Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

Minęło kilka dni od ich ostatniej konwersacji w jej domu, kiedy to postanowili na nowo odkryć swoją relację i trochę lepiej się poznać. Czy może być coś lepszego niż zamknięcie się ze swoją eks po środku oceanu bez skrawka lądu na horyzoncie? Bo to właśnie mieli dzisiaj w planach. A przynajmniej on miał, bo przecież jej jeszcze nie oświecił. Po tym jak odwiózł swojego tatę do domu, zrobił mu lekturę o tym jak to nie powinien naprzykrzać się ludziom, a w szczególności Elli, wziął się za porządkowanie swoich spraw w biurze. Trochę mu na tym zeszło, bo kryminaliści niestety nie patrzą na to czy akurat przydałby mu się dzień wolnego, ale w końcu udało mu się wydrapać jeden dzień w którym może zostawić służbowy telefon w domu i w końcu wypłynąć na burzliwe wody, które dzisiaj były całkiem spokojne.
To również znaczyło, że Ella nie dostała widomości o ich wycieczce z tygodniowym wyprzedzeniem, a zaledwie dwu dniowym ponieważ akurat zrobiło się okienko w jego grafiku, kiedy nie musiał pojawiać się w sądzie. Wysłał jej wiadomość i cóż, miał nadzieję, że pojawi się poranną porą w przystani. Swoją żaglówkę utrzymywał w bardzo dobrym stanie. Była to jego pasja. Okazja by odciąć się od świata. Złapał tego bakcyla w Melbourne od swojego mentora. Jednak już od dobrych kilku tygodni nigdzie nie wypływał. Właściwie stała na swoim wyznaczonym miejscu odkąd nią tutaj przypłynął. Dlatego już poprzedniego dnia zaczął ogarnianie zapasów oraz sprzątanie. Spał w swojej kajucie żeby dzisiaj już wczesnym rankiem przygotować wszystko do podróży. Nie miał całej załogi, więc jako kapitan tej zacnej łajby miał wszystko na swojej głowie. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Wysłał ich trasę do zarządcy portu, sprawdził łączność, stan wszystkich burt, GPS oraz inne systemy bezpieczeństwa. Mógł w końcu z pełną świadomością powiedzieć, że byli gotowi.
Wziął więc szybki prysznic, zarzucił na siebie krótkie spodenki, lnianą koszulę i usiadł na pokładzie z butelką wina chłodzącą się w kuble z lodem. Odpalił cygaro napawając się tym spokojem dnia wolnego. Dzisiaj nie będzie żadnych telefonów, kryminalistów. Tylko on, bezkres morza oraz, oczywiście Ella, której właśnie wypatrywał u wejścia do portu. Był raczej dobrze widoczny ze swojego miejsca i napisał jej którego numerku szuka.
Może trochę przekoloryzował przy ich ostatnim spotkaniu to jak mogła wyglądać jego żaglówka. Całkiem przypadkowo mógł dać jej do zrozumienia, że to tylko mała szalupka, a nie pięknie zachowany, ponad szesnasto-metrowy jacht. Ale hej, chyba lepiej zawsze zrobić pozytywne wrażenie, prawda? Kto nie chciałby wybrać się w rejs takim cudeńkiem, zwłaszcza, że pogoda miała im dzisiaj dopisywać. Sprawdził prognozy. Wody powinny być raczej spokojne, nie przewidywali żadnego sztormu, może lekkie zachmurzenie. Wszystko okaże się jak już wypłyną. Pogoda potrafiła być zdradliwa, lecz on był na to całkiem dobrze przygotowany.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
005.
Wołaj mnie jeszcze i schroń
Z rąk mnie nie wypuszczaj więcej
Przeszłość potraktuj jak błąd
Diable, weź mnie w swoje ręce
Wybaczyła mu, że nie uprzedził jej odpowiednio wcześniej o ich wycieczce. W pełni świadoma natłoku obowiązków osoby na jego stanowisku, wykazałaby się niesamowitym brakiem wyrozumiałości, gdyby przyszło jej do głowy wyrzucić mu to przy najbliższej okazji. Zrobiła więc wszystko co w jej mocy, aby zadbać o odpowiednią opiekę nad jej małym biznesem i z czystą przyjemnością udała się w podróż na przystań. Nie miała pojęcia co planował jej kompan; zakładała raczej, że był posiadaczem niewielkiej motorówki. Nie znała się zupełnie na wodnym sprzęcie, nie wiedziała co ile mogło kosztować i na co można było sobie pozwolić. Jedyne co mogła powiedzieć to to, czy coś było ładne czy nie. Zupełnie jak w ocenie aut - wiadomo, że to czerwone było najszybsze.
Tak bardzo wzięła sobie do serca przesłane wcześniej wskazówki, że nie miała problemów z odnalezieniem odpowiedniej łodzi, tym bardziej, że sam jej właściciel był doskonale widoczny. I chociaż wszystko wskazywało na to, że trafiła w punkt, znajdujący się przed nią jacht wcale nie wyglądał jak ten, który sobie wykreowała w myślach. W związku z tym jeszcze raz, jak naiwne dziecko, wyjęła z torby telefon i sprawdziła wymienione przez nich wiadomości. Zaśmiała się w duchu ze swojej naiwności, pokręciwszy głową na boki, upewniając się tylko, że jest w odpowiednim miejscu. Biedna, mała Ella - kiedy zacznie brać połowicznie wszystko to, o czym opowiadał jej Lance? Nie miała pomysłu na zemstę, jednak wiedziała, że musi się jej dopuścić, aby odegrać się na igraniu z jej naiwnością. Przystawiła otwartą dłoń do czoła, aby uchronić się przed oślepiającymi promieniami słońca. - Dobrze się bawisz, Howell? - uśmiechnęła się szeroko, bo nie mogła ukrywać, że jej zaskoczenie było raczej tym o charakterze pozytywnym. Nie czekała więc długo z wejściem na pokład, chcąc z bliska obejrzeć każdy detal własności mężczyzny. - Fantastycznie. Kanapki z rybą, które zabrałam nam na podróż, wpisują się idealnie w te warunki. - przytaknęła jeszcze na swoje słowa, jednak szybko uspokoiła domysły mężczyzny lekkim uśmiechem. Całe szczęście nie wpadła na taki pomysł, a jedyne o co zadbała to bezalkoholowe wino (które wydawało się jej być bezpieczną opcją), które wyciągnęła z torebki i przekazała w dłonie gospodarza.
