Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Naprawdę tutaj występowała spora rotacja. W jednej chwili Isaac lepi się do Lilith i z wzajemnością, a w drugiej już jest w innym miejscu, starając się poświęcić uwagę pozostałym gościom, a w szczególności swoim, heh, przyjaciołom. Jak taka Amanda. Całe szczęście, że Lilith nie pozostawała zbyt długo bez opieki bo zaraz ktoś się podczepiał. Raz może to była Amanda i wtedy faktycznie chyba lepiej by było, gdyby Shelby została jednak sama, ale tak to były inne, o wiele fajniejsze postaci. Jak Kang, Letty, Chunga czy teraz Hazel.
  — Z dziubdziusiem? Przyjaźnimy i to jak! Ba, nawet chodziliśmy ze sobą w podstawówce. Ale rozstanie nadeszło szybko – pokłóciliśmy się o to czy lepsze są kanapki z pomidorem czy bez. Twierdził, że z. Wiesz, nie mogłam być z kimś kto świadomie próbowałby mnie otruć na śniadanie twierdząc, że to zdrowe. — Streściła, zaraz potem biorąc trzy łyki swojego drinka. — A w chwili obecnej jestem jego skrzydłową, a takźe kimś, kogo starsza siostra leci na niego. — Wyznała, by zaraz potem parsknąć. — Tak, wszyscy lecą na Damona. Chce się mieć dobrą mordę to się potem trzeba męczyć. Ale to raz, że rodzinne, dwa – smutna dola Visuala. Co nie zmienia faktu, że Isaac też jest w strefie zagrożenia. — Stwierdziła, biorąc kolejny łyk swojego drinka. Zerknęła nawet w stronę Moona, który teraz stał przy Amandzie z mocno skonsternowaną miną. Nawet dwójka obejrzała się w stronę Lilith, Moon wydawał się być czymś zmartwiony. Nawet nie rozmawiali już tylko stali. Ona – bardzo przybita a on – szczerze czymś zafrasowany.
  Ale taka Hazel nie widziała w tym nic podejrzanego, więc nie komentowała. Zresztą nie przyjaźniła się aż tak z dziewczyną czy Moonem by się wtrącać w to, co się tam działo między nimi. Wolała się skupić na swojej rozmówczyni, wszak nieładnie było obgadywać.
  — Pewnie, w samych superlatywach się wypowiadała. — Skinęła, zaraz potem marszcząc czoło i kręcąc głową z wyraźnym zrezygnowaniem. — Nic złego niby nie mówiła. — No może poza tym, że dla niej Lilith do nic szczególnego, że wygląda na miłą, ale chyba średnio tu pasuje, jednak Hazel była grzeczną osobą i nie powtarzała tego, co mówili inni o kimś. Nawet jeśli szczególnie za Abigail nie przepadała a to z wiadomych powodów. Solidarnie z Damonem, jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało. Zresztą gdyby była też blisko z Abigail to musiałaby wysłuchiwać jak ta nadaje na Kanga, a to jej też nie odpowiadało. Czasami jednak słuchała by powtórzyć parę rzeczy przyjacielowi – wtedy odstępowała od tej zasady „nie powtarzam tego, co jedni mówili o drugich bo nie wypada”. Poza tym nie było tego dużo, bo Hazel naprawdę nie ciągnęło do towarzystwa Thrice. Znaczna większość to były słodkie laleczki, a ona nie lubiła takich!
  — Poza tym więcej opowiadała o tych swoich wcierkach i innych takich, więc naprawdę niedużo o tobie bym się dowiedziała, gdybym faktycznie sugerowała się tym, co powiedziała. — Wyprowadziła w końcu Hazel, uśmiechając się do Lilith. Podniosła swoją szklaneczkę, spoglądając tu wymownie na Shelby, chyba tym samym dając jej sygnał, że ma pić. — Ale widzę, że dobrze sobie radzisz. Towarzystwo chyba w większości jest przyjemne. — Stwierdziła upiwszy swojego drinka. Już niedużo jej zostało. Miała tempo. A drink był przesłodki, więc co się będzie. Zaraz koło nich coś padło na krzesło niezdarnie i był to Rhys. Zgrzany, potargany, ale jaki szczęśliwy.
  — Witam pięhne panie — odezwał się, już nawet nie próbując panować nad swoją zapinaczoną dykcją. Ta troszkę podupadła. — Wyhlądasie olśniewająso. A o szym tah sobie gadasie, hmm? — spojrzał na nie, wielce zainteresowany.
  Hazel pokręciła głową z wyraźnym rozbawieniem. No chłopak się porobił. Mingi też już miał dobrze. Widać było po jego występach na scenie – DJ znów zaczął grać muzykę i ludzie tańczyli.
  — O tym jaki z ciebie niesamowity przystojniak, Rhys.
  — Ojjj siękuję, ale pszyhro mi, moje panie, ten pszysojniah jes jusz sajęty — Odparł, pokazując przy tym na siebie, żeby nie było wątpliwości o jakim przystojniaku mówił. — Lilih mam dla sie-siebie wiadomoś. — Powiedział, przybierając teraz bardzo poważną (na tyle, na ile pozwalał mu zapijaczony wzrok i zarumieniona morda). Ujął jej twarz w dłonie, za mocno ściskając jej policzki, przez co zrobił z niej takiego chomika. — Strasznie się sieszę sze dołąszyłaś do naszej rosiny. So prafda nie powinienhem bo odbiłhaś mi mathę moich siesi, ale shoro ta matha jes szęśliwa to ja to sniosę. Szęsie moich siesi i ich mathi jes dla mie najfaszniejsze. — A potem puścił ją jedną dłonią by poklepać Lilith po policzku – chciał delikatnie, wyszło trochę mocniej, ale potem znów ją złapał za twarz i pociągnął w swoją stronę, by niezdarnie wychylić się do niej i przytulić ją. Ponad stołem. Wyszło to co najmniej niezgrabnie, Hazel dobrze że złapała drinki bo te zachybotały groźnie wraz ze stolikiem. Ale miała świetną zabawę jako świadek tego wyznania dla Shelby. Kisnęła już tam srogo choć próbowała nie dać tego po sobie poznać.
  — Hoham się Lilih. — Wyznał, wypuszcając ją, a zaraz potem uniósł paluszek. — Ale! — Bo to był paluszek do „ale” — tylho jaho partnerhę swojej szony a mathi moich siesi. Nis więsej! — Bo żadna inna miłośc w grę nie wchodziła. A potem znów ją przyciągnął do siebie nad tym nieszczęsnym stolikiem i wcisnął jej soczystego buziaka w policzek.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No, typowa impreza, każdy z każdym rozmawia, co chwila przechodząc do kolejnych osób. Na szczęście Lilith nie siedziała sama na kanapie w tym wszystkim, bo miała swoich rozmówców, a dzięki temu była w stanie nawiązać nowe znajomości i nieco bardziej zbliżyć się do najbliższego towarzystwa Isaaca. A zależało jej na tym, aby ich poznać i się zakolegować, głównie pozytywnie, ale z nie każdym się dało. Patrz - Amanda. Jakkolwiek Lilith by się nie starała, to i tak już była u niej skreślona, więc nawet już nie próbowała się starać. Na całe szczęście były inne osoby, które nie były tak uprzedzone i z którymi o wiele milej się rozmawiało. Hazel okazywała się być jedną z tych osób! Czyli jej instynkt jednak nie zawodził, a jak się okazywało, to dziewczyna była też bliską przyjaciółką Damona z lat szkolnych! I nawet ze sobą byli w podstawówce! Szalone lata.
- Dziubdziusiem? - wtrąciła rozbawiona, bo… no. Dziubdziuś. Domyślała się, że to Abigail go tak nazwała, bo dziewczyna co chwila określała go jakimiś przesłodkimi zdrobnieniami i przezwiskami ku jego wielkiej uciesze. Nie dało się nie zauważyć jego zmęczon-umęczon wyrazu twarzy. Dalej już tylko słuchała z uśmiechem opisu ich przyjaźni, bo była niesamowicie ciekawa, zwłaszcza jak się okazało, że siostra dziewczyny także leci na Danona. Naprawdę, co kogo nie poznaje, to się do niego ślinił. Głównie laski, chociaż starały się to ukrywać skoro Abigail była na pokładzie i wyjaśniała każdego, kto w ogóle pomyślał o tym, aby się przystawiać do jej faceta. Szkoda, że sama siebie nie mogła wyjaśnić. I dać sobie spokój. - Zauważyłam… - powiedziała, gdy ta stwierdziła, że Isaac jest w strefie zagrożenia, samej zerkając w jego kierunku wraz z Hazel, tylko, że ona… no ona już się trochę zmartwiła widząc tamtą dwójkę. A raczej widząc wyraz twarzy chłopaka. No, mimowolnie poczuła dziwne przeczucie, które ścisnęło jej żołądek nieprzyjemnie. Ona po prostu podświadomie czuła, że ta szmata co knuje. Zwłaszcza, że miała w głowie jej słowa, że Moon jej bardzo mocno ufa. I to mogło iść na jej korzyść. Szmata. Zaraz jednak odwróciła wzrok, aby ponownie skupić się na swojej rozmówczyni. Nie myśl o tym Lilith, nie nakręcaj się. - W takim razie miło cię poznać, Hazel. Przyjaciele Dziubdziusia to moi przyjaciele. - powiedziała z uśmiechem, a potem stuknęła się z dziewczyną drinkiem. Kang i Danon już wielokrotnie udowadniali, że z nich super ziomeczki, chociażby zdjęciami, które jej wysyłali, kiedy nie była na miejscu, randomowymi videocallami, aby pogadać o pierdołach czy wspólnymi intrygami w które się włączali, aby Lilith ściągnąć do Korei na ten tydzień! I resztą rzeczy, Kang to w ogóle miał dodatkowe punkty za dzisiejszy wieczór!
Gdy okazało się, że Abigail nie mówiła za wiele… to w sumie nie wiedziała czy to dobrze, czy jednak nie, że nie miała co o niej opowiadać. Chociaż chyba wolała, aby nie mówiła za wiele, bo miała wrażenie, że ona akurat nie miała nic dobrego do powiedzenia na jej temat.
