29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
2
..........Teoretycznie bardzo szybko wróciła do porządku dziennego po rozstaniu. W końcu miała się czym zająć, tak? Zamiast myśleć o tym, że znowu jest sama, że znowu nie wyszedł jej kolejny związek, mogła rzucić się w wir pracy, w której przynajmniej jest naprawdę dobra. Wyrzuciła więc z głowy Chrisa, powtarzając sobie w duchu, że kiedyś na pewno znajdzie kogoś, kto będzie dla niej, po czym skupiła się na swoich pacjentach. I to wcale nie było takie trudne, bo już po kilku dniach wyglądała, jakby kompletnie zapomniała o tym, co się wydarzyło. Problem w tym, że może i w szpitalu faktycznie tak się działo, ale gdy wracała do domu, wszystko uderzało w nią z powrotem. Ta nieprzyjemna samotność w dużym, cichym domu — chyba dlatego właśnie przygarnęła sobie psa. Czy pomogło? Poniekąd tak, ale w głębi duszy wciąż czuje, że brakuje jej bliskości drugiej osoby. W końcu wcale nie robi się młodsza, a za jakiś czas już nikt jej nie zechce, bo będzie stara i pomarszczona. Cóż, może gdyby częściej wychodziła z domu, a raczej mniej czasu spędzała w pracy i wychodziła ze znajomymi, w końcu kogoś by poznała, ale przy jej trybie życia? Nic dziwnego, że wciąż jest sama i nie może znaleźć sobie kogoś odpowiedniego.
..........Prawda jest jednak taka, że gdyby tylko mogła, chyba naprawdę zamieszkałaby w szpitalu. Problem w tym, że nie może, dlatego kiedy jej dyżur dobiega końca, przebiera się ze swojego lekarskiego uniformu w zwykłe ubrania, po czym rusza w kierunku wind. Widząc zaś, jak jedna z nich powoli zaczyna się zamykać, rusza w jej kierunku biegiem, nie chcąc czekać na kolejną. Chce jak najszybciej znaleźć się w domu, wziąć prysznic i położyć się spać. Dlatego też oddycha z ulgą, gdy w ostatniej chwili udaje jej się włożyć rękę między drzwi a ścianę, tym samym zmuszając drzwi do cofnięcia się, dzięki czemu może wpaść zdyszana do windy.
..........Dopiero po chwili orientuje się, że w środku nie jest sama. Co gorsza, okazuje się, że jej towarzyszem jest nie kto inny, a Chris we własnej osobie. Klnie do siebie w myślach, poprawiając na ramieniu swoją torebkę, jednocześnie bijąc się z myślami, czy powinna się nie odzywać, czy może jednak się przywitać.
..........Cześć — rzuca w końcu, choć od jej wejścia do windy minęło może raptem trzy sekundy i w zasadzie nawet jeszcze nie ruszyli z miejsca. Postanowiła bowiem nie zachowywać się jak dziecko i nie udawać, że go tu nie ma albo go nie widzi. Może i nie rozstali się w najlepszych stosunkach, ale mimo wszystko pracują w jednym miejscu, czasem muszą współpracować, więc powinni jakoś się zachowywać, prawda?

