właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#6

Jak przyjaciel wzywa, trzeba się zjawić. Zwłaszcza jeśli jest to ta przyjaciółka, która przyjechała do baru, jak jej napisał że powiedział Prim, że chce rozwodu. Chyba podświadomie wiedział, że to właśnie Bex go najlepiej zrozumie, i to lepiej niż jego siostry, czy no jakiś męski przyjaciel. Jest takie powiedzenie, że ciągnie swój do swego i chyba jej problemy bardziej rzucały się w oczy, niż problemy jakie miewał Corvo ze swoją ukochaną, czy… no cała reszta. I w przypadku sióstr kompletnie nie wiedział jak zareagują na takie wieści, a nie miał siły się o tym przekonywać i ryzykować, że będzie miał na głowie kolejną trudną rozmowę do odbycia. Więc tak, kiedy Bex go potrzebowała, zawsze mogła na niego liczyć, dlatego zjawił się u niej, od razu z butelką whisky. On ostatnio częściej sięgał po alkohol, więc... no tak jakoś odruchowo zahaczył o sklep i ich zaopatrzył w ewentualny wypitek. Co chyba nie było do końca zdrowe, ale rozwodził się, miał prawo do kilku głupich decyzji, chyba. Na pewno przyjaciółka nie powinna go za to oceniać, bo co byłaby z niej za przyjaciółka wtedy?
- To chyba dobrze smakuje z gulaszem - rzucił na dzień dobry i nawet uśmiechnął się lekko, bo co prawda nie wiedział, czy to jedno z tych spotkań, na którym alkohol jest bardzo przydatnym dodatkiem, ale najwyżej się nie napiją. Na przykład jak jednak na te zakupy pojadą, ale.. . no od czego są zakupy online? Zawsze na wyciągnięcie ręki.
- Wszystko w porządku? - zapytał, wchodząc do środka, bo trochę się zmartwił po tej wiadomości i sam nie wiedział na co wchodzi. Może się pokłóciła z mężem? Może była w ciąży i chciała świętować? No tyle możliwości, o których jeszcze zbyt wiele nie wiedział, ale na pewno za moment się dowie.
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2 + bez maseczki ofc……..

U Bexley to chyba było tak, że jak coś się miało pierdolić, to pierdoliło się na maxa. Ostatnie pięć lat jej życia nie były jakieś specjalnie cudowne. Głównie dlatego, że od tych pięciu lat poci się jak pojebana, żeby spłodzić dziecko i wychodzi jej to tak bardzo, że aż wcale. Niby powoli zaczęła godzić się z tym, że posiadanie dziecka może nie było jej przeznaczone. Może będzie starą rozwódką z dwoma psami czy ki chuj. No, ale jak już zaczęła się zaprzyjaźniać z wieczną depresją to jeszcze okazało się, że ten rudy kretyn z telewizji, a jej niespełniona miłość przyjechał sobie do miasta i myśli, że może sobie ją ot tak napadać na ryneczku. No kurwa patologia. Nic więc dziwnego, że potrzebowała towarzystwa Williama, który był jej ostoją i tylko przy nim zachowałaby resztki zdrowego rozsądku. Pewnie zabrzmi to naprawdę dziwnie, ale odnajdowała jakiś komfort psychiczny kiedy smuciła się w jego towarzystwie. Możliwe, że to dlatego, że nikt na świecie tak naprawdę, nie zrozumie jej smutku tak jak właśnie William.
Stanęła w drzwiach jak tylko usłyszała podjeżdżające auto. Wiedziała, że to Will, bo przecież wątpiła, żeby Bailey nagle sobie wrócił. Pomachała mu i czekała aż przyjaciel do niej dołączy. Zaśmiała się spoglądając na alkohol. –Tak, to jest idealny dodatek do gulaszu. Wchodź. – Zaprosiła go gestem ręki i zamykając drzwi zerknęła jeszcze po okolicy, bo może jednak liczyła na to, że jej mąż wróci do domu i znowu będą szczęśliwym małżeństwem. Bexley całkowicie zapomniała o zakupach i sięgnęła do szafki po dwie szklaneczki. W końcu na zakupy mogą pojechać jutro.