Nigdy wcześniej nie miała okazji korzystać z takich przywilejów, toteż czuła się trochę sztywno. Fakt, że zrobił na niej ogromne wrażenie potwierdzał także uśmiech nieschodzący jej z twarzy. To, że spędzi najbliższe godziny w takim miejscu niezwykle ją ekscytowało, co w końcu przyznała bliżej nieokreślonym, wysokim dźwiękiem, który dobiegł z jej gardła w towarzystwie klaskania w dłonie i dreptania w miejscu. Wcale nie miała ochoty ukrywać tego, że była najzwyczajniej w świecie zadowolona z takiego obrotu spraw. - A jak już wypłyniemy to zrobimy tę ikoniczną scenę z Titanica? - w błagalnym geście wysunęła dolną wargę. Oby tylko dotarli do brzegu dużo bezpieczniej, niż para, którą chciała naśladować.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie spodziewał się, że Ella przyjdzie na przystań i od razu rozpozna, że tak, ta łajba to Oyster 54 wyprodukowany w 2008 roku z takim i takim silnikiem. Zupełnie nie o to chodziło. Po prostu lubił gdy ta jego perełka robiła na kimś wrażenie. Może to trochę jego próżnej i arognackiej strony, ale ta żaglówka naprawdę była warta grzechu. Prezentowała się pięknie w doku, prezentowała się pięknie na otwartych wodach. Dawała to poczucie starego luksusu. Nie te wszystkie nowe technologie, które stały się wyznacznikiem statusu. Tutaj każda rzecz po prostu żyła. Każde drewno było faktycznie drewnem, a nie tylko atrapą czy płytą wiórową. Plastik nie był tak hamski, a skóry po prostu były najwyższej jakości. Została zaprojektowana by przetrwać lata w trudnych warunkach i zdecydowanie to robiła. Pomagał również fakt, że poprzedniemu właścicielowi służyła głównie do schadzek ze swoimi kochankami. Lance nie miał z nią tak wiele roboty po tym jak ją już przejął w promocyjnej cenie. A czy w tym wszystkim miało też jakieś znaczenie to, że kobieta była jego byłą partnerką? Całkiem możliwe. Może gdzieś tam podświadomie chciał jej pokazać, że nadal ma coś, co jest dla niego ważne. Wcześniej był to jego Mustang, teraz żaglówka. Nie zatracił tej części siebie.
Uśmiechnął się do niej szeroko gdy tylko znalazła się w zasięgu wzroku. Pomachał do niej i zaprosił ją do siebie gestem dłoni wypuszczając gęste kłęby dymu ze swojego cygara. Był już przy końcówce, więc zanim zbliżyła się do burty zgasił je w popielniczce i podszedł bliżej by pomóc jej wejść na pokład.
- Znakomicie. - przytaknął z wesołym uśmiechem - Mamy dobrą pogodę, świetną żaglówkę, piękną kobietę z którą wyruszę w rejs. Czy jest coś jeszcze, co mogłoby uczynić ten dzień wolny jeszcze lepszym? - przy okazji zaczął już rozwiązywać liny mocujące łódź do doku.
- To te słynne kanapki z paluszkami krabowymi, których nigdy nie było mi dane spróbować? - zaśmiał się cicho odbierając od niej wino i spoglądając na etykietkę lekko się skrzywił - Bezalkoholowe? Powinienem o czymś wiedzieć? - spojrzał na nią nieco podejrzliwie bo jeszcze tego brakowało żeby zaraz wyskoczyła z tekstem, że jest w ciąży. To na pewno nie poprawiłoby jego dnia.
Na razie odłożył wino obok swojego, które chłodziło się już w lodzie, a sam zajął się przygotowaniem wszystkiego do wypłynięcia, więc po prostu przez dłuższą chwilę krzątał się po pokładnie odwiązując liny, wiążąc inne czy rozkładając już żagiel, który za chwilę powinien im się przydać.
- Czy chodzi Ci o tę ikoniczną scenę z drzwiami i tonącym Leo? - wyszczerzył się do niej, bo wiedział, że nie o tę chodziło - Chyba nie życzysz ani mnie ani mojej żaglówce takiego losu. Przeżyła już ze mną kilka lat, z tego rejsu też ma nadzieję wrócić w jednym kawałku. - poklepał drewniany pokład w całkiem czułym geście.
Lepiej nie wchodzić pomiędzy mężczyznę, a jego materialny obiekt westchnień. Każdy to wiedział.
- To co, gotowa na swój... dziewiczy rejs? - spojrzał na nią pytająco - Pływałaś już wcześniej? - nie przypominał sobie by jej rodzina miała jakąś łódkę bądź coś wynajmowała na rodzinne rejsy, ale może coś się zmieniło przez te kilka dekad.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Musiała przyznać, że zrobił na niej ogromne wrażenie. Jeszcze dzisiejszego ranka przez myśl by jej nie przeszło, że będzie miała okazję płynąć tak eleganckim jachtem. Nie miała absolutnie nic przeciwko takim niespodziankom, więc jeśli Lance miał jeszcze w zanadrzu jakieś opcje, bardzo chętnie z nich skorzysta. Tym bardziej, że doskonale dostrzegała to zadowolenie w męskim spojrzeniu i troskę z jaką traktował swój nabytek. W pewnym sensie zazdrościła mu tego; ona sama nie posiadała nic materialnego, co mogłaby traktować szczególnym uczuciem. Jej stare auto i dom, w którym notorycznie coś było zepsute, jej zdaniem były tylko rzeczami, bez większej, sentymentalnej wartości.
- Przyznam szczerze, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego. - zapewne nie musiała wypowiadać tego na głos, jej reakcje doskonale opisywały jej stan. Jednak uznała, że powinna przyznać się do swoich wyobrażeń co do tego, co spotka ją dzisiejszego dnia. - Pewnie jest jeszcze wiele rzeczy, które mogłyby Cię uszczęśliwić. Zaprzestańmy jednak na tej pięknej kobiecie i dobrej pogodzie. - uśmiechnęła się. Była łasa na komplementy i wcale nie chciała tego ukrywać. Która kobieta nie odczuwała przyjemności, gdy ktoś jej schlebiał? Skłamałaby gdyby zaprzeczyła - zresztą Lance znał ją na tyle, że dobrze zdawał sobie sprawę z tego co należało powiedzieć, aby na jej twarzy pojawił się rumieniec. Niejednokrotnie przecież zdarzało mu się go wywoływać.
