25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
02

Dochodziła trzecia, gdy Mel obejrzała się w progu na ciemny i pusty korytarz, po czym zamknęła za sobą drzwi wejściowe. O niczym nie zapomniała. Mało tego! Zaradnie przygotowała się na dzisiejszy, ekscytujący dzień zawczasu. Gdy tylko wróciła do domu odprowadzona przez Nicky'ego, wygrzebała z komórki pod schodami rower. Miętowa damka nie wyglądała najlepiej, ale była solidna i jeszcze nigdy jej nie zawiodła. Zwłaszcza, gdy musiała gnać na złamanie karku dokupić coś w sklepie na kwadrans przed zamknięciem ostatniego w dzielnicy, w której pomieszkiwała.
Zrzuciła ostrożnie z ramienia plecak prosto do przyczepionego do ramy koszyka. Mogła sobie tylko wyobrazić, ile pracy było dzisiaj przed nimi, nie mniej niezaprzeczalnie jej wyobraźnia twierdziła, że po tylu godzinach na nogach wśród owiec oraz wełny, najchętniej dałaby nura do oceanu. W ostateczności, pod prysznic w kawalerce na poddaszu Nordberga, dlatego też spakowała ze sobą na drogę ręcznik, ulubione mydło i coś na przebranie. Choć w jeansowych szortach i koszuli w kratkę w stylu farmerskim wyglądała świetnie, nie minie południe, a przejdzie zapachem farmy. Cała. Bez wyjątku. Nawet dla włosów. A ten lepiej, aby pozostał wśród owiec.
Na górze wszystkich pakunków, wylądowała przykryta ścierką blaszka. Dała słowa, słowa więc dotrzymała. Sprowadziła rower po schodach i dalej, na ulicę, aby pośrodku pustej, pogrążonej we śnie w środku nocy drogi, wskoczyć na siodełko, a następnie odjechać kierując się wskazówkami Google Maps ku jednej, konkretnej farmie.
Przez moment nie miała najmniejszego pojęcia gdzie jest i co ją czeka za rogiem, na szczęście dzięki technologi odnalazła się wśród nieznanego terenu, końcem końców zajeżdżając pod bramę Ashoworthów. Oparła rower o płot, do którego przypięła damkę jak już z niej zsiadła. Prześlizgnęła się przez furtkę, chwilę tańczyła wśród przyjaznych psów, ponieważ każdy chciał ją obwąchać, a także zerknąć pod ściereczkę przez co Mel musiała wysoko podnosić ręce, a gdy stanęła pod drzwiami domu, nie zdążyła zapukać. Przywitał ją właściciel, dla którego dzień miał się dopiero zacząć. Nieco zdziwił go widok młodej damy nie stąd, ale szybko się zaprzyjaźnili, ucinając sobie krótką pogawędkę na gangu z kubkiem gorącej, zbożowej kawy. Akurat zaparzył, nie mogła mu odmówić. Nawet nie śmiałaby, gdyż po prawdzie była za nią naprawę wdzięczna. Zostawiwszy mężczyźnie dwie, świeżo upieczone bagietki oblane suto oliwą z rozmarynem, podreptała skrzypiącymi jak stare, roztrojone skrzypce schodami na górę. Właściciel wskazał jej, które drzwi należały do Nicka. Chciała zapukać, bo tak wypadało, nie mniej coś ją podkusiło, aby jednak najpierw nacisnąć na klamkę; te otworzyły się od razu. Zawahała się, nie mniej wierząc, że w imię dawnej zażyłości nie robi niczego, czego mogłaby później żałować... Zakradła się do środka. Po omacku, a także po ciemku, znalazła kawałek stołu, na którym mogła odstawić blaszkę. Plecak, odłożyła w kąt, podobnie zresztą jak buty, których sznurowanie później zajmie jej wieki. Na paluszkach, podeszła bliżej, gryząc się w język, gdy przywaliła łydką o wystającą szafkę. Mogłaby przysiąść, że jej jeszcze sekundę temu tu nie było! Zachciało się Melanie podchodów... Zbyt bardzo zależało jej, aby ten cały, misterny plan stworzony na szybko oraz na kolanie się udał, dlatego też przełknęła bolesną gulę, jak i ignorując sfochaną kość, pochyliła się nad słodko śpiącym, niczego nie mogącym się spodziewać Nickiem.
- Bonjour, Nicky, mon cœur. Pora wstawać, bo trzecia trzydzieści już od dawna na zegarze, wiesz? - szepnęła, a jej ciepły, słodki od perfum oddech, rozbił się o płatek jego ucha oraz wymemłaną poduszkę. Gdyby nie poczucie obowiązków, najchętniej zaległaby na niej z nim, ale owce czekały, prawda? Dała im słowo.

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
#7

Mel Russo

W ostatnim momencie przed wysyłką, usunął z SMS-a pytanie, które było cholernie nie na miejscu; uświadamiając, kiedy sprawdzając całość czy nie wkradła się jakaś literówka albo błąd, że pytania „tak? A kto ci śpiewał kołysanki dotąd?”, mimo że dodał do tych kilku uszczypliwości żartobliwą emoji, nie miał prawa zadawać — to nie było nic, co powinno interesować Nicky’ego, nie jego sprawa i nie miał prawa wymagać, żeby Melanie opowiadała czy spotykała się z kimś po tym jak rozstała się z nim. I chociaż, co sprawdzał kilka razy chcąc się utwierdzić i upewnić, że nie popełnił tego obrzydliwego błędu i nie wysłał tej wiadomości, nie przestawał czuć palącego go ogniem tak prawdziwym, jak ten, który widział, że trawi busz niszcząc co tylko napotkał na swojej drodze, wstydu.
Wykręcając się w kilku SMS-ach — a przynajmniej starając się wykręcić — ostatecznie, kiedy miał więcej nadziei jak pewności, że jego głos powinien brzmieć normalnie zadzwonił w końcu do Melanie i zgodnie z jej prośbą początkowo nucił jedynie nieśmiało jeden z kawałków, których słuchali często mieszkając w tym niewielkim, ale uroczym mieszkaniu w Rzymie; wystarczało późno w nocy włączyć radio, żeby w końcu usłyszeć „dove sarai stella gemella?”, którą wers po wersie wyśpiewywał do telefonu. Uśmiechając się, kiedy dotarło do niego, że Melanie rzeczywiście zasnęła, wyszeptał tak, jakby leżąc obok szeptał jej na ucho kilak słów, których wiedział, że nie słyszała aby rozłączywszy się, przewrócić na plecy i znów wpatrzyć w coraz jaśniejszy księżyc — złotawa kula przetoczyła się po niebie od jednego okna na poddaszu do drugiego, przez które teraz zaglądała rozpraszając ciemność panującą w tym niewielkim pokoju. Wpatrywał się w tę lśniącą poświatę tak długo, jak w końcu sam nie usunął oddychając miarowo tak długo, jak długo w pokoju, którego nie ośmieliłby się nazwać nawet w myślach „mieszkaniem” — o ile miał osobną łazienkę na górze, to już po wszystko, co chciałby zjeść a co nie było suchym, niewymagającym trzymania w lodówce pokarmem, musiał schodzić na dół, żeby wracając i spoglądając na stojące po przeciwnej stronie pokoju łóżko, przypomnieć sobie, że w każdej chwili mógł dołączyć do niego ktoś całkiem obcy, gdyby Ashworth zdecydował się nająć na takich samych warunkach co jego kolejnego pracownika — nie zaczął rozchodzić się słodki i dobrze znany mu zapach zmieszany z sprawiającą, że niemalże mógłby poczuć ciepło wonią świeżego, chrupkiego pieczywa a ten zdecydowanie mógł już sprowadzić na śpiącego Nicky’ego iluzję, że jest w domu. Musiała widzieć jak poruszył się na łóżku, ale dopiero kiedy Melanie uderzył się o komodę, w której trzymał większość ubrań, przewrócił się na bok twarzą w stronę skośnej ściany podtrzymującej konstrukcję dachu. Musiała usłyszeć jak wziął głęboki wdech i pewnie chwilę czekała nie będąc pewną czy nie obudził się przypadkiem, ale kiedy powoli wypuścił powietrze, mogła spokojnie podejść o wiele bliżej łóżka, na którym spał wciąż zakryty całkiem szczelnie cienką kołdrą. I chyba czując na sobie jej spojrzenie poruszył głową, którą ostatecznie odwrócił w jej stronę i otworzywszy szeroko niebieskie i wielkie rzeczywiście jak u sowy oczy, wpatrzył się w jej twarz. Uśmiechnął się i już o wiele bardziej błędnym spojrzeniem potoczył dookoła po pokoju, żeby na powrót zamknąć powieki i otworzyć je znów, kiedy odezwała się przekonując chłopaka, że nie jest tylko wytworem jego wyobraźni jak inne nie mniej wyraziste sny, z których budził się w ostatnim czasie o wiele częściej.
