kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Chociaż po powrocie z rozprawy Cami była wyczerpana…tej nocy nie mogła zasnąć. Zmrużyła oko tylko na jakieś pół godziny, ale jak tylko to zrobiła, miała sny, przez które czuła się jeszcze bardziej wyczerpana. Ostatnia rozmowa z Lukiem dudniła jej boleśnie w głowie, wciąż i wciąż wracała do tego, co zostało powiedziane, do tego jak Luke na nią patrzył. Jak do niej mówił. Nie wiedziała, czy właśnie nie popełniła największego błędu w życiu i nie miała najmniejszej szansy się o tym przekonać. W głowie Luke’a, to wszystko faktycznie było wygodniejsze. Myśleć sobie; Paryż. Znowu wrócić w te urocze uliczki, znowu wspinać się po tych samych nieoświetlonych klatkach schodowych, wymykać się na dachy i obserwować z nich wschody słońca. Czuć, jak miasto pulsuje życiem, widzieć jak inni kochankowie skradają się w alejkach, szukają miejsca na uboczu dla siebie i swoich skrywanych pocałunków. Francja zawsze kojarzyła jej się z wyzwoleniem, ale po ich pobycie tam… to wyzwolenie weszło na zupełnie nowy poziom. Bo pozwoliła się uwolnić czemuś w niej. Jakieś tęsknocie, jakiemuś marzeniu, o którym wcześniej nie miała odwagi nawet myśleć. Albo nie chciała sobie na to pozwolić. Ale teraz już nie wiedziała, czy to należało do przeszłości, czy mogli wciąż swój własny Paryż wciąż razem odnaleźć. . Na razie wiedziała jedynie, że nie chce zgubić Luke;a i nie chce mu pozwolić zgubić samego siebie. Zamierzała o niego walczyć. Czy jej na to pozwalał czy nie. Dlatego nasłuchiwała, czy już wstał, czy jeszcze nie. Gdyby chciał się gdzieś wymknąć, albo by go powstrzymała, albo poszła za nim. Miał jechać na odwyk, nie zamierzała mu pozwolić tego spieprzyć. Więc kiedy usłyszała ruch w salonie, nawet nie sprawdzała godziny, po prostu wstała i szybko się ubrała. Wyszła z pokoju nakarmić psa, pozwalając żeby to Luke pierwszy się ogarnął. I miała wrażenie, że jeszcze nigdy przedtem nie czuła takiej samotności w tym mieszkaniu, mimo że oboje wciąż tu byli. A kiedy ogarnęła się w łazience, dopiero wtedy zdecydowała się do niego odezwać. - Gotowy? - zapytała cicho, biorąc kluczyki do auta i wodę w butelce z kuchni. Nie miała apetytu, ale wiedziała, że musi coś wypić. I popić swoje leki o odpowiedniej porze. - Zwierzaki mogą jechać z nami - i dodała, bo nie wiedziała, czy chce się z nimi żegnać tu czy jednak tak… ale zawsze mogli je zabrać ze sobą oczywiście.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke również miał cholerne problemy z zaśnięciem. Przez większość nocy po prostu leżał na plecach wpatrując się w sufit , co jakiś czas wstając do pozycji siedzącej i spędzając na skraju łóżka kolejne minuty, aż w końcu ponownie kładł się do łóżka. Walczył ze sobą – z chęcią podreptania do pokoju Cami, prześlizgnięcia się niczym złodziej do jej łózka i wtulenia się w nią. Tak, aby tej ostatniej nocy przez tą rozłąką nie musieli spędzać pokłóceni. Nie musieliby rozmawiać, sama bliskość byłaby dla niego niczym doładowania baterii, które były obecnie na wyczerpaniu. Ale nie zrobił tego. Nie poszedł do niej, nie pozwolił sobie na wypowiedzenie tych słów, które chciałby aby wybrzmiały z jego ust przed jego wyjazdem. Nie tych słów pełnych goryczy, wykrzyczanych pod wpływem nazbieranych po całym dniu negatywnych emocji. Ale tych słów, że ją kocha. I nie jest to miłość, którą uroił sobie jego chory umysł, do którego przez ostatnie długie tygodnie ładował toksyny. Była to miłość, która zrodziła się już dawno temu, zanim z uporem maniaka zaczął sabotować swoje własne życie. Był na siebie wściekły, a jednocześnie nie mógł zmusić się do tego, że do niej pójść. Udało mu się zasnąć dopiero nad ranem, tuż przed głośnym dźwiękiem budzika. Działając jak automat najpierw wskoczył pod prysznic, a potem zaczął się pakować. Gdy już skończył, ułożył torbę i plecak przy drzwiach. Miał poczucie, że ułożył pod tymi drzwiami cały bagaż dotychczasowych doświadczeń i miał zamiar wywieźć je daleko stąd, tak żeby nigdy nie znalazły drogi powrotu. Chociaż wiedział, że to na zawsze z nim pozostanie. W końcu przeżył już w swoim życiu już dwie takie eskapady.
