lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Nie widziała sensu w odpowiadaniu nastolatce na ten wybuch pytań na wejście. Zachowywała spokój i myślała o swoim zadaniu, oddzielać swoje prywatne poglądy od zawodowych. Musiała ją przycisnąć, jeśli prawda miała wyjść na jaw, nieważne jakim kosztem. Zaprzyjaźnienie się z nią też mogło być dobrym rozwiązaniem, lecz wątpiła, że wtedy ugrałaby więcej. Wyglądała na wystraszoną i kruchą, kompletnie nie pasowała mu do modelu "laski gangstera".
- Hm, nic dziwnego, że ukrywasz ten związek przed światem. Angelo pewnie na to naciskał? Szantażował się? - Lekko zmarszczyła brwi, jakby faktycznie martwiła o tą dziewczynę.
- Jasne. - Odpowiedziała z sarkazmem na jej poprawienie personali ukochanego, a może porywacza? Na tą chwilę przybrała bardzo obronną postawę, jakby chciała go chronić. Agentka Walter pomyślała, że być może ją w jakiś sposób szantażował, groził życiem jej rodzinie, czy inne gangsterskie gówno, jakim na pewno się silił.
Uniosła brwi, gdy dziewczyna rzuciła standardowym, filmowym tekstem. Chciała ją ostrzec, że tym pogorszy swoją aktualną sytuację, ale ona pędziła z wyjaśnieniami. Na ustach agentki przez chwilę zabłąkał się uśmiech, ale to był ułamek sekundy, bo dokładnie słuchała jej słów, jakby chciała znaleźć w nich jakąś ukrytą podpowiedź. Mowa ciała nastolatki była dość wyraźna - strach. Przejawiała strach i niepewność, ale czego się bała? Było wiele możliwości.
- Sprawdzimy to. - Kiwnęła głową w stronę weneckiego lustra, za którym siedziało dwóch innych agentów. Winnice? To mogła być dobra przykrywka, pomyślała. Wróciła spojrzeniem na dziewczynę i obserwowała jej reakcję na zdjęcia. Bardzo się spięła, a oczy agentki zwęziły, jakby próbowała wytężyć wzrok i wyczytać więcej z zachowania zatrzymanej. Nic nie odpowiedziała na jej zeznania o drugim mężczyźnie na zdjęciu. Ona podejrzewała, że to brat Angelo, Francesco. Wszystko by jej się zgadzało. Słuchała dalszych zeznań, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Westchnęła ciężko, gdy nastolatka przestała mówić i wzięła kolejnego łyka kawy.
- Dlaczego go wciąż bronisz? - Spytała już łagodniej i nachyliła w jej stronę przez stół, opierając o niego łokciami. Jej kamienna twarz pokazała w końcu jakieś emocje, wyglądała jak zatroskana matka - Jeśli Ares Kennedy nie byłby Angelo Denaro, dlaczego naraziłby swoją dziewczynę na niebezpieczeństwo? Wiedząc, że któryś z braci może ją sobie wziąć? - Chwyciła ją za dłoń. - Słuchaj, narobisz sobie tylko większych kłopotów, kłamiąc. Wiemy, że Ares to Angelo, już się przyznał i jest właśnie transportowany do naszego aresztu. Niedługo trafi pod Włoski sąd. - Załgała, lecz bardzo przekonywując, jakby właśnie taka była prawda. - Jeśli cię w jakiś sposób zastraszył, albo twoją rodzinę, my was ochronimy. Nie musisz się niczego bać. Sadzając właśnie Angelo rozbijamy Włoski monopol narkotykowy w naszym kraju i osłabiamy ich wpływy na całym świecie, rozumiesz? Nie niszcz sobie całego życia, dla bandyty, dziewczyno. Tyle lat przed tobą. - Odsunęła się od niej i wzięła do ręki zdjęcie, o którym wcześniej mówiła. Te, na którym dwóch mężczyzn niosło ją pijaną do sportowego samochodu. Pokazała go jej w powietrzu, przed swoją twarzą.
- Ci dwaj, Angelo i Francesco, wsadzają cię tu do samochodu, który Angelo wygrał w wyścigu, czyż nie? Ci dwaj, jak już wiesz, są sprawcami śmierci prawdopodobnie aż kilkuset osób, sprzedawali ludzi na czarnym rynku, znani są z gwałtów i haraczy, oraz jednego z większych przemytów narkotykowych na świecie, od których umierają kolejne dzieciaki. Rozumiesz? - Odłożyła zdjęcie na stół, patrząc na dziewczynę cholernie przejęta całą tą sprawą. - Będziesz kłamać za ich sprawę? Proszę, Gabrielle. Nie rób sobie kłopotów, my i tak już wszystko wiemy. Potrzebujemy tylko twojej pomocy w znalezieniu jego młodszego brata. - Znów wzięła głębszy wdech i wydech. Uznała, że ta przemowa może przemówić jej do rozsądku. Musiała zagrać va bank, to była jej ostatnia deska ratunku, by wyciągnąć z niej potwierdzenie. Wystarczyło cokolwiek jakiekolwiek przyznanie, czy choćby zainsynuowanie, że tak było. Albo potwierdzenie personaliów mężczyzny ze zdjęcia, by mogli w końcu dopasować facjatę drugiego Denaro do jego nazwiska i rozesłać list gończy.
Jeśli się myliła, a Gabrielle Glass mówiła prawdę, będzie miała ostro przejebane.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To prawda, Gabi w ogóle nie pasowała roli dziewczyny tak niebezpiecznego człowieka jak sam Angelo Denaro. Tacy mężczyźni wybierają zwykle zupełnie inny typ kobiet, a nie takie szare myszki jak ona. Oni wolą takie zrobione, napompowane jak Julia, zdecydowanie dojrzalsze i bardziej doświadczone. Gabi miała wrażenie, że i Angelo takie lubi, ale i tak przy nim czuła się najpiękniejsza na świecie, nie pozwalał jej o tym zapomnieć, nawet kiedy budziła się rozczochrana i ze śpiochami w oczach. Nie musiał używać słów by to wiedziała, oczy mówiły wszystko.
Blondynka była zmęczona, strasznie chciało jej się spać, chociaż teraz adrenalina krążyła w jej żyłach i trochę tą chęć redukowała.
- Ares do niczego mnie nie zmuszał i nie zmusza. Słuchaj, to nie jest takie proste jak ci się wydaje, moi rodzice są... Bardzo konserwatywni, już zwłaszcza mój ojciec. Kilka miesięcy temu skończyłam osiemnaście lat, Ares ma 36. Sama widzisz jak to wygląda, jakby się postarał to mógłby być moim ojcem. Tata jest niewiele starszy od niego, jak myślisz, jak zareaguje na to, że jego córka spotyka się z dwa razy starszym od siebie mężczyzną? Jest prawnikiem, nie zabije go, ale pewnie złoży jakiś wniosek o zakaz zbliżania się, czy coś takiego, co jak dla mnie jest straszną hipokryzją, bo sam ma dziewczynę niewiele starszą ode mnie. Takie związki jak nasz... One nadal są odbierane przez społeczeństwo jako coś nienormalnego i niemoralnego. Kochałaś kogoś kiedyś? Wiesz, jak to jest?- sama nie wiedziała, dlaczego to wszystko powiedziała, ale czuła potrzebę wyjaśnienia sytuacji, choć wcale nie musiała tego robić. Poziom stresu, jakiego teraz doświadczała, był nieporównywalnie większy od tego, który czuła zdając egzaminy kończące szkołę. Zaczęła nerwowo machać nogą, zrobiło jej się niedobrze na dodatek miała dreszcze, bo pojawiła się gorączka. Chyba złapała jakąś infekcję, kichnęła cicho zasłaniając usta i nos zgięciem łokcia.
Położyła dłonie płasko na stole i przypatrywała się zdjęciom, nie wyglądało to dobrze, zwłaszcza te fotki, na których pakują ją do samochodu, który Angelo wygrał w wyścigu. Aż ją dreszcze przeszły, z tego będzie bardzo ciężko się wybronić, ale przecież ona nic nie zrobiła, musiała brnąć dalej w swoje kłamstwa, musiała chronić Angelo za wszelką cenę, wiedziała, że on się nie przyzna choćby skały srały to tego nie zrobi chcąc chronić w głównej mierze całą swoją rodzinę i nie chodzi tu o strach przed spędzeniem reszty życia w areszcie.
Kiedy agentka złapała ją za rękę Gabi cofnęła swoją, nie chciała jej dotyku, nie był dla niej komfortowy.
- Ares Kennedy mnie kocha do szaleństwa, zrobi dla mnie wszystko tak jak ja dla niego. Jestem uparta, bardzo chciałam się ścigać szybkim samochodem, naprawdę ostro mu marudziłam, wiedział, jakie mogą być tego konsekwencje, a mimo to postanowił zaryzykować dla mnie, żebym mogła spełnić swoje marzenie.- oświadczyła bardzo spokojnie i przeniosła na nią swój wzrok. Wydawało się, że mówi szczerze, chociaż nadal jej mina nie była zbyt łatwa do rozszyfrowania.
Słuchała kobiety bardzo uważnie, skupiła się na każdym słowie, które wypowiadała, obserwowała każdy jej ruch, to jak wskazuje na braci Denaro i mówi o nich takie okropności... Okropności, które są prawdą, ale taką, której jeszcze nie słyszała. Wiedziała o broni, narkotykach, haraczach, morderstwach, ale o handlu ludźmi i gwałtach nie miała pojęcia i nawet się tego nie domyślała, miała zbyt czysty i dobry umysł, żeby wizualizować sobie takie rzeczy. A co jeśli ona ma rację? Co jeżeli powinna dla dobra świata go wsypać, powiedzieć, jaka jest prawda, co robili we Włoszech, o weselu, o wybiciu całej rodziny oponentów. Gabi ściągnęła usta w cienką linię i nagle wstała z miejsca.
- Ares i Matteo, na miłość boską... Skąd mam wiedzieć czemu wsadzili mnie akurat do tego samochodu? Byłam pijana, nieprzytomna, zalana w trupa. Ty się nigdy nie upiłaś? Nie mam pojęcia, o czym mówisz, nic nie wiem. Ares ma hotel, studio tatuażu, gra na giełdzie, to nie żaden członek mafii. To już jest śmieszne. Jak można pomawiać o takie rzeczy szanowanego biznesmena, który płaci podatki.- oparła się rękami o stolik i patrzyła na kobietę ze złością wymalowaną na twarzy. Wkurzyła się, a Gabi mało kiedy się denerwuje, unosi, krzyczy, podnosi głos i ogólnie zachowuje się tak jak w tym momencie. Agentka zasiała w niej ziarno wątpliwości, ale wielokrotnie powtarzała Angelo jak i wszystkim swoim bliskim, rodzinie, przyjaciołom, że osób, które się kocha się nie porzuca w żadnej sytuacji. Dla niej bycie lojalną jest cholernie ważne z prostej przyczyny: traktuj innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana. Ona by nie chciała, żeby ktoś ją wsypał, czegokolwiek by nie zrobiła. Oddychała szybciej, widać było, że jest na granicy i jeśli Walter ją jeszcze trochę przyciśnie to może coś palnąć, ale ważyła słowa.
- W zasadzie to... Powinnam od tego zacząć, ale byłam przerażona tym nieuzasadnionym atakiem na nasze osoby. Czy masz mi do postawienia jakieś zarzuty? Czy ciążą na mnie oskarżenia o nie wiem... Przemyt, handel bronią, prostytucję, oszustwa podatkowe, morderstwo? Jeśli nie, to nie muszę odpowiadać na żadne pytania i w waszym zasranym obowiązku jest to, żeby w tej chwili wypuścić mnie z tego pokoju. Każdą odpowiedź na twoje pytanie potraktuj jako gest uprzejmości w stronę wymiaru sprawiedliwości i próbie ujęcia i rozbicia organizacji przestępczej. - oświadczyła cholernie stanowczo, wręcz ostro, czego u Gabrielle próżno szukać w naturalnych okolicznościach. Nie raz i nie dwa naoglądała się ojca przy pracy, widziała go na sali sądowej, w jego kancelarii, słuchała prawniczego bełkotu, była świadkiem jak przepychał się z prokuratorem w walce o jakichś zbirów czy z małżeństwami w trakcie spraw rozwodowych. Wiele godzin spędziła w jego gabinecie jako dzieciak.
- Czekam na zarzuty, jeśli ich nie masz to otwórz te drzwi i zaprowadź mnie do Aresa. Tam poczekamy wspólnie na mojego ojca, który z przyjemnością zaopiekuje się swoim najlepszym klientem.
Obudziła się w niej lwica zdolna do bronienia samej siebie i swojego ukochanego, nie pozwoli mu pójść siedzieć, nawet jeżeli będzie mieć na sumieniu jakieś dzieciaki, które nieumiejętnie biorą prochy, to nie jej sprawa, że nie potrafią korzystać z używek w rozsądny sposób. Nikt ich nie zmusza do kupowania i brania, to ich decyzje i nie spoczywają one ani na barkach Gabi, ani Aresa. Wpatrywała się w kobietę intensywnie, nie odrywała błękitnych tęczówek od jej oczu, modliła się tylko w duchu, by wytrzymać intensywność tego kontaktu wzrokowego.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Przez kilka lat akademii i doświadczenia zawodowego Agent Hans przesłuchiwał już wielu bandytów i każdy, prędzej, czy później pękał, wystarczyło tylko przetrzymać człowieka odpowiednio długo. Czasami wystarczyło jedno, proste pytanie, które zbijało drania z pantałyku i jeśli nie był zbyt inteligentny to bardzo szybko się wkopywał, czasami trzeba było troszkę dłużej popracować nad materiałem, a jeszcze na innych działały tylko wielogodzinne przesłuchania, ciągłe powtarzanie tych samych pytań z nadzieją, że zmęczenia, wkurwienia, frustracji i irytacji w końcu powiedzą jak jest naprawdę.