Chciała zaproponować mu pomoc w przygotowywaniu łodzi, jednak nie miała pojęcia co z czym się wiązało. Doszła więc do wniosku, że sprawiłaby o wiele więcej problemów niż pomocy, więc pozwoliła mężczyźnie działać, sama napawając się dotykiem każdego, nawet najmniejszego elementu. - I bardzo dobrze. Tak między nami te paluszki krabowe są ob-rzy-dli-we. - dla podkreślenia wypowiedzi, celowo wysylabizowała ostatnie słowo. Nie była fanką takich dań, jednak niejednokrotnie miała tę nieprzyjemność, aby ich kosztować. Uprzedzenie mężczyzny o ich smaku czuła jako swój obowiązek, na wypadek gdyby i jemu kiedyś zaproponowano ten wątpliwy przysmak. - O czym wiedzieć? - nie od razu złapała aluzję, bo przecież absolutnie nie to miała na myśli. Po kilku sekundach jej zdziwienie zamieniło się na lekki, pokrzepiający uśmiech. - Nie-ee. Po prostu uznałam, że to jak z jazdą autem - należy być trzeźwym. - wytłumaczyła się spokojnie. Historia już znała jedną taką co niby nic a jednak coś, a później syn biegał po świecie całe trzydzieści trzy lata. Ella niekoniecznie chciała podzielić z nią los.
- Jeśli trafimy tu na lodowiec, to kto wie. - wzruszyła ramionami, bacznie przyglądając się pracującemu mężczyźnie. Musiała przyznać, że stęskniła się za widokiem tak zaangażowanego w coś Lance'a. Postanowiła skorzystać z tego, że może ukradkiem poprzyglądać się temu ile sił wkładał w przygotowanie żaglówki do wypłynięcia. No cóż, było w tym coś niesamowicie ... pociągającego. Co oczywiście odepchnęła od siebie, kierują zawstydzone spojrzenie w przestrzeń przed sobą.
- Liczy się zwykła łódka i tak intensywne wiosłowanie, że nie mogłam przez ponad tydzień pozbyć się bólu mięśni? Bo jeśli tak, to owszem - pływałam. - ciekawe kto miałby zabrać ją na taką atrakcję. Nie miała na tyle majętnych znajomych, aby bawić się w takie rzeczy co weekend. Nie chciała jednak narzekać, nigdy nawet nie myślała o rejsie takim jachtem, więc nie mogła mieć do nikogo żalu. - Jak to się stało, że stałeś się posiadaczem takiego sprzętu? - nie przypominała sobie, aby to było w zakresie marzeń jej jeszcze-wtedy-chłopaka. Nie widzieli się jednak tak długo, że wiele mogło się zmienić. - Iiiii ... dasz mi to poprowadzić? W sensie spróbować, nigdy tego nie robiłam! - zrobiła najbardziej błagalną minę na jaką było ją stać, a swoje ciemne oczyska wwierciła w jasne, męskie tęczówki. Kiedyś to działało, może nadal nie utraciła tej mocy i będzie potrafiła wywrzeć na nim jakieś wrażenie.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skoro w życiu Lance'a nie było żadnej osoby, której mógłby okazywać takie uczucia, musiał to przelewać na coś innego. Zawsze miał w swoim życiu jedną taką rzecz, która była droga jego sercu. W związki mu po prostu nie szło, a samochód, czy jacht nie wymagał tyle atencji, co druga osoba. Wystarczyło raz, dobrze wyremontować, a później po prostu raz na jakiś czas zadbać o to by karoseria, czy w tym wypadku pokład, były po prostu w dobrym stanie. Było to dla niego formą pewnej terapii. Wyciszenia. Te kilka godzin, które mógł spędzić jedynie na jednym, szczególnym zadaniu, nie zaprzątając sobie głowy pracą, czy sytuacją domową. Jego forma ucieczki od świata przedstawionego w przypadku jego życiowego opowiadania, który miejscami potrafił zrobić się całkiem mroczny. Dlatego tak bardzo cenił sobie te chwile spokoju, które mógł spędzić na łodzi i chciał podzielić się nimi ze swoją byłą dziewczyną.
- Naprawdę? - spojrzał na nią nieco zdziwiony bo przecież pamiętała jak dbał o swojego Mustanga - Myślałaś, że wynająłem kuter i popłyniemy łowić homary? - zaśmiał się cicho bo tak irracjonalnej randki nawet on by nie wymyślił - Piękna kobieta, pogoda i żaglówka w zupełności mi wystarczają. - uśmiechnął się do niej wesoło nie zaprzestając wszystkich przygotowań.
- Trzeźwym? Na łodzi? Ella... - pokręcił głową cicho wzdychając - Przecież cała idea wypłynięcia na bezkres wody jest w tym by woda była wokół ciebie, a ta specjalna, smakowa woda była w tobie potęgując dozniania. - wyszczerzył się do niej na chwilę zaprzestając swoich działań by złapać się jeszcze pod boki i wyglądać jak ktoś, kto naprawdę znał się na rzeczy.
Na jej szczęście prawda była taka, że był w tym wszystkim całkiem dobry. Jeszcze kilka miesięcy temu rozważał nawet wypłynięcie w jakiś rejs na inny kontynent. Ta żaglówka podobno była do tego w pełni przygotowana i choć używał jej raczej rekreacyjnie, powinna sobie poradzić nawet z mocnymi sztormami. Pomysł jednak szybko upał, kiedy jego tata podupadł na zdrowiu, a on musiał przeprowadzić się do Lorne. Może jak wszyscy wydobrzeją, a on nie będzie miał już żadnych rodzinnych zmartwień na głowie zdecyduje się na ten samobójczy rejs. Będzie jeszcze tylko musiał spisać swoją wolę co by się ludzie nie pozabijali o jego wątpliwy, poza łodzią, majątek.
- Zwykła szalupa i wiosłowanie..? Niekoniecznie. - uśmiechnął się do niej przelotnie odbijając ich już od pomostu by powoli mogli zacząć swoją podróż - W pływaniu, przynajmniej tym rekreacyjnym, chodzi o cały rytuał. Przygotowanie łodzi, wsiąście za stery... - co właśnie zrobił odpalając przy okazji silnik by wyprowadzić ich z portowej gęstwiny - To poczucie poniekąd samotności, kiedy ląd znika za horyzontem. Morskie powietrze i oczywiście odrobina wina. - uśmiechnął się do niej zza koła - Za kilkadziesiąt minut sama się przekonasz. - puścił jej oczko manewrując pomiędzy innymi, często większymi, jachtami.