– Mhm – odparł sprawdzając jeszcze, czy ma w portfelu wszystkie dokumenty. Zawiesił się na moment widząc zdjęcie Cami i Harry’ego. Obejrzywszy je schował je z powrotem do kieszonki. – Może to głupie pytanie, ale nie masz czasem fotki Penny? – spytał, żałując że sam o tym wcześniej nie pomyślał. Ale przyszła mu do głowy inna rzecz, taka której z kolei nie powinien brać. Jego perfumy, które po chwili wypakował z torby. Wiedział, że na głodzie, w akcie desperacji byłby w stanie je wypić, o ile wcześniej nie zostałyby mu one zarekwirowane. – Mogą jechać. Jeśli dasz rade potem sama je ogarnąć w aucie – dodał, nie chcąc jej robić problemu. Wciąż uciekając na boki spojrzeniem założył plecak i chwycił torbę, a w drugą rękę wziął smyczkę Harry’ego. – Możemy jechać – stwierdził, rzucając przez ramię ostatnie spojrzenie na mieszkanie, nim nie wyszli.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Ciężko powiedzieć jak by zareagowała, gdyby znalazł się w jej sypialni. Może lepiej, że tego nie zrobił. Na razie pozwoliła mu zamknąć drzwi, które musiały być zamknięte przed odwykiem. Nie wiedziała jak by zareagowała gdyby przyszedł. A gdyby zaczął mówić takie słowa.. nie. Nad tym nawet by się nie zastanowiła, prawdę mówiąc. Bo aktualnie nawet nie brała pod uwagę, że on może mieć takie uczucia. Ani że byłyby one do niej. Nie po tym co mówił, nie po tym jak zniknęła, nie… nie po tym wszystkim. I chociaż małe były szanse, że by go ze swojego łóżka wywaliła gdyby tam przyszedł, to.. chyba lepiej, że niektóre rzeczy są.. no jak ta unspoken thing.
A teraz… teraz czuła jakieś zimno w swoim brzuchu, wielką grudę, która tylko się powiększała i mocno ją uciskała, kiedy patrzyła na jego przygotowane walizki. Czuła isę tak jakby nie do końca wiedziała, kiedy się znowu spotkają. I czy. Czy tak się czuł Luke, kiedy zniknęła? Czy tak się czuli jej niedoszli mężowie na ślubnych kobiercach? Nie miała siły także i nad tym się teraz zastanawiać. Całą swoją energię skupiała na tym, żeby trzymać się na nogach. I pamiętać o oddychaniu.
- Mam, zaraz przyniosę - odpowiedziała tylko, na moment idąc do swojego pokoju. Wzięła stamtąd trzy polaroidy. Na jednym była ona z kotką, na drugiej Harry i Penny, na trzecim sama Penny. Oczywiście ułożyła je w kolejności Penny, Penny i Harry, ona i Penny. I już chciała iść, kiedy zauważyła, że na krześle akurat leży koszulka, w której nie tak dawno chodziła, a którą kiedyś zajebała Luke’owi. Która pachniała nią, więc wzięła ją, schowała na moment pod swoją bluzę i wyszła na tajniaka.
- Jasne że dam. Wyjmij z szafy plecak w którym wozimy ją do weta - poleciła mu, a kiedy on to robił, kucnęła przy jego bagażu. Wsunęła koszulkę spod swojej bluzy gdzieś pod pierwsze warstwy jego ubrań, a zdjęcia na boku. - Schowałam ci zdjęcia do torby - i dodała, zamykając ją i prostując się. Spojrzała na niego, a potem wzięła plecak do którego wpakowała Penny. I założyła sobie na plecy.. patrząc na niego w tym rynsztunku. - To naprawdę dobra decyzja, Luke - i dodała, udając że myśli teraz o odwyku i jego wyjeździe na niego, podjęciu leczenia. Że wcale chwilowo nie może się ruszyć z miejsca i przestać na niego patrzeć przy tych drzwiach. Na jego postawę, na jego oczy, na jego twarz. Ależ to cholernie bolało.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tak, te drzwi musiały pozostać zamknięte na czas jego odwyku. Nie uchylone, tak by mógł sobie przez nie ukradkiem zaglądać. Potrzebował tego czasu, żeby skupić się na sobie. A Cami musiała wreszcie przestać stawiać Luke’a na pierwszym miejscu, ponad swoje potrzeby. Luke czuł się wobec niej jako złodziej – ukradł jej masę czasu, zdrowia, uwagi. I nieważne jak często Cami powtarzałaby, że robiła to z własnej woli, prawda była taka że doglądanie go było wyczerpujące. To było życie niczym na tykającej bombie, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. A ona razem z nim rozleci się na kawałki.
