Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, jeśli nawet twoi przyjaciele mówią Ci, że pora wybrać pracę ponad swoje życie osobiste... Chyba nie miał wyboru. Może rzeczywiście powinien przymierzyć się do pozycji sędziego w niedalekiej przyszłości. W końcu od sędziowskiej togi do habitu jest już całkiem blisko, prawda? Życie w celibacie nie musi być przecież takie tragiczne. Tyle czasu na bardziej produktywne rzeczy, kiedy nie myśli się akurat swoim penisem. Można naprawdę sprawić, że świat stanie się lepszym i bezpieczniejszym miejscem dla takich osób jak Ella. Tak, tak pewnie będzie po prostu najlepiej.
- Hmm... - skoro już dała mu przyzwolenie to tak, całkiem oceniająco przyjrzał się jej ciału i niestety, ku jego pechowi nie miała na sobie nic obcisłego ani stroju kąpielowego, przynajmniej tak sądził - Bardziej niż całkiem mówisz... Chyba musiałbym zobaczyć nieco więcej. - uśmiechnął się do niej zadziornie patrząc na nią dość wyzywająco - W końcu teraz muszę polegać na tym, co widziałem na bankiecie i wyobraźni. A słuchaj, facet po trzydziestce wyobrażający sobie jakąś uroczą osiemnastkę... Trochę chore, nie sądzisz? - zrobił trochę zmieszaną minę.
- Zrobisz mi tę przyjemność tylko po to żebym mógł się napatrzeć? - zaśmiał się cicho spoglądając na nią pytająco jakby chciał żeby przemyślała, co właśnie powiedziała - Powinnaś ją założyć dla siebie. Naprawdę dobrze w niej wyglądasz. - powoli dopijał już swoją lampkę wina spoglądając na nią kątem oka kiedy sięgał, tym razem samodzielnie, po winogrona.
Tak bardzo jak schlebiało mu to, że chciała założyć dla niego sukienkę, lepiej będzie jeśli zrobi to dla samej siebie. Powinna czuć się wystarczająco piękna. Zdecydowanie była. Na tamtym bankiecie nie tylko na nim skupiały się ciekawskie spojrzenia. Bardziej na nich obojgu, jako parze. W sumie był całkiem zdziwiony, że jakieś zdjęcia nie pokazały się w lokalnych portalach plotkarskich. Najwyraźniej jego przyjazd nie zrobił na lokalnej społeczności tak dużego wrażenia, jak mógłby się spodziewać.
- Nie sądziłem, że mnie śledzisz. Po prostu wystarczy mnie poszukać. - uśmiechnął się do niej wzruszając ramionami - Oh, całe to? - parsknął spoglądając w dół na lekko rozpiętą koszulę - Klatę też chcesz mi ogolić Ella? - spojrzał na nią z tymi wesołymi iskierkami w oczach - Czy po prostu chodzi ci o to, co ukrywam tutaj..? - z zalotnym uśmiechem zaczął rozpinać swoją koszulę pozwalając by materiał coraz bardziej opadał odsłaniając nieco więcej z tatuaży, które na sobie prezentował.
Najwyraźniej i jemu trochę wino zaczynało uderzać do głowy, lecz nadal byli w bezpiecznej sferze delikatnego flirtu. Nikt nikogo nie dotykał, znajdowali się więcej niż kilka centymetrów od siebie. Byli bezpieczni. Czym jest odrobina flirtu pomiędzy przyjaciółmi. To się zawsze zdarza, prawda?
- Nie strasz, nie strasz, bo wiesz... - wyszczerzył się do niej zupełnie nie będąc w stanie wziąć jej teraz na poważnie, może to jego błąd i może kiedyś się o tym boleśnie przekona. Na razie wierzył w swoje zdolności.
- Nie, nie... - pokręcił głową wracając do pozycji w pół leżącej podpierając się na łokciu - Z czasem te wszystkie przypadkowe zbliżenia robią się trochę nudne. Przygodny seks jest w porządku, ale też ma swoje problemy. To zawsze rzut monetą. Albo jesteście kompatybilni, albo nie. Po jakimś czasie przestaje Ci się chcieć rzucać tą monetą. - wzruszył ramionami lekko wzdychając - Wierz lub nie, ale nie uprawiałem seksu już pewnie z... - musiał się nad tym chwile zastanowić - Od ponad pół roku. - nie wydawał się tym jakoś wielce poruszony, chociaż gdzieś tam na jego twarzy pojawił się pewien cień - Mam za to więcej czasu na łapanie bandziorów, tak jak zalecałaś. - uniósł swoje szkło w niemym toaście zanim dopił swoje wino.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Wolała bardziej kontrolowane ocenianie jej ciała, niż te wszystkie obślizgłe spojrzenia obcych mężczyzn, dlatego nie miała nic przeciwko spojrzeniu bruneta. Zresztą, jej szorty i szeroka, lniana koszula nie były raczej ubraniami z serii tych wyzywających, stąd też nie musiała się martwić tym, że przez przypadek zobaczy za dużo. - Może kiedyś będziesz miał tyle szczęścia, aby zobaczyć więcej. - wzruszyła ramionami. Nie zakładała, że kiedykolwiek coś takiego mogło mieć miejsce, bo przecież dość czytelnie określili sobie zasady tej znajomości, dlatego też dużo łatwiej mogła żonglować obietnicami. Zapewne gdyby był to czysty flirt, prowadzący do jednej opcji finałowej, nie byłaby taka śmiała. No i jeszcze alkohol, on robił swoje w tej całej sytuacji. Najwyżej jeśli przekroczy granicę, czego nie dopuszczała nawet do siebie w aktualnym położeniu, zrzuci winę na swoją słabą głowę. Zawsze to było jakieś wyjście.
- Dla siebie nakładam moje stare ogrodniczki i koszulę w kratę. W tym czuję się najseksowniej. - jej roboczy strój, który przecież miał okazję już zobaczyć, był dla niej najwyższym wymiarem seksapilu. W nim czuła się pewnie i swobodnie, a przecież to o to w tym wszystkim chodziło. Nie musiała mieć na sobie czegoś co dobrze zarysowuje jej biodra czy podkreśla tyłek, aby móc zawładnąć światem. - Dlatego sukienkę mogę założyć dla Ciebie. - skoro mogła swoim strojem uszczęśliwić chociaż jedno istnienie, to dlaczego nie skorzystać z tej opcji? Oby tylko nie skończyła kolejny raz z drinkiem na plecach, wylanym przez jakąś ukrycie zazdrosną panią. Sądziła, że drugiego takiego incydentu jej sukienka mogłaby nie przetrwać.
