20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Złamani do reszty, zatraceni w tańcu
Ostatni bal i karnawał
Czy zapatrzeni w paciorki różańca, tak jakby coś dawał...
24.07.2017 rok, Lorne Bay.

-Tylko bądź grzeczna i ostrożna. I nie pij alkoholu! Może Connor pójdzie z Tobą? - Głos Pani Davies dotarł do jej uszu, jak wkładała na stopy swoje czarne, już trochę przetarte vansy. Przekręciła oczami, wzdychając cicho zanim rodzicielka zdążyła dotrzeć do przedpokoju i wbić w nią to zatroskane spojrzenie. Lizzy natomiast odpowiedziała jej wzrokiem pod tytułem ''Ty tak na serio?'' i wciągnęła na siebie jeansową kurtkę.
- Daj spokój. Nie jestem już dzieckiem. Będę grzeczna, nie martw się. Pa. -Ucałowała mamę, posyłając jej uspokajający uśmiech i wyszła z domu.

No i jak to było do przewidzenia, grzecznie nie było. Głośna muzyka rozchodząca się z opuszczonej farmy, niosła się echem po polach a alkohol wylewał się z plastikowych kubeczków. Podobno młodzież z małych miejscowości mogłaby tych miastowych uczyć jak się bawi. I gdyby spojrzeć na to co działo się w starej stodole, która na potrzeby tej wakacyjnej imprezy zmieniona została w wizualnie w całkiem klimatyczny klub - śmiało można powiedzieć, że licealiści z Lorne Bay potrafili bawić się zajebiście.
Właśnie bujała się do jednego z tych typowo klubowych, zmiksowanych kawałków z kubeczkiem taniego i równie obrzydliwego alkoholu, kiedy dobiegł do niej całkiem znany zapach wybijający się mocno poza charakterystyczny zapach imprezy. Uniosła powieki, spuszczając wzrok na Finna i posyłając mu luźny, już lekko pijacki uśmiech.
- Co tam staruszku? - Spytała, przekrzykując dudniącą w uszach muzykę. Plusem imprez z dala od miasta było to, że żadna z tych starych i podłych krów nie zadzwoni na policję psując im zabawę. Tym bardziej kiedy zleciało się tu całe liceum z Lorne. I wszyscy wydawali się świetnie bawić. Przynajmniej tak oceniła, kiedy przebiegła wzrokiem po wnętrzu. Jedni tańczyli, inni pili jeszcze inny obściskiwali się po kątach albo wciągali nielegalne substancję. Pewnie znalazło by się też po drodze kilku rzygających delikwentów, ale na całe szczęście jej spojrzenie nie natknęło się na takich. - Nie żałujesz, że kończy się już najlepsza przygoda życia, czyli liceum? - Nadal delikatnie bujała się do muzyki, przechylając głowę na bok żeby lepiej mu się przyjrzeć. Z Finnem po prostu się kolegowali. Był tym typem dobrego kolegi, do którego biegnie się na przerwie by podpisał zwolnienie z wfu albo gdy zabraknie zapalniczki. W każdym razie dziś była impreza, a na imprezie się bawi. Więc ona zamierzała bawić się świetnie. W końcu co mogło pójść nie tak...

Finn Finnigan
powitalny kokos
Lovely
instruktor gry w tenisa — korty tenisowe
22 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Mordo, jestem nieobliczalny jak pierwiastek z dwóch
sześć