-Nie do końca. – Odparła uśmiechając się. –Ale czy kiedykolwiek u nas było w porządku? – Zapytała niby żartem, ale jednak odnosiła wrażenie, że ona i Will nie do końca mieli szczęście w życiu. Nalewanie alkoholu zostawiła Hendersonowi, a sama podeszła do kuchenki gdzie stał garnek z gulaszem, który Bexley zaczęła podgrzewać. –Jak tam… – Zaczęła, ale nie wiedziała czy chce wypowiadać słowo rozwód. –Widziałeś się ostatnio z Prim? – Zmieniła swoje pytanie, zamieszała w garnku i wróciła do Willa.

william henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William nie bez powodu się z nią przyjaźnił, nie do końca lubił przebywać wśród radosnych i wiecznie szczęśliwych ludzi, więc jego przyjaciele musieli mieć swoją ponurą stronę. Zwłaszcza teraz, kiedy jego ponura strona znów pokazywała dokładnie swoje oblicze. I nie zapowiadało się na to, żeby w najbliższym czasie to miało się zmienić…
William nie mógł jej pomóc w kwestii robienia dzieci, bo sam nigdy nie myślał o byciu ojcem i takim oficjalnym zakładaniu rodziny, zostawiając to na wieczne “potem”. Nie mieli nawet z Prim jakiejś wielkiej rozmowy na ten temat, zanim nie pojawił się ten magiczny drugi pasek i dowiedzieli się o ciąży. I chyba… chyba gdzieś tam zrozumiał, że jednak chce mieć to dziecko, nawet jeśli był w szoku przez większość czasu, aż do poronienia i nigdy żonie nie pokazał, że się tak naprawdę z tego cieszy. I no, chyba jeszcze nie wiedział jak się cieszyć, takie ryzyko też istniało. I teraz… teraz chyba uważał, że tak jest lepiej, bo na ojca i tak się nie nadawał. Więc nie był specem od dzieci, ale jeśli Bex sobie jakieś sprawi, to będzie lubić tego brzdąca! Niezależnie od tego, czy zrobi go z mężem, czy w surogatce czy adoptowane.
- Tak myślałem, rodzinna receptura - pokiwał głową, bardziej w ramach żartu niż poważnego komentarza. Jego rodzice nie mieli problemu z nadmiernym spożyciem alkoholu, więc i on sam w sobie nałóg rozwijał i nie miał na kogo zwalić winy.
A teraz wszedł do środka, doskonale znając drogę i skinął lekko głową na jej pytanie - nie do końca - rzucił, też w ramach rozluźnienia. Ale nie, nie pamiętał takich chwil. I… Will chyba po prostu nie do końca wiedział jak się cieszyć życiem, ale oczywiście nie był sam tego świadom. Zamiast tego nalał im po drinku, co tylko sprzyjało dalszemu zapomnieniu.
- Tak, byłem w domu po kartony. Nie wiem czy w ogóle wciąż mogę używać słowa “dom”, tak samo jak nie wiem czy mogę używać słowa “żona” - wywrócił oczami, trochę bardziej rozgadując się niż sam się spodziewał. I dlatego sam siebie tym zaskoczył i przerwał, żeby napić się łyka drinka i nieco ochłonąć, rzucając Bex kontrolne spojrzenie.
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bexley to lubiła towarzystwo ludzi radosnych i szczęśliwych. Tak po cichu zazdrościła im tego szczęścia, ale jednocześnie potrafiła szczerze cieszyć się z ich powodzenia w życiu. Nie była zawistną osobą, która życzyła ludziom źle. Chociaż nie powiem, Chandlerowi trochę życzyła, żeby zjebał się z jakiegoś pagórka w Szkocji. Nie jakoś brutalnie i makabrycznie, ale niech po prostu się wyjebie i nie wiem… skręci kostkę. Za to jak ją załatwił i jak jego kłamstwo i decyzja wpłynęły na jej życie. Najlepiej to było jednak właśnie z Williamem. Nie musiała udawać, nie musiała grać. Mogła być z nim szczera, że sama nie wiedzie udanego życia i każda jej decyzja to pasmo porażek. No i nikomu nie życzyła tak dobrze jak jemu. Nikt nie zasługiwał na szczęście tak jak William.