Żywo zainteresowała się przedstawieniem, które zaprezentował jej Lance. Dla lepszej widoczności usiadła po turecku, naprzeciwko niego, śledząc ruch jego palców. Guzik po guziku. Gdy się zatrzymał, uniosła wzrok na męskie tęczówki, przechylając głowę do boku. - Jeszcze zostały Ci dwa, Lance. - upomniała go, niezbyt zadowolona z zabrania jej tych wizualnych przyjemności. Początkowo naprawdę chodziło jej tylko o brodę, jednak nie protestowała gdy akcja przebiegała w innym kierunku. Umówmy się: kto by protestował gdyby atrakcyjny mężczyzna prezentował swoje ciało? Mogłaby zamknąć oczy, odwrócić wzrok czy zwrócić mu uwagę, że nie wypada. Tylko po co?
Teoria na temat przypadkowego seksu zainteresowała ją na tyle, że zatrzymała wpół drogi kawałek ananasa, podążający do jej ust. W spokoju wysłuchała jego słów dochodząc do wniosku, że było w tym trochę racji. Takie przygody w dłuższej perspektywie były męczące i nie wnosiły zbyt wiele do życia. Może nie miała za sobą zbyt pogatego życia seksualnego, które polegało na jednorazowych spotkaniach, jednak coś by się znalazło z tego cyklu. I nie przypominała sobie, aby któreś jakoś szczególnie wzbogaciło jej życie. - Dobra, dla swojego zdrowia znajdź sobie lepiej kogoś. Przestępców połapie ktoś inny, jest was pewnie wielu. - nie ukrywała zaskoczenia czasem wstrzemięźliwości bruneta. Było to godne podziwu jak i poklepania po ramieniu w geście pocieszenia. Chuć była nie do pokonania, a stawienia jej czoła na siłę nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Ratowanie świata nie było tego warte.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jej odpowiedź pozostawił na razie bez dalszego komentarza. Nie był aż tak wstawiony by otwarcie flirtować ze swoją byłą. Nawet jeśli nadal Ella pewnie potrafiłaby mu zawrócić w głowie i tak, chętnie zobaczyłby więcej, były pewne granice, których po prostu nie mógł przekroczyć. Tak długo jak spotykała się z Anthonym była dla niego całkowicie nietykalna. Nie chciał zamienić się w swojego ojca. Nawet jeśli technicznie nie popełniłby takiego samego nietaktu, nie zamierzał ingerować w żaden sposób w jej relację. Nie mógł. To by było nieuczciwe. Dlatego lepiej było by, przynajmniej na razie, pozostali przy tym, co już zostało powiedziane. Z resztą kto wie, może pod spodem rzeczywiście ma strój kąpielowy i będzie mu dane zobaczyć coś więcej. W końcu kto wybiera się na rejs jachtem żeby nie zamoczyć w oceanie więcej niż kostek? W sumie nie zdziwiłby się gdyby tą osobą była właśnie Ella.
- Cokolwiek, co sprawia, że czujesz się seksownie. - uśmiechnął się całkiem rozumiejąc jej odpowiedź - To też jest pewna przygoda. Kobiety jeszcze z ogrodniczek nie rozbierałem. Masz jakieś wskazówki? Tak wiesz... na przyszłość. - uśmiechnął się milutko i całkiem niewinnie, jak na siebie oczywiście.
Pytał całkowicie hipotetycznie, bo przecież to wcale nie tak, że myślał właśnie jakby miał wyswobodzić z najseksowniejszych ciuchów swoją byłą dziewczynę. Z resztą, te wszystkie Victoria's secret też były cholernie upierdliwe. Często wyglądały świetnie, ale nie dość, że kobieta musiała zakładać to dwadzieścia minut, to później facet musiał się dwadzieścia minut zastanawiać jak to z niej ściągnąć. Później kolejne piętnaście minut ściągać. Porażka. Bardzo szybko można było stracić nastrój. To już wolał te ogrodniczki. Szybciej by sobie z nimi poradził.
Nie zamierzał jej tutaj robić jakiegoś przedstawienia na poziomie Magic Mike, ale skoro już się tak domagała... Z zalotnym uśmiechem rozpiął ostatnie dwa guziki. Powoli rozsunął materiał koszuli pokazując więcej wytatuowanej skóry. By w końcu trochę się podnieść i całkowicie zrzucić swoją koszulę. W końcu byli na jachcie, był u siebie. Kto ich będzie oglądać prócz siebie nawzajem. Nie prezentował się jakoś specjalnie. Nie napinał muskułów. Po prostu naturalnie wrócił do poprzedniej pozycji trochę badając mimo wszystko jej reakcję.
- Skoro już mnie pozbawiłaś koszuli, będziesz musiała mi pomóc się nasmarować. O tatuaże trzeba dbać. - uśmiechnął się wesoło, ale nie wstawał jeszcze po żaden specyfik, na razie rzucił to w eter żeby mogła się przygotować.
Zaśmiał się za to rubasznie słysząc jak szybko zmieniła zdanie odnośnie jego celibatu. Jeśli tyle wystarczyło żeby sobie odpuściła, nie wróżył im dobrze w trzymaniu się wyznaczonych granic skoro dziewczyna potrafi tak szybko zmienić zdanie.
- Lepiej żeby kolejna miała wolny weekend, bo jak dorwę po tym pół roku, to wiesz. - wyszczerzył się głupkowato wstając z miejsca żeby wyciągnąć z szuflady przy kole filtr o którym wcześniej rozmawiali.
Przysiadł przy niej, tylko tym razem tyłem i sięgając przez ramię zaoferował jej krem.
- Pomożesz? - uśmiechnął się do niej słodko.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
W jej mniemaniu pozbycie się z kogoś ogrodniczek było o wiele łatwiejsze niż pozbawienie kogoś jeansów. Te często były ciasne, miały jeszcze pasek no i nie zawsze zamek chciał współpracować. Oczywiście najlepszą opcją wydawała się być sukienka lub spódnica, bo tam to już w ogóle nie było za dużo roboty. - W ogrodniczkach są takie napy, o tutaj. - wskazała miejsce pod swoimi obojczykami. - Wystarczy, że je odepniesz i zsuną się ramiączka. Później chwytasz za materiał przy biodrach i ciągniesz do dołu. Zazwyczaj ogrodniczki są na tyle szerokie, że nie trzeba się z nimi siłować. Mogą się nawet zsunąć same. - sądziła, że taki instruktarz powinien wystarczyć. Nie było większej filozofii, przynajmniej tak jej się wydawało. Może kiedyś podzieli się z nią opinią na ten temat, gdy już będzie miał okazję nabrać doświadczenia w tym obszarze. - Z drugiej jednak strony ogrodniczki wydają się być niewiedzieczne w takiej sytuacji. Zdejmując je, praktycznie zdejmujesz większość ubrań z drugiej osoby. A nagość nie jest fajna, jest zbyt oczywista, nie pozostawia wiele wyobraźni. Dużo ciekawiej jest zsunąć ramiączka i podwinąć sukienkę. - jak już miała dzielić się swoimi spostrzeżeniami, to postanowiła zrobić to jak należy. Może faktycznie przydadzą się one jeszcze brunetowi, chociaż nie wiedziała czy mógł podzielać jej zdanie.
