W każdej chwili, jeżeli tylko będziesz miała ochotę, możemy wybrać się na krótkie wakacje. – Nie wszystkim wakacje kojarzyły się z zimą i górami, ale Vivian chciała spróbować wszystkiego zwłaszcza, że nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Znaczy.. wmówiła innym, że podróżowała i widziała wiele, ale tak naprawdę nie znała świata. To co robiła z Babycino było dla niej nowe. Wspólne rozmowy, kolacje, wypady ze znajomymi, praca i nawet wakacje. – Wiem, że masz dużo pracy – dodała od razu. – i na swój sposób kochasz to co robisz, ale czasami potrzebna jest przerwa, żeby zatęsknić za swoją miłością. – Nie tylko w związku, ale także w relacji z pracą, od której ciężko było odciągnąć Cino. Naprawdę ciężko.. Tak bardzo, że Vivian bała się, iż przez najbliższe 5 lat nigdzie razem nie wyjadą. Nawet na głupi weekend z dala od miasta, co przecież kiedyś robiły dość często. Jeszcze na początku ich relacji zanim Harwood ukończyła studia i dostała fuchę w kancelarii.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
Najlepiej by skończyły temat jej rodziców. Nie miała czasu na telefony i ckliwe rozmowy. Bo... budowała swoją karierę. Tą sportową rozwinęłaby dzięki swoim umiejętnością. Poszłoby znacznie łatwiej, bo przede wszystkim robiłaby to co kochała. Kiedy pracujesz z pasją, wszystko jest znacznie łatwiejsze. Ale przez głupią zagrywkę brata kilka lat temu, musiała zmienić swoje plany zawodowe. I zmieniła, a przez to musiała włożyć w to znacznie więcej pracy i czasu. I również energii. Już na studiach musiała włożyć w to całą masę pracy. A teraz, kiedy była na samym starcie tego wyścigu musiała udowodnić swojemu szefowi, że mógł na nią liczyć, że była dobrym wyborem.
Słuchała uważnie opowieści swojej narzeczonej i kiwała głową. Między czasie wróciła do jedzenia. Kiedy zeszły z niewygodnego tematu nagle było jej jakoś łatwiej, Wzięła łyka wina i w ogóle poczuła taki wewnętrzny spokój. Chociaż był on raczej nieco naciągany. Chwilę nic nie mówiła. Siedziała cicho i myślała nad słowami narzeczonej. Gdyby zakończyła swoją opowieść na płaczącej kobiecie, pewnie Babycino powiedziałaby o tym ja bardzo nie lubi gdy ludzie płaczą nad swoim losem. Ale nagle wszedł temat wakacji. To nie tak, że Baby nie chciałaby odpocząć. To nie tak, że bała się wyjechać na wakacje. Bardzo ich potrzebowała. Ale takie wakacje to rzecz, którą bardziej trzeba zorganizować. Nawet jeśli to weekendowy wyjazd. Babycino musiała zamknąć przed tym swoje sprawy i nie zaczynać nowych. By mieć spokojną głowę. By szef do niej nie dzwonił, kiedy będzie korzystać z uroków wypoczynku.
Zawinęła pasmo włosów ukochanej na palcu, a potem złapała za nie, by zacząć robić małego warkoczyka. - Pomyślę, o tych wakacjach, dobrze? - rzuciła cicho, a potem pochyliła się nad narzeczona by cmoknąć czubek jej głowy. - Pogadam z szefem i zobaczę jak rozłożą się najbliższe rozprawy. A potem pomyślimy . - obiecała, ale nie rzucała słów na wiatr. Odpoczynek im się przyda. Jednej i drugiej. A do tego spędzą razem czas w innym otoczeniu, to też było pomocne. - Ale... skoro mówimy o wyjazdach. W następny weekend jadę na wykłady swojego profesora. Dwa dni, jedna noc... jeśli byś mogła i chciała. Możesz jechać ze mną, ale będę miała dla ciebie tylko wieczory. - jeśli się zgodzi, musi mieć świadomość, że Baby całe dnie będzie na wykładzie.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
ODPOWIEDZ