Odwrócił się do niej i nie mogąc jeszcze przez chwilę skojarzyć faktów, wpatrywał się w Melanie, żeby w końcu wyszeptać:
Co...? Co ty tutaj robisz? Która jest tak naprawdę godzina? Mel... – Nie mogła nie dosłyszeć niepokoju w jego lekko zachrypniętym jak zazwyczaj, kiedy budził się rano głosie. Sięgnął po telefon i odblokowując go, poświecił nim tak, żeby móc zobaczyć Melanie wyraźnie — tak jak chciałby sam siebie przekonać, że to naprawdę była ona a nie senna mara.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Nikt. Kilka razy dała się zaprosić na randki jak już pogodziła się z pewnymi niewygodnymi jak za małe buty myślami, ale z żadnym z nich nie kontynuowała znajomości dłuższej niż kilka, niezobowiązujących spotkań w ograniczonym, wolnym czasie. Jasno stawiała granicę, nie chciała nikogo obdzierać ze złudzeń lub rozczarowywać, robiąc nadzieję na coś, czego zwyczajnie nie czuła oraz nie widziała. Żaden, nie miał tego czegoś. Żaden nie był nim. A już na pewno żaden nie znał słów dove sarai stella gemella? co w oczach Mel definitywnie go przekreślało.
Był moment, gdy lokalna prasa, a konkretniej łowcy sensacji przypisywali jej bliższą zażyłość z kolegą po fachu również zaangażowanym w projekt dla Prady, nie mniej te wszystkie doniesienia oraz zrobione im nie do końca ukradkiem zdjęcia budziły wyłącznie jej szczere rozbawienia, z kolei ich wiarygodność była wystarczająco wymowna jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że żadna z tych ploteczek nie dotarła poza włoskie serwisy plotkarskie, a na instagranie miała żywotność krótszą niż naprawdę marny tik tok.
Naprawdę wierzyła, że swoim nie do końca przemyślanym postępowaniem, sprawi Nicky'emu miłą niespodziankę, a jej widok, który będzie pierwszym, jaki zobaczy po wybudzeniu się ze snu, przywoła szczery uśmiech na jego twarzy. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby zostać odebrana za krnąbrnego włamywacza czy innego żartownisia, nachodzącego bogu ducha winną osobę po nocy. Skradała się raczej jak kot, który doskonale wiedział, jakimi ścieżkami trafić do wygodnego, wygrzanego łóżka.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego zaspane, nie do końca przytomne spojrzenie. Dotknęła do ramienia chłopaka, delikatnie nim potrząsnęła, aby ten przypadkiem nie wpadł znów w objęcia Morfeusza. Mel niechętnie dzieliła się z kimś, kto z założenia był egoistą.
- Trzecia czterdzieści. Umówiliśmy się na trzecią trzydzieści, pamiętasz? - palcem wskazała na wyświetlacz jego telefonu, aby mógł porównać jej słowa z rzeczywistością. Russo mówiła prawdę i choć początkowo wydawał się nie do końca przekonany, że ta może wygrzebać się z łóżka na tyle wcześnie w jeszcze nocy/już prawie dniu, aby dotrzeć do farmy o tej godzinie, miał przed sobą niepodważalny oraz namacalny dowód, że jednak jej się to udało.
Nie było łatwo, ale dla niego nie traktowała tego nawet, jak poświęcenie.
- Dobrze, że pomyślałam o śniadaniu, bo tak podejrzewałam, że to ostatnie, o czym sam pomyślisz, a przecież trzeba mieć siłę do tych owiec, hm? Poczęstowałam tutejszego włodarza, ale bez obaw. Wystarczy nawet na drugie śniadanie, trochę mnie poniosło, nie moja jednak wina, że ta mąka wchłaniała tyle wody, iż objętość ciasta szybko się podwoiła... No. Wstawaj, paresseuse - zakończyła swój wywód miękko. Odsunęła się od łóżka, a także Nordberga, aby ten mógł poczłapać do szafy bądź łazienki. Na dworze szarzało, kontury więc mebli w pomieszczeniu zaczynały nabierać jako takiego kształtu. Mel znalazła sobie krzesło, na którym usiadła. Nie zamierzała poganiać Nicky'ego, ani też podglądać, bawiła się więc rogiem ściereczki w oczekiwaniu, aż choć w połowie ogarnięty dosiądzie się do niej i zjedzą po bułeczce przed ciężkim dniem. Nie mogła się doczekać, aż skonfrontuje swoje wyobrażenia odnośnie strzyżenia i samej farmy, ale tak naprawdę do myśl, że spędzą ze sobą cały dzień, dodawała jej skrzydeł.

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Gdyby był nawet ktoś, kto zajął albo starał się przynajmniej wypełnić tę pustkę, którą w pewien sposób musiał pozostawić po sobie, nie miał prawa i przede wszystkim nie miał pretensji i nie myślał nawet, żeby robić jej wyrzutów — sam nie wiedział też czy nie poczułby się lepiej, gdyby opowiedziała mu uśmiechając się do tego przywołanego w kolejnej luźnej rozmowie jak tamta, kiedy siedzieli na trzeszczącej niebezpiecznie ławce, o kimś z kim spotykała się, po tym jak wyjechał; nie oczekiwał tego, ale zastanawiał się chociażby dzisiaj leżąc na łóżku i wymieniając z nią kolejne wiadomości czy nie poczułby ulgi, że chociaż jej nie spieprzył życia. Z Melanie wszystko potoczyło się zupełnie inaczej i przecież rozmawiali wiele razy zanim podjęli ostateczną a przede wszystkim wspólną decyzję o tym, żeby jednak zakończyć to, co było między nimi i jeśli już zachować tylko przyjacielskie stosunki, które miał wrażenie, że ochładzały się z dnia na dzień, tym bardziej po jego powrocie do domu, kiedy nie chciał widzieć się z kimkolwiek czy nawet niechętnie rozmawiając z przyjaciółmi i rodziną, która przecież dowiedziała się w końcu o jego powrocie. Chciał odciąć się od wszystkiego, co wydarzyło się dotychczas i od wszystkich, ale z jakiegoś powodu wciąż starał się odbierać połączenia od Melanie, tylko że coraz rzadziej i rzadziej, aż do dnia, w którym to on zadzwonił i kiedy przyznała, że nie bardzo ma czas rozmawiać, posłusznie rozłączył się nie dzwonił więcej. Z jednej strony czuł się dziwnie przybity i z trudem pogodził się, że to jednak koniec, z drugiej zaś miał świadomość, że tak będzie lepiej, przede wszystkim dla niej, bo musiała ruszyć do przodu przestając oglądać się na Nordberga i przeszłość, w której tkwił częściowo. I tak samo teraz z jednej strony chciał usłyszeć, że realizuje się na wszystkich możliwych polach a z drugiej — bał się, że za kilka dni usłyszy, że Melanie związała się z kimś... I chociaż życzył jej jak najlepiej, kompletnie nie wiedział czy pogodziłby się z takim obrotem spraw, który zgasiłby ten rozdmuchany jej pojawieniem się żar, który tlił się w piersiach.