Chris Davies
ambitny krab
nonsens#5543
ONKOLOG — CAIRNS HOSPITAL
38 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
36letni onkolog, szukający siebie w tym wszystkim, chciałby założyć rodzinę ale trzyma go wciąż przeszłość. starszy braciszek z rodziny Davies
Kolejny dyżur i kolejne godziny, które o dziwo ciągnęły się strasznie, prawie tak samo jak guma do żucia, przyklejona w jakimś miejscu. Momentami na prawdę było ciężko, ale chyba pasja i samozaparcie powodowały, że nadal to robił, no bo jakżeby inaczej. Pomoc innym, nawet jeśli czasami pojawiały się smutne i trudne chwile, ale no takie było życie. Wybrał sobie taką a nie inną specjalność, onkologia. To temat był niezwykle ciężki, poważny, w końcu setki tysięcy, nawet miliony ludzi na świecie borykało się z tym co nikt by nie chciał, mianowicie - rak. Po prostu. Każdy pacjent był inny, tak jak i każdy typ tejże choroby, Chris nauczył się, że nie ma czegoś takiego jak podobieństwo. Co rusz spotykał się z czymś innym, czy działającym całkiem odwrotnie, w sumie wciąż się uczył swojego zawodu. Każdy organizm był inny, każdy rak również, wiele poświęcił ratując ludzi, w tym swoje życie osobiste. Został sam jak palec na końcu, chcąc pomóc innym, leczyć ich jak najlepiej potrafił. Nawet jeśli zbliżał się koniec dyżuru to nie miał tak do końca dość, nie spieszył się nigdzie, bo nie miał do czego. Tak już niestety miał, że jedyne co mu zostało to praca i dom, miejsca w których spędzał większość swojego dnia, no bo jak inaczej. Zresztą teraz też raczej chciał powoli skończyć jeszcze papiery, no bo też działał wiadomo - sor bo akurat tego wieczoru. Nie mógł być jedynie od swojej specjalności, pomagał i w takich chwilach. Wiedział, że większość kolegów czy też koleżanek ma rodziny, chcą gdzieś wyjechać, stąd też służył pomocą, zawszę i wszędzie. No i to tak w skrócie jak wyglądał jego dzień, a raczej jego powolny koniec. Bo sam też miał się zaraz zwijać do domu a tu taki zonk. Wchodząc do windy, chciał bezpiecznie i w spokoju dotrzeć na piętro, gdzie znajdował się jego gabinet, miał w ręce kilka teczek pacjentów, no i przewieszony stetoskop przez szyję. Kulturalnie wcisnął cyfrę oznajmiającą, na które piętro się wybiera i czekał aż drzwi windy się zamkną. Te o dziwo, dziwnie się zatrzymały, zobaczył dłoń i w dodatku kobiecą, a potem i całą postać. No cóż, taka spotkanie były na porządku dziennym, przynajmniej w pracy bo tak, to chyba było dziwnie dalej między nimi. Kenzie. Jego była, ostatnia poważna partnerka, która jak na złość, pracowała w tym samym budynku.
- Hej. - odpowiedział dość szybko, bo jednak wypadało się zachowywać nawet jeśli coś się między nimi skończyło i mogło być niezręcznie. No tak jakoś wyszło, że profesjonalizm tego wymagał. to samo miejsce, częste widywanie się na korytarzu czy tak jak teraz w windzie, nie odwracał wzroku, nigdy.
- To piętro, które myślę? - zapytał, chętny nawet wcisnąć odpowiedni guzik dla niej, od tak taka dobroć z jego strony. Szkoda tylko, że nie wiedział co zaraz może się stać, ale przecież to nie jego wina, takie życie i taka złośliwość rzeczy martwych.

Kenzie Sheppard
ambitny krab
nick
brak multikont
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
..........Wybranie specjalizacji było cholernie trudne. Przez długi czas nie wiedziała czym dokładnie chce się zająć — czy chirurgią, psychiatrią, a może onkologią. Opcji było wiele, a każda była równie ciekawa, co poprzednia. Musiała jednak coś wybrać i tak oto, któregoś wieczora, siadła na kanapie w swoim mieszkaniu, zrobiła listę za i przeciw i w końcu wybrała. Nie pamięta już dokładnie dlaczego trafiło akurat na internę, ale szczerze? Wcale nie żałuje. Najważniejsze jest przecież to, że pomaga ludziom, co zawsze chciała robić. Gdyby interesowały ją pieniądze, zapewne poszłaby w chirurgię plastyczną i naprawiała twarze oraz cycki bogatym kobietom, które chcą z siebie zrobić nie wiadomo co.
..........Mimo jednak tego, że swoją pracę lubi, czas wrócić do domu. Wziąć prysznic, przebrać się w wygodny dres, pójść z psem na spacer, a potem położyć się z jedzeniem przed telewizorem i odpocząć przed następnym dniem. Taki ma właśnie plan na resztę popołudnia i cały wieczór. Zapewne o wiele bardziej wolałaby spędzić ten czas z kimś u swojego boku, ale odkąd ona i Chris zerwali, znowu skupiła się na pracy, życie miłosne odstawiając na bok. Choć musi przyznać, że w ostatnim czasie jej serce znowu zaczęła bić odrobinę szybciej na widok pewnego przystojnego policjanta. Nie ma jednak pojęcia czy cokolwiek z tego będzie, bo choć parę razy ze sobą flirtowali, jeszcze ani razu do niczego między nimi nie doszło. I naprawdę nie chce robić sobie żadnych nadziei, aby znowu się nie rozczarować.