Pamiętała jak się cieszyła kiedy Will jej powiedział, że razem z Prim spodziewają się dziecka. Pamięta też jak im zazdrościła. Częściowo nawet bała się, że jej zazdrość była powodem poronienia Prim. Jasne, głupie, ale wiadomo, że kobiety w ciąże i te pragnące dziecka mają dziwny sposób myślenia i wierzyły w taki zabobony. Żałowała, że Will i Prim nie zostali rodzicami, bo egoistycznie, też chciała być troszkę częścią życia tego dziecka. Jak nie swojego to chociaż byłaby zajebistą ciocią dla małego Willa.
Zaśmiała się pod nosem chociaż wiedziała, że raczej nie powinna się z tego śmiać. Liczyła jednak na to, że nie urazi Williama i nie wyjdzie na jakąś nieczułą typiarę.
Chwyciła swoją szklaneczkę i wzniosła bezsłowny toast w kierunku przyjaciela, a po chwili upiła łyk. Nie skrzywiła się, bo i jej smak czystego alkoholu nie był obcy. Co innego jej pozostało jak nie topienie smutku w alkoholu i wmawianie sobie, że wcale nie popada w jakiś alkoholizm?
-Oczywiście, że możesz używać słowa dom, Will. – Odstawiła szklankę i podeszła do niego, żeby złapać go za rękę w ramach dodania otuchy. –To nadal będzie miejsce, z którego wyniesiesz dobre wspomnienia. To tak jak z wyprowadzaniem się z rodzinnego domu. Zostaje domem mimo wszystko. – Nie wiedziała czy to ma sens, bo sama nie wyniosła żadnych dobrych wspomnień z domu swoich rodziców. Byli zbyt popierdoleni, żeby Bexley mogła ich miło wspominać. –Prim nadal jest twoją żoną. – Powiedziała łagodnie. –Myślisz, że nie ma dla was już szans? Na uratowanie tego? – Dopytała.

william henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William nie zazdrościł.. chyba nikomu nigdy niczego w życiu. No dobra, poza krótkim momentem w młodości, kiedy zazdrościł swoim kolegom w szkole, że oni nie stracili rodziców w wypadku na otwartych wodach, ale wtedy był młody, głupi i bardzo nieszczęśliwy, więc miał prawo do swoich gniewnych tyrad w stronę całego świata. A z czasem przecież z tego wyrósł. Już nie wdawał sie w bójki, nie kłócił się z kim się udało pokłócić i.. no ciężko w sumie powiedzieć co jeszcze. Ale chyba się trochę poddał i przyjął swoje życie takim jakie było, czyli nieco ponure i wybrakowane, ale przynajmniej jego. I to właśnie jego pustka życiowa mogła doprowadzić do poronienia, nie zazdrość Bex. Uznałby jej myślenie za niesamowicie głupie. Bo było niesamowicie głupie. I ostatecznie… chyba Will uważał, że to dobrze że nie było dziecka na pokładzie, bo tylko jeszcze bardziej by wszystko skomplikowało…
- No jakiś dom to jest, ale czy mój? - zauważył, wywracając na moment oczami. - To tylko budynek Bex, nie rozklejaj się - rzucił, kręcąc powoli głowa. Nie chciał być sentymentalny i… przecież nigdy nie był. - Lepiej mi nałóż tego gulaszu - dodał, unosząc brwi i kiwając powoli głową. - Zacząłem z kimś sypiać - wyjawił, zerkając na nią - z kimś kto nie jest Prim - dodał, tak w ramach doprecyzowania. - Raczej z tym faktem nie ma za bardzo szans na cokolwiek - dodał, przechylając głowę w bok - skoro wciąż powinienem mówić na nią, że jest moją żoną, to znaczy że jestem zdradzieckim mężem? - dopytał, siadając i dokończył drinka ze swojej szklanki, krzywiąc się zaraz po tym, bo cóż, wziął większego łyka niż początkowo planował. A potem wrócił spojrzeniem na Bex - ale raczej jej o tym nie powiem. Sporządzimy papiery, podpiszemy i tyle - dodał, tak jakby to było takie łatwe i jakby... .no rozwód nie był żadną wielką sprawą. Nie chciał żeby był.