Mhm – wymamrotał wypychając klatkę piersiową w górę, kiedy przeciągał się, żeby odwróciwszy się w jej stronę popatrzeć na Melanie wciąż rozmarzonym wzorkiem. – Nie spodziewałem się, że przyjedziesz tak wcześnie – przyznał i kręcąc chwilę głową na boki starał się ukraść jeszcze kilka minut tego słodkiego, leniwego snu uciekającego powoli im bardziej rozbudzał się uświadamiając sobie, że ona naprawdę tutaj jest. Przeciągnął się raz jeszcze i podpierając cały ciężar ciała na łokciach powoli usiadł na łóżku spuszczając z niego najpierw lewą a dopiero później prawą nogę, którą rozmasowywał chwilę nad kolanem, dopiero wstał i poprawiwszy dresowe spodnie podszedł najpierw do stołu wiedziony zapachem bagietek z ziołami, w których mieszance wybijał się przede wszystkim jego ulubiony rozmaryn. Uniósł lekko i ostrożnie dwoma palcami ściereczkę, żeby zaciągnąwszy się zapachem świeżego pieczywa, obrócić się wciąż tak samo przygarbiony w stronę Melanie i uśmiechnąwszy się odpowiedział:
Czy ja wyglądam jakbym narzekał? Na drugie śniadanie będziemy mogli zerwać kilka pomidorów prosto z krzaczków za domem. Tylko wiesz..., ostrożnie, żeby nie połamać łodyg – dodał śmiejąc się cicho pod nosem z tego jak udało mu się udać głos szefa, aby zaraz zacząć swoją codzienną krzątaninę, której Melanie przyglądała się uważnie. Najpierw otworzył na szerokość dwa sąsiadujące z sobą wykuszowi okna — przeciągnął się w jednym z nich i chwilę poświęcił na dosłownie pięciominutową rozgrzewkę, po której przepraszając Melanie, bo musiała się dosunąć, żeby mógł zabrać z komody bieliznę, wziął też sprane spodnie jeansowe i wyszedł jak mogła się domyślić do łazienki, w której spiesząc się, żeby móc spędzić z dziewczyną kilka chwil przed rozpoczęciem pracy, wziął prysznic i ogarnięty, ubrany od pasa w dół, ale bez koszulki wrócił do pokoju i usiadł razem z nią przy stole, przy którym naciągnął na opalone ramiona i napięte mięśnie cienką biała podkoszulkę.
Chcesz napić się jeszcze teraz czy później? Bo weźmiemy w termos kawę zanim pójdziemy do owiec i kilka butelek wody, dlatego ja napiję się na dole – wyjaśnił i nie mogąc przestać się uśmiechać sięgnął po krótką bagietkę, która przyłożył do ust i najpierw zaciągnął się jej zapachem, żeby dopiero po tym ułamać kawałek, którego chrupką skórką mógłby rozkoszować się naprawdę długo, gdyby nie obowiązki, które czekały dzisiaj wyjątkowo na nich za chwilę.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Prawdę mówiąc, choć w życiu by się do tego nie przyznała zwłaszcza jemu, tu i teraz, miała podobne co Nicky obawy - wszystko sobie wyjaśnili, nie pozostały żadne sprawy rozdmuchane i nieprzegadane, a jednak Melanie nie była pewna, czy nie poczułaby się dziwnie, gdyby ten napomknął, że na farmie dzieli pokój z jedną taką, wobec której żywi rosnące z dnia na dzień uczucia. Pokręcona sprawa, z którą będzie musiała sobie przy pierwszej, nadarzającej się okazji uciąć pogawędkę, ponieważ nie mogła być tak, że do głosu dopraszały się mające nadzieje, że może on... no i ona... Nie. Stop. Zanim będzie za późno.
Na przekór nieśmiałemu sercu.
Upartemu, trochę tak jak ona.
A nawet bardzo.
- Ha! Punkt dla mnie! - klasnęła w ręce, traktując stwierdzenie chłopaka jak swoisty komplement, od którego obrosła w pióra i teraz, jak paw, mogła się przed nim puszyć. Kiedy Nicky próbował zgrywać zaspanego, przeciągając się to z jednej, to z drugiej strony, cmoknęła, a chwyciwszy róg kołdry, pociągnęła ją bezlitośnie do siebie zanim ten zdążył otworzyć usta oraz zaprotestować. Na boisku, nie miałaby z nim szans, nie mniej w codziennym życiu, znajomość Nordberga pozwalała Mel być niekiedy ten jeden krok do przodu.
- Wierzę, że zrobiłam Ci tym wcześniejszym przyjściem miłą niespodziankę i że nie masz do mnie pretensji, że to już koniec snu... Wstawaj. Serio mówię. Jak się zaraz nie podniesiesz z pieleszy, jak Boga kocham, położę się obok Ciebie, a wtedy już na pewno z tego łóżka nie wstaniemy przed południem - zagroziła, aczkolwiek w tak zmyślny sposób, że pozostało gdzieś tam między słowami słodkie, a nawet obiecującego niedopowiedzenie. Z jednej strony chciałoby się przekonać na własnej skórze, czy nie stroiła sobie z niego żartów i naprawdę dałaby nura pod kołdrę Nicky'ego, aby skulić się w kłębek, wtulić w poduszkę i zasnąć, z drugiej... Owce na pewno by się obraziły. A wtedy nici z obłoczkow, do których też chciała przytulić swój policzek.
Cmoknęła go w nos, gdy w końcu postanowił się podnieść z wyra, po czym przeniosła się na krzesło, ponieważ jego łóżko miało zaburzoną grawitacje i siedząc na skraju, Mel czuła, jak ciągnie ją w pościel.
Odchyliła się na krześle tak, aby wychwycić spojrzenie Nicky'ego, gdy ten pochylał się nad przykrytą miękką ścierką blaszką.
- Hm. Nie. Prędzej bliżej Ci do sowy z nastroszonymi piórami... Zdziwionej, że to już dzień. A pomidorkom prosto z krzaczka nie odmówię, zwłaszcza, jeżeli macie tu tę całą truskawkową odmianę - lubiła słodkie. To była jej największa zguba, ponieważ nie zawsze umiała się względem łakoci - zwłaszcza czekolady - zachować odpowiedzialnie, dojrzale i asertywnie. Poprawiwszy ściereczkę, wskazała na piżamę Nordberga.
- Ale tak to chyba nie wyjdziesz pracować, co? - zaśmiała się, przepuszczając go do szafy. Z krzesłem usadowiła się tak, aby mogła przez okno spoglądać na świt. Zapatrzyła się w paletę zmieniających się na niebie barw, nim oderwała od niej wzrok, Nicky był już z powrotem w pokoju. Przemknęła oczyma po kropelkach wody pozostałych na jego nagim torsie, karcąc się w myślach za pewne kosmate spostrzeżenia, również sięgnęła po pieczywo, z którego oderwała nad blaszką kawałek. Gdyby tak się dobrze przypatrzeć bagietkom, ich miąższ również przypominał chmurki.
- Piłam kawę przed wyjściem i z Twoim szefem, zaczekam więc do drugiego śniadania, bo inaczej kofeina nie pozwoli mi ustać w miejscu... Ale świeżo wyciskanym sokiem nie pogardzę. Później - dodała, na wypadek gdyby ten podniósł się, aby już, teraz zejść do kuchni. Nic się jej nie stanie, jeżeli zaczeka i wypije szklankę pomarańczowego miąższu w oczekiwaniu na zagotowanie się kawiarki.
