30 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Niski, bo facet zaczyna się do 179 cm. Instruktor surfingu, który próbuje również swoich sił w internecie. Często można go też spotkać na motocrossie, bo lubi się w to bawić gdzieś na tych bardziej bagnistych terenach. Wiele przeżył i zna Lorne Bay jak własną kieszeń.
Impreza! Impreza! Impreza! Czasami trzeba wrzucić na luz i nie być takim spiętym. Brock starał się stronić od nadmiernych imprez, ale ostatnio tak długo był w procesie abstynencji, że wypadało w końcu na jakąś się wybrać. Kiedy tylko więc pojawiła się informacja o tym, że szykuje się impreza na plaży, czuł się zaproszony. Nie chciał iść sam dlatego też przygruchał sobie jakąś koleżankę po fachu, która podobnie jak i on bardzo lubiła surfować i nie była to jego przyjaciółka Rosalyn, którą powinien zaprosić, ale nawet nie przyszło mu to do głowy. Uważał ją za siostrę, a siostrę wolał trzymać z daleka od takich imprez. Ciężka to była relacja, kilka razy mógłby przysiąść, że dawała mu czytelne znaki jakby była nim zainteresowana w innych kategoriach niż przyjaźń. Te znaki głównie pojawiały się po alkoholu, a więc nie brał ich za bardzo na poważnie. Ostatnio też nie za często ze sobą rozmawiali, szykował się do jakiegoś eventu Red Bulla, bo zostało zaproszony, a więc nie wypada wybrzydzać. To też musiał trochę zrobić szumu w mediach społecznościowych. Co ciekawe nie będzie wcale dotyczyło to surfingu, a raczej popisów kaskaderskich na motocrossie, trochę był zajarany, bo będzie mógł spotkać naprawdę świetnych mistrzów kaskaderskich. Nigdy jakoś nie podążał ślepo za sławą, po prostu miał dobrą zajawkę i starał się żyć tak aby nie narobić sobie kłopotów. To co przeżył paradoksalnie też go wzmocniło, a trudne dzieciństwo szybciej zrobiło z niego faceta, chociaż z tym można się kłócić, bo niektórzy nadal uważają, że jest po prostu dużym chłopcem.
Plaża błyszczała, otoczka imprezy była naprawdę imponująca. Większość osób skądś kojarzył, przechadzał się kolejnymi można to nazwać alejkami ze swoją towarzyszką i nagle dostrzegł przy stoliku siedzącą Rosalyn, dlatego też przeprosił swoją koleżankę i podszedł na tyle blisko aby zauważyła jego sklepową koszulkę, krótkie spodenki i te eleganckie klapki, a w ręku trzymał drinka, bo udało mu się skubnąć jednego po drodze, był szybki.
- Rose? Wypada tak Pani doktor bywać na takich imprezach? Czy to nie było tak, że wtedy mają o Tobie złą opinie? - dwa pytania na sam początek, upił ze swojego drinka, szeroko się uśmiechnął i niespodziewanie dołączyła do niego jego koleżanka - Uu, to jest Sam, moja koleżanka. Zdarza nam się razem powygłupiać na desce - nie czuł się niezręcznie, bo przecież tak naprawdę nic złego nie robił w swoim mniemaniu.

Rosalyn Adler
powitalny kokos
Scorpion
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
doktor Adler od niemalże dwóch lat pracuje w miejscowej przychodni jako lekarz rodzinny, obecnie singielka, która boi się zaryzykować, aby przez to nie stracić najlepszego przyjaciela
1.

