26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
One, like Omniscient
outfit // Calie Goldsworthy

Spokój. Clara czuła spokój.
Przywykła już do wywiadów, artykułów, postów, generalnie - do bycia w centrum uwagi, choć nie uważała się za szczególnie popularną i nie pchała się do prasy, na inne blogi ani w ogóle na usta. Nie miała natury gwiazdki. Lubiła robić swoją pracę dobrze, lubiła edukować i miała świadomość, że wymaga to stałego poszerzania grona obserwatorów i czytelników, i tylko dlatego zgodziła się kiedyś na udzielenie wywiadu Calie. Tym razem było trochę inaczej.
Nie chodziło o samą urodę Goldsworthy, czy w ogóle jej osobę. Może troszeczkę. Tym razem chodziło o dobro interesu, sławę i pieniądze. Za miesiąc przypadała rocznica powstania Liberated Army, którą Clara chciała połączyć z drugim rokiem istnienia sklepu i zrobić trochę szumu, żeby już każdy w Lorne Bay wiedział o istnieniu Liberated i żeby dochody ze sprzedaży stacjonarnej choć trochę nadrobiły straty do sprzedaży internetowej. Nie miała zbyt wzniosłego motywu - chciała wynieść się z przygnębiającego domku w Sapphire River, który wciąż pachniał babcią, choć pani Fry nie bywała tu nigdy zbyt często. Oczywiście nie zamierzała opowiadać Calie, że te wszystkie wyprzedaże i imprezy zamierza zorganizować tylko po to, żeby mieć pieniądze na przeprowadzkę. Prasa musiała usłyszeć wzniosłą wersję. I Calie też.
Na dżinsach miała kilka białych plam - trop łączył się z do połowy opróżnionym wiaderkiem farby porzuconym w kuchni i sklejonym pędzlem porzuconym w zlewie. Miała nadzieję, że Calie wybaczy jej to lekkie nieogarnięcie - bose stopy, włosy w nieładzie i mały bałagan, ale w końcu sama zgodziła się na spotkanie w domu Madden, a artykuł miał być o sklepie Clary, a nie o jej zagraconym bibelotami po babci domku i upodobaniu do paradowania bez stanika. Zresztą, o tym staniku wiedział każdy, kto kiedyś przeglądał jej instagrama.
Drzwi otworzyła niemal natychmiast po wybrzmieniu dzwonka. Nie uśmiechała się szczególnie szeroko, ale rzadko jej się to zdarzało. Calie na pewno wiedziała, biorąc pod uwagę to, ile razy Clara zaprosiła ją do sklepu po odebranie bonu zniżkowego czy małego prezentu do testowania. Sama nie wiedziała, po co te wszystkie upominki. Może chodziło o te ciemne oczy?
- Mrożona herbata, sok? Ciastka ze sklepu? - dodała ze sklepu, jakby to miało usprawiedliwić jej strój i zapach farby, który można było poczuć, gdy mijało się kuchnię; taka była zapracowana. Poprowadziła Calie do małego saloniku, by nie musiała oglądać smutnego pędzla w zlewie. Salon zresztą też nie zachwycał - czuć było, że całe to miejsce nie należy do Clary. Że, mimo kilku lat nieobecności prawdziwej właścicielki, wciąż niemal wszystko jest tak, jakby dopiero wyszła.
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Nie uważała swej pracy za ciekawą. Momentami łapała lepsze tematy, ale z czasem nudziło jej się pisanie o kolejnym nowym sklepie otwartym w Cairns, o wymianie automatów parkingowych czy polepszeniu jakości ruchu drogowego poprzez przeprogramowanie świateł na skrzyżowaniach. Nie takie miała marzenia ani aspiracje, lecz w mieście nie mogła liczyć na nic lepszego. Nie czuła też aby była gotowa, żeby wyjechać i zostawić rodzinę, chociaż bardzo chciałaby zatrudnić się w większej gazecie, jako dziennikarka śledcza. Byłaby w tym świetna. Już była angażując się w forum detektywów amatorów, z którymi rozpracowywała niektóre sprawy albo chociaż pomagali policji przekazując im nowe tropy. To było coś, co lubiła i jedną nogą była do zakochania, lecz wtedy dostawała kolejne nudne zlecenia i bańka pękała.
To jednak nie było nudne. Na dodatek nie dostała tej roboty od szefa a sama przekonała go, że warto umieścić artykuł o drugiej rocznicy powstania sklepu. Nietypowego sklepu, o którym wiele osób na pewno poczyta. Calie była z tego powodu zadowolona i wcale nie liczyła na kolejne zniżki od pięknej właścicieli. Ba, była pewna, że wywiad przyprowadzą przez telefon, ale w trakcie rozmowy – jakoś tak wyszło – padła propozycja spotkania w cztery oczy i takim oto sposobem znalazła się pod starym domem, którego nigdy nie przypisałaby do młodej kobiety.
- Wystarczy woda. Dziękuję. – Nie ukrywała swej ciekawości rozglądając na boki tak, jakby szukała dowodów niedawnej zbrodni. To był nawyk wyciągnięty z lat, w trakcie których oddała się swemu hobby. Poza tym, jedynym dowodem jakiejkolwiek zbrodni, był pędzel w kuchni, którego jeszcze nie widziała.
Skorzystała z chwili, gdy została sama w małym saloniku i zamiast usiąść, przeszła się po nim nieumyślnie nogą kopiąc jeden z kartonów. Pogratulowała sobie w myślach i poszła dalej unosząc wzrok na sufit i staroświecki zakurzony żyrandol. Wyglądał na oryginalny. Żadne badziewie z marketu, do którego trafiło po masowej produkcji w chińskiej fabryce. Był ciekawy.
- Od dawna tu mieszkasz? – Dopiero, gdy tak wędrowała po pomieszczeniu zrozumiała, że nigdy o to nie pytała. Do tej pory interesowała się tylko biznesem tym samym okazując pełen profesjonalizm. W końcu do artykułu potrzebowała informacji tylko o nim. – Przyznaje, że.. – Powróciła spojrzeniem na dziewczynę, młodą bizneswoman, zastanawiając się czy może być szczera. – ..nie czuć tu twojej obecności. – W duchowy sposób i ten dosłowny także, bo zapach farby mieszał się z możliwymi perfumami, których Clara użyła rano. – Ale już chyba nad tym pracujesz – stwierdziła, bo choć nie widziała świeżo malowanych ścian, doskonale je czuła.