Podobało jej się to przedstawienie, co postanowiła zakomunikować lekkim uśmiechem triumfu. Osiągnęła przecież swoje i pozbawiła mężczyznę koszuli, mogąc teraz bezkarnie napawać się widokiem jego ciała. Kłamstwem byłoby gdyby stwierdziła, że widok nie był niczym szczególnym. Z uznaniem uniosła jedna brew omiatając wzrokiem męski tors. Nie zapamiętała go w ten sposób, więc chciała nadrobić to co ominęło ją przez te lata. - Ładne tatuaże. - skomentowała, po czym sięgnęła po kolejny kawałek owoca. No bo co innego mogła skomentować? - Jasne, żaden problem, zadbamy o nie jak trzeba. - nie widziała problemu w pomocy w nałożeniu filtra, bo przecież była to tylko troską o zdrowie przyjaciela. Skoro jej potrzebował, musiała wywiązać się ze swoich obowiązków. - Ty nie masz przypadkiem kontuzji, które wykluczyły Cię z grania w koszykówkę? Myślisz, że podołasz z nimi przez cały weekend z kobietą? - uśmiechnęła się niewinnie przypominając mu o schorzeniach. Nie chciała psuć zabawy, ale też niepotrzebnie było nastawiać się na jakieś spektakularne momenty. Trzeba podchodzić do życia racjonalnie.
Bez słowa odebrała od mężczyzny tubkę z kremem. Wylała sobie na dłoń pierwszą warstwę, aby rozgrzać ją w dłoniach i nie narażać ciepłej skóry mężczyzny na nieprzyjemne spotkanie z chłodnym kremem. Najpierw rozsmarowała go na barkach, później ostrożnie przeszła w okolice karku, gdzie poświęciła nieco więcej czasu, z doświadczenia wiedząc, że jest to miejsce narażone na poparzenia słoneczne. Ponownie zsunęła dłonie po męskich barkach, aby rozsmarować ochronę po ramionach. Delikatnymi ruchami nakładała białą powłokę na jego ciało. Gdy zabrakło jej kremu, nałożyła niewielkie kropki wzdłuż kręgosłupa, tworząc tym sposobem coś w rodzaju szlaczka. Szybko rozsmarowała jednak swój twór po całych plecach nie chcąc narobić przypadkowych plam. Uniosła się nieco z pozycji siedzącej do klęczącej, przesuwając dłonie po plecach, barkach i zjeżdżając nimi w dół, w okolice torsu aby zatrzymać się w okolicy obojczyków. Nachyliła się nad jego uchem i nie chcąc przerywać skupienia, wyszeptała. - Przód też, czy dasz już sobie radę? - służyła pomocą, tylko nie wiedziała czy tej pomocy potrzebował.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Z nieudawaną powagą słuchał jej wyjaśnień. Nigdy nie wiesz, kiedy przyda Ci się tak szczegółowa instrukcja jak wyswobodzić kobietę z ogrodniczek. To naprawdę było cholernie proste i zaczynał widzieć wyższość akurat tego stroju nad wszystkimi innymi z którymi musiał się zastanawiać pięć minut gdzie w ogóle zacząć. Co prawda chyba jedyną kobietą, którą by z takich ogrodniczek rozbierał mogłaby być rzeczywiście Ella. Żadna z jego dotychczasowych kobiet, a nie było ich tak znów wiele, nie parała się raczej pracą w ogródku, a nawet jeśli to nie w tak profesjonalnym odzieniu. Dodatkowo był facetem, więc wizja tego, że w kilku ruchach mógłby ją prawie całkiem rozebrać nie była w ogóle tragiczna. Na potwierdzenie swojej uwagi nawet kilka razy przytaknął jej głową.
- Osobiście nie widzę nic nudnego w nagości, chociaż... - zrobił nieco rozbawioną minę - Można by o tym polemizować, bo jednak z jakiegoś powodu te tatuaże mam. Może jednym z nich było właśnie to by nie było tak nudno jak ktoś już zedrze ze mnie ubrania. By nadal czekała tam dodatkowa niespodzianka. - uśmiechnął się trochę enigmatycznie bo sam nie znał odpowiedzi na to pytanie - I z tego, co pamiętam to akurat my z nagością problemu nie mieliśmy. Chyba, że chcesz mi powiedzieć, że byłaś mną tak cholernie znudzona przez te kilka lat, które byliśmy razem. - uniósł pytająco brew bacznie się jej przyglądając bo może nie było tam znaku zapytania, ale chciał usłyszeć od niej jakąś odpowiedź - I uważaj, bo jeszcze pomyślę, że mówimy o pewnej, specyficznej sukience. - uśmiechnął się przebiegle nie musząc dodawać, że chodziło o tę, o której rozmawiali zaledwie chwilę wcześniej.
Ta rozmowa zdecydowanie schodziła na tory, na które w ich sytuacji nie powinna. Mogli się oszukiwać, że zachowywali pewne granice. Fizycznie zdecydowanie, aczkolwiek takie zagrywki zaliczały się już do flirtu i nie można było tego ukryć pod dywanem Lance'owego charakteru. Trochę się w tym wszystkim zdecydowanie zagalopował, aczkolwiek Ella też go nie stopowała. Brak sprzeciwu uważał, niestety, za pozwolenie. Więc brnął w te tematy coraz dalej. Chyba dlatego właśnie ludzie nie przyjaźnili się ze swoimi eks. Za dużo bagażu emocjonalnego oraz doświadczeń. To nigdy nie pozostawało po prostu w przeszłości. Wychodziło na wierzch w najmniej odpowiednich momentach. Najgorsze było to, że nie czuł się z tym zupełnie źle, a powinien.
Nie umknęło mu jak na niego patrzyła i kłamałby mówiąc, że mu to nie odpowiadało. Zawsze był dość wysportowany, ale mając metabolizm nastolatka był mimo wszystko całkiem szczupły uprawiając różne sporty. Teraz, Lance po trzydziestce nabrał już trochę masy, nabił mięśni tam gdzie należało i choć nie mógł uprawiać już żadnych sportów poza kilkoma okazjami do roku, nadal starał się uczęszczać na siłownię kilka razy w tygodniu. Do tego treningi sztuk walki by nie stracił swojego pazura. To było mu potrzebne do pracy. Prezencja u prokuratora również miała znaczenie. Zupełnie inaczej kryminaliści reagują na chudego faceta, w za dużym garniturze i wielkich brylach, a inaczej na całkiem muskularnego i zadbanego mężczyznę, który wchodzi jak do siebie.
- Dzięki. - uśmiechnął się szeroko odpowiadając na jej komplement.
Tatuaże były dla niego, ale nie bolało kiedy kobieta mówiła, że jej się podobają. A to, że podobały się Elli, cóż, miało trochę większe znaczenie niż zwykle.