- Trochę przypadek. Mój mentor w Melbourne był pasjonatą, więc często zapraszał mnie na rejsy i wszystkiego mnie nauczył. A jeśli chodzi o tę akurat żaglówkę... Należała do pewnego dilera. Kiedy go zamknęliśmy ona została zarekwirowana, a dzięki znajomościom udało mi się nabyć ją po... Promocyjnej cenie. - uśmiechnął się bez cienia żalu nie mając sobie nic do zarzucenia - I tak, jak tylko wypłyniemy trochę dalej dam Ci poprowadzić. A w między czasie może otworzysz to schłodzone wino? - zapytał jeszcze już bardziej skupiając się na tym by nie trafić w inną łódkę gdy zbliżali się już do wypłynięcia z portu.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Wizja wspólnego połowu homarów była na tyle ciekawa, że blondynka przez chwilę nawet nad nią rozmyślała. Było to zajęcie zupełnie niekojarzące się z tak ważną posadą, jednak na pewno na tyle odmóżdżające, że mogłoby mu pomóc. Nie musiałby przecież analizować tych wszystkich ważnych spraw, myśleć o przestępcach czy bać się o własne życie. Nie miała jednak śmiałości przedstawić mu tego planu; po trochu ze względu na obawę wyśmiania, a po drugie z obawy na zmianę planów. Naprawdę dobrze czuła się w aktualnych okolicznościach, więc po co było to psuć? W odpowiedzi więc uśmiechnęła się jedynie, nie chcąc w żaden sposób komentować jego pytania.
Nie była na tyle doświadczona, aby odnajdywać się w tych wszystkich niepisanych, wodnych przepisach. Gdyby o tym wiedziała, jej wino na pewno nie byłoby jednym z tych bezalkoholowych; nie widziała nic złego w tym, aby od czasu do czasu zrelaksować się w taki sposób. Żadne z nich nie chciało przecież upijać się do nieprzytomności. Szkoda dnia na takie błędy, tym bardziej, że ten naprawdę zapowiadał się wybornie. - Kapitanie, wyciągnę wnioski! Kolejnym razem sprostam zadaniu! - zasalutowała, prostując ciało w poważnej pozycji. Nie wiedziała czy będzie jakikolwiek kolejny raz, jednak nie zależnie w jakich okolicznościach by się znaleźli, na pewno będzie pamiętała o tym, aby zapewnić im odpowiedni trunek.
Przyjemnie słuchało się tej całej opowieści o podróży. Ella dostrzegała to ile radości daje mężczyźnie chociaż jednodniowe zapomnienie na otwartych wodach. Bo chociaż sama zupełnie nie znała się na takim sprzęcie, słuchałaby z chęcią opowieści nawet o najmniejszych śrubkach czy pokrętłach, tylko po to aby spijać tę słyszalną w jego głosie pasję. Miała nadzieję, że za te kilka chwil sama poczuje wszystko to o czym opowiadał, zazdrosna o to, że do tej pory nie dane jej było tego doświadczać. - Lubisz być samotny? - wyłapała między zdaniami, marszcząc delikatnie brwi. Wywnioskowała, że właśnie tego szukał w takich podróżach, dlatego wolała aby doprecyzował swoją wypowiedź. Sama przecież zapamiętała go jako duszę towarzystwa, więc jej zdziwienie nie powinno być dla niego czymś nowym. Czy aż tak wiele zmieniło się na przestrzeni tych wszystkich lat?
Czy była zdziwiona taką drogą nabycia łodzi? Zapewne trochę tak, jednak nie była na tyle naiwna, aby wierzyć, że takie rzeczy się nie dzieją. Sama zapewne skorzystałaby z takiej okazji gdyby tylko ta pojawiła się na horyzoncie. - No skoro była to tylko promocja. - wzruszyła ramionami uśmiechając się przy tym delikatnie. Zadowolona z tego, że będzie mogła zająć się czymś więcej niż tylko gadaniem, od razu zabrała się za butelkę z winem. Może nie należała do najbardziej wprawionych ludzi, jednak odpowiednie umieszczenie butelki między udami i chwilowe siłowanie się z korkociągiem sprawiło, że w końcu dane jej było usłyszeć upragniony dźwięk otwieranego trunku. Może i mogła zrobić to z większą gracją, jednak siły pozwalały jej jedynie na takie rozwiązanie, które jak widać - było skuteczne. Jedynie odrobina płynu wylała się na szyjkę naczynia, czego Ella sprawnie pozbyła się spiciem wina ze szkła. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie był to najbardziej odpowiedni ruch, przez co badawczo przeniosła wzrok na bruneta. - Nie brzydzisz się mnie, nie? - nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie, bo nie czekając zbyt długo nalała odpowiednią ilość alkoholu do kieliszków. Na potwierdzenie tego, że jest po równo, po odstawieniu butelki na poprzednie jej miejsce, uniosła naczynia ku górze aby sprawdzić w nich poziom płynu.
Idealnie.
Przytaknęła sama sobie po czym dumnie wręczyła jeden z kieliszków Lance'owi. - Wznosimy toast czy pijemy jak para nastolatków? - uśmiechnęła się, mimo wszystko unosząc naczynie ku górze. Ich ostatni toast nie kojarzył się jej najlepiej, więc może tym razem warto było pominąć tę część? Tym bardziej, że ona nie miała na niego absolutnie pomysłu.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jasne, że trochę się z niej nabijał jeśli chodziło o wybór jej alkoholu, który tego alkoholu właściwie nie miał. Z logicznego punktu widzenia miała rację. Oczywiście, że najlepiej żeby oboje byli trzeźwi, a chociaż kapitan powinien być. Jednak czym byłoby wypłynięcie w rejs bez chociaż jednej butelki wina? Sok pomarańczowy jest w porządku, ale o wiele lepiej smakuje coś, z chociaż małą ilością alkoholu. A do tego powiedźmy sobie szczerze. Na otwartych wodach byli zagrożeniem bardziej dla siebie niż dla kogokolwiek innego, więc Lance brał wszystko na swoje barki. Nie kazał im się przecież całkowicie uwalić i skakać do wody z poruszającej się łódki. Po prostu chciał im nieco umilić czas. Jeśli piknik i wino na oceanie wyglądało jak randka, cóż, nic już z tym nie zrobi, prawda? Nie miał wpływu na to jak ktoś mógłby na to spojrzeć z boku. Jego intencje były bardzo szlachetne. Zabranie przyjaciółki na małą wyprawę. Dać jej nowe doświadczenie, którego pewnie nie miała. Bardzo niewinnie, jak na przyjaciół przystało. Trzeba też Elli przyznać, że ideę miała dobrą. Butelka była w modzie, można ją było rozbić ceremonialnie o burtę na powitanie ich pierwszej przygody. Tylko trochę było mu szkoda umytej burty, a do tego wszystkiego najlepszy zawsze był szampan.
- Jeszcze będzie z Ciebie marynaż Laidman. - zaciągnął nawet jak rasowy szyper przymrużając jedno oko by sprawić wrażenie jakby mu takowego zabrakło.
