właściciel — skydive cairns
28 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Zimmermanów. Człowiek rozrywka. Fan sportów ekstremalnych, rozrywki, dobrej zabawy oraz unikania ciężkiej pracy. Za rodowe bawarskie pieniądze ciągle rozkręca nowe interesy. Jeśli chcesz poskakać ze spadochronem - Bjol zaprasza do Skydive Cairns.
/ start

Spójrzmy prawdzie w oczy – Zimmerman nie był geniuszem ekonomii. Doskonale radził sobie z wydawaniem pieniędzy, ale ich zarabianie... Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby przyszło mu urodzić się w jakiejś innej rodzinie, gdyby nie był prawdziwym niemieckim arystokratą. Prawdopodobnie umarłby z głodu już pierwszego dnia swojego dorosłego życia. No, chyba że znalazłby sobie jakiegoś sponsora (lub sponsorkę), który fundowałby mu przyjemności w zamian za reklamę. Kto nie chciałby, żeby taki Bjol szalał na skuterze wodnym z doklejonym logo jakiejś firmy lub by poszedł na imprezę w koszulce znanego projektanta? Idealny sposób na życie!
Rodzinne powiązania pozwalały mu na rozwijanie coraz to nowych firm. Większość z nich padała szybciej, niż Najman w klatce MMA, jednak za każdym razem młody mężczyzna powtarzał sobie jedno: najwyraźniej to nie było to. Nie ustawał więc w poszukiwaniach swojej życiowej drogi. Wciąż zakładał coraz to nowe interesy licząc na to, że pewnego dnia coś po prostu wypali, a on będzie mógł czerpać zyski z tego, co lubił najbardziej.
Istniała spora szansa na to, że jego obecny biznes jakoś się utrzyma. Turyści chętnie korzystali z oferty, a księgowy, którego zatrudnił Bjol (w końcu!) całkiem nieźle spinał całość. Zadaniem właściciela było już tylko doglądanie całości, firmowanie projektu swoim nazwiskiem oraz wymyślanie kolejnych wyzwań, którym mieli sprostać zatrudnieni u niego instruktorzy.
Dziś Zimmerman doznał objawienia. Przyszła mu do głowy pewna szalona, a jednocześnie dość błyskotliwa myśl. Zanim jednak przejdzie od pomysłu do realizacji, musiał skonsultować się z ekspertem. Traf chciał, że był kim ktoś, kogo doskonale znał. Ktoś, kogo opinia mogła być w tej kwestii niemalże kluczowa.
- Cześć... - zaczepił jedną z pielęgniarek dyżurującą w punkcie informacyjnym. A że była ładna, to pozwolił sobie zerknąć na nią odrobinkę dłużej, niż być może powinien. - Czy mogłabyś mi pomóc? Mam pewne pytanie - delikatnie oparł się o kontuar rejestracji. - Na co mam zachorować, żeby się u ciebie leczyć? - puścił jej oczko. - Szukam doktora Zimmermana. Jestem jego bratem. Młodszym - odsłonił swoje idealne zęby, ani na moment nie spuszczając wzroku z pięknej pani. Boyd może poczekać. Sprawa, którą do niego miał, nie była aż tak pilna.

boyd Zimmerman
chirurg urazowy/kardiochirurg — cairns hospital
36 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
chirurg urazowy, który świetnie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych... ale najwyraźniej nieco mniej w życiowych. Rozwodnik, który nie ma czasu na związki przecież.
#numer

Boyd w sumie nie musiał sobie zaprzątać specjalnie głowy ekonomią. Był chirurgiem, lekarzem, więc był to raczej zawód, w którym człowiek nie musiał się za bardzo, a najczęściej to totalnie w ogóle kwestią finansów. Wystarczyło kilka godzin w prywatnej placówce, a mógł sobie zapewnić całkiem niezłe wakacje, i nie tylko. A z jego umiejętnościami, miał też spore pole do popisu przy negocjowaniu kontraktów i stawek. Wiedział, że jest dobry w tym co robi, że ratuje życie wielu osobom. A do tego wiedział jak zajmować się ludzkimi sercami, co zawsze jest umiejętnością poszukiwaną i potrzebną. Więc no, Boyd był rzeźnikiem tak naprawdę. Bardzo dobrze opłacanym, skutecznym rzeźnikiem, który zostawiał po sobie zadowolone krówki i świnki. I nie wiem gdzie ta metafora idzie, ale nieważne, załóżmy że wcale nie zapomniałam co miałam tu na myśli do czego zmierzałam. I teraz też wracał sobie z sali operacyjnej po wielogodzinnej walce o pacjenta, który co prawda wciąż miał sporo walki przed sobą, ale zmierzał raczej ku lepszemu, niż gorszemu. No i tak sobie szedł, myśląc czy chce iść spać, czy najpierw jednak kawa lub zerknięcie na pooperacyjne przypadki, którymi sie ostatnio zajmował, czy zerknąć co się dzieje na izbie… ale wtedy zauważył znajomą twarz. I jeszcze lepiej znajomą twarz która właśnie tą pierwszą twarz podrywała. Westchnął cicho, ściągając czepek ze swojej głowy i podchodząc do dyżurki.
- A do tego masz magiczne moce przywoływania - podsumował, mierząc brata nieco znudzonym spojrzeniem. I pokręcił głową. - Chcesz mi powiedzieć, że pęka ci wyrostek, masz właśnie zawał, czy przychodzisz tutaj bez podejrzanych urazów? - i zapytał, oczywiście nieco podejrzliwie, bo cóż, nigdy nie wiadomo z tym jego bratem! Zwłaszcza teraz, kiedy szukał swojego powołania na tym świecie….
powitalny kokos
-
cami, nico, rowan, wolfie
ODPOWIEDZ