- To chyba dobrze. Jeśli mówiła coś złego, zaprzeczam wszystkiemu. Jestem o wiele gorsza. - powiedziała półżartem półserio, puszczając rozbawione oczko dziewczynie, zaraz potem upijając kolejne dwa łyki ze swojego słodkiego drineczka. - W większości. - powtórzyła tylko, nie wdając się w szczegóły kto nie wpisywał się w to… przyjemne towarzystwo. Nieładnie było obgadywać na imprezie, kiedy ktoś był niedaleko! Poza tym, nie wiedziała przypadkiem czy Amanda i Hazel też nie są blisko, należało więc być ostrożnym. Przynajmniej dopóki nie będzie pewna kogo ma po swojej stronie w tym starciu.
Nagle nastąpiło głośne jeb nieopodal. Jakieś zwłoki pierdolnęły na krzesełko. Zwłoki lidera. I to całkiem żywe. I gadatliwe. Widok chłopaka jednak sprawił, że Lilith to się uśmiechnęła jakaś taka rozbawiona pod nosem, gdy obserwowała jak ten starał się brzmieć trzeźwo. Ale jakie komplementy im prawił! Normalnie gentelman nawet po pijaku!
- Słucham cię, Rhys. - rzuciła z uśmiechem, czekając na tą jakże ważną wiadomość. Nie spodziewała się chyba jednak, że ten to się do niej zbliży. Brewka wyraźnie jej drgnęła wyżej, gdy ten ją złapał za policzki. Instynktownie się spięła, dopiero po chwili się nieco rozluźniając, gdy ten zaczął mówić jak to się nie cieszy, że dołączyła do ich rosiny. Wtedy też kącik ust jej drgnął w mocniejszym rozbawieniu, chyba powstrzymując się od śmiechu, ale nawet nie mogła, bo była trzymana w dziwny sposób. Zerknęła jeszcze tylko na Hazel z takim „halp”, a nawet namierzyła spojrzeniem Chunghę, która dłonią oddzielała się od tego widoku, najwyraźniej nie chcąc reagować, ani przede wszystkim przyznawać się, że ten najebany to jej chłop. Dobrze, że Lilith zaraz została wypuszczona i poklepana. A zaraz potem przytulona. Zachwiała się trochę, bo pozycja niezbyt wygodna, a i nie spodziewała się tego gestu. Poklepała go jednak po plecach w geście „też cię bardzo lubię”.
- Też się cieszę, Rhys. - powiedziała, wstrzymując w sobie śmiech, bo to było poważne wyznanie! Zerkała jednak stronę Hazel, która też tam kisnęła z beki, nic dziwnego, Shelby też była wyraźnie rozbawiona stanem biednego lidera, który niezbyt zgrabnie ją przytulał. I jeszcze wyznał jej miłość! Oho, to już był ten stan. Stan na pijackie wyznania.
Odsunęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową, czochrając chłopaka po włosach jak takiego uroczego dzieciaka.
- To dobrze, nie chciałabym, aby Chungha była zazdrosna. - powiedziała i już chciała się odsunąć, ale znowu została niezgrabnie przyciągnięta, aby zaraz potem poczuć na policzku soczystego buziaka. Aż przymknęła oczy z takim „oh god” i jak się odsunęła to wytarła wierzchem dłoni jego ślinę, bo jej trochę zostawił, a potem złapała go za ramiona i posadziła z powrotem na krzesełku. - Rhys… ja ci może wody przyniosę, co? - i to było pytanie retoryczne, bo i tak zamierzała to zrobić. Byle tylko nie był jak Jay, który będzie odmawiał picia wody, bo on chce drinka. Wtedy mu się wmówi, że to drink. Taki bardzo dobry. A nie czuje alkoholu, bo jest już mocno wstawiony.
Zaraz potem zerknęła na Hazel pod której opieką zostawiła biednego Rhysa, ale tylko na chwilę! Przeszła się po tę wodę z cytrynką, a najlepiej dwie szklanki i wrócić po chwili do swojego uroczego towarzystwa, wręczając liderowi szkło, drugie odstawiając na blat.
- Masz Rhys, pij, za zdrowie solenizanta. - powiedziała, sięgając po swojego drineczka i patrząc na Hazel, co by wzniosła toast z nimi, bo jeszcze coś tam chyba miała! Oby tylko nie zrobił akcji typu „długo szłaś”.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Dziubdziuś to było takie słodkie określenie. Hazel uwielbiała chyba go używać by wyprowadzać Damona z równowagi, ale też nie zwracała się tak do niego, kiedy w pobliżu był Kang, bo tamten to nieco gorzej reagował. A też nie była wredną pizdą, by biednemu chłopakowi jeszcze dopierdalać. Damonowi mogła dopierdalać, od tego się miało przyjaciół.
  A Hazel uniosła lekko brew usłyszawszy, jak Lilith zaprzecza wszystkiemu temu, co miałaby mówić Abigail, by zaraz dodać, że jest o wiele gorsza. No to ładnie!
  — Normalnie bym uwierzyła, ale fakt, że Isaac jest tobą tak strasznie zauroczony i jest z tobą nie pozwala mi na to. Wybacz, chłopak nie przejawia skłonności masochistycznych, więc gdybyś była okropna to raczej by się z tobą nie spiknął. — Powiedziała, celując w nią paluszkiem wolnej ręki, chcąc chyba jej niemo przekazać, że no „tu cię mam, Lilith”. — Ale jeśli jednak jesteś aż tak dobrą aktorką i naprawdę podłym człowiekiem, to będę osobą, która cię ostrzeże, że jeśli złamiesz serduszko naszego Szczeniaczka to jest bardzo, ale to bardzo długa lista osób, która będzie cię chciała żywcem oskórować i to tak, że sam Ramsay Snow byłby zawstydzony. — Dodała z bardzo poważną miną, wzrocząc tutaj wymownie na Lilith. Zaraz jednak tę powagę rozbiła przepraszającym uśmiechem, by podjąć: — Widzisz, zawsze musi być grożąca wstawka o tym, co się stanie jak złamiesz serce przyjacielowi. To klasyka. — Siorbnąwszy nieco drinka, uzupełniła: — Ale wierzę, że jesteś w porządku. Nawet jeśli nie byłam wcześniej u Dziubdziusia po sprawozdanie o tobie. — Nie poszła na przeszpiegi. A mogła! Nie to, żeby nie ufała Damonowi, ale co ona się tam będzie wysługiwać innymi, skoro i tak nadarzyła się okazja, żeby dziewczynę poznać osobiście. Jasne, że poranna informacja o tym, że Puppy miał kogoś i to kogoś, kogo tożsamość miała pozostać anonimowa, wywołała nie lada furorę w całym industry i wiele osób chciało wiedzieć kto to, ale bez przesady! Hazel nie była aż tak into ploteczki. No dobra, trochę była.
  A potem pojawił się lider we własnej osobie i bardzo szybko się okazało, że miał on bardzo wylewne wyznanie dla Lilith. Właśnie przyjmował ją do rodziny. I może gdyby nie to, że był mocno wstawiony, to byłoby to słodkie i taka Hazel zrobiłaby głośne „aw” jednak wykonanie przez lidera po paru głębszych sprawiało, że faktycznie kisła i wcale nie rwała się do pomocy biednej Lilith. Podobnie właśnie też Chungha, która teraz to już się do chłopaka nie przyznawała. Znaczy normalnie go pilnowała jak był wstawiony – zdarzało się to rzadko, ale jednak – ale tutaj to go puściła samopas i udawała, że gościa nie zna.
  — Spohojnie, spohojnie. Ona mi ufa, fie sze niesrobiłbym niszego szeby ją shszyfsiś. — Więc Chungha nie mogła być zazdrosna, bo Rhys to takie przekochane stworzenie. Może nie tak jak Isaac, ale jednak był prawdziwym gentlemanem i o partnerkę dbał. — So? Nie, nie. Ja jusz nis nie pije. — Zawołał za Lilith, kiedy ta zadeklarowała się, że wody mu przyniesie. Może usłyszał „wódy” i już się bronił. Ale hej, grunt, że miał dobry mechanizm obronny u siebie. A nie, że zawołał „dawaj, chlejemy” nawet jeśli był w takim stanie, w jakim był. Do czasu. Bo jak miał wypić zdrowie solenizanta to uniósł zamaszyście szklankę ku górze, połowę zawartości rozlewając, w tym trochę na siebie, odwrócił się w stronę Moona z Amandą i zawołał coś po koreańsku. Moon obejrzał się na niego, nieco skonsternowany, ale skinął mu głową w wyrazie wdzięczności.
No i Rhys jednak wypił co mu dali – nie pytał co to.
  — Ale dobsze mi fchosi. Ja to jednah sałkiem dobry w pisiu jesem. — Stwierdził na głos Rhys, odstawiając z głośnym stuknięciem szklankę na blat stolika, przy którym siedzieli.
  — Nie da się ukryć. — Odpowiedziała mu Hazel, wzrocząc na niego z politowaniem. Też sięgnęła by go pogłaskać po głowie, kiedy to rozciągnął się na stole – prawie zrzucając wszystkie szklanki, które na nim stały.