Nigdy bym nie przypuszczał, że jakaś stara i zapomniana stodoła może stać się jedną z najlepszych melanżowni tego roku, szczególnie, że czasy licealne powoli dobiegały końca. Nie powiem, trochę mnie to cieszyło, bo w końcu będę mógł tak całkowicie skupić się na tenisie i na treningach i żadne prace domowe czy dodatkowe zajęcia nie będą mi w tym przeszkadzały. Ale z drugiej strony… no żal mi było tych wszystkich ludzi, których poznałem w szkole, bo wiadomo, że od teraz nasze drogi mogą się nieco rozjechać, kiedy część pójdzie na studia, ktoś tam wyjedzie, a innych pochłonie praca i codzienna rutyna. Jednak dzisiejszego wieczora nie zamierzałem zaprzątać sobie tym głowy, szczególnie, że zapowiadała się serio najlepsza impreza ostatnich miesięcy i nie zamierzałem tego przegapić. Pewnie umówiłem się z Gemmą i razem przyszliśmy na miejsce, ale po jakimś czasie ona poszła pogadać czy potańczyć z laskami ze szkoły, a ja natomiast po raz kolejny napełniłem alkoholem plastikowy kubeczek, który chwilę później już był pusty. Totalnie nie panowałem nad tym, co piłem i w jakich ilościach, więc może być też tak, że niedługo będę leżał gdzieś w pobliskich krzakach, ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie ja. -Ty, młoda, uważaj sobie- pogroziłem jej palcem, uśmiechając się przy tym szeroko, chociaż dałbym sobie rękę uciąć, że wypowiadałem te słowa z jakąś poważną miną.
Lizzy należała do grona tych osób, przy których nie musiałem udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem. Co prawda nie byliśmy ze sobą jakoś mocno zżyci (póki co oczywiście), to ta dziewczyna miała w sobie coś, co sprawiało, że po prostu nie dało jej się nie lubić. -Z jednej strony żałuję, bardzo żałuję, a nawet powiem dosadniej, że w chuj mocno żałuję- w mojej głowie brzmiało to jakoś mocno filozoficznie, jak przemyślenia mądrego i doświadczonego człowieka, a nie pijanego nastolatka, który myśli, że jest elokwentny. -ale z drugiej strony to się cieszę, bo w końcu będę miał święty spokój. Od nauki rzecz jasna, bo od ciebie i innych osób to nie chcę mieć spokoju- nawet ją objąłem delikatnie ramieniem, przez moment też przytulając. -Ale może napijmy się, co? Za zajebistą imprezę i dorosłe życie pełne sukcesów- nalałem jakiegoś pierwszego z brzegu alkoholu najpierw jej, a później sobie. No, ja nie wiem, co mogło pójść nie tak, ewentualnie to, że wkrótce może nam braknąć alkoholu. A to będzie dopiero tragedia, nieporównywalna do niczego innego.

Lizzy Davies
ambitny krab
michałowa
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Złamani do reszty, zatraceni w tańcu
Ostatni bal i karnawał
Czy zapatrzeni w paciorki różańca, tak jakby coś dawał...
Ona też by nie przypuszczała, że takie miejsce - za dnia stare, opuszczone i nieprzyjemne dla oka, można zamienić w taką melanżownie. Ale jeśli ktoś powie nastolatką, że czegoś się nie da to przecież udowodnią ze zdwojoną siłą jaka to pomyłka i jak wiele można osiągnąć jeśli ma się tylko pomysł i kreatywność. A oni mieli i nikt nie mógłby temu zaprzeczyć. Nie dało się ukryć, że licealna społeczność w tych sprawach była zgrana jak nikt.
Dla Lizzy, skończenie liceum było jakąś odległą rzeczywistością. Ona swoją przygodę dopiero zaczęła i nawet nie potrafiła wyobrazić sobie jakby to było już kończyć ten najlepszy etap życia. Ale dla Finna, właśnie otwierała się nowa droga. Tej dorosłości, do której należy już jej rodzeństwo i do której ona należeć stanowczo nie chce.
Kiedy jest się nastolatkiem, życie rządzi się własnymi prawami. Można pić całą noc, a wracając do domu trzeźwieć od tej adrenaliny. Bo przecież gdyby rodzice się dowiedzieli to byłby szlaban… I trzeba było wylewać na siebie pół flakonika perfum, żeby nie wyczuli papierosów. I kłamać, wyłączać telefony i przemycać paczki fajek w zagraconych pierdołami torbach. I wszystko to miało swój urok, który w dorosłości po prostu pryskał…
Na jego ‘’niby’’ poważną minę zaśmiała się głośno, posyłając mu w powietrze całusa.
- No spokojnie, spokojnie. Tylko żartuje. - Wyjaśniła ze śmiechem, ale wiedziała że Finningan jest osobą, której nie trzeba było tego tłumaczyć.
Kto by pomyślał, że będą tak dobrymi kumplami kiedy rok temu poprosiła go o zapalniczkę za szkołą. Kolejny plus liceum. Tak łatwo było poznać znajomych, znaleźć odpowiednich ludzi do przejścia przez ten etap życia, a kto wie może nawet takich, którzy zostaną w życiu na dłużej niż okres liceum? Za dużo myślała dzisiaj. To chyba wina alkoholu.
Cóż. Liz nie miała najmniejszego zamiaru odczepić się od Finna, nawet jeśli ten skończy liceum. Miała tylko nadzieje, że ten nie wyjeżdża nigdzie daleko. Bo w zasadzie nawet nie wiedziała czy wybiera się na studia…
Ale nie mogła się nad tym dłużej zastanawiać, bo głos chłopaka przebił się przez tą lekko alkoholową barierę w jej głowie, pobudzając ostatnie trzeźwe komórki.
- Pacierza i alkoholu nigdy nie odmawiam. - Zaśmiała się, podstawiając mu swój kubeczek. Cóż, kto by się tam zastanawiał co pije a tym bardziej ile. Na nienawiść do siebie przyjdzie rano. Wraz z mocnym bólem głowy i całym listkiem aspiryny. Ale teraz, teraz był czas na zabawę do białego rana.
Ale życie lubi pisać różne scenariusze… Wsadzać kłody pod nogi i z radością patrzeć jak się od nich wypierdalasz. Tak też było w tym przypadku. Bo nagle nie wiadomo skąd pojawił się ogień… Chyba. A może to były jej alkoholowe przewidzenia? Wzruszyła ramionami opróżniając na raz cały kubeczek.
- Ohyda… - Skrzywiła się, z lekkim wzdrygnięciem. Ale w środku zaczęło się robić zdecydowanie cieplej i ludzie jakby zaczęli panikować, coś krzyczeć… inni coś śpiewać. I wtedy dopiero dotarło do niej, że chyba jej się nie wydaję. Że naprawdę się coś pali, bo śmierdziało. - O kurwa…