Usiadła na starym tapicerowanym krześle tuż obok okrągłego stolika równie oryginalnego jak cała reszta. Wyjęła z plecaka notatnik i specjalny profesjonalny dyktafon, z którego korzystała już wcześniej.
- Mogę nagrywać naszą rozmowę? – zapytała tak, jak ostatnio, nie musząc już tłumaczyć, że to było jej zabezpieczenie. Wolała robić odręczne notatki, ale w razie czego miała też podkładkę w postaci audio, które i tak po odsłuchaniu od razu kasowała (o czym również wspominała).
Zarzuciła nogę na nogę i poprawiła końcówkę czerwonej luźnej sukienki, która sięgała jej do połowy uda. Niesforny kosmyk włosów zaczesała za udo żałując, że nie spięła włosów mocniej niż w luźny kucyk, który po jeździe na skuterze, trochę się zniszczył.
- W porządku, nie będę zabierać ci czasu, więc od razu przejdźmy do rzeczy. – Dla pewności wymieniła spojrzenie z dziewczyną i dopiero wtedy włączyła nagrywanie. – Niebawem twój sklep będzie miał okrągłe dwa lata. Jakie to uczucie jako młodej kobiety prowadzącej własny biznes? Spodziewałaś się takiego sukcesu? – Zrobiła pauzę i skorzystała z niej na napicie się wody.

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
Clara nigdy nie zastanawiała się, czy lubi swoją pracę. Może inaczej – starała się nigdy nad tym za bardzo nie zastanawiać. Lubiła towarzyszące jej idee, lubiła kontakt z obserwatorami, z czytelnikami, lubiła poprawiać życie innych ludzi, lubiła edukować – ale nie była pewna, czy stanie za ladą, zamawianie towaru i wysyłanie paczek to coś, czego chciała od swojego życia. Nie za bardzo miała jednak dokąd się wycofać. Czasem docierało do niej, że nie ma innych pasji. Że straciła znajomych i rodzinę. Że nie skończyła studiów i zamknęła wiele ścieżek. Że spaliła wiele mostów. W takich momentach stwierdzała, że dobrze, że ma sklep i jakiś mglisty cel. Trudno jest żyć bez przyczepności.
W ogóle starała się nie myśleć zbyt wiele. Wygodniej było pluskać się na płyciznach świadomości. Gdyby zaczęła na przykład głębiej zastanawiać się nad tym, czy nie powinna była odpowiedzieć na wszystkie pytania przez telefon, albo zabrać Calie do kawiarni, albo po prostu do Liberated – chyba rozpadłaby się pod ciężarem poczucia winy i wstydu. Tymczasem odświeżyła ściany w kuchni tuż przed przyjściem dziennikarki – tylko teraz jakoś wolała jej do tego pomieszczenia nie prowadzić. Może ten wstyd jednak istniał, tylko nie był uświadomiony, nie próbował wydostać się na wierzch? Dobrze, że nie wiedziała o śledczym hobby Calie – choć może wtedy przygotowałaby się do całej wizyty staranniej. I nie zostawiła starych dokumentów na półce pod stolikiem, między kupką magazynów psychologicznych.
Tymczasem żyła w błogiej nieświadomości, nalewając wody do szklanek i nawet nie domyślała się, że to kopnięcie w karton powinna uznać za niepokojące. Wróciła po kilku chwilach – szklanki trafiły na stolik. Na ich wysokości, na półeczce pod blatem, znajdowały się świadectwa przeszłości.
- Trochę ponad dwa lata. Dom należał do babci, ale sama rzadko tu bywała. W sumie prawie wszystko po niej tu zostało. Nie mam talentu do przeprowadzek, remontów i porządków. Spędziłam życie na torbie podróżnej – przyznała, zupełnie nieurażona pytaniem. Wiedziała, że to miejsce nie należy do niej. – Odświeżałam trochę ścianę… Nie chcę się przywiązywać do tego miejsca. Wierzę, że niedługo będę gdzieś indziej – dodała całkiem szczerze, w myślach odnotowując, że Calie ma dobry węch i niezłe oko. Ale przecież to nie musiało jeszcze czynić jej niebezpieczną.
Gdy Calie zajęła miejsce na krześle, Clara opadła na skromną, turkusową kanapę, zupełnie oderwaną od reszty pomieszczenia. Upiła łyk wody, kiwając głową na potwierdzenie, że nie ma nic przeciwko nagraniu. Nie stresował jej dyktafon, nie bała się też aparatu czy kamery. Miała potencjał, żeby zdobyć świat. Tymczasem nie zawojowała jeszcze porządnie Cairns i Lorne Bay. Czas uciekał – ale przecież starała się o tym nie myśleć. Wsłuchała się wreszcie w głos Calie, ale gdy ta zrobiła pauzę, Clara wcale nie wypełniła naturalnie ciszy. Również chwilę milczała.
- Nie spodziewałam się niczego, co osiągnęłam. Wiem jednak, że sukces Liberated nie jest po prostu sukcesem samego sklepu. Każdy może otworzyć sex shop, ale to misja sprawia, że każdy interes staje się więcej warty. Myślę, że to nie jest moja zasługa, tylko zasługa wartości, które pokazuję na blogu – wolności, równości, miłości. Myślę, że mogę czuć się dumna nie dlatego, że mój sklep ma dwa lata – ale dlatego, że dwa lata udaje mi się wyznawać właśnie te wartości, i nieść je w świat – odparła gładko, płynnie, choć widać było, że wcześniej nie zastanawiała się nad odpowiedzią na te pytania. – Potrzebujesz szczotki? Wygodnie ci? – spytała po chwili naturalnie, dopiero zauważając wymykający się z kucyka Calie kosmyk.