A w tym czasie Moon to zagarnął Amandę tak niezgrabnie do bardzo bezpiecznego uścisku – takiego by nie przylegać do niej za bardzo, a jednak faktycznie ją przytulić. Pogłaskał ją po głowie krótko, w geście wsparcia i aby się dziewczyna uspokoiła bo wyglądała na naprawdę przybitą i pewnie powiedziała mu jakąś łzawą historyjkę, a on w nią uwierzył. No ale też przecież nie miał powodów, żeby nie wierzyć lub żeby się nie przejąć. Wcześniej chyba jeszcze nigdy go w chuja nie zrobiła. I choć Sramanda chyba w swej „rozpaczy” próbowała coraz bardziej do niego przylgnąć, to Moon dość taktownie odsuwał się na tyle, by nie być z dziewczyną w tym „czułym” uścisku a zwykłym – przyjacielskim. Bo halo, nic ich nie łączyło. Zagadywał ją przy tym, mówił coś do niej, raz jeszcze pogłaskał po włosach, a potem próbował się odsunąć, ale tej to chyba musiało być bardzo smutno bo jednak ostatecznie tego nie zrobił, tylko znów – pogładził jej włosy spokojnie, a potem rozejrzał się. Nie w poszukiwaniu pomocy, aby ktoś go uwolnił – bo co z niego byłby za przyjaciel wtedy, prawda? Ale chyba szukał jej przyjaciółek, może one by pomogły i coś w tej sprawie poradziły. Taka Abigail na przykład – ta to by od razu potakiwała na słowa Amandy. I byłyby dwie kontra Lilith, która była zła i niedobra i zaprzyjaźnić się nie chciała.
  Lilith masz przejebane u Isaaca! A tak naprawdę to nie – on się wyraźnie przejął tym, co tamta mu nagadała. Jeszcze nie wiadomo co, ale cokolwiek to było to przecież Moon działał na nieco innej zasadzie – zawsze szukał wyjścia z sytuacji i zawsze chciał wszystko wyjaśniać.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Może odrobinkę przekoloryzowała, bo jakby faktycznie była zła i niedobra, to raczej nie poleciałaby na Isaaca. Chyba, że z czystej złośliwości, aby komuś zrobić na złość i zdeprawować chłopaka. Nie miała jednak takiego zamiaru. Naprawdę lubiła Moona za to jaki był. Wywarł na niej swoje wrażenie właśnie tym, że był inny niż wszyscy faceci których znała. Był grzeczny, miły, ułożony, dobry i szczery. To coś nowego w jej świecie, ok? W Australii naprawdę ciężko o kogoś takiego, bo tam była nieco inna mentalność. W jej liceum byli sami alvaro, którzy się popisywali i byli bezczelni chcąc chyba tym zrobić na kimś wrażenie. Co gorsza, często im się to sprawdzało. Lilith jednak miała nieco inne standardy… szkoda tylko, że też się dała oszukać. Może jakby wcześniej zaufała swojemu instynktowi oraz patrzyła na widoczne znaki, a nie je ignorowała, to może nie musiałaby po wszystkim tyle płakać.
Słysząc słowa dziewczyny, uśmiechnęła się pociesznie. To było kochane. Straszne, ale kochane. Doskonale znała tego typu groźby, bo sama ich używała! Echo też! Ta to prawie zabiła jej eks chłopaka jak się dowiedziała co odpierdolił na balu maturalnym. Tamtą laskę też. Chowała się pod stołami już do końca imprezy bojąc się wyjść. Tak więc Lilith nie wystraszyła się do końca, ale jedynie przytaknęła w geście, że rozumie. By się zdziwiła jakby nikt jej nie pogroził!
- Wolę nie. Nie martw się, jestem ostatnią osobą zdolną do łamania serc. Been there, done that, podziękuje. - powiedziała. Sama przez to przechodziła, długo odchorowywała i nie chciałaby skazywać na to kogoś, kogo faktycznie lubiła. Zwłaszcza, że Isaac na to nie zasługiwał. Obiecała mu, że postara się wpasować w jego świat i zobaczyć czy dadzą radę przetrwać. Zamierzała dotrzymać tej obietnicy. - Też mam nadzieję, że jestem w porządku. Byłoby mi przykro jakby nie. - chociaż Amanda to już ją oceniła, więc… ale na jej zdanie nie patrzyła. Gorzej jakby reszta ziomeczków z grona Isaaca stwierdziła podobnie po rozmowie z nią. Wtedy chyba powinna się zacząć nieco martwić o samą siebie.
Gdy pojawił się Rhys wszystko było jakieś takie… zabawniejsze. Znaczy, on to swoim humorem i gadaniem mocno poprawiał im humory, a to wyznanie to już w ogóle poprawiło jej wieczór. Było rozkoszne, ale z drugiej strony takie memiczne, że nie dało się nie uśmiechać. Oby powtórzył jej to jeszcze na trzeźwo! Chociaż podobno pijackie wyznania to słowa ludzi, którzy boją się mówić rzeczy na trzeźwo. Należało jednak brać poprawkę, że niektórzy nie myślą też co mówią i gadają od rzeczy, dlatego lepiej podchodzić z dystansem do niektórych rozmów ora wyznań i wypytać o nie następnego dnia. Ciekawe czy Rhys będzie to pamiętał! Oby! Kac moralny gwarantowany, ale to raczej po Orange Caramel.
- No wiem, dobry z ciebie chłopak. - powiedziała z rozczulonym, ale wciąż rozbawionym uśmiechem, patając go po główce. Nie dość, że wierny nawet po pijaku, to jeszcze waleczny! Mało takich już chodziło po ziemi! A do tego gipsu na ręce to najwyraźniej się już przyzwyczaił, bo wirował nim na wszystkie boki jakby w ogóle mu nie przeszkadzał.
Dobrze jednak, że za bardzo się nie stawiał kiedy chodziło o picie wody, bo chociaż polowe zawartości rozlał, to drugie wypił. Podziękuje jej za to później! Zwłaszcza, że przyniosła mu więcej! Dlatego kiedy ten wypił pierwszą szklankę wody z cytrynką, Lilith zgrabnie podsunęła mu drugą. Niech chłopak się nawadnia bo rano to czekał go niezbyt przyjemny poranek. No ale przytaknęła mu, kiedy stwierdził, że jest dobry w piciu. No bardzo! W ogóle go nie brało! A ten ostatni drink, który wlepiła mu Lilith to jak bez alkoholu! Rhys, ty to jesteś twardy zawodnik.
Chociaż skupiała się przede wszystkim na swoich rozmówcach, to kątem oka dalej badała jak ma się sytuacja z Amandą i fakt, że ta szlora wyraźnie lepiła się do Moona wcale nie poprawiał jej humoru. Wręcz przeciwnie, zatruwał go. Nieważne, że chłopak starał się zachować dystans. Widoczne to było, ale podobnie jak to, że jego super przyjaciółka chciała zmniejszyć różnice ich dzielącą do minimum. Lilith się uśmiechała, ale z biegiem czasu ten uśmiech się przygaszał, albo raczej, stawał się mniej naturalny. Chyba musiała się jeszcze napić… chociaż może lepiej nie? No przesadzi, napije się na smutno i tyle z tego będzie. Cały wieczór zrujnowany. Problem w tym, że jej pajęczy zmysł wariował, kiedy widział Amandę i jej zranioną czymś mordę. Niesamowicie wkurwiało ją to jak udawała smutną tylko po to, aby Moon ją pocieszał. Wiedziała, że udaje bo zaczęła yo robić już przy niej. Tylko jak ona niby mogła to udowodnić? Jej słowo kontra Amandy, a z jakiegoś powodu miała wrażenie, że teraz jest na przegranej pozycji. Wpływ Sramandy. Miały jej słowa po Lilith spłynąć jak po kaczce, a jednak się na niej odbiły… typowo.
Odwróciła swoje spojrzenie od nich próbując się nie przejmować tym co widzi i dopić drinka do końca.
- Mam złe przeczucia. - mruknęła niemalże do szklanki. Westchnęła i spojrzała na Rhysa, uśmiechając się do niego lekko. - Rhys, na drugą nóżkę. - powiedziała, gestem głowy wskazując na drugą szklankę z wodą, palcami mu ją grzecznie podsuwając, kiedy tak leżał na stole. - Hazel, ty też. - dodała, zerkając wymownie na dziewczynę. No przecież sama pić nie będzie! - A potem chcę posłuchać o jakichś śmiesznych historiach o Damonie, bo na pewno coś masz. - kto jak nie ona! Poza tym, musiała zająć czymś myśli, tak dla świetego spokoju.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Ostatnia osoba do łamania serca i been there, done that? Czyli była łamaczką serc! No ładnie. To teraz pójdzie fama, przez miscommunication. Nie no, nic nie pójdzie. Hazel nie była plotkarą, właśnie dawała to do zrozumienia – w sensie wcześniej dała. Kiedy nie chciała powtarzać tego, co mówiła Abigail. A mogło to być wszystko, a mimo to zachowała to dla siebie.
  Nie mniej nie jej było oceniać czy jest okej czy nie. Znaczy już to zrobiła, ale po prostu przedstawiła swoje pierwsze wrażenie jakie odniosłą i chyba wsparła się tym, że dziewczyna była z Isaaciem, a on… no. Raczej jak już to trzymałby się porządnej dziewczyny a nie jakiejś dzikiej dzikiej lambadziary.
  No i to wszystko podparł później lider tym swoim swoim wyznaniem. Zaakceptowaniem Lilith w tej ich pokrętnej rodzinie. Nawet powiedział dziewczynie, że ją kocha a to nie lada wyznanie.Nawet jeśli po pijaku to właśnie wiadomo jak to było z tymi pijackimi zwierzeniami. Albo nie wiadomo. Albo wiadomo – u niektórych w ogródku właśnie na takie okazje był kamień zwierzeń. Tam się po wypiciu siedziało i zwierzało ze swoich sekretów i problemów. Tak – tutaj to faktycznie been there i done that.
  Nikt nie widział nic złego w tym, co działo się u Amandy i Isaaca. W sensie – zebrane tu osoby wiedziały, że dwójka się przyjaźni, a i przy tym wiedziano, że Amanda to raczej leciała na Isaaca, ale nigdy nic z tego nie było – nawet potajemnie. Choć takie plotki też rozsiewała część Traumas. Ale idole wiedzieli, że tam była tylko przyjaźń więc teraz, jeżeli coś miało się stać to było normalne, że Moon był przy niej. No ale właśnie – nikt nie poznał Amandy z tej strony, z której poznała ją Lilith. Jebanej szantażystki i bezczelnej, nieprzyjemnej szlory. Wszystkich zapoznała z tą przemiłą, pomocną fajterką w imieniu PTS(D).
To raczej… ciężka walka będzie.
