chirurg urazowy/kardiochirurg — cairns hospital
36 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
chirurg urazowy, który świetnie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych... ale najwyraźniej nieco mniej w życiowych. Rozwodnik, który nie ma czasu na związki przecież.
#numer

W szpitalu życie biegło szybko i intensywnie, dlatego każdy specjalista musiał korzystać z każdej chwili odpoczynku i snu. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek zostanie wciągnięty w zaawansowaną akcję ratowania życia, która nie dość, że może długo trwać, to jeszcze potem zmienić się w operację, która też może trwać kilkanaście godzin. A co jak co, ale akurat w specjalizacji Boyda tak to właśnie wyglądało, działo się dużo, intensywnie i nigdy nie można było niczego przewidzieć. W przypadku sadie mansley zapewne operacje też mogły się niesamowicie wydłużać, ale pewnie musiały być jednak bardziej zaplanowane. A przynajmniej w większości przypadków. Dlatego to zwykle ona przypadkiem znajdowała go śpiącego w dyżurce, kiedy znalazł na to chwile. Tak jak teraz. Ale ledwo otworzyła drzwi, a on się przebudził i zerknął na nią - o jakie widoki mam z rana.. cześć - posłał jej nieco krzywy uśmiech, a potem ziewnął i sięgnął po swój pager - czy to znaczy że jestem gdzieś potrzebny, czy przyniosłaś mi kawę z dobroci serca i miłości do mnie? - zapytał, oczywiście oczekując że ma dla niego kawę. A jak ma tylko dla siebie, to że z nim się podzieli. Ale no generalnie wolałby żeby właśnie miała kawę, bo co to za życie bez kawy w szpitalu.
- Spodobała ci się konsultacja, którą ci zostawiłem? - i zapytał, podnosząc się do półsiadu, oczywiście mając na myśli wczorajszy wypadek z ciężarną w tle, przy której okazało się, że płód ma nieregularne bicie serca, co może oznaczać wrodzoną wadę i konieczność wykonania operacji jeszcze w macicy. A kto nie lubiłby takich wyzwań jako neonatolog?
powitalny kokos
-
cami, nico, rowan, wolfie
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
011.

Sadie to powinna naprawdę zacząć brać pod uwagę wynajmowanie swojego domu w stylu jakiegoś Airbnb. Bywała tam obrzydliwie rzadko. Gdyby nie to, że w domu miała Elektrę, która wymagała jej uwagi i zainteresowania oraz opieki to nie bywałaby tam wcale. Ba!, jest spora szansa, że poprosiłaby kogoś w szpitalu czy istnieje jakaś szansa, żeby mogła sobie w tym szpitalu mieszkać. W końcu jeśli dobrze pamiętam to Callie w Chirurgach swego czasu też pomieszkiwała w piwnicy. Dlaczego Sadie tak nie mogła? Przecież była taką Callie dla Boyda, który był jej McSteamym. Pomijając oczywiście kwestie randomowego seksu. Tego Sadie nie zamierzała praktykować, bo miała narzeczonego. Chociaż ostatnio zakładała, że w szpitalu pewnie udałoby jej się zbudować bardziej stabilne relacje niż to co miała w domu z Benedictem. Zero dotyku i bliskości drugiej osoby. Dom był pustym miejscem, do którego niechętnie wracała.
Teraz jednak o dziwo… rzeczywiście szukała Boyda. Pielęgniarki jej podpowiedziały, że widziały jak się udawał do jednej z dyżurek kilka godzin temu. Zapewne musiał coś odespać, więc Sadie nawet się ucieszyła, że mu przerwie ten odpoczynek i przywróci go do świata żywych. Zapukała do dyżurki i nie czekając na odpowiedź weszła do środka. Wiedziała co ludzie tutaj wyprawiają, nie chciała natknąć się na nic co mogłoby ją zgorszyć.
- Dzień dobry. – Odpowiedziała i nienawidziła, że mu to robi, ale zapaliła światło. Trudno. Nie chciałaby zostać przyłapana na siedzeniu z nim tutaj w ciemności. – Owszem, kawa jest dla ciebie. – Podała mu kubek gorącego napoju. Nawet nie wzięła gównianej kawy z automatu. Nie, nie, poszła po lepszą, ale nadal, delikatnie gównianą kawę ze szpitalnej kafeterii. – Żadnych wezwań. Przyszłam pogadać i upewnić się, że nie zaznajesz za dużo snu. – W końcu sen był tutaj bardzo cenną walutą. Ludzie znienawidziliby Boyda jakby się okazało, że on mógł sobie przespać całą noc, a inni nie.
- Bardzo. – Przyznała, bo dawno nie miała czegoś co wymagało od niej dodatkowych badań i rozgryzania sprawy. Przysiadła sobie na łóżku obok niego. – Kawa jest podziękowaniem za ten przypadek. – Wyjaśniła. Chociaż tyle mogła zrobić, a przynajmniej na razie, bo jednak będzie miała na uwadze, że ma u niego dług do sprawdzenia. – Właśnie się użerałam z laboratorium, bo robiłam dodatkowe badania. Jak wszystko będzie jasne, to dzisiaj będę mogła operować. – Uśmiechnęła się. – Ale jeszcze zapewne podbiję do ciebie o dodatkową konsultację. – Był kardiochirurgiem i przy okazji przyjacielem. Nie ufała w tej kwestii nikomu bardziej niż jemu.