- Nie tylko koszykówki. Po tym jak wysiadły mi kolana, wziąłem się za boks. Tam wysiadł mi jeszcze łokieć. - wyszczerzył się trochę głupkowato bo to przecież całkowicie racjonalne żeby po jednej kontuzji wpakować się w kolejną - Ale nie martw się. Obie nie wyłączają mnie z weekendowego ubawu. Ale dziękuję za troskę. - puścił jej oczko naprawdę doceniając jej racjonalne podejście, może nawet zaliczyłby to do martwienia się o jego zdrowie.
Pomimo tego, że zapytał, nie spodziewał się do końca, że Ella rzeczywiście mu pomoże. smarowanie pleców kremem powinno być niewinne, lecz czy może takie być pomiędzy dwoma osobami, które kiedyś ze sobą były i rzeczywiście się kochały? Przyjemnie było poczuć jej, nieco chłodniejsze od jego skóry dłonie. Zwłaszcza z kojącym kremem. Przypominały mu się podobne momenty z ich związku, kiedy próbował wziąć się za surfowanie. Wtedy też pomagała mu nałożyć krew na więcej niż tylko plecy. Mruknął nawet cicho kiedy jej dłonie zsunęły się nieco na front zatrzymując się na jego obojczykach. Odwrócił głowę w jej stronę, Poczuł jej perfumy, a ich twarze były teraz zdecydowanie za blisko jak na przyjaciół. Powinien był odmówić, zachować się jak prawdziwy przyjaciel, ale...
- Jeśli oferujesz nieuprzejmie byłoby odmówić. - powiedział zanim zdążył to wszystko przemyśleć patrząc w jej tęczówki, które w ogóle się przez te wszystkie lata nie zmieniły.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Westchnęła głośno. Nigdy nie była nim znudzona, w żadnej sytuacji. Był jej pierwszym, poważnym chłopakiem. To z nim przeżywała to o czym czyta się w książkach i ogląda w filmach dla nastolatków. Fascynował ją w każdym calu; czy to podczas meczu koszykówki, czy podczas nieporadnego zagniatania ciasta na pizzę czy po prostu pocieszając ją po filmie, w którym życie stracił jakiś niewinny pies. Po prostu na przestrzeni czasu zupełnie inaczej zaczęła postrzegać zbliżenia. Może wtedy nie miała doświadczenia, bądź nie wiedziała czego może wymagać. Brała to, co wydawało się jej oczywiste. - Chodzi mi o to, że kiedy się przed kimś rozbierasz, nie zostawiasz nic więcej do odkrycia. Pokazujesz wszystko a jednocześnie zupełnie nic, oprócz nagości. Zresztą ... nieważne. - nie oczekiwała zrozumienia. Czuła, że nie potrafi powiedzieć o tym co siedzi jej w głowie tak, aby zostać zrozumianą. Może po prostu obudziła się w niej ta zbyt romantyczna strona, którą jej matka tak bardzo próbowała zgnieść w zarodku? Przez chwilę było jej nawet wstyd, że sama wciągnęła się w ten monolog. Stąd też odwróciła wzrok, wbijając go w przestrzeń gdzieś przed siebie. Milczenie było w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. Tak przynajmniej się jej wydawało. - W nagości nie ma problemu. Ona jest po prostu oczywista. - odezwała się na koniec, nieco niższym tonem, jak dziecko pyskujące rodzicowi w dyskusji. Na szczęście udało mu się nieco ją rozchmurzyć wspomnieniem po raz kolejny jej sukienki. Chyba naprawdę musiała w niej wyglądać dobrze, skoro aż tak zapadła mu w pamięć.
Łatwość we flircie wynikała z tego, że nikt jej nie obserwował. Po raz pierwszy nie czuła na sobie spojrzenia innych ludzi i wiedziała, że kiedy opuści jacht, nikt oprócz Lance'a nie będzie miał prawa jej ocenić. Skoro jednak on nie pozostawał jej dłużny, nie czuła aby miał jakąkolwiek potrzebę wypominania jej dzisiejszego dnia w przyszłości. Siedzieli w tym oboje i nadal utrzymywali dystans. A przynajmniej tak się jej wydawało, bo przecież nie było nic złego w przeciągniętym do granic spojrzeniu, czy lekkim uśmiechu. Nadal miała w głowie ich umowę zawartą w jej kuchni, która jasno określała ich relację jako tę przyjacielską. Więc on po przyjacielsku prezentował jej swoje tatuaże, a ona po przyjacielsku je oceniała. Tak samo jak zadbała o ochronę przeciwsłoneczną jego skóry, która - jak sam zaznaczył - potrzebowała troski. Zresztą umówmy się, był już bliżej czterdziestki, a w tym wieku do pewnych obszarów pleców po prostu nie dosięgniesz. - Posypiesz się przed pięćdziesiątką. - pokręciła z politowaniem głową, słysząc całą historię jego kontuzji. Bogu dzięki ona nie musiała walczyć z takimi problemami, być może dlatego, że nie katowała swojego ciała dziwnymi sportami. Joga i bieganie było wystarczające do utrzymania zdrowej sylwetki i mało inwazyjne.
Przytaknęła głową, gdy przystał na jej propozycję natomiast na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy ich spojrzenia się spotkały w tak bliskiej odległości. Wydawało się jej, że na chwilę wstrzymała oddech, jednak nie była tego taka pewna. Może to cały wszechświat się zatrzymał, aby mogła skorzystać z tej jednej mikro chwili, gdy byli tak blisko.
Zsunęła dłonie niżej, cały czas będąc za jego plecami. Ostrożnie rozsmarowywała krem, kreśląc okręgi na rozgrzanej skórze. Nie mogła jednak sięgnąć zbyt daleko, dlatego przesunęła dłonie ku górze, aż po szyję, aby zatrzymać je na podbródku i lekkim ruchem ponownie skierować twarz bruneta w jej kierunku. - Chodź. - nie była to zbyt elegancka prośba aby się odwrócił, jednak musiała być skuteczna. Dzięki temu dużo swobodniej mogła zająć się rozmasowywaniem filtru po skórze mężczyzny. Kreśliła dłońmi kształty, śledząc je bacznie wzrokiem. Dokładnie pokryła każdy skrawek, a następnie czystymi od kremu nadgarstkami uniosła okulary mężczyzny opierając je na bujnej grzywce. Mając swobodny dostęp do jego twarzy przesunęła palcem wskazującym po nosie, a następnie przeszła do policzków. Opuszkami palców, delikatnie jakby z namaszczeniem, pokryła także skórę twarzy odpowiednią ochroną. Uśmiechnęła się na koniec nie tyle co dumna ze swojej pracy co z czerpania przyjemności bycia tak blisko. Wsmarowała nadmiar kremu w dłonie a opakowanie przekazała właścicielowi na znak końca pracy.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście trochę się z tego wszystkiego nabijał, jak to miał w zwyczaju. Nie mógł powiedzieć, że doskonale wie o co jej chodzi. Miał pewne podejrzenia, ale co dokładnie siedziało w jej głowie, to wiedziała tylko ona. Dla niego sama kwestia seksu oraz zbliżeń już od dłuższego czasu zeszła po prostu na dalszy plan. Kiedy nie robi się tego od miesięcy ochota maleje. Wszystko wskazywało na to, że teraźniejsza Ella szukała czegoś więcej niż fizycznej przyjemności. Jakiejś tajemnicy, która cały czas pozostaje do odkrycia. Czegoś, mało oczywistego, jak sama powiedziała. Nigdy się nad tym w ten sposób nie zastanawiał. Uprawiał seks w różnym stopniu roznegliżowania i musiał powiedzieć, że prywatnie nie miał jakichś preferencji. Z czysto funkcjonalnego punktu widzenia chyba prościej było jednak bez ubrań.