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oburzyła się. –Oczywiście, że twój. – Zaraz też przewróciła oczami, bo jego kolejne słowa były niedorzeczne. –Nie rozklejam się! – Rzuciła na swoją obronę. Bexley była typem osoby, która łatwo się rozklejała i wzruszała, ale tym razem tego nie zrobiła. Nie miała nawet ochoty. Jasne, było jej przykro, że małżeństwo jej przyjaciela zakończyło się właśnie w ten sposób. No i że w ogóle się kończyło. Zwłaszcza po tak krótkim stażu. W końcu wolałaby żeby był szczęśliwy do końca świata. –No daj chwilę, żeby się zagotował. Nie będę ci serwować obiadu na zimno. – Prychnęła, ale rzeczywiście poszła zamieszać w garnku, żeby ten obiad się jednak nie przypalił. Przygotowała dwie miseczki, sztućce i postawiła przed Williamem koszyczek ze świeżą bagietką. Pewnie sama upiekła, bo co ma innego w życiu robić jak nie bagietki?
Odwróciła się w jego stronę słysząc jego wyznanie, które było… no… troszkę szokujące. –Jak to? Dlaczego? – Dopytała i jeszcze raz zamieszała w garnku, ale tym razem jakoś dziwnie nerwowo. –Ale zacząłeś z tym kimś sypiać, bo się zakochałeś czy to jakaś dziwna forma odreagowania na to, że się rozwodzisz? – Tak bardzo starała się go nie oceniać, ale jednocześnie pomyślała o Prim. Dobra, nie była z nią jakoś specjalnie blisko, ale jednak Prim nigdy nie sprawiała wrażenia osoby, która nie kochała Williama. Wręcz przeciwnie. Wydawała się być w nim szaleńczo zakochana. –Nooo… – Zaczęła, ale sama nie wiedziała jak to do końca traktować. –Nie jesteście po rozwodzie, więc technicznie nadal jest twoją żoną. Z drugiej jednak strony nie jesteście już razem, więc myślę, że masz prawo robić co chcesz, żeby być szczęśliwym. – Dobra, to brzmiało sensownie. No i dzięki temu go nie oceniała. –Myślisz, że Prim też kogoś ma? – Nie sądziła, że powinna o to pytać, ale jednocześnie była ciekawym babskiem. –Nie mów jej o tym. Nigdy. Rozwodzi się, straciła dziecko. Ostatnią rzeczą jaką potrzebuje jest informacja o tym, że już sobie kogoś znalazłeś. – Nieważne czy jest to coś jednorazowego czy Will postanowił związać się z kimś nowym. W żadnym przypadku to nie będzie wyglądało dobrze.
ambitny krab
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Bex, to chyba tak nie działa, jak się wyprowadzasz i z kimś rozwodzisz. Już jej powiedziałem, że może go mieć… zresztą, ona chce go mieć - przyznał, podkreślając słowo “chce”. - Jak tam wchodzę to czuje sie jak obcy, nie przychodzę jak jej nie ma, bo czułbym się jak intruz wciskający się w jej prywatne sprawy - dodał, wywracając oczami. - Czy to normalne uczucia i normalne zachowanie? - dodał kolejne pytanie, bo właściwie sam nie wiedział czemu się tak rozgadał, ale… chyba nacisnęła jakoś chcąc nie chcąc jego czuły punkt, a dalej to samo poszło. I nie wiadomo gdzie dalej pójdzie.
