35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
#8
Minął już ponad tydzień jak się z bratem nie widzieli, co właściwie nie było tak częste. Odwiedzał go przynajmniej raz w tygodniu, niekiedy dwa lub trzy razy. Wszystko zależało od tego, czy Hugo miał lepszy czy gorszy okres. Viggo jednak rzucił się w wir pracy, co by zapracować swój stres, uczucia na nowo obudzone do pewnej dziewczyny z przeszłości i ogólnie żeby się zapracować na tyle, by dali mu przymusowy, kilkudniowy urlop. To ostatnie wcale nie było zamierzone. Tak już miał, że zamiast iść na terapię to uciekał w pracoholizm. Niezbyt zdrowe, ale przecież sam uważał, że jest okej.
W każdym razie, z racji alkoholowego problemu Hugo, Viggo nigdy nie pił w dni, kiedy go odwiedzał. Nie zamierzał go pobudzać, ba, gdzieś w środku nadal winił siebie i swoje zamiłowanie do trunków za zapoczątkowanie upadku brata. Tylko, że nigdy tego nie przyznał i sam nie wiedział czy kiedykolwiek to zrobi. Najważniejsze, że młodszy z tym walczył i chyba szło mu całkiem nieźle.
Stanął przed drzwiami mieszkania Hugo i zapukał, trzymając w ręce paczkę dobrej kawy i ciastka. Zawsze mu coś przynosił, bo czemu nie? Przynajmniej Hugo nigdy nie musiał pamiętać o uzupełnieniu zapasów kawy, herbaty i innych napojów. Ot taki subsytut piwa do rozmowy.
No witam. - uśmiechnął się, kiedy brat otworzył mu drzwi i jak to miał już w zwyczaju - bezceremonialnie się wprosił i swoje kroki skierował od razu do kuchni. - Jak się trzymasz? Przyniosłem kawę i jakieś czekoladowe ciastka. - zapytał, po czym rzucił kurtkę na oparcie kanapy i nastawił czajnik. Czuł się jak u siebie, ale przecież nie dziwne. Prawie że był u siebie.

Hugo Kidman
sumienny żółwik
maximoff
34 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Nie panuje nad nałogiem i ranię wszystkich, którzy chcą mi jakkolwiek pomóc.
001
Siedział wpatrzony w telewizor i nerwowo przerzucał kanały. Na kawowym stoliku leżała właśnie kolia składająca się z szafirów i topazów. Opakowanie było wyłożone ciemnozielonym płótnem, a niecierpliwy Hugo kilka chwil wcześniej odłożył narzędzia, bo nie był w stanie delikatnie wyciągnąć kamieni. Wiedział, że bez pojechania do pracowni się nie obejdzie, a dzisiaj wyjątkowo bardzo mu się nie chciało.
Pukanie do drzwi go zaskoczyło, nie spodziewał się nikogo i z nikim się nie umawiał, chociaż od razu wiedział, że pewnie Viggo przyszedł skontrolować czy przypadkiem nie leży gdzieś zarzygany przy kiblu. Wstał, żeby otworzyć mu drzwi:
- Przecież masz klucze – młodszy Kidman zmarszczył brwi i przepuścił brata, aby ten mógł swobodnie wejść do środka. – Co masz dobrego? – Młody od razu dorwał się do kawy i ciastek dla odmiany siadając przy kuchennej wyspie. – Kupiłeś w Hungry Hurts? – Zapytał pozytywnie zaskoczony, bo ostatnio w tym miejscu dostał nieświeżą kanapkę, z czego nie był zadowolony. Siedziała mu na żołądku przez cały dzień i zaczął omijać to miejsce szerokim łukiem.
- Nowa mieszanka ziaren? – Sięgnął po opakowanie i od razu wsadził nos, żeby powąchać. Nie ma opcji, że zaparzą to klasycznie. To trzeba w dripie jak nic. Chociaż w zapachu wydawała się delikatnie kwaskowa, więc może dobrą opcją będzie jednak aeropress?
Hugo od razu sięgnął po swoją maszynerię do kawy – ręczny młynek, wagę i inne bibeloty. Długie przygotowywanie kawy czy herbaty faktycznie ostatnio dobrze mu robiło. Zajmował myśli, proces był długi, ale wart tego, żeby później na tarasie spokojnie wypić napój: - Tylko ustaw go na 90 stopni – uprzedził brata. Robił to za każdym razem i miał tego świadomość.
- Zapalisz? – Zapytał, wskazując na paczkę swoich papierosów, które leżały na blacie. Oczywiście jak już będzie kawa i swobodnie będą mogli się rozsiąść w fotelach na balkonie.