Imprezowanie zdecydowanie nie leżało w naturze Rosalyn, aczkolwiek również i ona jak każdy człowiek, a przy tym nadal raczej dość młoda kobieta, lubiła wyjść gdzieś między ludzi, aby nie spędzać kolejnego wieczora w towarzystwie czterech ścian swojego mieszkania. I tak chyba wystarczającym było to, że spędzała niemalże całe dnie w swoim gabinecie w przychodni, gdzie jedynym towarzystwem byli pacjenci, a to nie było zbyt pokrzepiające. Nie żeby narzekała, bo przecież kocha swoją pracę i jest lekarzem z powołania, a nie z przymusu, aczkolwiek czasami tęskniła już za swoimi rówieśnikami, mimo, że miała to nieustanne wsparcie siostry i przyjaciół, w tym także właśnie Brock’a, którego jednak chwile już nie widziała. I chyba zwyczajnie zaczynała za nim tęsknić, nie tylko dlatego, że uwielbiała spędzać z nim czas, że przy nim czuła się po prostu sobą, że nie musiała udawać… a nie, chwila, musiała przecież ukrywać to co rzeczywiście czuje – a co bała się wyjawić, aby raz – nie zostać zranioną, a dwa – aby nie stracić jego przyjaźni. Jedynie właśnie alkohol sprawiał, że nieco puszczały jej hamulce, a za sprawą dość słabej główki, nie panowała nad tym co robiła i mówiła, wobec czego sama chyba nie miała nawet świadomości co do tego, że gdy już wypiła o kilka drinków za dużo, to rzucała przyjacielowi jakieś jednoznaczne sygnały. Przecież powinien być dla niej wyłącznie jak brat, a przede wszystkim jak najlepszy przyjaciel, na którego wsparcie zawsze mogła liczyć. Wiedziała jednak, że i on ma sporo na głowie, więc nie narzucała mu się w ostatnich dniach, a sama przecież też w przychodni spędzała czasami więcej czasu niż powinna, dlatego zapewne dzisiaj zdecydowała się na ten – nieco szalony – wypad na plażową imprezę, w towarzystwie jednej z dobrych znajomych, które skutecznie dbały o to, aby doktor Adler nie przesiadywała w domu dwa cztery na dobę. A wyciągnąć ją gdzieś, to graniczyło z cudem. Co z tego jednak, że ostatecznie na imprezie została sama, bo koleżanka zniknęła w tłumie z jakimś napalonym facetem, a Rose siedząc przy stoliku, popijała drinka, planując już po cichu to jak się stąd szybko zmyć. Wtem też nagle usłyszała znajomy głos, a gdy uniosła wzrok – zobaczyła przed sobą znajomą postać, na co kąciki jej ust szybko uniosły się ku górze. – Brock, cześć – odparła zaraz, uśmiechając się nieco szerzej, bo sam jego widok sprawiał, że czuła jakieś przyjemne ciepło w środku – Zdecydowanie nie wypada mi się bawić na takich imprezach, w sumie nie wiem czemu w ogóle dałam się namówić koleżance, która i tak ostatecznie zniknęła gdzieś z jakimś facetem i… zgaduje, że już nie wróci – stwierdziła, unosząc znacząco brew, bo zapewne oboje doskonale wiedzieli co takie zniknięcie oznaczało – Ale oczywiście Ciebie mogłam się tutaj spodziewać, może właśnie dlatego podświadomie tutaj przyszłam, żeby Cię zobaczyć? Bo zapomniałeś o swojej przyjaciółce ostatnio – wytknęła mu trochę z rozbawieniem, jakby mając chwilowo nadzieję co do tego, że ta impreza nie jest całkowicie stracona. Jakże się jednak pomyliła, bo zaraz u boku bruneta pojawiła się smukła, śliczna dziewczyna, która uwiesiła się na jego ramieniu, wyraźnie zadowolona. Uśmiech z twarzy Rose szybko zniknął. – Na desce… - powtórzyła, jakby nie do końca wierząc, że te ich wspólne wygłupy oscylowały wyłącznie wokół deski, ale mimo to grzecznie się przywitała i przedstawiła, chociaż poczuła wyraźnie ukłucie zazdrości – Miło Cię poznać – skłamała, obserwując jak dziewczyna mówiła mu coś na ucho, a Rosalyn w tym czasie jednym ruchem opróżniła zawartość swojej szklanki, chyba pragnąc jednak szybko się stąd zmyć. Drink co prawda już sprawił, że jej ciało się rozluźniało, ale obecność Brock’a tutaj chyba nie wróżyła dla niej nic dobrego. Brock i alkohol to wybuchowe połączenie, ale… zamiast wstać i wyjść, podniosła się i spojrzała na tę dwójkę. – Przyda mi się drugi drink – wskazała na pustą szklankę, po czym ruszyła w stronę baru. Brock zaś zapewne miał świadomość tego, że pani doktor i alkohol to trochę niebezpieczne połączenie, bo przecież doskonale ją znał. Rose jednak chwilowo nawet się nie przejmowała tym, że może zrobić potem coś głupiego, bo chwilowa zazdrość nieco ją zaślepiała.
