about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Nie jest w najlepszym humorze. Od czasu spotkania z Julią, w ogóle nic nie idzie mu najlepiej. Drobne rzeczy urastają do rangi problemu i irytują go t a k, że z trudem nad sobą panuje. Naprawdę, zachowanie racjonalnego stanu umysłu kosztuje go wiele wysiłku. Dlatego nie radzi sobie też za specjalnie z bałaganem, który jego córka generuje w domu. W s z ę d z i e są jej rzeczy. Domyślał się, że to częściowo na pewno bałaganiarstwo, ale przede wszystkim – kara za to, że wrócili do Australii. On sam nie był specjalnie zadowolony, że to musiało nastąpić, ale nie miał innego pomysłu. WYJŚCIA. Nie było innego wyjścia i naprawdę liczył na to, że któregoś razu jego rodzone dziecko wykaże się taką dawką wyrozumiałości i intelektu, że dotrze do niej, że to najlepsze rozwiązanie.
Teraz jednak próbuje uprzątnąć pobojowisko w kuchni, zapewne po przygotowaniu jakiegoś super fit smoothie, którymi żywią się nastolatki. Albo miksowała coś do nałożenia na twarz, nie bardzo był biegły w tych wszystkich lifestyle’owych trendach.
Z wyraźnym niezadowoleniem nalewa wody do blendera, w którym cała ta tajemnicza maź zastygła i poirytowany wyłącza niepotrzebne światło. Najpierw w przedpokoju, potem w salonie.
–BARBARA? – rzuca w przestrzeń, próbując przywołać latorośl. Od siedemnastu lat przeklina jej matkę za to, jakie imię wybrała dla tego dziecka. Bar ba ra. Można połamać sobie język, kiedy próbujesz szybko i intensywnie zawołać gówniaka. – BARB?! – dodaje, używając skrótu, który przychodzi mu zdecydowanie prościej niż ten, którego będzie musiał użyć, jeśli dziewczyna nie wystawi zaraz głowy zza któryś drzwi.
– BARBARO CZY TY UWAŻASZ, ŻE RACHUNKI ZA PRĄD PŁACĄ SIĘ SAME? – zaczyna tonem klasycznego czterdziestolatka. Ściąga z ramion bluzę i przewiesza ją przez krzesło przy kuchennej wyspie. Nie jest jednak stworzony do sportu. Kilka kilometrów wolnej przebieżki prawie kosztowało go życie. Jest blady, oddycha za szybko i naprawdę, naprawdę ostatnie, co chciałby teraz przeżywać to potyczkę słowną z pierworodnym i zarazem jedynym dzieckiem. Zagląda do lodówki, żeby wyciągnąć stamtąd coś chłodnego do picia i wtedy orientuje się, że butelka soku jest pusta. Kurwa, wymyka się z jego ust po cichu.
Barbie Polanski
Teraz jednak próbuje uprzątnąć pobojowisko w kuchni, zapewne po przygotowaniu jakiegoś super fit smoothie, którymi żywią się nastolatki. Albo miksowała coś do nałożenia na twarz, nie bardzo był biegły w tych wszystkich lifestyle’owych trendach.
Z wyraźnym niezadowoleniem nalewa wody do blendera, w którym cała ta tajemnicza maź zastygła i poirytowany wyłącza niepotrzebne światło. Najpierw w przedpokoju, potem w salonie.
–BARBARA? – rzuca w przestrzeń, próbując przywołać latorośl. Od siedemnastu lat przeklina jej matkę za to, jakie imię wybrała dla tego dziecka. Bar ba ra. Można połamać sobie język, kiedy próbujesz szybko i intensywnie zawołać gówniaka. – BARB?! – dodaje, używając skrótu, który przychodzi mu zdecydowanie prościej niż ten, którego będzie musiał użyć, jeśli dziewczyna nie wystawi zaraz głowy zza któryś drzwi.
– BARBARO CZY TY UWAŻASZ, ŻE RACHUNKI ZA PRĄD PŁACĄ SIĘ SAME? – zaczyna tonem klasycznego czterdziestolatka. Ściąga z ramion bluzę i przewiesza ją przez krzesło przy kuchennej wyspie. Nie jest jednak stworzony do sportu. Kilka kilometrów wolnej przebieżki prawie kosztowało go życie. Jest blady, oddycha za szybko i naprawdę, naprawdę ostatnie, co chciałby teraz przeżywać to potyczkę słowną z pierworodnym i zarazem jedynym dzieckiem. Zagląda do lodówki, żeby wyciągnąć stamtąd coś chłodnego do picia i wtedy orientuje się, że butelka soku jest pusta. Kurwa, wymyka się z jego ust po cichu.
Barbie Polanski
about
buntowniczka, która robi wszystko aby ojciec posiwiał w całości
001.