Jego obecność w tym mieszkaniu po odwyku na pewno była pewniejsza niż obecność Cami. Luke niemal fizycznie czuł to, jak znowu wymyka mu się z rąk, jak znika z jego życia. Nie chciał robić sobie nadziei, że zastanie ją tu po powrocie – była ona bardziej bolesna i rozczarowująca niż wmówienie sobie, że to już naprawdę koniec. Że na końcu tej drogi czeka go życie bez nałogów, ale wspólnie z przytłaczającą samotnością. Cholernie się tego bał, ale jeszcze bardziej bał się poprosić ją o to, by została. By na niego poczekała. By mimo tego całego bagna, w jakie ją wciągnął, znalazła w sobie jeszcze trochę cierpliwości. Ale nie miał na tyle odwagi. Inna sprawa, że uważał że po prostu nie ma prawda prosić ją o takie rzeczy, nie po tym jak dopiero co ustalili, że pora się rozejść. Każde w swoją stronę.
Nie zauważył, że Cami wpakowała mu do torby pakunek, dzięki któremu prawdopodobnie do reszty nie oszaleje na odwyku z tęsknoty za nią. Za domem. – Okej. Dzięki – odparł chłodno, wyjmując z szafy plecak, zgodnie z jej prośbą. A kiedy byli już gotowi, Luke zawahał się jeszcze przed wyjściem. Odwrócił się, by natknąć się na jej spojrzenie. Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem. Choć milczeli, wydawało mu się że w powietrzu wisi mnóstwo wykrzyczanych do tej pory słów. Nie tak powinni się żegnać. Nie stojąc jak dwie bryły lodu i patrząc na siebie, nie będąc w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. – Muszę to zrobić. Chcę – poprawił się, przerywając te długie minut ciszy. – Chodźmy – dodał w bólem serca odwracając głowę, nie chcąc by Cami widziała jak z emocji zaczyna drżeć mu szczęka.
Siedząc w fotelu pasażera z Harry’m na kolanach przez większą część drogi patrzył w swoją szybę. Siedział nieruchomo niczym kamień i dopiero mniej więcej w połowie drogi poruszył się i spojrzał na przednią szybę. – Dzięki. Za to, że opłaciłaś mi ten pobyt. I za podwózkę – odezwał się, nie odwracając spojrzenia od przedniej szyby.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Co ciekawe, to Luke najczęściej te drzwi zamykał. Cami można powiedzieć, że zamknęła je tylko raz, swoim wyjazdem i zniknięciem. Chociaż to bardziej takie idk, zabranie całego domu i zostawienie samej futryny, czy coś. Ta metafora nieco się rozjeżdża. Ale inne razy? Raczej Cami nic nie mówiła, więc Luke mówił i zatrzaskiwał te drzwi jako pierwszy, wciąż i wciąż. Nie dając jej szansy na odpowiedź, no i pewnie na zranienie go swoim ostatecznym słowem. Wolał zamknąć je zanim będzie miała okazję, pokazać jej, że wcale aż tak mu nie zależy. Dlatego Cami czuła tę presję, że tu i teraz, tak albo nie, już albo spierdalaj. I to wcale nie pomagało na jej samopoczucie. Ale reszta? Reszta nie można powiedzieć, że nie była dla niej. W końcu skupiała się na kimś, a nie na sobie, na tworzeniu czegoś z kimś, walce o sobie. Najlepsze relacje w życiu wymagają starań. I są to często starania po zatrzaśniętych drzwiach przed nosem…
- Wiem. Dobrze, że to robisz. Dobrze że chcesz - odpowiedziała cicho, jeszcze przez moment po prostu na niego patrząc, nawet jak już się odwrócił. Dopiero potem Penny na nią miauknęła, więc zrobiła pierwszy sztywny krok, a potem drugi. Poszła za nim, zamknęła drzwi i bez słowa zeszła z nim do auta, obserwując każdy jego krok, jego postawę, jego ruchy. A potem umieściła bezpiecznie Penny z tyłu i przez chwile obserwowała jego profil…. a potem zamknęła drzwi, wsiadła za kierownicę i ruszyli. Musiała włączyć sobie nawigację, więc w drodze po prostu słuchała tego mechanicznego, automatycznego głosu i jechała zgodnie z instrukcjami. Zatrzymała się na chwilę przy knajpie z kawą na wynos i zamówiła w okienku dwie, bo przecież wiedziała jaką Luke pija. Odłożyła oba kubki do tych cupholders, a potem ruszyła znów, zastanawiając się, czy Luke zaraz się odezwie. Czy może ona powinna. Ale… nie było przecież nic co mogłaby mu teraz powiedzieć. Dlatego dopiero kiedy on się odezwał, rzuciła mu szybkie spojrzenie.