Hansowi nie podobał się ton głosu Aresa, nie zamierzał tolerować takiej impertynencji względem swojej osoby, ale też nie mógł dać się wyprowadzić z równowagi, a potrafił być bardzo wybuchowy, jeśli nie było przy nim jego partnerki, która bardzo często ostrym tonem ostrzegała go, żeby nie przeginał przypadkiem. Problem w tym, że jej tu nie było, a lont tego dynamitu był bardzo krótki. Wystarczyła iskra, żeby się odpalił.
- Wiesz czym jest syndrom sztokholmski? Idealizowanie i wielbienie swojego oprawcy, bronienie go, wmawianie światu, że nie robi niczego złego nawet jeśli jest skrajnie zdeprawowany? Ta dziewczyna swoim zachowaniem prezentuje wszelkie objawy tego, że jest ofiarą a nie zakochaną gówniarą. Na całe szczęście mamy swoje sposoby i dotarliśmy do niej.- uśmiechnął się złowieszczo i przeczesał przydługie włosy palcami. Był wyjątkowo spokojny jak na ton głosu, jakim posługiwał się Angelo Denaro. Przybrał bardzo ofensywną postawę, stosował atak słowny na uprzejme pytania, odwracał kota ogonem. Typowe zachowania człowieka, który jest winny.
Tego już było za wiele, nie dość, że niemal na niego krzyczał to jeszcze rzucał bluzgami i nazwał go debilem. Trzymanie łap przy sobie było ekstremalnie ciężkim zadaniem, już miał jedną naganę za rękoczyny względem jednego przestępcy, druga mogła kosztować go już wpis do akt, a trzecia pożegnanie się z karierą zawodową.
- Uważaj na słowa, bo każę cię zamknąć za znieważanie funkcjonariusza, nie przeginaj!- ostrzegł go bardzo ostrym tonem. Obszedł go wraz ze stolikiem dookoła łypiąc na niego groźnie. Byli teraz jak dwa drapieżniki walczące o pozycję w stadzie, pytanie tylko, który z nich wygra.
- Twoja rzekoma dziewczyna wszystko nam wyśpiewała, wiemy o weselu twojego brata, wiemy o rodzinie DeLuca, wiemy dokładnie kim jest mężczyzna z fotografii. Francesco Denaro, najmłodszy z was. Mylę się? Nie sądzę.- uśmiechnął się triumfalnie, przyglądając się reakcji Aresa dokładnie, żeby wyłapać każdą, nawet najmniejszą zmianę w mimice jego twarzy, musiał mieć pewność, zanim oznajmi mu, że go zamyka i zostanie deportowany do Włoch najbliższym więziennym transportem.
Jego szyderczy śmiech przeważył szalę, agent nie wytrzymał, pierdolnął pięścią w stolik tak mocno, że ten aż się zatrząsł.
- Z czego rżysz?! To są poważne sprawy, myślisz, że my sobie żartujemy?- przechylił się nad stołem, złapał Angelo za koszulkę, zacisnął na niej palce i zmusił mężczyznę do tego, żeby wstał, ciągnąc go za ubranie ku górze. Ich twarze teraz znajdowały się bardzo blisko siebie. Angelo mógł dostrzec zmarszczki na czole mężczyzny, to jak przekrwione i szalone ma oczy, mógł czuć obrzydliwy smród papierosów, mógł swobodnie policzyć piegi na jego nosie, a już zwłaszcza poczuć oddech na skórze twarzy i drobne kropelki śliny, które ukłoniły się z jego ust, kiedy zaczął mówić.
- Jak wyjaśnisz, że samochód, do którego pakujecie z bratem tę biedną dziewczynę należy do mężczyzny, z którym Angelo Denaro wygrał wyścig, dzięki czemu jego nagrodą była ta fura co?- wycedził mu prosto w twarz. Nienawidził być wyśmiewanym, nie znosił kiedy podważało się jego kompetencje, wtedy stawał się agresywny, a cierpliwość skończyła mu się już dawno. Dobrze, że póki co nie włączył kamery, byli tu kompletnie sami i nikt nie widział jego wybuchu agresji, bo to mogło się źle skończyć. Popchnął Angelo tak, że ten z powrotem usiadł krześle, które niebezpiecznie zachybotało się w tył przez to, jakie cielsko na nie upadło.
- Dziesięć minut temu złożyliśmy wniosek do prokuratury o nakaz przeszukania twojego domu, ciekawe co tam znajdziemy. Broń? Kokaina? Zwłoki w piwnicy? A może pokoik dla twojej księżniczki, w którym ją przetrzymujesz i schodzisz do niej tylko wtedy kiedy masz ochotę zaruchać? Nie dziwię ci się, seksowna jest, może sam spróbuję dać jej ramię do wypłakania się, kiedy będziesz już gnić w pierdlu. - uśmiechnął się ślisko i zerknął na zdjęcie półnagiej blondynki, którą Angelo i Franek nieśli do samochodu, przecież miała na sobie tylko bieliznę, bo wcześniej pływała w morzu, szalejąc z ludźmi i bawiąc się świetnie.
- Powiedz, Angelo. Rucha się na trzy dziurki? Wygląda na taką, co lubi ostrą jazdę, myślę, że polubi smak mojej pały. - zapytał chcąc go totalnie wyprowadzić z równowagi. Musiał dać sobie i swojej partnerce czas na analizę dowodów, poszlak, wszelkich nitek, które mogły ich doprowadzić do kłębka, a sprowokowanie Aresa wydawało się bardzo rozsądnym ruchem strategicznym, żeby np. spróbował go uderzyć, za co pójdzie siedzieć do rozprawy sądowej o napaść na funkcjonariusza. To był niezły plan, Walter by się z nim zgodziła w stu procentach. Swoją drogą... Ciekawe kto dał Hansowi licencję agenta, przecież to skończony kretyn jest i bez swojej partnerki by daleko nie zaszedł, bo to ona ciągnęła wszystko do przodu i była mózgiem operacji, on tylko robił, co mu kazano, taka z niego była pizda za przeproszeniem.

Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie wierzył mu. Miał lekkie zawahanie, bo wiedział jakiś technik mogli dopuścić się, żeby złamać Gabi. Zapewne wmawiali jej to, co jemu, że się przyznał i złamał, ale gdzieś tam czuł, że ona go broniła. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że ta mała go kochała, była zapatrzona w niego jak w obrazek, niemal go czciła, ale w jednym Hans mógł mieć rację. Krzywdzone osoby często wracają do swoich oprawców, toksycznie do nich przywiązując. Właśnie takie techniki manipulacyjne stosował wielokrotnie, bawiąc kobietami z ogromną satysfakcją. Gabi też skrzywdził i to nie raz, a później traktował ją najlepiej na świecie, czym to się różniło od naumyślnych manipulacji? Niczym, po prostu teraz robił to nieświadomie. Jak na to z boku spojrzał, to tak. Hans mógł mieć trochę racji.
Poniuchał jak pies w powietrzu i skrzywił się, jakby wyczuł jakiś brzydki zapach.
- Ale śmierdzi blefem. - Uśmiechnął się delikatnie. - Wiesz skąd wiem? Bo nigdy jej nie skrzywdziłem. - Oj skrzywdził, nie raz,czasami bardzo, ale piesek nie musiał o tym wiedzieć. Angelo znów skłamał perfekcyjnie, widocznie zadowolony z tego, że złapał Hansa na łganiu. Widział, że wyprowadza go z równowagi, a może też czekał, aż ten od siedmiu boleści agent też mu przywali? I tak miał zamiar ich wszystkich pozwać, jeśli się z tego wszystkiego wywinie, miałby dodatkowe punkty.
Uniósł dłonie ku górze, które wciąż złączone były ze sobą kajdanami, w geście kapitulacji. Obrażanie go? On nawet nie zaczął, ale niech mu będzie. Przecież był grzecznym Aresem Kennedy, który nie szukał problemów. Zrobił ten gest nieco ironicznie i teatralnie, widząc, jak bardzo wkurwia tym wszystkim i przede wszystkim swoim spokojem, tego nędznego psa. Patrzył na jego rosnącą frustrację z satysfakcją.
Dużo wiedział. Nieco zmroziło to naszego bohatera, który wewnętrznie poczuł lekki niepokój zebranymi przez nich informacjami. Okej, personalia jego i jego brata były dobrze znane, o ślubie tez dowiedział się świat, zaledwie dwa dni później, a jego łączenie faktów nie było jakimś wyczynem. Angelo analizował, jak dużo może faktycznie wiedzieć, a ile to tylko głupie przypuszczenia i mądra manipulacja. Błądził wzrokiem po psie, lekko marszcząc brwi, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Ej, bo jestem aż ciekaw... o co chodzi z rodziną DeLuca? Jakie kolejne oszczerstwa lecą w moją stronę? - Wyglądało to tak, jakby próbował sobie przypomnieć te ploteczki, a nie analizował, czy mężczyzna mówi prawdę, czy znowu blefuje, łącząc ze sobą informacje z neta. Wiedział jedno. Nie mają żadnych niezbitych dowodów, dlatego mógł pozwolić już sobie na praktycznie wszystko. Drgnął, niby wystraszony jego uderzeniem w stół, choć nie był ani trochę, wewnętrznie skręcał się ze śmiechu, lecz jego twarz tego nie zdradzała.
- Myślę, że to bardzo poważne oskarżenia wysunięte na podstawie, tak, jak już powiedziałem, zwykłych zbiegów okoliczności, niepoparte żadnymi solidnymi dowodami. W dodatku w stronę kogoś, kto nie może pozwolić sobie na zniesławienie nazwiska i pierwsze co zrobi, jak stąd wyjdzie, to wraz ze swoim adwokatem przyszykuje na was pozew. Za to też. - Odparł ze stoickim spokojem, bardzo poważnym tonem, jak na bardzo poważnego biznesmena przystało. Rzucił mężczyźnie długie spojrzenie z bardzo bliska, które mogło znaczyć tylko jedno - Spróbuj się ze mną kutasie, a przegrasz. Oczywiście słowa zostały rzucone od razu po tym, jak agent podniósł go z miejsca. Angelo nie próbował się nawet bronic, to było dla niego tylko na plus. Pies wyglądał wściekle, jakby miał jakąś pieprzona wściekliznę, ale na twarzy Aresa malował się jedynie spokój i pewnego rodzaju obrzydzenie do jego zachowania.
- Czy możesz? - Zanim odpowiedział na jego pytanie, poczekał aż ten go puści. Opadł na krzesło i zarzucił opadnięte włosy na twarz, głową w tył. - Dziękuję. - Elokwencja pełną gębą. Miał czas na szybkie przemyślenie odpowiedzi. Właściwie to układał ją odkąd zobaczył to jebane zdjęcie.
- Jak pewnie zauważyłeś, na zdjęciach nie ma czerwonego mercedesa, którym przyjechaliśmy, bo dzieciak go zabrał i wrócił na chatę. Mieliśmy wracać do hotelu taksówką, ale jak ten młodszy z Denaro, którego przypisujecie mi jako brata. - Prychnął. - Zobaczył w jakim stanie jest Gabi, kazał mi ją odwieźć autem, bo nie chciał zwracać uwagi taksówkarza na pijaną i nie wiadomo co jeszcze nastolatkę. Nie wszyscy w Palermo kochają gangusów, ja gdybym był na ich miejscu też wolałbym nie zwracać zbędnej uwagi, szczególnie, że Gabi nie wygląda tu na zbyt pełnoletnią i była prawie naga. Nie chciałem brać tego samochodu, ale się uparł i szczerze mówiąc, wolałem nie odmawiać. To nie są przyjemni goście i szczerze mówiąc, dziwię się, że biorąc mnie za jednego z nich walisz mi przed nosem pięściami i tak prowokujesz. Wiedziałbyś, gdybym nim był. Od tych gości aż bije śmiercią, jakbyś był kurwa na cmentarzu. - Skrzywił się. - Jego ludzie odebrali auto od razu, a co dalej z nim zrobili, nie mam pojęcia. Gabi dostała opierdol za tą sytuacje, nie wyszedłbyś z siebie? W życiu się tak nie bałem. Kocham ją, ale czasami jej pomysły są bardzo lekkomyślne. To był ostatni raz, jak ich spotkaliśmy, ale szczerze to bałem się, że ten cały Angelo będzie chciał się dostać do Gabi, że ją kurwa porwie, czy Bóg wie, co jeszcze. Wyjechaliśmy z Palermo od razu na drugi dzień, chcieliśmy o tym zapomnieć, ale jak widać... smród się ciągnie. - Westchnął ciężko. Znów - Oskar gwarantowany. Ton jego głosu, mimika i mowa ciała, wszystko wyglądało bardzo wiarygodnie. Nawet miał pokrycie na swoje słowa w postaci wymeldowania rzekomo z hotelu. Wszystko miał dopięte na ostatni guzik, zawsze myślał trzy kroki przed siebie. Robił to całe życie.