Brock Canterbury
powitalny kokos
Rosalyn Adler
30 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Niski, bo facet zaczyna się do 179 cm. Instruktor surfingu, który próbuje również swoich sił w internecie. Często można go też spotkać na motocrossie, bo lubi się w to bawić gdzieś na tych bardziej bagnistych terenach. Wiele przeżył i zna Lorne Bay jak własną kieszeń.
Brock był ślepy. Nie zauważał, że Rosalyn jest nim zainteresowana od jakiegoś czasu. Zawsze traktował to wszystko z przymrużeniem oka i zdarzyło się nawet, że wyznawała mu miłość, ale zazwyczaj działo się to kiedy ściągał jej buty kładąc ją do łóżka po jakiejś imprezie, a więc nie traktował tego poważnie. Sam zawsze starał się trzymać dystans między nimi, traktując ją bardziej jak siostrę i przez to łatwiej mu było powstrzymywać się przed pewnymi rzeczami. Nie ulega wątpliwości, że Rosalyn podobnie jak jej bliźniaczką, którą znał również, to bardzo atrakcyjne dziewczyny, które przyciągały uwagę wielu mężczyzn. Canterbury jednak nie miał wyraźnego parcia na to aby zmienić swój stan cywilny, a same spotkania z kobietami też często zamieniał na jazdę na desce, co sprawiało mu zdecydowanie więcej frajdy, chociaż żadna fala nie może równać się z kobietami, które czasami ciężko okiełznać. Żadna fala w sumie też nigdy nie zadaje pytań, a więc może dlatego jest łatwiej.
- Obawiam się, że tak może być. Tym bardziej, że jest tutaj naprawdę sporo ludzi, łatwo się zgubić - rozejrzał się po otoczeniu na potwierdzenie swoich słów - Masz rację, trochę zapomniałem... - ale nie dokończył swojej wypowiedzi, bo dołączyła do nich jego koleżanka, która od razu spowodowała, że mina Rosalyn się zmieniła, ale jakoś niespecjalnie brał sobie to do serca. Przedstawili się sobie i w sumie wszystko wyglądało w miarę dobrze, chociaż czuć było, że atmosfera jest dziwna, co też na ucho powiedziała mu znajoma, która oznajmiła mu, że pójdzie poszukać znajomych dając mu chwilę czasu z Adler. Dlatego też kiedy znajoma go opuściła, westchnął pod nosem już zostając sam, a chwilę później ruszył w stronę bardzo szybko odnajdując panią doktor i zajmując miejsce obok niej, na jego szczęście jeszcze nikt się do niej nie dosiadł, a więc nie musiał nikogo spławiać.