- Spakowałeś szczoteczkę do zębów? I ręcznik? Lepiej mieć zawsze swoje - odpowiedziała, tak jakby właśnie o tym rozmawiali. - Może trzeba było zapytać, czy możesz wziąć swoją poduszkę, na pewno byłaby wygodniejsza. Chcesz kupić po drodze jakąś książkę na pobyt? - i dopytała, jakby zabierała go na wycieczkę szkolną, a nie na odwyk. I sięgnęła po swoją kawę, powoli, w razie gdyby on akurat sięgał po swoją. Bała się co by się stało, gdyby go dotknęła, nawet tak przypadkiem. I dlatego z uporem maniaka gapiła się przed siebie, bo jak znowu zatrzyma na nim wzrok ,może nie być w stanie go stamtąd zabrać.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dla niego zatrzaskiwanie tych drzwi i chowanie się w tym szczelnie zamkniętym pomieszczeniu było po prostu łatwiejsze i niosło za sobą mniejsze ryzyko zranienia. Wychylał się z niego tylko po to, żeby wykrzyczeć jej swoje żale, nie dając jej czasu na wsunięcie się za nim do tego pokoju. Tak, był egoistą. On uważał, że był gotów się z tym wszystkim zmierzyć, więc pytał, nie zważając zupełnie na to, że Cami nie chciała z nim rozmawiać, kiedy był w tym stanie. I że po prostu na niektóre pytania nie potrafiła mu odpowiedzieć. Na jeszcze inne być może nie chciała. Więc pakował w nią swój gniew, a kiedy orientował się, co powiedział lub co zrobił, zamykał się znowu w tym pokoju z wyrzutami sumienia. Był cholernie trudnym człowiekiem, który tak bardzo pogubił się w swoim życiu, że miał wrażenie że oddał stery do niego komuś innemu. I po to był mu ten odwyk. Żeby te stery, tę kontrolę odzyskać.
Udawał, że nie zauważa tego, jak bacznie go obserwowała, nawet jeśli sam w środku toczył ze sobą teraz walkę, jak powinien ją pożegnać. Czy postawić na całkowitą szczerość, nawet jeśli mu nie uwierzy? Czy konsekwentnie brnąć jak ten uparty osiał w budowanie między nimi muru. W końcu robił to przez całe życie w stosunku do większość ludzi, którzy kiedykolwiek pojawili się w jego życiu. Miał cholerną wprawę.