Jak już iść stereotypami, to po całości, prawda? Może daleko im było do standardowego statku z czasów, gdy na wodach rządzili piraci, ale mogli z tego zrobić pewną komedię. Ciężko też mówić tutaj o jakiejkolwiek załodze, bo była ich cała dwójka, jednak pomiędzy nimi bardzo jasnym było kto tutaj rządzi. Oraz oczywiście, kto wykonuje całą robotę bo jak na razie to on krzątał się po pokładzie, kiedy ona mogła tylko podziwiać widoki. Szkoda bylo czasu na tłumaczenie wszystkich zawiłości tego, co trzeba zrobić by żaglówka poruszała się w odpowiednią stronę. Prościej było by on się za to wziął. Siła doświadczenia, te sprawy.
Jej pytanie trochę zbiło go z tropu. Może nie na tyle by wpakował ich w jakiś zakotwiczony jacht, ale musiał przez chwilę pomyśleć, co dokładnie miała na myśli. Jego pierwszym instynktem było to, że pyta o jego stan cywilny, bo jakby nie patrzeć pod tym względem również był samotny, o czym zdążyła już się przekonać przy przynajmniej dwóch okazjach. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że może chodzić o całkiem inny typ samotności. W końcu przed chwilą udzielał się o tym jak to fajnie być samemu na morzu.
- To zależy. - zaczął na razie skupiając się na drodze przed nimi, a nie samej rozmówczyni - Jeśli pytasz o to, czy lubię być w centrum uwagi tak, jak kiedyś to trochę mi się to już przejadło. - posłał jej przelotny, rozbawiony uśmiech - Każdy, kto żegluje lubi być czasami z morzem bądź oceanem sam na sam. W ten sposób lubię być samotny. W inne natomiast... Powiedźmy, że moja praca nie służy budowaniu romantycznych relacji. - wzruszył lekko ramionami będąc już w większym niż mniejszym stopniu pogodzony ze wszystkimi wyrzeczeniami, których wymaga jego kariera.
Kątek oka spoglądał jak siłuje się z korkiem i butelką. Miał pełne zaufanie w jej umiejętności otwierania niskoprocentowych trunków, więc nie zamierzał oferować swojej pomocy. Uśmiechnął się tylko kiedy odruchowo przyssała się do szyjki butelki. To zabawne jak stare nawyki nie wymierają. Oczywiście, że się jej nie brzydził. Chciał już coś dodać o tym, że robili przecież wiele innych, perwersyjnych rzeczy i dzielili się więcej niż butelką wina podczas swojego związku, ale finalnie zachował to dla siebie. To nie był czas, ani miejsce. Tym bardziej, że miała chłopaka. Musiał to uszanować i dać sobie na wstrzymanie z takimi komentarzami.
Za to nie miał oporów by przyjąć od niej kieliszek. Zwłaszcza, że zdążył wyprowadzić ich już z portu. Na horyzoncie nie było żadnego innego jachtu, więc przed nimi malował się już tylko bezkres oceanu oraz kilka skał jeszcze wydzierających sobie kawałek przestrzeni przy mieliznach.
- Za twój pierwszy rejs. - uśmiechnął się do niej szeroko, stuknął się z nią szkłem i wziął pierwszy łyk wina.
To naprawdę zapowiadało się na dobry dzień. Nie miewał takich zbyt wiele.
- To co, chcesz poprowadzić? - spojrzał na nią pytająco odstępując krok w bok tak by mogła się wcisnąć między niego, a koło.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Jeśli tak miały wyglądać ich przyjacielskie schadzki, nie miała ku nim nic przeciwko. Bardzo dobrze brzmiała perspektywa pikniku, tym bardziej stanowczo określona jako przyjacielskie spotkanie. Można by uznać, że Ella nie miała do tej pory aż tak dobrego przyjaciela, więc zapragnęła korzystać z nadarzającej się okazji pełnymi garściami. Nie sądziła, że zawarty ostatniego wieczoru pakt może zaowocować czymś, co właśnie miało miejsce. W zasadzie to jeszcze do niedawna sądziła, że przyjaźń między byłymi partnerami była czymś zupełnie abstrakcyjnym. Jak widać oni jednak łamali ten stereotyp, świetnie bawiąc się w swoim towarzystwie, bez absolutnie żadnych podtekstów. Oprócz być może zbyt długiego zawieszenie przez nią wzroku na profilu mężczyzny, jednak zdarzało się to tak sporadycznie, że niemożliwym było, aby została na tym przyłapana.
W spokoju wysłuchała jego odpowiedzi na temat samotności, uznając przed samą sobą, że było w niej coś ... smutnego? Nie znała aktualnego Lance'a na tyle, aby ocenić jego słowa. Bawiła się w to już kilka razy podczas ich poprzednich spotkań i nigdy nic dobrego z tego nie wychodziło. Z drugiej jednak strony nie mogła przejść obok tego obojętnie, nie było to po prostu w jej stylu. Najpierw więc zakomunikowała swoją wątpliwość cichym westchnieniem, jednak szybko przeszła do słów. - Wszystko wskazuje więc na to, że jesteś samotny cały czas. I z wyboru i z przymusu. - samotność nigdy nie była dobrym rozwiązaniem. Zgadzała się z twierdzeniem, że czasami warto było odetchnąć jedynie w swoim towarzystwie, jednak długotrwałe przebywanie z własnymi myślami bywało destrukcyjne. Człowiek był zwierzęciem stadnym, musiał mieć u boku kogoś. Kogokolwiek.
Chociaż ta cała sytuacja wydawała się być dość nietypowa, Ella wdzięczna była Lance'owi za to, że mogła się czuć przy nim swobodnie. Przez to, że widzieli się już chyba we wszystkich okolicznościach, nie zawstydzało ją to, że upiła nieco trunku z butelki, pokracznie ją wcześniej otwierając. Nie wstydziła się swoich myśli, przez co często dzieliła się spostrzeżeniami, które przywoływały burzę. Mogła w jednej chwili udawać marynarza, a później zamieniać się w najznakomitszą panią psycholog. I wszystko to przychodziło jej tak naturalnie. Tak samo jak przyjęcie wznoszonego przez bruneta toastu, który schlebiał blondynce z powodu tego, że w całości został zadedykowany jej. To urocze, że poświęcił dla niej taki gest, co spowodowało, że na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech zawstydzenia. Nie miała jednak zbyt dużo czasu na analizę, ponieważ propozycja przejęcia sterów pochłonęła ją w całości. Energicznie przystanęła na propozycję, po czym nerwowo zaczęła szukać miejsca gdzie mogłaby odstawić kieliszek. Tuż po dokonaniu tego, chwyciła po niego ponownie, upijają trzy-cztery kolejne łyki. Dla odwagi.