Ludzi zawsze śmieszą słowa, że czyjeś życie zostało zniszczone przez przeprowadzkę, tym bardziej jeśli takie słowa padają z ust nastolatki, która x lat ma jeszcze do przeżycia. Ale taka była prawda, Barbie czuła, że jej życie znów zostało wrzucone do worka na śmieci i wyrzucone, a w jego miejsce dostała kolejny czarny woreczek.
Ciemnowłosa była w takim wieku, w którym zdobywa się pierwsze miłości i przyjaźnie na całe życie, urządza najlepsze imprezy i po prostu tworzy się wspomnienia dla nowego pokolenia. Niestety ten przywilej został jej odebrany z dnia na dzień, sama nawet nie wiedziała dlaczego. Adam nie brał pod uwagę uczuć Barbary, która zostawiając za sobą Londyn zostawiła nie tylko kilka par butów, ale i również przyjaciół. Ciekawe jakby on się czuł gdyby jego rodzice przestawiali by go z kąta w kąt.
Nie ogarniam czy są wakacje czy jednak rok szkolny, ale Barbie też miała w to trochę wygwizdane. Po powrocie do Lorne Bay robiła wszystko na opak, myślała, że w ten sposób ojciec zrozumie jak ją skrzywdził.
Dzisiejszy dzień spędziła w domu, nie wychylała nosa nawet do ogrodu tylko chodziła z tabletem w dłoni przez który rozmawiała z przyjaciółką z Londynu, która w skrócie zdawała jej relacje z tego co dzieje się po jej wyjeździe z całą paczką,
Nie zwróciła szczególnej uwagi na to co za sobą zostawia, a mianowicie cały syf. Używała widelca, zostawiła i wzięła czysty bo przecież nie będzie brudnym jadła, a obsługa zmywarki to była dla niej totalnie czarna magia. Ojciec nawet instrukcji nie zostawił więc to wszystko to jego wina.
Barbie na gadaniu z przyjaciółką spędziła godziny, ploteczki skończyły się w momencie, w którym Adam wrócił do domu i zaczął krzyczeć w niebogłosy już od samego wejścia. Ciemnowłosa zwlekła się powoli z łóżka odkładając tablet na szafkę nocną i za chwile pojawiła sie w kuchni.
- Co tak krzyczysz? Głucha nie jestem. - jęknęła wchodząc do pomieszczenia i opierając się o ciemną framugę tuż przy wejściu.
- No nie, a czy ty uważasz, że imię Barbara jest zdrowe dla dziecka? Przecież tak ludzie nazywają klacze. - wypomniała ojcu, niby nie jego wina bo to matka chyba z konia w dzieciństwie padła, ale jej tutaj nie ma, a ona dalej jest na niego zła.
- Dlatego grzecznie i z pięknym uśmiechem proszę Cię tato, ogarnij się. Musisz uważać na ciśnienie bo w Twoim wieku łatwo o zawał. - rzekła spokojnie zaplatając ręce na piersiach. Swoje spojrzenie zatrzymała na Adamie, którego uważnie obserwowała. Nie chciałaby teraz jej tutaj gdzieś padł jak długi bo ona wszystkie zajęcia z pierwszej pomocy przespała i jedyne co umie to usta usta, a nie wypada ojcu pchać języka do buzi. Nie dość, że to nie higieniczne to jeszcze takie...fuj i ogólnie creepy.
Adam Polanski
Ludzi zawsze śmieszą słowa, że czyjeś życie zostało zniszczone przez przeprowadzkę, tym bardziej jeśli takie słowa padają z ust nastolatki, która x lat ma jeszcze do przeżycia. Ale taka była prawda, Barbie czuła, że jej życie znów zostało wrzucone do worka na śmieci i wyrzucone, a w jego miejsce dostała kolejny czarny woreczek.
Ciemnowłosa była w takim wieku, w którym zdobywa się pierwsze miłości i przyjaźnie na całe życie, urządza najlepsze imprezy i po prostu tworzy się wspomnienia dla nowego pokolenia. Niestety ten przywilej został jej odebrany z dnia na dzień, sama nawet nie wiedziała dlaczego. Adam nie brał pod uwagę uczuć Barbary, która zostawiając za sobą Londyn zostawiła nie tylko kilka par butów, ale i również przyjaciół. Ciekawe jakby on się czuł gdyby jego rodzice przestawiali by go z kąta w kąt.
Nie ogarniam czy są wakacje czy jednak rok szkolny, ale Barbie też miała w to trochę wygwizdane. Po powrocie do Lorne Bay robiła wszystko na opak, myślała, że w ten sposób ojciec zrozumie jak ją skrzywdził.
