ilustratorka książek dla dzieci — freelancer
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
001.
{outfit}
Chyba nikt nie chciałby być chory na nieuleczalną chorobę, która z dnia na dzień wyniszcza Twój organizm. Hannah nie była w tym wypadku wyjątkiem. Może i nie chciała być dodatkowym ciężarem dla swoich bliskich, ale to nie tak, że się położyła gdzieś na uboczu i czekała aż zdechnie. Nie. Próbowała się leczyć. Jeździła na terapie, robiła wszystkie możliwe badania i brała grzecznie leki, wszystko żeby jak najbardziej spowolnić przebieg choroby. Nie chciała dać się całkowicie unieruchomić, nie było takiej opcji. Hannah chciała żyć i to nie tylko prowadzić takie normalne, zwyczajne nudne życie, ale chciała naprawdę Ż Y Ć. Początki życia w Lorne Bay nie były może jakoś super łatwe, bo nie znała praktycznie nikogo i nie miała zbyt wiele kontraktów, ale z czasem było tylko lepiej. Poznała ludzi, dostała kilka kolejnych zleceń i gdyby nie fakt, że była chora, to można byłoby nawet się pokusić o stwierdzenie, że była bardzo ukontentowana ze swojego życia. Chodziła sobie na imprezy ze znajomymi, ale oczywiście nigdy za bardzo nie piła, bo wiadomo, brała leki więc zazwyczaj leciała na bezalkoholowym. Na odrobine szaleństwa pozwalała sobie tylko podczas naprawdę specjalnych sytuacji. Dzisiaj to jednak nie był żaden specjalny moment. Czasem robiła sobie małe wycieczki poza miasto, chciała trochę pozwiedzać okolice, w której na razie przyszło jej żyć. Tak oto zawędrowała do Port Douglas, gdzie po dłuższym spacerze postanowiła odwiedzić bar. Było już dość późno więc w środku panował dość spory tłok. Hannah dopchała się do baru gdzie poprosiła o bezalkoholowe piwo i zaczęła przeglądać instagrama, gdy nagle usłyszała, że ktoś coś do niej gada. Tym kimś był jakiś facet, który jak się okazało chciał jej kupić drinka i wydębić od niej numer. Oczywiście Hannah bardzo grzecznie odmówiła, ale do gościa nie docierało więc musiała mu powiedzieć jeszcze raz, aż w końcu zareagował jakiś facet siedzący obok. Wywiązała się z tego jakaś grubsza kłótnia i Hannah po prostu wstała i chciała wyjść, ale typ numer jeden złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Wyrwała mu się i strzeliła go z pięści prosto w twarz. To zapoczątkowało całą serię niefortunnych zdarzeń, z których później zrobiła się afera i zanim się spostrzegła już kilka facetów się naparzało na pięści. Zauważyła też obsługę, która woła ochronę i dzwoni na policję. Cóż, to był moment, żeby się ewakuować szczególnie, że coraz to więcej osób dołączało do zamieszania. Faceci, z nimi są zawsze problemy. Nic dziwnego, że Hannah sobie darowała spotykanie się z facetami. Okropne. W każdym razie próbowała jakoś sie przemknąć przez bar i na nikogo nie wpaść, ale nie do końca jej się to udało, bo przy toaletach prawie oberwała od kogoś drzwiami. Okazało się, że tym kimś była dziewczyna, którą Hannah niedawno spotkała i, której pomarańcze ratowała. - O hej - powiedziała, ale nie miała czasu na pogawędki, bo widziała, ze ochrona już się rzuciła żeby tam ludzi rozdzielać, a nie chciała żeby wyszło, że to ona wszystko zaczęła. Ruszyła więc dalej i w końcu wymknęła się tylnymi drzwiami baru. Samochód miała zaparkowany niedaleko, całe szczęście zatankowała dość sporo paliwa jak tu jechała, to teraz w razie gdyby musiała uciekać przed policja to mogła to robić! Wsiadła do samochodu i ruszyła przed siebie. Musiała przejechać obok głównego wyjścia z baru i zauważyła stojącą w wejściu znajomą dziewczynę, która chyba była nieco zagubiona. Zatrzymała się więc tuż przed nią i opuściła szybę. - Wsiadaj - rzuciła do niej, a w tle było słychać policyjne syreny. Może to był przypadek i wcale nie jechali do baru, ale Hannah oczywiście już miała przed oczami ten pościg jak z filmu o lesbijkach, który nie był o lesbijkach.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - owen - benedict - eric - mira - mei - olgierd - caitriona - cece
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
008.