Zabrała dłoń, którą odruchowo nakryła jego, aby podrapać się przy kąciku ust.
- Masz sporo okruszków. O tutaj... - pokazała u siebie, uśmiechając się do niego.
- ... I tu! - dodała, zgarniając pojedyncze z jego brody.

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Od rozstania z nią nie było nikogo — a przynajmniej tak wydawało się Nicky’emu, który dziwne emocje targające nim na samą myśl o młodszej siostrze Noaha Blythe’a tłumaczył samemu sobie wyrzutami sumienia, za to jak traktował dziewczynę do tej pory, ale rzeczywiście tak było? Nie wiedział i w tym momencie nie liczyło się to, co działo się z nim w obecności Lydii, bo nie było jej tutaj i nie zakładał nawet, żeby kiedykolwiek miało dojść do sytuacji chociażby w ułamku podobnej do tej, w której znalazł się z Melanie — i im więcej czasu spędzał w towarzystwie Mel nie chciał, żeby pojawiał się ktokolwiek zakłócając ten nieopisany spokój, który poczuł w momencie, kiedy podszedł do niej i wtulił się w nią całym sobą. I chociaż nie dopuszczał do świadomości możliwości, że mogliby być znów o wiele bliżej jak tylko przyjaciele, starając się wyganiać z głowy takie myśli..., uśmiechał się do nich chwilę zanim rozsądek kazał mu utrzymać w karbach wyobraźnię rozbudzoną jej niespodziewanym pojawieniem się tutaj, w Lorne Bay. Tylko czy nie właśnie za to między innymi ją uwielbiał? Za to, że nie mógł być nigdy pewien czy Mel nie zdecyduje się wsiąść w samolot, żeby bez zapowiedzi i uprzedzenia znaleźć się blisko niego tak, jakby podświadomie wyczuwała, że właśnie w tej chwili potrzebował jej obecności najbardziej? Czy nie podziwiał jej za to, że potrafiła bez zawahania odłożyć albo poprzekładać swoje zobowiązania i plany, żeby pokazać swoim bliskim jak cholernie jej na nich zależy? I czy nie kochał jej za to, że pozwoliła mu stać się kimś tak bliskim, że..., była gotowa na naprawdę wszystko?
Uśmiechając się do Melanie wciąż pogrążony w półśnie, nie do końca docierało do niego wszystko, co mówiła a jej obecność tutaj wydawała się realnym tak jak otaczająca go rzeczywistość snem, z którego za cholerę nie chciał się obudzić, jeśli otworzywszy kolejny raz oczy przekonałby się, że była tylko wytworem jego wyobraźni i naprawdę trudno byłoby mu się pogodzić z takim zawodem. Właśnie dlatego tak odciągał w czasie moment, w którym miałby podnieść się z łóżka i dopiero, kiedy Mel przyznała, że jeszcze chwila a położy się obok i... Poczuł jak robi mu się gorąco i dziękując w myślach losowi i opatrzności czuwającej wciąż nad nim, pocieszał się, że w pokoju było wystarczająco ciemno, żeby nie zauważyła wychodzącego mu na policzki i kark, szyję i ramiona rumieńca. Podniósł się kręcąc głową bardziej, żeby wyrzucić z niej tę nie dającą mu spokoju myśl, że może powinien sprawdzić czy jej groźba była prawdziwa, zaczął ogarniać się ostatecznie uciekając niemal do łazienki, gdzie chwilę stojąc pod ostrym strumieniem zimnej wody rozpamiętywał dotyk jej miękkich warg na czubku swojego nosa, do którego dotknął stając przed częściowo zaparowanym lustrem i uśmiechnąwszy się do swojego odbicia, wrócił do sypialni wnosząc z sobą orzeźwiający zapach brzoskwiń i jego ulubionego rozmarynu, którego aromat rozszedł się po pokoju już wcześniej, kiedy tylko odkrył przywiezione przez nią świeżo upieczone półbagietki, za którymi wiedziała, że też przepadał.
Tak lepiej? – Spytał zamykając za sobą drzwi od pokoju w nawiązaniu do jej docinków wymierzonych w jego piżamę ograniczającą się do dresowych spodni, które złożył i rzucił w stronę łóżka. – Pościelę później i zastanawiałem się właśnie w łazience jaką odmianę pomidorów hoduje Ashworth, ale nie mam pojęcia – dodał mijając się częściowo z prawdą, jednocześnie nie zająknąwszy się przy tym, mimo że odmiana Ashworthowych pomidorów była ostatnim o czym mógłby pomyśleć po tym jak Mel musnęła wargami jego nos. Spojrzał na nią unosząc brwi i kręcąc głową przyznał, że w takim wypadku może w ogóle powinni zamienić kawę na herbatę, ale znając ją nie zgodziłaby się za nic w świecie, więc odpuścił i zajął się na chwilę chrupiącą przyjemnie pod zębami skórką bagietki, której wnętrze wyrywał małymi kawałeczkami i formował w kulki, z których jedną zawsze trzymał w dłoni, drugą wkładając do ust i zaraz zagniatając następną tak, żeby dłoń nie pozostała pusta nawet na chwilę.
Zaczął otrzepywać z okruchów prawy kącik ust i sąsiadującą z nim część policzka, kiedy poczuł jej dłoń na brodzie i przez chwilę nie wiedząc co powinien zrobić, na moment znieruchomiał, żeby w końcu uśmiechnąć się i podziękowawszy, zebrać ewentualną resztę z kruszyn o wiele większą od jej dłonią zahaczając przy okazji palcami o koniuszki jej palców, kiedy wycofywała rękę. – Zawsze byłem cały w kruszynach jak coś upiekłaś..., pamiętasz? Ale to dlatego, że jest takie dobre i nie mogę się najeść, więc jeśli mamy coś z tej blaszki mieć na drugie śniadanie, to lepiej zabierz mi ją sprzed nosa – zaśmiał się i kończąc bagietkę wyciągnął się zapierając stopami o podłogę i odchylając lekko w tył na krześle, żeby ostatecznie podnieść się i przechodząc naprawdę blisko Melanie objąć jej twarz i gładząc kciukiem po policzku przyciągnąć ją a szczególnie jej twarz do boku, i pochylając się musnąć delikatnie wargami jej czoło.
Dziękuję! Ottimi – dodał raz jeszcze całując ją w czubek głowy i łaskocząc pod brodą puścił wreszcie Mel i zajął się ścieleniem łóżka, do którego najchętniej już by wrócił, ale zdecydowanie nie sam..., chociaż doskonale wiedział, że nie powinien pozwolić takim myślom w ogóle pojawiać się w głowie i mając nadzieję, że nie zaczerwieni się znów jak młokos skupił się o wiele bardziej na poprawianiu pościeli niż kiedykolwiek wcześniej, dopóki nie uświadomił sobie spoglądając przez okno na linię horyzontu, że musi być już po czwartej i jeszcze chwila a zacznie robić się gorąco. Odwrócił się do Mel i spytał:
Gotowa? Idziemy na dół do kuchni po kawę i dinanzi!
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Nie potrafiła zdecydować, czy chmura na niebie, na którą zapatrzyła się na dłużej bardziej przypomina jej żurawia w locie, czy dwumasztowy statek. Obróciła głowę, chcąc zapytać o zdanie Nicky'ego, gdyż usłyszała, że wrócił już z łazienki po porannej toalecie, ale szeroki uśmiech chłopaka, który dostrzegła z marszu po tym, jak jej oczy spotkały się z jego wzrokiem, nieco zbił ją z tropu. W sekundę, zapomniała o co tak naprawdę chciała go spytać, zamknęła więc otwarte, układające się do słowa usta i tylko wzruszyła ramionami. Jakby ten gest, miał wytłumaczyć jej roztargnienie oraz chwilowe rozmarzenie.