Dzisiejszy dzień spędziła w domu, nie wychylała nosa nawet do ogrodu tylko chodziła z tabletem w dłoni przez który rozmawiała z przyjaciółką z Londynu, która w skrócie zdawała jej relacje z tego co dzieje się po jej wyjeździe z całą paczką,
Nie zwróciła szczególnej uwagi na to co za sobą zostawia, a mianowicie cały syf. Używała widelca, zostawiła i wzięła czysty bo przecież nie będzie brudnym jadła, a obsługa zmywarki to była dla niej totalnie czarna magia. Ojciec nawet instrukcji nie zostawił więc to wszystko to jego wina.
Barbie na gadaniu z przyjaciółką spędziła godziny, ploteczki skończyły się w momencie, w którym Adam wrócił do domu i zaczął krzyczeć w niebogłosy już od samego wejścia. Ciemnowłosa zwlekła się powoli z łóżka odkładając tablet na szafkę nocną i za chwile pojawiła sie w kuchni.
- Co tak krzyczysz? Głucha nie jestem. - jęknęła wchodząc do pomieszczenia i opierając się o ciemną framugę tuż przy wejściu.
- No nie, a czy ty uważasz, że imię Barbara jest zdrowe dla dziecka? Przecież tak ludzie nazywają klacze. - wypomniała ojcu, niby nie jego wina bo to matka chyba z konia w dzieciństwie padła, ale jej tutaj nie ma, a ona dalej jest na niego zła.
- Dlatego grzecznie i z pięknym uśmiechem proszę Cię tato, ogarnij się. Musisz uważać na ciśnienie bo w Twoim wieku łatwo o zawał. - rzekła spokojnie zaplatając ręce na piersiach. Swoje spojrzenie zatrzymała na Adamie, którego uważnie obserwowała. Nie chciałaby teraz jej tutaj gdzieś padł jak długi bo ona wszystkie zajęcia z pierwszej pomocy przespała i jedyne co umie to usta usta, a nie wypada ojcu pchać języka do buzi. Nie dość, że to nie higieniczne to jeszcze takie...fuj i ogólnie creepy.
Adam Polanski
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Wychował potwora. Zawsze był przekonany, że nie szło mu najlepiej w to całe rodzicielstwo, ale nie spodziewał się, że stworzy człowieka na swój obraz i podobieństwo i będzie potem żałował tego na każdym kroku. Była butna, wyszczekana i zaczepna. Z jednej strony powinien być dumny, że nie wychował kobiety, która nie potrafiłaby walczyć o swoje, ale czasem marzył o tym, żeby potrafiła odpuścić. Zwłaszcza staremu ojcu.
Adam mierz więc Barbie spojrzeniem i pozwala jej wyrzucić po raz miliardowy żale dotyczące swojego imienia.
– Wiesz, że z nienawiści do swojego imienia kiedyś po prostu się wyrasta? Mogłaś naprawdę trafić gorzej. Mogłem się zgodzić, żeby matka nazwała cię Hiacyntą albo Isaurą, nie wiem w końcu, jakie dramatyczne seriale wtedy oglądała… – mamrocze i odwraca się na moment do córki plecami, żeby bardzo s u g e s t y w n i e załadować zmywarkę i nacisnąć przycisk START tak, żeby brunetka dokładnie zanotowała JAK TO SIĘ ROBI. Nie dodaje jednak do tego żadnego komentarza. Liczy na to, że to wystarczy.
– A jeśli chodzi o zawał… Barb, to co widziałaś ostatnio… – Polański jest zakłopotany. Wzdycha przeciągle i dotyka palcami swojego karku. Jak ma wytłumaczyć się przed własnym dzieckiem, że przyprowadził kogoś do domu, bo jej miało tutaj n i e b y ć? Może nigdy nie był wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o nietrwałe i przelotne związki, ale nigdy dotychczas nie dał się aż tak przyłapać na gorącym uczynku. Czyżby po czterdziestce stracił czujność? Poczuł się zbyt pewnie? Ostatni raz odklejał się w popłochu od dziewczyny i próbował nieudolnie zapinać guziki koszuli w liceum, kiedy do domu wparowała jego babcia. Stopień upokorzenia jednak nie zmalał nawet odrobiny, nawet jeśli te wydarzenia dzieliło dobre dwadzieścia pięć lat.
– Po prostu przepraszam, tak? Nie miałem pojęcia, że nie będziesz nocowała u przyjaciółki. Nie powinienem przychodzić tu z Jordan – przywołuje imię Pollard, żeby podkreślić (co w jego mniemaniu miało być jakiegoś rodzaju ratunkiem), że nie była to przypadkowo wyciągnięta laska z baru. Znał ją. Może zamierzał się z nią spotykać. Chociaż to, że znała się z Julią, zdecydowanie sporo komplikowało. Nie jest to jednak wiedza, którą zamierzał dzielić się z nastolatką.