- A nie uważasz, że jest coś pięknego w znalezieniu osoby przed którą możesz być taka oczywista i nie jest to problemem? - odchylił się nieco do tyłu podpierając się dłońmi o pokład i uśmiechając się do niej dość enigmatycznie - Nie ma nic złego w tej odrobinie tajemnicy, pozostawiania rzeczy wyobraźni. To świetna zabawa, ale bycie z kimś, z kim nie czujesz się nudna wydaje się być całkiem spełniające. - uśmiechnął się wesoło i beztrosko jakby właśnie nie wykładał tutaj jakichś mądrości życiowych.
Bynajmniej nie nawiązywał nawet do ich związku. Ta nutka sekretu do odkrycia jest świetna na pierwszych randkach, w procesie poznawania. Jest wręcz niezbędna. Tylko często problemem jest to, że jak już to wszystko odkryjesz, zdajesz sobie sprawę, że zaczynasz się nudzić. I to właśnie to powinno być najważniejsze. Znaleźć sobie kogoś z kim każda chwila nie musi być ekscytująca. Kiedy można mieć równie dużo przyjemności z prostej pozycji na misjonarza jak i ostrego rżnięcia w bieliźnie victoria's secret.
- Oh. W takim razie twoją opinię podziela dwóch na trzech ekspertów. - zaśmiał się cicho za chwilę wesoło się do niej uśmiechając.
Może nie wyglądał na takiego, który miałby problemy zdrowotne, ale Ella miała w tym wszystkim sporo racji. Na pierwszy rzut oka nie było tego widać. Na pewno nie pod koszulą, ale kontuzje to nie jedyne, co po dziś dzień wpływało na jego zdrowie. Większość jego górnych części ciała była pokryta jakimiś mniejszymi bądź większymi bliznami. Kilka razy do niego strzelano, kilka razy trafiono. Raz dostał nożem, jeszcze innym jakimś szkłem kiedy puścił się w pościg, a nie powinien. Na pewno nie żył nudno. Powinien lepiej o siebie dbać. Pewnie rzucić cygara, mocniejszy alkohol, ale z drugiej strony, jeśli miał nie dożyć pięćdziesiątki, a była na to duża szansa to dlaczego miałby sobie odmawiać? Trzeba trochę pożyć.
Pozwolenie jej na zajęcie się również frontem było błędem i wiedział to już gdy tylko pierwszy raz jej dłonie przesunęły się po jego torsie. Jej włosy lekko musnęły jego kark, a po jego kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz. Jednak Lance nie był z osób, które się poddają. Jeśli powiedziało się A, trzeba też było powiedzieć B. Odwrócił się więc w jej stronę biorąc nieco głębszy wdech. Przekraczali granicę. Mogli sobie wmawiać, że nie, ale tak nie zachowują się przyjaciele. Bo ona nie była mu obojętna. W milczeniu przyglądał się jej dłoniom sunącym po jego ciele i cholernie za tym tęsknił. Zapomniał jakie to mogło być przyjemne. Najgorsze było to, że gdzieś w połowie poczuł jak krew zaczyna mu odpływać do rejonów, nad którymi nie miał zbyt dużej kontroli. Nie chciał by zrobiło się niezręcznie. Uśmiechnął się rozbawiony kiedy zaczęła smarować jeszcze jego twarz. Tego nie było w kontrakcie. Kiedy skończyła odebrał od niej krem i pochylił się do przodu.
- Dziękuję. - powiedział miękkim głosem całując ją w policzek.
Chociaż tak mógł jej wynagrodzić trudy obmacywania swojego byłego. Jeszcze przez chwilę patrzył w jej oczy przypominając sobie to jak wiele kiedyś do niej czuł. Musnął jeszcze czubkiem swojego nosa jej, pozostawiając jej kremową plamkę. Co by nie zrobiło się za poważnie.
- To co, Ciebie posmaruję po tym jak przekąpiesz się w oceanie? - uśmiechnął się zadziornie wskazując na spokojne fale za nią, które aż się o to prosiły.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Miał ogrom racji w swoich słowach. Możliwość bycia oczywistym przy czyimś boku była komfortem. Przecież non stop spinała się na tym, aby być jakaś. Zapominała o tym, że czasami warto wyluzować, aby po prostu odetchnąć. W tym świecie pełnym ambitnych i pięknych ludzi dobrze było móc być po prostu nudnym. - Masz rację. Tylko gdzie szukać aby znaleźć? - uśmiechnęła się blado nie oczekując nawet odpowiedzi.
Robiła to z czystą premedytacją. Jakby chcąc ukarać go za tę propozycję przyjaźni. Każdy mikro dotyk miał być pstryczkiem w jego stronę, igraniem z granicami. Balsam był tylko pretekstem i chociaż inicjatywa wyszła ze strony mężczyzny żal było nie skorzystać. Swoją drogą ona też czerpała ogromną przyjemność z tego zbliżenia; nie mogła przecież zaprzeczyć temu, że był cholernie pociagający. Jego ciało zmieniło się nie tylko pod wpływem ran, które z biegiem lat przyjęło jego ciało, ale także pod względem masy mięśniowej. Każdy najmniejszy zarys na jego ciele był imponujący, co zapewne przyznałaby wprost gdyby nie ich p r z y j a ź ń.
Rozczulił ją kolejny pocałunek w policzek. Mogła niczym pilna uczennica wpisać go sobie w dzienniczek, a przy piątym razie domagać się specjalnej pieczątki. Kto wie, może dostanie jeszcze coś w nagrodę za bycie prymuską w ich zabawnej grze. Chciała jednak nieco przedłużyć moment ich zbliżenia i obróciła delikatnie głowę w momencie, gdy Lance już się odsuwał. Poskutkowało to delikatnym otarciem jej warg o męski policzek, niebezpiecznie zahaczając także o okolice kącika ust. - Do usług. - oby więcej takich przyjemnych misji. Pewnie nie przyznałaby się do tej myśli, jednak nie pojawiła się tutaj tylko po to aby pokręcić kołem i pooglądać otwarty ocean. Miała misję, nawet jeśli ta kołatała się jedynie z tyłu jej głowy. Na całe szczęście Lance potrafił rozładować napięcie, chociażby tym delikatnym dotknięciem jej nosa. Dzięki temu na jej twarzy pojawił się szczery, niewymuszony śmiech, który ostatnio był u niej rzadko spotykany.