- Ty miałeś ciężki dyżur, że tak długo spałeś czy po prostu korzystasz z okazji, że nikt ci nie przeszkadzał? – Zapytała i rozsiadła się wygodniej prostując przed sobą nogi.
chirurg urazowy/kardiochirurg — cairns hospital
36 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
chirurg urazowy, który świetnie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych... ale najwyraźniej nieco mniej w życiowych. Rozwodnik, który nie ma czasu na związki przecież.
No jest to dobry plan na życie w sumie, jeśli ma się oczywiście szczęście. Bo można się załapać na naprawdę ciekawe znajomości, kiedy człowiek już na tych ludzi sobie wpadnie, co nie. No ale, zawsze jest też ryzyko, że zaprosisz kogoś, na przykład jakiegoś amerykańca, który urządzi imprezę gorszą niż z Kac Vegas. I potem ktoś musi to sprzątać i ogarniać zniszczenia, co nie… i no pewnie jednak najbardziej upierdliwi turyści to właśnie byli ci ze stanów, którzy wpadali do Australii zakosztować życia prawdziwego krokodyla dundee, a potem policja i lekarze musieli ich łatać po spotkaniach z tymi krokodylami, kangurami i innymi.. przyjemnościami. I oczywiście meduzami. Najgroźniejszymi drapieżnikami pod wodą. Boyd widział niejedno koszmarne poparzenie ciągnące się przez całe ciało. I bardzo często jedyny powód przewiezienia pacjenta na izbę przyjęć, to było stwierdzenie zgonu…
I jest to prawda, ale ona w tej piwnicy nie do końca legalnie sobie mieszkała. Był to jednak dobry plan. A potem był nawet lepszy, bo mieszkały z Cristiną obok Marka w mieszkaniu mega blisko szpitala. I takie wspólne mieszkanie to przecież super sprawa, zawsze ktoś nakarmi zwierzaka, zrobi coś do jedzenia i zostawi resztkę drugiej osobie. Oczywiście można też sobie znaleźć żonę, tak jak Boyd kiedyś, ale wiadomo że niestety to może wyjść człowiekowi bokiem. Nawet jeśli obiad po powrocie na chatę był na pewno plusem. I nie wiem czy sadie mansley chciałaby żonę, czy jednak męża, ale nie ma tu dyskryminacji, każdy może gotować i włączyć pralkę, okej. No albo mogła też do tego wykorzystać Bena, ewentualnie.
- Ahhh rozumiem, to kawa podana z miłością. Tak jakby - pokiwał głową ze smutkiem, ale kawa to kawa, więc nie odmawiał, tylko sięgnął i się napił, bo oczywiście nigdy nie gardził kawą. Nie z ich trybem życia, co nie. Oczywiście znał też swoje limity i nie doprowadzał do tego, że od nadmiaru kofeiny trzęsły mu się ręce aż.. i dlatego nie pijał energetyków.
- Jesteś naprawdę niesamowicie troskliwa, ale moja beauty sleep zdecydowanie jest już odhaczona. Nie widzisz jak promieniuje subtelnym pięknem po niej? - i zapytał, oczywiście lekko klepiąc się po policzku. Wiadomo, ten zawód uczy żeby z każdej power nap wyciągać jak najwięcej, nawet jeśli trwa tylko kilka minut…
- Daj znać kiedy będziesz działać w sali operacyjnej, dawno nie oglądałem cię w akcji - rzucił jeszcze, bo to zawsze przyjemność patrzeć jakich się ma zdolnych przyjaciół, co nie. A już zwłaszcza takich, którzy są w stanie robić cuda i wianki wewnątrz macicy.
- Nie ma sprawy, jestem do twojej dyspozycji. Nie chce mi się dzisiaj wracać do domu nawet - i dodał szczerze. Od rozwodu spędzał tu o wiele więcej czasu, nawet jeśli w jego domu nie było już byłej żony. I w ogóle się przeprowadził, ale bardzo powoli się brał za rozpakowywanie pudeł. Miał przecież czas. I ważniejszą robotę na głowie.
- I to i to. Wypadek, cała rodzina pokiereszowana, bo ojciec kupił jakiś gruchot, który miał pasy robiące więcej szkody niż pożytku. A do tego rodzinna hipertermia złośliwa, więc w połowie operacji musieliśmy przerywać i okładać lodem. Nie mam pojęcia czy się wyliżą, pójdę jeszcze potem do nich zerknąć jak się trzymają - dodał, bo cóż, no uroki tej pracy. Codzienny widok błędów innych ludzi…
- No i trochę już właściwie jestem po dyżurze… - dodał, z niewinnym uśmiechem - a ty zaczynasz, czy kończysz zmianę? - i zapytał, bo jednak nie był w stanie śledzić jej grafiku, nawet jeśli bardzo lubił wspólne zmiany!
powitalny kokos
-
cami, nico, rowan, wolfie
ODPOWIEDZ