– Pokłóciłyście się? – zakłopotany, próbuje ratować się pytaniem, przesuwając kierunek rozmowy w celu zbadania, dlaczego Barbie pojawiła się w domu w środku nocy, na przekór poprzednich planów.
Barbie Polanski
Adam mierz więc Barbie spojrzeniem i pozwala jej wyrzucić po raz miliardowy żale dotyczące swojego imienia.
– Wiesz, że z nienawiści do swojego imienia kiedyś po prostu się wyrasta? Mogłaś naprawdę trafić gorzej. Mogłem się zgodzić, żeby matka nazwała cię Hiacyntą albo Isaurą, nie wiem w końcu, jakie dramatyczne seriale wtedy oglądała… – mamrocze i odwraca się na moment do córki plecami, żeby bardzo s u g e s t y w n i e załadować zmywarkę i nacisnąć przycisk START tak, żeby brunetka dokładnie zanotowała JAK TO SIĘ ROBI. Nie dodaje jednak do tego żadnego komentarza. Liczy na to, że to wystarczy.
– A jeśli chodzi o zawał… Barb, to co widziałaś ostatnio… – Polański jest zakłopotany. Wzdycha przeciągle i dotyka palcami swojego karku. Jak ma wytłumaczyć się przed własnym dzieckiem, że przyprowadził kogoś do domu, bo jej miało tutaj n i e b y ć? Może nigdy nie był wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o nietrwałe i przelotne związki, ale nigdy dotychczas nie dał się aż tak przyłapać na gorącym uczynku. Czyżby po czterdziestce stracił czujność? Poczuł się zbyt pewnie? Ostatni raz odklejał się w popłochu od dziewczyny i próbował nieudolnie zapinać guziki koszuli w liceum, kiedy do domu wparowała jego babcia. Stopień upokorzenia jednak nie zmalał nawet odrobiny, nawet jeśli te wydarzenia dzieliło dobre dwadzieścia pięć lat.
– Po prostu przepraszam, tak? Nie miałem pojęcia, że nie będziesz nocowała u przyjaciółki. Nie powinienem przychodzić tu z Jordan – przywołuje imię Pollard, żeby podkreślić (co w jego mniemaniu miało być jakiegoś rodzaju ratunkiem), że nie była to przypadkowo wyciągnięta laska z baru. Znał ją. Może zamierzał się z nią spotykać. Chociaż to, że znała się z Julią, zdecydowanie sporo komplikowało. Nie jest to jednak wiedza, którą zamierzał dzielić się z nastolatką.
– Pokłóciłyście się? – zakłopotany, próbuje ratować się pytaniem, przesuwając kierunek rozmowy w celu zbadania, dlaczego Barbie pojawiła się w domu w środku nocy, na przekór poprzednich planów.
Barbie Polanski
about
buntowniczka, która robi wszystko aby ojciec posiwiał w całości
Adam powinien się cieszyć, że jego własna córka bardziej wdała się w niego niż we własną matkę. Bo wtedy biedaczek naprawdę mógł szybko odejść z tego świata pozostawiając córkę na pastwę dziadka i wujka. Co by dopiero z niej niej za babsko wyrosło! Chociaż jakby nie patrzeć i tak nie ma kolorowo jako jedyna baba pośród samych facetów. Kiedyś obok niej była jeszcze Julka i wtedy jakoś mogły się wspierać, a tak to biedna Barbie została sama z całym tym cyrkiem, który nazywany jest rodziną.
Obserwowała poczynania ojca jak teatralnie zamykał zmywarkę, a potem ją włączał, nastolatka cicho prychnęła pod nosem i weszła głębiej do pomieszczenia siadając na jednym z wolnych krzeseł przy dużym stole.
- O Isaura, jak niewolnica. Wtedy imię idealnie pasowałaby do mojej obecnej sytuacji. - nie mogła się powstrzymać aby nie dodać swoich trzech groszy do jego wypowiedzi. Przecież to byłoby idealne kombo! Jej imię faktycznie odzwierciedlałoby jej życie, w którym momentami czuje się jak niewolnica.
Zrobiła wielkie oczy kiedy zrozumiała przez ostatnie słowa Adama do czego zmierza i od razu uniosła dłonie w górę.
- Błagam Cię, daruj sobie. Nie chce nawet tego słuchać, ledwo co wymazałam ten obraz z pamięci, a Ty mi znów o tym przypominasz. - wymamrotała robiąc minę taką jak robią dzieci kiedy oznajmiają, że zaraz im się uleje. Tylko w przypadku Barbie oznaczało to, że lada moment może puścić pięknego pawia, a tego by nie chciał widzieć zważając na to co wcześniej pod jego nieobecność pochłonęła nastolatka.