..........Nie, tym razem parter — odpowiada Chrisowi na pytanie, odrywając się od swoich myśli. — Wracam już do domu — dodaje, chociaż wcale mu się nie musi tłumaczyć. Stara się jednak, aby nie było między nimi zbyt niezręcznie, choć kiedy po tych słowach zapada cisza, nie czuje się zbyt komfortowo. Na szczęście to tylko dwa piętra, tak? Zaraz drzwi się zamkną, winda zjedzie, a ona będzie mogła stąd uciec. No bo co może pójść nie tak? Okazuje się, że coś może.
..........Co jest? — pyta zaskoczona, gdy winda powoli rusza, a po dwóch sekundach nagle się zatrzymuje. W tych czasach windy są o wiele szybsze, niż były kiedyś, no ale nie aż tak. W dwie sekundy nie zjedzie się nawet jedno piętro, a co dopiero dwa, które mieli do przebycia. Marszczy z niezadowoleniem brwi, po czym podchodzi do panelu sterującego i naciska przycisk z cyfrą zero. Najpierw raz, potem drugi, następnie trzeci. Kiedy to nie przynosi rezultatu, przeskakuje na przycisk otwierający drzwi windy, ale i tu brak jakiejkolwiek odpowiedzi. — Nie, nie, tylko nie to… Działaj, do cholery! — jęczy podirytowana, jeszcze parę razy klikając różne przyciski, ale nic z tego. Winda się zacięła.
..........Zaciska mocno zęby, mnąc w ustach przekleństwo. Na Chrisa nawet nie spogląda, zamiast tego przymyka oczy i zaczyna głęboko oddychać, aby przypadkiem nie wybuchnąć. Naprawdę nie tak wyobrażała sobie to popołudnie.

Chris Davies
ambitny krab
nonsens#5543
ONKOLOG — CAIRNS HOSPITAL
38 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
36letni onkolog, szukający siebie w tym wszystkim, chciałby założyć rodzinę ale trzyma go wciąż przeszłość. starszy braciszek z rodziny Davies
Kenzie Sheppard

Powrót do domu po dyżurze, to chyba wszystko o czym można było marzyć po ciężkim dniu pracy, każdego typu. Mniej czy bardziej lekkiej, no ale ogólnie dom. To miejsce w którym najwięcej czasu spędzamy, czy to sami czy to w otoczeniu najbliższych. Chris jednak sam mieszkał, więc jeśli miał wracać to do pustych czterech ścian, stąd też nie spieszył się wcale. Bo i po co? Najwyżej wróci i padnie na łóżko prosto, a prysznic weźmie jeszcze w szpitalu nawet albo coś takiego. Byle czas zleciał i był jeszcze w otoczeniu ludzi, czy to pielęgniarek. Zakładam, że mogła być jakaś fajna i ładna jedna z nich, do której lubił podbić i sobie pogadać, tak o życiu nawet, niewinnie flirtując. Bo on też był człowiekiem i potrzebował tego czegoś, spotkań i randek, w końcu czas leciał a cyfry na jego liczniku życia, przeskakiwały co raz niebezpiecznie blisko tej czterdziestki, niestety.
- Okej - odpowiedział i pewnie wcisnął odpowiedni numer, jak już mu powiedziała co i jak. Przytaknął głową i przystanął w kącie, żeby nie robić tłumu i nie odbierać jej za dużo tlenu czy jak. Niby miało nie być niezręcznie, ale zostali zamknięci w metalowej puszce. - Ja też niby koniec, ale jeszcze mam papiery do dokończenia ostatecznie. - mruknął i chyba sam też liczył, że szybko się zaraz rozstaną, ona swoje zrobi, a on swoje i tyle z tego będzie spotkania, szybko i bezboleśnie minie, jak zawsze. Ale cóż, życie bywa zaskakujące i to bardzo. W sumie to nie zrobił nic takiego, wcisnął tak jak zwykle przyciski, staroć trochę przycinał ale nic nigdy się grubego nie wydarzyło. Zgrzyt który mogli usłyszeć, nie napawał optymizmem, tak samo jak fakt, że wina stanęła, gdzieś po środku wejścia i wyjścia, między piętrami. No kurwa, jeszcze tego by brakowało. Przyglądał jej się jak naciska przycisk, ale nie ma reakcji, to chyba dopiero go otrzeźwiło.