Calie Goldsworthy
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Postronny obserwator miałby pewien problem z określeniem aktualnej sytuacji. Calie z notatnikiem i dyktafonem zasiadywała na krześle, zaś towarzysząca jej dziewczyna zajmowała kanapę. Scena przypominała niejedną tę przedstawianą w filmach i serialach, gdy pacjent rozsiadywał się na swym miejscu przed terapeutą. Okulary na nosie Goldsworthy dopełniłyby tego obrazu, lecz nawet bez nich ktoś niezorientowany miałby problem ze stwierdzeniem, co tutaj się działo. Właśnie, co się działo? Kiedy rozmawiały po raz pierwszy, blisko otwarcia sklepu, dziennikarka nie pytała o prywatne życie Madden. Nie powinna, bo nawet teraz przyszła tu w innym celu, a jednak słysząc o babci wcześniej mieszkającej w tym domu, poczuła niedosyt. Chciałaby usłyszeć więcej, co stanowiło pewien niezdrowy element pracy Goldsworthy – wścibskość – albo ładniej – nadmierną ciekawość.
Nauczyła się patrzeć na swego rozmówcę i jednocześnie pisać w notatniku. Zaledwie od czasu do czasu na drobny ułamek sekundy zerkała na dół i znów pisała. Mogłaby to robić z laptopem przed sobą, ale była fanką papieru i tuszu. Później wszystko na spokojnie spisywała na ścieżkę cyfrową.
Musiała przyznać, że to co usłyszała brzmiało świetnie i już miała powiedzieć o tym na głos, gdy nagle padło zaskakujące pytanie. Z początku nie zrozumiała wysoko unosząc brwi, lecz po chwili poczuła się głupio a na policzki wkradł się zawstydzony rumieniec. Nie była pewna, czy wyszła teraz na nieogarniętą czy na taką, co nie umie się uczesać i dobrze wyglądać.
- Dziękuję nie trzeba i owszem, fotel jest wyjątkowo wygodny. Wygląda na antyk. – Wolała skupić się na siedzisku niż sobie w międzyczasie sięgając do włosów, żeby ściągnąć z nich gumkę. Drugą ręką zaczesała długie pasma do tyłu a te ułożyły się według własnego widzimisię. Tak było lepiej. Więcej swobody.
- Wracając – Wciąż czuła się głupio. Właściwie za każdym razem, gdy przychodziła do sklepu Madden upewniała się, że wyglądała dobrze. Łapiąc się na tym uznawała, że to niedorzeczne. Komu chciała się podobać?; zastanowiła się w myślach i nieświadomie (mhm) zerknęła na piersi odznaczające się na białej koszulce, przez którą prześwitywały sutki. – Wracając – powtórzyła sięgając po szklankę i nim upiła łyk wody, zapytała: - Wspomniałaś o trzech wartościach. Wolności, równości i miłości. W którym momencie swego życia postanowiłaś za nimi podążać? Czy wiązały się z tym pewne trudności? – Owszem, miały rozmawiać o sklepie, lecz Calie umyślnie zeszła nieco z drogi uznając, że historia właścicielki zainspiruje młode pokolenie lub tych, którzy jeszcze do tych wartości nie dojrzeli lub mieli problem aby je pojąć.
Odstawiła szklankę i na moment przysunęła dłoń do ust, bliżej nosa, jakby nagle zachciało jej się kichać. A jednak miała większy problem, który teraz wolała zignorować. Uspokoiła nieco organizm i z ciepłym uśmiechem wpatrywała się w Clare z całych sił starając się nie opuszczać spojrzenia niżej. Może i miała chłopaka, ale nie była ślepa i potrafiła docenić piękno istot ludzkich. Zwłaszcza takich istot.

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
Clara nie lubiła opowiadać o sobie, a przynajmniej – nie lubiła opowiadać o swoim życiu sprzed otwarcia Liberated. Z pewnym rozrzewnieniem wspominała swoją młodość, wymykanie się zakazom i nakazom, imprezy i spontaniczne wycieczki, ale tamten okres zawierał w sobie wiele nieprzyjemnych wspomnień. Kłótnie z rodzicami, przymusowe wyjazdy na farmę, potem dorywcze prace w całej Australii, desperackie odkładanie pieniędzy i wreszcie rozstanie z rodziną Fry. Szczególnie ten ostatni szczegół nie kojarzył jej się szczególnie dobrze. Szanowana rodzina lekarzy wyparła się córki, która również zajęła się ciałem, tylko w inny sposób. Wciąż nie mogła zrozumieć ich decyzji. Mieli jedno dziecko. Żadnego więcej. I choć Clara może nie planowała gromadki własnych brzdąców, wiedziała, jakiej jeszcze szansy pozbyli się jej rodzice – szansy na wnuki. Na wesele córki. Nie miała żadnego ich zdjęcia, aktualnego adresu, nawet numerów telefonów. Została sama. Nie chciała, żeby ktoś o tym wiedział. Samotni ludzie są bardziej wrażliwi.
Zresztą – nikt nigdy nie pytał, kim sama jest. Wszystkich interesowały sklep, blog, obserwatorzy, historia biznesu. Nie historia Clary. Była w końcu młodą businesswoman, a nie modelką czy aktorką. Nie zarabiała też takich kokosów, żeby ktoś prosił ją o złotą radę, jak zarobić miliony. Nie wiedziałaby nawet, co powiedzieć. Wziąć kredyt, zbudować bliźniak, wstawać o szóstej, zaczynać dzień jogą? Clara po prostu pracowała. Wydawało jej się, że praca wystarczy, by osiągnąć sukces – o ile jest to praca z sercem.
Może trzeba było też być dobrym, uważnym człowiekiem. Madden przynajmniej starała się do tego zbliżyć – dlatego zwróciła uwagę na to wątłe upięcie na głowie Calie. Nie miała nic złego na myśli. Po prostu jej misją było… sprawianie ludziom przyjemności. – Nie wiem, czy to już antyk, ale jest przynajmniej w moim wieku – zażartowała, podwijając nogi na kanapę i siadając po turecku. Mało profesjonalnie, ale w końcu dziennikarka rejestrowała tylko jej głos. Głos musiał zachowywać profesjonalizm. Zauważyła, że Calie wyjątkowo dobrze wyglądała w rozpuszczonych włosach. Zazdrościła jej trochę tych włosów. Skupiła się na nich tak bardzo, że nie zauważyła spojrzenia rzuconego na jej biust. Zauważyła za to podwójne wracając i ten szczegół sprowadził ją na ziemię – ale znów nie odpowiedziała od razu.