Otworzył szeroko oczy na jego kolejne słowa, wyglądając na oburzonego i zszokowanego jego zarzutami.
- Jesteś chory człowieku... - Tak nie do końca, bo byłby skory do tego typu scenariuszy, ale nie z Gabi. Nie, nie, ona nie była jego niewolnicą, jednak coś takiego na pewno kręciłoby Angelo. Ale nie Aresa.
- Szukajcie ile chcecie, ale jedyne co znajdziecie w moim domu, to ślady naszej miłości od ultrafioletem, złoto, pieniądze i moje brudne gacie w sypialni, bo chyba zostawiłem przed wyjazdem. - Wywrócił oczami, jakby pierwszy szok jego oskarżeń już z niego zszedł. Już miał rzucić kąśliwą uwagę, że może tylko pomarzyć o takiej lasce ze swoja wypłatą i charakterem, ale wtedy zobaczył jego wzrok... o nie było profesjonalne spojrzenie na dowód, to był wzrok napalonego faceta na roznegliżowaną laskę. Nie podobał mu się sposób, w jaki patrzył na JEGO Gabi, poczuł narastającą złość, zacisnęła się jego szczęka silnie i dłonie w pięści, gotowe do ataku, a e śmieszne kajdanki go nie powstrzymają, wiedział o tym. Przestał myśleć trzeźwo, słuchając słów mężczyzny, które spowodowały w nim zarówno mdłości, jak i wyrzut adrenaliny, wściekłości, aż mu oczy poczerniały. Zapomniał, gdzie jest i co tu robi, kim jest ten facet i że miał zachowywać spokój. Jego mózg zaszedł czystą agresją, mgłą, w której czaił się potwór, a nie było obok Gabrielle Glass, która mogła tego potwora powstrzymać.
Zerwał się z krzesła i w jednej sekundzie przełożył kajdanki przez głowę agenta, podciął go nogą i przekręcił tyłem do siebie, silnie przykładając krótki łańcuch do jego szyi, na którą naparł dość mocno, solidnie go dusząc. Zawisł na nim krótką chwile, gdy straci grunt pod nogami, które zostały mu przed chwila podcięte. Mógł obserwować w odbiciu lustra weneckiego swoją twarz i ciemne spojrzenie Angelo.
- Nie warz się tak mówić o mojej dziewczynie nędzny psie! - Rzucił wściekle. Już otwierał suta, by pogrozić mu śmiercią, albo upierdoleniem kutasa, ale właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju. Zabawne, że to właśnie agentka Walter powstrzymała go przed rzuceniem karalnych gróźb i pogorszeniem jego i tak już zjebanej sytuacji. Puścił agenta i odsunął się od niego z uniesionymi dłońmi, cofając pod ścianę.
- On zaczął! - Złagodniał, gdy dotarło do niego co właśnie odjebał. A to on miał sprowokować tego zjeba, nie na odwrót... wiedział, że jego napady agresji kiedyś przysposobią mu takich problemów. Pokręcił głową.
- Tego was teraz uczą w tych szkołach Prowokacji seksualnej? - Rzucił do agenta, który właśnie go obezwładniał, wykręcając ręce do tyłu. - Mam nadzieję, że to wszystko się nagrało... - Rzucił już bardziej do siebie, niż do nich. Wiedział, że może mieć przez to przejebane, ale z drugiej strony, to co powiedział Walter chyba wykraczało poza ich możliwości ? Chuj ich wie, Federalni byli zjebani.
Nawet nie przyciął, kiedy poskładało go pod paralizatorem... A to kutas! Chyba użyli trochę za dużego napięcia...
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Strasznie duo gadała o tym ich całym związku... brzmiało całkiem autentycznie jak na jej oko i miało dużo sensu. Żaden rodzic nie byłby zadowolony, że jego dzieciak spotyka się z dwukrotnie starszym od siebie facetem, a jeszcze wyglądającym w ten sposób. ona wybiłaby swojej córce, gdyby ja miała, kogoś takiego z głowy od razu. Nikt normalny nie był wytatuowany od stóp po czubek głowy, dopakowany pewnie na testosteronie i kurde, jakoś mu się tez z mordy źle patrzyło. Ona się już takich w swojej karierze naoglądała, oni zawsze wyglądali jak ten cały Kennedy, czy tam Denaro. to pewne, że zareagowałaby jak domniemanie ojciec zatrzymanej na taką wieść. Nic nie odpowiedziała, nawet na jej pytanie, które było osobiste. Oczywiście, że była zakochana. W dupku, którym pracowała, ale ukrywała to każdego dnia. Gdyby nie ona, w dupie by był i gówno widział, a robiła to z jasnych dla siebie powodów... Jednak to nie jej historia.
Widziała jak zatrzymanej nóżka merda z nerwów, była przekonana, że zaraz ją złamie. Kichnęła, a agentka wyjęła z marynatki paczkę chusteczek i podała je dziewczynie bez słowa. Tak samo słuchała jej wszystkich słów, nie przerywając i w spokoju. Ciągle się upierała, jakby nie docierała do niej powaga sytuacji, albo jakby mówiła prawdę Walter nie była już taka pewna winy Aresa Kennedy, choć bardzo chciała w to wierzyć. Jednak jego dziewczyna wydawała się bardzo pewna w tym co mówiła, nie ugięła się, ku jej zdziwieniu. Większość złamałaby się po jej słowach, ciężkiej artylerii, którą wysunęła w stronę przesłuchiwanej.
Jeszcze zaczęła się rzucać? Walter obserwowała ją uważnie. Słuchała uważnie. No tak, córka prawnika. Szczerze mówiąc, spodziewała się już wcześniej tekstów tego typu i bardzo dziwił ją fakt, że nie padają.
Gdy skończyła, Walter wyglądała na spokojną.
- Tak, jak powiedziałam. Twój ukochany został aresztowany. - Wiedziała, że go zatrzymają, choćby siłą. Wstała z krzesła, spokojnie, zbierając z biurka rzeczy.
- Jesteś wolna. Poczekaj na agenta, wyprowadzi cię z biura. - Rzuciła chłodno, wychodząc z pomieszczenia. Odwróciła się przez ramie, z otwartymi już do połowy drzwiami.
- Uważaj na siebie mała. - Rzuciła, wychodząc z sali przesłuchań.
Po chwili do sali wszedł wysoki, ale szczupły mężczyzna, wyprowadzając przesłuchiwaną z budynku.

Tego widoku się nie spodziewała. Na sekundę ją sparaliżowało, agent Hans był duszony rzez podejrzanego. W pierwszej chwili wyciągnęła z kabury broń i wycelowała w wytatuowanego Włocha.
- Zostaw go! - Krzyknęła ostrzegawczo, ale domniemany Angelo od razu cofnął się od jej wspólnika. Wycofał od ścianę, sam, więc schowała broń, nie mając już najmniejszych wątpliwości, że on to on. Patrzyła, jak Hans obezwładnia wielkoluda, jeden z resztą drugiego i jak jebie w niego pełna mocą paralizatora. Niepotrzebnie. Westchnęła tylko z politowaniem i pomogła ocucić bandytę.
Zaprowadzili go do celi, przedstawiając zarzuty aresztowania.
Porównując zeznania ich słodkich gołąbeczków, doszli do wniosków, że niestety ale były spójne i całkiem miały sens. Jedno im się nie zgadzało. Agresja i zachowania Aresa Kennedy. Walter spytała Hansa, co między nimi zaszło, że tak wyszło, a słysząc, jak go sprowokował, rzuciła krótkie:
- Hans, ty skończony kretynie. - Sprzedając mu liścia w potylicę.
Jednak najważniejsze było to, że go mieli. Teraz musieli tylko znaleźć niezbite dowody, albo w końcu go złamać. Zaplanowali jeszcze kilka przesłuchań... Tym razem Walter miała zamiar go docisnąć.

Gabrielle Glass
Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Miała ochotę wdać się z agentką w dyskusję, wypytać o powody aresztowania, ale nawet jeśli zadałaby te pytania, to kobieta nic by jej nie powiedziała, bo nie jest nikim z rodziny mężczyzny, ani nie jest jego narzeczoną, żoną... Tak jakby prawnie jest dla niego nikim. Jeszcze chwilę na nią patrzyła, kompletnie zignorowała chusteczki, którymi została poczęstowana. Była wściekła, zestresowana maksymalnie, ale... Jeżeli Angelo został aresztowany to muszą coś na niego mieć, może faktycznie się sam wsypał, by ją chronić, tylko pytanie nasuwa się jedno: czy wtedy by jej tak łatwo odpuścili z tymi zeznaniami i czy przypadkiem jej by nie aresztowali. Widać było po Gabi, że intensywnie myśli, że ociąga się z wyjściem jakby nie była pewna czy chce to zrobić, jakby może wahała się, czy nie powiedzieć im tego, czego chcą.
Jedno jest pewne... Musi go chronić za wszelką cenę, a jeżeli został aresztowany, to prędzej czy później dostaną nakaz przeszukania domu. Nie mogą tam znaleźć absolutnie żadnych nielegalnych rzeczy, bo on będzie skończony. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, musiała działać. Została wyprowadzona z budynku, oddano jej walizkę oraz telefon i inne drobne rzeczy osobiste, dlatego mogła wezwać taksówkę i pojechać do domu, żeby pozbyć się dowodów. Była wykończona, koszmarnie zmęczona podróżą, całym tym stresem związanym z przesłuchaniem, ale znalazła w sobie na tyle siły, że w drodze do willi zadzwoniła do ojca z informacją, że jest już w Australii i mają problemy... Nie chciała mu powiedzieć, o co chodzi, przez telefon. Umówili się na spotkanie, ale najpierw miała inne priorytety. Dom.
Zajechała pod wille, rozbroiła alarm kodem, który o dziwo zapamiętała — jej mózg w stresie działa trochę inaczej, jakby przejmował kontrolę nad ciamajdowatym ciałem i działał na wysokich obrotach. Zostawiła walizkę w korytarzu, paczki już na nich czekały, były ustawione w pokaźny stoisk na środku salonu, ale nie miała czasu się tym przejmować. Pobiegła na górę do sypialni i wyjęła z szuflady pistolet, dokładnie ten sam, którym Angelo groził jej kilka tygodni temu, a ona się nim później bawiła, robiąc sobie zdjęcia. Jeszcze miała je w telefonie tak jak i filmiki. Była w panice, naprawdę się stresowała, na dodatek nie mogła znaleźć narkotyków. Tam w szafce pod telewizorem nie było niczego, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Musiała na chwilkę usiąść. Trzymała ten pistolet w rękach i klapnęła na łóżko. Wyglądało to tak jakby chciała się zabić, bo wplotła palce we włosy, zacisnęła je tam i się rozpłakała, ale nie mogła się poddać, nie mogła siedzieć z założonymi rękami. Niestety nie pomyślała, żeby spakować jakieś kosztowności, zegarki, bransoletki czy inne cuda, bo kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że cały dobytek Aresa zostanie tymczasowo zamrożony.
- Myśl Gabi, myśl... Gdzie mógł schować koks, nie mogła to być tylko jedna skrytka.... Myśl cholera, nie mogą tu nic znaleźć...- postukała się kolbą broni w głowę i ją olśniło. Starała się wejść w głowę ukochanego, myśleć jak on, ale to nie było proste. Pomyślała, że ludzie nigdy nie szukają niczego, co jest w pełnej krasie na widoku, co stoi sobie, patrzy się na nich bezczelnie i krzyczy: TU JESTEM. Zawsze szukają w szafkach, szafeczkach, wazonach i innych potencjalnych miejscach do ukrycia czegoś. Nie myliła się, spora paczka z kokainą, która zawierała spokojnie z tysiąc działek, jak nie więcej, znajdowała się w barku, tuż za dobrymi alkoholami i cygarami. Ekspresem wpakowała do swojej torby broń i narkotyki i wtedy usłyszała syreny policyjne. Jeszcze byli daleko, ale ona była pewna, że jadą tutaj. Nawet nie miała szansy na to, żeby spakować jakieś ciuchy dla siebie i dla Angelo, żeby miał jakieś kiedy już wyjdzie na wolność, bo wyjdzie, tego była pewna.
Wypruła z domu niczym ninja, tylnym wyjściem przez ogród, oczywiście włączyła alarm, żeby wyglądało to tak jakby jej tam nie było. Najgorsze było targanie walizki przez trawnik, bo kółka nie chciały się kręcić. Wjebała się w krzaki róż i trochę się podrapała, głównie na policzku, trochę ręce i brzuch, jednak były to płytkie zadrapania. Utknęła w ogrodzie... Bo niby jak miała wyjść? Przez płot? Ona? Taka ofiara losu i łamaga? No nie miała wyjścia! Przerzuciła przez płot walizkę i podjęła próby wspinania się po murze, ale jej to nie szło, więc musiała skorzystać z rosnącego nieopodal drzewa i niczym małpa się na nie wspiąć, żeby po gałęzi przejść na ogrodzenie i zeskoczyć z wysokości około dwóch metrów na ziemie, wprost na drugą stronę ulicy. Musiała się spieszyć, bo policja podjechała pod dom od frontu i wyłączyli syreny. Da radę! Będzie jak tajna agentka! Poszło jej to cholernie opornie, po drodze porwała sobie dres na dupie, ale dotarła na ogrodzenie i kilka chwil wahała się, czy skoczyć, czy nie skoczyć, ale musiała to zrobić. Udało jej się nawet nie stracić równowagi kiedy dotknęła ziemi. Cały czas i w drodze do domu i w drodze do mieszkania matki rozglądała się czy przypadkiem ktoś jej nie śledzi, na szczęście nie miała ogona, bo jeśli tak by było, już by ją zgarnęli za manipulację dowodami.