- Kurwa mać, bez jaj. - zaczął i odbił się od ściany, podchodząc i do drzwi i do panelu, sam wcisnął przycisk jeden i drugi, nawet walnął w ścianę obok aby coś zaskoczyło ale cisza nastąpiła. Numerki przeskakiwały jak szalone a winda ani drgnęła. - Serio? No nie gadaj, że akurat dzisiaj i akurat jak my, musiało się coś zjebać. Nie słyszałem jeszcze żeby komuś to się przytrafiło. - powiedział, w miarę spokojnie jeszcze póki co, po małym kryzysie i wybuchu, starał sie oddychać spokojnie i powoli. Nawet telefon wyciągnął aby sprawdzić czy ma zasięg i jest co zdziałać w tym temacie. Pytanie tylko, czy i jak długo by potrwała cała ta akcja z otwieraniem windy. Nie żeby mu się spieszyło, ale towarzystwo Kenzie nieco przytłaczające mogło być z każdą minutą co raz bardziej. Wziął więc jednak kilka głębszych oddechów i jeszcze coś powciskał, modląc się aby zadziałało ale i tak dupa.
- Jakis pomysł? Niby zasięg jest, ale skaczą mi kreski. Chuj, chyba dzwonie do ochroniarze. - skonsultował albo jej oświadczył jaki ma pomysł, no przede wszystkim chciał ją trochę uspokoić, zacząć od razu działać, wykorzystując każdą sekundę. No bo kurcze w tych filmach, zawsze to tyle trwa i jest cała dramaturgia, bo zasięg, bo nie ma kto pomóc.
ambitny krab
nick
brak multikont
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
..........Wracanie do pustych czterech ścian i jej zbytnio nie odpowiadało. Podświadomie pragnęła kogoś, kto każdego dnia witałby ją z radością, a w nocy dotrzymywał towarzystwa w ogromnym łóżku. Kogoś, kto byłby jej wsparciem, jej bezpieczną przystanią, koił zszargane nerwy i pocieszał. Niestety tryb jej życia sprawia, że ciężko kogoś takiego znaleźć, a w zasadzie ciężko znaleźć kogokolwiek. Właśnie dlatego przygarnęła psa — kogoś, kto tak samo potrzebował jej, jak ona jego. Poniekąd uratowali siebie nawzajem; ona jego przed marnym życiem w schronisku, a on ją przed samotnością. Baku stał się jej wiernym kompanem i najlepszym przyjacielem w zaledwie kilka dni, jakby byli sobie pisani. Szkoda, że z taką samą łatwością nie może znaleźć faceta, wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze.
..........Ale czy na pewno? W końcu już dawno temu nauczyła się, że związek wcale nie jest taki cudowny, jak mogłoby się wydawać. Związek oznacza bowiem dużo pracy i odnajdywanie złotego środka, czasem nawet rezygnowanie z pewnych rzeczy. Dobry związek wymaga czasu i cierpliwości, a akurat Kenzie obie te rzeczy w głównej mierze oddaje swoim pacjentom. Nic dziwnego, że związki jej nie wychodzą — i zapewne wychodzić nie będą, jeśli zawsze będzie wybierała pracę.
..........W przypadku jej i Chrisa była to jednak wina ich obojga, nie tylko jej. To, że są do siebie podobni, okazało się być bowiem zgubą ich związku, który nigdy nie miał prawa bytu, co widzieli wszyscy dookoła, tylko nie oni. Chcieli spróbować, bo chyba oboje mieli nadzieję na to, że to może zadziałać, że oboje zasługują na szczęście. I cóż, zasługują, ale najwyraźniej nie przy sobie. Nie ma w tym nic dziwnego, dlaczego więc rozstali się w tak napiętej atmosferze? Dlaczego teraz nie potrafią ze sobą porozmawiać, jak dwójka normalnych ludzi, tylko za każdym razem zapada między nimi ta niezręczna cisza?