viggo kidman
powitalny kokos
cattitude#5494
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
No mam, ale dobrze wiesz, że wyznaję prywatność. - wzruszył ramionami, ignorując tą kwaśną minę brata. Prywatność to po pierwsze, w końcu nie mieszkali razem i sam Viggo wolałby go nie nawiedzić w jakimś niewygodnym momencie. A po drugie - kluczy używał tylko wtedy, gdy nie dostał odpowiedzi i z głębi mieszkania nie dochodziły żadne dźwięki. Zwykle znaczyło to, że nie ma go w domu, chociaż czasem mogło to być też oznaką zachlania i leżenia pół-przytomnym na kanapie czy innej podłodze.
Oddał mu paczki w ręce, bo jakże by inaczej - od razu się do nich dorwał.
Kawę tak, a ciastka są z tej lokalnej piekarni, jak jej tam... - zmarszczył się na chwilę, próbując sobie przypomnieć nazwę. - Wiesz, tej co ją taka ładna babka prowadzi. O, La Panetteria czy jakoś tak. Nigdy tego nie pamiętam. - zaśmiał się, kręcąc nieco głową. Przynajmniej pamiętał jak wygląda właścicielka i że nazywa się Penny. No, i daje mu darmową kawę co jakiś czas. Tyle wystarczyło.
Sam na kawie znał się tyle, że najlepiej chodzić do tych lokalnych, małych miejscówek i pytać. Chcąc nie chcąc cośtam się nauczył czym jest blend, czym single origin i że mogą mieć różne nuty smakowe i tak dalej. Do mielenia i parzenia się nie nadawał, ale od tego miał Hugo, a na co dzień kawiarnie.
Single origin z Kenii, ma być podobno dosyć cytrusowa, a resztę masz na opakowaniu, bo ja się tak nie znam. - zaśmiał się, po czym wrzucił ciastka na talerz i od razu się poczęstował jednym, po czym wywrócił teatralnie oczami, kiedy usłyszał przypomnienie o temperaturze. Oczywiście, Hugo zdążył to już tyle razy powtórzyć, że wbiło mu się do głowy. Permanentnie wyryte w mózgu: temperatura wody na kawę to 90 stopni. - Jakże bym mógł zapomnieć. - zażartował i siadł sobie na stołku przy wyspie kuchennej, przeżuwając ciastko i obserwował jak młody obwąchuje kawę, a potem zaczyna swój prawie że alchemiczny proces parzenia. Zawsze go to fascynowało, ta precyzja i skupienie.
Pytasz dzika czy sra w lesie? - parsknął, słysząc pytanie o papierosy. On wykorzystywał każdą chwilę na papierosa, może powinien przystopować, ale po prostu za bardzo to lubił. Zajmowało ręce i odstresowywało. - Swoją drogą to mam dzisiaj jointa, jakbyś chciał. CBD, na nerwy. - puścił mu oko. Tak, był gliną i nie powinien, ale przecież joint raz na czas nikogo nie zabił. Ba, bycie policjantem nawet mu ułatwiało dostęp do różnego rodzaju substancji, ale z większości nie korzystał.

