projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
004.

Farris był pełen podziwu dla samego siebie. Nie wie jakim cudem zdobył się na to, żeby zaprosić Siennę na randkę. Nawet nie do końca była to randka, bo jednak zaproponował spacer. Rzucił coś o tym, że w sumie jest nowy i jeszcze nikt nie miał okazji pokazać mu miasta i że spacer byłby super rozwiązaniem jeżeli ona zechciałaby być jego przewodnikiem. Nigdy w życiu nie odważyłby się na taki tekst. Ale może po prostu to miasto wyzwalało w nim coś czego nawet nie wiedział, że mógłby w sobie szukać? Wydawał się być nieco odważniejszy i przyłapywał się na tym, że zaskakiwał tym sam siebie. Niby był samotnikiem od zawsze, ale zaczynał też rozważać opcję, że być może samotność w Lorne doskwierała mu tak bardzo, że wychodził ze swojej skorupy introwertyka i szukał nowych znajomości.
Zaproponował, żeby spotkali się w jakimś konkretnym miejscu. Wiedział, że ten świat nie był zbyt przyjaznym miejscem dla kobiet i nie chciał na dzień dobry, po niecałych dziesięciu minutach rozmowy proponować, że odbierze ją z domu. Chciał, żeby czuła się w jego towarzystwie bezpiecznie i komfortowo. Nikt nie chciał mieć za plecami kripa, który znał twój adres zamieszkania. Farris szedł sobie swobodnym krokiem w stronę punktu, w którym się umówili i dostrzegł już czekającą na niego Siennę. Przeraził się, że przyszedł za późno, albo źle zapamiętał godzinę, ale zerknąwszy na zegarek ogarnął, że być może ona też postanowiła być chwilkę wcześniej.
- Cześć. – Przywitał się z uśmiechem jak już przy niej zahamował, bo na jej widok zaczął lekko truchtać. Nie chciał, żeby dłużej czekała, a ten krok jak ktoś na ciebie czeka zawsze jest taki niezręczny. Była szansa, że Farris by się potknął, a takiego wrażenia nie chciał na niej zrobić. – Nie wiem czy masz ulubionego kwiatka, ale jeśli nie masz to myślę, że powinnaś wybrać słonecznik. – Powiedział i wręczył jej pojedynczy słonecznik, który kupił dzisiaj, specjalnie dla niej. Ale jakby chciała całe pole słoneczników to by takie dla niej stworzył. Bez problemu. – Właściwie to nawet nie kwiatek, bo bardziej roślina, ale… pasuje mi do ciebie. – Jeszcze raz się uśmiechnął i trochę się zestresował, bo co jak Sienna sobie pomyśli, że tym jest jakimś autystycznym kretynem? Nie, żeby było coś złego w byciu autystycznym. Po prostu Farris zaczynał się stresować. Nie stresował się zapraszając ją na spacer, ale zaczął się stresować jak już do tego spaceru doszło.
- Zrobiłem nam też kanapki. – Wskazał na plecak, który również targał na plecach. Dzisiaj to chyba wydał wszystkie pieniądze jakie udało mu się zarobić na ogarnianiu cudzych ogródków. Kupił plecak, nowe ciuchy specjalnie dla niej, poszedł nawet do fryzjera włosy przyciąć, wybrał też jakieś ładne perfumy. Zupełnie jakby kolekcjonował rzeczy, które mógłby teraz wyłożyć na półkę w swoim pokoju na plebani. Czuł się też trochę jakby szedł na swoją pierwszą randkę w życiu. – Bardzo ładnie wyglądasz. – Wiedział, że należy też powiedzieć komplement. Poza tym nie kłamał. Mógłby jej przez cały wieczór prawić komplementy. Nie musiała nawet prosić.
doktorantka na wydziale nanotechnologii — laborantka w csiro
25 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Skupiła się na doktoracie, ale praca okazała się dla niej równie ważna. Problem ma jedynie z rozbudowaniem życia prywatnego.
006.