– Tak. Mam – odparł krótko, leciutko, niemal niezauważalnie przekręcając twarz w jej stronę. Wciąż jednak nie odważył się na nią spojrzeć. – Trudno, nie będziemy już wracać. Najwyżej podłożę sobie bluzę pod nią – stwierdził, bo jednak lubił mieć wysoko głowę. – Nie, jedźmy już prosto tam. Nie zatrzymujmy się już, chyba że na jakieś siku – stwierdził i odczekał chwilę, aż Cami weźmie swoją kawę. Również unikał jej dotyku. Mur, cegła po cegle. Poza tym nie ufał sobie. Bał się, że instynktownie zacznie szukać jej dotyku. – Zgooglowałem to miejsce. Podobno mają tam bibliotekę – rzucił trzymając teraz kubek luźno w dłoniach, między swoimi udami. – Zostawiłem w mieszkaniu trochę gotówki. W razie gdyby z dzieciakami coś się działo – odezwał się po chwili. Bał się pytać, czy zamierza spędzić te najbliższe 8 tygodni w mieszkaniu, czy planuje gdzieś pojechać i odreagować. Ale nie mógł spytać. To już nie była jego sprawa, zgodnie z tym co ustalili. A w zasadzie sam ustalił, nie pozostawiając Cami za bardzo pola do jakichkolwiek negocjacji.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Miało to sens. Pewnie nawet można powiedzieć, że i Cami była w pewien sposób zaznajomiona z taką techniką. Bo przecież uciekała od poważnych związków, zanim miały okazję nie wypalić. I małżeństwa, te nie doszłe jak i doszłe, no i nawet Luke… przecież nawet w swojej głowie wiedziała, że najpierw spierdoliła przez atak paniki. A potem uznała, że dość uciekania, zakasała rękawy i uporządkowała ostatnie dziesięć lat swojego życia. A może nawet i trochę więcej. Jedyne co jej zostało na liście to właśnie ona i Luke… ale nie mogła tego zrobić, kiedy Lukowi było tak daleko od bycia uporządkowanym w swoim życiu i ciele. A że swoje żale wykrzykiwał to akurat dobrze. O wiele lepiej je wykrzyczeć, niż zapijać, zaćpać, schować w sobie na tysiąc spustów i blokować się na całe życie. I cóż. Nie można też udawać, że Luke nie wolał się tu mierzyć z nią, niż z samym sobą, bo to jak wiadomo było większym wyzwaniem przecież…
- Albo może da się jakoś załatwić - odpowiedziała. Ona też mogła mu ją po prostu przywieźć na odwiedziny.. czy tam podrzucić do ośrodka, bo pewnie była taka możliwość, żeby zawieźć ewentualnie jakieś dodatkowe ciuchy czy coś czego się zapomniało. Nie wiem jak wygląda kwestia prania w takich miejscach, ale proszek też zawsze mogła mu podrzucić, nie.
- Okej, jedziemy prosto - skinęła lekko głową, zerkając szybko na to jak szybko jedzie. Zwalczyła chęć zwolnienia nieco, żeby trochę wydłużyć ich czas razem… - Jak sie czujesz? - zapytała cicho, łamiąc na moment ich niepisaną umowę nie mówienia o niczym co prywatne i tak dalej. Ale martwiła się. Bała się, że sama mu tylko jeszcze więcej namieszała, próbując mu pomóc.
- To dobrze, czytanie odwraca uwagę. Może się zainspirujesz jakimś.. czymś. Ale nie sięgaj po pozycję tych coachów, bo tylko się wkurzysz i wypiorą ci mózg - dodała, tak jakby… no tak jakby nie chciała mu powiedzieć miliona całkiem innych rzeczy. Dlatego odstawiła kawę po kilku łykach i pokiwała głową.
- Damy radę. Zabiorę Harry’ego do fryzjera, bo już trochę zbyt włochaty się zrobił - przyznała i chciała wyciągnąć rękę, żeby pogłaskać psa po czuprynie, ale zorientowała się, że wtedy znajdzie się zbyt blisko dotknięcia Luke’a. Więc nieco niezdarnie w połowie zmieniła kierunek i sięgnęła po kawę. Cholera.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nic dziwnego, że z równania bałagan plus bałagan wyszedł jeszcze większy burdel. Cami miała sporo do ogarnięcia, ale Luke również nie wszedł w tę znajomość będąc zdolnym do nawiązania jakiejkolwiek zdrowej relacji. Choć z Cami wszystko było zupełnie inne, niż jego poprzednimi kobietami, to mimo to wciąż wpadał we te same schematy, wciąż popełniał te same błędy. Dlatego – choć było to smutne – ta relacja nie miała szans wypalić jako zdrowa, pełna wsparcia i wzajemnego zrozumienia. Nie, kiedy już u jej podstaw leżało sporo zgnilizny, zamiast porządnych podstaw i fundamentów.
– Poproszę swoją sowę, żeby mi ją podrzuciła – rzucił trochę bardziej kąśliwie, niż zamierzał. Bo oczywiście, że nie spodziewał się żadnych odwiedzin ze strony Cami. A nie chciał też prosić o to rodziny. W ogóle miał zamiar zaszyć się w tym ośrodku i naprawdę skupić się na sobie, na pobycie tam. Pielgrzymki ze strony jego rodziny tylko sprawiłyby pewnie, że czułby się gorzej. Jak ten chłopak, którego brat po prostu wpakował do auta parę lat temu i wywlókł na odwyk, bo rada rodziny tak postanowiła.