Przetarła dłonie, zaczesała blond kosmyki do tyłu i wcisnęła się w pustą przestrzeń, zagospodarowaną tylko dla niej. - No pokaż mi kochanieńki jak tu się to prowadzi. - nie miała pojęcia co zrobić, aby najzwyczajniej w świecie ich nie zabić. Podejrzewała, że nie było to najłatwiejsze do wykonania, ale wolała dmuchać na zimne. - I na ile to jest ubezpieczone, bo nie wiem czy podejmować próbę. - zaśmiała się, odwracając się przez ramię, aby rzucić spojrzenie nauczycielowi. Schlebiało jej, że postanowił dać jej poprowadzić łódź. Nie pamiętała już, czy doświadczyła tego zaszczytu z jego mustangiem.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To czy ich dzisiejsza schadzka pozostanie czysto przyjacielska nie było jeszcze do końca przesądzone. Oczywiście, Lance zamierzał dołożyć wszelkich starań by sytuacje międzi nimi nie zrobiły się w żaden sposób dwuznaczne, aczkowliek jak pokazywała ich historia, czasami to wychodziło samo. Dobra, może nie samo, wychodziło samo z niego ponieważ trudno było mu się powstrzymać chociaż od delikatnych flirtów, aczkolwiek tego w przyjaźni damsko męskiech chyba nie dało się po prostu uniknąć. Przynajmniej on nie potrafił, zwłaszcza ze swoją byłą. Może sam nie zauważył tych przeciągłych spojrzeń, które mu rzucała, jednak sam fakt, że takowe istniały sprawiał, że ich spotkanie mogło się jeszcze potoczyć w różnych kierunkach. Z resztą czy jest coś bardziej romantycznego niż rejs taką żaglówką w letnio-jesienny dzień? Niech Anthony to przebije.
Zdążył się już do tej samotności niestety przyzwyczaić. W Melbourne miał przynajmniej dość dobrze zgraną paczkę znajomych, z którymi mógł zawsze spędzić trochę czasu, aczkolwiek nawet tam, większość z nich zdążyła już pozakładać rodziny albo planowała już swoje śluby i dalsze kroki. Było coraz mniej czasu na średnio legalne imprezy w plenerze, męskie wypady i tym podobne. Z biegiem czasu wyszło po prostu na to, że jego okienko by mieć przy sobie drugą osobę po prostu minęło. Przygodny seks to jedyne na co mógł liczyć i tak naprawdę dać w zamian. Nie chciał by ktokolwiek musiał martwić się każdego dnia czy wróci do domu, bądź, co gorsza by jego kobieta stała się celem jakiegoś ataku wymierzonego w jego osobę. Nawet wśród kryminalistów istniał pewien kod honorowy mówiący o tym, że rodziny generalnie się nie rusza, jednakże nie każdy się do tego stosował. Nie chciał nikogo narażać. Ryzyko należało tylko i wyłącznie do niego.
- To prawda. Wybrałem taką, a nie inną ścieżkę kariery i przyszło mi zapłacić za to odpowiednią cenę. Mogę mieć tylko nadzieję, że przyniesie to jakiś benefit dla społeczeństwa. - uśmiechnął się do niej jednak średnio przekonująco.
Były takie dni, że trochę mu to doskwierało. Może nie powiedziałby, że tego wszystkiego żałuje, aczkolwiek czasami był po prostu samotny. Zwłaszcza w ostatnich tygodniach kiedy wrócił do Lorne, gdzie praktycznie nie znał już nikogo. Miał tylko swojego ojca oraz pracę. Dlatego tak chętnie zaprosił Ellę na dzisiejszy rejs. Brakowało mu kogoś, z kim mógł po prostu porozmawiać, a gdzie lepiej o nieskrępowane rozmowy niż po środku oceanu, gdzie nikt nie może was nawet podsłuchać?
Widząc jej zaafeorwanie zaoferował po prostu, że weźmie od niej tę lampkę. Znając ich szczęście pewnie odstawi to gdzieś, gdzie przy pierwszym wietrze czy uderzeniu fali o burtę wpadnie do wody i tyle z tego będzie. Będą musieli obsługiwać się bezpośrednio butelką. Odstąpił o krok do tyłu dając jej więcej miejsca by przymierzyła się do koła. On tymczasem w najlepsze popijał wino ze swojej lampki. Bez skrępowania oddał jej jej lampkę kiedy potrzebowała jeszcze tych dwóch łyków na zachętę.
- Słuchaj, to może być dla ciebie nowość, ale generalnie to koło przypominające kierownicę, jest właśnie tym. - zaśmiał się cicho, bo po prostu nie mógł się powstrzymać - Kiedy poruszasz w lewo albo prawo, zmieniasz położenie płetwy sterowej za łódką i w ten sposób skręcasz. - sięgnął by wyłączyć już silnik, skoro wpływali na otwarte wody - Generalnie po prostu staraj się nie wykonywać bardzo gwałtownych ruchów, a ja rozłożę żagiel. - puścił jej oczko odkładając zaraz lampki na stolik za nią - A i generalnie nie stawiaj się bokiem do fal, zawsze staraj się wychodzić im naprzeciw. - dodał jeszcze kiedy przypomniał sobie o dość ważnej zasadzie.
Przeszedł na przód okrętu luzując różne linki, by po kilku minutach wielka płachta po prostu zsunęła się z góry. Złapał za maszt i przesunął go tak by łapał dzisiejszy, ciepły wiatr. Nie był zbyt silny, więc łódź przyśpieszała miarowo i spokojnie. Woda była dość spokojna, fale z łoskotem rozbijały się o dziób. Wszystko było tak, jak miało być.
- Jak się prowadzi? - wrócił na swoje miejsce obok niej znów stając gdzieś za jej plecami.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
To, że Anthony nigdy nie zdobyłby się na taki gest, było bardziej niż pewne. Nie powinien więc stawać w szranki z hojnym w niespodzianki prokuratorem, ponieważ z góry był skazany na porażkę. Jeszcze mniej pocieszające było to, że Ella nie miała w swoich zasobach nic, czym mogłaby odwdzięczyć się za dzisiejszy dzień, a niewątpliwie należało się odwdzięczyć. Gdyby nie Howell, zapewne nie miałaby okazji do takiej podróży.
Szlachetnie brzmiała jego życiowa misja, jednak czy warto było poświęcać swoje życie dla idei? Zdawała sobie sprawę z tego, że bezpieczniej dla jego środowiska było, że był samotny. Nie musiał martwić się o bliskie mu osoby, dbał tylko o swój tyłek. To było wygodne, a i brzmiało logicznie. Jednak w dalszym ciągu bardzo smutno, bo ile człowiek był w stanie znieść? W pojedynkę przy obiedzie, samotnie podczas wieczorów i to wszystko dla świata? Uśmiechnęła się blado na słowa mężczyzny. - Nawet Batman miał do kogo wracać, Lance. - absolutnie nie chciała mu dokopać. Była to forma troski, bo przecież samotność potrafiła nieźle przekopać tyłek i pozostawić ślady.