Wstała z miejsca, aby podejść do barierek. Nie była przekonana co do kąpieli, jednak zdecydowała się zaufać osobie, którą znała się na tym o wiele lepiej niż ona. Zmarszczyła jednak nos w geście niezadowolenia; kąpiel wskazywałaby na to, że ona także musiałaby pozbyć się z siebie ubrań. Nie wiedziała czy robił to z premedytacją, ale jeśli tak to uknuł to idealnie. Tym razem to ona mogłaby złożyć na jego dłonie gratulacje. - A czy ten balsam jest wodoodporny? Bo jeśli nie to szkoda mojej pracy. - pokręciła z niezadowoloną miną. Szybko jednak się rozchmurzyła, ponieważ znaczyłoby to kolejną rundę w smarowaniu jego ciała. Tak dla pewności i bezpieczeństwa.
Nieśpiesznie rozpinała guziki swojej koszuli, odwróciwszy się w stronę oceanu. Nie wstydziła się, bardziej chciała się upewnić, że fale są na tyle spokojne, że nic im nie grozi. Zsunąwszy z ramion materiał, odwróciła się za siebie, aby niechlujnie rzucić ubranie tuż obok męskiej koszuli. Następnie zabrała się za zdejmowanie butów, których sznurówki jak na złość nie chciały współpracować. - Można stąd skakać jak na filmach czy bezpieczniej będzie zejść? - uzyskanie jak największej ilości wskazówek ją uspokajało, bo chociaż była dzieckiem wychowywanym nad wodą, czuła do niej ogromny szacunek. Miała też świadomość tego, że niedawno oboje pili alkohol, więc nierozsądne podejście do pływania byłoby głupotą.
Rozpięła guzik szortów, a następnie zsunęła je z siebie. Pozostając jedynie w bikini, uniosła wzrok na bruneta, jakby szukając w nim potwierdzenia, że wszystko co za chwilę zrobią było bezpieczne.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na jej pytanie nie był już w stanie odpowiedzieć. Wiedział gdzie znaleźć wszystkich nieodpowiednich mężczyzn oraz kobiety, ale te perełki, warte zachodu? Jak widać po jego stanie cywilnym, nie miał najmniejszego pojęcia. Ella miała przynajmniej jeszcze szansę na znalezienie jakiegoś szanującego ją faceta w swojej kwiaciarni. Może pewnego dnia przyjdzie mężczyzna po kwiaty dla swojej dziewczyny, ale jak to bywa w komediach romantycznych, zakocha się w Elli i zrobi jakiś wielki gest by ją zdobyć? Nic nie było w jej przypadku przesądzone. Na pewno była tego warta. A przynajmniej tak sądził mając stare i nowe doświadczenia. Towarzystwo, w którym on się obracał. Cóż, wystarczy powiedzieć, że nie dawało nawet podobnych perspektyw. Bo zdecydowanie nie był w biznesie potrafię ją naprawić. Był na to już trochę za stary.
Nie powinna się na niego złościć za nazwanie rzeczy po imieniu. Jeszcze kilka tygodni temu w ogóle nie chciała go znać, więc chyba naturalnym było, że zaczynali właśnie z tego pułapu? I na tym ich relacja musiała się na razie kończyć, bo nie zapominajmy. Ella kogoś miała. Czy Lance pochwalał jej wybór, czy nie, nie mógł w niego ingerować. On zdecydowanie pamiętał o tym w każdym momencie ich dzisiejszej wycieczki. Tak, nawet kiedy jej dłonie sunęły po jego odkrytej skórze. Gdyby w tamtym momencie, zapomniał, chociaż na chwilę, ten niewinny epizod mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Lance nie był z tych cichych i skromnych typów. Kiedy czegoś chciał, zawsze znajdował sposób by to zdobyć. Nie miał też zupełnie problemu z tym, jak wyglądał, więc gdyby był to ktokolwiek inny niż Ella, pewnie już pięć minut temu gubiliby resztę swojego ubioru. Tutaj jednak, pozostało mu jedynie cieszyć się cielesnej przyjemności jej dotyku, na nic więcej nie mógł liczyć.
Nawet tego, prawie buziaka, spisał po prostu na jakiś odruch. Reakcję silniejszą od niej. Nie mogła przecież chcieć od niego niczego więcej. Podobno była w bardzo spełnionej relacji, jak wielokrotnie mu powtarzała. Już wybrała. Dlatego teraz, kiedy byli sami, mogła się obejść jedynie smakiem. Lance miał jeszcze dużo swojej własnej godności oraz poczucia własnej wartości. Jeśli jeszcze kiedykolwiek z kimś będzie, to ta dziewczyna musi wybrać jego. Zawsze wybierać jego, każdego dnia. Nie tylko kiedy to jej pasuje. Na tym polega prawdziwa relacja, a przynajmniej takiej chciał.
- To są wodoodporne? - zrobił autentycznie zdziwioną minę, bo nie miał pojęcia jak to miałoby działać.
Zdecydowanie nie narzekał natomiast na widoki, jakie właśnie fundowała mu była dziewczyna. Pewnie tego nie planowała, ale takie rozbieranie się tyłem do niego było całkiem seksowne. Dodawało wszystkiemu tej nuty tajemnicy, którą tak lubiła, a on właśnie mógł się cieszyć. Dlatego ponownie odchylił się do tyłu, wsparł na dłoniach i oglądał show z zadowolonym uśmiechem.
- Tak długo jak się nie poślizgniesz można skakać. Możesz nawet zrobić jakiegoś fikołka. - uśmiechnął się wesoło nie ruszając się ze swojego miejsca.
Dobrze, że nie widziała jak zagryzł dolną wargę kiedy zobaczył jej pośladki. Tak zdecydowanie nie patrzył po prostu bliski przyjaciel. Wzrok powinien być aseksualny, a jego, cóż... nie była ani trochę. To, że na niego patrzy poczuł dopiero po chwili, więc była ta chwila kiedy po prostu się na nią gapił. Przyłapany po prostu rozbrajająco (nie rozbierająco bo już nie było z czego) się uśmiechnął.
- Tylko pamiętaj, że to nie basen, a ocean, więc woda nie będzie gorąca. Tutaj może być już nieco chłodna. - uprzedził ją jeszcze co by mu później nie zarzucała, że w coś ją wmanewrował.
Bezpieczeństwo przede wszystkim, lepiej żeby była świadoma.