Hugo Kidman
sumienny żółwik
maximoff
34 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Nie panuje nad nałogiem i ranię wszystkich, którzy chcą mi jakkolwiek pomóc.
- Jakbym byś nigdy nie wiedział mojej nagiej dupy, kiedy posuwam jakąś laskę – prychnął, wspominając sytuację jeszcze ze szkoły średniej, kiedy pożyczył od brata samochód i posuwał jakąś panienkę na tylnym siedzeniu, a ten akurat postanowił otworzyć drzwi. Cóż, zdarza się. Hugo to nie ruszało, był zdecydowanie typem, który ma na wiele rzeczy wywalone. Z wiekiem się tego nauczył, bo kiedyś nikt by nie pomyślał o tym, że młody Kidman potrafi się tak mało przejmować wszystkim rzeczami, a szczególnie pierdołami.
- Uf, bo już myślałem, że będę zdychać – oczywiście wsadził sobie do ust kolejny kawałek czekoladowego ciastka, aż mu okruszki wypadły na blat, ale mało się tym przejął. Później się posprząta. Przeżuł szybko, żeby móc pociągnąć temat lokalnej piekarni: - Aaaa, pewnie ta cała Penny znowu dorzuciła ci darmową kawę – pokiwał głową z rozbawieniem, ale Lorne Bay wiedziało, że bracia Kidman mieli swój urok. Nie wiedzieć czemu właścicielki różnych miejscówek zawsze mieli dla nich zniżki, a właściciele wiecznie wisieli im jakieś przysługi. Bez względu na to jak bardzo Hugo się stoczył to nie stracił reputacji dobrego człowieka, na którego można liczyć. Tyle tylko, że nawet jeżeli inni mogli na niego liczyć to on nie bardzo chciał liczyć na innych. Może i znał wielu, ale ufał niewielu. Sprawdzało się.
- Czuję po zapachu, będzie idealna – zaśmiał się, odmierzając odpowiednią ilość ziaren do młynka. Tak, żeby starczyło na dwie porcje tego aromatycznego napoju bogów. Skupił się na robocie i był odwrócony tyłem do brata, ale nadal mógł z nim spokojnie gawędzić:
- Dostałem zapalniczkę z zielonym płomieniem – prychnął i wskazał na parapet przy drzwiach na balkon, gdzie leżały fajki i owa srebrna zapalniczka z zielonym płomieniem. Pewnie gdyby był młodszy to jarałby się jak ta zapalniczka, teraz jednak cieszyła oko.
- Nie, trawa odpada – skrzywił się i sięgnął po gotującą się wodę, bo w międzyczasie zdołał zmielić ziarna i przygotować kubki, które właśnie zalewał powoli i okrężnymi ruchami. Złapał za kubki i szedł w stronę balkonu: - Mam nowe leki, wolę nie testować niczego. – Westchnął i otworzył stopą uchylone lekko drzwi. Kubki wylądowały na niedużym stoliku, a oni w wygodnych fotelach z fajkami pomiędzy wargami.

viggo kidman
powitalny kokos
cattitude#5494
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Wywrócił oczami, słysząc to zdanie, które od razu przywołało wspomnienia, o których chciał zapomnieć. Już nigdy więcej mu potem nie pożyczył samochodu. Wtedy to nawet go to nie zdziwiło, Hugo był zdolny do takich akcji, ale rachunek za pranie tapicerki to oczywiście Viggo sam musiał zapłacić. Wiadomo, nikt nie chciałby chyba jeździć ze śladami po "zabawie" brata na tylnym siedzeniu. Obrzydliwe.
Dobrze wiesz, że mnie to nie kręci. - prychnął w odpowiedzi. No niby nic co ludzkie, nie było mu obce, jednak to doświadczenie nie należało do najprzyjemniejszych. Z drugiej strony młody też mu kiedyś wparował do pokoju bez pukania, kiedy Viggo przyprowadził sobie do domu laskę poznaną na imprezie... Więc można powiedzieć, że byli kwita na tym polu. Aczkolwiek wolałby tego nie powtarzać.
Sam wiesz jak to jest, pogadasz o pogodzie, rzucisz komplement i po pewnym czasie jak tylko przestąpisz próg to kawa już na ciebie czeka. - zaśmiał się, rozkładając ręce. Tak już czasem bywało, zresztą Hugo dobrze to wiedział. Może i obaj nie byli perfekcyjni i każdy z nich cośtam przeskrobał, to jednak mieli jakiś tam urok osobisty i dobre serduszka. Tak po prostu. A taktyka młodego sprawdzała się w życiu, ba, Viggo sam ufał niewielu osobom, w końcu swoje przeżył i w swojej karierze policyjnej zetknął się z niejedną gnidą, co tym bardziej pchnęło go w stronę ograniczonego zaufania. Lubił poznawać nowych ludzi, jednak prawdziwych przyjaciół miał niewielu. To też wynikało z faktu, że właściwie przez całe dzieciństwo nawet nie miał jak się przywiązac do kogoś innego niż własna rodzina. Tak więc brat był zaraz jego najlepszym przyjacielem i to działało. I często w zupełności wystarczyło.
Uśmiechnął się, obserwując z jakim zapałem przyrządzał kawę, a w międzyczasie podszedł do parapetu i zgarnął zapalniczkę. No i musiał ją odpalić, żeby zobaczyć zielony płomień.
Już jest moja. - stwierdził, po czym zgarnął też fajki, by wynieść je na balkon. A co do zielska, to jak zawsze - tylko proponował, a Hugo się okazał być bardziej odpowiedzialny niż jego starszy brat. Viggo miał trochę autodestrukcyjne zapędy, szczególnie po tym jak otarł się o śmierć. Wychodził z założenia, że postrzał go nie zabił, więc mieszanie różnych substancji nic mu nie zrobi. — Dobra, więcej dla mnie w takim razie. - rzucił, po czym podążył za nim na taras, wyjął papierosa z paczki i rzucił ją na stolik, po czym odpalił ową super zapalniczką z zielonym płomieniem. Czad.
Nie wiem jak ty to robisz, ale jesteś jakimś kawowym magikiem. - stwierdził, upijając łyk ze swojego kubka. Zaciągnął się zaraz papierosem, zerkając na panoramę miasta, widoczną z tarasu. - To jak się trzymasz, hm? Tęskniłeś? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.