Finn Finnigan
powitalny kokos
Lovely
instruktor gry w tenisa — korty tenisowe
22 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Mordo, jestem nieobliczalny jak pierwiastek z dwóch
Właśnie za to kochałem liceum i wszystkich mniej lub bardziej bliskich mi ludzi - że potrafili się zorganizować i na hasło impreza stworzyć coś niepowtarzalnego, co każdy z nas będzie pamiętał jeszcze przez długie lata. Dorosłość będzie na pewno trudna i pomimo, że kończyłem to liceum, to nie potrafiłem sobie do końca wyobrazić, jak to będzie. Owszem, pewien zarys życia miałem w głowie, ale jak będzie z realizacją wszystkich marzeń i planów? Tego nie wiedziałem, ale na pewno będę za wszelką cenę dążyć do ich spełniania. I szczerze mówiąc, to troszkę zazdrościłem Lizzy, że ma jeszcze czas na podejmowanie decyzji i dorosłość. Że po wakacjach wróci do szkoły i usiądzie znów przy szkolnych ławkach, po których swoją drogą uwielbiałem rysować. -Mhm, tutaj tylko żartuję, a w głowie na pewno sobie myślisz, że jaki on stary, jezuuuu, już jedną nogą na tamtym świecie jest - starałem się trochę naśladować piskliwy głos jakiejś laski z naszej szkoły, którą czasem razem obgadywaliśmy, kiedy spotykaliśmy się na szlugu. Kilka sekund później jednak roześmiałem się, lekko kołysząc się na boki, bo trudno mi było już utrzymać równowagę. Rzecz jasna wiedziałem, że Lizzy wcale nie myśli o mnie w kategorii stary, mimo że w naszym wieku dwa lata potrafią być ogromną przepaścią.
-Na pacierz może przyjdzie czas później, rano na przykład, a teraz proszę cię bardzo - polałem jej tego alkoholu, w międzyczasie pewnie też przypadkiem trochę rozlewając na ziemię, po chwili też napełniając swój kubek i od razu go zerując. -Jaka ohyda… - ja już tak na dobrą sprawę nie czułem smaku tego alko, więc było mi totalnie wszystko jedno, chociaż rano podejrzewam, że już nie będzie tak kolorowo. Znając życie będę przeklinał własną głupotę, ale z drugiej strony, kiedy mam się bawić, jak nie teraz? I tak straciłem już tyle lat liceum, kiedy zamiast na melanże, chodziłem na treningi, a potem wysłuchiwałem w szkole jak to było zajebiście poprzedniego wieczora. A co do Lizzy, to tamtego dnia, kiedy poprosiła mnie o zapalniczkę, nie spodziewałem się, że wyjdzie z tego coś więcej niż zwykłe mówienie sobie cześć na korytarzu. Byłem też pełen podziwu, że tak na luzie wtedy podbiła, bo z reguły młodsze roczniki trzymały się z daleka od starszych, jakby bały się, że coś im zrobią. Nie wiem skąd to się wzięło, ale jak widać na załączonym obrazku, nic nikomu się nie stało i wszyscy żyli. Chociaż co do tego życia to nie wiem, czy za kilka minut będę mógł powiedzieć to samo.
Początkowo w ogóle nie załapałem o co chodzi. Bardziej skupiałem się na alkoholu, nawet chciałem polać nam jeszcze raz, ale wtedy przez słowa Lizzy zapaliła mi się w głowie czerwona lampka, że coś jest na rzeczy. Zresztą, faktycznie, jakoś tak cieplej się zrobiło i coś zaczęło śmierdzieć spalenizną. -O kurwa - powtórzyłem zaraz za nią, patrząc, jak nasza wspaniała melanżownia zaczyna się palić. Pierwsze co, to napisałem do mojej dziewczyny gdzie jest i na całe szczęście, była w drodze do domu. Pozostali ludzie też w panice zaczęli uciekać, tylko my staliśmy na środku jak te kołki. -Trzeba chyba zadzwonić gdzieś, po jakąś straż pożarną, czy coś - do brata mogłem w sumie zadzwonić, bo przecież strażakiem był, nie? Ale oczywiście mój pijany mózg nie połączył kropek w tym momencie, więc jedynie spojrzałem na Lizzy. -Albo może wodę jakąś gdzieś trzeba znaleźć - tylko ciekawe gdzie tą wodę, jak wody nie było. Gaśnicy podejrzewam, że też. I jedyne, o co proszę, to aby nie przyszło mi do głowy gasić tego alkoholem.