Na całe szczęście szybko mogła zająć się prowadzeniem łodzi. Nie byłaby sobą, gdyby puściła mimo uszu męską drwinę. Rzuciła mu więc piorunujące spojrzenie zza ramienia, aby wiedział na przyszłość, że potrafi był groźna. - Pchasz się w gips kolego. - uprzedziła go na wypadek gdyby chciał w jeszcze raz z niej zażartować. Wzięła sobie wszystkie wskazówki do serca i z początku ostrożnie, jednak z każdą chwilą co raz to pewniej przejęła ster. Okazało się to być dużo mniej skomplikowane niż wykreowała sobie to w głowie. Nie walczyła nawet z uśmiechem, który pojawił się na jej twarzy za sprawą zadowolenia i ogromnej dumy. Robiła to! Pierwszy raz to robiła! I szło jej całkiem nieźle, dopóki do jej uszu nie dobiegła kolejna wskazówka. - Co to znaczy bokiem do fal? LANCE, CO ZNACZY BOKIEM DO FAL?! - mogłoby się wydawać, że spanikowała, jednak to była cierpliwość Laidmanów, w jednej z czystszych postaci. Mogłaby zaprezentować mu inny obraz utraty władzy nad nerwami, ale to już miał kilkukrotnie przyjemność poczuć kilkanaście lat temu, po co więc do tego wracać? Zresztą, przecież świetnie się bawiła, oprócz kilku przekleństw, które wypłynęły z jej ust i pełnego zaangażowania, które było widoczne poprzez wyraz jej twarzy. - Ej, patrz teraz! - krzyknęła za mężczyzną gdy ten był odpowiednio daleko, po czym odchyliła ciało maksymalnie do boku, co miało wskazywać na to, że za chwilę gwałtownie skręci. Szybko jednak się wyprostowała, posyłając towarzyszowi szyderczy uśmiech. - Nabrałam Cię. - nie była tego taka pewna, jednak odczuwała tak ogromną przyjemność, że nawet gdyby chciał jej to odebrać, nie zrobiłoby to na niej absolutnie żadnego wrażenia.
Na moment odwróciła się za siebie, gdy mężczyzna pojawił się ponownie za jej plecami. Było idealnie, czy była możliwość zostać tu na dłużej? - Umiem już prowadzić jedną ręką, z zamkniętym lewym okiem i prawym, a nawet i tyłem! - odpowiedziała z pełną powagą, po czym uśmiechnęła się szeroko. Miała tylko nadzieję, że jej entuzjazm nie zamieni spokojnego dnia mężczyzny w jeden z gorszych koszmarów. Naprawdę nie chciała, aby zaczął jej unikać tylko dlatego, że nie była powściągliwa w swoich emocjach. Okoliczności sprzyjały dobremu humorowi, dlaczego więc miała go sobie oszczędzać? - Nie sądziłam, że tutaj jest tak pięknie. - przyznała w końcu, nie mając świadomości tego, w jakich okolicach mieszkała. Przyzwyczajona do tych widoków, nie potrafiła już chyba doceniać tego, co miała na wyciągnięcie ręki. - A Ty? Właśnie tak zapamiętałeś Lorne? Czego Ci brakowało po wyjeździe? - dopytała, oddając mu możliwość prowadzenia łodzi. Sama zajęła poprzednie miejsce mężczyzny, sięgając po kieliszek. Upiła dwa łyki alkoholu pozwalając sobie na podziwianie widoków.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Niestety ani ze mnie miliarder, ani sierota. - uśmiechnął się do niej rozbawiony tym porównaniem - Ale może masz rację... Powinienem wcisnąć się w jakieś wdzianko i nocami okładać niegrzecznych przestępców. W końcu kiedyś boksowałem. - w filmowym geście potarł swoje kostki lekko na nie dmuchając.
Niestety nie uśmiechało się mu przebieranie za nietoperza i wymierzanie sprawiedliwości wedle swojego kodeksu. Nie twierdził, że byłaby to kompletnie zła decyzja. Sam najlepiej wiedział jak zawodny potrafi być ich system. Kilkukrotnie stracił setki godzin spędzonych na jakiejś sprawie tylko po to by ktoś wyszedł przez technikalia bądź błędną decyzję sędziego. Były takie momenty, kiedy wolałby sam wymierzyć komuś sprawiedliwość, jednakże wiedziony podobnymi pogódkami, co tytułowy Batman, przemoc zrodziłaby tylko więcej przemocy. Chociaż nie był całkowicie niewinny, kilka razy dogadał się z chłopakami z policji, kiedy kartoteka delikwenta była po prostu zbyt barwna by beztrosko chodził po ulicach. Wypadki chodzą po ludziach.
O jego statusie sieroty natomiast miała okazję przekonać się całkiem niedawno. W końcu właśnie w ten sposób wylądowali na jego żaglówce. Gdyby nie ekscesy jego ojca pewnie w ogóle by ich tutaj nie było. Może powinien mu podziękować zamiast dawać mu wykład? W sumie to już nie ważne. Role się odwróciły i na swój sposób było to całkiem satysfakcjonujące.
Swoją samotność na razie puszczał po prostu mimo uszu. Wiedział, że nie ma zbyt wiele rzeczy, które mógłby teraz z tym zrobić. Zwłaszcza po swoim ostatnim wypadku. To było po prostu zbyt niebezpieczne. Nie powinien tworzyć żadnej głębszej relacji niż przyjacielska. To byłoby po prostu nieodpowiedzialne. A jak wszyscy wiemy, Lance jest już porządnym i całkiem ogarniętym facetem.
Niestety nie działały już na niego te piorunujące spojrzenia. A na pewno nie tak, jak by się tego spodziewała. Już od ich pierwszego spotkania po latach ten pazurek, który mu od tamtej pory okazywała zawsze budził w nim pewne... podniecenie? Nie znał jej od tej strony, to było coś nowego i interesującego. Więc mogła złościć się na niego tak często jak chciała, on nie zamierzał zaprzestawać swoich gierek. Na jej małą panikę mógł się natomiast tylko wyszczerzyć i wzruszyć ramionami. Ufał, że będzie w stanie przeanalizować co to może znaczyć, a biorąc pod uwagę fakt, że nie poczuł by jego łódka jakoś nadmiernie i gwałtownie się bujała, Ella dawała sobie radę całkiem dobrze. Dlatego nie miał ani co panikować, ani ingerować w jej lekcję. Zajął się swoją robotą. Postawił żagiel, łódź przyśpieszała z werwą przecinając fale. Wszystko było dokładnie tak, jak miało być.