Sienna & farris
her smile painted the world in hues of magic
{outfit}
Nigdy nie uważała się za introwertyczkę, jednak zachowywała się podobnie do osób, które określały się tym mianem (może poza tym, że zdecydowanie za dużo mówiła). Większość życia spędziła pod szczelnym kloszem utkanym przez nadopiekuńczego ojca oraz wspierającego go w tym starszego brata. Obaj przyczynili się do wyobcowania, które towarzyszyło dziewczynie od kiedy sięgała pamięcią. Przywykła do tego stanu tak bardzo, że niemal nie odczuwała jego negatywnych następstw, jakby chorobliwa wręcz troska uchodziła za coś n o r m a l n e g o. Nic dziwnego, że prędko zyskała miano k u j o n a — z czym nie mogła się nie zgodzić — przez co nauczyła się akceptować bycie niewidzialną, ignorowaną.
Absolutnie nieprzyzwyczajona do bycia zaczepianą, w pierwszej chwili pomyślała, że coś upuściła — nie byłby to pierwszy raz, bo często nosiła przy sobie tyle książek i notatek, że ledwie mieściła je w rękach. Później, co było znacznie gorsze, wystraszyła się, że ma na twarzy resztki w pośpiechu zjedzonego lunchu i pożałowała, że poprosiła o ketchup do porcji frytek. I dopiero gdy dotarł do niej prawdziwy sens nieporadnie kreślonych słów, naprawdę zdębiała. Prędko jednak starła z twarzy wyraz zdziwienia i zastąpiła go uśmiechem, bez namysłu zgadzają się na wspólny spacer.
Wtedy jeszcze nie postrzegała go w kategoriach randki (choć zastanawiała się, czy przypadkiem nie powinna tego postrzegania zmienić), lecz gdy ujrzała intensywnie żółte płatki słonecznika, zrozumiała, że to nie jest zwykły spacer. Wcale się tego wniosku nie przestraszyła, przeciwnie, z chęcią przyjęła prezent, wyginając usta w szczerym uśmiechu. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy wszyscy mają ulubione kwiaty i jak bardzo dziwne było to, że do tej pory żadnego nie wybrała. Może rzeczywiście powinna zdecydować się na słonecznik? — Dziękuję — rzuciła obracając grubą łodygę między palcami. — Wiesz, że ze słonecznika pozyskuje się celulozę? Można z niej robić papier. To ciekawa roślina, ma wiele zastosowań. Oczywiście przede wszystkim nasiona. Są smaczne, lubię je. Ale też robi się z niego lakiery i mydło — mówiła, przekonana, że kiedyś o tym czytała lub usłyszała na którymś z wykładów w ramach ciekawostki, której zapewne nikt poza nią nie zapamiętał.
Nie domyślała się, że tak wiele zrobił, przygotowując się do dzisiejszego spotkania. Zauważyła wprawdzie lekko przystrzyżone włosy, ale nie sądziła, że to ze względu na nią Farris zdecydował się je skrócić. W takich musiało być mu wygodniej.
Dobry pomysł. Chodzenie spala kalorie, na pewno zrobimy się głodni — pokiwała głową z uznaniem. Może też powinna była przynieść coś poza dobrym humorem? Była bardzo, bardzo nieprzygotowana!
Och, dziękuję — zaszczebiotała, w mig zapominając o tym, że przecież miała okazać skruchę w związku z tym, że przyszła z pustymi rękoma. — Wiesz, właściwie to nie wiem, co chciałbyś zobaczyć. Wszystkie plaże w Lorne są piękne. Ale nie potrafię pływać, więc sama nie przychodziłam tutaj często, chociaż zdaję sobie sprawę, że na plaży można robić inne rzeczy. To pewnie dość oczywiste — mówiła, dość obszernie gestykulując, co, zamiast poprawić wrażenie spokoju, wręcz nasilało zdenerwowanie.

farris knightley
powitalny kokos
Karo
są, wypiszę
projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Farris nie był typem mężczyzny, który lubił łamać serca. Nie lubił też jak łamano serce jemu. Przez to też niespecjalnie był fanem wdawania się w żadne związki. Oczywiście nie oznaczało to z automatu, że preferował tylko niezobowiązujące przygody. Nie, nie. Zdecydowanie wolał związki, ale jednocześnie nie miał w sobie „tego czegoś” co pozwalałoby mu na swobodne zapraszanie kobiet czy mężczyzn, którzy mu się podobali, na randki. Ze Sienną zaryzykował, bo przecież nie miał zamiaru zostawać w mieście na długo. Miał tylko odnaleźć swojego brata, upewnić się, że ten jest bezpieczny i przy bardzo dobrych wiatrach, sprowadzić Cassiusa z powrotem do domu. Nadszedł czas na to, żeby odpuścić sobie tą bezsensowną vendettę.