Dojechała do swojego starego domu, okazało się, że matka jest w kilkudniowej delegacji, więc ma mieszkanie dla siebie. Umówiła się z ojcem na dwunastą w jego kancelarii, dlatego miała jeszcze czas na wzięcie prysznica i zmianę stroju na bardziej poważny. To nie była łatwa rozmowa, ale jeszcze mu nie powiedziała ani słowa o tym, że jest z Aresem w związku, to byłoby zbyt dużo informacji, zdradziła mu tyle ile mogła i ojciec natychmiast pojechał do aresztu federalnego, gdzie oznajmiono mu, że nie może wejść do mężczyzny, bo ten dochodzi do siebie po porażeniu paralizatorem, którego musieli na nim użyć ze względu na agresywne zachowanie i zapraszają z samego rana.

****

Gabi nie zmrużyła nawet oka przez cały dzień i całą noc, nie wiedziała co się dzieje, bolał ją brzuch, miała gorączkę, bolało ją gardło, ciągle kichała a głupia nawet nie poszła do apteki po lekarstwa. Oznajmiła ojcu, że jutro z samego rana jedzie razem z nim do aresztu i po drodze wszystko mu wyjaśni. Musiała sama nabrać sił na rozmowę, bo wiedziała, iż będzie ona cholernie trudna.
Starała się ubrać elegancko, ale skromnie, żeby ojcu nie przyszło do głowy mieć jakichś wątów względem jej stroju. Wiedziała, jak mężczyzna nie lubił przesadnego strojenia się, makijażu i ogólnie jakichś udziwnień. Bruce podjechał po nią o umówionej godzinie i ruszyli razem w podróż do aresztu. W trakcie drogi Gabi przyznała się do tego, że jest z Aresem w związku, że się kochają, że nie widzą poza sobą świata, starała się brzmieć pewnie, spokojnie i nie denerwować się, bo Bruce był takim typem człowieka, który nie lubi ludzkich słabości i zaraz je wyczuwa. Nie był zadowolony, Gabi widziała jak mężczyzna zaciska ręce na kierownicy swojego samochodu, jak jego usta robią się blade od tego jak mocno zagryza wargę, walcząc ze sobą, żeby nie przerywać córce tego monologu.
-... No i nie możesz mieć do mnie pretensji, samemu mając dziewczynę niewiele starszą ode mnie, na dodatek w ciąży.- zakończyła swój wywód akurat jak zajeżdżali na parking przed budynkiem.
Bruce odetchnął głęboko, walczył ze sobą, żeby nie wybuchnąć ostrym wkurwem, spojrzał na córkę chłodno, bardzo zdystansowany. W środku go nosiło, chciał jej wygarnąć, że jest głupia, że wiąże się z kimś, kto mógłby być jej ojcem, ale miała rację, byłby skończonym hipokrytą jeśli tak by jej powiedział.
- Porozmawiamy o tym później, teraz mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia, a mojej dziewczynie lepiej nic nie mów, bo się nawet nie zainteresowałaś tym jak się czuje, po tym jak poinformowałem cię o naszym wypadku. Viv ma się dobrze, jeśli jednak chcesz wiedzieć i nasza córka też, tak. Będziesz mieć siostrę.- oświadczył bardzo chłodno, tak, że piekło mogło zamarznąć.
- Ja...- chciała się wytłumaczyć ze swojego zachowania, ale Bruce uciszył ją gestem dłoni, jednoznacznie ucinając temat.
- Teraz tak... Posłuchaj mnie uważnie. Wezmę cię ze sobą do sali, gdzie mają wstęp tylko prawnicy i oskarżeni. Jeden ze strażników wisi mi przysługę. Po pierwsze: nie odzywasz się niepytana, a najlepiej w ogóle. Po drugie, żadnego dotykania, całowania, przytulania. Po trzecie zero histerii, płaczu, błagania o kilka minut więcej. Zrozumiałaś?
Gabi patrzyła na ojca wzrokiem pełnym bólu i cierpienia, była cholernie zmęczona, ale ukryła to dobrze pod makijażem pokiwała jedynie głową, na znak, że rozumie i wysiadła z samochodu czekając na ojca.
Bruce jak zawsze miał na sobie nienagannie skrojony garnitur, dziś postawił na bordowy krawat. Wysiadł z samochodu ze swoją skórzaną teczką i ruszył do budynku nie oglądając się na córkę. Był na nią wściekły, na Aresa również, na niego chyba bardziej. Weszli, dostali przepustki, zamienili słowo z jednym ze strażników. Na plakietce Gabi widniał napis: Law student.
Zaprowadzono ich do pokoju przesłuchań, który wyglądał zdecydowanie gorzej niż ten, w którym była Gabi jeszcze kilkanaście godzin temu. Poinformowano ich, że więzień zaraz zostanie przyprowadzony i rzeczywiście tak się stało. Wzrok Gabi mówił wszystko: kocham cię, boże drogi jak ty wyglądasz...
To było strasznie trudne widzieć go w takim stanie to po pierwsze, a po drugie w kajdankach i jeszcze ta jego biedna złamana kość w ręce! Strażnik go rozkuł z kajdanek i opuścił pomieszczenie, mieli pełną poufność, jaka to musi być zachowana między prawnikiem a klientem. W pomieszczeniu była tylko kamera bez rejestracji dźwięku, by strażnicy mieli pogląd na to co dzieje się w środku, żeby nikomu nie działa się krzywda. Gabi walczyła ze sobą, żeby się nie zerwać z miejsca i nie przytulić do ukochanego, jeszcze kiedy strażnik był z nimi. Nie wytrzymała, wstała i bezceremonialnie wtuliła się w Angelo, obejmując go mocno drobnymi ramionami. Bruce wstał powoli, nie spieszył się, wiedział, że gwałtowne ruchy przez strażników są źle odbierane.
- Gabi, proszę, odsuń się od Aresa, prosiłem cię o coś.- powiedział bardzo oschle, względem swojej ukochanej córeczki. Zapiął guzik w marynarce by dać dziewczynie sekundę na reakcję, ale ona nie zamierzała puścić ukochanego, dlatego Bruce delikatnie położył rekę na ramieniu dziewczyny i tym gestem zmusił ją do odsunięcia się.
- Usiądź na miejscu kochanie i pamiętaj żeby nic nie mówić.- oświadczył i wyciągnął rekę do Aresa, żeby mogli je sobie po męsku uścisnąć, po czym zajął miejsce obok córki, wskazując Aresowi wolne krzesło.
- Ale kiedy ja... - Gabi zaczęła, chąc coś powiedzieć, ale ojciec znów uciszył ją gestem dłoni i spojrzał na nią surowo, przez co dziewczyna lekko zamknęła się w sobie. Przy nim jakoś traciła pewność siebie.
- To nie był mądry ruch Aresie... Atakować federalnego... Z tego będzie ciężko cię wybronić i może się źle skończyć, aczkolwiek biorąc pod uwagę fakt twojej nieposzlakowanej opinii i czystą kartotekę, jeśli dojdzie do najgorszego to dostaniesz tylko wyrok w zawiasach. Z pozostałymi rzeczami poradzimy sobie w kilka minut. Jak się czujesz? Wszystko jest w porządku? Dobrze cię traktują? Gabi strasznie się martwi. I wszystko mi powiedziała, ale to nie jest rozmowa na teraz, ale wiedz, że nie jestem z tego tytułu zadowolony.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie do końca kojarzył co się dzieje. Wydawało mu się, że został dość mocno potraktowany paralizatorem. Nie było to najprzyjemniejsze uczucie. Nawet nie do końca wiedział, co do niego mówią, a chyba stawiali mu zarzuty? Wylądował w dość chłodnej celi, zamknęli go samego, a ostatnie co słyszał to obślizgły głos agenta, który kazał mu się przyzwyczajać do nowych warunków życia. Angelo wydawało się, jakby to była jakaś personalna sprawa, aż zaczął myśleć, czy przypadkiem jakoś jego rodzina nie została w jakiś sposób pokrzywdzona przez Nostre, ale miał teraz zaburzone myślenie po tym konkretnym strzale. Dość szybko go odcięło, pamiętał tylko, że było mu dość chłodno, a leżanka na której zasnął cholernie twarda i niewygodna.
Obudził się wieczorem, nie mając pojęcia gdzie jest i co się z nim stało. Czuł się dziwnie... wykończony. Bolały go żebra, chyba gdzieś stamtąd rozchodziło się uderzenie prądem. Trochę to trwało, jak doszedł do siebie i skojarzył fakty. Nie miał pojęcia, co w tym czasie robiła Gabi i nawet nie pomyślał o tych kwestiach, zaczynając powoli łapać, gdzie w ogóle jest. Usiadł powoli, łapiąc się za głowę i rozejrzał po dość ciasnej celi, w której było dużo wilgoci. Rozejrzał się, czekała na niego szklanka wody. Napił się jej nie wiedząc nawet, jak był spragniony i oparł o ścianę, w którą uderzył pięścią. Kurwa.
Zastanawiał się, jak daleko to wszystko jeszcze zajdzie, czy znajdą na niego konkretniejsze dowody, jak zaczną kopać, a mogli, bo choć wszystko zawsze starał się robić bezpiecznie i zabezpieczać się w każdej kwestii, tak federalni mogli dogrzebać się dość głęboko. Miał nadzieję, że nie aresztowali te Francesco, który powinien właśnie dzisiaj też wracać do Stanów. Australijski rząd nie był jeszcze tak bezduszny, jak Amerykański, Angelo był niemal pewien, że z Frankiem postąpiliby jeszcze gorzej. Zaczął się o niego martwić. Chłodził czoło chłodną ściana, myśląc o wszystkich zaporach, które ustawił i czy na pewno były szczelne.
Nakaz przeszukania domu... Aż przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Nie schował ani towaru, ani spluwy. Dostaną się do jego tajnego pomieszczenia? Było szczelnie zabezpieczone, nawet Gabi nie miała o nim pojęcia. A co jeśli je znajdą? Wtedy już po nim. Wystarczyło, że znajdą ten jebany pistolet i taką ilość koksu, że już nawet za to będą mogli go posadzić na kilka dobrych lat, gdyby się uparli i nie znaleźli większej ilości dowodów na to, że jest Angelo Denaro.
Podszedł do drzwi, w których było tylko małe okienko z kilkoma kratami. Rozejrzał się, stał tylko jeden strażnik i tyle. Było już chyba późno, nikt do niego nie przyszedł. A miał złe przeczucia... ten chłop ewidentnie się na niego uwziął, zaczynał podejrzewać, że sięgnął po nieco inne techniki przesłuchań. Z drugiej strony.... zamknęli go chyba bardziej za napaść na federalnego, aniżeli za to, że jest Angelo Denaro. Sam już kurwa nie wiedział, ile wiedzą, ile nie. Usiadł na tym śmiesznym "łóżku", chowając twarz w dłoniach i myślał. Bardzo intensywnie, znowu, o wszystkim. O różnych scenariuszach, jakie mogły teraz wystąpić. Co z Gabi? Musieli puścić ją wolno... co mieli jej do zarzucenia? Pytanie, czy ona nie sypnęła? Czy jej nie złamali? Nie podważał lojalności swojej dziewczyny, wiedział, że będzie go broniła, ale miał złe przeczucia co do tego, jak mogli z nią postąpić. Nie miał nawet kogo o to teraz zapytać, czuł się taki kurwa bezsilny, a on nienawidził jebanej bezsilności.
Miał przynajmniej czas na przemyślenie kilku możliwych scenariuszy.
Nie spał w nocy zbyt wiele. Rano przyszła do niego ta druga agentka, którą pamiętał z zatrzymania i przesłuchiwania Gabi. Poinformowała go o jadącym do niego adwokacie i rzuciła kolejną szklankę wody i jakiś nędzny posiłek. Angelo nie odezwał się ani słowem, ciskając w kobietę chłodnym spojrzeniem. Wiedział, że im więcej pytań zada, tym bardziej mogą to później obrócić przeciwko niemu. Skoro Bruce tu jechał, Gabi musiała go poinformować, to pewne, była wolna. Trochę mu ulżyło, nie chciał żeby jego ukochana spędzała choć pięć minut w takim miejscu. On liczył się z tym całe swoje życie, że któregoś dnia może skończyć za kratami, ale ona? I tak już psychicznie musiała być wykończona.