- Chyba od dziecka czułam, że są dla mnie najważniejsze. Wtedy chciałam przede wszystkim wolności. Dopiero wolność pozwala na poczucie się kochanym i równym. Nie było lekko i walka o wolność dużo mnie kosztowała. Gdy poczułam wolność, pokochałam życie. Wtedy zapragnęłam, żeby tę miłość wszyscy poczuli, żebyśmy pod tym względem byli równi. Wciąż do tego dążę – odparła, sprawnie omijając opowiadanie o meandrach swojego życia. Chyba zresztą nie była w stanie znaleźć najbardziej wyzwalającego momentu swojego życia. A może jednak? Może była nim zmiana nazwiska? Ale w końcu nie zamierzała o tym opowiadać. Dopiero po chwili zauważyła, że przez całą wypowiedź patrzyła na swoje kolana. Zmusiła się, by unieść wzrok, i posłała Calie uśmiech. Spojrzenie dziennikarki było zdumiewająco… intensywne. Podejrzanie intensywne.

Calie Goldsworthy
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Zauważyła w rozmówczyni pewną zmianę. Może i patrzyła na jej biust, ale nie dało się zauważyć odmiennego zachowania i spojrzenia skierowanego na kolana, jakby tam znajdowała się odpowiedź na wszystkie pytania Goldsworthy. Na swój sposób – tak – bo ciało Clary skrywało wszystkie jej tajemnice. To co przeżyła, co doświadczyła i nawet na co chorowała. W ciele znalazłyby się te elementy, ale nie ich szukała właścicielka sklepu. Nie to wynikało z jej wypowiedzi.
Dziennikarka potrafiła być nachalna. Zawód tego od niej wymagał, ale też miała to coś w charakterze, co nie pozwalało odpuścić chyba, że zależało od tego jej życie. Nieraz pakowała się w sytuacje, z których jakimś cudem wychodziła obronną ręką, lecz nie zawsze tak będzie. Zdarzy się, że wreszcie dostanie po dupie za swą dziennikarską wścibskość.
A jednak była też ludzka a w tej historii nie chodziło o to, żeby wyciągnąć czyjeś brudy.
Sięgnęła do dyktafonu i go wyłączyła.
- Claro, sama do mnie zadzwoniłaś, więc jeżeli któreś pytania cię krępują lub wolisz ich nie rozwijać, śmiało o tym mów. – To Madden zrobiła przysługę dziennikarce, że podrzuciła jej kolejny temat, więc Calie nie zamierzała wiercić jej dziury w brzuchu. – Pójdę wtedy w innym kierunku. – Spróbowała wypytać o jej przeszłość a w odpowiedzi dostała bardzo wymijającą odpowiedź. Dobrą, ale skupiającą się tylko wokół trzech wartości. Zero szczegółów na temat jej życia, co choć wzbudzało zainteresowanie, najwyraźniej nie było dobrą drogą. – Zgoda? – zapytała z uśmiechem mając nadzieję, że się zrozumiały. – A teraz przyznaj się, które z pomieszczeń malujesz? – Odłożyła notatnik na stolik obok dyktafonu i pozwoliła sobie wstać. Nie potrzebowała przerwy, ale chciała na nowo wprowadzić między nie luźną atmosferę. Bardziej koleżeńską niż profesjonalną, przez którą Clara mogła poczuć się nieco osaczona.
- Robisz to wszystko sama? – Dopytała gdy wreszcie obie udały się w stronę kuchni. Spojrzała na świeżo pomalowaną ścianę, na puszkę z farmą i pędzel porzucony w zlewie. Patrząc na to wszystko i na strój Clary stwierdziła przed samą sobą, że oderwała dziewczynę od pracy.
- Naprawdę chcesz go zostawić? Wolisz przenieść się bliżej centrum, czy mieć coś swojego? – Nie brała pod uwagę tego, że Madden mogłaby gdzieś wyjechać zwłaszcza, że tutaj na miejscu miała sklep stacjonarny.
Pomimo dobrych chęci nie mogła dłużej ustać w kuchni, w której zapach świeżej farby był intensywniejszy. Normalnie by jej to nie przeszkadzało, ale teraz organizm miał na ten temat inne zdanie. Powoli wycofała się do saloniku słuchając odpowiedzi towarzyszki.
- Swoją drogą, czemu akurat Lorne Bay? – Pomyślała, że skoro rozmawiały „off the record”, to mogła pozwolić sobie na takie pytania.

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
Clara nie była skrępowana. Ani zawstydzona. Nie spodziewała się, że Calie oczekuje osobistej odpowiedzi, choć wiedziała, że jej osobista odpowiedź mogłaby być dość ciekawa i pewnie dać początek jakiejś taniej książce promowanej w magazynach dla nastolatek. Rzecz w tym, że Madden nie zamierzała stać się bohaterką powieści dla pogubionych dzieciaków, zwłaszcza że nie wydawało jej się, żeby stanowiła pozytywny przykład rozwiązywania problemów życiowych i wybierania swojej drogi. Sądziła, że dość ogólna odpowiedź, rzucająca jedynie promyk światła na sprawę, będzie wystarczająca i satysfakcjonująca dla dziennikarki - dlatego jej ciemna brew drgnęła, gdy Goldsworthy wyłączyła dyktafon. Niezła była. Bystra. Niebezpieczna - ale tej myśli Clara do siebie nie dopuszczała. Uśmiechnęła się lekko, dość zdawkowo, ale uspokajająco.
- Zgoda. Nie przejmuj się. Jestem książką, którą można otworzyć tylko na pierwszej stronie - zażartowała swobodnie, głupio wprost przyznając się, że wiele ukrywa. Nie znała jednak Calie od jej ciekawskiej strony i nie wiedziała, że jej tajemnice bardzo szybko mogą ujrzeć światło dzienne. Być może ta historia wiele Clarę nauczy. Po pierwsze: nigdy nie mów, że coś ukrywasz.