Lizzy Davies
ambitny krab
michałowa
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Złamani do reszty, zatraceni w tańcu
Ostatni bal i karnawał
Czy zapatrzeni w paciorki różańca, tak jakby coś dawał...
Czym określa się młodość? Pomysłami, które nie zawsze są dobre. Które często nie są przemyślane. Spontanicznymi działaniami, które tworzą piękną historię, za kilka lat opowiadaną podczas rodzinnych kolacji przy stole. Usprawiedliwieniem. Bo kiedy jest się młodym to można robić wszystko, nawet niebo podpalić - a oni, dorośli usprawiedliwią to tylko obojętnym młodzi są.
Ale kiedy to się skończy? Tego nie wiedziała i chyba trochę się bała, że zaraz. Że jak tylko wyjdzie po raz ostatni z murów liceum, zostawiając ten etap za sobą ludzie przestaną usprawiedliwiać. Zaczną się przyglądać, więcej wymagać. Zaczną oceniać i krytykować. Wybory i decyzje. Bo nie będzie już Jest jeszcze młoda, jeszcze ma czas. Będzie już ostre, przecinające głowę jesteś dorosła. A ta dorosłość będzie niosła za sobą wiele konsekwencji. Ale ona miała jeszcze trochę czasu. Mogła jeszcze w spokoju się usprawiedliwiać i odpychać od siebie ten cień dorosłości, powoli zaczynający deptać jej po piętach. Finn natomiast właśnie w to wchodził. W moment, w którym zaczną od niego wymagać więcej. Przestaną go usprawiedliwiać i będzie musiał stać się dorosłym. Ale Lizzy wiedziała, że jeśli tylko utrzyma im się kontakt to ona będzie robiła na przekór. Ona będzie chciała wyciągnąć z niego tą cząstkę dzieciaka. Młodości. Że będzie wyciągać go na imprezy, że będzie wpadała na wieczorne papierosy machając mu przed nosem jakąś tanią wódką z fikuśnym kolorem.
- [bCholeraaa… Wydało się, że już szukam idealnej wiązanki na Twój pogrzeb.[/b] - Zrobiła kwaśną minę, jakby naprawdę odkrył jej wielki sekret. A potem parsknęła śmiechem, kręcąc głową. - Powinieneś podkładać głosy do księżniczek disney’a. Wychodzi Ci to wyśmienicie. - Stwierdziła z lekką ironią, ale uśmiech cały czas ozdabiał jej twarz.
W tej całej alkoholowej utopii był jeden malutki mankament, który zawsze psuł te piękne wizje. A mianowicie kac, który dopadał zniecanka o poranku, rozkładając na łopatki. Ale ilekroć zarzekała się, że już więcej nie pije, że więcej się do tego stanu nie doprowadzi.. To nigdy nie udało jej się dotrzymać obietnicy. -Rano na pewno będę się modlić. O przeżycie. - Ale to nic. W końcu po to było się młodym. Żeby się bawić, żeby szaleć.
Elizabetthe chyba była trochę inna. Śmielsza. Może dlatego, że od dziecka miała ostry język i bez problemu by potrafiła odpyskować jakiemuś starszemu dzieciakowi, tak że by mu w pięty weszło. Ale Finn na szczęście okazał się być tym spoko gościem, z którym rozwinęła się krótka gadka a teraz jak widać na załączonym obrazku nawet jakieś koleżeństwo.
Ale zaraz to koleżeństwo może się skończyć jak spłoną. Przyglądała się jak ludzie w popłochu uciekają, nie do końca wiedząc dlaczego sama tego nie robi. Pomarańczowo-czerwone płomienie tańczyły na obrazku przed nią, dając całkiem piękny i hipnotyzujący pokaz. Dopiero głos Finna sprowadził ją na ziemię. Straż pożarna, tak. To był dobry pomysł. Ale zamiast po nią zadzwonić to już lekko pijanym i przyćmionym umysłem wpadła na - jak jej się wydawało - genialny pomysł. Złapała pierwszą lepszą butelkę ze stołu i chlusnęla w ogień, ale ten zamiast się chociażby zmniejszyć, to zrobił się większy i zaskrzeczał złowrogo….
- O kurczaczki! Nie tego się spodziewałam….

