właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
  • przed poszukiwaniem skarbu

Cora miała raczej ambiwalentne podejście do obchodów lipcowego święta. W dzieciństwie poznała zarówno jego piękną stronę, pełną kolorowych parad, tłumu przebranych osób i nastroju ogólnej wesołości, ponieważ Josephine kilka razy ją ze sobą zabrała – zanim wyjechała była zbyt młoda, aby wybrać się tam w pojedynkę lub z przyjaciółmi. Jednocześnie doskonale pamiętała te wieczory w domu babci, podczas których chłonęła opowieści o dawnych czasach – opowieści, które odsłaniały tę mroczną stronę dziś tak hucznie obchodzonego święta. Dla wielu Aborygenów to było nie do przyjęcia – czczenie kolonizatorów. Nawet Anne podchodziła do tego raczej niechętnie, ale Cora uważała, że dla większości osób z tego kolorowego tłumu, geneza tego święta nie ma znaczenia – to po prostu dobra okazja do zabawy i wygłupów.
Poza tym chciała się przekonać, że wciąż jest częścią społeczności Lorne Bay. No i umówiła się z Brynn, co zdecydowanie przechyliło szalę na korzyść tego festynu. A raczej potańcówki, na którą właśnie zmierzała, ubrana w jedną z sukienek, przywiezionych z Sydney, a w których raczej rzadko miała ostatnio okazję występować. Kiedy zbliżała się do miejsca, gdzie był parkiet, usłyszała coś, co przypominało... szantę. W dodatku ze słowami, które były Corze dobrze znane, choć nie do końca pamiętała, gdzie je słyszała.
Kto wie, nad głębią płynęłam pewnie i tam pierścionek mi wpadł w morza toń. – Całkiem odruchowo z jej ust wydobył się dokładnie ten sam wers, do którego właśnie już niektóre pary tańczyły. Może ostatnio usłyszała to gdzieś w radiu albo w sklepie? Nie byłaby zaskoczona, w końcu miasteczko już od jakiegoś czasu przygotowywało się do tej imprezy, puszczanie więc szant nie było pozbawione sensu.
Był skwar i morze jak szkło zielone, biały piach i woda ciemniejsza od szkła. – Kobieta, która przechodziła obok, dziwnie spojrzała na Corę i oddaliła się czym prędzej, ale brunetka nawet nie zwróciła na to uwagi. – Przez brzeg przesunął się cień rybitwy i znów bąbelek wypłynął i zgasł. – I dopiero po tych słowach Westwood wzdrygnęła się, jakby wybudzając z dziwnego letargu, który ją na moment opanował. Pokręciła z rozbawieniem głową, a potem rozejrzała się, szukając wzrokiem sylwetki Brynn. Wydawało jej się, że ją widzi, więc uniosła rękę, by zwrócić na siebie uwagę koleżanki.

brynn sheridan
wystrzałowy jednorożec
-
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Z uśmiechem sprzedaje kawę i ciasta własnego wyrobu w lokalnej kawiarni, jest zaradna, pogodna i twardo stąpa po ziemi. Nikt nie musi przecież wiedzieć, że sama dba o cały rozsypujący się dom na farmie i stara się zarobić na siebie i chorą mamę...
Kiedyś wyczekiwała tego dorocznego festynu ze szczerym zniecierpliwieniem. To było jeszcze w tych dobrych nieco lepszych czasach. Babcia korzystała wówczas z okazji i zabierała ją i jej brata na obchody, wyłuskiwała nawet ze swojej niewielkiej portmonetki kilka dolarów na watę cukrową lub lizaka dla obojga, a w zanadrzu zostawało jej parę drobnych na gry, w których młody Sheridan mógł wziąć udział, próbując wygrać procę, pistolet na wodę lub ewentualnie maskotkę dla młodszej siostry (z tego ostatniego był zdecydowanie najmniej zadowolony). Później, kiedy Babcia odeszła, Brynn został tylko sentyment, jednak sprawy się skomplikowały. Miała coraz mniej czasu i odwagi, żeby pokazywać się na takich imprezach. Miała wrażenie, że ludzie ją oceniają i że jeśli wróci za późno, ojciec będzie zły. Zresztą, kiedy raz wybrała się na festyn z nadzieją, że będzie miała okazję zagadać do chłopaka, który jej się wtedy podobał, on nie zwracał na nią uwagi i wróciła ze złamanym sercem. Stare dzieje. Teraz było nieco starsza, prawdopodobnie nieco bardziej dorosła, chociaż nie do końca lubiła tak o sobie myśleć, miała na to wszystko inne spojrzenie. W lokalnych wydarzeniach nie brała udziału od dawna, bo zwyczajnie nie znajdowała na to czasu. Zawsze było coś do zrobienia. Teraz jednak… Chciała. Nie wiedziała, kiedy ostatnio pozwoliła sobie na chwilę relaksu, przynajmniej nieznacznego i krótkiego. Gdy rozmawiała o tym z Corą, zdała sobie sprawę, że chyba rzeczywiście tego potrzebuje – wyjścia do ludzi w towarzystwie dobrej koleżanki i poczucia się normalnie…
No i zaprzestania tego przeklętego użalania się nad sobą.
Mama miała opiekę, Brynn wygrzebała z szafy ładną bluzkę (do tego te nieco lepsze ze swoich spodni), wszystko było w porządku. To miał być jej wieczór. I nie mogła się go doczekać.
Początkowo nie do końca wiedziała, jak trafić do miejsca, w którym ona i Cora miały się spotkać, ale jakoś sobie poradziła. Udało jej się nawet całkiem bez problemu wypatrzyć ją w tłumie. Cora sprawiała wrażenie, jakby bawiła się całkiem nieźle do muzyki rozbrzmiewającej z głośników. Brynn nawet wydawało się, że beztrosko coś śpiewała… Chociaż widziałą to ze sporej odległości i mogła się mylić. Mało istotne w gruncie rzeczy. Przyspieszyła, kiedy koleżanka do niej zamachała.
- Co to za nuta? Coś, co powinnam kojarzyć? – zapytała na wstępie po powitaniach, uśmiechając się szeroko. Gdzieś z tyłu jej głowy od czasu do czasu odzywał się jeszcze dobrze znany głos wyrzutów sumienia, ale… Nie tym razem, Głosie. Nie tego jednego dnia.