W myśl tej zasady Madden podniosła się energicznie i poprowadziła Calie do kuchni, w której jedna ze ścian wyróżniała się świeżą bielą. Stare bibeloty i sprzęty przeplatały się z nowymi, ale z pewnością nie były to przemyślane działania architekta, tylko przypadkowa zbieranina rzeczy, które miały choć cień szans na bycie użytecznymi. Po drugie: nigdy nie pokazuj tego, co powinnaś ukrywać.
- Wszystko? Tego wszystkiego nie ma za wiele, więc tak, robię wszystko sama - zaśmiała się niepewnie, zerkając ze szczyptą zawstydzenia na leżący w zlewie pędzel. Nie zastanawiała się nad tym, jak bardzo wymowny jest ten obrazek. To znaczy, może zastanawiała się - ale myślała, że tylko jej oczy są w stanie to dostrzec. Niepewnie, odruchowo wzruszyła ramionami. - I tak muszę dojeżdżać do Cairns, więc może po prostu przeniosę się tam? Ten domek miał być rozwiązaniem tymczasowym. Nie chcę utknąć w tym tymczasie na zawsze. Będziesz chciała zabrać fotel? - zaproponowała z rozbawieniem, idąc z Calie z powrotem do skrywającego kolejną tajemnicę saloniku. Po trzecie: dowodów na swoją winę nie trzymaj tam, gdzie przyjmujesz gości.
- Przyjeżdżałam tu w wakacje do babci, gdy byłam młodsza. No i dostałam ten domek, więc wyszło względnie ekonomicznie - odparła, choć nie była to do końca prawda, ale przecież tę do-końca-prawdę Clara chciała ukryć. Już miała usiąść z powrotem na kanapie, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Madden przez chwilę wydawała się zdezorientowana, ale zaraz cicho odetchnęła. - Kurier, zamówiłam trochę rzeczy do remontu... Rozgość się, wracam za moment - rzuciła lekkim tonem i ruszyła do drzwi. Po czwarte: jeśli już są tam dowody, nie zostawiaj gości w ich bezpośredniej okolicy samych.

Calie Goldsworthy wybacz poślizg!
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Utknąć w tymczasie – powtórzyła uznając, że to ciekawy frazes. W aktualnych czasach wszelkie odchylenia od normy lepiej się sprzedawały i przede wszystkim były zabawne. Tak, ludzie potrzebowali zabawy albo chociaż czegoś, co pozwoli im się na chwilę uśmiechnąć. Częściowo tę rolę spełniały przeróbki słowne, które stanowiły zaledwie drobny element ogromnej całości.
Jaką to całość tworzyło hasło „Utknąć w tymaczasie”?
- Proszę nie kuś. – Uśmiechnęła się na wspomnienie fotela. – Jest świetny, ale brat mnie zabije, jak znów coś przyciągnę do naszej małej chatki. – Nie ukrywała się z tym, że dzieliła miejsce zamieszkania ze starszym rodzeństwem. Właściwie tylko z Otisem, bo reszta sióstr wolała być bardziej niezależna. – Też tu mieszkam, ale w chatkach przy rzece. Tam gdzie jest więcej krokodyli. – Obróciła to w żart, bo choć nigdy nie czuła się źle z tym, że pochodziła z biednej rodziny, to czasami wolała się z tego nie tłumaczyć. Czuła też potrzebę ukrycia tego nieco głębiej; na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że trafi na kogoś podobnego do rówieśników w szkole, którzy z tego powodu się nad nią znęcali.
- Naprawdę? – Zainteresowała się dawnymi przyjazdami Clary do Lorne Bay. – Może kiedyś się spotkałyśmy? – Ciężko jednak było odnaleźć w pamięci cokolwiek, co mogłoby je połączyć. Goldsworthy choć bardzo by chciała to nie pamiętała zbyt wiele z młodzieńczych lat. Starała się wyprzeć tamten okres, gdy już od podstawówki była mało lubiana przez takie a nie inne pochodzenie. Sprawy nie ułatwiały stare ubrania po siostrze, wytarte tenisówki lub podręczniki po bracie, który miał je po starszym rodzeństwie. Niby nic, ale gdy główny łobuz przyczepi się do ciebie, to i cała reszta odnajduje w tym frajdę. Nietypową radość zjednoczenia grupy, która prześladowała ‘wybraną’ dziewczynę.
Usiadła z powrotem na fotelu, upiła łyk wody i już miała sięgnąć po swój notatnik, gdy w oczy rzuciły jej się ciekawe tytułu magazynów leżących poniżej głównego blatu stolika. Najpierw rzuciła okiem na okładkę pierwszego z nich, a potem sięgnęła po całą kupkę chcąc jedynie zobaczyć polecane w nich artykuły. Może któryś ją zainteresuje i pożyczy magazyn od Clary? Przełożyła pierwszy tytuł pod spód i zaraz zrobiła to z drugim, gdy nagle pomiędzy magazynami spostrzegła teczkę. Nie powinna do niej zaglądać. Wiedziała, że tak nie wypadało, ale nikt jej nie pozwie o zajrzenie do zawartości. Nie była wścibska. Zawód tego od niej wymagał i trochę się tym zaraziła, co często skutkowało ciekawymi odkryciami, jak to co właśnie zobaczyła na dokumentach. Uniosła wzrok wsłuchując się w rozmowę, którą Clara prowadziła przy drzwiach. Chyba coś nie pasowało, co dało Calie trochę czasu. Powróciła się spojrzeniem na dokument i zanim pomyślała (wiedząc, że miała mało czasu) szybko wyjęła telefon, cyknęła parę zdjęć i odłożyła teczkę wraz z magazynami na dolną część stolika.
Wyprostowała się i starała za bardzo nie myśleć o tym, co właśnie ujrzała. Zrobi to później.. cholera, miała ochotę wstać, wyjść i od razu to sprawdzić.
Jednak była wścibska.
- Problem z przesyłką, czy kurier postanowił z tobą poflirtować? – zapytała, gdy Clara wróciła do saloniku wraz ze swymi piersiami, które wciąż rzucały się w oczy. Najpierw wchodziły piersi, a potem ona.
Goldsworthy – ty napalony szczeniaku – ogarnij się, bo masz chłopaka. Chyba jeszcze go masz.