Nawet rozbawiła go ta próba przestraszenia starszego od siebie marynarza. Może nie dał tego po sobie poznać, ale na wszelki wypadek rozejrzał się za czymś, czego mógłby się ewentualnie złapać. To niestety nie był jeden z filmów pod tytułem szybcy i wściekli, nawet gdyby maksymalnie i nagle skręciła koło, łódź nie zachowałaby się jak samochód i nie zaczęła koziołkować. To też nie skuter, ale to urocze, że próbowała.
- Tyłem? Mówisz o tym, że patrzysz teraz na mnie zamiast przed siebie? - uniósł pytająco brew by po chwili przenieść swój wzrok na horyzont robiąc minę jakby było tam coś, co przeoczyła, a zwiastowało kłopoty.
Jeśli się nabrała po prostu się do niej wyszczerzył, kiedy już zdążyła wrócić do niego wzrokiem. On mógł być w te gierki tyci, tyci lepszy ze względu na swój zawód.
- To zabawne, jak czasami wystarczy zmienić perspektywę by zobaczyć coś w nowym świetle, co? - uśmiechnął się do niej obracając się na chwilę w stronę znikającego z horyzontu lądu - Tak? A gdzie tam. - zaśmiał się cicho - Żaglowanie podłapałem dopiero w Melbourne. Ten widok zobaczyłem dopiero pierwszy raz, kiedy przypłynąłem tu łodzią. - wyjaśnił sięgając po swoją lampkę - Czego mi brakowało... wielu rzeczy. - usiadł sobie na pokładzie nadal oddając jej stery - Pełnej rodziny. Taty, chociaż był dupkiem. Znajomych. Ciebie. Nas. Życia, jakie znałem. - uniósł na nią kontrolnie wzrok sprawdzając czy wyłapała to, co przed chwilą powiedział.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Czy jej mina wystarczająco wskazywała na informacje pod tytułem nie to miałam na myśli ? Miała nadzieję, że tak. Bo właśnie takim spojrzeniem obdarowała go, gdy zaczął swoją opowieść o bieganiu w obcisłych gaciach po mieście. Nie wątpiła, że byłby to całkiem niezły widok, jednak tutaj chodziło o coś głębszego niż zabawę w strażnika świata. Ella jednak zdążyła zorientować się, że Lance miał w sobie jedną, bardzo ciekawą umiejętność - potrafił zwinnie umykać trudnym tematom. Doceniała to, bo ona miała akurat trudności w zachowywaniu pewnych rzeczy dla siebie. Bywała zbyt ufna i wylewna, przez co bardzo często przez to cierpiała. Może jeszcze kilka spotkań i uda się jej przejąć kilka odpowiednich chwytów od mistrza i wprowadzić je w życie?
Nie powinien jej straszyć, tym bardziej wtedy, gdy miała w rękach coś co należało do niego. W jednej sekundzie jej serce zaczęło bić dużo szybciej, a w gardle poczuła ogeomną gulę. To wszystko w odpowiedzi za niewinny, w jej ocenie, żart. - Jesteś okropny. - zakomunikowała, gdy dotarło do niej, że nic im nie grozi, oprócz żartów prokuratora, które prędzej lub później doprowadzą ją do zawału serca. Powinien na nią uważać! Była w wieku, w którym to zagrożenie robiło się co raz większe, a chyba nie chciał mieć na sumieniu niewinnych ofiar swoich żartów.
Zazwyczaj tak było. Wystarczyła niewielka zmiana, aby dostrzec coś, czego na co dzień się nie dostrzegało. W tym wypadku wystarczył jeden niepozorny rejs, aby Ella w podekscytowaniu recenzowała ojcu całą dzisiejszą wyprawę. Chciała opowiedzieć mu o tym, jak piękne były ich okolice, na które nigdy wcześniej nie zwróciła nawet uwagi. To smutne, ale odkąd odeszła jej matka, relacje z ojcem znacznie się poprawiły. Nigdy nie powiedziałabym tego na głos, jednak gdzieś w głębi siebie czuła, że to właśnie kobieta była winną wszystkich niesnasek rodzinnych. Była osobą konfliktową, zawsze szukającą dziury w całym. W przeciwieństwie do Elli i jej ojca, którzy cenili sobie spokój i bezpieczeństwo. - To bardzo ładne co powiedziałeś. Chyba częściej zacznę posługiwać się tą metodą, o ile to możliwe. - bo nawet w codziennym życiu, zmiana perspektywy mogłaby nadać nowego sensu wielu sprawom.
Zadając to pytanie, miała raczej na myśli miejsca, których mu brakowało. Może dlatego, że wyszła z założenia, że właśnie częściej tęskni się za ludźmi i łatwiej o tym się mówi. Unika się wspominania tęsknoty za miejscami, które kiedyś były dla nas wartościowe. Odpowiedź mężczyzny jednak więcej wniosła do ich rozmowy, niż by zakładała. - Utrzymywałeś kontakt z tatą po wyjeździe? - nie znała takich szczegółów, ponieważ odkąd postanowiła się na niego śmiertelnie obrazić, nie interesowało ją nic, co mogło być z nim związane. Zresztą skąd miała się dowiedzieć o takich rzeczach; miała udać się do jego ojca i zapytać czy nadal ma kontakt z synem? - Jeśli chodzi o znajomych, to za dwa tygodnie Tommy i Sally mają dziesiąta rocznicę ślubu. Będzie wielu naszych znajomych, jeśli nie masz planów, to zapraszam. - jej zaproszenie obejmowało obecność osoby towarzyszącej. Znajomi, nauczeni już chyba doświadczeniem i dość niestałym życiem uczuciowym blondynki, nigdy nie wpisywali na takich zaproszeniach imion, dając jej pełną swobodę w doborze partnera. I chociaż najszczęściwej Ella po prostu bywała na takich spotkaniach sama, dzisiaj mogła to zmienić. - A ja jestem, Lance. - nie oderwała wzroku od przestrzeni przed sobą. Nie miała siły na kolejną konfrontację, a szybkie bicie serca wcale jej nie ułatwiało.
Zawsze była. Z małymi przerwami na studia czy próbę zmiany miejsca zamieszkania. To Lorne jednak okazywało się być zawsze najlepszym wyborem, więc postanowiła nie walczyć i w spokoju osiąść w rodzinnej miejscowości. - Od Ciebie tylko zależy, czy zostanę na dłużej. - nie podpisali umowy na dożywotnią przyjaźń. Po kilku spotkaniach może okazać się przecież, że wcale nie chce utrzymywać z nią kontaktu, że się zmieniła i ta relacja nie ma sensu. Nie mogłaby go trzymać przy sobie siłą, nawet jeśli bardzo by tego chciała.
A jakaś część jej chciała go utrzymać przy sobie siłą. W każdej minucie.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
ODPOWIEDZ