Kiedy mężczyzna nie kończył tematu, a mówił dalej to ciemnowłosa przetarła dłońmi twarz i sama w siebie w myślach uspokajała. W głowie starała się odtworzyć jakąś imprezę czy inne śmieszne wydarzenie ze swojego życia, ale przed oczami dalej miała ojca i jego Jordan - która kompletnie nie umie dobrać rozmiaru biustonosza do swoich piersi. Czy kobiety w jej wieku nie powinny mieć takiej wiedzy w jednym palcu? A z resztą... F U U U U U U U U J!
- Wiesz co mnie pociesza? Że jednak mieliście na tyle przyzwoitości aby robić to w miejscu do tego przeznaczonym, a nie na kuchennym blacie, na którym rano robiłabym sobie kanapki. - jej własne słowa spowodowały, że po jej plecach przeszły ciarki, które nieźle nią wzdrygnęły.
- Poza tym sprzedam Ci patent, który powinieneś pamiętać ze studiów. Jak masz laskę w domu to wieszaj na klamce skarpetkę, wtedy wiadomo, że nie wchodzić. Albo chociaż daj znać, że jeśli miłe mi moje zdrowie psychiczne to abym nie wracała do domu. Ok? - wydawało się to najbardziej rozsądnym rozwiązaniem bo inaczej Adam musiałby wydać krocie na wizyty u wszystkich psychologów świata aby jego córka jako tako powróciła do ładu. Bo jakie dziecko nie miałby traumy widzieć swojego ojca z jakąś babką w pozycji 6+9 albo jeszcze innej.
- Co? Nieee. - poprawiła kosmyk włosów za ucho i uniosła lewą nogę opierając piętę na kawałku siedziska, a rękami objęła zgięte kolano i oparła na nim brodę. Tutaj akurat mówiła prawdę, nie pokłóciła się z przyjaciółką po prostu nie widziała się z nią po o wiele lepszym pomysłem było wybrać się w miejsce, w którym nie mogła przebywać. Jak np puste ulice miasta ze studentem na jego motorze, o czym ojciec nie musi wiedzieć.
- Doskonale wiesz, że jeśli nie śpię w swoim łóżku to się nie wysypiam. Poza tym nie przepadam za babskimi imprezami w stylu zaczarowany świat księżniczek czy coś takiego. - wzruszyła delikatnie ramionami i westchnęła cicho.
- Masz zamiar jeszcze zaprosić tą... Jagnę? w sensie Jordan? - uniosła brew w górę patrząc na ojca spojrzeniem, które powinno mu dać do zrozumienia, że jednak ta rozmowa go nie ominie.
Adam Polanski
Obserwowała poczynania ojca jak teatralnie zamykał zmywarkę, a potem ją włączał, nastolatka cicho prychnęła pod nosem i weszła głębiej do pomieszczenia siadając na jednym z wolnych krzeseł przy dużym stole.
- O Isaura, jak niewolnica. Wtedy imię idealnie pasowałaby do mojej obecnej sytuacji. - nie mogła się powstrzymać aby nie dodać swoich trzech groszy do jego wypowiedzi. Przecież to byłoby idealne kombo! Jej imię faktycznie odzwierciedlałoby jej życie, w którym momentami czuje się jak niewolnica.
Zrobiła wielkie oczy kiedy zrozumiała przez ostatnie słowa Adama do czego zmierza i od razu uniosła dłonie w górę.
- Błagam Cię, daruj sobie. Nie chce nawet tego słuchać, ledwo co wymazałam ten obraz z pamięci, a Ty mi znów o tym przypominasz. - wymamrotała robiąc minę taką jak robią dzieci kiedy oznajmiają, że zaraz im się uleje. Tylko w przypadku Barbie oznaczało to, że lada moment może puścić pięknego pawia, a tego by nie chciał widzieć zważając na to co wcześniej pod jego nieobecność pochłonęła nastolatka.
Kiedy mężczyzna nie kończył tematu, a mówił dalej to ciemnowłosa przetarła dłońmi twarz i sama w siebie w myślach uspokajała. W głowie starała się odtworzyć jakąś imprezę czy inne śmieszne wydarzenie ze swojego życia, ale przed oczami dalej miała ojca i jego Jordan - która kompletnie nie umie dobrać rozmiaru biustonosza do swoich piersi. Czy kobiety w jej wieku nie powinny mieć takiej wiedzy w jednym palcu? A z resztą... F U U U U U U U U J!
- Wiesz co mnie pociesza? Że jednak mieliście na tyle przyzwoitości aby robić to w miejscu do tego przeznaczonym, a nie na kuchennym blacie, na którym rano robiłabym sobie kanapki. - jej własne słowa spowodowały, że po jej plecach przeszły ciarki, które nieźle nią wzdrygnęły.