- Nie krępuj się. To taka tradycja, że najmniej doświadczony marynarz wskakuje pierwszy. Wiesz, żeby się upewnić, że nie ma rekinów czy coś. - zrobił całkiem poważną minę przytakując samemu sobie.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Ella lata temu popełniła jeden z większych błędów swojego życia - nie wybrała Lance'a. Postawiła rodzinę i święty spokój nad osobę, którą naprawdę kochała. Wolała wracać do spokojnego domu, niż kolejny wieczór wysłuchiwać jak bardzo marnuje sobie życie z człowiekiem, który ją tylko wykorzysta i porzuci. Miała dość inwigilacji matki i ciągłego przeszukiwania jej rzeczy. Męczyły ją ciągłe wiadomości dotyczące godziny powrotu do domu i przypominania tego, że zasługuje na kogoś więcej. Jej decyzja wynikała tylko i wyłącznie z zapewnienia s o b i e komfortu. W całej tej sytuacji wymagała także od całego świata, aby ją rozumiał i się nad nią litował. Nie widziała tego, że jej decyzje i działania mogą kogoś ranić, bo była zbyt samolubna. Musiała być w centrum, jej emocje były ważne, to jej powinno się ustępować. Do momentu szybkiej weryfikacji i pokazania przez świat środkowego palca, który boleśnie sprowadził ją na ziemię. Bo okazało się, że nie jest pępkiem świata, nie jej emocje są najważniejsze, a zrozumienie jej sytuacji przez innych nie było powinnością a dobrą wolą. Jednak do tych wniosków doszła stanowczo zbyt późno, aby naprawić swoje błędy, czego pokłosie zbierała do teraz.
- Tak, są wodoodporne. Po prostu są dużo bardziej tłuste i tak łatwo nie zmywają się z ciała. Za to jest się wtedy takim obrzydliwie obślizgłym. - wzdrygnęła się na samą myśl. Nic nie wskazywało jednak na to, aby ich dzisiejsza ochrona przeciwsłoneczna właśnie taka była, ponieważ bez problemu wchłonęła się w skórę dłoni blondynki.
Tak naiwnie nie była świadoma swojego przedstawienia, że gdyby tylko ktoś zwrócił jej uwagę, że to co robi jest nie na miejscu, nie miałaby pojęcia o co chodzi. Po prostu pozbywała się nadmiaru ubrań, skoro mieli wskoczyć do oceanu. Lance zrobił to wiele wcześniej, więc pozostawanie w pełnym ubraniu byłoby niegrzeczne. Oczywiście w perspektywie kąpieli. W każdym innym przypadku tak swobodne zrzucanie z siebie ubrań w towarzystwie byłego chłopaka było po prostu igraniem z ogniem. Czy ta wersja jej przeszkadzała? Zapewne nieszczególnie, skoro przyłapując go na łakomym obserwowaniu jej ciała, jedynie uniosła lewą brew. Nie było sensu komentować, nie wygrałaby tej szermierki słownej. Na dodatek gdyby zarzucił jej premedytację w działaniu, zawstydziłaby się tylko i z powrotem ubrała. A nie o to w tym wszystkim chodziło.
- Oczywiście, ja wskoczę a Ty zwiejesz. Masz znajomości i wiedzę, więc idealnie wymyśliłeś sobie pozbycie się mojego ciała. Powiesz wszystkim, że wróciliśmy razem i rozstaliśmy się po zejściu na ląd, a dalej to już nie wiesz co się ze mną stało. - przy niczym tak dobrze nie komponowało się kwiatów jak przy podcastach kryminalnych. Jak widać Ella najwyraźniej nieco je przedawkowała i widziała teraz podstęp w każdym nieoczywistym działaniu. Jednak jaki cel miałaby jej śmierć? Ani nie była bogata, ani nie mogłaby zaszkodzić mężczyźnie. Jedyną wiedzą jaką posiadała było to co udało jej się nabyć podczas ich nastoletniego związku. Nie była to jednak wiedza, która w jakikolwiek sposób mogłaby zachwiać jego karierą. Więc pozbycie się jej byłoby jedynie satysfakcją, niczym więcej.
Mimo wszystko przyjęła pozycję do skoku i już po chwili wpadła do lodowatej wody. Nie kłamał w swoim ostrzeżeniu, jednak nie sądziła, że szok będzie aż tak duży. Wypłynęła na powierzchnię i zaczesała włosy do tyłu, aby nie przeszkadzały jej w dalszym eksplorowaniu wodnych okolic. - Totalnie nie polecam. - zrecenzowała krótko, jednak nie miała teraz odwrotu. Skoro już zdecydowała się na krótką kąpiel, nie mogła tak po prostu wejść z powrotem na pokład.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby ktoś zapytał Lance'a czy żałuje tego jak jego życie się potoczyło, a zwłaszcza jak to wyszło z jego pierwszą miłością, trudno byłoby mu jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno żałował tego, że im nie wyszło, że nie była w stanie postawić go na pierwszym miejscu, chociaż on zazwyczaj stawiał ją na swoim. Jednakże gdyby upierał się przy pozostaniu w Lorne kiedy jego mama się wyprowadzała, a ojciec szukał sobie nowych partnerek jak wyglądałoby jego życie? Gdyby nie musiał stanąć na wysokości zadania i stać się głową rodziny, której nagle zabrakło. Z jego kontuzjami pewnie zająłby się pierwszą lepszą robotą, jaką by znalazł. Kto wie czy w ogóle skończyłby studia, a już na pewno nie na kierunku prawniczym tak, jak teraz. Cieszył się z tego, co osiągnął przez te wszystkie lata. Wszyscy ludzie, którym pomógł. Bo powinniśmy pamiętać, że każdy kryminalista, którego wsadził za kratki to ktoś, kto odzyskał swoje życie, albo dziesiątki, które swojego po prostu nie straciły bo jego nie ma już na ulicach. Gdyby nie postąpił, jak postąpił, nie byłby tym samym facetem, którym jest teraz. A lubił tego faceta. Dlatego nie zamierzał brać na barki ciężaru przeszłości. Tak najwyraźniej było po prostu najlepiej. Ella też nie była tą samą dziewczyną, którą znał. To było potrzebne.
- A to nie, ten nie z tych. - wyszczerzył się głupkowato dotykając swojej skóry na piersi by sprawdzić czy się lepi albo ześlizguje i z pełnym przekonaniem mógł powiedzieć, że nie.
Z resztą akurat tego typu nie były mu potrzebne bo raz - zawsze można było nasmarować się ponownie. Zwłaszcza mając taką asystentkę jak Ella. Po drugie - on tak naprawdę nie przepadał jakoś wielce za kąpielami. Tak, lubił pływać swoim jachtem i nie miał jakiegoś strachu przed wchodzeniem do wody, aczkolwiek nie mógł powiedzieć by bycie mokrym sprawiało mu jakąś wielką przyjemność. W wannie też nie lubił się moczyć. Preferował prysznice. Te wszystkie kąpiele z łodzi wyglądały dobrze tylko na filmach. Ewentualnie jeśli pływa się po jakimś jeziorze, gdzie ta woda rzeczywiście jest ciepła. Tutaj, na oceanie, z dala od lądu, to wcale nie było takie przyjemne. Zdecydowanie orzeźwiające. Chyba tak by to nazwał.