— Oesu, LIlih. Ty chyba chsesz mie upiś — powiedział Rhys, szczerze zmęczony, kiedy Lilith zarządziła picie na drugą nóżkę. Jak widać za dużo przebywała z Echo bo nawet jej powiedzonka przejmowała. Jak picie na drugą nóżkę i pewnie rozchodniaczek też był jej świetnie znany. Brudzia pewnie też ogarniała, chociaż nie był wcale taki różny od tego całego love shot. Nieco innego niż ten, który był na dyskografii EXO.
  Hazel spojrzała na swoją szklankę, tak w zasadzie to już pustą, bo miała tylko jakieś szczoszki ze swojego drinka na samym dnie. Machnęła na przechodzącą obok niej kelnerkę i poprosiła ją ładnie o drineczka, pan z baru miał podobno wiedzieć jakiego bo to miał być jego tajny przepis dla niej. Musieli więc poczekać, zatem Rhys miał czas by mentalnie nastawić się do tego całego „upijania”, które podobnież fundowała mu Lilith. No ta woda to go na sto procent zniszczy – jak nic będzie leżał na podłodze i zastanawiał się czemu on nie tańczy – jak się chłopak obudzi nad ranem. Pan barman chyba bardzo lubił Hazel bo szybko się uwinął i tego drinka to jej osobiście dostarczył, więc podziękowała mu bardzo ładnie, nawet buziaczka w policzek dała (Evan pewnie już go mordował wzrokiem bo to jego Hazel, chociaż ona na nic się nie zgadzała) a potem już była gotowa do picia ze swoją ekipą.
  — No, no. Myślisz, że tak po prostu sprzedam swojego przyjaciela? — Spytała, wpatrując się w Lilith bardzo wymownie znad swojej szklanki, ledwo wychylili tę część „na drugą nóżkę:. Uniosła przy tym brew – nauczyła się tego pewnie od Damona. — Bo mnie ładnie o to poprosisz? Przecież dopiero się poznałyśmy, Lilith! Musisz mieć coś na wymianę, bo ja za darmo go nie ośmieszę! — Oznajmiła. No dobra, czyli tak łatwo przyjaciela nie ośmieszy, nie od razu jak ktoś poprosi. Zwłaszcza obcy! Bo co ona tam o takiej Lilith wiedziała? Nic!
   Nie minęła dłuższa chwila a na widoku na Moona i wielce zranioną Amandę usiadł Chanhee – w sensie: zasłonił ich, choć wydawać by się mogło, że Isaac już się od dziewczyny uwolnił. Też nie był na tyle bierny by dać się tak obłapiać przez cały ten czas. Nawet jeśli był przyjacielem to jednak jakieś normy były – aż tyle się przyjaciele nie ściskali, zwłaszcza jak któreś z nich było w związku.
  Chanhee to zapytał, swoją przeuroczą, łamaną angielszczyzną czy Echo nie przyjeżdża na imprezę, bo myślał, że lubi imprezy i że będzie. Hazel usłyszała to i uniosła brwi, a potem spojrzała na Chanhee, potem wymownie na Lilith. Zaraz potem siorbnęła wymownie swojego drinka, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyny. No ładnie!
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No nie była podłym człowiekiem, nie była też złym człowiekiem, może trochę wrednym i złośliwym, ale to tyle. Rodzice nie wychowali ją na bezczelną sukę jak niektórych, chociaż sama uważała, że pewnie kilka razy przesadziła w swoim życiu, albo zrobiła coś złego. Wiadomo, każdy o sobie ma zupełnie inne mniemanie niż ludzie dookoła ciebie, którzy zdają się widzieć więcej twoich lepszych stron. Bliżsi to już w ogóle zdawali się dostrzegać jakieś dobre strony do których ty byś się w ogóle nie przyznała. Jak na przykład twoje bycie słodką czy uroczą. Jakimś cudem Moon to widział, chociaż ona w życiu by się tak nie określiła! No ale właśnie to było to, wobec samego siebie było się o wiele bardziej krytycznym.
No ale po to też miało się przyjaciół, którzy ci przypominali, że wcale nie jest się takim złym jak się myśli! I jest się akceptowanym. Więc tak szczerze mówiąc, to pijackie wyznanie Rhysa było… no miłe. I niespodziewane, ale przede wszystkim jakoś tak cieplej zrobiło jej się na serduszku! Co prawda ledwo już chłopak składał zdania, ale liczył się przekaz, nie? Gorzej jak rano wszystkiego się wyprze i powie, że po pijaku to on głupoty gada, bo wcale jej nie przyjął jeszcze oficjalnie do rodziny! Wtedy będzie jej przykro!
Chyba domyślała się, że jest jedyną osobą w tej ekipie bliskich znajomych, która znała tą drugą stronę Amandy. Lilith głupia nie była, widziała jak dziewczyna zachowuje się przy idolach, a jak zachowuje się jak tylko zostaje z nią sam na sam. Tutaj wszyscy byli gwiazdami w koreańskim świecie… poza nią. Dlatego też była traktowana jak ktoś, kto tu nie pasuje. I kto wyraźnie jej przeszkadza. Ale co ona biedna mogła? Była sama kontra ta nieszczęsna Amanda, która miała do siebie przekonanych wszystkich, bo przecież znano ją od dawna, a i pewnie też nigdy nie zrobiła nic złego, aby ktokolwiek mógł w nią wątpić. A Lilith? Ona była tu nowa, nie miała takich znajomości, ani więzi z innymi. Poza Moonem. I Kanonem. No i może Rhysem skoro wyznał jej miłość! Ale… oni też jej wierzyli. Chociaż Kang chyba już mniej po tym jak Shelby opowiedziała mu o spotkaniu, tylko, że jego tu nie było. Żeś sobie wzięła przeciwniczkę w boju, cholernego maltańczyka mutującego we wkurwionego pitbulla gdy nikt nie widział.
Będzie fajnie.
- Tylko trochę. - odpowiedziała z pociesznym uśmiechem, pospieszając go, aby wypił tego swojego mocnego drinka. No pewnie, że uczyła się od Echo. Jak się z kimś spędza mnóstwo czasu, to w pewnym momencie przejmuje się niektóre zachowania czy gadki, więc nic dziwnego, że czasami mogła brzmieć jak przyjaciółka! Dobrze, że jej stylu życia nie przejęła! Ale pewnie miała jeszcze kilka podobieństw w zanadrzu, w końcu lata znajomości musiały się jakoś na niej odbić!
No ale z kolejnymi łyczkami poczekali na Hazel, która miała zawrotne tempo i kiedy otrzymała nowego drineczka, to wszyscy mogli wziąć kilka porządnych łyków. Głównie po to, aby Rhys pił bez zbędnego kręcenia nosem, że tylko on pije. Widzisz chłopie? Docenisz to jutro! O ile będziesz pamiętał. W każdym razie, Lilith naprawdę starała się nie patrzeć w tamtym kierunku, aby nie niszczyć sobie humoru. Isaacowi ufała, tej szlorze nie, ale wierzyła, że kto jak kto, ale w pełni trzeźwy Moon obłapiać się nie da. Nawet przyjaciółce. Dlatego wolała wypytywać Hazel o jakieś ciekawe historie z życia Kima, bo na pewno coś miała przez te lata wspólnej znajomości! No ale nie chciała przyjaciela sprzedawać za darmo. Czyli faktycznie była dobrą przyjaciółką! Danon miał u niej jakąś cenę!
- Fair enough. To jaki masz cennik? - spytała z przenikliwym uśmieszkiem, bo chyba była w stanie zapłacić za jakieś ciekawostki z życia chłopaka! No a skoro chciała coś na wymianę, to Shelby już zaczęła przeszukiwać w pamięci co ciekawsze informacje czy wspomnienia, aby móc się targować…
I wtedy pojawił się Chanhee, który nie tylko zasłonił jej widok na Moona i Sramandę, ale też zaczął wypytywać o Echo. No, Lilith to nie mogła się jakoś tak rozczulona nie uśmiechnąć. Biedny ten chłopak, ale to było niesamowicie urocze, że się o nią pytał! Chyba złamałaby mu serduszko gdyby powiedziała jak naprawdę wygląda sytuacja z nim i jej przyjaciółką.
- Echo dzisiaj nie będzie. - odpowiedziała, a ten wyraźnie posmutniał, jakby właśnie kopnęła szczeniaczka. No naprawdę, czemu oni wszyscy byli tacy rozkoszni? - Ale mogę się jej spytać czy nie chce jednak przyjść… - dodała po chwili, na co ten się ożywił i nawet uśmiechnął, bo to znaczyło, że istniała nadzieja, że dziewczyna się jednak pojawi! Pokiwał głową i poprosił tym swoim łamanym angielskim, aby zapytała i powiedziała, że jak coś to mają tu tequilę. Chyba mają tequilę. Zapyta, specjalnie dla niej! Więc wstał i poszedł na szybko do przemiłej pani barmanki, aby zapytać czy na pewno jest, bo Echo lubiła!
Lilith odprowadziła chłopaka spojrzeniem, a wyczuwając na sobie wymowny wzrok Hazel, przeskoczyła na nią swoimi ciemnymi tęczówkami, aby pochylić się w jej stronę z wymownym uśmiechem jakby właśnie miały dobić sniki interesu.
- Dobra, wymiana historiami. Opowiem ci o niezręcznym trójkącie Chanhee, Mingiego i swojej przyjaciółki Echo, w zamian za coś śmiesznego o Damonie. - powiedziała rzucając ofertą, bo tego chyba jeszcze nie znała! A to była bardzo ciekawa, w zasadzie nieco smutna historia zauroczenia dwójki przyjaciół w tej samej dziewczynie! A wszystko zaczęło się od shotów…
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Rhys to miał profesjonalną opiekę ze strony Lilith. Poiła go wodą, byle nie za dużo, bo zaraz zacznie tą wodą rzygać. Niemniej pił dzielnie wszystko, co mu dawała, nawet nie pytając co to jest. Aż tak jej chyba ufał, nie? Gdyby jej nie przyjął do rodziny i nie wyznał jej miłości to kto wie? Może siłą musiałaby w niego to wszystko wlewać.
