doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#8

To nie były łatwe dni, oj nie. Nie ma się co oszukiwać, że Zoya miała dobry humor, bo nie kurwa, nie miała. Co niestety przenosiła też na pracę, trochę się może wyżywając na biednych pracownikach. Nie powinna tego robić, ale jakoś samo wyszło. Czuła się ze sobą źle i szczerze mówiąc to siebie tak nie do końca poznawała. Nigdy nie stalkowała faceta, z którym się spotykała. Zawsze uważała, ze to głupie i dziecinne, nawet jak sama była tylko nastolatką. No i co? Chuj. Teraz miała 30-lat i czekała jak na szpilkach. by dostać wiadomość od Sam, która miała potwierdzić lub odrzucić jej podejrzenia. Nikt sobie chyba nie zdawał sprawy jak bardzo chciała, by to wszystko okazało się jakimś wielkim nieporozumieniem. Chciała wrócić do swojego życia sprzed kilku tygodni, naprawdę życie w niewiedzy chyba było lepsze, a już na pewno było lepsze niż życie w takiej ciągłej niepewności. Musiała po prostu wiedzieć czy zjebała sobie życie dla faceta, który tak delikatnie rzecz ujmując, robił ją w chuja. Oby nie.
Nie mogła się jednak za bardzo skupić na normalnym funkcjonowaniu, a siedzieć w domu samej też nie koniecznie jej się chciało i tak właśnie trafiła do baru. Oj dawno jej nie było w takich miejscach, nie żeby nie lubiła, po prostu nie miała czasu. Do tej pory większość dnia spędzała w pracy, a później gdzieś tam jeszcze poświęcała czas Loganowi. Teraz tego nie robiła, a przynajmniej nie z taką częstotliwością, no więc i na piwo mogła sobie pójść. No i tak sobie usiadła przy barze, zamówiła co chciała i gdy rozejrzała się po sali to jej wzrok jakoś tak naturalnie padł na stolik naprzeciw, przy którym siedział... niemożliwe, to byłoby zbyt mało prawdopodobne... a jednak. Poznałaby go przecież wszędzie, nawet gdyby nagle zgasły światła i miałaby wybierać spośród wszystkich mężczyzn na sali, tylko po dotyku dłoni. Dałaby radę. Zabrała więc swoje piwo i podeszła do swojego byłego, albo i nie byłego, ukochanego, chociaż dobrze wiedziała, że nie powinna. Powinna udawać, że go nie widzi, a najlepiej to wyjść i dać mu żyć własnym życiem. Niestety, nie mogła tego zrobić, nie teraz, gdy jej życie było w tak spierdolonym punkcie.
- Hej - powiedziała cicho stając naprzeciw mężczyzny. - Wolne? - Trochę miała nadzieję, że tak, bo w tej chwili zrozumiała jak bardzo potrzebuje jego towarzystwa, nawet na głupie pięć minut. Z drugiej strony życzyła mu jak najlepiej, a ona najlepsza nie była, więc może powinna trzymać kciuki, żeby jednak było zajęte.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Zdecydowanie przesiadywanie w barze powoli stawało się jego niezdrowym nawykiem. Ale co śmieszniejsze, nie zawsze wybierał się do niego, by męczyć jedno piwo i użalać się nad własnym losem. Nie, czasami Leo odwiedzał puby tylko dla samej chęci obserwacji innych ludzi, co traktował jako swoistą formę rozrywki. Było coś dziwnie krzepiącego w towarzyszeniu - choćby i z boku - w ludzkich dramatach, które często rozgrywały się właśnie w barach, gdy co poniektórzy przeliczali się ze swoją wytrzymałością i mocno podchmieleni zaczynali urządzać burdy. Czasem oglądał takie przeboje z drinkiem, a czasem ze szklaneczką wody, w zależności od tego, w jakim tempie rozkręcała się akcja danego dramatu. Ach, czego to on już nie zdążył zobaczyć! Bijatyki przyjaciół, szoty lądujące na głowie, ucieczki z płaczem i poirytowane okrzyki mające za zadanie skierować uwagę wszystkich klientów na tego jednego człowieka, który potrzebował podzielić się ze swoim problemem z całym światem. Coś takiego zdecydowanie nie leżało w naturze Leo - on był jednych z tych, co nie unosili się przesadnie, a każdą przeszkodę starali się rozwiązać za pomocą chłodnej kalkulacji. Niby okej, fajnie tak, bez niepotrzebnych wzburzeń, ale czy dało się utrzymać ten wyrachowany spokój zawsze i wszędzie? Woodsworth coraz częściej dochodził do smutnego wniosku, że jednak nie bardzo. Nie, gdy w grę wchodziły te uczucia z serii poważnych. Dlatego gdy niespodziewanie pojawiła się przed nim Zoya, mężczyzna nie dał rady zamaskować wyrazu udręczenia, które mimochodem przemknęło przez jego twarz na jej widok. Niezmiernie dziecinnym byłoby, gdyby bez słowa wstał i po prostu sobie wyszedł, choć niewątpliwie było to bardzo kuszące. Zamiast tego jednak przysunął sobie kufel z piwem do ust, pociągnął znaczny łyk, a następnie odstawiwszy go z powrotem na blat stołu, kiwnął głową w stronę wolnego miejsca. - Cześć. Usiądź - odezwał się w końcu, jakimś cudem nie uciekając od niej spojrzeniem, a patrząc wprost na nią, jakby sam po części nie mógł uwierzyć, że tu była. Nie wiedział nawet, co powinien czuć. Żal? Smutek? Rozczarowanie? Złość? Chyba wszystko po części i co gorsza, nie brakowało też tej idiotycznej, zupełnie nie na miejscu... tęsknoty. Za tym co było kiedyś. - Czekasz na kogoś? - spytał po kolejnej chwili ciszy, zastanawiając się, czy i tym razem był dla niej jedynie przystankiem do czegoś większego i zawiesił na niej wzrok. Mimo że najchętniej by go odwrócił.