- Zdecydowanie. Co prawda owce pewnie nie miałyby nic przeciwko, aby popatrzeć na Ciebie bez koszulki, ale rozumiem, że to nienajlepszy pomysł pracować na nagie plecy na tym parzącym słońcu... Właśnie! Wysmarowałeś się porządnie kremem z filtrem? - mrużąc oczęta, wpatrzyła się w zajadającego pieczywo Nordberga. Wzięła go pod włos, musiał więc wyznać prawdę.
To, jak zwinnie jak łania przeskakiwała z tematu na temat, w mniemaniu Mel miało zamaskować moment, gdy Nicky mógłby wtrącić, że przecież to ona wolałaby mieć takie miłe dla oka widoki, niż zwierzęta, nie mniej ta była gotowa upierać się, że owce wcale nie są ignorantami na piękne widoki. Dojadłszy bagietkę, oblizała koniuszki palców, a następnie wytarła je w chusteczkę.
Kolejną, podsunęła chłopakowi, ponieważ faktycznie był on cały obsypany okruszkami, a z tego, co przykleiło się do jego nie do końca gładkiej brody, najadłby się nie jeden wróbel. Czując dotyk jego rąk na swojej, odruchowo otworzyła dłoń. Gdy tylko zdała sobie z tego sprawę, cofnęła zatrzymane w bezruchu oraz powietrzu palce jak u jakiegoś muzyka, któremu z rąk wyszarpnięto instrument pod pretekstem zaczesania tego jednego, niesfornego, który za żadne skarby nie chciał się trzymać w upięciu kosmyka za ucho.
- Pamiętam. Bardzo dobrze pamiętam. Moja babcia powtarzała Ci, że od jedzenia ciepłego ciasta rozboli Cię w końcu brzuch, ale jakoś nigdy Cię to nie powstrzymywało... - westchnęła cicho, gdy nachylił się nad nią, a następnie na dosłownie kilka uderzeń serca, schował nos w jej włosach, muskając wargami ich równo zaczesaną linie. Zaciągnęła się jego odurzającym zapachem, nie chciała, aby Nicky odsuwał się, a już na pewno aby zabierał dłonie z jej policzków, tyle że zabrakło Mel odwagi, aby złapać chłopaka i mu na to nie pozwolić.
Wyprostowała się bardzo powoli, kręg po kręgu. W jej oczach, dostrzegł tlące się, ciepłe iskierki, podtrzymywane przez jego drobne gesty.
- Prego. Zasługujesz na to, aby Cię rozpieszczać. Byle nie za często - dodała, ale wydźwięk i tak pozostał jeden. Do tego szczery.
Na pytanie Nicky'ego, przytaknęła.
- Chodźmy. Macie tu w okolicy jakieś jezioro? Albo staw? - zapytała, gdy przeciskała się obok Nordberga w drodze do kuchni. Podczas kiedy chłopak parzył kawę, Mel wyszorowała termon oraz spakowała bagietki w wiklinowy, najprawdopodobniej już od dawna nieużywany kosz. Najpierw, wyścieliła go ściereczką, później ułożyła owinięte w papiery ręcznik bagietki, pomiędzy którymi znalazło się miejsce na termos oraz dwie butelki wody. Odstawiwszy szklankę po soku do zlewu, chwyciła dłoń Nordberga i bez ostrzeżenia, pociągnęła go za sobą na dwór.
- Nie złapiesz mnie! - rzuciła przelotem, jednocześnie puszczając jego dłoń. I nim się obejrzał, biegła już polną ścieżką na tył domu.

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Wchodząc nie mógł nie zauważyć, że wpatrywała się w okno i domyślił się zaraz, że pewnie w różowiejących chmurach dopatrywała się jakiś mniej lub bardziej fantastycznych kształtów, więc przez chwilę przyglądał się Melanie do czasu, aż sam nie zdał sobie sprawy, że to może trwać za długo i nie chcąc, żeby przyłapała go na gorącym uczynku, musiał w końcu wyrwać ją z tego zamyślenia a może nawet chwilowego roztargnienia. Zajął miejsce niby na wprost, ale jednak trochę bliżej niej i poprawiwszy podkoszulkę uniósł brwi i przymknąwszy na chwilę oczy, jakby chciał się skupić, potrząsnął głową, żeby spoglądając na Mel spytać odrobinę odważniej, niż pozwalał sobie odpowiadać jej do tej pory:
Tylko owce czy może ktoś jeszcze chciałby popatrzeć na mnie bez koszulki, co? – Zapytał naprawdę zaczepnie i poruszając brwiami zaraz przewrócił oczami i westchnął o wiele ciężej niż rzeczywiście było potrzeba w tym momencie, kiedy spytała o ochronne SPF. – Mel... Ostatni raz ta skóra widziała SPF na naszych wakacjach jak przygwoździłaś mnie do ręcznika i zaczęłaś smarować. I nie..., nie mam nic ochronnego nigdzie, więc nawet nie szukaj. Naprawdę..., jestem przyzwyczajony – dodał wpakowując sobie do ust całkiem spory kawałek bagietki, żeby otarłszy palce w papierowy ręcznik, który rozłożył na blacie niewielkiego stołu, żeby spadały na niego okruchy, wyciągnął rękę w jej stronę i połaskotał ją — jak byłaby małym kociakiem — palcem pod brodą.
Uśmiechnął się na wspomnienie babci dziewczyny i zaraz zapytał:
Jak tam u niej? I u nonnuccio? Wstyd się przyznać, ale nie rozmawiałem z nimi od świąt –dodał i zaraz popatrzył na Melanie szeroko otwartymi oczami jak u sowy rzeczywiście, bo właśnie uświadomił sobie, że wygadał się przed dziewczyną z czymś, o co prosił jej dziadków, żeby nie mówili jej, że dzwoni do nich i to nie tylko dlatego, że tak wypada, ale dlatego że chciał po prostu porozmawiać z kimś, kto nie oceniał i nie oczekiwał niczego od niego a przede wszystkim kto teoretycznie nieświadomie przekazywał mu informacje o Melanie, bo oficjalnie on nie pytał a oni nie opowiadali o niej za wiele, ale za każdym razem wplatali jakiś szczegół z jej obecnego życia; najczęściej to nie było nic znaczącego..., raczej krótka wzmianka, że dzwoniła albo „wpadła na kilka dni przy okazji”, kiedy była w pobliżu realizując kampanię. Nie wypytywał czy związała się z kimś, czy przeprowadziła się, czy wyjeżdżała gdziekolwiek; nie chciał być wścibski i zadowalał się tymi ogólnikami, z których dowiadywał się, że „wszystko było okej” u niej. I to nie tak, że wydzwaniał do nonni Russo co chwilę, bo tak naprawdę rozmawiali trzy razy w roku; na urodziny i święta Bożego Narodzenia.