Nie mógł się jej oprzeć. Miała w sobie coś tak hipnotyzującego, że patrząc na nią nie myślał o konsekwencjach. Mogłaby mu złamać serce już na wstępie odmawiając mu wyjścia gdziekolwiek. Nie miałby do niej o to pretensji. Zapewne podziękowałby za to, że się w ogóle do niego odezwała. W końcu zdecydowanie była spoza jego ligi. Na szczęście Farris miło się zaskoczył i Sienna wcale mu nie odmówiła. Pojawił się więc z tym słonecznikiem wierząc, że da z siebie jak najwięcej. Nie zmarnuje takiej okazji.
- Powaga? – Zapytał i z uznaniem spojrzał na roślinę, którą jej wręczył. Taka niepozorna, a tyle zastosowań. – Nie miałem pojęcia. – Podrapał się po skroni. – Lakiery takie do paznokci? – Dopytał, bo w sumie to nie wiedział czy ostatecznie wszystkie lakiery są takie same czy jednak się różnią i słonecznik może być tylko jednym lakierem. – W sumie to mi tylko potwierdza, że słonecznik powinien być twoją ulubioną rośliną. – Posłał jej ładny, delikatny uśmiech. Już i tak tyle wiedziała o słoneczniku. On nie wiedział o nim właściwie nic. Poza tym, że były naprawdę ładne i promienne i jak myślał o niej to myślał też o tej roślinie. Miał tylko nadzieję, że nie było to jakieś głupie, nietrafione, albo nie daj boże, obraźliwe porównanie. Chociaż raczej nikt nie miałby pretensji o to, że został porównany do czegoś pięknego. Ale no nie wiadomo.
- Pomyślałem o wszystkim. – Popukał się po głowie pokazując jaki to był sprytnym z zaplanowaniem tego spaceru. Nie miał do niej pretensji o to, że się nie przygotowała. Nawet tego od niej nie oczekiwał. Oczywiście poza dobrym humorem i wygodnym ubraniem. W końcu to on zapraszał, więc zakładał, że to po jego stronie leżało zorganizowanie wszystkiego co było im potrzebne, żeby miło spędzić czas.
- Ja właściwie to też nie wiem co mógłbym chcieć tutaj zobaczyć. – Przyznał. Nigdy mu nawet nie przeszło przez myśl, żeby zgooglować miasteczko i się o nim więcej dowiedzieć. – Możemy po prostu pochodzić po plaży i znaleźć jakieś miejsce, żeby zjeść te kanapki. A o reszcie możesz mi po prostu opowiedzieć. O mieście. No i o sobie. – Siennę wolałby poznać bardziej niż Lorne Bay. – Możemy nawet wspólnie wymyślić historię dla tego miasta. – Zaproponował, żeby nie czuła presji, że wymaga od niej bycia stuprocentową przewodniczką. Spojrzał gdzieś w dal i wskazał na dach kościoła, który najbardziej górował. – Wiedziałaś, że w tym kościele, papież Innocenty XIII podpisał traktat na mocy, którego wszystkie pingwiny zostały zmuszone do opuszczenia Australii i przetransportowania się na Antarktydę? – Zażartował wymyślając oczywiście ten niezbyt zabawny fakt.
doktorantka na wydziale nanotechnologii — laborantka w csiro
25 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Skupiła się na doktoracie, ale praca okazała się dla niej równie ważna. Problem ma jedynie z rozbudowaniem życia prywatnego.