Natalie powoli przyzwyczajała się do życia na wolności. Nadal miała zakodowane bardzo wczesne pory wstawania z łóżka oraz przesadne dbanie o to, żeby łóżko było zaścielone. Chociaż to brzmi bardziej jakby była w wojsku. Ale no nie była. Chyba wolałaby być w wojsku. Albo nie. Lepsze było więzienie. W końcu nie miała tam aż tak tragicznego pobytu. A z takiego wojska to na bank wróciłaby z jakąś traumą, która ostatecznie doprowadziłaby do wielu nieprzyjemności w jej życiu. Pobyt w więzieniu doprowadził w sumie tylko do tego, że zakończyła związek z kimś kogo uważała za miłość swojego życia. Była to oczywiście wielka strata i ból serca, ale ostatecznie, jak tak o tym myślała i jak widziała obecne zachowanie Mei i to jak Mei ją porzuciła to miała wrażenie, że może jednak dobrze się stało? Może nie do końca byłaby to udana miłość skoro Brubaker tak łatwo przyszło porzucenie jej? No, ale nieważne. Nie chciała przesadnie myśleć o związku, który zakończył się dwa lata temu. Zdążyła się już raczej z tego wyleczyć. Miała bardzo dużo czasu, żeby o tym myśleć.
W więzieniu poznała dziewczynę, która była właśnie z Port Douglas, a która do pierdla trafiła za jakieś oszustwa podatkowe. Dobrze się dogadywały i dziewczyna, nazwijmy ją Pamela, została, tak samo jak Natalie, porzucona przez partnera. Mąż Pameli uznał, że dla dobra swojego i dzieci powinni zerwać ze sobą kontakt. Tak więc dziewczyny dobrze się dogadywały. Obie miały złamane serca. Z Pamelą tylko było tak, że jej historia miała dobre zakończenie, bo ostatecznie mąż uznał, że jest jednak debilem i nie może bez Pameli żyć, więc do niej wrócił jeszcze jak ta siedziała w pierdlu. No, ale Pamela zaprosiła Natalie do siebie jak już wyjdzie z pierdla. No i że Nat w sumie potrzebowała znajomych to skorzystała z zaproszenia. Uznały, że pójdą do jakiegoś baru, żeby się napić porządnym alkoholem, a nie bimbrem pędzonym w więziennej toalecie. No i spędziły sobie baaaardzo miło ten wieczór, ale Pamela musiała się zwijać na chatę, a Rawlings postanowiła, że sobie jeszcze pocziluje bombę i czegoś napije. Miała wracać do domu autobusem, ale w sumie to sobie wynajęła pokój w jakimś obrzydliwym motelu, żeby wyleczyć kaca i wrócić do Lorne nad ranem. Jak jej się poszczęści to może nawet nie spędzi tej nocy sama. Kto wie? Ja wiem, ale jej nie powiem.