  Z kolei Hazel całkiem dobrze się bawiła, kiedy to sobie gadały na luzie. Aż w pewnym momencie przeszły do targowania się o jakieś informacje. Hazel uśmiechnęła się bardzo lisio, kiedy to Lilith zapytała ją o cennik. No przecież go tak po prostu nie poda – musiała czekać na to, aż dziewczyna wykaże się inicjatywą i zaproponuje coś ze swojej strony. W życiu nie mogło być za łatwo. Nie z Hazel! Taki Damon coś o tym wiedział – w końcu sam też musiał „płacić’ kiedy potrzebował jej pomocy. A on to był jej przyjacielem, więc co dopiero ktoś, kto nim nie był!
  Tylko, że paktowanie przerwało pojawienie się Chanhee, który wypytywał o Echo. No ten to się porządnie musiał wkręcić, chociaż oczywiście pytał tak niezobowiązująco i w ogóle. Przynajmniej tak mu się wydawało! Ale no wiadomo – wychodziło jak wychodziło.
  Hazel w końcu doczekała się jednak jakiejś propozycji ze strony Lilith. Spojrzała na oddalającego się chłopaka, potem na Mingiego, który dyskutował sobie z Layem o czymś, a potem z powrotem na Shelby. Chyba się zastanawiała czy to odpowiednia cena za to, by sprzedać Damna. No bo miała własnego przyjaciela sprzedać za cenę dwójki chłopaczków zakochanych w jakiejś Echo? Kim była Echo? Chanhee faktycznie wyglądał na mocno wkręconego w temat bo poleciał do tego baru się targować o tequilę.
  — Hmm… Za coś takiego to mogę co najwyżej pokazać ci ze dwa filmiki z imprezy, gdzie nie należy on do najtrzeźwiejszych. — Stwierdziła, chyba chcąc faktycznie się targować. Bo wyciąganie bardziej żenujących historii to… No to chyba nie to. Zawsze mogła jej opowiedzieć o tym jak się Damon porobił i siedział na parapecie przy otwartym oknie i krzyczał, że nie zamierza zejść i zabić się tez nie planuje bo kocha swoje życie. Albo jak lizał blaty dookoła na jednej imprezie. Tej samej na którą przyszedł i patrzył zgorszony na początku na to, co się działo. A potem sam też odpierdalał. No co? Brzmi znajomo? Nie, skąd!
  Chanhee wrócił z meldunkiem, że oczywiście tequila była, a nawet sól i limonka do tego, bo pamiętał, że Echo mówiła, że to obowiązkowe. Jednocześnie pamiętał, że ta tequila to takiego Mingiego mocno pozamiatała. Ale miał wyczucie bo i w tym czasie do Lilith zadzwoniła Echo, we własnej osobie i tradycyjnie, jak ktoś z tych czasów a nie jakiś boomer – na videocallu. Chanhee to aż się przysunął bo chciał jej powiedzieć „cześć”.
  — I jak idzie? — zapytała niemalże od raz Echo, która… była w wannie. Zdecydowanie wskazywała na to pozycja leżąca, woda pod dekolt i… no właśnie. Chyba nie miała ubrać. Na szczęście za wiele nie było widać, bo Echo też nie była perwersem by się tak na dzień dobry obnażać przed Lilith – choć nie miałaby z tym problemów no bo to jednak była Echo.
  Taki Chanhee to aż pobladł i zasłonił sobie oczy ręką, bo chyba nie powinien tego widzieć. Ale zaraz za Lilith jak spod ziemi wyrósł Dante – wyjątkowo nie przy Nero (bo ten zajęty był Letty, więc nie było co się szarpać). Ten to zwietrzył goliznę i to tylko do oglądania z drugiego końca pokoju i zaraz się pojawił. By się przywitać. Ale Chanhee to próbował mu zasłonić oczy drugą ręką, bo co to za podglądanie jego Echo.
  — Widzę, że masz nowych kolegów! — oznajmiła Echo, zerkając w ekran telefonu, popijając szampana, prosto z butelki, po którą sięgnęła drugą ręką. No ta to sobie urządziła highlife. W domu Isaaca. Hazel spojrzała na Lilith, unosząc lekko brew, potem na Dante, który chyba nie chciał dać sobie oczu zasłonić, bo jak golizna to on chętnie, a Rhys to dalej leżał przytulony do blatu stołu, nie mając w sobie za bardzo życia. Ale niech sobie odpocznie – zbierze siły na powrót do domu. Bo nie był martwy jak niektórzy – szturchnięty odpowiadał, że wcale nie śpi, czyli jakiś kontakt z nim był.
  — Czy to Echo? — spytała Hazel, wychylając się w stronę telefonu. — Faktycznie jesteś goła, Echo?
  — A byłabym w ubraniach w wannie?
  — Udowodnij! — powiedziała Hazel, chyba po prostu żartując, bo co ją to tam interesowało czy była goła czy nie. To nie był Bekon, żeby chciała oglądać goliznę.
  — Oooo! No właśnie, udowodnij. — Dante chyba jednak nie żartował.
  — Nie udowadniaj! — zawołał Chanhee, próbując odepchnąć chłopaka zza pleców Lilith, żeby nie podglądał.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No kurde, z Lilith to tylko na imprezy chodzić! Zadba, wciśnie w ciebie wodę z cytrynką, a gdyby mogła to by pewnie jeszcze go kocykiem na zapleczu przykryła, aby poszedł w spanko. Włosy też mu przytrzyma. Co prawda nie weźmie go na barana, aby zanieść do łóżka, bo by się pod nim załamała, ale tak to można było na nią liczyć! Zwłaszcza, że z biegiem czasu chłopak wyglądał coraz gorzej. Alkohol już się zaczynał działać bardziej i go zmiatał. Oby tylko do tej osiemnastej się obudził i był w stanie koncertować! Najwyżej będzie jak Mingi, w ciemnych okularach z przyklejonym uśmiechem na twarzy myśląc o tym, aby się nie zrzygać na scenie przez tysiącami fanów, bo pójdzie viral.
No dopiero poznawała cennik Hazel, ok? Damon to już chyba wiedział, że za ratunek od Abigail będzie musiał zapłacić srogą cenę, ale było warto, bo dzięki temu mógł się przykleić do Kanga i wziąć go na stronę, trochę porozmawiać i… no. Zabrakło mu czasu na więcej, bo ruda była niesamowicie upierdliwa kiedy chodziło o terytorializm oraz przypominanie o swojej obecności. Lilith jednak nie wiedziała jak działają u niej wymiany i co takiego by chciała! Pewnie z biegiem znajomości ogarnie już wartości danej historii na rzecz innej, ale to dopiero po jakimś czasie! Szkoda, że Hazel od razu jej nie powiedziała co takiego chce, byłoby łatwiej.
Biedny ten Chanhee, taki uroczy z niego szczeniak, a zauroczył się dziewczyną, która… no była Echo. Mało subtelna, wulgarna, mająca wyjebane, tak kompletnie zdawała się do niego nie pasować, a jednak skradła mu serduszko! Podobnie Mingiemu. No ale w zasadzie się nie dziwiła, bo na przestrzeni lat, Echo miała setki adoratorów, wielokrotnie robiła za chodzącą informację co do przyjaciółki. I żaden nigdy nie dostał szansy, bo z dziewczyny przecież wolny duch. Szybkie numerki? Jasne. Związek? Meh… czy wychodziło na to, że Lilith była Duffem? Typowo.
- Trzy filmiki. - targowała się! No co? Za każdą osobę związaną w ten cały dziwny trójkącik. No a miała dziwne wrażenie, że te filmiki to złoto i Danon to pewnie wielokrotnie chodził za Hazel z nakazem, aby je skasowała. Niby jej ufał, ale chyba nie tak do końca, bo zawsze miała na niego haka! Ale kto by się go tam słuchał. Zwłaszcza, że sam pewnie też miał pokaźną kolekcję filmików i zdjęć najebanej dziewczyny. Lata znajomości robią swoje!
Zerknęła w stronę Chanhee uśmiechając się do niego, a zaraz potem poczuła wibracje w telefonie po który sięgnęła. Wyciągnęła go, aby zobaczyć, że to nikt inny jak Echo dzwoni. Odebrała i odwróciła telefon do poziomu, aby pokazać jak najwięcej ludzi. Zwłaszcza, że chłopak to już jej przez ramię zaglądał, aby zobaczyć dziewczynę.
I odebrała. A Echo była w wannie. Dla Lilith nic nowego, pewnie i tak wielokrotnie widziała dziewczynę nago… sęk w tym, że miała dziwne wrażenie, że Chanhee to zaraz jej zejdzie.
- Całkiem nieźle… - powiedziała, zerkając niepewnie na chłopaka, po drugiej stronie też czując poruszenie. Oto pojawił się ni stąd ni zowąd Dante. A ten tu co robi? Co do chuja? - Chanhee się o ciebie pytał czemu nie jesteś na imprezie i czy wbijasz, bo tęskni. - powiedziała z wymownym uśmieszkiem, zerkając po jednym i po drugim, czekając tylko aż ślina im zacznie kapać. Chociaż Chanhee to miał w sobie więcej taktu i chociaż się zasłonił. I próbował zasłonić też oczy Dante. Lilith pokręciła tylko głową w niedowierzaniu. - To jest Dante, Chanhee pamiętasz - nie pamiętała pewnie - Rhys całuje stolik, a to jest Hazel… i weź ten telefon wyżej, koledzy mi zaraz odpłyną. - przedstawiała z czystej grzeczności, kamerką przeskakując po każdej osobie, coś czując, że Echo i tak nie bardzo ogarnie kto jest kto. No i nie wiedziała czy pamięta poszczególne imiona pozostałych ludzi z tamtej imprezy. Chociaż kogo jak kogo, ale Rhysa, pana gips, powinna kojarzyć.
