Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
016.
{outfit}
Praca w szpitalu nigdy nie była łatwa, ani przyjemna. Czasem nawet była obrzydliwa, obleśna i brudna, o czym dzisiaj przekonał się nasz ulubiony pan doktor, gdy na SOR przywieźli osobnika po wypadku, z którego prawie wszędzie leciała krew. Eric oczywiście na wstępie pomógł mu tak jak mógł, ale później został przewieziony na salę operacyjną gdzie zaczęli się nim zajmować chirurdzy. Z racji tego, że na SOR przywozili kolejnych, chociaż już mniej poszkodowanych ludzi z tego wypadku to Eric nie mógł asystować przy operacji. Zajął się nowymi osobnikami zupełnie zapominając o tym, że wygląda jakby wyszedł od rzeźnika. Dopiero gdy sytuacja się uspokoiła ogarnął, że chyba powinien coś z sobą zrobić. Poza tym był już cholernie zmęczony i potrzebował chwili dla siebie.
Poszedł do szatni, gdzie znajdowały się też prysznice dla personelu. Umył się więc na szybko i jak tylko wyszedł to od razu założył dół stroju, żeby nikogo nie zawstydzić w razie gdyby ktoś tu wparował, a on siedziałby sobie w samym ręczniku. Może i był obrzydliwy, ale nie aż tak. Usiadł sobie na ławce i przymknął na moment powieki, nie tak żeby zasnąć, ale żeby na chwilę ograniczyć ilość docierających do niego bodźców. Jednakże po chwili usłyszał odgłos otwieranych drzwi więc od razu oprzytomniał, a gdy zobaczył, że do środka weszła Sadie to momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Wiedziałem, że mnie będziesz szukać. Już nie udawaj, że możesz się mi oprzeć - powiedział na dzień dobry i całe szczęście, że nie było w szatni nikogo innego, bo ludzie mogliby sobie pomyśleć, że to nie są tylko zwykłe żarty. - Uciekasz do domu? - Zapytał nawet nie podnosząc tyłka z ławki. Było mu jakoś wygodnie na siedząco, nie chciało mu się jeszcze wstawać dopóki pager, który trzymał w czystych spodniach nie zadzwoni. - Chcesz mi policzyć mięśnie brzucha? - No przecież musiał coś durnowatego pierdolnąć inaczej nie byłby sobą.

sadie mansley
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
009.
Jak ja mam w ogóle odpisać na tak cudowny post?
Sadie w sekrecie przed Benem rzeczywiście zaczęła spędzać w pracy więcej czasu niż powinna. Chirurdzy niespecjalnie mieli możliwość brania dodatkowych dyżurów. Tym bardziej, że jakby nie patrzeć i tak zawsze byli w pracy. Ona po prostu swojemu przełożonemu tłumaczyła się tym, że chce pomagać rezydentom, ma pacjentów, którzy wymagają opieki chirurga prowadzącego częściej niż inni pacjenci, no i jeszcze opowiadała o tym jak zależy jej na skrupulatnym prowadzeniu kart pacjenta. Chciała je uzupełniać samodzielnie zamiast liczyć na rezydentów, którzy powinni się uczyć do egzaminów. Tak naprawdę to i tak kazała to uzupełniać rezydentom, bo niespecjalnie przepadała za uzupełnianiem kart. Błagała ich jednak, żeby uzupełniali je czytelnie, żeby przez ich błędy nikt inny czasem nie zabił pacjenta. Chociaż zakładam, że już na tym etapie to wszystko jest bardziej elektroniczne. Ale nie dam sobie ręki uciąć, bo utknęłam na Chirurgach w takim momencie, gdzie jeszcze używali fizycznych, papierowych kart pacjentów.
Teraz jednak postanowiła sobie dać na wstrzymanie i rzeczywiście iść do domu. Jeżeli dobrze liczyła to spędziła w szpitalu cztery dni, co było nieco przykre. Nie chciała jednak za bardzo patrzeć na to jak Benedict nie radzi sobie z rzeczywistością. Chciała mu pomóc, ale nie wiedziała jak. A już na pewno nie miała siły na to, żeby przez przypadek wywołać jakąś kłótnie. Chociaż może właśnie tak powinna zrobić? Może powinni się pokłócić, żeby sobie wszystko wyrzygać. Wchodząc do szatni wyjęła z kieszeni telefon, żeby napisać do Bena i sprawdzić czy ten jest w ogóle w domu. Jeżeli tam był to zdecydowanie się pokłócą. O tym mu oczywiście nie napisze. To taki jej mały, okropny plan. Nie zdążyła jednak nawet telefonu odblokować, bo z przemyśleń wyrwał ją dobrze znany głos.