Finn Finnigan
powitalny kokos
Lovely
instruktor gry w tenisa — korty tenisowe
22 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Mordo, jestem nieobliczalny jak pierwiastek z dwóch
Na pewno utrzyma nam się kontakt! W sensie, na chwilę obecną nie mogłem w stu procentach określić, jak za kilka miesięcy będzie wyglądało moje życie. Czy wyjadę do innego, większego miasta i zaznam miejskiego życia, czy zostanę tutaj, w rodzinnym Lorne Bay. Czas pokaże, w którym miejscu się znajdę i w jakim czasie, ale wiedziałem, że Lizzy była taką osobą, z którą na pewno nie zerwę kontaktu, bo za bardzo lubiłem tę dziewczynę. Była taką odskocznią od normalnego, monotonnego życia i czasem powinienem być wdzięczny bogu, że postawił na mojej drodze tę wspaniałą dziewczynę. -Wiązanki możesz szukać, będziesz miała już upatrzoną w razie gdybym nagle zdecydował się zaszczycić tamten świat swoją obecnością - niby z takich spraw nie powinno się żartować - babcia mi to zawsze powtarzała - ale teraz nie mogłem się powstrzymać. Zresztą, Lizzy była jedną z tych osób, z którą mogłem pogadać o wszystkim i pośmiać się ze wszystkiego. Nawet z rzeczy, które budziły grozę pośród starszych osób, do których z pewnością należała moja babcia. -Tak myślisz? To super, to mam już jakiś plan na dorosłe życie. Zgłoszę się do Disney'a i może dadzą mi pracę - powiedziałem całkiem poważnym tonem, a przynajmniej starając się za wszelką cenę zachować tę powagę, chociaż znając życie, to wcale mi to nie wyszło tak jakbym tego chciał. -A potem cię wciągnę w ten biznes. I będziemy razem księżniczkami disney'a, co ty na to? Plan idealny, nie? - szturchnąłem ją lekko łokciem, poruszając przy tym porozumiewawczo brwiami.
A to zawsze tak było, że jak się człowiek najebie, to następnego dnia przyrzeka sobie, że już nigdy więcej pić nie będzie, że nie w takich ilościach, a koniec końców przychodzi impreza i cóż... po prostu nie wypada się nie najebać. Bo wszyscy piją, to ja nie będę? A w życiu! Ja też wielokrotnie obiecywałem sobie, że ten raz jest tym ostatnim, bo na co mi to umieranie i kacowanie... ale cóż. Przemilczmy tę kwestię.
Ogień był dosłownie wszędzie, przed nami, obok nas, a my, zamiast podążać za tłumem i rzucić się do ucieczki, postanowiliśmy bawić się w bohaterów i samodzielnie to wszystko ugasić. W sumie... czemu nie? Może dostaniemy jakąś nagrodę za uratowanie wsi przed wielką zagładą! Albo przynajmniej napiszą o nas w lokalnej gazecie, dlatego nie tracąc więcej czasu, zaraz za Lizzy, chwyciłem za pierwszą lepszą butelkę i wylałem jej zawartość w ogień, co tylko go rozgniewało. -Bo to chyba się nie powinno wódką gasić ognia, tak mi się wydaje - zarzuciłem mądrością życiową, zerkając w stronę dziewczyny. -Może jest tu gdzieś woda jakaś.... albo jakaś studnia, cokolwiek. Albo przynieśmy z morza wody, o! - tak, Finn, wody z morza, mhm. -Chociaż nie, bo nie mamy w co jej wziąć... bo taka butelka nie wystarczy, nie? - pokazałem jej tę butelkę po wódzie, którą wciąż trzymałem w dłoni. -Jaki jest numer na straż? - spytałem nagle, wyciągając telefon i czekając, aż Lizzy mi na serio podyktuje ten numer, bo mi aktualnie wszystko z głowy wyleciało.

Lizzy Davies
ambitny krab
michałowa
ODPOWIEDZ