- Poza tym sprzedam Ci patent, który powinieneś pamiętać ze studiów. Jak masz laskę w domu to wieszaj na klamce skarpetkę, wtedy wiadomo, że nie wchodzić. Albo chociaż daj znać, że jeśli miłe mi moje zdrowie psychiczne to abym nie wracała do domu. Ok? - wydawało się to najbardziej rozsądnym rozwiązaniem bo inaczej Adam musiałby wydać krocie na wizyty u wszystkich psychologów świata aby jego córka jako tako powróciła do ładu. Bo jakie dziecko nie miałby traumy widzieć swojego ojca z jakąś babką w pozycji 6+9 albo jeszcze innej.
- Co? Nieee. - poprawiła kosmyk włosów za ucho i uniosła lewą nogę opierając piętę na kawałku siedziska, a rękami objęła zgięte kolano i oparła na nim brodę. Tutaj akurat mówiła prawdę, nie pokłóciła się z przyjaciółką po prostu nie widziała się z nią po o wiele lepszym pomysłem było wybrać się w miejsce, w którym nie mogła przebywać. Jak np puste ulice miasta ze studentem na jego motorze, o czym ojciec nie musi wiedzieć.
- Doskonale wiesz, że jeśli nie śpię w swoim łóżku to się nie wysypiam. Poza tym nie przepadam za babskimi imprezami w stylu zaczarowany świat księżniczek czy coś takiego. - wzruszyła delikatnie ramionami i westchnęła cicho.
- Masz zamiar jeszcze zaprosić tą... Jagnę? w sensie Jordan? - uniosła brew w górę patrząc na ojca spojrzeniem, które powinno mu dać do zrozumienia, że jednak ta rozmowa go nie ominie.
Adam Polanski
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Kiwa tylko głową z politowaniem, kiedy córka opowiada mu te wszystkie bzdury o wieszaniu skarpet na klamkach. Boże, czy on miał znowu naście lat, żeby robić takie bzdury? Nie mieszkał już w akademiku, żeby się nawzajem ze współlokatorami informować o takich incydentach. Miał czterdzieści statecznych lat i sama ta propozycja wywoływała w nim olbrzymi dyskomfort. Musiał jednak mieć na względzie to, że miał w domu stałą rezydentkę, która nie powinna nacinać się na sceny takie, jak ta zeszłotygodniowa.
Nie potrafi jednak powstrzymać się od prychnięcia, kiedy zostaje mu zadane pytanie o kolejną wizytę Jordan. Zauważa jednak w wierconym w niego spojrzeniu córki, że śmiechem nie jest w stanie zbyć tego tematu. Wzrusza więc ramionami, ale potrzebuje chwili, żeby zastanowić się nad odpowiedzią, która mogłaby usatysfakcjonować obie strony. Tę ciekawską, należącą do Barbie i tą ojcowską Adama, która powinna przejawiać, chociaż jakieś minimalne objawy dobrego wychowania. Krótkie sapnięcie. Polański otwiera usta, ale w zakłopotaniu nie wypowiada żadnego słowa w jej kierunku. Nerwowo pociera dłonią kark, a potem brodę. I chociaż minęły zaledwie sekundy, to mężczyzna czuje, jakby ta tortura trwała absolutnie całą wieczność.
– Barb, kiedyś o tym rozmawialiśmy. Seks nie musi oznaczać związku. Nie ma w tym nic złego, a czasem nawet lepiej zostawić rzeczy takimi, jakie są niż niepotrzebnie je komplikować – strumień niepedagogicznej treści wylewa się w końcu w kierunku nastolatki. Adam reflektuje się jednak, zatrzymuje znów wzdycha. Zdecydowanie nie jest w to wszystko najlepszy, stara się od lat, ale jego życiowy światopogląd nie sprzyja wychowywaniu przykładnych obywateli.
– Po prostu nie wiem, ok? Jeśli ją spotkasz to z pewnością nie z biustem na wierzchu – uśmiecha się złośliwie, widząc, jak córka znowu krzywi się na samo wspomnienie tej niezręczności.
– Ja mam czterdzieści lat, przynajmniej jestem świadomy wszystkich konsekwencji i o d p o w i e d z i a l n o ś c i. Mam przypomnieć ci, co o antykoncepcji opowiadał mi twój KOLEGA, którego zaprosiłaś kiedyś do domu? – odbija zgrabnie piłeczkę, przywołując w pamięci, jakiegoś oszołoma z liceum Barb, który chętnie – nazbyt wyluzowany w jego towarzystwie – postanowił się podzielić wszem wobec swoimi przemyśleniami na temat szkodliwości prezerwatyw dla rozwoju młodych mężczyzn. – Przyprowadź jeszcze raz kogoś tak oświeconego, a skończy w zatoce z aligatorami – uśmiecha się szeroko i m o c n o znacząco. Nawet nie żartuje.