Stała sobie przy barze i rozkminiała jakiego drinka sobie teraz zamówić. Zdecydowała się ostatecznie na piwo, które o dziwo wyglądało apetycznie. Takie zwykłe, z sokiem malinowym, coś pięknego. Wzięła swój napój bogów do ręki i w tym samym momencie wpadł na nią jakiś facet, który został pchnięty przez innego faceta. Natalie nie wiedziała co się dzieje, ale straciła równowagę i oblała się swoim piwem. Nie zdążyła zareagować bardziej, bo poczuła jak jakaś ręką łapie ją za nadgarstek i odciąga od tego całego zamieszania. Nie była w stanie nawet zorientować się kto ją odciągnął, bo jej „bohater” leżał na ziemi powalony przez innego typa, który krzyczał „Wypatrzyłem ją pierwszy! Znajdź sobie inną!”. Natalie traciła orientację co tu się w ogóle dzieje. Jak uniosła wzrok to tylko zobaczyła, że naprawdę wszyscy zaczęli się ze sobą bić. Czuła się jak w tej scenie w filmie, gdzie ktoś rozpoczyna walkę na jedzenie i randomowo wszyscy do niej dołączają. Tylko, że tutaj używali pięści zamiast jedzenia. Co było dla Nat szokujące to to, że nawet kobiety chętnie rzucały się do akcji. Jej na przykład się przypomniało, że powinna trzymać się z dala od takich miejsc będąc pod opieką kuratora. Nie mogła jednak wyjść z tego baru upierdolona tym piwskiem. Poszła więc najpierw do toalety nieco ogarnąć ten bałagan, który miała na spodniach, brzuchu i koszulce. Cieszyła się tylko, że miała piwo z sokiem, więc nie jebało piwem, tylko piwem z sokiem. Eh. Próbowała to ogarnąć na szybko, ale niewiele dało się zrobić. Stresowała się dźwiękami, które dochodziły z baru. Dużo tłuczonego szkła, aż w końcu tylko krzyki i hałasy, bo nawet muzyka przestała grać. Wyszła w końcu z tej łazienki i musiała się nico uchylić, bo akurat coś nadlatywało. Nie patrzyła co to było, bo nic jej w tym momencie nie interesowało poza wyjściem z lokalu. Zerknęła tylko na kobietę, którą się z nią przywitała. Nadal nie ogarniała co się dzieje, bo bardziej spodziewała się tego, że ktoś jej przywali niż się z nią przywita. Wiedziała, że powinna stąd uciekać, ale coś ją podkusiło, żeby zerknąć jeszcze na główną salę. Żałowała, że to zrobiła, bo to co zobaczyła to była istna masakra. Coś czego spodziewałaby się w jakimś Teksasie, ale nie w Australii. Pokręciła głową z niedowierzaniem i chciała rzucić jakieś skromne „stop przemocy”, ale nawiązała kontakt wzrokowy z mężczyzną, który twierdził, że wypatrzył ją pierwszy. Miał zakrawawiony nos i pewnie jakiś uraz mózgu, bo się lekko zataczał. Szedł w kierunku Natalie, więc ta szybko wycofała się i opuściła lokal. Spanikowała jak usłyszała syreny policyjne. Nic nie zrobiła, a wiedziała, że ma przejebane. Wtedy, tuż pod jej nosem zatrzymało sią auto i usłyszała komendę. Natalie miała chujowych rodziców i nigdy nie nauczyli jej, żęby nie wsiadać do auta z nieznajomymi. Dlatego nie patrząc na to, kto ją ratuje, wsiadła do tego auta i dopiero jak kobieta z piskiem opon ruszyła przed siebie, to Natalie na nią spojrzała. – O. Hej. – Od razu poczuła ulgę. – Hannah, tak? – Teraz ją rozpoznała. Teraz też ogarnęła, że to ją minęła jak wyszła z toalety. Zapięła od razu pas, bo widziała, że Hannah jedzie jak szalona.
- Masakra co tam się w ogóle odwaliło. – Wypuściła powietrze i pokręciła głową. – Przy okazji zrujnowali mi koszulkę i spodnie. – Wskazała na swój strój. Dobrze, że jej brzucha nie zrujnowali. – Tobie coś się stało? – Zapytała chociaż Hannah trzymała się dobrze. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
ODPOWIEDZ