Nie odezwał się ani słowem, do nikogo, wykonując jedynie polecenia, które mu rzucano. Pozwolił grzecznie zapiąć się w kajdanki, znowu i zaprowadzić do sali, w której czekał na niego ojciec Gabi i ... Gabi. Na jej widok kamień spadł mu z serca, przebrała się, ale wyglądała na bardzo zmęczoną zmartwioną. Widział jej wzrok. Nie zdążył nic powiedzieć, otaczając nastolatkę ramionami, gdy się do niego przytuliła. Czyli już powiedziała ojcu... Patrzył na niego dość niepewnie, głaszcząc jego córkę po plecach i głowie, którego czubek ucałował z uczuciem.
- Dobrze cię widzieć kochanie. Jak się czujesz? - Szepnął tak, żeby tylko ona to usłyszała, przymykając na chwilę oczy. Cieszył się, zajebiście się cieszył, że tu była i to po drugiej stronie barykady. To mogło znaczyć tylko to, że albo go sypnęła i go wypuścili, albo nic nie powiedziała i dalej nie mieli żadnych konkretnych dowodów. Najważniejsze dla niego było widzieć ją całą i zdrową... chociaż tak nie do końca. Skąd te zadrapania na jej ciele? Spiął się.
- Kto ci to zrobił? - Zapytał cicho, napinając całe swoje ciało ze zdenerwowania. Czyżby? Jeżeli ktokolwiek ją skrzywdził, nie będzie patrzył na konsekwencje. Zajebie. Musiał się uspokoić... wdech i wydech.
Delikatnie ją od siebie odsunął, widząc jak Bruce idzie w ich stronę i uścisnął mężczyźnie dłoń, lekko kiwając w jego stronę głową, nadal trochę spięty. Ciągle po głowie chodziły mu te zadrapania u nastolatki. Aż go zmroziło na myśl, że to oni mogli jej coś zrobić... ale musiał zachować spokój.
- Bruce. - Przywitał się z nim krótko, badając spojrzeniem jego mowę ciała. Wiedział, że to bardzo złe okoliczności wyznania, że posuwa mu córeczkę... ale tak niefortunnie się akurat zdarzyło. Wdzięczny mu był, że mimo wszystko, był tutaj i zdecydował go bronić. Ufał temu człowiekowi i wiedział, że jest kompetentny. Jeśli ktoś miał mu teraz pomóc, to na pewno był on. Świetnie. Związać się z córką prawnika... Gdyby on tylko wiedział.
A wiedział? Spojrzał pytająco na Gabi, zastanawiając, ile ojcu powiedziała prawdy, a ile nie. W zasadzie to powinien znać ją całą, skoro go bronił, bo oszukiwanie swojego własnego prawnika mogło przynieść tylko odwrotne skutki. Ciężka sprawa się robiła... coraz bardziej pokurwiona.
Zajęli swoje miejsca, Angelo zbytnio się nie odzywał, przyglądając jak Bruce ucisza i traktuje swoją córkę. Zerknął na plakietkę, którą jej przywieszono, a więc tak to załatwili? Agenci, którzy ich zatrzymali na pewno "pękali ze śmiechu". Cóż. Spryt był tutaj najważniejszy.
Angelo słuchał swojego możliwe przyszłego teścia (o ile nie pójdzie siedzieć...) ze spokojem. Wziął głębszy wdech i zerknął na Gabi przelotem, wyglądała na dość stłamszoną i wystraszoną. Źle mu było patrzeć na nią w takim stanie... Nie mógł patrzeć na te zadrapania! Kurwa... zajebie ich jeśli cię skrzywdzili.
- Nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale narzekać nie będę... - Spojrzał znów na jej ojca. - Dzięki. Za to, że zdecydowałeś się mnie bronić również. Wyciągnij mnie stąd i najpierw będziesz mógł mi dać po ryju, a potem pogadamy. - Starał się brzmieć dość luźno i nawet zażartować, czy też nie... - Ten federalny... to kompletny niekompetentny dupek. Powinno być nagranie z przesłuchania prawda? Niepotrzebnie go zaatakowałem, wiem, ale... Rzucał dość ostre i seksualne hasła w stronę Gabi. To była jawna prowokacja i wydaje mi się, że słowa, które padły, nie powinny padać z jego ust, może to nam jakoś pomoże? Za wszelką cenę chciał, żebym przyznał się do postawionych mi zarzutów, które są tak abstrakcyjne jak śnieg w środku lata. Słuchaj Bruce, nie wiem ile powiedziała ci Gabi, ale oni zrobią wszystko, żeby mi cokolwiek udowodnić. Ubzdurali sobie, że jestem jakimś pieprzonym Angelo Denaro. - Prychnął, widocznie zdenerwowany tym zarzutem. - I to, co mi teraz zarzucają, to pewnie tylko gra na zwłokę, żeby spróbować coś znaleźć. Specjalnie mnie gnój sprowokował. - Pokręcił głową, jakby nie mógł w to uwierzyć. - Co możemy zrobić, żeby zatrzymać tą karuzelę absurdów? - Wbił wzrok w twarz ojca Gabrielle Glass, wyglądając na bardzo sfrustrowanego. - Oni mi zniszczą reputację... kurwa. Po wszystkim to my ich pozwiemy. - Stuknął palcem w blat.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie ma lepszego uczucia na świecie niż przytulanie osoby, którą tak szaleńczo się kocha. Ciepło rozchodzi się wtedy po ciele gdzieś z okolić mostka i rozprzestrzenia się niczym wrząca woda po wszystkich jego zakamarkach. Tak bardzo nie chciała się od niego odsuwać, tak bardzo chciała przy nim trwać, trzymać za rękę i mówić, że wszystko będzie dobrze i poradzą sobie ze wszystkim.
- W porządku.- powiedziała spokojnie gdzieś w jego klatkę piersiową jeszcze nim została przez ojca odsunięta i wskazał jej krzesło, jakby była zwykłym psem, a nie jego ukochaną córeczką. W takich sytuacjach nie było miejsca na delikatność i obchodzenie się z kimś jaj z jajkiem, w obawie o urażenie jego uczuć, Bruc jeżeli chodzi o interesy jest totalnym służbistą i kiedy wciska się w swój garnitur jego zachowanie zmienia się w bardzo zachowawcze, chłodne, nawet sceptyczne i zdystansowane. Ares miał okazję go poznać zarówno od tej luźniejszej strony, kiedy to po udanych biznesach wychodzili sobie na drineczka, jak i od tej naprawdę konkretnej.
Teraz kiedy mężczyzna dowiedział się o tym, że jego córeczka spotyka się z własnym szefem, w jego głowie szalało tornado. Czy to oznaczało, że jego słodkie, niewinne dziecko UPRAWIA SEKS?! To nie mogła być prawda, przecież ona dla niego ciągle miała te dziesięć lat, miała aparat na zębach, dwa warkoczyki i pozdzierane kolana od tego, że notorycznie spadała z roweru w trakcie nauki. I co? Kennedy odebrał jego córeczce niewinność? Zbałamucił ją, odebrał cnotę, no ni cholery nie mógł tego przeżyć, dlatego właśnie tak mordował Aresa spojrzeniem. Uścisk jego dłoni był zdecydowanie zbyt silny, nawet biorąc pod uwagę fakt, że ściskał dłoń będącą umieszczoną w opatrunku.
Ares od kilku lat jest jego najlepszym klientem, to z niego czerpie duże zyski i nie może pozwolić na to, żeby personalne uprzedzenia zepsuły tak owocną współpracę, w końcu każdy z nich ma to, czego oczekuje. Kennedy jest zaopiekowany pod względem prawnym a Glass ma z tego mamonę. Wilk syty i owca cała, ale teraz zrobiło się gorąco. Gabi jednak postanowiła się odezwać i wyjaśnić ukochanemu skąd wzięły się te zadrapania, bo przecież rozsadzi go ciekawość to po pierwsze, a po drugie pewnie się wkurwia i myśli, że ktoś ją tu skrzywdził. Tylko cholera jak ona ma mu powiedzieć co zrobiła, nie mówiąc tego wprost, żeby ojciec nie załapał, że chodzi o koks i broń. Musiała ubrać wszystko w słowa w taki sposób, że tylko ich dwójka będzie wiedzieć, o co chodzi. Czuła się jak w jakimś filmie szpiegowskim, ale to zdecydowanie było dużo bardziej stresujące. Bycie aktorką w czymś takim, a oglądanie na szklanym ekranie to dwie różne sprawy.
- To przez róże, wiesz, jaką jestem ciamajdą, wpadłam w krzaki. Pamiętasz jak mówiłeś mi, że kupisz mi solniczkę w kształcie magicznej różdżki, jaką miała wróżka chrzestna ze Shreka? No to mam już do niej zgarniętą sól. Na dodatek zrobiłam porządek w szafce z bielizną, bo nie mogłam spać, tak bardzo się denerwowałam.- może nie były to najmądrzejsze słowa na świecie i nie do końca była pewna, czy Angelo je zrozumie, bo to mogło brzmieć dość pokrętnie nawet jak dla niego, ale miała cichą nadzieję, że jakoś przekaz do niego dotrze. Bruce spojrzał na Gabi pytająco, ale i bardzo surowo, bo przecież tak ją prosił, żeby nic nie mówiła...
- Co ty bredzisz dziecko? Jaka solniczka, jaka szafka z bielizną? Czy ty masz gorączkę? Brałaś leki, które wczoraj kupiliśmy w aptece?- mężczyzna uniósł rękę, żeby dotknąć czoła Gabrielle i sprawdzić, czy nie jest gorące i jego dzieciak nie majaczy, ale temperatura wydawała się być całkiem w porządku. Gabi odtrąciła jego rękę i ułożyła obie dłonie na stoliku, tak, żeby choć końcówkami palców stykały się z tymi Aresowymi, skoro nie mogła go dotykać, choć w ten sposób chce mu dodać otuchy.
Bruce zaplótł ręce na klatce piersiowej, teraz wyglądał trochę jak obrażona Gabi, widać było gołym okiem, że dziewczyna jest nieodrodną córką swojego ojca. Mieli podobną mimikę, podobne gesty i oboje cholernie nie lubili przegrywać, bo Bruce dostawał piany z pyska, kiedy coś nie szło po jego myśli.
- Nawet nie wiesz, jak mam ochotę wybić ci wszystkie zęby, a później zlecić dentyście wstawienie ich na nowo, a potem wybić je jeszcze raz.- uśmiech, jaki pojawił się na twarzy prawnika był bardzo wymuszony, niby też żartował, ale wcale nie... Gabi zaczęła zerkać to na jednego, to na drugiego i zaczęła się bać o to, że ojciec wcale nie żartuje i faktycznie do tego dojdzie. Serce zaczęło jej walić w piersi jak oszalałe, źrenice się rozszerzyły. A więc to jednak była bardzo głupia decyzja, żeby mówić ojcu o tym wszystkim teraz. Powinna poczekać do tego czasu, aż Angelo wyjdzie na wolność.
- W tym rzecz... Nie ma żadnego nagrania. Jest tak jak mówisz, to niekompetentny idiota, nie włączył kamery przed tym jak zaczął cię przesłuchiwać.- Bruce się rozluźnił, w końcu weszli na temat, w którego sprawie tutaj przyjechał. Sięgnął po swoją teczkę, wyją z niej notatnik i długopis, żeby zacząć notować ważne informacje. Zapisał "prowokacja, nieprofesjonalizm, wymuszenie zeznań w sposób niegodny agenta, niewybredne komentarze względem partnerki oskarżonego". Kiwał głową z uznaniem, to nie powinno być trudne, tylko to będzie słowo Aresa przeciwko słowom dwóch agentów.
- Poczekaj... Zamknęli cię za napaść na agenta? Poważnie? Nie wytrzymam...
Nastolatka wstała z miejsca i odeszła w najdalszy kąt pokoju, była zła! Tak, była zła na głupotę Angelo, na jego wybuchowość, jakby nawet w takiej chwili nie mógł się pohamować! Co za skończony.... UGH! Gdyby nie rzucił się na tego agenta to byłby teraz razem z nią, a nie zamknięty w jakiejś obskurnej celi, pewnie zimnej, wilgotnej i z obrzydliwie niewygodnymi łóżkami.
- Kretyn- burknęła pod nosem, ale było to słychać dość dobitnie. Nie obchodziły ją jakieś niewybredne komentarze względem jej osoby, których nawet nie słyszała, co jej do tego, że jakiś koleś jest sfrustrowany, napalony i niezaspokojony. Marzyć wolno każdemu, ale nie każdy marzenia spełni. Gabi oparła się o ścianę i zaplotła ręce na klatce piersiowej, dokładnie tak jak chwilę temu jej ojciec. Wydęła śmiesznie usta i wyglądała jak taka naburmuszona księżniczka, której czegoś odmówiono.
- Gabi powiedziała mi niewiele, ale więcej dowiedziałem się wczoraj po wizycie tutaj i po obejrzeniu nagrania z przesłuchania córki, bo tak jak już wspomniałem, nagrania z twojego niestety nie ma, co już jest jednym z czynników działających na twoją korzyść. Jak tylko wyjdziemy z tego miejsca, pojadę złożyć do sędziego papiery dotyczące zwolnienia cię za kaucją. Nie wiem na ile sędzia będzie skłonny przychylić się do wniosku, może okazać się tak, że zostanie ci zablokowany dostęp do całego majątku, włącznie z domem, dopóki nie wyznaczą terminu rozprawy, a to może chwilę potrwać. Opieszałość naszych sądów jest niemal tak samo absurdalna jak w Polsce. To taki mały kraj w Europie.- wyjaśnił spokojnie i jeszcze coś zapisał w swoim notatniku, nawet nie patrząc na Aresa. Gabi uśmiechnęła się lekko pod nosem gdy usłyszała o Polsce, ale nie było jej ogólnie do śmiechu, walić majątek, walić wszystko inne, ważne, żeby Angelo wyszedł z tej paki.