Przełknął o wiele za duży i nie do końca dokładnie pogryziony kęs czekając na jej reakcję, żeby ostatecznie zebrać się i zejść na dół, gdzie mogli spokojnie zrobić kawę do termosu i na teraz nie zapominając o chłodnym soku dla Melanie, której podał wysoką szklankę wypełnioną wyciśniętym z dwóch naprawdę dojrzałych pomarańczy. Zjadając resztki miąższu z gorzkawą, białą skórką oparł się o brzeg blat kuchennych szafek pośladkami i w końcu uśmiechając się, ale i marszcząc czoło — chyba bardziej przez gorycz skórki niż ze zdziwienia — zapytał:
Po co ci jezioro? – Był naprawdę ciekaw, tym bardziej, że wiedział jak będzie rozczarowana, kiedy przyzna, że w okolicy nie było żadnego, dlatego owce spławiał w pobliskiej rzece, o której nie zająknął się jednak ani słowem; musiał dowiedzieć się, co dziewczynie chodziło po głowie i kompletnie nie spodziewając się, że kiedy tylko spakuje koszyk złapawszy Nicky’ego za rękę puści się biegiem w stronę drzwi, żeby już na ganku uwolnić dłoń z jego lekkiego mimo wszystko uścisku — nie chciał, żeby spadła z tych kilku stopni i przyglądając się chwilę Mel, nie dawał się sprowokować kręcąc jedynie głową, żeby usłyszawszy, że „nie złapie jej”, zawołać za nią:
Ja cię nie złapię? Ja?! Aha – rzucił w jej stronę, żeby powoli zejść po drewnianych stopniach i dopiero stając na ziemi, kiedy poczuł cała jej strukturę pod stopą, mimo ciężkich butów z grubymi podeszwami, ruszyć zaraz za Melanie jak wystrzelony w powietrze pocisk, bo przecież w tym był najlepszy — zerwać się z bezczynności i razem ze skórzaną sferą, skierować się prosto do celu, którym dzisiaj była właśnie ona. I wykorzystując świetnie nie tylko swoje warunki i siłę, ale przede wszystkim to, czego nauczył się przez tych siedem, niemal osiem lat, nie bojąc się ryzyka wyciągnął prawą nogę i zahaczając samym czubkiem buta o jej stopy zaraz złapał Melanie w ramiona, żeby nie upadła, ale ostatecznie oboje wylądowali na suchej trawie pastwiska otaczającego farmę Ashwortha, oglądając się tylko czy nie zgubili niczego z koszyka, który Mel przyciskała mocno do ciała.
Nic ci nie zrobiłem? – Spytał odgarniając włosy, które opadały nie tylko na jej, ale częściowo i na jej twarz, bo przecież objął ją i obrócił tak, żeby samemu uderzyć o ziemię plecami; nie chciał, żeby stała się jej jakaś krzywda, nawet gdyby miała jedynie obetrzeć kolana. – Co to było, che? Wiesz przecież, że nie ma takiej opcji, żebym cię nie dogonił. Mi spiace non mi spiace, ale z tego co wiem nie znaleźli jeszcze szybszego midfieldera ode mnie – dodał mrużąc brwi i oczy, ściągając nos i usta w dzióbek, którym miał cholerną ochotę dotknąć do jej policzka, ale nie tylko policzka..., bo nie żeby się troszeczkę przechwalał minioną już sławą...
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Kręcąc nosem, do końca była gotowa upierać się przy swoim, bo przecież co złego, to na pewno nie Melanie, tyle że pod wpływem chwili - i jednego spojrzenia - nagle zmieniła zdanie. Zadarła hardo głowę, a chochliki w jej oczach rzuciły Nicky'emu przysłowiową rękawice.
- Masz mnie. Tak naprawdę, to ja chce Cię zobaczyć bez koszulki i chyba, na ten moment, niekoniecznie chciałabym się dzielić tym widokiem, więc lepiej, aby owcem jednak zasłoniły oczy... - roześmiała się, nie dając mu najmniejszych szans na odbicie tej piłeczki. To był przyjacielski foul. Sam zresztą zaserwował jej jednego, gdy przyznał się - chcąc nie chcąc, ale Mel coś czuła, że jednak bardziej nie chcąc - do regularnych rozmów z jej dziadkami. W pewnym sensie, usłyszała coś naprawdę miłego. Jej nonno e nonna byli wspaniałymi ludźmi, ich brakowało jej zawsze najbardziej, gdy wyjeżdżała w różne zakątki świata na dłużej opuszczając dom - za ten, niezmiennie uważała ich mały, murowany casa z czerwonym dachem na przedmieściach Rzymu na jednym z tych legendarnych siedmiu wzgórzach, u stóp których wilczyca wykarmiła Romulusa i Remusa. Z drugiej strony... Była ciekawa dlaczego. Dlaczego nie zapominał o ważnych datach? Czy wynikało to z czyste uprzejmości, a może Nordberg podpytywał nonni Russo o przepisy na wypieki, za które były momenty, że śmiała twierdzić, iż dałby się za nie pokroić, byleby tylko oderwać z blaszki jeszcze jeden - tym razem ostatni! - kawałek? Bo przecież nie dzwoniłby po to, aby usłyszeć od nich, że Mel znowu pracuje do późna, przygotowując katalog bądź Prada zabiera ją ze sobą na pokaz na Lazurowe Wybrzeże i szczerze się martwią, że jedzie tam sama. Nie i koniec.
Odłożywszy szklankę do zlewu, obejrzała się przez ramię na Nordberga. Przyglądał się jej, wyraźnie zaciekawiony jej pytaniem o jezioro. Uśmiechnęła się, łapiąc z marszu to jego intensywniejsze spojrzenie na dłużej. Obróciła się lekko, a dłonie oparła o kuchenną szafkę za plecami. Delikatnie przekrzywiała głowę to w jedną, to w drugą stronę, nie spiesząc się jakoś specjalnie ze zdradzeniem co dokładnie miała na myśli. Chwila, gdy patrzył się tylko na nią, mogłaby się zatrzymać w miejscu.
- Nie byłoby miło, dać nura do wody po całym dniu pracy na gorącym słońcu? Pewnie cali obleziemy tymi obłoczkami, a woda w szlaufie zawsze jest nieprzyjemnie lodowata, z kolei pod prysznicem... No. To nie to samo. I nie zmieścimy się tam oboje - dodała ciszej, specjalnie mącąc Nicky'emu w głowie, czyli zasiewając wątpliwość, czy aby na pewno takie słowa padły z jej ust. A on sam wcale nie próbował ich tam włożyć. Nie miał jednak czasu, aby dłużej się nad tym zastanawiając. Mel pobiegła przed siebie, czując - w końcu! - wiatr we włosach i mokrą trawę pod stopami pomimo obuwia z solidną podeszwą; świadomość, że biegnie po niej, wystarczyła jednak jej wyobraźni, aby priopriocepcja uległa wspomnieniom, a jej ciało złudzeniu tak rzeczywistemu, iż impulsy zrobiły swoje. Domyślała się, że to wszystko nie potrwa długo, ponieważ Nicky nie potrzebował wiele, aby ją dogonić, cieszyła się jednak z tych kilku sekund bezpośrednio następujących po sobie, gdy tylko wypadła na zewnątrz.
Nie znała kierunku. Biegła przed siebie, na szerokie, rozciągające się za budynkiem farmy pola. W oddali dostrzegła drewniane ogrodzenie, nim jednak zastanowiła się, czy to tam wypuszczane są owce, poczuła, jak podcina jej nogi. Wytrącona z równowagi, runęła w jego ramiona. Fizyka zrobiła swoje i oboje, trochę przekoziołkowali, aby końcem końców wylądować miękko w trawie. Śmiejąc się, dmuchnęła we włosy, które opadły na jej czerwone policzki. Odłożyła kosz, z którego na szczęście nic nie wypadało w ferworze zabawy w berka i zapatrzyła się na Nicky'ego.
Siedziała na jego kolanach, bokiem, czując, jak pomimo upływających uderzeń serca, nie puścił ją, nadal kurczowo obejmując w talii. Rozbawienie, tak szczere w wyrazie jej twarzy, złagodniało, ustępując cieplejszym i bardziej... prywatnym odczuciom. Dotknęła otwartą dłonią do jego żeber, zatrzymując się o kilka - tylko - minimetrów powyżej serca. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że mimo grubych kości oraz materiału, czuje, jak to wyrywa się z jego piersi.
Pokręciła głową, zapewniając go, że jest cała i zdrowa. Mógł sprawdzić, jeżeli tylko chciał. Nieco odsunęła się, ale niezbyt daleko. Prawdę mówiąc, ciężko byłoby jej teraz tak po prostu wstać i pozwolić się podnieść Nordbergowi.