-No dobra, dobra, myślałem że już masz gotowy na moje przyjście, stół zasłany świeżym obrusem, świeczki odpalone, chór dzieciaków z okolicy ustawiony z boku, żeby była muzyka na żywo… - mruknął, z lekkim półuśmiechem, a potem sięgnął po jedną z tych bagietek. On akurat gotować kochał, ale nie bawił się w pieczenie, ani właśnie… no pieczenie chleba typowo. Nie miał na to za bardzo czasu.
Westchnął cicho. - Nie wiem jak. Tak po prostu. Poznałem ją, była obok jak ją poznałem i dalej… samo poszło - wzruszył lekko ramionami. A potem zmrużył lekko oczy i następnie wywrócił oczami. - Daj spokój, nie ma mowy o żadnym zakochaniu w tym momencie - mruknął, bo… no nie, nie miał czasu nawet pomyśleć, czy w ogóle lubi Effie, a co dopiero… jakieś miłostki. Drugiego pytania nie skomentował, bo w sumie skąd miał wiedzieć?
- Powiedziałaś to w ten sposób żeby nie rzucić we mnie ścierą? - zapytał, po chwili namysłu bo wyczuwał, że jednak jako mężatka chociaż trochę takich zachowań nie popiera. I że nie do końca potrafi się odseparować od tej rozmowy i… no nie myśleć o swojej relacji. On pewnie też by nie potrafił.
- Nie wiem, nie pytałem jej o to. Na pewno dużo pracuje - przyznał, wzdychając cicho. A potem odchylił sie na krześle nieco w tył i zmierzył ją nieco chłodnym spojrzeniem. - Nie, nie planowałem jej się tym “chwalić”, ale dzięki za przypomnienie, nie było mnie w końcu obok - dodał, bo hej, przechodził to samo i cóż…. no wiedział dobrze jak to jest stracić dziecko i czuć, że Twoja małżonka staje sie dla Ciebie nieco… obca.
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-No wiesz… – Zaczęła, bo to co mówił miało sens. –Jeśli, że tak powiem, oddałeś jej ten dom to naturalne, że nie czujesz się tam komfortowo z przychodzeniem kiedy jej nie ma. Ma to sens. – Wzruszyła ramionami. –Poza tym ta sytuacja jest też dla was nowa, więc naturalnie, że jest niezręcznie i czujecie się właśnie w taki sposób. A przynajmniej ty. – No bo nie wiedziała jak się czuła Prim. Co prawda nie zakładała, że Prim skakała ze szczęścia rozwodząc się z Williamem, ale może jednak czuła jakieś szczęście w związku z tym, że dostała dom, o który Will w sumie jakby wcale nie walczył. –Nie wiem. – Odparła szczerze, bo w sumie nie była nigdy w podobnej sytuacji. Jasne, jak wchodziła do domu swoich rodziców to nie czuła się jak u siebie, wręcz przeciwnie. Czuła się jak intruz, ale nie wiedziała czy można porównać to do tego co czuł William. –Wydaje mi się, że to co czujesz jest poprawne. – Dodała. –Dlaczego oddałeś jej dom? – Zapytała, bo wiedziała, że gdyby nie zapytała to gryzłoby ją to przez następne kilka dni, może tygodni, miesięcy, a może nawet i lat.
-No wiesz, Will… pojawiłeś się dosyć szybko. Nie zdążyłam się ogarnąć. – Posłała mu uśmiech. Podgrzanie gulaszu nie było nie wiadomo jakim wyzwaniem, ale jednak Bexey chciała, żeby przyjaciel zjadł podgrzany na świeżo posiłek, a nie jakiś wiecznie odgrzewany kotlet. O ile miało to sens, nie wiem.
-Rozumiem. – Pokiwała głową, ale kłamała, bo nie do końca rozumiała. W sensie, wiedziała, że ludzie tak robią, tak odreagowują, sama jednak nigdy nie była w takiej sytuacji i nigdy nie przyszło jej na myśl, żeby właśnie tak odreagować cokolwiek. Zazwyczaj wdawała się w poważne relacje, a jak te się kończyły to potrzebowała pobyć sama, żeby dojść do siebie i być gotową na ponowne otwarcie swojego serca na kogoś nowego. –To jest coś co jest kontynuowane, tak? Nie jakaś jednorazowa przygoda? – Dopytała.