- Jezu… – Złapała się za serce, bo nie spodziewała się nikogo w szatni, co było głupim założeniem. – Przyłapałeś mnie. Właśnie to robiłam. Chodziłam po całym szpitalu i cię szukałam zamiast po prostu do ciebie zadzwonić. – Przewróciła oczami, ale i tak się uśmiechnęła. Obrzuciła wzrokiem jego tors, ale zaraz skupiła spojrzenie na jego twarzy. Nie miała zamiaru dać się zawstydzić jego półnagą osobą. Widywała nagie klatki piersiowe. Na przykład swojego narzeczonego. – Tak. Chyba czas najwyższy, żebym ze snem bardziej kojarzyła swój dom niż szpital. – Podeszła do swojej szafki, kodem odblokowała kłódkę i ją otworzyła. Wrzuciła do środka telefon i zaczęła ściągać fartuch. Zatrzymała się jednak słysząc jego pytanie.
- Absolutnie nie. – Odparła marszcząc brwi. – Czy ty tak umyślnie siedzisz w szatni półnagi i czekasz na swoje ofiary? – Zapytała obracając się do niego i opierając plecy o szafki. – Słyszałam, że mieliście zapierdziel na SOR-ze. – Ona nie została wezwana, bo jej specjalizacja nie była przy tym wypadku wymagana. Mimo wszystko czekała w gotowości w razie, gdyby po prostu był potrzebny dodatkowy chirurg, który mógłby zająć się rannymi.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Powinnaś napisać, że Sadie z utęsknieniem czekała na to, by wpaść w męskie i szerokie ramiona, a gdy to się w końcu stało to zapomniała o całym świecie, nawet o Sebastianie Stanie czekającym w domu. I to nawet nie byłoby "mamy Sebastiana Stana w domu". Tak się jednak nie stało więc muszę teraz myśleć dalej jak uwieść Sadie. Mam tylko nadzieję, ze Erick nie pęknie zanim do tego dojdzie, bo wiadomo, że dojdzie. Eric znał siebie i wiedział, że tak łatwo nie odpuszcza. Mimo tego, że rozmowy z Sadie były zazwyczaj słodkim i troche głupkowatym flirtem, który do niczego, by nie doprowadził to czy Eric miałby coś przeciwko gdyby jednak do czegoś doprowadziło? Nie. Czy przeszkadzałoby mu to, że Sadie ma narzeczonego? Nie. On był naprawdę mało wymagający.
- Telefon nie byłby tak romantyczny. Widzę, że wiesz jak utrzymać nastrój w relacji. To dobrze. Doceniam takie kobiety. Inteligentne, pewne siebie, przepiękne, a jednocześnie dbające o domowe ognisko. Już dawno podejrzewałem, że możesz być ideałem, a tu proszę... mam dowód - już nie dało się zaprzeczyć! Eric, by nawet nie próbował, bo jest dżentelmenem. Powiedzmy. - Jak w domu będzie Ci nie wygodnie, to zawsze możesz mnie odwiedzić. Mam spore łóżko, prawdopodobnie pod nami nie pęknie - dodał typowym dla siebie obrzydliwym tekstem spoglądając na Sadie z promienistym uśmiechem żeby wiedziała, że to oczywiście był tylko okropny żart. Powiedzmy.