Hugo Kidman
sumienny żółwik
maximoff
34 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Nie panuje nad nałogiem i ranię wszystkich, którzy chcą mi jakkolwiek pomóc.
Oboje mieli wybujałą wyobraźnię, za dzieciaka wystarczyło słów, krótka opowieść, żeby w och głowach pojawiały się bajkowe obrazki. Miał wiec świadomość, że wypowiedzenie tego jednego zdania od razu przyniosło fale wspomnień. Sam od razu miał przed twarzą zdziwioną, ale nie zakłopotaną minę brata.
- Zmartwiłbym się, gdybyś powiedział, że cię kręci – żachnął się Hugo, bo pewnie wtedy trzeba by było poświęcić odrobinę czasu na naprawienie brata z jego zapędów. Nie miałby problemu z tym gdyby ten okazał się gejem, ale chyba nie było nic normalnego w tym, żeby dobierać się do dupy brata.
- Urok osobisty Kidmanów. Ojciec byłby dumny – zaśmiał się, bo nie raz byli świadkami „szmerów-bajerów” ojca w różnych miejscach. Każdego człowieka potrafił sobie urobić i od razu miał przyjaciół, znajomych i otwarte kontakty. Bez względu na to czy miał rozmawiać z burmistrzem małego miasteczka gdzieś w Europie, czy z wodzem lub szamanem Afrykańskiej wioski. Hugo nigdy nie mógł się nadziwić nad jego urokiem osobistym, ale jak widać i synowie coś po nim odziedziczyli. Była to pewnie również zasługa ich matki, która powtarzała Patrzcie i uczcie się, kiedy oboje z Viggo wpatrywali się w ojca z rozdziawionymi ustami.
Usiedli z kubkami kawy i raczyli się papierosami. Hugo przywykł do oddawania rzeczy bratu, który lubił się do czegoś przykleić. On z resztą robił to samo, więc już lata temu przestali mieć do siebie pretensje i traktowali ten wyczyn jak vice-versa.
- Temperatura wody, grubość mielenia. Wiesz, wszystko ma znaczenie. Nie możesz sobie tak siurnąć wody w kawę. – Starszy Kidman na pewno to już wiedział podczas tych obserwacji wyczynów młodszego brata.
Młodszy zaciągnął się papierosem i upił pierwszy, mały łyk kawy: - Bywało lepiej, ale gorzej też. Dzisiaj zająłem się pracą. – Skinieniem głowy wskazał na stolik kawowy w salonie gdzie ciągle leżała biżuteria do naprawienia. Trzeba będzie przysiąść do tego po wyjściu brata: -A ty? Jakieś nowe sprawy do rozwiązania?

Spędzili kilka chwil na paleniu fajek, piciu kawy i gadaniu o pierdołach. To był ostatni raz, kiedy Hugo widział Viggo i nie wiedział wtedy, że będzie to ostatni raz w jego życiu

z/t

viggo kidman
powitalny kokos
cattitude#5494
ODPOWIEDZ