Oddając się nauce, Sienna świadomie odsunęła życie prywatne na dalszy plan. Wydawało jej się, że ma jeszcze mnóstwo czasu na to, aby poznać kogoś wartościowego, a niewiele, aby zdobyć pozycję wśród liczących się naukowców, do czego przecież niezmiennie dążyła. Z drugiej strony, podręczniki i badania były doskonałą wymówką, dzięki której bez żalu rezygnowała z budowania przyjaźni czy związków. Ostatecznie doskonale wiedziała, że nie można mieć wszystkiego. Nie oznaczało to jednak, że z premedytacją przeciwstawiała się temu, co mogło ją spotkać — szczególnie, kiedy ów coś uśmiechało się do niej przyjaźnie i robiło kanapki.
Pytanie Farrisa wprawiło dziewczynę w lekką konsternację. — Muszę przyznać, że akurat tego nie wiem — powiedziała, z udawaną swobodą wzruszają ramionami. Częściowo była sobą rozczarowana — zapamiętała tak wiele, a jednak nie potrafiła odszukać szczegółów. Może był to lakier do paznokci? A może taki, którym pokrywa się samochody? — Ale sprawdzę to i następnym razem powiem ci, co odkryłam — dodała, w pewnym sensie tuszując niewiedzę. Nie byłaby sobą, gdyby po powrocie do domu, nie przewertowała internetowych encyklopedii w poszukiwaniu odpowiedzi. Jeśli istniało pytanie, gdzieś musiała chować się odpowiedź.
Zdradź mi więcej, dlaczego tak uważasz? Przypominam ci słonecznik? — spytała, zerkając na niego z ciekawością w oczach, bo nikt wcześniej nie porównał jej do żadnego kwiatu. Do tej pory najwyżej naigrywano się z jej nieproporcjonalnie dużych oczu — dzieciaki potrafiły wymyślać naprawdę kreatywne porównania, kiedy w grę wchodził wygląd odmienny od typowego. Wtedy sprawiało jej to przykrość, teraz zdążyła się uodpornić.
Zaśmiała się lekko, gdy chłopak popukał się po głowie. — Doceniam to. Zazwyczaj to ja myślę o wszystkim i chyba dlatego czuje się taka… nieprzygotowana — zdradziła, chwilowo marszcząc czoło. —Ale to miła odmiana. — Zapomniała tylko wspomnieć, że owa gotowość dotyczyła wyłącznie zajęć na studiach, a teraz również terminowego rozliczania się z zadań podczas planowania pracy doktoranckiej. Życiowo bowiem sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, gorzej. Sienna dopiero od niedawna mieszkała sama i choć bardzo chciała wyprowadzić się od ojca oraz jego żony, nie najlepiej panowała nad budżetem i domowymi obowiązkami. Nie wspominając o tym, że wynajęty domek w Sapphire River miał swoje lata i wiele przeszedł, przez co wciąż coś się w nim psuło, doprowadzając dziewczynę na skraj nerwowego załamania.
Powiodła spojrzeniem za wskazaniem Farrisa, dostrzegając w oddali wspomniany dach. — Papież Innocenty trafia wobec tego na moją czarną listę. Wyobrażasz sobie, że człapałyby tutaj po plaży stadka pingwinów? Mogłyby bawić się z żółwiami w berka, choć wynik byłby raczej dość oczywisty. Pingwiny są szybsze od żółwi. Tak przypuszczam — stwierdziła. — Lorne nazywają Przylądkiem Koali ale łatwiej tu spotkać żółwia — dodała, bo sama nigdy nie natknęła się na wolnożyjącego koalę.
Po krótkim zastanowieniu, Sienna poprowadziła ich w lewą stronę. Uszła zaledwie kilka kroków po czym zdecydowała się zatrzymać. Wsparła się o ramię chłopaka i zdjęła buty, by wygodniej poruszać się po plaży.
Chciałabym ci o sobie opowiedzieć, ale nie wiem, od czego zacząć. Niedawno skończyłam studia, ale zaczęłam doktorat, więc to tak, jakbym dalej studiowała. Mam starszego brata. Lubimy się, ale Leandro to raczej ważniak. Przynajmniej od kiedy zaczął pracować w ratuszu w Cairns — mówiła, w pewnym sensie tracąc kontrolę nad tym, jak wiele słów wydobywało się spomiędzy jej ust.
powitalny kokos
Karo
są, wypiszę
ODPOWIEDZ