Cora Westwood
powitalny kokos
anko
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Chciała się dobrze bawić. I chciała, by Brynn również się dobrze bawiła, zanim kolejnego ranka każda z nich będzie musiała wrócić do swoich codziennych obowiązków. Cieszyła się, że koleżanka przystała na ten pomysł – mimo wszystko nie lubiła się narzucać, nawet jeśli uważała, że taki wypad chociażby na festynową potańcówkę przyda się blondynce.
Pod wieloma względami Cora była dziwacznym połączeniem swojej matki i babci (ojca w tym wszystkim jakby brakowało, choć niekiedy zdarzało się, że Josephine narzekała, jak to Cora pod pewnymi względami zachowuje się jak Adam – oczywiście tylko wtedy, gdy było to coś złego w jej opinii). Nie miała bezpośredniości matki i tego poczucia, że każdy powinien być wdzięczny za jej działania, o które zazwyczaj się nie prosiło, a z drugiej nie do końca potrafiła przejść obojętnie wobec takiej potrzeby niesienie pomocy, którą zaszczepiła w niej Anne, ale która również była wynikiem obserwacji poczynań babci – bo ona nie tylko o tym mówiła, a przede wszystkim to robiła. Dlatego nawet jeśli jej serce czasem wyrywało się, by jakoś pomóc Brynn (o którą to pomoc koleżanka wcale nie prosiła!), Cora powstrzymywała się, nie chcąc zachowywać się jak własna matka, bo doskonale wiedziała, jak są samą takie zachowanie złościło.
Chyba jakaś szanta, bardzo wpada w ucho – zaśmiała się odruchowo, przypominając spojrzenie, które rzuciła jej jedna z kobiet. – Ale mam nadzieję, że mają też inny repertuar, nie tylko pieśni żeglarzy – dodała; rozglądając się wokół dostrzegała ludzi w różnym wieku, kręciło się tu też kilkoro dzieciaków, dlatego liczyła na to, że to będzie zabawa dla wszystkich, a nie tylko osób, które pamiętają pierwsze obchody tego święta. Jej uwagę przykuł rozstawiony nieopodal parkietu stragan, przy którym akurat kręciło się niewiele osób, dlatego mniej więcej mogła zobaczyć, co tam jest.
Może najpierw spróbujemy jakichś lokalnych specjałów? – zaproponowała, unosząc kąciki ust. – Jestem pewna, że mają tam sporo różnych nalewek, a ja mogę je w końcu pić, skoro jestem już pełnoletnia. Od dawna – powiedziała pół żartem, pół serio; kiedy bywała tu w dzieciństwie oczywiście to byłoby nie do pomyślenia, skoro była jeszcze dzieciakiem. Ale teraz nic nie stało na przeszkodzie. – Ja stawiam – dodała, dając Brynn czas na decyzję.

brynn sheridan
wystrzałowy jednorożec
-
ODPOWIEDZ