-Nie. Oczywiście, że nie. – Pokręciła głową. –Sprawy rozwodowe mogą toczyć się miesiącami, bezsensu czekać na swoje własne szczęście trwając w czymś co tak naprawdę nie istnieje. – Wzruszyła ramionami. Przecież to nie tak, że William czy Prim bardzo zawzięcie walczyli o uratowanie swojego małżeństwa. Oboje pogodzili się z tym, że wkrótce ich drogi rozejdą się raz, a porządnie.
-Teraz mam ochotę rzucić w ciebie ścierą. Wiesz, że nie o to mi chodził. – Przewróciła oczami i wyłączyła palnik pod gulaszem i zaczęła nakładać dwie porcje. –Chodzi mi o to, że gdyby Prim poinformowała cię dzisiaj, że już się z kimś spotyka to nie odebrałbyś tego pozytywnie. – Wyjaśniła. Nie umniejszała tragedii żadnemu z nich. W końcu oboje cierpieli. Nie tylko Prim.
ambitny krab
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Ale ten dom naprawdę wydaje się… taki…. nie wiem. Miałem podobnie jak… nieważne. To po prostu dziwne i nie wiem jak się zachowywać, zostało mi tylko zabranie rzeczy ze strychu i chyba już nie będę musiał tam chodzić - podsumował, machając ręką bo sam nawet do końca nie wiedział co chce powiedzieć. Tak się kończy, kiedy człowiek nie przepracowuje swoich emocji, potem nie wie jak je nazwać i nie wie sam czego chce.
- Bo… nie wiem, miałem z nią o niego walczyć? Mieliśmy się podzielić, że góra jej, a dół mój? - zapytał, wzruszając lekko ramionami. - I chyba potrzebowałem nowego startu, a skoro i tak zarabiam więcej, to nie będę jej przecież wyrzucać z domu, który jest… no nasz. Czy raczej był - a raczej to dopiero będzie “byłym ich” domem, bo póki co jeszcze oboje byli w papierach i dopiero rozwód to prawnie wszystko ureguluje.
- No raz nie, ale… nie wiem ile to potrwa. Nie wiem nawet czym to jest i raczej na pewno jej o to nie zapytam, bo nie chce poznać odpowiedzi - przyznał, zdając sobie sprawę, że pewnie trochę brzmi teraz jak skończony skurwiel przedstawiając sprawę w ten sposób. Ale nie chciał okłamywać przyjaciółki, bo i po co.
- Szczęście? - powtórzył za nią i rzucił jej długie, pytające spojrzenie. Nie, zdecydowanie nie czuł i nie szukał “szczęścia”. O ile w ogóle kiedykolwiek wiedział czym ono jest….
- Przemoc, podobno zdrowa odpowiedź na wszystko - mruknął, chociaż w szkole, po śmierci rodziców też tak reagował, więc nie miał co wytykać. - Nie wiem jak bym to odebrał Bex. I to chyba problem… że nie wiem - dodał, mrużąc lekko oczy. Co jeśli nie poczułby nic? Jeśli był po prostu… pusty w środku? Zimny? Obojętny?
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pokiwała głową. –Wiem o co chodzi. Po prostu czujesz się tam… niemile widziany. – Przecież ona też przez to przechodziła. Nie raz. Co prawda jeszcze nie miała za sobą rozwodu, ale ile razy to już musiała opuszczać jakieś mieszkanie czy dom, bo związek ostatecznie nie wypalał? Ona nawet w domu swoich rodziców nie czuła się mile widziana. Dopiero ten dom, ta rudera, w której właśnie z Williamem siedziała, była jej miejscem. Dużo oszczędzała, ale niestety nie mogła sobie pozwolić na coś większego czy nawet lepszego. Lepszego bardziej. Nie potrzebowała niczego większego. Po co? I tak była sama. –Może rzeczywiście wyjdzie ci na lepsze jak po prostu… nie będziesz musiał już tam chodzić. – Nie chciała, żeby to zabrzmiało jakoś z jej ust, ale może jak już sfinalizują rozwód to Williamowi poprawi się humor i będzie mógł się skupić na nowym rozdziale swojego życia.