- Rozpatrywanie takiego wniosku może zająć nawet 14 dni, ale spróbuję uruchomić swoje kontakty, żebyś nie musiał tu siedzieć zbyt długo, w końcu cierpią na tym twoje interesy i jak mówisz, reputacja.
Bruce ułożył ręce łokcie na stoliku, splótł razem palce i przeniósł bardzo stanowcze spojrzenie na swojego klienta. Musiał mu zadać jeszcze jedno bardzo ważne pytanie, od którego może zależeć wszystko, cała ich współpraca, przyszłość jego córki i Aresa.
- Czy jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć? Cokolwiek? Czy jest coś, co może mnie zaskoczyć w sądzie, kiedy będę walczyć o zwolnienie za kaucją? Pytam was oboje, pamiętajcie, że lepiej jest powiedzieć najgorszą prawdę niż najlepiej skonstruowane kłamstwo, zwłaszcza osobie, która ma was bronić przed wymiarem sprawiedliwości.
- Nie, nie musisz wiedzieć nic więcej. Ares i ja powiedzieliśmy ci już wszystko, reszty dowiedziałeś się od Hansa i Walter, nie mamy nic więcej do dodania.
Głos Gabi brzmiał bardzo stanowczo jak na nią, co mogło Angelo zaskoczyć. Nastolatka wiedziała, że sprawa stoi na ostrzu noża, jeden niewłaściwy ruch i wszystko trzaśnie, straci ukochanego, a tego by nie chciała. Nie chciała też, żeby ojciec wiedział za dużo, ze względu na jego bezpieczeństwo. Wiedziała już, do czego jest zdolna ta rodzina, zwłaszcza po tym jak wybili inną, jak babka Denaro zrobiła takie świństwo. Nie mogła pozwolić na to, żeby zarówno ojciec jak i matka dowiedzieli się kim Ares jest naprawdę. Nie pozwoli na to, dlatego zainterweniowała nim Angelo zdążył się odezwać, bo kto go tam wie, może zacząłby mówić Bruce'owi o sobie, by wiedział z kim dokładnie sypia jego córeczka.
- Możemy ich pozwać nawet teraz, przyszykuję pozew, złożę go w prokuraturze zaraz po tym jak zorganizuję wniosek o kaucję. Na rozprawę i tak będzie trzeba trochę poczekać, jak już mówiłem.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Faktycznie w oczach jej ojca wyglądało to źle. On chyba nawet nie wiedział, że Gabi od dawna nie pracuje dla Aresa... no i jej młody wiek, zgadywał, że dla niego nadal była małą dziewczynką. On sam byłby średnio zadowolony, gdyby jego tak młoda córka znalazła sobie dużo starszego faceta, który jeszcze w dodatku ląduje w areszcie federalnym, oskarżony o takie rzeczy. Zastanawiało go co Bruce o nim myśli, bo zawsze mieli dość dobre stosunki. Wiedział, że raczej stały w uczuciach nigdy nie był, ucinali sobie różne pogawędki przy alkoholu, o kobietach również, jeszcze zanim pojawiła się w jego życiu Gabrielle Glass. Wiedząc, że ma takie, a nie inne podejście i nie szanuje zbytnio kobiet, jak miał patrzeć na niego poważnie? To był ciężki temat i zapewne prędzej czy późnej będą musieli stanąć mu czoła. Angelo liczył, że wyrwie się z tego dołka i któregoś dnia postawi na stół jakiś dobry trunek, przy którym wszystko mu wyjaśni. Chciał, by Bruce wiedział, że mu zależy na jego córce, że to ona zmieniła jego podejście do kobiet i związków, może nawet powie mu, że myśli o małżeństwie i zaopiekowaniu się Gabi najlepiej jak potrafi. To dla obu mężczyzn był trudny temat, ale prędzej czy później będzie musiał zostać wywleczony na światło na wierzch.
Mówiła, że czuła się w porządku, ale ani nie wyglądała na w porządku, ani się tak nie zachowywała. Martwiła się o niego, to pewne, zgadywał, że nocy też pewnie, jak i on nie przespała. Dużo wisiało na włosku, dosłownie mogło zaważyć to nad ich przyszłością i jego życiem, wystarczył tylko jeden błąd, chwila nieuwagi.
Jakie róże, jakie krzaki? W pierwszej chwili jego mina była niemal identyczna jak mina jej ojca. Mężczyźni przyglądali się nastolatce, jakby zwariowała. Jednak im dłużej mówiła, tym więcej sensu zaczęły nabierać jej słowa, przynajmniej dla jednego ze słuchaczy. Angelo miał ochotę wstać i wyściskać gówniarę, za jej spryt i lojalność. Poszła do domu... zrobiła to, poszła do domu przed psami i zabrała broń i narkotyki. Kiedy Bruce patrzył na nastolatkę, a ona patrzyła na niego, miał idealną okazję przekazać jej nieme "good girl" wykrzywiając usta w krótkim uśmiechu. Ależ on był z niej dumny! I jak miał jej nie kochać? W tak ciężkich sytuacjach wykazywała się niezwykłą odwagą i poświęceniem, dla niego. Dla nich.
- Jesteś chora? - Zmartwił się widocznie, słysząc o jakiś lekach i patrząc jak jej ojciec sprawdza córce temperaturę. Przeziębiła się może w samolocie? Do tego podróż, dużo emocji, zmiana klimatu i czasu... Znając ją nawet nie chciała myśleć o sobie i tabletkach, zbyt pochłonięta myśleniem o nim.
Gabi siedziała na przeciwko niego, a Bruce po jego prawej stronie. Palce nastolatki znalazły się dość blisko jego rąk Prawa wciąż znajdowała się w bandażu i zaczynała go trochę boleć. Pewnie dlatego, że ciągle ją na coś narażał i nie mogła się prawidłowo zrosnąć. To nie miał teraz znaczenia. Poczuł jej dotyk i wysunął dłonie nieco dalej, by móc ją pogłaskać po palcach swoimi, bardzo subtelnie. Lubił jej dotyk, bo był taki prawdziwy i intensywny, nawet gdy takim nie był. Jego wzrok powędrował na ojca ukochanej, który faktycznie wyglądał jak obrażona Gabi i może nie powinno, ale strasznie go to bawiło. Nie dał tego po sobie jednak poznać, przytakując na słowa niewiele starszego od siebie mężczyzny głową.
- Wierzę. - To brzmiało jak całkiem niezła tortura, adekwatna do popełnionych przez niego czynów, w oczach Brucea. Angelo myślałby o znacznie gorszych rzeczach, będąc na jego miejscu i był gotowy na zmierzenie się z pewnymi konsekwencjami... o ile będzie miał taką sposobność i nie będzie odpokutowywał wszystkich swoich grzechów za kratami do końca życia.
Słysząc, że nie ma żadnego nagrania, Angelo chwycił się za głowę wolną dłonią.
- Ja pierdole. Co za kretyn. - Czy on się właśnie przesłyszał? Czy agent federalny nie włączył kamerki na tak ważne dla niego przesłuchanie?! Wątpił, że zrobił to celowo, skoro za wszelką cenę próbował wyciągnąć od niego wyznanie, że ma prawdziwego Angelo Denaro przed nosem. Ares zaśmiał się nerwowo, po prostu w to kurwa nie wierząc. Wiedział, że oznacza to jedno - słowo, przeciw słowu i to on był na straconej pozycji. Po prostu zajebiście.
Nagle jego spojrzenie zostało skupione na wystrzelonej jak z procy nastolatce, która nie kryła swojego oburzenia, przelatując przez salę jak pocisk. Angelo westchną, gdy rzuciła w niego obelgą, patrząc na nią pewnym siebie spojrzeniem.
- Nigdy nie pozwolę NIKOMU mówić o tobie źle, czy w tak obrzydliwy sposób Gabi. - Spojrzał na jej ojca. - Nawet tobie Bruce. - Widać było, że włącza się w nim obrońca, nieważne przed kim miałby ja chronić, czy bronić. Doskonale pamiętał każde jedno słowo wypowiadane przez tego obrzydliwca i aż go w żołądku znów ściskało na tą myśl. Na szczęście Bruce zaczął mówić i skutecznie odciągnął jego myśli. Angelo skupił się na jego słowach, próbując wybadać, ile faktycznie wie, ile się domyśla, a o ile chce zapytać. Był on jednak profesjonalistą i doskonale oddzielał życie prywatne od zawodowego. Angelo mógł spodziewać się odcięcia od swoich środków, skoro podejrzewają, że zostały pozyskane z nielegalnych źródeł - co oczywiście było prawdą, którą należało zatuszować.
- Spodziewam się tego. - Rzucił cicho, wlepiając spojrzenie w dłonie. - Tak, czy inaczej będzie miał kto za mnie wpłacić kaucję, nieważne jak wysoką... trzeba to załatwić. - Ciemnie spojrzenie Angelo wylądowało na jego prawniku. Nadal był sobą i też potrafił być konkretny. Jak w sprawie Gabi, tak i tego. - Nie obchodzi mnie, jak trudne to będzie. - Dodał chłodno, prostując się na krześle w dość pewnej siebie i władczej pozycji. On interesy załatwiał w taki sposób, wszystko było do robienia, a rzeczy niemożliwe stawały się możliwe. To, ojciec jego ukochanej też już doskonale wiedział.
Przytaknął głową na jego kolejne słowa. Wiedział, że Bruce uruchomi wszystkich, których się da i wiedział, że załatwi mu to zwolnienie... nieważne, czy posiedzi tydzień, czy dwa, dla niego to było bez znaczenia, byle tylko stąd kurwa wyjść przed procesem... procesami? Nieważne. Jeśli okaże się, że dojdą prawdy, bądź posadzą go na lata za coś innego, żeby tylko postawić na swoim, Angelo chciał ten czas spędzić jeszcze z Gabi, jeśli miałoby się okazać, że to ostatni jaki mieli.
Siedział niewzruszony, patrząc na swojego prawnika, gdy zadał mu pytanie, na które czekał odkąd tu wszedł. Nawet mu powieka nie drgnęła. Przez tą krótką chwilę poważnie rozważał, czy powinien mu wszystko powiedzieć, czy też nie. W zasadzie miał rację, reprezentował o, a ukrywanie TAKICH rzeczy mogło zadziałać dość mocno na jego niekorzyść. Z drugiej jednak strony, gdyby sprawa się sypnęła, już nic ani nikt go nie uratuje, choćby jego adwokatem był sam diabeł. Angelo wiedział, że jego ukochana wolałaby, aby ojciec prawdy nie poznał, wtedy byłoby jeszcze gorzej. Znał Brucea i wiedział, że mężczyzna byłby w stanie załatwić mu zakaz zbliżania się do jego córki. Czuł to w kościach.
Usta osadzonego otwarły się, by padła odpowiedź, gdy ciemne oczy wbijały się w oczy swojego rozmówcy, ale przerwano mu. Gabi wystrzeliła nieco zbyt nerwowo i stanowczo ze swoją odpowiedzią, a właściwie odpowiadając za niego, w sposób, który jasno mówił, wręcz krzyczał - i tak ci nic nie powiemy! A to niby on jest porywczy? Ares zerknął na nią dość surowo i wrócił spojrzeniem na jej ojca.
- Nic sobie nie przypominam. Chyba, że ty masz jakieś pytania? - Może czegoś dobrze nie rozumiał, albo chciał odpytać o kwestie, które dla nich mogły być nieważne, a okazują się dość przydatne? Angelo chciał iść po najmniejszej linii oporu, jeśli chodzi o jakiekolwiek informacje, ale wiedział, że w tym wypadku może być ciężko.
- Świetnie. Dzięki. - Przytaknął głową na znak zrozumienia i wdzięczności.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To już nawet nie chodziło o siedzenie na dołku czy oskarżenia, tylko o sam fakt, że jego córeczka, jego mała, słodka dziewczynka weszła w związek z facetem, nie z chłopcem, nie z młodym mężczyzną, a z dorosłym, dojrzałym, stabilnym życiowo mężczyzną, który zapewne zaraz zechce mieć dzieci, zaobrączkować jego dziecko, odebrać jej wolność i wcisnąć w rolę, do jakiej nie jest gotowa, ale... W oczach ojca ona nigdy nie będzie gotowa na własne dzieci, nawet kiedy będzie mieć już 50 lat i zacznie się marszczyć. Ojcowskie umysły nie są w stanie pojąć takich rzeczy i są one dla nich kompletnie abstrakcyjne, zwłaszcza że Ares nie raz i nie dwa wdawał się z nim w dyskusje na temat panienek i nie chciał, by jego córeczka była potraktowana w ten sam sposób. Nie daj Boże koleś spróbuje ją skrzywdzić to żaden prawnik a Australii mu nie pomoże wywinąć się z tego bagna, w jakie Bruce go wpędzi. Gabi doskonale odczytała wzrok ukochanego, widziała go już milion razy, kiedy mówił, że jest z niej dumny lub nazywał grzeczną dziewczynką. Widać ich związek wkroczył na kolejny level — porozumienie bez słów, używanie niemal szyfru, a raczej mocno inkluzywnych zdań, które rozumieją tylko oni. To już jest naprawdę niemal podium prowadzące do ślubnego kobierca.