– Zastanawiam się, kto mógłby po mnie przyjechać. Może Gwen by się zgodziła, ale nie wiem czy to jej całe pro bono sięga aż tak daleko – odparł, nie odpowiadając wprost na jej pytanie. Nie czuł się dobrze. Ale tez nie czuł się źle. Czuł się obojętnie, żeby nie powiedzieć, że wpadł w jakiś dziwny stan otępienia.
– Spoko, sam stanę się tam takim coachem. Mamy tam codziennie wspólne zajęcia z medytacji – ironicznie parsknął śmiechem. Yup, zapoznał się z ramowym planem zajęć, tego, co go czeka. Najważniejsza była rutyna. Cel, w jakim musieli każdego dnia podnieść się z łóżka i wypełnić sobie cały dzień.
– Ale nie ścinaj go za bardzo. To nie prawda, że im mniej włosów, tym większy się wyda – sorry. Musiałam xd. Pogłaskał czule Harry’ego po pyszczku, żeby wiedział że papa żartuje i wcale nie porównuje go do penisa. Kątem oka dostrzegł jej dłoń, która w ostatniej chwili zmieniła kierunek. Sam zjechał swoją trochę niżej, na wypadek gdyby jednak próbowała powtórzyć ten manewr.
– Myślę, że po odwyku nie powinienem wracać do Shadow – odezwał się nagle, jakby czuł, że to ostatnie chwile kiedy mógł jeszcze prosić ją – choć nie wprost – o poradę. Bo tak, jej zdanie cholernie się dla niego liczyło, nawet jeśli bardzo starał się pokazywać, że tak nie jest.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
To prawda. Można też porównać to do dwóch materiałów wybuchowych, ustawiasz jej koło siebie, a potem się dziwisz, że pół dzielnicy wyjebało, co nie. Zresztą, to przecież nie tak, że spiknęli się do wspólnego mieszkania, żeby być dla siebie toksycznym. Ani że szukali w życiu kogoś, kogo można pociągnąć na dno. To los jakoś tak ich rzucił pod jeden dach, a właściwie ją na jego ogłoszenie i dalej samo poszło. I cholernie się poplątało i zagmatwało. I nigdy nie było relacją budowaną od zera, a bardziej czymś, co się wydarzyło. Co się stało i trwało, nawet nie wiadomo kiedy i jak. I chyba w tym największy ich problem był, że zamiast nad nią po drodze pracować, pozwalali sobie być obok, czasem siebie wyciągali z opresji, ale jednocześnie nie budując sensownych fundamentów, albo chociaż wspólnego ogrodzenia. Tak się kończy problem z komunikacją i jej brak. Nawet najbardziej epickie relacje nie mają wtedy szans. Wystarczy spojrzeć na Romea i Julię, bo wystarczyło obmyślić plan razem.
- Okej, będę karmić Norberta, żeby to udźwignął bez problemu - odpowiedziała, wcale nie wchodząc na złośliwe tony. Nie miała siły się z nim spierać. I nie chciała się kłócić nawet. Chciała po prostu być teraz obok.
- To Twoje auto, będzie na ciebie czekać po wyjściu - odpowiedziała mu tylko krótko na jego plany. Nie chciała myśleć o Gwen. Nie chciała myśleć o rozprawie. I nie chciała mu teraz mówić, czy po prostu zaparkuje samochód gdzieś w okolicy i zostawi klucze na recepcji, czy odda je jego bratu i wyśle go tutaj. Czy że sama przyjedzie po niego w tym aucie, chociaż doskonale wiedziała, że to ostatnia opcja jest najbardziej prawdopodobna.
- W medytacji nie chodzi o pierdolenie, a o wyciszenie sie. I skupienie na swoim ciele, myślach, potrzebach.. medytowałam przy mnichach w trakcie swoich podróży. To wcale nie jest takie łatwe - przyznała, jako osoba, która jednak uciekała od własnych myśli i uczuć. Więc jak wiadomo, jej medytacja szybko była przez nią przerywana, ale to nie oznaczało wcale, że nie wiedziała jaki ma potencjał. I po co się to robi.
- Mogło być gorzej. Jakieś szydełkowanie, robienie wazonów z gazet albo tańce z tasiemką - i dodała, korzystając z tego, że nawiązali jakiś kontakt. Mówiąc o przyszłości, jego przyszłości. To przecież dobry pierwszy krok i dobry znak, że sam chciał o tym gadać.