- Hej, hej. Wiesz doskonale, że alkohol Ci nie służy - powiedział zabierając od niej drinka jakby to zrobił starszy brat, ale on już nie raz przekonał się, że głowa Rosalyn do najmocniejszych nie należy - Powiesz mi o co chodzi? Masz jakieś problemy? Obiecuje, że będę się odzywał częściej. To tylko kilka dni, a już przypominasz poważną czterdziestkę - mruknął wyraźnie rozbawiony.
powitalny kokos
Scorpion
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
doktor Adler od niemalże dwóch lat pracuje w miejscowej przychodni jako lekarz rodzinny, obecnie singielka, która boi się zaryzykować, aby przez to nie stracić najlepszego przyjaciela
Brock był ślepy, a Rose była zaślepiona uczuciem do niego, dlatego zapewne nie dostrzegała wokół innych mężczyzn. Sprawił, że w jakimś stopniu jej serce po prostu należało do niego, przez lata przyjaźni zbliżyli się do siebie tak bardzo, że Rosalyn być może nagle nie spostrzegła się nawet kiedy zatarła się ta linia między przyjaźnią, a miłością. Nawet jeżeli trudno mówić o prawdziwej miłości, bo póki co była czysto platoniczna. Nadal jednak pragnęła więcej, a jednocześnie nadal nie potrafiła zrobić kroku do przodu, bo bała się tego, że straci jego przyjaźń, a tego na pewno nie chciała. Jeżeli więc miała cierpieć, to wolała cierpieć, ale mając go u swojego boku, bo ceniła sobie jego obecność w swoim życiu, tym bardziej odczuwała też to, że kilka dni się nie widzieli. Tym bardziej bolał ją widok Brock’a, z towarzyszącą mu właśnie śliczną dziewczyną, do której być może nie mogła się nawet porównywać. Nadal traktował ją po prostu jak siostrę, a Rosalyn tak naprawdę nie wiedziała czy w ogóle była szansa na to, aby myślał o niej w innych kategoriach, bo nigdy nie dawał jej takich sygnałów – na pewno nie na poważnie.
Trochę bardzo – zdążyła jedynie zawtórować jego słowom, bo pojawiła się tajemnicza piękność, przez którą dobry nastrój Adler nagle gdzieś uleciał. Pozostawała grzeczna, jak przystało na panią doktor, ale wolała raczej szybko się ulotnić, niż oglądać załączony obrazek. Usiadła przy barze i zamówiła raz jeszcze tego samego drinka, spoglądając na miejsce obok, które nagle ktoś zajął. Zaskoczona dostrzegła swojego przyjaciela, po czym zerknęła jeszcze za siebie, tak dla pewności co do tego czy był teraz sam. – I co z tego? Nie jesteś moim ojcem ani bratem żebyś miał mi zabraniać pić – stwierdziła, na start może zbyt oschle niż chciała, ale to chyba połączenie alkoholu i zazdrości już wyzwalało w niej sprzeczne emocje – O nic nie chodzi, Brock. Idź zajmij się swoimi znajomymi albo tą śliczną dziewczyną, którą gdzieś zgubiłeś, ja sobie dam radę. I wiem, że to tylko kilka dni, nie mam Ci tego przecież za złe, nie musimy się widywać codziennie, tak? – spojrzała na niego, wrzucając nieco na luz, ale jakby z takim lekkim rozczarowanie czy smutkiem w głosie. On jednak znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że kłamie – czego zresztą robić i tak nie umiała. – Żadna czterdziestka – szturchnęła go w udo, na wspomnienie o wieku, po czym ześlizgnęła się z krzesła i stanęła przed nim – A teraz oddaj mi drinka, bo chce się napić – spróbowała sięgnąć po swoją szklankę, ale odsunął ją nieco dalej, przez co pochyliła się bardziej, niemalże wpadając na męski tors – Brock… - mruknęła zniecierpliwiona, przekręcając głowę i spoglądając w jego oczy, gdy wsparła się dłonią o jego klatkę piersiową, na moment zastygła tak w bezruchu, ale szybko się wycofała i wyprostowała, musząc nieco odetchnąć – Będziesz mi dzisiaj robił na złość? Jeżeli tak się martwisz o moją słabą głowę, to może po prostu mnie przypilnuj i odstaw potem bezpiecznie do domu.
Brock Canterbury
powitalny kokos
Rosalyn Adler
ODPOWIEDZ