Spojrzała w kierunku Hazel, gdy ta wychyliła się do telefonu, aby porozmawiać sobie z Echo, potwierdzając przytaknięciem, że to właśnie ta przyjaciółka. Słysząc jednak jak dziewczyna ją podpuszcza, a Dante poruszony zaraz wlepi mordę w telefon (na szczęście Chanhee tam z nim walczył), Lilith pokręciła głową.
- Hesu, Echo, nie. Błagam, miej litość. Ja ci wierzę. - powiedziała prosząco, bo jeszcze tego by tu brakowało, aby Lilith odpowiadała za jakąś seks kamerkę dla idoli na urodzinach Isaaca. - Powiedz mi lepiej czy Chiara już wróciła ze swoich polowań. I czy wbijasz, bo tu masz fanklub. - spytała o Chiarę z czystej grzeczności (patrzcie ją jaka kochana z niej osoba, nawet jeśli tamta była suką). Poza tym, chyba za bardzo szanowała jej mamę, aby dziewczynę tu zostawić. I wolałaby, aby nic jej się nie stało! Wtedy dopiero musiałaby się spowiadać. Przed swoimi rodzicami też, bo przyjaźnili się od lat z jej. - Są ludzie, których chcę ci przedstawić. - jak Abigail czy Sramanda. No ale jak Echo nie wbije, to na pewno usłyszy opowieści, bo Lilith jak wróci do mieszkania, to nie będzie się oszczędzać. Cały wieczór trzyma w sobie ten kwas, którym potraktowała ją przyjaciółka Isaaca, uśmiechając się dookoła. Komu miała go wylać jak nie jej?
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Ciężko było dobić targu, kiedy nagle pojawił się Chanhee ze swoją chcicą na Echo. Chociaż ciężko to było nazwać chcicą. W sensie no interesował się nią, a szybko się okazało, że ta to chyba miała radar bo zaraz zadzwoniła. Z wanny. Jednych zawstydziła – patrz Chanhee, a drugich przyzwała jak demona jakiegoś – patrz Dante.
  — Awww! Ty słodziaku.— Powiedziała Echo, kiedy Lilith sprzedała chłopaka, że tęskni za nią. Za to Chanhee to już się tam spalił ze wstydu i musiał się cały zasłonić, przez co nie miał jak zasłaniać Dante. Zaraz potem przywitała się z osobami, których nie znała, machając im (ręką, nie cyckiem). A potem wywróciła oczami, kiedy to miała zmienić kadr, bo za dużo pokazywała. Nic nie pokazywała! Nawet cycków nie. Odłożyła więc telefon na krawędź wanny, pokazując już teraz sufit. Dante pewnie wywrócił oczami, bo Lilith to straszny party pooper.
  — Wróciła, teraz ogląda jakieś głupoty na telewizorze, więc chowam się w wannie. — Oznajmiła. — Pytała się gdzie jesteś. Powiedziałam, że na imprezie to powiedziała „ta, jasne”. — Bo wiedziała, że nie uwierzy. I tyle. Co miała ukrywać. — Niestety, nie wbiję. Wszyscy tam mają słabą głowę do picia. — Stwierdziła. No po takim Mingim czy Chanhee to stwierdzała. A ona nie lubiła jak ktoś za szybko odpadał. — Także jak znajdziesz ludzi, który będą w stanie się ze mną zmierzyć to daj znać. — Obwieściła, by zaraz potem sięgnąć po telefon. — A teraz przepraszam, woła mnie kolejny odcinek chińskiego Good Doctora. — Oznajmiła, by zaraz potem pomachać ręką nad ekranem i wyłączyć połączenie. Trzeba było wrócić do oglądania, prawda?
  Hazel uniosła lekko brew. Że co? Że niby ona nie nadawała się do picia? To nieładnie, że tak stereotypowo założyła, że są słabi ale…
   — Wracając do naszych interesów. Dwa filmiki, jedno zdjęcie – to moja ostatnia cena i uwierz mi, nie zawiedziesz się. — Odpowiedziała Hazel, sięgając po swój telefon, a także bezprzewodowe słuchawki. Bo co to za oglądanie filmików, gdzie ważny jest dźwięk, kiedy dookoła grała muzyka. A tak to była szansa, że Lilith coś usłyszy. Podsunęła więc słuchawki dziewczynie, by zaraz potem odtworzyć jej filmik. Nagranie przedstawiało kameralną posiadówkę, gdzie przy małym stoliku siedział Rhys na stołku, Dante obok niego na krawędzi sofy narożnej, obok koleżanka Dami, Kang wciśnięty w róg narożnej sofy, robiący swoje rzeczy i Damon, mocno skupiony na Rhysie. I trwała jakaś dyskusja. Hazel przekładała ją in real time, bardzo sprawnie bo cała dyskusja to po koreańsku trwała. Jak się okazało to Damon był wielce zdziwiony, kiedy Rhys powiedział Dami, że faceci absolutnie nie lubią być całowani po szyi ani w ogóle, żeby mu malinki robiono. A potem powiedział, że facet lubi być całowany tylko tu (tutaj Rhys wskazał na usta) i tu (wymownie wskazał na swoje krocze) a Dante to mu przytaknął. Więc wtedy zdziwiony Damon zainterweniował i powiedział Dami, że wcale tak nie jest bo on to lubi jak Kang go całuje też w innych miejscach, jak szyja czy ucho. Na to Rhys, ewidentnie mocno już wstawiony, powiedział, że wcale nie, na co Damon oburzył się i powiedział, że Kang to go czasami nawet prosi, żeby zrobił mu malinkę czy dwie bo mówi, że to lubi. Na to Rhys nachylił się dramatycznie nad stolikiem i zawołał przeciągle, że Kang kłamie i powtórzył to jeszcze dwa razy, bo Damon żywo się z nim nie zgadzał. I tu jeszcze raz Rhys zaczął do Dami – biednej i żałującej chyba, że o to zapytała – wykładać, że naprawdę faceta to można całować tylko tu i tam na dole. Na co uruchomił się Damon, że czy w takim razie to uważa, że oni z Kangiem nie są prawdziwymi facetami, skoro im się to podoba. Więc Rhys, alko-dyplomatycznie oświadczył, że w takich chwilach to co innego można powiedzieć jak ktoś już to robi i pyta, czy się to drugiej osobie podoba. Że nie? No oczywiście, że się mówi, że tak, ale że tak naprawdę to się czeka tylko aż ta osoba zejdzie odpowiednio niżej. Bo co? Bo ma mówić „tak, całuj moją nerkę, całuj nerkę”?
   Tutaj Hazel wyłączyła nagranie, spoglądając na Lilith bardzo wymownie, by zaraz potem przescrollować swoją naprawdę pokaźną galerię i wynaleźć inny filmik.
   — O, ten ci się spodoba. — Rzuciła, uruchamiając kolejne nagranie, chyba z tej samej imprezy bo otoczenie wyglądało bardzo podobnie. Tutaj z kolei Damon, wyglądający na mocno zmęczonego, siedział na parapecie okna otwartego na oścież i jeszcze niebezpiecznie się kiwał. Więc słychać w nagraniu, znów tłumaczonym, jak Hazel mówi do niego, żeby zszedł z okna bo wypadnie i się zabije. Na co, wielce ucieszony Danon, wyrzucił obie ręce w powietrze i zawołał, że on się nie zabije bo kocha swoje życie. Więc Hazel odwróciła się do Isaaca, który też był tam, tapnęła go w ramię i poprosiła, żeby zwinął Damona do łóżka bo on to już miał dość. Moon skinął głową, a potem wstał i podszedł do Damona i zagadał o coś do niego. Damon chyba go nie słuchał, ale mocno objął i zaczął krzyczeć, że on (Isaac) jest jego najlepszym przyjacielem. Zaraz zmaterializował się przy nich Kang, by pomóc uchronić Damona przed wypadnięciem z okna. Potem nagranie pokazywało jak go ściągają z tego parapetu i próbują zaciągnąć do sypialni nieopodal – tak, Hazel wszystko nagrywała – i skutecznie udało się im rzucić go na łóżko, jak taki wór ziemniaków. Tyle, że Danon to nie chciał spać, o tym też głośno powiedział. Wstał. Więc Isaac popchnął go z powrotem na łóżko. Ale Kim lecąc na materac złapał Moona i pociągnął go za sobą, by przytulić się do niego mocno. Isaac cały sztywny – tylko nie „down there” leżał, nie bardzo wiedząc co ma zrobić, więc powiedział Kangowi, żeby mu pomógł. Kang na to, że niech z nim poleży dopóki nie zaśnie. Moon nie wyglądał na przekonanego, tym bardziej że Damon przytulił się do niego mocniej i zaczął go głaskać, mamrocząc coś pod nosem. Kang, wielce uhahany, powiedział, że powodzenia i wyszedł, a potem pociągnął Hazel za sobą. Koniec nagrania.
   Hazel zabrała telefon i zaczęła czegoś szukać, by zaraz potem odnaleźć w galerii jedno ze zdjęć, gdzie Damon był przebrany… za pachołek drogowy i rozmawiał ze swoim pobratymcem – prawdziwym pachołkiem drogowym. Zdjęcie z młodych lat, Damon wyglądał jak taki szczeniak. Ale było. Liczy się? Dotrzymane słowo. Ona się wywiązała!
   — Proszę bardzo. To tylko kropla w morzu żenady, jaką mam na Damona. Mam gotowy też montaż na jego wesele. Więc czekam, aż się w końcu ruszy bo świat musi to zobaczyć.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Nie ma za co Chanhee, może teraz Echo bardziej cię zapamięta dzięki temu, że za nią tęsknisz! Może nie pomyli cię znowu z Mingim, chociaż za to poręczyć nie mogła. A Dante, to na niego uwagi wolała nie zwracać, bo ten to się tam ślinił i podnosił głowę jakby miało mu to pomóc w zobaczeniu więcej. Na jego nieszczęście Lilith powiedziała, aby Echo się zakryła zanim przypadkiem pokaże za dużo. A to nie byłaby żadna nowość, bo jej przyjaciółka była znana z pokazywania dużej ilości ciała i absolutnego braku wstydu gdziekolwiek by nie była. No co? Cycki to cycki, każdy z nich na pewno już je widział. No, może poza Chanhee. Temu biednemu to by pewnie krew z nosa pociekła na ich widok w pierwszej reakcji.