- Zobaczę jak mnie natchnie u fryzjera - uniosła brwi i pokręciła powoli głową, że on w ogóle pomyślał teraz o takim żarcie. I przez moment pozwoliła żeby to trochę zawisło między nimi. Chwila spokoju, sekundowe zawieszenie broni.
- A chcesz wrócić do bycia barmanem? - zapytała, nawet się nie dziwiąc że nad tym myśli. Odwyk miał to do siebie, że człowiek chciał zmieniać swoje życie. Grunt to w tym wytrwać już po jego zakończeniu… one day at the time.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dokładnie tak – przez cały ten czas po prostu byli obok siebie, rzuceni tak przez los, który chciał sprawdzić co się stanie, kiedy połączy tę dwójkę… UPS. Nie spodziewał się, że zakończy się to wielkim wybuchem, który tym razem nie doprowadzi do powstania wszechświata, a do niemal całkowitego jego zniszczenia. A to, że w tym wszystkim pojawiły się uczucia, było jakimś nieprzewidzianym skutkiem ubocznym, którego absolutnie nikt się nie spodziewał. A już na pewno nie Luke, kiedy po raz pierwszy zorientował się, że Cami zjadła mu obiad i wyjechał do niej z opierdolem. Albo kiedy wyłączyli im prąd, bo poprosił żeby opłaciła rachunek. To było zajebiście zabawne połączenie ich, o losie!
Nie dopytywał co miała na myśli mówiąc o czekającym na niego aucie. Po prostu wiedział, że skoro tak twierdziła, to tak właśnie będzie i nie musiał się przejmować tym, jak wróci do domu za te 8 tygodni.
– Zajebiście. Jeszcze więcej czasu spędzonego sam na sam ze swoimi myślami – westchnął. Teraz nie kumał tej całej medytacji, wydawało mu się, że to po prostu godzina poświęcona na siedzenie bądź leżenie bez celu. Ewentualnie dodatkową drzemkę. Nie był zbyt uduchowionym gościem… – To niesamowite, z czego w dzisiejszych czasach można zrobić zawodowe zajęcie – dodał odnośnie mnichów.
– Pewnie i coś takiego tam mają. Ten ośrodek… to naprawdę wymuskane miejsce – stwierdził, zdradzając tym samym, ze zainteresował się nie tylko grafikiem, ale i samym miejscu. Co było dobrym znakiem – nie było mu wszystko jedno, gdzie jedzie. – Myślę, że wydałaś na niego o wiele więcej, niż to co wisiałaś mi za czynsz – dodał po chwili. Bez konkretnego celu – ot, uwaga na temat tego, że ten ośrodek był naprawdę prima sort.
Zastanowił się nad jej pytaniem o jego dalsze barmanowanie. – Nie wiem. Nie mam aż tak daleko idących planów – stwierdził zgodnie z prawdą. – Po prostu… uważam, że po tym wszystkim powinienem odciąć się od tego środowiska. Wiesz, przez wiele lat myślałem, że skoro rzuciłem dragi, to na luzie mogę tam pracować. Ale nie. Potrzebuję odcięcia grubą krechą od poprzedniego życia – oznajmił dość kategorycznym tonem, nie zdradzając od czego jeszcze chciałby się odcinać. W międzyczasie zerknął na znacznik paliwa, by upewnić się że dojadą do ośrodka bez zbędnych niespodzianek po drodze. Sam w tym momencie trochę nie zauważał tego, że to co w tym momencie mówił, było pewnym snuciem planów na przyszłość. Co oznaczało, że jego życie wcale nie miało się zakończyć, tak jak pierwotnie przypuszczał myśląc o odbyciu odwyku.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Pozostawianie rachunków Cami nie było dobrym pomysłem, więc miejmy nadzieje, że wczoraj wieczorem pozlecał wszystkie przelewy, żeby się potem nie okazało, że wróci do ciemnego i zimnego mieszkania. No i dobrze jeśli zatankował wcześniej do pełna w baku, bo to jak wiadomo, może być problem na takiej trasie.
- Nie można wyzdrowieć, jeśli najpierw nie zrozumiesz choroby. I nie zlokalizujesz jej wszystkich symptomów - odpowiedziała cicho, ale nie chciała się z nim sprzeczać. Po prostu miała nadzieję, że podejdzie do tego wszystkiego dojrzale, na poważnie. Że tym razem skończy się to wszystko inaczej. Ostatecznie po raz pierwszy zmusił ją do zabrania go na odwyk, prawda.