- Ała... teraz to mnie zabolało dogłębnie - powiedział i pokręcił głową, złapał sie nawet za to miejsce na swojej gołej klacie, gdzie wyczuwalne było bicie serca. Mam ochotę napisać i napisze to, ale wiedz, że będzie to obrzydliwe więc jak nie chcesz to nie czytaj... ostrzegam. Dobrze, że ułożył rękę na klacie, bo co innego też mu mogło pulsować. - Ofiary? Okropnie pejoratywne określenie. Poza tym doktor Mansley, ja czekam tylko na moją wyjątkową koleżankę po fachu - stwierdził i wstał z tej ławki robiąc krok w jej stronę, a ręce schował do kieszeni spodni. - Owszem, było sporo zamieszania. Przywieźli ludzi z wypadków. Jeden sobą zapaskudził pół podłogi w korytarzu, operowali go, słyszałem, że operacja się udała więc zdecydowanie miał szczęście. - Opowiedział po krótce robiąc kolejny krok w jej kierunku. - Jakie plany na wolne? - Zapytał ze zwykłej koleżeńskiej ciekawości, ale czy przy okazji wpatrywał się w jej piękną twarz? Owszem. Czy jego myśli błądziły teraz do tego miejsca, do którego błądzić nie powinny? Owszem.

sadie mansley
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
Na szczęście tak nie napisałam, bo Sadie nawet myślami jest wierna swojemu narzeczonemu. Poza tymi paroma razami, gdzie rzeczywiście zaczęła co nieco kwestionować, bo Eric był zbyt natarczywy, albo przy tej swojej natarczywości był uroczy. Chociaż wiadomo, że gdyby nie wyglądał tak jak wygląda, to nie byłoby w tym nic uroczego. Byłby po prostu kripem. Ale niestety jak ktoś był ładny to uchodziło mu na sucho naprawdę wiele. Sadie przeszkadzało to, że miała narzeczonego. W sensie, nie przeszkadzało jej to. Nie miała nic przeciwko, w końcu sama się zgodziła za niego wyjść. Po prostu miała dziewczyna zasady. Chociaż jakby nie miała narzeczonego to pewnie wymówką byłoby to, że nie chciałaby sypiać z kimś z kim pracuje, bo to może prowadzić do różnych nieprzyjemności.
- Telefon to ostateczność. Nie chciałabym dostać jakiegoś załamania nerwowego w związku z niemożnością znalezienia cię. – No co ona by biedna poczuła jakby tego Erica nie mogła znaleźć. Jeszcze by sobie zaczęła wmawiać, że Worthington ma jakieś inne laski w tym szpitalu, które namiętnie podrywa. Nie wiem czy przeżyłaby coś takiego. Zaśmiała się i pokręciła głową. – Wiesz… zastanawiam się co będzie pierwsze. Ja łamiąca się dla tych tekstów czy ty bez żadnych tekstów do zaserwowania. Kiedy ci się wyczerpią? – Zapytała, ale chyba nie chciała znać odpowiedzi. Chociaż była ciekawa czy Eric siedzi sobie wieczorami w domu i wymyśla nowe teksty i je notuje, a później dopasowuje pod sytuację czy raczej jest takim bystrzakiem, że wszystko wymyśla na poczekaniu.
Przez sekundę było jej głupio z tym, że tak tego Erica zraniła. To jak się chwycił za swoją nagą pierś? Chwyciło ją to za serce. Otworzyła nawet usta, żeby coś powiedzieć, ale przypomniało jej się, że Eric musi być świetnym aktorem, żeby tak wyrywać laski. Nie dała się temu. – Polecam przestać czekać, doktorze Worthington. – Odpowiedziała siląc się na spokojny ton głosu, ale nie było łatwo kiedy taki półnagi Eric się do niej zbliżał. Było to okropne uczucie, bo docierało do niej to, że Eric przez te parę minut dał jej więcej atencji niż Benedict odkąd wrócił ze swojego wyjazdu.
- To chociaż tyle dobrego. – To zawsze dobra wiadomość kiedy pacjent przeżywa operacje. Chociaż też kluczowe są pierwsze dwadzieścia cztery godziny po operacji kiedy stan pacjenta może się diametralnie zmienić.
- Wyspać się. W moim własnym łóżku. Z moim narzeczonym u boku. – Przypomniała mu z uśmiechem, że ma narzeczonego. Odnosiła jednak wrażenie, że mogłaby nosić pierścionek przyklejony do czoła, a Ericowi nie robiłoby to różnicy. – Ty też wolne? Jakieś plany? – Zapytała, ale chyba nie chciała wiedzieć. Wiedziała, że może sama siebie wciągnąć w jakąś pułapkę.
ODPOWIEDZ