- Eeej, ze mną możesz się napić. No i mam wrażenie, że znalazłabym ci tu kogoś odpowiedniego do towarzystwa… - bo może Mingi i Chanhee faktycznie nie byli zbyt doborowi jeśli chodziło o picie, ale Hazel może dałaby jej radę! No i Letty z Nero, bo ci wyglądali na wprawionych zawodników. Poza tym, Dante na pewno też chętnie by się wkręcił w rywalizację w piciu! Wyglądał na takiego, który nie boi się wyzwań, a Echo to była twarda i pewnie jego gumy też by na niej nie zrobiły wrażenia.
No ale Echo chyba nie chciała z nimi pić. Wolała oglądać serial. Sounds familiar.
Zerknęła w stronę Hazel, która wróciła do ich wcześniejszych negocjacji na temat przypałowych filmików Damona. Podała jej rękę w geście „akceptuję warunki” i zaraz potem sięgnęła po słuchawki, które podała jej dziewczyna. Bardziej je przycisnęła do uszu, aby lepiej słyszeć i zaraz potem mogła wsłuchać się w zażartą dyskusję pomiędzy Kimem, a liderem, którzy zażarcie się spierali w tym gdzie faceci lubią być całowani. I nie dość, że ich stan był przezabawny, bo widać, że każdy z nich tam już miał dobrze, to jeszcze temat ich kłótni… oh god. Więc Lilith słuchała z rozbawionym uśmiechem, kiedy Rhys tak bronił swojego zdania, że facetów to się całuje tylko w usta i tam na dole, chyba nie wierząc, że on to tak na poważnie mówi. Nie wyglądał na takiego! Danon to jednak jak lew walczył, że całowanie w innych miejscach ciała jest w chuj przyjemne i faceci to lubią. No… dwa obozy, ciekawe czy na trzeźwo obydwoje przyznają się do swoich zdań! Trzeba się spytać Chunghy co ona na to!
Po skończonym filmiku, spojrzała na Hazel z takim „nie wierzę w to co usłyszałam”, a potem na rozłożonego na stoliku Rhysa, który już im odlatywał. Jedynie nucenie pod nosem jakiejś dziwnej melodii ich utwierdzało, że chyba jeszcze żył i był przytomny. Zaraz jednak miała inny filmik wynaleziony przez Hazel, więc raz jeszcze przytkała uszy, aby lepiej słyszeć co się działo. I tym razem Danon wyglądał jakby chciał skoczyć, ale nie do końca. Kiwał się w przód i tył, i nawet Lilith bała się, że zaraz zleci, zwłaszcza, że wyglądali jakby byli dość wysoko. Kiedy jednak pojawił się Moon, który go zabrał z parapetu i z Kangiem odprowadził do łóżka, to parsknęła cicho pod nosem, gdy obydwoje wylądowali na łóżku. I pomyślałaby się, że Song zainterweniuje. Chuja tam, zostawił Isaaca samego z naprutym Kimem i obydwoje z Hazel wyszli. A Lilith to chciała wiedzieć co było dalej! Jak to się skończyło! Ciąg dalszy, halo?
Gdy był koniec, wyciągnęła słuchawki z uszu, wyraźnie ucieszona tym co zobaczyła, a kiedy dziewczyna pokazała jej jeszcze zdjęcia Danona jako pachołka gadającego z pachołkiem, to chyba nie mogła uwierzyć, że coś takiego istnieje. Czy można to było znaleźć w internecie? Czy Traumas to widziały? Chyba nie, bo wyglądało na mocno stare zdjęcie, jakby sprzed debiutu. I to z prywatnej galerii Hazel.
- Dobra, to było złote. - przyznała, oddając jej słuchawki. - Jeśli to miał być trial, to chcę zobaczyć pełną wersję. - przyznała. Biedny chłopak chyba nie wiedział, że Hazel ma na niego aż takie haki. Połowy z tego pewnie nie pamiętał, a ona się nie przyznała, że cokolwiek ma. Znaczy, może do części się przyznawała, ale większość to będzie zaskoczeniem. - Ale dobra. Moja kolej. Tak więc, Chanhee i Mingi poznali Echo na domówce u Isaaca, zaraz jak przyjechałyśmy z Australii do Korei na początku tygodnia. Myślę, że momentem przełomowym w którym się zakochali było to jak obydwoje pili tequilę z jej pępka, bo potem się prawie pobili o to czyja kolej teraz. No i po raz pierwszy widzieli tyle gołego, kobiecego ciała. Od tamtego momentu chyba trochę rywalizują o jej względy. No i to wtedy też Mingi się tak spruł, że rozwalił Isaacowi ten podwieszany, ogromny telewizor. - nic dziwnego skoro chciał co chwila pić szoty i wylizywać każdą kropelkę alkoholu z brzucha dziewczyny. - No… problem w tym, że Echo, uhm, nie bardzo ich rozróżnia. I poznaje. Jakby stali w otoczeniu innych Azjatów, to możliwe, że nie wiedziałaby kto jest kto. Nie mówiąc już o tym, że w zasadzie myśli, że Mingi i Chanhee to jedna osoba, która nazywa się Chanhee Mingi. - co chyba złamałoby serduszko jednemu i drugiemu. No dobra, może tylko temu pierwszemu, bo Mingi to chyba nie bardzo ogarniał. - Trochę mi ich szkoda, zwłaszcza Chanhee, bo wydaje się być super uroczym chłopakiem… totalnym przeciwieństwem Echo. - powiedziała, zerkając w kierunku idola, który właśnie zawzięcie dyskutował o czymś z Mingim, który się pokazał kiedy tylko usłyszał, że ten rozmawiał z Echo przez telefon. No, może nie rozmawiał, ale widział ją! I to nagą! Znaczy, jej głowę, ale co już jego wyobraźnia dodała, to jego.
Wtedy też jednak otrzymała smsa od nikogo innego jak Kang. Przeczytała wiadomość, uśmiechnęła się pod nosem i zaraz wdała się z nim w krótką rozmowę, zerkając w stronę Rhysa, który ledwo zipał. Pokręciła głową i spojrzała na Hazel, a potem na lidera.
- Chyba trzeba go już stąd zabrać, póki jeszcze zachowuje świadomość. - powiedziała, kiedy chłopak bawił się swoimi palcami na blacie stołu udającymi ludzika z którym rozmawiał. Zaraz potem dopiła swojego drinka do końca na raz i rozejrzała się po klubie. - Znajdę Isaaca i mu powiem, że ojciec jego dzieci zaraz umrze. - poinformowała dziewczynę, a potem poszła na poszukiwania chłopaka mając chyba szczerą nadzieję, że nie znajdzie go w otoczeniu Amandy. Nawet jeśli, to nic, Rhys wymagał już interwencji! Chungha sama sobie z nim nie poradzi, a Isaac jako jedyny tu był trzeźwy. Amanda na pewno by to zrozumiała. Bitch.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Prawdziwi przyjaciele musieli posiadać co najmniej tuzin filmików i zdjęć, które byłby w stanie ciebie zawstydzić. O ile ten wstyd miałeś. Niemniej na Lilith Echo też miała haka i, wbrew pozorom, vice-versa. No ale Hazel to galerię miała sporą, wszystko zbierała i potem zgrywała na swój tajemniczy dysk wymienny, żeby przypadkiem nie przepadło. W dodatku zaszyfrowany, żeby Damon się kiedyś do niej nie włamał z zamiarem usunięcia tych wszystkich perełek.
  — A, o telewizorze to nawet słyszałam. — No Damon na pewno jej opowiedział, bo to była bardzo interesująca historia. Zwłaszcza, jak Mingi potem szukał pieniędzy w portfelu, by „oddać Isaacowi za zniszczony telewizor”. Chociaż by się wszyscy zdziwili jakby chłopak nosił pół miliona dolarów w gotówce. Tylko to musiałby być naprawdę konkretny portfel! Ale może miał! Albo walizkę z kasą nazywał portfelem.
  Hazel wysłuchała w skupieniu opowieści ze strony dziewczyny i… No. No cóż mogła o tym wszystkim powiedzieć? O tym, że dla nie-Azjatów Azjaci wyglądali tak samo to już wiadomo. Podobnie dla Azjatów nie-azjaci wyglądają bardzo podobnie bo to kwestia otoczenia i obycia. Tylko, że z reguły Azjaci mają więcej taktu i nie chodzą i nie chlapią na prawo i lewo, że białasy to są wszystkie takie same.
  Niemniej szkoda chłopaków, bo z tego, co mówiła Lilith to byli wkręceni!
  — Ouch. — Powiedziała Hazel, celem podsumowania tego, co powiedziała Lilith. — Biedni chłopcy! Ale spokojnie, nie martw się o nich. Tutaj w tym industry to co chwila są jakieś nieszczęśliwe zakochania — stwierdziła, by zaraz potem upić tego swojego nowego drinka, który osobiście przyniósł jej pan barman. — Nieszczęśliwe zakochania, nieszczęśliwe miłosne trójkąty, czworokąty, różnoboczne figury, skandale randkowe, plotki. Niech się chłopcy przyzwyczajają. — Rzekła, odstawiając szklankę. Trzeba było być twardym a nie miękkim. Należało się zaprawiać, a im szybciej tym lepiej. Jak taka Hazel – leciała sobie na Bekona i co? I nic. Szans na rozwój przecież nie było, bo on wydawał się być kompletnie niezainteresowany, a Hazel miała na tyle taktu by nie wchodzić mu na głowę mimo wszystko, jak niektórzy – patrzymy na ciebie, Amanda.