- Szczerze? Miałam nadzieję, że nie wyszedłeś z wprawy i nie pozwolisz mi się oddalić za daleko - przyznała, łaskocząc go dokładnie w tym samym miejscu na torsie, które najpierw z czułością pogładziła opuszkami.


nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Chciał, ale w ostatniej chwili powstrzymał się i nie odpowiedział nic o owcach a tym bardziej o tym, że rzeczywiście to jej przede wszystkim zależało, żeby nie zakładał koszulki — uniósł brew i przewróciwszy jedynie oczami, pokręcił głową, którą zwiesił na moment, zbierając miękkim, chyba nawet wciąż jeszcze ciepłym miąższem bagietki okruchy z jej złocistej skórki i kiedy uświadomił sobie, że to co właśnie powiedział czy raczej do czego zupełnie nieświadomie się przyznał było jak chyba najgorszy możliwy autogol. Wpatrzył się w Melanie i nie wiedząc czego się spodziewać jej milczenie przyjął z ulgą i nieopisaną wdzięcznością, bo chociaż dzwonił do jej dziadków, bo po prostu ich lubił i wiedział, że życzyli mu zawsze dobrze, to musiałby przyznać się przede wszystkim sam przed sobą, że za każdym razem miał nadzieję usłyszeć coś właśnie o niej — że wyjeżdża na fashion week do Paryża albo że jej zdjęcie będzie na okładce nowego wydania ‘Vogue’ albo ‘Mojeh’, albo że wylatuje na tydzień do Dubaju i woleliby, żeby nie była tam sama; wtedy usłyszał chyba jedyny raz także, że przecież on nie może do niej dołączyć, ale sam wybrał i chociaż dziadek Melanie przeprosił go za tę „zupełnie niepotrzebną uwagę”, po której Nicky nie miał śmiałości zadzwonić na święta Wielkiej Nocy, mimo że jak są ważne dla nonna Melanie, ale było mu tak strasznie głupio... I zastanawiał się czy dziadek dziewczyny nie przejrzał go, co nie byłoby pierwszym razem — czasami, kiedy byli z Mel razem miał wrażenie, że mężczyzna czytał z jego oczu, twarzy i zachowania jak z otwartej książki i czuł, że to po nim musiała odziedziczyć tę zdolność Melanie, jednocześnie nie dopuszczając do siebie, że może tylko jej potrafił zaufać na tyle, żeby odsłonić się w całości tak, jak teraz chociażby. Zajął się zaraz bagietką chcąc skończyć jak najszybciej, żeby móc wyjść z tego niewielkiego pokoiku, w którym miał wrażenie, że powietrze było gorące i rozedrgane jak w czasie największych upałów w środku dnia — dopiero na dole przygotowując kawę ochłonął i skupił całą swoją uwagę na tym, co mówiła Melanie. Poruszając znacząco brwiami i przymykając oczy już dał jej odpowiedź, że „byłoby miło”, ale mimo to odpowiedział:
To prawda, ale zastanawiam się czy będziesz miała siłę, żeby dotrzeć do..., rzeki. Woda jest na pewno zimniejsza niż w jeziorze, ale nie taka zimna jak w szlaufie, to na pewno – dodał, kiedy dotarło do niego ostatnie zdanie, które Melanie niemalże wyszeptała odwracając się i spuszczając głowę, co najmniej tak, jakby sama zawstydziła się tą uwagą. A potem..., potem złapawszy koszyk, który objęła mocno obiema rękami, zerwała się do biegu uciekając..., przed nim? Czy przed własnymi słowami? Wszystko zadziało się naprawdę szybko i zanim mógłby dłużej zastanowić się nad jej kolejną zaczepką, biegł już za nią starając się złapać Mel, bo dogonić jej nie było mu przecież ciężko. Oplótł ją ramionami w ostatniej dosłownie chwili zanim przewrócili się i chociaż to on pierwszy uderzył plecami o twardą, spieczoną ziemię porośniętą suchymi resztkami trawy, przeturlali się i wolał upewnić się, że Melanie nie zrobiła sobie nic złego. Kiedy usiadła na jego opierając ciężar drobnego ciała na jego udach przesunął rękami po jej ramionach dopóki nie zjechał do jej drobnych dłoni, żeby spleść ze swoimi palcami jej i lekko rozkładając na boki ramiona, poruszał swoimi i jej rękami, jakby były skrzydłami jednego z endemicznych gatunków, o których musiała słyszeć chociażby spędzając czas w wioskach Aborygenów. Nie spodziewał się, że Mel jednak tak szybko wyswobodzi się z jego uścisku i ułożył dłoń do jego żeber, po których przejechała kierując opuszki szczupłych palców w stronę bijącego o wiele szybciej, ale zdecydowanie nie tylko od biegu, serca. Uśmiechnął się do niej i oparłszy się tyłem głowy o trawę znów na moment przymknął powieki i dopiero jego własna odpowiedź sprawiła, że uśmiech zniknął z jego ust, które ściągnęły się w dzióbek, kiedy przyznała, że „miała nadzieję...”. Podniósł lekko głowę wyciągając się w jej stronę, żeby ostatecznie dotknąć do jej dłoni i odpowiedzieć:
Zawsze pokładałaś we mnie za wiele nadziei, ale nie będę kłamać, że zawsze miło było mi słyszeć, że we mnie wierzysz – dodał podrywając się niespodziewanie w górę tak, że niemalże od razu usiadł i musnąwszy niby przypadkiem i w przelocie jej policzek ciepłymi wargami, objął ją mocno jedną ręką w pasie, żeby podtrzymać druga pod pośladkami i obróciwszy się powoli tak, że właściwie gdyby położyli się znów tym razem to ona poczułaby drapiącą lekko trawę pod plecami, uklęknął a potem podniósł się z nią oplatającą go w pasie szczupłymi nogami.
Idziemy do owiec – zaczął spoglądając na koszyk, do którego zastanawiał się jak dosięgnąć nie wypuszczając dziewczyny z objęć. – Zaraz zacznie się robić coraz goręcej i zwierzęta pewnie dadzą nam popalić, że przetrzymujemy je na tym słońcu – dodał stawiając Mel na ziemi i schyliwszy się po koszyk, oddał go dziewczynie uśmiechając się tak uroczo jak tylko on potrafił. – Proszę... Nie zgubiliśmy nic po drodze?
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Żadna, zimna rzeka nie była jej straszna. Po całym dniu na słońcu, ciężko pracując, wśród niesfornej zwierzyny, perspektywa, aby zanurzyć się w źródle wody po sam czubek nosa jawiła się Melanie raczej jako największa przyjemność. A skoro wystoi pomiędzy owcami te kilka godzin, gdy jedna po drugiej gubić będą swoją miękką jak obłoczki wełnę, na pewno da radę przejść jeszcze te jedną, jedyną mile do rzeki. Gorzej z powrotem, co najwyżej oboje rozłożą się na trawie i pozwolą sobie na słodkie lenistwo do momentu, aż wyschną oraz odzyskają siłę w nogach.
Plan, choć solidny, na ten moment został wyłącznie w jej głowie. Być może niepotrzebnie pozwoliła słowom wyrwać się z jej ust, z drugiej stronie właśnie bardzo dobrze się stało? Od zawsze była z nim szczera, niczego i nikogo nie udawała. Podświadomie chciała więc, aby wiedział, że pod tym względem nic się nie zmieniło - nadal czuła się przy nim swobodnie, nie odwracała zawstydzona wzroku, gdy przechodził obok w samych bokserkach.