Wzruszyła ramionami. –No zawsze mogliście po prostu dojść do jakiegoś porozumienia i na przykład dom sprzedać i podzielić się po połowie zyskami. Nie wiem. – No co ona mogła wiedzieć. Nigdy przez rozwód nie przechodziła, ale wydawało jej się, że teraz William był stratny. To, że zarabiał więcej nie miało znaczenia. Oboje w ten dom inwestowali. Chyba. Przynajmniej tak o tym myślała Bexley. –Mam nadzieję, że nie będzie utrudniała tego całego rozwodu. – Nie chciała źle mówić o Prim, ale no z tym domem to William mocno jej poszedł na rękę. Gdyby zaczęła utrudniać rozwód z jakiegoś powodu to byłaby skończoną pizdą.
-Wiem, że nie zapytałeś, ale podzielę się moją opinią. – Powiedziała ze smutnym uśmiechem. Nałożyła im tego gulaszu i postawiła miskę przed Willem, drugą zostawiła sobie i zajęła miejsce na krześle, naprzeciwko przyjaciela. –Według mnie powinieneś dać sobie trochę czasu. W samotności. Bez angażowania się w coś nowego. – Rozwód to gruba sprawa. Bexley tak po cichu odnosiła wrażenie, że William i Primrose nie rozstają się ze sobą dlatego, że już się nie kochają. Mieli inne powody, ale na pewno nie był to brak miłości. Tak więc rzucenie się zbyt szybko w jakieś nowe relacje, w jej opinii, było sporym błędem.
-No nie do tego ostatecznie wszyscy dążymy? Do bycia szczęśliwymi? – Zapytała unosząc brwi, ale ona sama nie wiedziała czym dokładnie jest szczęście, więc nie wiedziała po co ten temat poruszała.
-Myślę, że na chwilę obecną nie ma co gdybać na ten temat. – To jakiś hipotetyczny problem, którym na chwile obecną nie ma co sobie zawracać głowy. Tym bardziej, że William i tak miał dużo na głowie.
ambitny krab
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Tak. I to bardzo dziwne uczucie, skoro tyle tam mieszkałem i w ogóle ]- mruknął cicho, robiąc na moment przerwę - lubiłem to miejsce - i dodał, ciszej, jakby się wstydził, że to już nie jest coś aktualnego. Ale no… sam nie wiedział, okej? Miał w sobie bardzo dużo emocji, których nie potrafił nazwać i… no nie umiał ich nazwać od lat. Odkąd był dzieckiem. Więc zawsze wszystko układał na płasko, ściskał, tłamsił, aż… no aż coś nie jebło, w taki albo inny sposób. Nie potrafił handlować ze swoim życiem w jakiś zdrowszy sposób i ewidentnie wciąż nie za bardzo interesowało go nauczenie się tego.
- Prim jest na mnie zła, że wziąłem prawnika. Udaje, że chodzi o to kogo wziąłem, ale wydaje mi się, że nie o to chodzi - wypalił nagle, uznając że tym też się trzeba z kimś podzielić. I zapytać o radę, czy powinien go zmienić, zwolnić… czy co właściwie zrobić. Nie znał się na prawie rozwodowym, więc… no nie wiedział jak się zachować, a czuł, że nie wypada polegać na Prim, która była przecież prawnikiem.
- Zależy co rozumiesz przez ‘utrudniać’ - zauważył cicho, a potem zmarszczył lekko brwi. - Chce zatrzymać moje nazwisko - i dodał, trochę ciszej. Wciąż się z tym dziwnie czuł. Tak jakby zostając przy jego nazwisku, wciąż była jego żoną i jakby rozwód do końca nie obowiązywał. A potem uśmiechnął sie lekko i pokiwał powoli głową.