- Ta... Na głowę, ale to już wiesz od dawna.- spróbowała zażartować, ale kiepsko jej to wyszło, bo ton jej głosu był wręcz przesiąknięty sarkazmem, a wcale nie chciała, żeby tak wyszło. Bruce zgromił ją spojrzeniem, ale ona wydawała się tym wcale nie przejmować, była zbyt zestresowana, żeby zwracać uwagę na takie rzeczy. Nie chciała, by Angelo został deportowany do Włoch, to oznaczałoby dla niej koniec... Koniec wszystkiego, bo zostałby jej odebrany tlen, którym oddycha i nie miałaby już po co żyć.
- Załatwiła ją klimatyzacja z samolotu, trzy dni i dojdzie do siebie, nie przejmuj się, jest zaopatrzona w leki i mam nadzieję, że je bierze, bo jeśli nie, to osobiście dopilnuję, żeby tak było.- wyjaśnił spokojnie Bruce, choć wcale spokojny nie był. To pozorne opanowanie nie brało się znikąd, to lata praktyki, niezliczone godziny przy stole do pokera, jakim jest sala rozpraw, gdzie każda, najmniejsza emocja rysująca się na twarzy może zaważyć na wygranej bądź przegranej. Gabi rzuciła ojcu bardzo srogie spojrzenie, nie chciała, żeby Angelo się o nią martwił, a teraz pewnie będzie to robić, wiedząc, że się źle czuje i nie może jej zrobić herbatki albo otulić ją ulubionym kocykiem, ewentualnie zostać jej naturalnym termoforem i przytulać do nagiej klatki piersiowej kiedy będzie smacznie sobie chrapać. Przecież wiadomo nie od dziś, że sen jest najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby. To co powiedziała Gabi względem Aresa bardzo nie spodobało się jej ojcu, jak mogła nazwać swojego partnera kretynem? Jak mogła zwracać się do niego takim tonem?
Mężczyzna wstał spokojni, odwrócił się w kierunku córki, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- Czy ty słyszysz samą siebie Gabrielle? Słyszysz jak niewdzięcznie i bez szacunku właśnie się wypowiadasz? Ten mężczyzna...- odwrócił się i łypnął na Aresa, wskazując na niego ręką, żeby córka nie miała wątpliwości o kim mówi.
-... Bronił twojego honoru, bo jakiś dupek śmiał w obelżywy i niewybredny sposób mówić o tobie, a ty nazywasz go kretynem? Dziewczyno, Ares przez to może iść siedzieć na kilka miesięcy jeśli federalni się uprą, dociera do tego twojego małego móżdżku, że to nie są licealne przepychanki, tylko poważne sprawy ludzi dorosłych? Skoro uważasz, że jesteś dorosła i możesz się spotykać z dojrzałym mężczyzną, który prowadzi poważne interesy to weź się w garść, przestań być obrażoną księżniczką i zachowuj się jak kobieta, a nie dziecko. Nie tak cię wychowałem, jeżeli jeszcze raz usłyszę, że zwracasz się do Aresa, lub jakiegokolwiek innego człowieka takim tonem, to inaczej porozmawiamy.- nie wytrzymał, przecież był jej ojcem, starał się ją wychować jak najlepiej, mimo iż był tylko "dochodzącym" rodzicem. Zawsze wpajał jej szacunek względem innych ludzi, a ton, jakiego użyła w ogóle mu się nie podobał. Może to Ares miał na nią zły wpływ? Taka myśl przemknęła mu przez głowę, może nie trzymał jego córki wystarczająco krótko, za bardzo ją rozpieszczał i wychodziła z niej rozpieszczona gówniara, którą przecież nigdy nie była? Nie poznawał swojej córki, patrzył na nią bardzo surowo.
Gabi wywaliła oczy na ojca, były wielkie jak monety pięciozłotowe, gapiła się na niego oniemiała i poczuła wstyd, oblała się rumieńcem i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale jakoś zabrakło jej słów no i chyba uznała, że nie warto pyskować ojcu, bo to może pogorszyć sytuację. Zaplotła jedynie ręce na klatce piersiowej dając tym samym do zrozumienia, że nie czuje się komfortowo, zamknęła się na niego. Po pierwsze było jej wstyd, że potraktował ją w ten sposób przy Angelo, po drugie poczuła się jak pięcioletnie dziecko, które jest besztane za to, że stłukło wazon, który się nikomu i tak nigdy nie podobał.
Bruce wrócił na swoje miejsce, zgarnął notatnik i pokiwał głową, on się nie bał trudnych spraw, im bardziej skomplikowane, tym lepiej sobie z nimi radził, niekiedy wyszukując ekstremalnie zakamuflowane furtki prawnicze, nie ważne, czy jego klient był mordercą, gwałcicielem, złodziejem, oszustem podatkowym, zwykłym dzieciakiem, który popełnił błąd — Bruce zrobi wszystko, żeby wybronić swojego klienta, nie zważając na koszty i moralność.
- Wszystko wydaje się być jasne, chociaż... Gabi, wyjdź proszę z sali i poczekaj przed drzwiami. I nie chcę słyszeć żadnego "ale", wziąłem cię tu pod pewnymi warunkami i obiecałaś się ich trzymać, choć połowa z nich została złamana.
Widać było, że Gabi nie chce wyjść, ociągała się, poczuła złość, wręcz wściekłość na ojca, nie dość, że ją zrugał jak burą sukę to jeszcze teraz kazał wyjść i zostawić ich samych. Zmęczenie złość, stres, to wszystko wpływało na jej zachowanie w bardzo negatywny sposób, ale Bruce wydawał się tym nie przejmować, wskazał ręką na drzwi, a blondynka niemal ze złami w oczach wyszła, nie mogąc nawet się z Angelo pożegnać i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Prawnik zamienił z Aresem jeszcze kilka słów, chciał poznać jego wersję wydarzeń od a do z, zaczął mu zadawać różne pytanie, które ewentualnie mogą paść na sali sądowej, wszystko dokładnie notował. Oczywiście porozmawiali jeszcze chwilę o Gabrielle. Bruce oznajmił, że wcale mu się to nie podoba, że lepiej by było gdyby Ares odpuścił, póki to nie zaszło za daleko i dopiero wtedy wyszedł do córki, nawet na nią nie patrząc ruszył do wyjścia z budynku, żeby zajechać prosto do prokuratury i sądu. Nie miał czasu targać za sobą blondynki, rzucił jej tylko, że ma wziąć taksówkę i wcisnął jej w rękę banknot studolarowy.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie podobał mu się ten ton, ale przecież nie zareaguje ostro przy jej ojcu. Starał się nad sobą panować, ciągle walczył sam ze sobą, by nerwy były trzymane na wodzy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że są obserwowani, a przecież Ares Kennedy nie jest porywczym bandziorem, tyko szanowanym biznesmenem i takiemu nie wypada reagować na wszystko agresją.Raz został sprowokowany i musiał pilnować, by po raz kolejny nie ulec emocjom. Nieważne jakim.
- Dobrze wiesz, co sądzę. - Rzucił do Gabi porozumiewawcze spojrzenie, siląc się na najbardziej spokojny ton głosu, jaki mógł wydobyć się z jego piersi w tym momencie, ale i tak zabrzmiał dość oschle. Nie musiał jej mówić, że ma o siebie dbać i nie zapominać w tym wszystkim o sobie. Słowa jej ojca też go jakoś nie uspokoił... dobrze znał już Gabi i wiedział, że w tym momencie raczej nie myśli o swoim zdrowiu. Była jeszcze gówniara, to fakt, a gówniarze często myślą, że są nieśmiertelni, a zwykłe przeziębienie, zapije je wódką. Może Bruce i Angelo bardzo mocno jej teraz "ojcowali" (w końcu miała dwóch tatusiów przy jednym stole), ale nie mogła mieć do nich o to pretensji. Obydwaj się o nią martwili.
Mogła myśleć o ojcu, co chciała, ale Angelo widział jego starania. Chciał wychować córkę na porządną kobietę, dobrą, uczciwą i zapewne pracowitą, z tego co widział. W zasadzie to tworzył idealny model żony dla przyszłego kandydata, ale chyba zdawał się do końca tego nie rozumieć.
Angelo skrzyżował ręce na piersi, obserwując jak Bruce karci swoją córkę z niemałym zaskoczeniem. Jego brwi powędrowały do góry, czy on właśnie stanął po jego stronie? W zasadzie to co mówił miało sens i było całkowicie rozsądne, ale zaskoczył go fakt, że chłop stanął po jego stronie, a nie swojej córeczki. Cóż, mając całkowitą rację w tym co mówił.
- Każdy wiek rządzi się swoimi prawami Bruce. Też tacy byliśmy. - Przypomniał mu spokojnie, siedząc na miejscu, ciągle w tej samej pozycji. Nie bardo chciał wstawać, wiedząc, że zaraz pały mogą zareagować, a nie chciał zbędnego zamieszania. Patrzył to na prawnika, to na Gabi, którzy patrzyli teraz na niego z jednej perspektywy. Widział, że Gabi jest obrażona na ojca, jej zamknięta pozycja mówiła wszystko. To nie było jednak miejsce na takie sprawy.
- Jednak twój ojciec ma racje Kwiatuszku. - Zwrócił się do niej spokojnie. - Wiesz, że mi też się to nie podoba. - O proszę cóż za elokwencja i spokój. Niemożliwe, że Angelo wyraził swoje niezadowolenie w taki sposób. Z drugiej strony, w jaki miał, siedząc właśnie u federalnych, będąc oskarżonym? Nie mógł sobie pozwolić na złość, szczególnie w takiej głupiej kwestii. Kochał tą gówniarę, ale czasami naprawdę reagowała zbyt emocjonalnie i dziecinnie. Brał poprawkę na jej wiek. Umawianie się z nastolatką miało swoje plusy i minusy, trzeba było liczyć się z pewnymi konsekwencjami.
Miał coś jeszcze do powiedzenia, ale zachował to na razie dla siebie. To nie był czas na takie rozmowy, jeszcze zdążą je poprowadzić. Zapewne sami, bo nie wszystko było też przeznaczone dla uszu Gabi.
Bruce dołączył do niego, prosząc swoją córkę, by wyszła. Angelo widział jej niepewność i spojrzał na nią spokojnym wciąż o dziwo spojrzeniem.
- Idź mała. - Wyglądało to tak, jakby tylko czekała na jego pozwolenie, bo faktycznie po jego słowach wyszła, nadal obrażona, zapewne na jednego i drugiego. Angelo się tym nie przejął póki co, dla niego najważniejsze było to,że jest na wolności, nic się nie sypnęło i była względnie bezpieczna. Mogli się więc z Brucem zająć sprawą, dla której u do niego przyszedł. Jeszcze raz mu wszystko spokojnie opowiedział, odpowiadając na każde pytanie krótko, ale jednak skrupulatnie i rzeczowo. Dzięki temu rozmowa nie trwała aż tak długo, jak ta sprzed chwili. Angelo spodziewał się, że Bruce wrzuci kolejne trzy grosze na koniec o Gabi. Miał mu tylko jedno póki co do powiedzenia.
- Wiem, że nie. - Odparł na słowa mężczyzny o dezaprobacie tego związku. - Ale teraz to ja przejąłem rolę jej opiekuna, tak skonstruowany jest świat, Bruce. Twoja córka jest już dorosła i obydwaj powinniśmy ją tak traktować. Pogadamy o tym, jak stąd wyjdę, dobra? Nie chcę się z tobą kłócić. Ani ty ze mną jak mniemam. - Wstał i podał mu dłoń, którą uścisnął z szacunkiem, patrząc mu hardo w oczy. Skinęli sobie głowami i prawnik opuścił salę. Angelo westchnął głośno, czekając aż znów go skują i zaprowadzą do celi.