Barbie Polanski
Nie potrafi jednak powstrzymać się od prychnięcia, kiedy zostaje mu zadane pytanie o kolejną wizytę Jordan. Zauważa jednak w wierconym w niego spojrzeniu córki, że śmiechem nie jest w stanie zbyć tego tematu. Wzrusza więc ramionami, ale potrzebuje chwili, żeby zastanowić się nad odpowiedzią, która mogłaby usatysfakcjonować obie strony. Tę ciekawską, należącą do Barbie i tą ojcowską Adama, która powinna przejawiać, chociaż jakieś minimalne objawy dobrego wychowania. Krótkie sapnięcie. Polański otwiera usta, ale w zakłopotaniu nie wypowiada żadnego słowa w jej kierunku. Nerwowo pociera dłonią kark, a potem brodę. I chociaż minęły zaledwie sekundy, to mężczyzna czuje, jakby ta tortura trwała absolutnie całą wieczność.
– Barb, kiedyś o tym rozmawialiśmy. Seks nie musi oznaczać związku. Nie ma w tym nic złego, a czasem nawet lepiej zostawić rzeczy takimi, jakie są niż niepotrzebnie je komplikować – strumień niepedagogicznej treści wylewa się w końcu w kierunku nastolatki. Adam reflektuje się jednak, zatrzymuje znów wzdycha. Zdecydowanie nie jest w to wszystko najlepszy, stara się od lat, ale jego życiowy światopogląd nie sprzyja wychowywaniu przykładnych obywateli.
– Po prostu nie wiem, ok? Jeśli ją spotkasz to z pewnością nie z biustem na wierzchu – uśmiecha się złośliwie, widząc, jak córka znowu krzywi się na samo wspomnienie tej niezręczności.
– Ja mam czterdzieści lat, przynajmniej jestem świadomy wszystkich konsekwencji i o d p o w i e d z i a l n o ś c i. Mam przypomnieć ci, co o antykoncepcji opowiadał mi twój KOLEGA, którego zaprosiłaś kiedyś do domu? – odbija zgrabnie piłeczkę, przywołując w pamięci, jakiegoś oszołoma z liceum Barb, który chętnie – nazbyt wyluzowany w jego towarzystwie – postanowił się podzielić wszem wobec swoimi przemyśleniami na temat szkodliwości prezerwatyw dla rozwoju młodych mężczyzn. – Przyprowadź jeszcze raz kogoś tak oświeconego, a skończy w zatoce z aligatorami – uśmiecha się szeroko i m o c n o znacząco. Nawet nie żartuje.
Barbie Polanski
about
buntowniczka, która robi wszystko aby ojciec posiwiał w całości
W tym momencie Barbara nie mogła powstrzymać śmiechu, naprawdę. Wybuchnęła tak głośno, że całe szczęście, że siedziała na krześle bo w innym wypadku pewnie znalazłaby się na podłodze i turlała jak naleśnik zalewając się łzami. Jak na tak starego faceta Adam zaczynał pokazywać zalążki demencji starczej, serio. Tyle razy upominał ją, że seks tylko z osobą, którą się kocha i ogólnie ufa, a teraz takie coś.
- Przepraszam, ale wiesz, że przeczysz sam sobie w tym momencie? Seks nie musi oznaczać związku, ale mi już mówisz, że jak seks to z osobą, z którą chciałabym być. Czy Ciebie dopada demencja starsza czy co? - uniosła brew w górę wierzchem dłoni przecierając łzy, które poleciały jej ze śmiechu, który dopiero co opanowała. Nie mogła uwierzyć, że przyszło jej żyć w rodzinie wariatów. Wujek i dziadek napaleni na jej wszystkie koleżanki, ojciec rozpustnik, a matka pewnie nie lepsza. Całe szczęście, że Barbie urodziła się z jakąś tam inteligencją.
- Najbardziej zadowalałoby mnie to gdybym faktycznie nie musiała jej widywać, czy to nago czy w bieliźnie. Po prostu N I E. Ale jak już będziesz chciał sprowadzić inną babę pokroju Jordan to błagam daj znać, pójdę wtedy do dziadka czy coś. - wzruszyła delikatnie ramionami i podniosła się z krzesła na którym siedziała kilka dobrych minut. Obeszła kuchenny blat i chwyciła za drzwi od lodówki, które otworzyła i wyciągnęła z niej butelkę wody. Odkręciła korek i upiła łyka o mało co się nią nie krztusząc kiedy usłyszała słowa ojca.
- Jak widzisz nie chodzę z brzuchem, a po domu nie biega berbeć z pełnym pampersem. Czyli wychodzę na bardzo świadomą kobietę, która w przeciwieństwie do swojego ojca potrafi się zabezpieczyć. A tak swoją drogą, nie majstrujesz kolejnego dzieciaka, co? - zapytała stając obok ojca. Upiła kolejny łyk wody nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.