- Oh, założę się, że co drugi klient twojego sklepu to robi. O ile nie każdy. – Tylko ślepy i głupi nie uznałby, że Madden miała powodzenie. Pytanie, ile z tego rzeczywiście przyjmowała Clara a ile było obserwacją kogoś, kto prowadził sklep erotyczny. Czy flirty i podobne rozmowy z klientami to swoiste badanie rynku? To czego pragnęli i potrzebowali?
- A teraz subtelnie zmienię temat, żeby nie wyjść na jedną z tych osób, które z tobą flirtują. – Odchrząknęła i sięgnęła do dyktafonu. – Wracamy do wywiadu?

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
Kącik warg Clary drgnął, jakby rozbawił ją ten frazes brzmiący w cudzych ustach. Tymczas Madden brzmiał jak plusk rzeki, pachniał jak mokradła pomieszane z babciną szafą i wyglądał jak pokój w bardzo starym moteliku na końcu świata. Gdy chciało się go dotknąć, na opuszkach pozostawały drobinki kurzu i wspomnień. Gdyby dało się go posmakować, smakowałby jak nabrzmiałe nutami dojrzewających owoców letnie powietrze. A gdyby chciała go opisać Calie - nie znalazłaby właściwych słów, które nie brzmiałyby jak grafomański wierszyk zbliżającej się powoli ku światłu staruszki.
- Mogę ci go przechować. Może wreszcie będę miała gdzie - słowa nosiły w sobie cień westchnienia i niewypowiedzianego tu nie ma nawet miejsca dla pająków. Mimo to w myślach odnotowała, że dziennikarka ma brata. Potem na wewnętrznej mapie czerwonym kółkiem zaznaczyła okolice, w których mieszkała Calie. Clara nie miała śledczych zapędów, ale nigdy nie wiadomo, kiedy jaka informacja okaże się przydatna. - To nie miałaś do mnie zbyt daleko. Kiedyś cholernie się bałam tamtego miejsca - przyznała z lekkim rozbawieniem. Nie oceniała. Gdyby nie domek po babci, pewnie sama mieszkałaby w jednej z tych chatek. Jedną rzecz miała w pamięci zawsze - nie znasz czyjejś historii. I możliwe, że nigdy nie poznasz. Przyjrzała się po chwili Goldsworthy, jakby chciała przypomnieć sobie, czy faktycznie mogła gdzieś wcześniej widzieć tę twarz, tylko wiele lat młodszą. Pokręciła wreszcie głową.
- Możliwe. Zwiedzałam wtedy całe miasto i potrafiłam zaczepić po drodze wszystkie dzieciaki... Ale tak naprawdę niewiele pamiętam. Chyba mniej, niż powinnam - dodała, bo ona też nieco wypierała tamten okres. Nieco wypierała babcię Fry, pracę na farmie, mecze koszykówki, podczas których tylko sędziowała, bo wzrostem nie pasowała do drużyny, kłótnie z rodzicami, nocne ucieczki przez okno. Wszystkie wspomnienia zasnute były szarawą mgłą. Czasem lepiej jest zapomnieć, że kiedyś było się kimś innym.
Taki kurier na przykład - nic o niej nie wiedział. I tak było lepiej. Przywoził paczkę dla Clary Madden. Nie było żadnej Ruby Fry. Od progu widział w niej Clarę. Mówił do niej - Claro, bo widzieli się już tyle razy, że zdążyli do siebie przywyknąć. Nie musiał się wahać, zastanawiać, z kim tak naprawdę ma do czynienia i co się wydarzyło, że ten niespełna metr sześćdziesiąt uroczej bezczelności zmienił tożsamość. I ona też nie musiała się stresować, że zostanie okryta. Mogła do woli oglądać paczki, czytać fakturę i tłumaczyć, co jest nie tak, w międzyczasie opowiadając głupie historyjki na rozluźnienie. Mogła uśmiechać się do niego i nie drżeć o to, że kiedyś pozna jej historię, że w ogóle o nią zapyta. Mogła przy nim zadzwonić do nadawcy i wyjaśniać sprawę. A potem, nieświadoma tego, co wydarzyło się w salonie pod jej nieobecność - mogła rzucić paczkę na ziemię i wrócić do Calie. I wciąż wierzyć, że wszystko jest w porządku. Że w jej oczach również jest po prostu Clarą Madden, właścicielką sex shopu.
- Ma dziewczynę. Ale nie przyszło kilka rzeczy, jakieś braki w magazynie, oczywiście nie mogli przysłać maila... - westchnęła, opadając znów na kanapę z dziwną ulgą, nie wiedząc, że powinna być zestresowana. Usiadła po turecku, opierając łokieć na kolanie, a podbródek na otwartej dłoni. Goldsworthy, jesteś za ładna. - Hmm... Nie, chyba nie. Wiesz, większość ludzi jest dość zawstydzona. Chyba jeszcze nie do końca wyszliśmy z myślenia, że używanie zabawek to jakieś tabu. Bielizna też potrafi wywołać rumieńce, choć większość ludzi na co dzień nosi coś na tyłku. Ale chciałabym doczekać momentu, gdy będę mogła poflirtować przy wyborze masażera łechtaczki - zaśmiała się swobodnie. Skupiła się jednak po chwili. No tak. Praca, profesjonalizm. Bycie profesjonalną przy Calie nie należało do najprostszych na świecie. - Wracamy - zgodziła się po prostu, bo odciąganie jej uwagi od wywiadu byłoby podejrzane.

Calie Goldsworthy
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Może powinnaś spróbować? – zapytała odnośnie flirtowania z klientami przychodzącymi do sklepu po wszelkie różności. Od kulek do tyłka po kulki do waginy i te do ust, o ile wcześniej nie były w tyłku. Co kto lubił i to samo w sobie było fantastyczne, że sex shop nikogo nie wykluczał. Tam dozwolone było wszystko. Można być każdym albo stać się tą osobą bez względu na preferencje czy fetysze. To otwarte miejsce. Wyzwolone. – Na pewno znaleźliby się klienci, którzy byliby gotowi poflirtować przy wyborze masażera do łechtaczki. – Starała się nie brzmieć tak, jakby sugerowała samą siebie, ale to było silniejsze od niej. Po prostu nie umiała zignorować siedzącej przed nią dziewczyny i choć wiedziała, że potem będzie czuć się z tym źle, to zarazem powinna się zastanowić, czemu w ogóle o tym myślała. Nigdy nie uważała się za dziewczynę, która zdradza swego partnera lub partnerkę, chociaż tego drugiego nigdy w życiu nie posiadała. Zdarzało jej się całować dziewczyny, macać z nimi i przeżyła swój pierwszy trochę zbyt koślawy raz z rówieśniczką, ale nigdy nie była w związku z kobietą. Zawsze to byli mężczyźni, jak teraz, którego pragnęła, pożądała i uwielbiała, a jednak gdy siedziała tutaj, to myślała o piersiach Madden. A nie powinna. Uważała się za monogamistkę. Była nią. Więc w czym tkwił problem?