  W czasie, gdy Lilith SMS-owała, Hazel zajęła się sobą. A raczej Evan się nią zajął, bo jak zobaczył, że nikt jej nie zajmuje to jakoś automatycznie się pojawił przy niej. Ciekawe czy on też był świadom swojego nieszczęśliwego zauroczenia dziewczyną. I tego, że jest częścią tego łańcuszka nieszczęśliwego zakochania. Tak czy siak na stwierdzenie, że Rhysa to należałoby stąd ewakuować, Hazel zerknęła na lidea, a potem skinęła głową, sięgając zaraz dłonią do jego pokrytych gumą i lakierem włosów – twarda sztuka – by je przeczesać delikatnie, jak takiego umęczonego szczeniaczka.
  Isaac z kolei znajdował się kawałek dalej, rozmawiając już nie tylko z Amandą, ale także z Bekonem, który do nich dołączył ze swoim drinkiem. Amanda chyba nie miała nic przeciwko jego towarzystwu. W końcu należało mieć dobre stosunki z bliskim przyjacielem Isaaca. Z Danonem się przecież też lubiła! I była dla niego miła! Stała więc tak między nimi, przysłuchując się ich rozmowie, ale kiedy odłowiła spojrzeniem zbliżającą się Lilith, to już się tak nie uśmiechała. Wycelowała w nią średnio przychylne spojrzenie – na ułamek sekundy, bo zaraz przecież z szerokim uśmiechem przytaknęła temu, co powiedział właśnie Isaac.
  Moon, gdy wychwycił kątem oka zbliżającą się dziewczynę, to odwrócił się do niej z szerokim i, co ważniejsze, szczerym uśmiechem. Zaraz potem zagarnął ją ostrożnie ramieniem do siebie – też niezbyt nachalnie, bo może nie chciała, a potem ucałował ją delikatnie w skroń. Amanda z kolei dalej odgrywała swoją rolę, bo powiedziała, zaraz po dołączeniu Lilith, że ona podejdzie zobaczyć co u Abigail bo biedaczka martwi się o Damona. Rzecz jasna wypytywała co z nim samego Isaaca, a on nie udzielał zbyt precyzyjnych informacji, bo też nie wiedział, czy mógł. Tyle tylko, że sam był co nieco spokojniejszy, gdy już w końcu otrzymał wiadomość od przyjaciela.
  — Miałem właśnie do ciebie wracać. — Powiedział, z delikatnym uśmiechem.
  — Ale ja go zagadałem. Moja wina. — Dodał Bekon, unosząc dłonie w geście „winien”. Sam uśmiechnął się przy tym przepraszająco. Obaj byli tak bardzo grzeczni! Takie trochę kopiuj-wklej. Chociaż nieco się różnili – w zainteresowaniach na przykład! Bekon nie lubił sportów ekstremalnych. Ale za to umiał pływać! — Już go zostawiam do twojej dyspozycji. — Oznajmił, mrugając tutaj wesoło do dziewczyny. Skinął głową na Moona, a zaraz potem ulotnił się do reszty gości, by zaraz zostać zaczepionym przez Dami. O niego nie było co się martwić!
  Isaac spojrzał na Lilith, wciąż mając podniesione lekko kąciki ust.
  — Naprawdę przepraszam, że to tak wygląda. — Odezwał się, bo faktycznie nie było zbyt wiele czasu dla niej samej. Niemniej przecież obiecał jej, że jutro będzie cały ten jego czas wolny dla niej. I dołoży wszelkich starań, by tak się stało. Żadnego przeszkadzania. Zwłaszcza, że tego czasu wolnego nie miało być zbyt dużo. — Mam nadzieję, że wszystko w porządku?
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Historia telewizora była złota. Biedna Lilith to prawie tam zawału dostała, ale dobrze, że nie znała prawdziwej ceny elektroniki, bo by tam chyba padła, a to nawet nie była jej wina! No ale na dobrą sprawę Mingi spokojnie mógł mu oddać za telewizor, bo jednak pieniądze miał! Dawno temu spłacił swój dług wobec wytwórni, więc teraz już zarabiali na swoich koncertach, merchu i publicznych wystąpieniach! No ale chłopak nie nosił pół miliona w portfelu. Ten jego portfel to i tak wyglądał jakby przeżył z dwie wojny światowe, taki wyświechtany był. I pusty. Chciał Isaacowi wyłożyć marnych kilka tysięcy kwonów. Drobne. Nic więc dziwnego, że Hazel o tym słyszała. Damon to tam prawie skisł widząc naprutego Mingiego, więc pewnie od razu napisał do dziewczyny z „NIE UWIERZYSZ CO MINGI ODJEBAŁ”. I potem poszło.
Westchnęła cicho pod nosem. Biedni ci chłopcy, zakochali się w totalnie nieodpowiedniej dziewczynie. Znaczy, kochała Echo, była dla niej jak siostra, taka w chuj bliska, bo wiele z nią zniosła i przeżyła, ale… no jak chodziło o związki, to ona była raczej wolną jednostką, która wolała jednorazowe przygody niż kogoś na stałe. Dlatego się chłopaki trochę przejadą. A może dziewczyna zaoferuje im trójkącik? No co? To też mogło się wydarzyć i wcale nie było takie nieprawdopodobne jeśli znało się Echo. Szkoda tylko, że ich nie odróżniała i uważała za jedną osobę, zwłaszcza, że poznała ich osobiście. Na filmiku czy zdjęciu to jeszcze, ale żeby tak na żywo?
Chociaż Lilith to już chyba nic nie dziwiło w jej przypadku.
– Szczęśliwe zakochania, ale z trudnymi do pokonania przeszkodami… zdążyłam zauważyć. - dodała, pijąc do biednego Kanonu, który był ze sobą niesamowicie szczęśliwy, tylko mieli na swojej drodze paskudną osobe w postaci Abigail, która im wszystko utrudniała. Naprawdę. Czy JYP nie mógł wpaść na pomysł połączenia Hazel i Danona w jedną parę? To byłby idealny układ. Znaczy, nie idealny, bo oficjalnie Kanon dalej nie byłby razem, ale dziewczyna chociaż była na pewno świadoma tego co się działo między jej przyjacielem, a Kangiem. Nie podwalałaby się, nie robiła scen, miałaby to gdzieś i może w pewnym momencie sama by rzuciła Kima? Cholera wiedziała, ale no. Byłoby im łatwiej. To na pewno.
W każdym razie to już była późna godzina, należało zadbać o biednego lidera w którego alkohol wchodził coraz bardziej. Znaczy, już nie wchodził, ale zaczynał działać z przytupem, bo poskładał go już mocno. Wcześniej jeszcze jakoś chodził, a teraz to siedział rozlany na całym stoliku i coś tam smęcił pod nosem. Nikt go nie słuchał, każdy był zajęty sobą, jedynie był głaskany z takim „ojojoj, ktoś tu odpada”. Może czekali aż zezgonuje aby narysować mu markerem niezmywalnym wąsy i chuja na czole. Letty i Nero pewnie by mu to zrobili. Gdyby mieli marker.
Oczywiście, że Moon był przy Amandzie. Szmata. I oczywiście, że Lilith wyłapała jej nieprzychylne spojrzenie zanim ta się szeroko uśmiechnęła. Dwulicowa jędza, naprawdę. Shelby starała się tym nie przejmować, ale jej zachowanie jednak na nią wpływało. Chcąc nie chcąc. Nie chciała jednak się teraz skarżyć, ani psuć nikomu imprezy, dlatego udawała, że toksyczność przyjaciółki Isaaca spływa po niej jak po kaczce. Uśmiechnęła się więc ciepło do Bekona, przede wszystkim jednak skupiając się na Moonie, kiedy się do niego zbliżała, aby przylgnąć do chłopaka bokiem. Amandę odprowadziła jedynie spojrzeniem, nie bardzo przejmując się jej odejściem do Abigail. Jedna warta drugiej, naprawdę. Chyba coraz bardziej rozumiała Kanga i jego zazdrość.
– Nie szkodzi. - odpowiedziała miło i z uśmiechem Bekonowi, sięgając dłonią do obejmującej ją ręki Isaaca. I naprawdę nie miała do niego problemu! Jakby nie było, to był super przyjacielem, nie to co niektórzy, a ona w tym czasie i tak była wyłapywana oraz zagadywana przez innych. No i dobrze się bawiła! Dawała sobie radę sama, chociaż no… już trochę zaczynało jej brakować swojego chłopaka. Zachciało jej się mieć super rozchwytywanego idola, którego kochali wszyscy, to musiała nauczyć się nim dzielić.
Uśmiechnęła się wdzięcznie do chłopaka, kiedy ten powiedział, że ich zostawia, a potem zerknęła w kierunku Isaaca, kręcąc głową, gdy zaczął ją przepraszać. Bo no nie musiał! Była samowystarczalnym stworzeniem, które potrafiło się odnaleźć w różnych sytuacjach! Nie zawsze, czasami zajmowało jej to więcej czasu, ale tu miała super wsparcie jego znajomych, którzy nie byli Amandą. Słysząc jednak jego zapytanie czy wszystko w porządku…
– Trzeba zabrać już stąd Rhysa, bo trochę chłopak umiera. - powiedziała, zerkając w kierunku stolików z których przyszła, a dokładniej na lidera zespołu, który tylko dłonią ruszał w rytm muzyki, specjalnie omijając odpowiedzi na pytanie, bo… no. Niby było wszystko w porządku, ale jednak trochę nie było. I to nawet nie było tak, że jej się coś wydawało czy „źle odebrała”. Amanda była po prostu bezczelną, manipulacyjną szantażystką. I świetną aktorką. – Chungha sama mu nie da rady… a lepiej go wziąć póki jeszcze kontaktuje, bo jak zacznie nam się przelewać przez ręce to kaplica. - powiedziała, zaraz odwracając się do niego frontem i obejmując w pasie, aby tak po ludzku się do niego przytulić, wyraźnie stęskniona. Chyba w ten sposób też napełniała sobie siły na cały wieczór. I tak się regenerowała. – Jeśli go odwozisz, to jadę z tobą. - powiedziała w niego, nawet nie podnosząc głowy, woląc ją mieć wciśniętą w jego pierś. Chciała się stąd w sumie wyrwać, a jeśli odwózka Rhysa do domu znaczyła, że dzięki temu spędzi z Isaaciem trochę czasu, to ona chciała.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