- Bo nie mam nic przeciwko rodzeństwu, ale pamiętaj, że jesteś w takim wieku, że możesz nie pociągnąć za długo, a ja nie będę bawić tego dziecka. Jestem zbyt młoda aby zaopiekować się takim stworzeniem, przecież ja nawet rybki nie mogę mieć własnej, a co dopiero dziecko. - no taka była prawda, ledwo o siebie umie zadbać, rybki nigdy nie miała, ale to tylko dlatego aby rybka mogła cieszyć się życiem, a nie umrzeć po tym jak Barbie zapomni ją nakarmić. Dzieckiem też nie umiałaby się zająć, poza tym ich nie lubi dlatego też nigdy nie myślała o pracy niani.
- A czy mogę przyprowadzić kogoś kto tak nie skończy? - prychnęła cicho, dziewczyna coraz częściej myśli czy swoich randek nie umawiać gdzieś indziej albo w domu dziadka, który nie groziłby jej przyszłemu facetowi aligatorami czy bronią jak jej ojciec.
- Widziałeś się może z Julią? - odezwała się po chwili ciszy zakręcając korek od butelki. Polanscy są w mieście już jakiś czas, a sama Barbie nie spotkała się jeszcze z byłą dziewczyną jego ojca. Ciekawa była czy jej rodzic to spotkanie ma już za sobą. Bo co jak co, ale Julka kiedyś była ważna dla jej rodziny, w prawdzie dla samej Barbie dalej jest.
Adam Polanski
- Przepraszam, ale wiesz, że przeczysz sam sobie w tym momencie? Seks nie musi oznaczać związku, ale mi już mówisz, że jak seks to z osobą, z którą chciałabym być. Czy Ciebie dopada demencja starsza czy co? - uniosła brew w górę wierzchem dłoni przecierając łzy, które poleciały jej ze śmiechu, który dopiero co opanowała. Nie mogła uwierzyć, że przyszło jej żyć w rodzinie wariatów. Wujek i dziadek napaleni na jej wszystkie koleżanki, ojciec rozpustnik, a matka pewnie nie lepsza. Całe szczęście, że Barbie urodziła się z jakąś tam inteligencją.
- Najbardziej zadowalałoby mnie to gdybym faktycznie nie musiała jej widywać, czy to nago czy w bieliźnie. Po prostu N I E. Ale jak już będziesz chciał sprowadzić inną babę pokroju Jordan to błagam daj znać, pójdę wtedy do dziadka czy coś. - wzruszyła delikatnie ramionami i podniosła się z krzesła na którym siedziała kilka dobrych minut. Obeszła kuchenny blat i chwyciła za drzwi od lodówki, które otworzyła i wyciągnęła z niej butelkę wody. Odkręciła korek i upiła łyka o mało co się nią nie krztusząc kiedy usłyszała słowa ojca.
- Jak widzisz nie chodzę z brzuchem, a po domu nie biega berbeć z pełnym pampersem. Czyli wychodzę na bardzo świadomą kobietę, która w przeciwieństwie do swojego ojca potrafi się zabezpieczyć. A tak swoją drogą, nie majstrujesz kolejnego dzieciaka, co? - zapytała stając obok ojca. Upiła kolejny łyk wody nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.
- Bo nie mam nic przeciwko rodzeństwu, ale pamiętaj, że jesteś w takim wieku, że możesz nie pociągnąć za długo, a ja nie będę bawić tego dziecka. Jestem zbyt młoda aby zaopiekować się takim stworzeniem, przecież ja nawet rybki nie mogę mieć własnej, a co dopiero dziecko. - no taka była prawda, ledwo o siebie umie zadbać, rybki nigdy nie miała, ale to tylko dlatego aby rybka mogła cieszyć się życiem, a nie umrzeć po tym jak Barbie zapomni ją nakarmić. Dzieckiem też nie umiałaby się zająć, poza tym ich nie lubi dlatego też nigdy nie myślała o pracy niani.
- A czy mogę przyprowadzić kogoś kto tak nie skończy? - prychnęła cicho, dziewczyna coraz częściej myśli czy swoich randek nie umawiać gdzieś indziej albo w domu dziadka, który nie groziłby jej przyszłemu facetowi aligatorami czy bronią jak jej ojciec.
- Widziałeś się może z Julią? - odezwała się po chwili ciszy zakręcając korek od butelki. Polanscy są w mieście już jakiś czas, a sama Barbie nie spotkała się jeszcze z byłą dziewczyną jego ojca. Ciekawa była czy jej rodzic to spotkanie ma już za sobą. Bo co jak co, ale Julka kiedyś była ważna dla jej rodziny, w prawdzie dla samej Barbie dalej jest.
Adam Polanski