..........Cholera, papiery — klnie, gdy przypomina sobie, że i ona powinna pewnie je uzupełnić. Lepiej robić to na bieżąco, niż później siedzieć po nocach i je wypełniać. — Cóż, jutro będę miała w takim razie dłuuugi dzień — mruczy do siebie gorzko, przecierając dłonią twarz. Koniec końców pewnie weźmie papiery do domu i tam, przy lampce wina, się za nie weźmie, ale i tak krzywi się pod nosem na samą myśl. Nie zna chyba ani jednego lekarza, który lubiłby babrać się w papierkowej robocie, wszakże nie po to poszli tą ścieżką — każdy wolał ratować ludzi, niż uzupełniać jakieś formularze i inne tabelki.
..........Szybko jednak o tych papierach zapomina, gdy winda staje nagle w miejscu i odmawia dalszej podróży. W tym momencie ma bowiem wrażenie, że cały świat postanowił się od niej odwrócić i trochę sobie z niej pożartować. Dlaczego akurat ona? Dlaczego dzisiaj? Dlaczego w ogóle.
..........Akurat my? A co to ma niby oznaczać? — prycha, wbijając w niego ostre spojrzenie. Bo choć zadała sobie w myślach bardzo podobne pytanie, usłyszenie tego na głos i to z jego ust sprawiło, że poczuła się urażona. Ach, te kobiety. Zaraz jednak z powrotem skupia się na panelu z guzikami, raz jeszcze próbując nacisnąć kilka z nich, ale oczywiście wszystko na marne. Klnie ponownie pod nosem, po czym przechodzi na drugi koniec windy, by oprzeć się plecami o ścianę i skrzyżować ramiona na piersi.
..........Dzwoń, chyba nie ma innego wyjścia — mruczy, machając ręką, że droga wolna, niech robi, co uważa za słuszne. — Powiedz mu tylko, żeby się pospieszył — dodaje niezadowolona, zjeżdżając po metalowej ścianie, aby usiąść sobie na podłodze. Bo wie, że nawet jeśli ochroniarz się pospieszy, na pewno potrwa to więcej, niż piętnaście minut. Zanim to gdzieś zgłosi, zanim ktoś przyjedzie, zanim otworzą te cholerne drzwi, na pewno trochę czasu minie.

Chris Davies
ambitny krab
nonsens#5543
ONKOLOG — CAIRNS HOSPITAL
38 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
36letni onkolog, szukający siebie w tym wszystkim, chciałby założyć rodzinę ale trzyma go wciąż przeszłość. starszy braciszek z rodziny Davies
Chris też się czegoś nauczył, że chyba czasami zależy mu aż za bardzo. Po raz kolejny szykował się na coś poważnego, na cos na dłużej. W myślach znowu krążył mu pierścionek, który mógłby załozyć na jej palec. Po raz kolejny był blisko zaręczyn, praktycznie wszystko grało ale cóż. Czasami gdy chcemy aż za bardzo, to nie wypala tak jak by się chciało i koniec kropka. Może nie umiał w związku, a może zbyt czuł się na uwięzi, przez co znowu pojawiała się jakaś taka złość a z czasem może i znudzenie. Nie oszukujmy się, czasami trzeba poświęcić czasu temu wszystkiego, ułożyć jakiś gameplan, a nie rzucić się w wir pracy i myśleć, że samo się wszystko zrobi i ułoży. Związek nie na tym polega, co się nauczył dość szybko ale w momencie gdy było już za późno. Teoretycznie każde rozstanie i każde spotkanie z byłą, nią czy inną wyglądało podobnie, niby grał ale jednak czuć było jakąś gęstą atmosferę w powietrzu. Niby wszystko okej, ale ciągle było jakieś ale, stąd też taka chłodniejsza ich reakcja. Mało kto chyba potrafił się dogadać po zakończeniu związku, to jakieś dziwne ale jednak prawdzie, że ciężko o pozytywną relację dwojga byłych, w sobie zakochanych ludzi.