Tę kwestię rozwiąże sama ze sobą tak samo, jak rozwiąże zagadkę, na którą sama wpadła. Nie powinna, ale to było silniejsze od niej. Musiała wiedzieć, sprawdzić informacje tak samo, jak myślała o innych kobietach w kontekście seksualnym. Tak samo, jak myślała o kształcie piersi (serio, uczepiły się jej.. wręcz patrzyły na nią przez tę białą prowokacyjną koszulkę).
Wróciły do wywiadu. W pełni profesjonalnie i konkretnie nie robiąc już żadnych przerw ani nie urządzając prywatnych pogaduszek. Praca to praca. Goldsworthy musiała ją dokończyć, żeby móc przejść dalej.
- To wystarczy – stwierdziła wyłączając dyktafon. – Mam już wystarczająco co nada się na rocznicową promocje. Chcesz, żebym dodała do tekstu małą zachętę? Może tego dnia oferujesz rabaty nie tylko stałym klientom? – Uśmiechając się spakowała dyktafon oraz notatnik do plecaka. Teraz mogła pozwolić sobie na prywatę. Na zwyczajne pogaduszki, z których zamierzała wycisnąć jak najwięcej. – Swoją drogą, nigdy cię o to nie pytałam, ale skąd tutaj przyjechałaś? Gdzie się urodziłaś? – Ot, typowe pytanie kogoś, kto chciał poznać drugą osobę. Nie było w tym niczego dziwnego. Zwykła ciekawość.
Czy pani Fry była mamą twojej rodzicielki, dlatego masz na nazwisko Madden?; nasuwało się na myśl choć w aktach dostrzegła coś zupełnie innego. Czemu w takim razie ktoś miałby zmieniać nazwisko? Inny – nowy – ojciec, z którym dogadywała się lepiej niż ze swoją matką i rodzonym papą? Clara była świadkiem koronnym? A może wiedziała coś o zaginięciu Florence, nad którym Calie ostatnio pracowała i teraz sprawdzała każdą osobę z dziwna przeszłością, która mogła mieć powiązania z Australijską komuną/sektą?
- Nie chcę ci zabierać czasu. Masz dużo pracy, ale może kiedyś chciałabyś wyskoczyć na kawę, obiad, kolację albo sama coś ugotuje lub pomogę ci przy malowaniu? – zasugerowała szukając sposobności na to, żeby lepiej poznać dziewczynę oraz to co miała do ukrycia. Nie zamierzała tego wykorzystywać, o ile Madden nie miała niczego na sumieniu.

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
26 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi sex shop i bloga, na którym opowiada, co się robi z łechtaczką. Za cenniejszego od przyjaźni uważa instagrama i odcina się od przeszłości.
- Obawiam się, że wtedy wszyscy oczekiwaliby zniżek - zażartowała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Miała nadzieję, że Calie nie skojarzy tego z udzielaną jej zniżką. W końcu nie flirtowały. Chyba. Przynajmniej - prawie wcale. Może tylko spojrzeniami, czasem. Nie było się czym martwić. - Pewnie tak. Choć cierpiałby na tym mój profesjonalizm - tak, Madden, bo ty jeszcze zachowujesz resztki profesjonalizmu. Raz w czas. Na pewno nie przy Goldsworthy, bo tutaj, gdy tylko dyktafon nie czuwa, dajesz się wciągać w prywatne rozmowy i opowiadasz o tym, że jesteś skłonna flirtować nad sklepową ladą. Za kilka lat, gdy do reszty pozbędziesz się profesjonalnych odruchów, Calie napisze o tobie artykuł. Nagłówek - Seks w sex shopie?. Zostaną ci wstyd i długi. I faceci wysyłający dickpicki na instagramie, jakby zupełnie nie rozumieli twojego contentu.
Własne krytyczne myśli pomogły jej zebrać się w sobie. Na wszystkie pytania odpowiadała z mieszanką profesjonalności i pasji, najbardziej trafną, taką, która dobrze wygląda w mediach. Calie zresztą stworzyła jej do tego warunki, nie zadając już pytań, które mogłyby prowokować Clarę do unikania odpowiedzi wprost. A Clara nieświadomie nie pozwalała jej patrzeć na swoje piersi, co chwilę łapiąc spojrzenie Goldsworthy, jakby chciała się upewnić, czy mówi sensownie, czy wszystko w porządku, czy na pewno nie będzie wstydu i skandalicznych nagłówków. Kliknięcie wyłączanego dyktafonu pozwoliło Madden odetchnąć.
- A owszem. Przez urodzinowy tydzień minus dziesięć w sklepie internetowym i darmowa dostawa, w sam dzień urodzin minus dwadzieścia stacjonarnie i gratisy dla pierwszych pięćdziesięciu klientów - odparła z szerokim, telewizyjnym niemal uśmiechem, łapiąc bloczek karteczek i długopis ze stolika i notując to pospiesznie, by Calie na pewno nic nie umknęło. - Hmm... osobom, które przyjdą z papierowym artykułem, dodatkowe minus pięć procent? Puszczę informację na instagramie - zaproponowała jeszcze, mrugając do Calie. Taki tam mały prezent dla redakcji w postaci szansy na sprzedanie kilku egzemplarzy więcej. Wręczyła jej karteczkę, udając, że wcale nie ruszyło jej to pytanie. - Niedaleko. W takiej podłej dziurze - zażartowała. Podłe kłamstwo. Niedaleko, jedyne około tysiąc osiemset kilometrów. W jedynie ponad trzykrotnie większym od Cairns pod względem liczby mieszkańców Gold Coast. Taka tam podła dziura. Jakby wcale ta informacja nie widniała w jej dokumentach - ale po co prowokować kolejne pytania, prawda?