- Oczywiście - mruknął, kiedy zapowiedziała, że wyrazi swoje zdanie. A potem westchnął ciężko. - Nie chce się w nic pakować, Bex. Wszystko z nią wyszło właśnie dlatego, że nie chciałem niczego poważnego. Ale.. to trochę jak… no pierwszy haust świeżego powietrza po długim zanurzeniu - przyznał cicho, kręcąc powoli głową. - I nie chodzi o to kim jest dziewczyna - dodał, jeszcze ciszej, chociaż sam nie wiedział, czy chce żeby Bex złapała tą puentę, czy jednak nie. Sam nie wiedział, czy jest na to wszystko gotowy. Chciałby się od tego odciąć, zamknąć drzwi i po prostu delektować ciszą.
- Taka miejska legenda podobno krąży, ale co z praktyką? Myślisz, że kiedy ostatni raz byłaś szczęśliwa? - zapytał, bo co tylko o nim będą gadać? A potem powoli pokiwał głową, zgadzając się z nią.
happy halloween
-
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zastanawiał się przez chwilę nad czymś. –Ale to myślisz, że jak już weźmiecie ten rozwód to cała wasza relacja gdzieś umrze? Nie będziecie ze sobą utrzymywać kontaktu? Nie odwiedzicie się czasami? – Nie wiedziała jak to działa. W sensie wiedziała jeśli mówimy o związkach. Nie utrzymywała kontaktu ze swoimi byłymi. Ale jednak były mąż czy była żona to już grubsza, poważniejsza sprawa. To już stworzenie z kimś rodziny i zrobienie z kogoś członka rodziny.
Zmarszczyła brwi delikatnie udziwiona kolejną rewelacją. –Dlaczego jest na ciebie zła? Wydaje mi się, że to normalne zagranie. Przecież nawet jeśli dobrowolnie zgodziłeś się na to, żeby zostawić jej dom to musi to być jakoś udokumentowane. – Nie znała się na tym absolutnie, ale według niej, William postąpił prawidłowo. Nie wyglądał na kogoś kto chce oskubać swoją żonę ze wszystkiego. –A kogo wziąłeś na prawnika, że tak ją to zabolało? – Zapytała i dopiero po chwili do niej dotarło to, że przecież Prim sama jest prawniczką. Co nie zmienia faktu, że Bexley nadal uważała, że William postąpił rozsądnie.
-Sama nie wiem… odnoszę wrażenie, że nie pasujecie w profil pary, która będzie się kłócić o podział majątku. – Dom powinien doprowadzić do największej kłótni, a z tym poszło im całkiem gładziutko. –Co? Dlaczego? – Okej, to już było popierdolone, ale nie chciała tak tego skomentować na glos. Nie chciała nikogo urazić, ale ta decyzja była mega dziwna.
-Czy chcę wiedzieć kim jest ta dziewczyna? – Zapytała, bo William zachowywał się co najmniej dziwnie. Bexley poprawiła się na krzesełku, oderwała sobie kawałek bagietki i zabrała się za jedzenie swojego gulaszu. –Dobra, kogo ja oszukuję. Oczywiście, że chcę wiedzieć. Jestem ciekawska. – Skrzywiła się, bo tak bardzo unikała bycia plotkarską babą, ale no jednak dotyczyło to jej przyjaciela. I przecież nie miała zamiaru podawać tego nigdzie dalej.
Początkowo jego kolejne pytanie pozostawiła bez odpowiedzi. Udawała, że zajęła się gulaszem, ale jednocześnie straciła apetyt. Niby była szczęśliwa na swoim ślubie, możliwe, że nawet dwa tygodnie temu była szczęśliwa kiedy rozmawiali z Baileym o tegorocznych przetworach. –Myślę, że nie rozpoznałabym szczęścia nawet jakby mnie ugryzło w dupę. – Powiedziała w końcu. Chyba nie była odpowiednią osobą do rozmawiania o szczęściu.
ambitny krab
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