- Taaa, papiery. Wolę je przed wyjściem wymęczyć niż potem marnować czas po za szpitalem. W końcu nie pracą samą człowiek żyje. - no jasne, że specjalnie tak mówił aby pomyślała, że miał jakieś życie po za pracą, chociaż prawda była smutna. Nie miał. Nie miał nikogo oprócz rodzeństwa, jakiegoś punktu zaczepienia w swoim życiu, pojedyncze randki nawet jeśli się pojawiały, to cel był jasny - zaspokojenie swoich potrzeb łóżkowych, nic głębszego. Sam Davies tez jakoś się zmienił po tych poważniejszych związkach, niby chciałby czegoś na stałe, ale wolał jeszcze hasać jako wolny strzelec. Dlaczego? A bo to ostatni dzwonek, kiedy jest jeszcze przed czterdziestką, ma siły i energii aby pokorzystać życia, piękne dziewczyny, fura, bo pan lekarz nie ma na co innego wydać. Jakis klub, taniec prywatny i innego tego typu atrakcje, gdy chciał i potrzebował. Co do ich sytuacji, to faktycznie liczył że winda szybko im odpuści i rozejdą się w swoje strony, jednak tam na górze ktoś miał inne plany. Wyrzucił z siebie te słowa, trochę bez zastanowienia, ale broń Boże nie miał złego na myśli.
- Chodziło mi o to, że tysiące zjazdów i wjazdów miała ta winda, dużo ludzi a zacina się jak akurat my kończymy zmianę i w ogóle. - wyjaśnił, przy tym energicznie machając ręką, jakby to miało pomóc określić co myślał i o co mu chodziło. No kurde, jasne że pomyślała coś innego, że to osobisty przytyk w jej stronę, ale nie. Nie będzie robił sceny o nic, bo i po co? Dawno odpuścili, albo nie tak dawno, bo jednak czasem patrzył na nią, jeszcze takim wzrokiem, pełnym emocji ale pozytywnych. Szybko się jednak na tym łapał i trząsł głową jak piesek, aby odrzucić myśli, które przychodziły do głowy.
- No jasne, że zadzwonię ale nie myśl ze szybko stąd wyjdziemy, na filmach zawsze to zajmuje kupę czasu, więc kto wie. Nie znam się windach. - rzucił i szybko sięgnął po telefon, najpierw dzwonił do recepcji ale oczywiście nikogo tam nie było, o tej porze to pielęgniarki stamtąd się obijały albo poszły obejrzeć serial na stołówce, bo tam chyba lepiej telewizor im odbierał. Mniejsza o to, postanowił zadzwonić do ochroniarza, co też długo trwało. Jeden sygnał, drugi sygnał - już miał dosłownie ochotę rzucić telefonem o ścianę, opowiedział mu szybko co się stało, a potem zaczekał aż ten oddzwoni i powie mu co zrobić, albo ile będą czekać. Na to zareagował wkurwiony jak nic.. - ILE??!! Czyś ty ociemniał do reszty, co oni kurwa sobie myślą. Najlepiej jeszcze niech rano przyjadą. Nie wiem, może znajdziecie jakiegoś specjalistę szybciej. Ja rozumiem jaka jest pora ale do cholery. SIEDZIMY W JEBANEJ WINDZIE ZAMKNIĘCI. - wkurwił sie co chyba było widać i słychać, spojrzał na Kenzie a potem przewrócił oczami, dając jej znak że chyba nie jest za wesoło. - Po prostu się pospieszcie. - odpowiedział na koniec i w sumie to miał ochotę rzucić telefonem ale schował do kieszeni, a zamiast tego walnął w te drzwi windy pięścią, mocno aż pewnie jutro ślad mu się pojawi.
- Opieprzają się. Godzinę na dojazd, potem rozpoznają co się stało, zejdzie kolejna godzina. Aż strach pomyśleć ile będziemy tu siedzieć. - podirytowany skończył już gadać bo brakło mu sił wręcz z nerwów, zamiast tego zasiadł sobie po przeciwnej stronie Sheppard i cóż, albo będą mieli czas obgadać dawne sprawy, albo będą siedzieć w ciszy, z nosami na kwintę. Decyzja leżała po obu stronach, a odliczanie czasu, wystartowało w tej chwili.

Kenzie Sheppard
ambitny krab
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