Nie była świadkiem koronnym. Ani uciekającą przed policją przestępczynią. Ani adoptowanym dzieckiem. Ani w ogóle nikim ważnym. Była tylko głupią, młodą dziewczyną, której rodzina się wyparła - i która od lat, mimo swoich własnych zapewnień, czuła wstyd. I samotność.
- Jasne. Odezwę się na dniach i postawię ci obiad w zamian za pomoc w malowaniu kuchni. Zgoda? - zaproponowała całkiem entuzjastycznie. Naiwna - nie wiedziała, że Calie jest na tropie jej przeszłości. I że przy kolejnym spotkaniu może wcale nie być bardziej skłonna do flirtu - ale bardziej skłonna do zadawania niezbyt wygodnych pytań.

Calie Goldsworthy
ambitny krab
amygdala#8798
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Papierowa wersja brzmi super. Teraz rzadko, kto je czyta, ale przy okazji może trochę podniesie nam sprzedaż. – Niewiele i tylko jednorazowo, ale to zawsze coś. - Oczywiście artykuł pojawi się także na naszej stronie internetowej, więc nie martw się. Milenialsi też to przeczytają. – Czy uważała się za jedną z nich? Wiekowo może powinna, ale tak nie było. Jej rodzina nie miała pieniędzy na nowe ubrania dla niej, to co dopiero komórkę z dostępem do Internetu, który mogłaby wykorzystywać jako ściągnę podczas klasówek. Ogromne ryzyko, ale wiele osób ze szkoły się go podejmowało. Rozchodziło się również o media same w sobie oraz filmiki, które oglądali wszyscy dookoła, tylko nie ona. Nie chodziło tylko o samą możliwość, ale pociąg do małego urządzenia, o którym często zapominała. Rzadkiej miała go w rękach niż profesjonalny dyktafon, w który osobiście zainwestowała i dbała jak o jajko. Nie czuła się zżyta ze swym telefonem i nie miała potrzeby ciągłego zaglądania do niego. Oczywiście nie krytykowała innych. Ludzie robili to co lubili i jak widać Madden, która na Instagramie była znana, podczas rozmowy wcale nie musiała co pięć sekund zerkać na ekran.
To akurat Calie zauważyła i zapisała w swej głowie na plus.
- Podlejszej od Lorne, w którym Legend jest więcej niż rodzi się znanych ludzi? – zapytała chcąc to pociągnąć dalej, ale w odpowiedzi dostała jedynie śmiech, machnięcie ręką i.. to wszystko. Liczyła na coś więcej. Na chociażby wspomnienie pierwszego chłopaka, wrednego starego sąsiada albo dlaczego dziura, z której pochodziła Clara była podła. Cokolwiek.
Nie dostała nic.
- O ile wcześniej sama tej kuchni nie pomalujesz. – Znów się uśmiechnęła narzucając plecak na ramię. – W takim razie, będę czekać. – Ruszyła w stronę drzwi i nawet gdy mrugała oczami widziała przed sobą widok, od którego dzisiaj nie mogła oderwać wzroku. Powinna iść się leczyć albo chociaż zbadać hormony, bo coś było z nią nie tak (wcale nie widziała w tym swego możliwie silniejszego pociągu do kobiet). – Przy okazji – zatrzymała się i obróciła przodem ku Clarze, którą nienachalnie zlustrowała wzrokiem. – Jak zawsze wyglądasz cudnie, nawet w nieoficjalnej wersji malarza pokojowego. – Nie mogła tego zostawić bez słowa. Brak komplementu byłby zbrodnią, której by sobie nie wybaczyła.

Trzy dni później nie planowała pojawić się w sex shopie. To nie tak, że nie miała co robić. Ciążyło na niej wiele obowiązków, ale tak naprawdę im więcej miała do roboty tym mniej myślała o swym nieudanym związku. Zatracała się w zagadkach zamiast rozwiązać własne problemy, które „jakoś same się nie naprostują”. Czemu? Czemu problemy nie mogą się naprawić? Skoro lekarz może powiedzieć „Poboli, poboli i przestanie”, to czemu nie można uznać „Jest problem, ale później go nie będzie”? Pewnie dlatego, że nikt nie podał terminu i trochę kiepsko, gdy w przypadku bólu ten nie ustępuje po paru miesiącach i nagle człowiek już umiera na raka albo mu amputują nogę. Problem też mógł się nawarstwić i nagle po pięciu latach Calie obudzi się z ręką w nocniku, z załamaniem nerwowym i pierwszymi objawami alkoholizmu (po trzech próbach bycia trzeźwą).
Nie mogła na to pozwolić, a jednak zamiast wziąć sprawy w swoje ręce, to interesowała się okolicznymi tajemnicami, z których jedna właśnie stała za ladą w sklepie.
Już z daleka uśmiechnęła się szeroko do Clary.
- Nie dzwoniłaś, więc przyszłam sprawdzić, czy o mnie pamiętasz – rzuciła bez oficjalnego powitania i chwilę odczekała obserwując reakcję kobiety. – Tak naprawdę przyszłam pokazać ci tekst artykułu. Pomyślałam, że może chciałabyś go najpierw przeczytać. – To nie prawda. Nigdy tego nie robiła, bo wiedziała, że jej teksty były dobre i nie potrzebowała akceptacji kogoś, kogo ów artykuł dotyczył. A jednak, to była idealna wymówka, żeby znów spotkać się z Clarą i zadać jej parę pytań.
Nim jednak wyciągnęła druk, przeszła dwa kroki na bok robiąc miejsce klientowi, który właśnie podszedł do kasy z zestawem jadalnych majtek i sexy rajstopami; czyżby to prezent na rocznicę? Jeżeli tak, to bardzo kiepski. Że kuwa rajstopy? Jego laska sama może sobie takie kupić. No, ale niech będzie – plus za gest.
- Masz chwilę, czy to kiepski moment? – dopytała widząc w sklepie jeszcze trzech klientów. Nie chciała przeszkadzać, ale będzie niepocieszona, gdy rozmowa zostanie przełożona.

Clara Madden
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