Tej potyczki rzeczywiście by nie wygrała, a on też jakoś specjalnie nie krył się z tym, że podobało mu się to, co widzi. Więc w niemej zgodzie oboje przyjęli do wiadomości to, co się właśnie wydarzyło i każde mogło mieć własną interpretację. Czy to jest to słynne rozumienie się bez słów o które walczą wszystkie pary?
- Bez sensu. W porcie są kamery. Po prostu odczekam do następnego dnia i powiem, że jak wstałem rano to Ciebie po prostu nie było. Nie mam pojęcia, co się stało. Może coś Ci odbiło i rzuciłaś się do wody. Wydawałaś się jakaś taka trochę przybita przy tej drugiej butelce wina. - spojrzał wymownie na leżące obok niego szkło, które nadal miało na sobie jej odciski palców.
W takich sprawach z panem prokuratorem też nie wygra. Procesował tyle spraw, że znał każdą zagrywkę i jeśli ktoś rzeczywiście myślał, że nie istnieje zbrodnia idealna, nigdy nie mierzył się z kimś, kto zjadł zęby na kryminalistyce. Szkopuł nie tkwi w tym żeby nie pozostawić po sobie śladów, a żeby nie można było ich wszystkich przeprocesować w sądzie. Nie trzeba było wyglądać na niewinnego, tak po prostu musiał zarządzić sąd. I to wcale nie straszne, jak mógł to sobie wszystko wymyślić na poczekaniu.
Tak naprawdę nie sądził, że rzeczywiście to zrobi. Przynajmniej nie bez jeszcze kilku przekomarzanek, a przede wszystkim zabrania go ze sobą. To wszystko było mu bardzo na rękę. Podsunął się jedynie bliżej barierek opierając się na łokciu i przechodząc na bok. Chciał się upewnić, że rzeczywiście nie dostała jakiegoś szoku albo nie złapał ją nagle skurcz. Jednak był za nią odpowiedzialny.
- I jak tam majtku, są jakieś rekiny? Może ośmiornice? - uśmiechnął się tryumfalnie z bezpiecznego pokładu swojego jachtu - Może masz tam jakiś skarb?

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Los tak chciał. Tak najpewniej skomentowałaby to Ella, zawierzając wiele ze swojego życia wszechświatowi. Przez lata nabrała pewności co do tego, że czasami warto zostawić coś dla siły wyższej, układu gwiazd czy wróżki z tiktoka. Jakby nie patrzeć, ta ostatnia przepowiedziała jej przecież w dniu bankietu, że spotka na swojej drodze przystojnego mężczyznę. Cwaniara, w swojej niewiedzy wiedziała o życiu blondynki więcej niż ona sama, a strzelała przecież w przestrzeń totalnie wyssanymi z palca informacjami. Jedno było jednak pewne - coś zaplanowało dla nich taki scenariusz. Gdyby Lance został w mieście, całkiem możliwe, że zostaliby małżeństwem. Sfrustrowanym, zmęczonym, pełnym żalu, ale jednak małżeństwem. Może dochodziłoby między nimi do zdrad, a ich dzieci musiałyby patrzeć codziennie na nieszczęśliwych rodziców. Może ona miałaby swój gabinet, on zostałby trenerem koszykówki w miejscowym liceum. I udawaliby, codziennie zastanawiając się gdzie popełnili błąd.
Ich rozstanie wniosło do ich życia być może więcej niż się spodziewali. Może z początku i zniszczyło poukładany świat młodej Elli i jej wyobrażenia o wspólnym życiu, jednak patrząc na to z dystansu, potrzebowała takiego wstrząsu. Dzięki temu dotarło do niej to jak bardzo krzywdząca może być obojętność i spychanie kogoś na dalszy plan, tylko i wyłącznie dla własnego komfortu.
- Przerażasz mnie, Howell. Przeraża mnie to ile widziałeś, ile słyszałeś i jak mógłbyś tę wiedzę wykorzystać. - ona co najmniej mogła zaciąć się nożycami czy sekatorem. Jej głowa nie potrafiła ogarnąć ciężaru jaki wiązał się z rozpatrywaniem tak okropnych spraw, które nierzadko nie miały nawet motywu. - Nie rozumiem jednak dlaczego miałabym stać się Twoja ofiarą? - jej zdaniem nie posiadał absolutnie żadnych powodów do podjęcia tak radykalnych kroków. Może i momentami była upierdliwa, ale nie powinien zapominać, że od czasu do czasu robiła mu śniadania, a i posiadała całkiem sprawnie dłonie. Służące zazwyczaj do równomiernego rozsmarowywania balsamu po jego ciele. Chociaż potrafiły wiele więcej, jednak skromność nie pozwalała jej na przechwałki.
- Nie ma ani rekinów ani ośmiornic. - dla pewności rozejrzała się nawet, jakby faktycznie jakiś morski stwór miał zaraz ją zaatakować. - A co do skarbu, to jak już wskoczysz to jeden znajdziesz. - mogłaby otrzymać odznaczenie wujka roku, za ten żart podkreślony mało subtelnym mrugnięciem oka. Widać alkohol nadal działał na nią pozytywnie, nie zagrażając przy tym jej życiu. Odchyliła się do tyłu i ze spokojem położyła na wodzie. Unoszona na powierzchni przez spokojne fale, przez moment pozwoliła sobie na relaks w bezruchu. Tak dawno nie korzystała z takich rozrywek, że teraz gdy postanowiła się całkowicie zmoczyć, chciała wycisnąć z tego momentu jak najwięcej. Kojarzyło jej się to z beztroskim dzieciństwem, gdy zatroskana mama nie pozwalała jej na pływanie na głębokościach, bojąc się o jej bezpieczeństwo. Teraz mogła pływać na otwartym oceanie, jednak i tutaj znalazł się ktoś, kto zechciał doglądać jej bezpieczeństwa. - Wskakujesz, czy zajmiesz się ta drugą butelką, znalezieniem mi ręcznika i rozgrzaniem dłoni do smarowania? - była ciekawa tego jakie kroki podejmie, nie biorąc nawet pod uwagę mrocznego scenariusza, który przedstawił jej przed kilkoma chwilami. Przechyliła się ponownie do przodu i opłynęła przód jachtu w oczekiwaniu na decyzję mężczyzny. Każda z zaproponowanych przez nią opcji była kusząca, przynajmniej z jej perspektywy. Decyzja jednak pozostawała w rękach gospodarza, który ociągał się w dotrzymaniu jej kroku.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
ODPOWIEDZ