Śmiała się głośno oraz radośnie, zbierając się z ziemi, na której w ostatecznym rozrachunku oboje wylądowali. Nie poszła jednak za daleko, prawdę mówiąc to w ogóle się nie ruszyła z miejsca. Jedynie odstawiła koszyk, aby wiklina nie rozdzielała ich od siebie, a także przesunęła się tak, aby jednocześnie usiąść na jego nogach. Cicho westchnęła, gdy Nicky wyciągnął się na trawie mrużąc oczy, położyła się na nim, opierając policzek o mostek. Czuł, jak wciska swój nos pomiędzy jego żebra, a także uśmiecha się do myśli, jakimi się z nim nie podzieliła na głos. Bawiła się palcami jego dłoni, to był moment, który zdecydowanie nie musiał się kończyć.
Wraz z jej słowami, ciepły oddech otulił jego unosząca się w oddechu klatkę piersiową. Popatrzyła się na Nordberga, przewracając oczyma.
- Amore, lo sai che non è vero. I nawet nie próbuj się wykłócać, że jest inaczej! - lojalnie ostrzegła Nicky'ego, przyciągając go za dłoń. Do siebie. I w górę. Miejsce, które przelotem dotknęła jego dłoń, wydało się Melanie cieplutkie. Gdy nie patrzył, a przynajmniej tak się jej wydawało, musnęła je wierzchem swojej dłoni.
Czując, jak bierze ją na ręce, zarzuciła mu swoje na szyje. Jedno trzeba było Nordbergowi przyznać - złagodził swoim pomysłem żal podnoszenia się z trawy w tej sielskiej scenerii.
- Idziemy - przytknęła, w powietrzu machając nogami.
- ... Ale najpierw obróćmy się chociaż raz dookoła własnej osi. Proszę? - przytknęła nos do czubka jego, grając dość nieczysto, ale też nie chciała, aby jej odmówił.
Gdy końcem końców spełnił jej prośbę, Mel pisnęła, czując wiatr i jego dłonie na swoim ciele. Jej perlisty chichot niósł się w pole, zapowiadając owcom, że dzisiejszy dzień wcale nie będzie dla nich taki zły.
Śmiała się jeszcze, gdy odstawiał ją na ziemię oraz wręczał koszyk. Uchyliła ściereczkę, zaglądając do środka tylko kątem oka, bo jakoś nie mogła od niego oderwać swojego wzroku.
- Wszystko jest. Napij się wody i idziemy - podała mu butelkę, którą mógł jej już oddać już w drodze do zagrody. Nie znała tutejszych ścieżek, to on był lokalnym lisem, podążała więc krok w krok za chłopakiem.

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

I tę szczerość cenił w niej bardzo, naprawdę bardzo i był jej wdzięczny za nią, chociaż wiedział, że zdarzały się też chwile, kiedy Melanie nie do końca chciała podzielić się z nim swoimi myślami..., bo musiałaby skłamać i go oszukać; pamiętał jak po kolejnej odniesionej kontuzji unikała rozmów o tym, co dokładnie mówił jej lekarz — nie chciała sprawiać mu przykrości i tak samo mocno nie chciała go okłamywać, dlatego omijała ten temat nie wiedząc nawet, że przez to on wiedział już, że „nie jest różowo”, ale wolał to niż, żeby miała zapewniać go o czymś, co nie miałoby prawa mieć racji bytu w tamtym czasie i doceniał całe jej wsparcie, które okazywała mu dzień w dzień. I właśnie wtedy przekonał się, że była gotowa wiele poświęcić, żeby być z nim i pomagać mu się podnieść, mimo że nie musiała — zastanawiał się czasami czy Valerie zachowałaby się tak samo, ale nie wchodził głębiej w te wszystkie nie wnoszące nic w jego życie rozważania. Były inne..., całkiem inne i widział to codziennie wpatrując się w oczy Melanie.
Tak, jak teraz... Siedziała mocno obejmując nogami jego uda i dopóki nie zdecydowała się położyć wtulając twarz w jego mostek, mógł przyglądać się jej ciemnym oczom otoczonym długimi rzęsami, które tak wiele razy widział jak podkręcała nie zalotką, ale małą łyżeczką na co kręcił jedynie głową uśmiechając się do jej odbicia w lustrze. Przymknął powieki i pokiwał głową potakująco odpowiadając pod nosem, że „nie będzie się wykłócać...” – ..., przecież cię nie przegadam – zaśmiał się odrywając od ziemi plecy od łopatek do bioder, żeby podrzucić dziewczynę kilka razy zanim ostatecznie obejmując ją naprawdę mocno, podniósł się i tak jak chciała okręcił z nią nie raz a kilka dookoła własnej osi przypominając tym samym sobie jeden z tych momentów po kolejnym ważniejszym meczu, kiedy nie wytrzymała na trybunach i wybiegła po ostatnim gwizdku w jego stronę, kiedy leciał z wysoko uniesionymi rękami po dośrodkowaniu do gola, którego udało się wbić dosłownie w ostatniej minucie od strony bramki rywala do tej części trybun, na której siedziała razem z najbliższymi innych zawodników. Złapał ją wtedy tak samo zaraz przy swojej bramce i obracał się z nią tak długo, jak długo nie dopadła do nich cała reszta. Nie potrafił jej odmówić, tym bardziej, że przytknęła nos do jego i miał wrażenie, że niemal tonie w jej spojrzeniu, którym obejmowała tak naprawdę jedynie jego świecące, jasnoniebieskie oczy. I dopiero, kiedy czuł już, że zaczyna kręcić mu się w głowie za bardzo — tym bardziej, że nie był pewien czy to tylko od obrotów, czy może w głównej mierze ze względu na jej bliskość, postawił Mel i schyliwszy się po koszyk, oddał go dziewczynie, żeby nie wypuszczając jej ręki ze swojej pociągnąć ją z powrotem w stronę farmy, ale w przeciwną stronę niż ta, z której przybiegli.
Upił łyk z butelki, którą mu podała i zachęcając ją skinieniem głowy, żeby ruszała za nim, odbiegł wolnym truchtem kilka kroków. Przystanął i kiedy Mel znalazła się na wyciągnięcie ręki, odbiegł znów i tak wciąż dopóki nie dotarli do jednego z pierwszych zagrodzonych pastwisk. Objął ją za szyję i wrzuciwszy prawie pełną butelkę z wodą do jej koszyka, musnął wargami skroń dziewczyny. – Widzisz tamtą drewnianą platformę? – Zapytał wskazując w stronę konstrukcji, na granicy wąskiego pasa porośniętego suchą trawą, którego ogrodzenie schodziło się przy rampie prowadzącej na drewniane podwyższenie w kształt naprawdę ostrego „V”. – Idź w tamtą stronę a ja idę wypuścić nasze obłoczki – wyjaśnił i przejechawszy dłonią po jej kręconych włosach, ruszył w stronę zagrody, żeby wypuścić tych kilkadziesiąt sztuk, które oprócz alpak trzymał Ashworth. Zaraz za stadem wybiegły z zagrody dwa australijskie owczarki; czekając na komendę biegały bez większego celu otrzepując się i dysząc jakby już było gorąco.
Kiedy cała wąska połać trawy zniknęła zakryta przez puchate, beczące głośno owce, przebiegł miedzy nimi poklepując niektóre i wszedłszy na platformę, zapytał:
Gotowa? – I czekając na odpowiedź zaczął przygotowywać całą maszynę, którą rozstawił na platformie poprzedniego dnia sprawdzając czy mają wystarczająco długie kable, żeby wpiąć się do skrzynki rozdzielczej na granicy farmy. – Bo jeśli jesteś gotowa, to wypadałoby, żeby powiedział ci jak to będzie wyglądać – dodał i odwróciwszy się do Melanie włączył przymocowaną do obrotowego ramienia maszynkę, którą przedmuchał raz jeszcze, kiedy chodziła na najwyższych obrotach.
niesamowity odkrywca
dominicky
ODPOWIEDZ