Było trochę lepiej, niż się spodziewał. (W kwestii tej konfrontacji)
7 dni później
Dni były długie, godziny ciągnęły się niemiłosiernie, a w celi było gorzej, niż kiedykolwiek zakładał. Trochę wariował od tego małego pomieszczenia, nie był przyzwyczajony do takich metraży. Wciąż było mu trochę chłodno i też chyba złapał przeziębienie, ale nie przejmował się tym. Informacja o jego zamknięciu dotarła do jego ludzi i prawdopodobnie braci. Najgorsze było to, że nie mógł zapytać o Francesco swojego prawnika, co doprowadzało go do kurwicy. Martwił się o brata, wiedział, że byłby w gorszym położeniu niż on. Po pierwsze ze względu na kraj, w którym się znajdował, a po drugie, przez swój niewyparzony język, który mógł go zaprowadzić w gorsze miejsce niż Angelo jego agresja. Tak, czy inaczej, ojebali mu łeb, wsadzili w więzienne wdzianko i zapakowali do celi, jakby faktycznie miał w niej spędzić całe życie. Coś mu się wydawało, że ktoś bardzo się na niego uparł i chyba nawet wiedział kto. Trzeciego dnia, czyli dzień po spotkaniu z prawnikiem już wznowili przesłuchania. Po raz kolejny wylądował w tym pomszczeniu co wcześniej, z tą różnicą, że tym razem kamera była włączona, a przesłuchiwała go partnerka Hansa, agentka Walter. Angelo spytał się jej, czy nie jest za ładna na bycie psem, po tym, jak i ona próbowała sprowokować na nim kolejny wybuch agresji. Spotykała się jednak z irytacją, typową dla kogoś, kogo się niewinnie oskarża i dozą sarkazmu, trochę czarnego humoru, prowokacją z jego strony. Odpowiadał grzecznie na każde pytanie, choć robił to w swoim ironicznym stylu. Po raz kolejny powtórzył to samo, co podczas pierwszego przesłuchania, które przez to, że nie było zarejestrowane, musiało zostać powtórzone przez innego agenta. Co ciekawe, agentka Walter faktycznie przedstawiła mu dowód na to, że spodnie, o które rozchodziła się afera, były faktycznie te same. Drugim dowodem, który mógł być wykorzystany przeciwko niemu był brak monitoringu sprzed hotelu, w którym się rzekomo zatrzymali akurat na ten czas, który podał w zeznaniach i spod którego niby ludzie Denaro mieli odebrać pożyczony samochód. Oczywiście, że Denaro zapłacili już, by go wyciąć, ale hotel zwalił na kilkudniową awarię. Kolejny zbieg okoliczności? Dodatkowo sprawdzili, że pojechali do Polski, na co też Angelo miał odpowiedź, że zwiedzali Kraków i Warszawę, a te dwa miasta były przecież najczęściej odwiedzane przez turystów. Kopali i kopali, coraz głębiej kopali w poszlakach, które wciąż niestety prowadziły do niego. Walter była bardzo surowa, ale nie dawała się wyprowadzić z równowagi. Na koniec przesłuchania wyłączyła kamerę i powiedziała Angelo, że ona wie, kim jest i zrobi wszystko, żeby to udowodnić. Zostali sami, więc Angelo odpowiedział jej śliskim uśmieszkiem i wzrokiem rzucającym wyzwanie, jakby potwierdzając jej słowa. Skoro już tu jest... powkurwia kilka osób.
Nienawidził psów, a federalni śmierdzieli jak zmokłe psy. Bezdomne, mokre psy.
Miał jeszcze wrażenie, jakby dawali mu dziwnie mało żarcia i wody. Parę razy krzyknął przez kraty o to i wkurwiał wszystkich, co tylko obok niego przechodzili, bo po pierwsze: wkurwiała go ta sytuacja, a po drugie, po prostu mu się nudziło. Dostawał pierdolca i szczerze? Nie wyobrażał sobie, żeby spędzić tak resztę swojego życia. Żałował, że nie przesłuchują go codziennie,przynajmniej miałby jakąś zabawę. Miał iść na siłownie i wrócić na dietę po przyjeździe, to chociaż teraz woda spadła mu z samej głodówki, na coś się ta sytuacja zdała. Starał się robić chociaż pompki każdego dnia, bo też co innego miał robić? Poza myśleniem w wolnych chwilach, których przecież było najwięcej - myśleniem o różnych scenariuszach i swojej Gabi za którą zaczynał powoli tęsknic. Choć nie był pewien, czy bardziej za nią, czy za seksem, bo już go nosiło. Dowiedział się też, że zakazano zbytnio odwiedzin, co też tłumaczyłoby czemu Gabi tego nie robi. Jeszcze raz zobaczył się tylko z prawnikiem, siódmego dnia złożył mu krótką wizytę, informując jak się sprawy mają i że walczy o widzenie dla Gabi. Jednak nie rozmawiali o niej ani słowem. Jak się okazało, już następnego dnia obudzono go z informacją, że będzie miał dzisiaj gościa po jakże obfitym śniadaniu. Trochę zarósł przez te kilka dni, także Gabi będzie musiała wybaczyć mu jego niezbyt randkowy wygląd - randka przez szybę, takiej jeszcze nie mieli. Bo tak, nie dopuścili do ich spotkania w żadnym, ustronnym pokoiku, w jakim spotykał się jedynie z prawnikiem. Napaść na agenta to tylko pieprzona wymówka do zatrzymania go za kratkami, wszyscy żyli jego sprawą w oskarżeniu o bycie jedną z głów Mafii i tak go właśnie traktowano - czy to legalne?
Tym razem to jego przyprowadzono pierwszego. Nie rozkuli go, a za plecami stał mu człowiek, który go tu przyprowadził. Czego się bali, że wywali szybę, czym, łbem? Pewnie jeszcze była kuloodporna. Angelo spojrzał na strażnika i go o to spytał, ale ten nie zareagował nawet słowem. Westchnął wiec i spokojnie czekał na swojego gościa. Wiedział, kogo się spodziewać i oczywiście się nie pomylił. Gdy Gabi weszła do pomieszczenia, zrobiło mu się od razu lepiej. Jakby kompletnie nie był w zjebanym położeniu. Uśmiechnął się delikatnie na jej widok, a w klatce piersiowej zrobiło jakby cieplej. Brakowało mu jej. I jej dotyku, którego nawet teraz nie uświadczy... Ciągle zastanawiał się, co robi, gdy go nie ma, czy zatrzymała się u ojca, czy wróciła do matki, i przede wszystkim, jak się czuła. Chwycił dość nieporadnie za słuchawkę, przez którą mieli się porozumiewać, a jego wzrok nie odrywał się od jej pięknych, błękitnych oczu, w których mógł się utopić. Na dłoni nie było już żadnego opatrunku, a kostki były lekko pokryte strupkami.
- Hej mała. - Przywitał się z nią łagodnie. - Jak się czujesz? - Spytał od razu, martwiąc o nią widocznie. Wiedział, że mogła to strasznie wszystko przeżywać, a bardzo nie chciał, by przez niego cierpiała.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Choroba przeszła dość szybko, było tak jak mówił ojciec, trzy dni i po bólu, ale mimo to Gabi i tak nie była w stanie normalnie funkcjonować. Każdego cholernego dnia przyjeżdżała swoim czerwonym autkiem pod budynek, udawała się do wejścia dla gości i próbowała wejść na widzenie z ukochanym, ale za każdym razem jej odmawiano. Na czwarty dzień jeden ze strażników nawet już nie pytał, po co przyszła, tylko z miejsca kręcił głową i odsyłał ją gestem dłoni. Było mu jej żal, bo wyglądała na bardzo smutną, zmęczoną i przygaszoną, ale nie mógł nic zrobić, takie miał wytyczne i musiał się ich trzymać. Gabi i tak siedziała w poczekalni przez kilka godzin i co jakiś czas podchodziła pytać, czy coś się zmieniło, ale odpowiedź była taka sama, ale ona się nie poddawała, mimo iż ojciec tłumaczył jej, że i tak niczego nie wskóra takim zachowaniem. Miała to gdzieś, nie będzie siedziała w mieszkaniu z założonymi rękami, musiała coś robić, bo by oszalała. Ona też czuła się tak jakby ktoś ją zamknął w jakieś matni i każdy kolejny dzień wyglądał tak samo, z tą różnicą, że... Ona była wolna, mogła robić co chce i sama się zamykała na wszystko. Jej znajomi i byli przyjaciele dowiedzieli się, że już wróciła do kraju, ale żaden nie raczył się zapytać jak się miewa, jak było na wakacjach, jak się czuje. Gabi do kilku nawet napisała, ale żaden jej nie odpowiedział, nadal byli na nią wściekli za to, że wróciła do Aresa po tym jak ten ją skrzywdził, a oni ledwo wyciągnęli ją z dołka. I to faktycznie pokazuje człowiekowi ile dla kogo znaczysz, bo gdyby faktycznie im na niej zależało nie odwróciliby się od dziewczyny tak łatwo, tylko zaakceptowali jej decyzję, choć wcale nie musieliby się z nią zgadzać. Przecież przyjaźnią się z nią dla niej, a nie jej faceta. Było jej trochę przykro i czuła się niewyobrażalnie samotna, osoba, która kocha otaczać się ludźmi, jest towarzyska i wesoła nagle została odcięta od wszystkiego co kocha, od Angelo, od przyjaciół, którzy faktycznie nimi nie byli. Oboje cierpieli na swój sposób, Angelo świrował w celi, ona poza nią. Gabi snuła się bez celu po mieście kiedy nie siedziała w poczekalni, nawet do hotelu nie mogła iść pogadać z ekipą, bo zwyczajnie hotel został zamknięty na czas wyjaśniania sprawy. Wszystkie konta bankowe, włącznie z tymi firmowymi zostały zajęte, a co za tym idzie nie można było płacić dostawcom i pracownikom. Póki co wszystko było w zawieszeniu. Gabi nawet nie chciała sobie wyobrażać jak się czuje Angelo, w samotności, w ciasnej celi, jak bardzo musi mu się nudzić. Ciekawa była czy choć trochę za nią tęskni, bo ona za nim niesamowicie. Uwielbiała się budzić i patrzeć na jego twarz, czuła się wtedy bezpieczna, a teraz kiedy wróciła do swojego starego pokoju, wszystkie stare lęki i niepokoje wróciły. Wnętrze jej sypialni przestało do niej w ogóle pasować, czuła się tam obco.
Ten tydzień był istną katorgą, nie była w stanie się wysypiać, nie jadła zbyt wiele, bo żołądek miała ściśnięty w supeł, choć ojciec ją zapewniał, że wszystko będzie dobrze, ona jednak cały czas się bała, że coś wypłynie i Angelo się z tego nie wygrzebie.
Około dziewiątej Bruce do niej zadzwonił, że może jechać na widzenie, ale tylko jedno, które może potrwać maksymalnie pół godziny. Przekazał jej też informacje, że papiery związane ze zwolnieniem za kaucją trafiły dziś na biurko sędziego. Niby powinna się cieszyć, że go zobaczy, ale się stresowała, to nie jest coś, co robi się na co dzień. Jeździć do własnego faceta do więzienia — fajnie, bardzo fajnie, bardzo romantycznie, nie? Dziś przy wejściu jej nie odmówiono, kazano zdać torebkę do kontroli, dano jej identyfikator i wprowadzono do sali widzeń. W torebce miała dla Angelo jakąś książkę, ściągniętą przypadkowo z półki i kupiła po drodze dwa cygara i zapalniczkę. Wszystkie rzeczy przejdą kontrolę bezpieczeństwa i Ares Kennedy dostanie je za kilka minut prosto do swojej samotnej celi. Książka, którą zgarnęła Gabi jest jakimś typowym romansidłem, z dużą ilością scen erotycznych, a cygara... Cóż, nastolatka się na nich nie zna więc kupiła pierwsze lepsze.
Weszła do pomieszczenia pewnym krokiem, stukając obcasami, rozglądała się lekko przestraszona. Nie było tu zbyt dużo więźniów, rozmawiały obecnie może ze cztery osoby, ale czuła na sobie ich pożerający wzrok, w końcu weszła atrakcyjna blondynka, w którkiej kiecce, z bardzo zgrabnymi nogami, ze szpilkami na stopach, to musiało się podobać wygłodniałym facetom. Jej wzrok padł na Aresa, który siedział na samym środku za pancerną szybą. Przyspieszyła kroku, żeby lepiej mu się przyjrzeć, zmierzyła go spojrzeniem, wyglądał tak... Inaczej. Serduszko jej się ścisnęło na jego widok, na dodatek miał kilkudniowy zarost, ostrzygli mu włosy. Ale dlaczego?
Przecież to tylko areszt tymczasowy a nie taki po wyroku, nie powinni go tak traktować! Automatycznie podniosło jej się ciśnienie i przestała być na niego zła, bo przez cały ten czas była wręcz wściekła. Usiadła na krześle i zaczęła coś mówić bardzo rozgorączkowana i gestykulować, ale Ares wydawał się jej nie słyszeć, dopiero po chwili dostrzegła, że trzyma słuchawkę przy uchu i zrozumiała, jakie jest jej zastosowanie. W ułamku sekundy chwyciła za to ustrojstwo i usłyszała jego głos. Widać było, że jest spięta, oczy niemal zachodziły jej łzami, ale musiała się uspokoić.
- Dlaczego mnie o to pytasz? To nie ja siedzę za kratkami, to nieważne. Jak ty się czujesz? Wszystko jest dobrze? Jak twoja ręka? Dlaczego ogolili ci głowę? Gdzie masz opatrunek z ręki? Przecież kość się w ten sposób nie zrośnie i dlaczego masz na sobie to okropne ubranie? Oni nie mogą cię tak traktować! Gdzie jest gabinet kierownika czy tam dyrektora? Chcę z nim rozmawiać, zrobię mu z tyłka jesień średniowiecza. To nie jest śmieszne, nie śmiej się ze mnie... Ares, ja się martwię! To nie może tak być, że będziesz siedzieć za niewinność. Tata kazał przekazać, że papiery odnośnie zwolnienia za kaucją trafiły dziś na biurko sędziego i wniosek jest rozpatrywany.- przyłożyła otwartą dłoń do szyby jakby chciała go dotknąć. Jej wzrok mówił wszystko: strasznie się martwiła, przejmowała i zdecydowanie chciała, żeby już było po wszystkim. Zniesie to, że musi pracować, załatwiać różne sprawy, że nie będzie go obok całymi dniami, byle tylko był wolny.
- Tak bardzo za tobą tęsknię...- powiedziała już ciszej, jakby zrezygnowana.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