- Nie wiem czy to takie dzisiejsze czasy, wydaje mi się, że mnisi kręcą się na świecie od baaardzo dawna. Może nawet od zawsze. Zobaczyli słońce i zaczęli je wielbić przy jakiejś górze, za którą wschodziło albo gdzie zachodziło - podsumowała, bo cóż. Religijne przytułki zawsze były bardzo opłacalnym interesem, historycznie mówiąc. A mieszkającym tam nigdy niczego nie brakowało. Mogli se nawet kupić miecze i mordować, jak w zakonie krzyżackim, co nie…
- Wcale nie jest wymuskane. Po prostu po remoncie - odpowiedziała, oczywiście nie chcąc z nim dyskutować o kosztach i tak dalej. - Ale wciąż nie zwróciłam ci wszystkiego, co byłam ci winna - przyznała cicho. Nie wiem jak on stał w końcu z długami u swoich dilerów, ale jeśli nie spłacił ich do końca, to Cami pewnie też będzie planowała mu w tym pomóc. Zresztą, no Cami go sporo kosztowała, nie. Nawet jego pensja mocno oberwała, kiedy wpakowała go w europejską przygodę łamane przez walkę o przetrwanie.
- Rozumiem - odpowiedziała cicho, trochę sztywno, nieco mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. - Musisz… no musisz robić to co będzie dla ciebie dobre. I pomocne. Ale są inne knajpy w Lorne, w którym pracują barmani, jeśli chcesz przy tym zostać - dodała, obawiając się teraz na niego spojrzeć. - Są też inne zawody i miejsca pracy, w których możesz spróbować wykorzystać swoje talenty - i dodała, bo no… kto powiedział, że na zawsze miał być barmanem? Kto powiedział, że ona na zawsze będzie kelnerką? Właściwie to od zawsze wiedziała, że to nie jest szczyt jej marzeń przecież….
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Mam się z połączyć z moją chorobą drogą medytacji? Przekazać jej, że kawał z niej skurwiela? Może chcesz dodać coś od siebie, żebym jej przekazał? – spytał drwiącym tonem, nie rozumiejąc jeszcze co Cami miała na myśli mówiąc, że powinien zrozumieć swoją chorobę. Ten odwyk, czas spędzony z samym sobą bez żadnych bodźców zewnętrznych był mu potrzebny bardziej, niż mogło mu się to wydawać. – Zawsze mieli łeb do interesów najwyraźniej – skomentował jeszcze w temacie mnichów.
Wiedział, że przerzucanie się teraz argumentami odnośnie wydatków było bezcelowe. Dobrze wiedział, jaka Cami potrafiła być uparta i że bankowo by jej nie przegadał.
– Dobra, już… nieważne. To jest teraz już jakaś tam drobnostka – machnął ręką w temacie zwrotów i spłat. A co do długów, to nie spłacił jeszcze wszystkich. Udało mu się spłacić jednego, tego bardziej przyjemnego, ale co z tego skoro wczoraj i tak do niego polazł i kupił dragi, które następnie spuścił w kiblu. Drugiego spłacił częściowo, ale odsetki od jednej raty wciąż leciały. I to wcale nei była dobra wiadomość, bo ostatnia rata była największa i cóż… odsetki również.
Kiecy mówił o odcięciu się od poprzedniego życia, przybrał kamienny wyraz twarzy. Nie drgnęła mu nawet powieka mogąca świadczyć o tym, że te jego słowa wzbudzały w nim jakieś większe emocje. Ot, bardzo rzeczy i konkretny wniosek. Musiał pożegnać się ze swoim poprzednim życiem, jeśli nie chciał, żeby demony przeszłości znowu go dopadły i zrobiły z niego swoją szmatę.
– Tak. To będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie. Wiadomo, nie zacznę nowego życia wyjeżdżając z kraju pod zmienionym nazwiskiem, ale muszę odciąć się od wszystkiego, co jest toksyczne w moim życiu i mi nie służy – praca, środowisko, toksyczne znajomości… toksyczne związki i nie-związki. – Gwen ma bar. Może mnie zatrudni… przynajmniej z góry wie, jaka jest moja historia. A może nie powinienem jej już zawracać dupy, nie wiem – wzruszył ramionami. Będzie miał o czym myśleć podczas medytacji… A następnie parsknął śmiechem, słysząc jej kolejne słowa. – Talenty? Cami, proszę cię. Nie musisz – oznajmił, mając na myśli to, że nie musiała go podnosić na duchu w taki sposób.
ODPOWIEDZ