Zoya Henderson
powitalny kokos
leoncjo
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Rozstanie z Leo było strasznie bolesne, to naprawdę była jedna z gorszych rzeczy jakie musiała zrobić Zoya. No i okej, nie musiała, mogła ruchać się z Loganem w pracy, a później wracać do domu jakby nigdy nic i mówić jakim to jej szef jest bucem, że musiała znowu zostać po godzinach. Henderson jednak taka nie była, chciała być fair, zarówno w stosunku do Leo jak i do siebie czy Logana. Co z tego, że i tak dość późno się za to zabrała... trudno. Lepiej tak niż ciągle żyć w kłamstwie, szkoda, że Blackwell tego nie wie. No i szczerze mówiąc to Zoya była pewna, że Leo ją pogoni i raczej nie będą sobie mogli normalnie porozmawiać, a niczego bardziej nie chciała. To było głupie i zupełnie bez sensu, ale potrzebowała go w swoim życiu. Nie potrafiła tak po prostu się od niego odciąć, łapała się na tym, że gdy siedziała sama wieczorami to myślała o nim, o tym co robi, jaki właśnie program w telewizji ogląda i czy dalej używa tego samego szamponu do włosów. - Dzięki - mruknęła z lekkim uśmiechem i usiadła sobie naprzeciw niego. Oczywiście nie wiedziała co ma teraz zrobić, bo najchętniej zaczęłaby go tu teraz znowu przepraszać i miała w dupie to ile osób, by ją widziało. Czuła się strasznie z tym co się stało i dalej nienawidziła sama siebie za to co zrobiła te kilka miesięcy temu. To nie powinno się wydarzyć w ten sposób, ale cóż, nie mogła teraz tego w żaden sposób odkręcić. - Nie, właściwie to nie - odpowiedziała spuszczając wzrok - jestem sama swoim towarzystwem dzisiaj i nie jestem pewna czy taki kompan do picia mi odpowiada - gdyby Zoya mogła spędzić czas sama ze sobą to była pewna, że by się nie polubiła. - A Ty? - zapytała, bo nie chciała mu przeszkadzać. Chciała... ale tylko trochę, po prostu potrzebowała zamienić z nim kilka zdań, przypatrzeć mu się, spojrzeć prosto w oczy, a to było ciężkie, gdy nie mogła unieść wzroku czując jak pożera ją wstyd. - Wiem, że pewnie nie jestem Twoją wymarzoną towarzyszką do piwa - westchnęła i wytężyła wszystkie swoje siły żeby na niego spojrzeć. - Zdaje sobie sprawę, że to też nie jest dobry moment ani miejsce na taką rozmowę, ale nie wiem kiedy uda nam się spotkać następnym razem. Leo, naprawdę jest mi bardzo źle z tym jak wszystko się potoczyło - słyszał już to od niej wiele razy, ale musiała to powtórzyć po raz kolejny.

Leo Woodsworth
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